- Opowiadanie: Agroeling - Babcia

Babcia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Babcia

Rodzice zbierali się do wyjścia. Nareszcie nikt nie będzie mu przeszkadzał. Jeśli nie liczyć babci. Ale Adaś miał nadzieję, że tym razem nie zacznie ona nękać ukochanego wnuczka opowieściami z dawnych lat, które snuła z wielkim upodobaniem. Cóż, każdy miał swoje dzieciństwo i dla każdego było ono rajem utraconym bądź nie utraconym.

 

Dla siedmiolatka główny element raju stanowił sprezentowany przez rodziców tablet z grami komputerowymi. Adaś nie mógł się już doczekać, kiedy kapitan John Black wyruszy wraz ze swoją ekipą na Ceresa, by zrobić tam porządek. A nie będzie łatwo, gdyż z wojskowego laboratorium SpecTransEugeniki uciekły zmutowane velociraptory, rozpraszając się po całej planetoidzie. Na tym pofałdowanym, niklowo-krzemowym pustkowiu będą desperacko poszukiwały pożywienia.

 

Jednakże chłopiec musiał jeszcze trochę poczekać. Nie mając zajęcia, postanowił sprawdzić, co porabia babcia. Najlepiej, by ucięła sobie drzemkę, a rodzice powinni wreszcie wybyć z chaty, ale jak na złość wciąż z tym zwlekali, w zamian wszczynając jedynie niepotrzebny rwetes.

 

Adaś, kręcąc się pomiędzy nogami to matki, to taty, wybrał się na rekonesans do salonu. Tam, na sofie siedziała babcia. Wpatrywala się w jakiś punkt przed sobą, dziwnie znieruchomiała. Może już zaczynała zasypiać? Ale nie, drgnęła spazmatycznie, nieznacznie przekrzywiając głowę.

 

Adaś stał niezdecydowany.

 

– Babciu? – zapytał nieśmiało, chcąc wybadać sytuację. I wtedy spojrzała na niego innym, srebrzysto-matowym wzrokiem.

 

– Nie mam dziś serca, wnusiu – powiedziała głuchym tonem babcia.

 

Chłopiec, nagle zalękniony, czmychnął do swego pokoju. Wprawdzie po chwili zaczął się zastanawiać, co go tak wystraszyło, ale czuł jeszcze chodzące mu po grzbiecie mrówki i pamiętał wyraźną groźbę w głosie staruszki.

 

– Adasiu, idziemy! Pa! – krzyknęli na wychodnym rodzice.

 

– Bądź grzeczny – dodał tata i zamknął drzwi wejściowe.

 

Chłopiec został sam z babcią w raptownie ucichłym mieszkaniu. Wziął tablet do ręki. Zobaczy, jak sobie radzi kapitan John Black na rojącej się od potworów planetoidzie. Zaabsorbowany akcją komandosów na Ceresie, Adaś zupełnie zapomnial o rzeczywistym świecie. A przecież w tymże świecie istniała babcia. Mogła w każdej chwili wparować do jego pokoju i zapytać, czy chce mleka, mogła ponarzekać na nie licujące z jej zapatrywaniami niewesołe czasy, znów zapytać, czy czegoś nie potrzebuje i zapewnić jednocześnie ukochanego wnuczka, iż nie ma rzeczy, której by mu nie podarowała, ponownie zapytać, czy nie jest głodny, a wreszcie przystąpić do jednej ze swych opowieści z zamierzchłej przeszłości.

 

Ale panowała zupełna cisza. Jakby nikogo nie było w mieszkaniu. Czyżby babcia jednak zasnęła? Musiał to sprawdzić, albowiem z taką potwierdzoną informacją poczułby się znacznie lepiej.

 

Ostrożnie wyjrzał ze swego pokoju. Nic. Nieduże, spółdzielcze lokum, zazwyczaj tętniące rozgwarem, teraz raczej zdawało się chłonąć dźwięki, jakby było przyczajonym potworem z rozwartą paszczą.

 

Adaś zajrzał do kuchni. Pusto. Pewnie starowinka nadal siedziała na sofie. Zawrócił i, skradając się niemal na paluszkach, skręcił w stronę salonu. Drzwi jak przedtem były otwarte na oścież. Powoli zbliżył się do nich i, przykleiwszy się do framugi, zapuścił żurawia do środka. Czego się obawiał? Absolutnie niczego, mówił sobie w duchu, po prostu nie chciał obudzić babci na wypadek, gdyby zgarnął ją Morfeusz.

