- Opowiadanie: linercik - Second Life, czyli gdy gra staje się życiem... cz.I

Second Life, czyli gdy gra staje się życiem... cz.I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Second Life, czyli gdy gra staje się życiem... cz.I

 

 

Śmierć. Krew. Zniszczenie. Strach. Gniew. Smród. A pośród tego wszystkiego stał On, spokojny jak zawsze…

 

A pomyśleć, że to wszystko zaczęło się gdy spytałam się go czy zostanie moim trenerem.

 

-Siemka– rzuciłam jak zwykle

 

-Cześć– odparł, z tym swoim tajemniczym uśmiechem. Zawsze chciałam wiedzieć co się pod nim kryje. Mimo, że znałam Patryka dość długo, to poznałam go może w dwóch procentahc. On, hmm, jest dość tajemniczy i nieprzewidywalny. Potrafi zadziwiać ludzi…

 

-Ty lubisz grać w gry komputerowe?

 

-Hmm, zależy jakie. A co?

 

-A w internetowe RPG?

 

-Owszem, lubie, nawet bardzo. A co chcesz?

 

-Bo zaczęłam grać w taką jedną i potrzebuje nauczyciela – powiedziałam, posyłając mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie potrafiłam.

 

-Haha, ok. A jak się nazywa ta gra, bo nie wiem czy grałem.

 

-Second Life– kiedy wypowiedziałam te słowa, jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił. Przestał się uśmiechać, a stał się poważny, smutny, może nawet troche zły. Trudno go rozgryźć ale jego mina nie wróżyła nic dobrego.

 

-Czy coś się stało? Grałeś w to?

 

-Tak. Trochę. I przykro mi ale ci nie pomogę.– W jego głosie było coś niezbyt dobrego. Jakby coś ukrywał, czegoś się wstydził.

 

-Ale ja nie potrafię kompletnie w to grać, a nikt nie chce mi pomóc.

 

-A twój chłopak?

 

-Nie ma czasu. Ciągle robi jakieś wypady z kolegami czy coś w tym stylu. Tylko ty mi zostajesz.

 

-Ale ja już w to nie gram.

 

-Proooooszę– i znowu posłałam mu uśmiech.

 

-Nie. Potrafię być uparty, wiesz?

 

-Ja też. Proszę tylko o kilka lekcji. Nic więcej. Hmm, odpłacę ci się jakoś.

 

-A jak?– i znowu wrócił mu na twarz uśmiech. Znałam jego słabość. Byłam nią ja, a przynajmniej kiedyś mi tak powiedział.

 

-Zastanowie się. Więc, pomożesz?

 

-Ehh, dobra, ale tylko kilka lekcji.

 

-Dziękuje!- i przytuliłam go. Trochę zbyt mocno i trochę zbyt długo. Przecież miałam chłopaka ale Patryk był trochę inny niż wszyscy. I to mi się w nim podobało…

 

-Dobra to kiedy się widzimy i jak się znajdziemy?

 

-Znasz karczmę U dzika Południowym Królestwie Tanymiru?

 

-Tak, mieszkam blisko.

 

-Ok. To przyjdź tam dziś o, hmm, o szesnastej.

 

-Ok– rozmowę przerwał nam dzwonek na lekcje. A więc wreszcie znalazłam nauczyciela. Cieszyłam się, że to był właśnie Patryk. Naprawdę go lubiłam.

 

Gdy wróciłam do domu, zostało mi tylko kilka minut do szesnastej. Niepotrzebnie tak długo gadałam ze znajomymi. Szybko zrzuciłam buty i pobiegłam do pokoju. Plecak poleciał w kąt a ja rzuciłam się na łóżko. Wzięłam hełm i założyłam go. To było dziwne uczucie, gdy gra sie uruchamiała. Najpierw widzisz tylko jasność, nic więcej. Po chwili pokazuje się menu. W myślach szybko napisałam hasło i login. Zasnęłam…

 

Obudziłam się w innym świecie. Ta gra to cud techniki. Podłącza ci się ona do mózgu i łączy z wirtualnym światem w którym są miliardy innych graczy. Dzięki temu czujesz się jak w prawdziwym życiu, tyle że są pewne różnice. Jedną z nich są czasy w ktorych grasz i magia, obecna wszędzie. Po drugie nie czuje się bólu w takim samym stopniu jak w realu, a no i czas płynie wolniej, bo jeden dzień w Second Life o jak dwadzieścia cztery minuty w rzeczywistości.

