- Opowiadanie: grabsonek - Kumulant

Kumulant

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kumulant

Seti’Katha stała na wielkiej łące, pozbawionej, wyjąwszy trawę, jakichkolwiek elementów krajobrazu, sięgającej aż po horyzont. Muskał ją lekki wiaterek, nie niósł ze sobą jednak żadnych zapachów, ale dziewczyna nie zwróciła na to nawet uwagi, co innego ją bowiem zajmowało. Zarówno łąka, jak i niebo górujące nad nią były odrobinę rozmyte, gdzieniegdzie nawet zlewały się ze sobą, co tworzyło widok piękny i ciekawy, ale oznaczało spadek koncentracji, grożący jej całkowitym rozproszeniem. Skupiła się, wyostrzyła obraz, siłą woli odłączając na powrót niebo od falującej trawy. – Szkoda.– Pomyślała – że nie mogę poświęcić więcej czasu na podziwianie tego ślicznego widoku, ale przecież nie po to tutaj jestem. Muszę znaleźć tego pasożyta jak najszybciej.

 

Nie marnowała więcej czasu i skupiła swoje myśli na celu poszukiwań, bez większego trudu wyczuwając iskierkę świadomości dokładnie na wprost od siebie. Ruszyła szybko, przedzierając się przez trawę, która z każdą chwilą wydawała się coraz wyższa i masywniejsza. Oznaczało to z pewnością, że dziewczyna kierowała się w stronę źródła. Niedługo mijała już pierwsze krzewy, następnie pojedyncze drzewa, których wcześniej nigdzie tu nie było. W końcu stanęła przed potężnym, ciemnym lasem, a jego ponury, mroczny niemalże wygląd przyprawił Seti o ciarki na plecach. Powykręcane i ciemne konary drzew wypuszczały z siebie gałęzie o kształcie nasuwającym skojarzenie z wielkimi, wyposażonymi w pazury łapskami, zdającymi się blokować jej dalszą drogę. W lesie było coś złego, czuła to, czuła negatywną energię bijącą od drzew, widziała to w ich poskręcanych bólem i smutkiem kształtach.

Zrobiła głęboki wdech, zacisnęła pięści i ruszyła przed siebie.

Już po kilku pierwszych krokach poczuła przenikliwy chłód, a kiedy obróciła się za siebie nie dostrzegła już łąki i czystego, bezchmurnego nieba, które zostawiła za sobą, była w głębi lasu, zupełnie tak, jakby maszerowała przezeń od dłuższego czasu. Pod jej stopami nie rosło nic, nie było mchu ani trawy, jedynie martwa, sucha ziemia, porozcinana siecią drobnych pęknięć, zupełnie jak pustynia. Pustynia obsiana drzewami.

Dziewczyna wiedziała, że tak naprawdę nic jej tutaj nie grozi, nie mogło zagrozić. Mimo tej świadomości nie mogła się wyzbyć uczucia strachu towarzyszącego jej podczas przeprawy przez to ponure miejsce. Wiedziała, że pokazuje ono stan tej, którą nawiedził kumulant, jak ta kobieta cierpi, jak się boi i powoli się zatraca. Nie mogła jej na to pozwolić.

 

* * *

 

Z upiornej gęstwiny dobiegało dziwne charczenie, jakby makabryczny chichot.

Znalazłam.– Pomyślała Seti. Spotykała się już z podobnym zjawiskiem u źródła koszmaru. Kumulant jak onirowie zwykli nazywać owo źródło, zazwyczaj był cicho, jedynie te silne, przepełnione złymi emocjami wydawały z siebie jakiekolwiek dźwięki. Dziewczyna bardzo ich nie lubiła, nie były dla niej groźne, ale zawsze nieprzyjemne.

Weszła między drzewa, chciała załatwić to szybko. Charczenie bardzo ułatwiło zlokalizowanie istoty, toteż Seti nie musiała jej wcale długo szukać. Kumulant nawet nie próbował się ukryć, nie przybierał niewinnych, przyjaznych kształtów, nie zwodził. Pozostał w swoim naturalnym, potwornym ciele.

 

Wąż, wielki i oślizgły, o głowie ludzkiej, tyle, że w stanie zaawansowanego rozkładu. Trupia szyja zlewała się z gadzim cielskiem tworząc makabryczną hybrydę, której sam widok powodował u Seti dreszcze i gęsią skórkę.

Wijąca się między gałęziami martwego drzewa bestia wkrótce zdała sobie sprawę z obecności dziewczyny. Obróciła w jej stronę swoje oblicze, wlepiła w nią złowrogie, przekrwione oczy. Na jej szkaradnym pysku wkrótce pokazało się coś na kształt uśmiechu pokazującego połamane i poczerniałe zęby.