 

I stwierdził, że babcia jednak nie spała. Stała w rozkroku, obrócona w stronę drzwi, z ramionami nieznacznie uniesionymi, wypełniając swoją dość puszystą sylwetką środek pomieszczenia. Adaś wpatrywał się w nią z rozdziawioną ze zdumienia buzią, aczkolwiek tylko przez moment, bo zaraz pobiegł co sił, jakby go goniło stado velociraptorów, do swego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Roztrzęsionymi dłońmi chwycił tablet, ale natychmiast go odłożył, gdyż z pewnością kapitan John Black mu nie pomoże. Sięgnął więc po książkę, rozsiadł się w fotelu i zaczął udawać zaczytanego. Tak naprawdę nie wierzył jednak, żeby mu się udał ten fortel. Usiłował dosłyszeć stąpanie krótkich kroków babci i w ogóle jej manewry po mieszkaniu.

 

I po chwili usłyszał. Nadchodziła. Szła powoli, jakby ona też się skradała. Wprawdzie ukochana babcia z racji swego sędziwego wieku bardziej już człapała, niż szła, ale jeszcze nie musiała co parę kroków przystawać dla odpoczynku. I bynajmniej nie chodziła bezszelestnie. A teraz tak było. Adaś uzmysłowił sobie, że nic nie słyszy, jakby wszystko zamarło.

 

Odrzucił książkę, porwał tablet i sturlał się pod łóżko. Tak będzie bezpieczniej, uznał, nie umiejąc jednak rozpoznać zagrożenia.

 

W zacisznym schronieniu włączył tablet. Czy kapitan John Black zdoła wyciąć w pień wszystkie potwory na Ceresie? Adaś niczego tak nie pragnął, jak efektownej akcji swego pupila, ale nie mógł się skupić na grze. Coś go rozpraszało. Od pewnego czasu słyszał postukiwanie czegoś twardego o podłogę. Dźwięk dochodził z salonu, a po chwili już z korytarza. W końcu chłopiec stwierdził, że musiała to być babcina drewniana laska. A przecież starsza kobieta rzadko jej używała, i to wyłącznie podczas dłuższych spacerów, nigdy zaś w mieszkaniu. Jak na swój wiek potrafiła poruszać się jeszcze całkiem żwawo, zwłaszcza gdy była czymś poirytowana. Dlatego miarowe stuk-stuk na wykładzinie mogło wydać się niepokojące i było zdecydowanie nie na miejscu. Drgnął, gdy laska głośno uderzyła w drzwi jego pokoju. Po chwili te wolno, ze złowieszczym skrzypieniem zaczęły się otwierać. Chłopiec zastygł, tuląc się do ściany pod tapczanem, nie zważając, że przecież mogły się tam czaić pająki. Usłyszał teraz tłumione postukiwanie laski o dywan. Babcia musiała być tuż tuż. Zobaczył wreszcie jej stopy w żółtych pantoflach z naszytymi kwiatami. Nastała cisza jak makiem zasiał. Adaś bał się oddychać. Co zrobi babcia? I czy to była babcia? Ale w myślach puknął się w głowę – a któżby inny? Tylko dlaczego nic nie mówiła ani go nawet nie zawołała?

 

Powietrze zdawało się gęstnieć w płucach chłopca. Jeszcze trochę, a nie wytrzyma i się rozkaszle albo udusi. Ściskał spoconymi dłońmi tablet, jakby to była ostatnia deska ratunku. Tak naprawdę czekał na rodziców, gdyż powinni niedługo wrócić. Jeszcze nigdy tak mocno za nimi nie tęsknił. A niechby się nieustannie o coś spierali i zrzędzili, że ich syn zostanie komputerowym maniakiem, byle by byli.

 

Wreszcie babcia odeszła. Słyszał jej oddalające się kroki i stukot laski, w rytm której serce Adasia powoli się uspokajało. Niebezpieczeństwo [czy cokolwiek innego] minęło. Mógł wrócić do gry. Wiedział, że babcia jak raz rozsiądzie się w fotelu, to tak prędko z niego nie wstanie, a po odgłosach wydedukował, iż taki scenariusz był najbardziej prawdopodobny. A rodzice nie muszą się aż tak bardzo spieszyć.

 

Pochłonięty przygodami kapitana Johna Blacka w pierwszej chwili niczego nie usłyszał, jednak w podświadomości zanotował jakiś dźwięk. Chłopiec wygasił tablet i zastrzygł uszami, przeczuwając, że znów do jego rajskiego świata komputerowego wtargnie mroczny powiew nieznanego zagrożenia. I nie pomylił się, gdyż wnet dobiegł go z salonu wołanie babci.

 

– Wnuuusiu!!! Wnuuusiu!!!

 

Przypominało to zawodzenie śmiertelnie zranionej, potępionej istoty, błagającej o litość i miłosierdzie. Adaś, nieobeznany dotąd z takimi wysublimowanymi emocjami, z ulgą większą, niźli mógł przypuszczać, usłyszał chrobot klucza w zamku drzwi wejściowych. To wrócili rodzice, którzy nawet nie dzwonili, bo sądzili, iż babcia najpewniej się zdrzemnęła.

 

Następnego dnia w mieszkaniu panował rozgardiasz, bo tata ciągle spierał się z babcią, a potem z mamą, a w końcu z obiema naraz, kto ma pójść z wizytą do cioci Klary, a kto do stryja Zbyszka, gdyż była niedziela, dzień odwiedzin. Trudno bylo, w takim zawirowaniu skupić się na grze. A dzielny kapitan Black już prawie rozprawił się z velociraptorami, pozostały jedynie te największe, najgroźniejsze osobniki.

 

Ostatecznie stanęło na tym, że do cioci Klary wybiorą się mama z babcią, natomiast stryja nie odwiedzi nikt. Tata stracił ochotę na składanie komukolwiek wizyty, poza tym chciał trochę odpocząć. Mama i babcia, jak to kobiety, wychodziły pół dnia, czym okrutnie skazywały chłopca na trwanie w niepewności, gdyż co chwila zmieniały zdanie, czy zabrać go ze sobą, czy nie. Udręczony Adaś czekał na wyrok, żałośnie popatrując na tablet. Kiedy obwieszczono, że jednak zostaje w domu, niemal podskoczył z radości. Kobiety przez chwilę stały w drzwiach, ucinając sobie jeszcze jedną pogawędkę. Powoli wyszły na klatkę schodową i mama ruszyła pierwsza, ale babcia nagle odwróciła się do Adasia i błyskając ku niemu srebrzysto-matowym okiem, powiedziała:

 

– Bądź grzeczny, wnusiu. Twój tatuś nie ma dziś serca.

 

 

Koniec

Komentarze

Nie bardzo zrozumiałam. Chodzi o wybujałą wyobraźnię Adasia?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Adaś wpatrywał się w nią z rozdziawioną ze zdumienia buzią, aczkolwiek tylko przez moment, bo zaraz pobiegł co sił, jakby go goniło stado velociraptorów, do swego pokoju i zamknął za sobą drzwi. - staraj się unikać takich zdań "przecinkowców", bo psują radosć czytania. Można wyszczególnione zdanie napisać prościej i bardziej zrozumiale.


Tak naprawdę nie wierzył jednak, żeby mu sie udał ten fortel. Usiłował dosłyszeć stąpanie krótkich kroków babci i w ogóle jej manewry po mieszkaniu - zjadłeś ogonek i brakuje kropki na końcu drugiego zdania.


Szła powoli, jakby ona też się skradała. Wprawdzie ukochana babcia z racji swego sędziwego wieku bardziej już człapała, niż szła, ale jeszcze nie musiała co parę kroków przystawać dla odpoczynku. - powtórzenie


Jeszcze nigdy tak mocno za nimi nie tęsknił. A niechby się nieustannie o coś spierali i zrzędzili, że ich syn zostanie komputerowym maniakiem, byle by byli. - koszmarnie to brzmi


Adaś, nie obeznany dotąd z takimi wysublimowanymi emocjami, z ulgą większą, niźli mógł przypuszczać, usłyszał chrobot klucza w zamku drzwi wejściowych. - no i na koniec błąd ortograficzny; nieobeznany (nie z przymiotnikami piszemy łącznie)

 

Również nie zrozumiałem opowiadania. Końcówka jest niejasna, chyba, że taki był zamysł Autora.

 

Pozdrawiam



Mastiff

Zrozumiałam, że wyobraźnia Adasia, karmionego grami komputerowymi, w realnym świecie weszła w alianse ze światem wirtualnym. Od tego momentu można oczekiwać, że ktoś z domowników zostanie zabity przez Adasia, w obronie własnej, rzecz jasna.

Nadmiar usterek bardzo mnie rozpraszał i skutecznie utrudniał czytanie całkiem fajnego opowiadania.

 

„…opowieściami z dawnych lat, jakie snuła z wielkim upodobaniem”. –– Ja napisałabym; …które snuła z wielkim upodobaniem.

 

„…w zamian wszczynajac jedynie niepotrzebny rwetes”. –– Literówka.

 

Wpatrywala się w jakiś punkt przed sobą…” –– Literówka.

 

Zaapsorbowany akcją komandosów na Ceresie…” –– Zaabsorbowany akcją komandosów na Ceresie

 

„…Adaś zupelnie zapomnial o rzeczywistym świecie”. –– Literówki.

 

„…nie licujące z jej zaapatrywaniami niewesołe czasy…” –– Literówka.

 

„…i zapewnić jednoczesnie ukochanego wnuczka…” –– Literowka.

 

„…nie ma rzeczy, jakiej by mu nie podarowała…” –– …nie ma rzeczy, której by mu nie podarowała

 

„…opowiesci z zamierzchłej przeszłości”. –– Literówka.

 

„…zapuścil żurawia do środka”. –– Literówka.

 

„…gdyby zgarnął ją Morfeusz”. –– Do tej pory śpiący trwali w objęciach Morfeusza. W objęcia Morfeusza wpada się.

 

„…wypelniając swoją dość puszystą sylwetką…” –– Babcia raczej nie miała cudzej puszystej sylwetki. Ponadto –– literówka.

 

„…rozsiadl się w fotelu…” –– Literówka.

 

„…żeby mu sie udał ten fortel”. –– Literówka.

 

„Od pewnego czasu slyszał postukiwanie…” –– Literówka.

 

„…potrafiła poruszac się jeszcze całkiem żwawo…” –– Literówka.

 

„…miarowe stuk-stuk po wykładzienie…” –– …miarowe stuk-stuk na wykładzinie

 

„…i być zdecydowanie nie na miejscu”. –– …i było zdecydowanie nie na miejscu.


„Słyszał jej oddalajace się kroki…” –– Literówka.

 

„Trudno w takim zawirowaniu bylo skupić się na grze”. –– Ja napisałabym: Trudno było, w takim zawirowaniu, skupić się na grze. Ponadto –– literówka.

 

„…żałosnie popatrując na tablet”. –– Literówka.

 

„…niemal podskoczyl z radości…” –– Literówka.

 

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też nie jestem pewna, czy zrozumiałam. Mimo kilku językowych niezręczności, opowiadanie wciąga, a napięcie przyjemnie rośnie. Jak drożdżowe ciasto w piecyku.

Ale zakończenie mnie rozczarowało. Ja, jako nudny, zwykły, przeciętny czytelnik, który oczekuje od opowiadań dobrej zabawy, chciałabym się dowiedzieć, co robiła babcia stojąc w rozkroku na środku pokoju. Dlaczego stukała laską po mieszkaniu, itd. Gdybym ja wpadła na tak fajny (serio) pomysł, by uczynić bohaterami opowiadania wnuczka i babcię, zakończyłabym to tak, że babcia... wezwała ducha zmarłego dziadka/umarła/zaprosiła "na chatę" swoich znajomych - kosmitów/okazała się być kimś innym/zrobiła jeszcze COŚ innego, lecz dziwnego.

Chyba to nieważne, co w końcu z ta babcią było, chodzi o przedstawienie emocji dziecka, które przeżyło tego dnia koszmar, a tu biedakowi zapowiada sie następny...
Przeczytałam z zainteresowaniem, dobry klimat grozy.

Przepraszam, poprawiałam właśnie literowki brata, ponieważ będzie do wieczora w pracy i zapomniałam się wylogowac przed dodaniem komentarza.

No ale pasztet, w każdym razie teraz ja to ja. Dziękuję za komentarze. Naprawdę nie wiem, sdkąd się wzięło tyle literówek, chyba już powoli niedowidzę. Pewnie za szybko wstawiłem, czy raczej siostra wstawiła, ten tekst, choć doskonale znam zasadę, by napisane opowiadanie odłozyć na jakiś czas. Sam pomysł powstał we śnie, choc fabuła to nie opis snu. Moze dlatego ta niejasność. Ale nie lubię analizowac własnych utworów, a "Babcie", myślę, można interpretować, jak kto chce.

Ej!Jak to interpretować, jak kto chce? Ja całkiem nie wiem jak, a bardzo bym chciała wiedzieć, o co tu chodzi! No wiesz! Super budujesz napięcie w opowiadaniu, niby taki banalny tekst, a nos prawie że przykleiłam do monitora, tak mnie wciągnął. I te kapcie widoczne spod łóżka. Super.

Agrogeling, powiedz proszę, jak interpretujesz ten tekst? Bo z pewnością masz na niego jakiś pomysł. 

Prokris - dzięki za pozytywny komentarz. Sądzę, że można ten opek interpretować na dwa sposoby. Pierwszy to ten realistyczny, tak jak napisała Regulatorzy, że to wszystko lęki siedmioletniego chłopczyka. W końcu dzieci w tym wieku miewają tego typu dziwne przygody, choć jako dorośli praktycznie tego nie pamiętamy. Druga interpretacja to oczywiście fantastyczna, trochę irrealna, jak w moim śnie, choć w tekście dużo  pozmieniałem. Jednak snów nie da się dokładnie spisać, a nawet nie ma to sensu.

Za jakis czas "Babcię" dam na ten drugo portal Herbatka u Heleny i tam usunę te parę głupich baboli, jakie się wdradły. Tak to jest, gdy się wrzuca opowiadanie w dzień po napisaniu.

Nowa Fantastyka