 

Dobra, mózg już się przyzwyczaił. Od teraz nie jestem już zwykłą nastolatką. Teraz jestem początkującym wojownikiem. Obudziłam się w dość obskurnym otoczeniu. Byłam w swoim okropnym mieszkaniu. Stół, dwa krzesła, łóżko i szafka to jedyne wyposażenie pokoju. Nie lubiłam tu wracać, ale tylko tu mogłam wyjść z gry za darmo. Wszędzie indziej musiałabym płacić wirtualną kasą za nocleg. Zabrałam mój miecz i wyszłam na zewnątrz. Błoto, walące się domy, smród, dziwki i podejrzani ludzie – tylko to oferowała ta część miasta. Każdy początkujący trafiał w podobne miejsca. Szczęście, że pogoda była ładna. Musiałam się śpieszyć, jeżeli chciałam zdąrzyć. Na szczęście karczma w której miałam się spotkać z Patrykiem była tylko pięć kilometrów od bramy miasta. Ciekawiło mnie jak on wyglądał. Kim tu był. Nie mogłam się doczekać tego spotkania. Szybko zaczęłam iść w kierunku Bramy Nędzników. Po drodze musiałam się przeciskać między tymi wszystkimi brudasami, jakimiś niemiło wyglądającymi wojownikami i różnego rodzaju szumowinami. Nienawidziłam tej dzielnicy. Miałam nadzieje, że dzięki temu treningowi będę mogła zabrać się za lepsze zadania i wreszcie kupić inne mieszkanie. Po paru minutach byłam już za miastem. Teraz tylko kilka kilometrów i będę na miejscu.

Koniec

Komentarze

Perełka. Nawet udało Ci się przemycić: "zdąrzyć". Jest też moje ulubione: Haha!

Dobra, Linercik... Jestem miły gość i będzie łagodnie:

- Masa błędów (również ortograficznych);

- Zapis dialogów leży i sił na kwiczenie nie ma;

- Fabuła podobnie (dialog--->wejście do gry, w którą jednak wie jak grać ---> dziwki za darmo:) ---> koniec). A gdzie pomc kolegi i zapłata? Dlaczego się bał? Ciachnięte tym Twoim mieczem...;

- Styl jest cieniutki (ja wiem, ze młodzież i siemki i reale, ale czy to konieczne?).

Mój mózg się nie przyzwyczai.

Pomysł jakiś jest, ale parę lat ćwiczeń (ciężkiej pracy) przed Tobą. Pozdrawiam

 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Aaa! Ciachnięte, bo to część pierwsza. Teraz widzę. Popracuj nad kolejną zanim wrzucisz. Proszę. Nie zmolestuj pomysłu.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki za krytyke i proszę bez łagodności. Lubie szczerość. Pisane to było z nudów i to na kolanie, więc błedy musiały być. Oprócz tego mogę się usprawiedliwić, że jestem na mat-fizie w liceum więc polski to dla mnie czarna magia:P 

A po jakiemu na tej mat-fizie gadacie? :) Ty mi się nie tłumacz, tylko się podszkol i czytelników zdobywaj.

No to czekam na coś nie z nudów i na kompie. Innego nie wrzucaj.

Pozdro! (młodzieżowe).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Pisane to było z nudów i to na kolanie, więc błedy musiały być.

Właśnie się zdyskredytowałeś.

 

Oprócz tego mogę się usprawiedliwić, że jestem na mat-fizie w liceum 

Gratulacje. Jaki to ma związek z błędami i nieznajomością języka ojczystego?

 

Przychylam się do opinii Koika. Dodam jeszcze, że umieszczane tu wstępu do wstępu to marnowanie czasu użytkowników portalu. Następnym razem zanim coś wrzucisz, pomyśl, czy umieszczanie tak krótkiego fragmentu ma w ogóle sens.

Na początek ciekawe, ale, czy oglądałałaś może anime Sword Art Online? Tam wykorzystano podobny pomysł:) Poza tym, styl, choć ma w sobie namiastkę tego "czegoś", co wciąga w fantasy, też wymagałby nieco dopracowania:) Poćwicz trochę, poczytaj, pooglądaj dobrych filmów:) Wróżę Ci wtedy spory sukces:)

Pozdrawiam:)

Mnie skojarzyło się z .hack//SIGN

Plus incepcja.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Fakt, że początkowy dialog trochę razi, bo ile myślników może być jeden pod drugim, no i język tam jest tak wystylizowany, że aż sztuczny, ale może to tylko trudne początki. Z krótkiego fragmentu ciężko wnioskować =/

Udało mi się przeczytać do końca, a to dobrze świadczy, bo ja leniwa jestem :P

Mat-fiz Cię niby nie usprawiedliwia, wręcz przeciwnie, ale doskonale rozumiem, że ludzie wolą odczytywać wartości funkcji cosinus niż zastanawiać się gdzie postawić przecinek ;)

Linerciku, napisałeś, że stworzyłeś ten kiepściutki tekścik „…z nudów i to na kolanie, więc błędy musiały być”. Rozumiem, że nudząc się na przerwie, poczułeś dziwny przymus i popełniłeś to „opowiadanko”, ale dlaczego uznałeś, że musi być z błędami?

Mając świadomość, że język polski jest dla Ciebie czarną magią, należało tę magię najpierw zgłębić, choćby w podstawowym zakresie.

Twoje usprawiedliwienie, „…jestem na mat-fizie w liceum…” o kant buka można rozbić, bo to jest żadna okoliczność łagodząca. Wręcz przeciwnie, wyznając, że jesteś licealistą, pogrążyłeś się w moich oczach.

Na razie nie pisz. Na razie ucz się języka polskiego, potem czytaj, czytaj i ucz się języka polskiego, potem znowu czytaj. A kiedy uznasz, że przeczytałeś już dosyć, sięgnij po następną książkę.

 

„Cześć- odparł, z tym swoim tajemniczym uśmiechem”. –– Czy czasem miał zwyczaj odpowiadać z cudzym uśmiechem? ;-)

 

„…to poznałam go może w dwóch procentahc”. –– „hc” nie zastępuje „ch”.

 

„Owszem, lubie, nawet bardzo”. –– Owszem, lubię, nawet bardzo.

 

„…posyłając mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie potrafiłam”. –– W jaki sposób potrafia się uśmiech? Pytam, bo ja też chciałabym piękny uśmiech potrafić. ;-)

 

„Haha, ok”. –– Ha ha…

 

„…jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił”. –– To nie jego wyraz się zmienił, tylko wyraz twarzy. Ja napisałabym: …wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił.

 

„…może nawet troche zły”. –– …może nawet trochę zły.

 

„W jego głosie było coś niezbyt dobrego. Jakby coś ukrywał, czegoś się wstydził”. –– Powtórzenia.

 

„…i znowu wrócił mu na twarz uśmiech”. –– Ja napisałabym: …i znowu na twarz wrócił mu uśmiech. Lub: …i znowu uśmiech wrócił mu na twarz.

Zastanowie się”. –– Zastanowię się.

 

Ehh, dobra…” –– Ech, dobra

 

„Znasz karczmę U dzika Południowym Królestwie Tanymiru?” –– Znasz karczmę U dzika w Południowym Królestwie Tanymiru?

 

„Szybko zrzuciłam buty i pobiegłam do pokoju. Plecak poleciał w kąt a ja rzuciłam się na łóżko”. –– Powtórzenie.

 

„Wzięłam hełm i założyłam go”. –– To chyba oczywiste, że aby włożyć hełm, należy go najpierw wziąć, nie trzeba opisywać każdej czynności.

 

„…gdy gra sie uruchamiała”. –– …gdy gra się uruchamiała.

 

Podłącza ci się ona do mózgu i łączy z wirtualnym światem…” –– Powtórzenie.

 

„…czasy w ktorych grasz…” –– …czasy w których grasz

 

„…bo jeden dzień w Second Life o jak dwadzieścia cztery minuty w rzeczywistości”. –– …bo jeden dzień w Second Life to jak dwadzieścia cztery minuty w rzeczywistości.

 

„Zabrałam mój miecz i wyszłam na zewnątrz”. –– Czy zdarzało się bohaterce, wychodząc z własnego mieszkania, zabrać cudzy miecz? ;-)

 

„Musiałam się śpieszyć, jeżeli chciałam zdąrzyć”. –– Musiałam się śpieszyć, jeżeli chciałam zdążyć.

 

„Teraz tylko kilka kilometrów i będę na miejscu”. –– Oto ostatnie zdanie dzieła. W tym momencie zabrzmiał dzwonek kończący przerwę, i  Autor, zebrawszy kolana na których pisał, udał się do klasy na mat-fizę. ;-)

 

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zrobimy chyba fanzina z komentarzami regulatorów :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Popieram.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Nie wiem, co powiedzieć. Sam dj Jajko… Tyle spraw na skorupce, a moje komentarze czyta!

Okular mi zaszedł mgłą, ze wzruszenia dłonie drżą…

Od razu się przyznam, że fanką prof. Zina byłam zawsze i bardzo lubiłam patrzeć jak mu spod piórka i węgla wychodziła na karton dawna architektura. ;-)

 Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowiadanie słabe, interpunkcja i zapis dialogów odstrasza, polecam poczytać wskazówki dla piszących w Hyde Park. Rozumiem, że to jakiś fragment, ale nie było w nim niczego, co zachęciłoby potencjalnego czytelnika do dalszej lektury. Mi się skojarzyło z mangą "1/2 Prince", gra ma tam taką samą nazwę. Jeszcze te tłumaczenia. Pisałeś na kolanie i z nudów, ale chyba można było później ten tekst przeczytać w poszukiwaniu błędów. I ten mat-fiz, to w takim wypadku ci na humanie mogą sobie odpuścić tabliczkę mnożenia? Jest wielu pisarzy "ścisłowców", więc chyba można się podszkolić.

Powodzenia i pozdrawiam.

Ech. Jeśli tekst był pisany z nudów i na kolanie, co chciałaś osiągnąć, droga autorko, publikując go tutaj? Bo chyba od początku oczywistym jest, że tekst pisany z nudów i na kolanie nie zyska przychylności czytelników, a ty, droga autorko, dostaniesz co najwyżej reprymendę. No więc po co w ogóle zabierać czas twój i nasz?

Nowa Fantastyka