Seti wzdrygnęła się, ale dała z siebie wszystko by zrobić najgroźniejszą minę, na jaką było ją stać.

– Różnych już widziałam, ale ty jesteś wyjątkowo paskudny.– Powiedziała dziarsko.

– No proszę – wycharczał stwór. – Jaka pewna siebie, jaka odważna.

– Przy takich jak ty nie trzeba odwagi, potworze. Jesteś niegroźnym, choć uciążliwym pasożytem, którego po prostu trzeba wyciąć.

Kumulant przez chwilę się jej przyglądał, uśmiech na moment zniknął z jego twarzy. W końcu zdecydował się odpowiedzieć.

– Khe, khe… Za co ty mnie bierzesz, co? Za zlepek kilku durnych emocji maluczkiej kobieciny? Myślisz, że zrodziła mnie wyobraźnia tego żałosnego stworzenia, które cały swój potencjał intelektualny poświęca na zastanawianie się, jak utargować lepszą cenę za miseczki, które wyrabia w chałupie? Obrażasz mnie onirko, bierzesz za kolejną bezwartościową marę nocną na swojej chwalebnej drodze do ratowania świata. Jakże bardzo się mylisz…

 

Seti nie odpowiedziała, stała osłupiała czując skaczące do góry ciśnienie. Co tu się dzieje, pomyślała. Gadające kumulanty się zdarzają, ale ten głos, elokwencja. Coś jest tu bardzo nie w porządku.

Bestia wisiała w bezruchu na drzewie, obserwując reakcję dziewczyny, oczekując cierpliwie na to, co zrobi.

 

– Skoro jesteś czymś więcej, niż myślę – powiedziała w końcu – to wyjaśnij mi, po co nawiedziłeś tę kobietę? K-kim jesteś?

– Drży ci głos, onirko – rzekł z zadowoleniem potwór – to dobrze o tobie świadczy, naprawdę. Nie ukrywam, czekałem na to pytanie. Pytanie, które na szczęście zadałaś zanim zabrałaś się do wypędzania. To dobrze. Dla ciebie. Najpierw pytasz, potem działasz, rzadkie to u tobie podobnych, równie rzadkie, co pożądane, oszczędziłaś nam tym przykrości i zawodu. Tego drugiego głównie sobie, rzecz jasna. Znakomita większość onirów…

– Do rzeczy, Stworze, – przerwała mu, znów próbując wyglądać na pewną siebie – Jesteś kmulantem czy nie?

Bestia powoli ześlizgnęła się z drzewa, poruszając się zygzakiem i zostawiając nieprzyjemnie wyglądający śluz za sobą, podpełzła w stronę dziewczyny. Zatrzymała się jednak w niewielkiej odległości widząc, jak Seti cofa się odrobinę.

– Och tak, jestem, onirko, jestem. – Mówi w końcu dostrzegając zniecierpliwienie na twarzy młodej onirki. – Wybacz uniżonemu paskudztwu zbytnią gadatliwość i dygresje, takie moje małe odziedziczone skrzywienie. Dziwi cię to, co mówię? Nie, ciebie dziwi to „jak” mówię. Wolę co prawda inne określenia, ale nie ma co się puszyć. Jestem kumulantem. Nie jestem za to wytworem tej baby, której nawet imienia nie znam. Jestem tu z powodu ciebie, onirko. To specjalnie dla ciebie wkradłem się do umysłu tej żałosnej istoty.

Kumulant po tych słowach z zadowoleniem potrząsnął końcem wężowego ogona. Seti odniosła wrażenie, że zrobiło się trochę ciemniej, bardziej upiornie i zdecydowanie chłodniej.

– Co? J-jak to możliwe? Kumulanci powstają z emocji, żalów konkretnej osoby i tylko ją dręczą! Chcesz mi wmówić, że jesteś świadomym bytem zdolnym zmieniać nosiciela?!

– Spokojnie, onirko, złość piękności szkodzi. Głęboki wdech, wydech… no dobrze dobrze, już nie rób min, nie oburzaj się. Tak, potrafię takie rzeczy, ba, nie tylko takie ma się rozumieć. Nie obawiaj się, wielu takich jak ja nie spotkasz, jestem, nazwijmy to, efektem ubocznym eksperymentu. Nie patrz tak na mnie, wiem jak wyglądam. Wiem też, że fiołkami nie pachnę, taki mój urok. Znowu jednak zbaczamy z tematu. Czekałem tu, bo miałem cię poczuć, doświadczyć. Miałem dowiedzieć się, na co cię stać, co udało mi się osiągnąć przebywając tylko w twoim, jakże uroczym, towarzystwie. Mój nosiciel potrzebuje tej wiedzy. Bardzo, khe khe….

– Nosiciel? Ma nad tobą władzę? O co tu chodzi? Kim on jest? Dlaczego zdradzasz mi, po co przyszedłeś? I do czego, do ciężkiej cholery mnie potrzebuje?

– Och, ileż pytań. Paplam i zdradzam sekrety, bo jestem kumulantem, khe khe… nie leży w mojej naturze pomaganie nosicielowi. Kto, jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej. Niestety, wszystkiego zdradzić nie mogę, a wierz mi, bardzo bym chciał. Cóż, na mnie już czas, mam to, po co tu przybyłem.

– Zaczekaj! Nie odchodź! Wyjaśnij!

– Khe khe… Bywaj, onirko, jeszcze się spotkamy, bez wątpienia.

 

Seti przemogła obrzydzenie i spróbowała sięgnąć potwora, który cały ten czas stał irytująco spokojnie. Efekt tego był jednak żaden, gdyż potwór błyskawicznie rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie tylko smród zgniłego mięsa. Dziewczyna odetchnęła z rezygnacją.

Niepokój i zdenerwowanie po chwili ustąpiły miejsca uldze, którą Seti poczuła widząc, jak otaczające ją ze wszystkich stron upiornie powykręcane konary i gałęzie martwych drzew powoli wracają do życia, wypuszczają pospiesznie liście jak gdyby starając się nadrobić cały stracony czas. Obserwowała jak ziemia zmienia kolor, z brudnej szarości do brązu, jak wypuszcza kępki trawy. W końcu, zza burzowych chmur wyszło słońce, oblewając okolicę życiodajnym światłem.

Onirka wiedziała już, że jej praca dobiegła końca. Chociaż z własnej woli, to mimo wszystko pasożyt zniknął, oczyszczając umęczony umysł Cirany handlarki.

Seti położyła się na trawie, zamknęła oczy, odetchnęła. Czas się obudzić.

Koniec

Komentarze

[...]odrobinę rozmyte, gdzie nie gdzie nawet zlewały[...] - Gdzieniegdzie

Szkoda.- Pomyślała - że nie[...] - Szkoda, pomyślała, że nie

których wcześniej nigdzie tu nie było - których wcześniej tu nie było

że tak naprawdę nic jej tutaj nie grozi, nie mogło zagrozić. - Powtórzenie

Dalej nie przeczytałem.

"wyczuwając iskierkę świadomości dokładnie na wprost od siebie" - a nie --- na wprost siebie?

"Na jej szkaradnym pysku wkrótce pokazało się coś na kształt uśmiechu pokazującego połamane i poczerniałe zęby"

W paru miejscach rzuciły mi się przecinki, które albo powinny się tam znaleźć, albo powinno ich tam nie być.

łące, pozbawionej, wyjąwszy trawę, jakichkolwiek elementów krajobrazu --- a łąka sama w sobie nie jest elementem krajobrazu?
Muskał ją lekki wiaterek, nie niósł ze sobą jednak żadnych zapachów, ale dziewczyna nie zwróciła na to nawet uwagi, co innego ją bowiem zajmowało. --- materiał na kilka zdań,
– Szkoda.- Pomyślała - że --- błędny zapis. Szkoda, pomyślała... lub Szkoda --- pomyślała,
W końcu stanęła przed potężnym, ciemnym lasem, a jego ponury, mroczny niemalże wygląd przyprawił Seti o ciarki na plecach. --- przyprawił ją. Jeżeli w drugiej części zdania wprowadzasz nazwę, to można odnieść wrażenie, że kto inny jest podmiotem pierwszej,

Już po kilku pierwszych krokach poczuła przenikliwy chłód, a kiedy obróciła się za siebie nie dostrzegła już łąki i czystego, bezchmurnego nieba, które zostawiła za sobą, była w głębi lasu, zupełnie tak, jakby maszerowała przezeń od dłuższego czasu. --- króre zostrawiła za sobą --- jest na tyle oczywiste, że nie ma sensu o tym wspominać. Lepiej to podzielić na kilka zdań,

paskudny.- Powiedziała --- błędny zapis dialogu,

i tak dalej.

Opowiadanie jest raczej słabe. Zdania są przydługie i nieporadnie złożone. Masz problemy z zapisem przemyśleń i dialogów. Co do fabuły --- albo to jest jakaś zakamuflowana część pierwsza, albo w tekście jest za mało informacji. Kto, co, po co?

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka