- Opowiadanie: raisa1 - Epizod 3 - Niechciana

Epizod 3 - Niechciana

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Epizod 3 - Niechciana

Rozmawialiśmy kilka godzin. Poniekąd czułam się, jakbym poszła na wizytę u psychologa. Poruszyliśmy wiele tematów, na które nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiałam. Powiedziałam mu o tamtej nocy. Jeśli chodzi o wspomnienia, to najpierw były te, które miałam „na świeżo”. Później zaczął pytać o moje dzieciństwo, dom, rodziców. Nigdy nie byłam szczęśliwym dzieckiem, nie miałam ani własnego domu, ani rodziców. Wiedziałam o nich tylko tyle, że zostawili mnie w szpitalu od razu po porodzie. Podobno moja matka nawet nie chciała widzieć noworodka. Trafiłam do domu dziecka, nie miałam stałych opiekunów. Nie zdążyłam kogoś polubić, a już lądowałam w nowym otoczeniu. Skończyłam szkołę z najlepszymi wynikami. Szkołę aktorską w Krakowie. To był mój cel, moje marzenie. Wygrałam pierwszy casting, na którym się pojawiłam. Później było mi łatwiej. Co nie znaczy, że nie pod górkę.

Zawsze marzyłam o dobrej, kompletnej rodzinie. Chciałam mieć dzieci, wychować je, być przykładem matki. Moje kontakty z mężczyznami jednak nie były najlepsze. Jeśli ktoś witał mnie: „hej, masz ładne ciało, widziałem cię w telewizji”, odpadał. Eryk był pierwszym facetem, który wpadł mi w oko, oprócz Rafała, o jakim myślałam poważnie. Oboje mieli tę wadę, że byli wampirami. Wcześniej miałam kilka romansów z aktorami, lecz nie liczyłam tego jako stałe związki. Nie da się związać z kimś, kto co tydzień lub dwa pokazuje się z inną dziewczyną, zazwyczaj młodszą od poprzedniej. Tacy faceci to porażka.

Było już ciemno na dworze, kiedy Eryk wyszedł. Miałam trochę czasu dla siebie. On poznawał mnie, ja poznawałam jego. Potrzebowałam trochę odpoczynku. Dowiedziałam się o nim wielu rzeczy. Między innymi tego, że był starszy, niż początkowo przypuszczałam, dużo starszy. Żył już od sześciu wieków jako wampir. Jako człowiek uczestniczył w wyprawie Kolumba. Na nowo odkrytym lądzie został zamieniony w wampira, z wyprawy nie powrócił do domu, nie miał po co. W XV wieku ludzie inaczej podchodzili do morderstw. Indianie nie palili czarownic na stosach w przeciwieństwie do Europejczyków. Tam, wszyscy podejrzani o związek z magią, czarami i tym podobnym rzeczom, byli karani bardzo surowo. Ponosili najwyższą cenę – życie. Opowiadanie o sobie zajęło mi kilka godzin, a historia Eryka była o wiele bardziej rozległa. Obiecał mi, że jak będziemy mieć więcej czasu dla siebie, to podejmie opowieść.

Byłam pod prysznicem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko ubrałam się w jakieś ciuchy i poszłam otworzyć. Zaczynałam być pod wrażeniem, że tak szybko zdążył wrócić, biorąc pod uwagę fakt, że musiał udać się do innego miasta, by móc się pożywić.

Otworzyłam drzwi i zamarłam. Stał w nich wampir, lecz nie ten, którego się spodziewałam.

– Irek? Jak mnie znalazłeś? – Wyglądał teraz o wiele lepiej, gdyż smutny wyraz jego twarzy sprzed chwili został zastąpiony szerokim uśmiechem.

– Mogę wejść? – Poprosił o pozwolenie. Przypomniałam sobie, że Eryk wchodząc za pierwszym razem do mojego domu, rozbił okno. Dotarło do mnie, że na parkingu wyraziłam sama chęć, by mnie odwiedził.

– Możesz, proszę. – Odsunęłam się od drzwi i przepuściłam go obok siebie. Zaczynałam się martwić, co powie na temat drugiego wampira Eryk. Jednocześnie byłam dziwnie podekscytowana obecnością Irka. Mój puls przyspieszył.

– Miałem wrażenie, że znajdujesz się w niebezpieczeństwie. Przybyłem…, by to sprawdzić. Przepraszam, jeśli przeszkadzam i źle odebrałem sygnały.

– Poczekaj, bo nie nadążam. O czym ty mówisz, jakie sygnały?

– Przekazałem ci własną krew. Dzięki temu odbieram twoje emocje, szczególnie te bardzo silne.

Na przykład teraz jestem w stanie wyczuć twój gniew, rosnącą irytację, jak i podniecenie wywołane moją osobą. Może dlatego, że znalazłaś się tak blisko. Nie wiem.

– Nie schlebiaj sobie. – Chociaż, gdy spojrzałam na niego, to jak najbardziej miał powody, by wywoływać takie uczucia.

Usiadłam z wrażenia. Był w stanie rozpoznać, jak się czuję, więc nie było sensu nic mówić. Zwróciłam uwagę na to, przez co się tu pojawił, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć o moim podnieceniu.

– Mój uczeń próbował mnie zgwałcić. Przypomniało mi to sytuację z Rafałem. Już jest w porządku. Nie chcę do tego wracać.

Dzwonek do drzwi. Tym razem był to Eryk.

– Jest tu… – spojrzał w stronę Irka i stanął, jakby był rzeźbą z marmuru. Natomiast drugi wampir zrobił tak szybko jakiś gest, iż obraz miałam bardzo rozmazany. Wydawało mi się to tylko przewidzeniem.

– Znacie się? – Odpowiadało mi milczenie. Chwilę potem, ku mojemu zdziwieniu i zmieszaniu, wampiry przytuliły się. Kiedy odstąpili od siebie, w ich oczach ujrzałam krwawe łzy. Postanowiłam zapewnić im odrobinę prywatności. Poszłam z salonu do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi.

Nie miałam pojęcia, kiedy zasnęłam. Obudziłam się, ponieważ czułam ogromną potrzebę, by się czegoś napić. Otworzyłam drzwi i usłyszałam głosy. Więc zostali.

 

Za oknem świtało. (Kiedy czytałam książki lub oglądałam i nagrywałam filmy o wampirach to prawie zawsze płonęły w świetle dziennym, w słońcu. Te „moje” chyba nie przejmowały się zbytnio porankiem, więc nie uciekną mi tak szybko.) Miałam nadzieję, że dowiem się, o co chodzi.

– Cześć – rzuciłam. Oboje wstali i przywitali się ze mną, Eryk, bardziej intymnie, pocałował mnie.

– Jak mówiłaś o Ireneuszu, nie skojarzyłem, że chodzi o tego Irka. To jest mój stwórca – powiedział to z taką czcią, jakby miał zamiar zaraz klęknąć i oddać mu hołd. „Świat jest mały”, pomyślałam i wymówiłam na głos. Roześmiali się serdecznie. Poszłam do kuchni po szklankę wody. Miałam dziwne sny spowodowane obecnością Irka. To przez tą jego krew, którą nadal miałam w sobie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam czy kiedykolwiek się jej pozbędę z organizmu. To dziwne, by mieć czyjąś krew tak długo. Jeszcze dziwniejsze było to, że praktycznie mogłam czuć jej obecność. Chciałam pozostać ludzka, a coraz bardziej stawałam się jak wytwór wyobraźni. Jednak z aprobatą spoglądałam w lustro – przez te klika miesięcy nic się nie zmieniłam, jeśli nie liczyć włosów, które były dłuższe, oraz piersi, te stały się nieco większe i jędrniejsze.

Byłam ciekawa, jak silna więź ich łączy. Przypomniałam sobie, że w ich czasach związki męskie były zupełnie normalną rzeczą. Zastanowiłam się, czy stanowili kiedyś parę. Zarumieniona postanowiłam więcej o tym nie myśleć.

Wyjęłam chleb i pokroiłam go na kromki. Miałam ochotę coś zjeść. Posmarowałam je masłem orzechowym i usiadłam na krześle. Wampiry weszły do kuchni.

– Obiecałem ci, że więcej się nie spotkamy, a tymczasem na twojej drodze stanął inny wampir. Lepiej trafić nie mogłaś. – Próbowałam doszukać się ironii zawartej w tym zdaniu, lecz nie powiodło mi się to. Ciekawość jednak nie dawała mi spokoju. Pomyślałam, że teraz mają mnóstwo rzeczy do omówienia i pewnie będą chcieli to szybko nadrobić. Wampiry mają dużo czasu. Jeśli kiedykolwiek mogą umrzeć, to…

– Tak.

– Co? – Zapytałam zaskoczona.

– Pomyślałaś o Rafale, nie żyje. Nie mogliśmy tak tego zostawić. To byłoby nie w porządku względem ciebie i naszej rasy, i… – nie dokończył. Spojrzałam na Eryka. Ten dziwnie uniósł do góry jedną brew, na czole pojawiła mu się zmarszczka, jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał. Irek prawie niedostrzegalnie skinął głową. Na jakie pytanie odpowiadał? Nie to było teraz dla mnie ważniejsze. Czytał mi w myślach. Rzeczywistość zlała się z fikcją. Jedynie smak kanapki w ustach i fakt, że czułam rękę Eryka na ramieniu, sprawiał, iż miałam poczucie realności. Nie wyobraziłam sobie tego.

Irek zapytał o coś w nieznanym mi języku. Widocznie „mój” wampir uznał to za nietakt i odpowiedział po angielsku.

– Oczywiście, że nie. Czułem ciebie, twój zapach w niej. Nie miałem pojęcia, jak to może być możliwe. Tyle wieków bez wiadomości… Nie wiem, co sądziłem po raz pierwszy. To taki mocny, kuszący zapach…, lecz nie. Wyobrażasz sobie, co mogło by się stać, jeśli ze mną też wymieniłaby krew?

– Myślę, że wiem. – Padła krótka odpowiedź. Ja jednak też chciałabym wiedzieć to i wiele innych rzeczy. Dlaczego ciągle miałam wrażenie, że nie wiem, o czym oni do cholery mówią?

– Możecie mi wyjaśnić? – Zadając to pytanie, byłam świadoma, że mogę nie uzyskać odpowiedzi.

 

***

 

– Możecie mi wyjaśnić? – Powtórzyła. Zdjąłem rękę z jej ramienia. Irek stanął naprzeciwko mnie.

Wcześniej, gdy z nim rozmawiałem, wyjaśniłem powód, dla którego się tu pojawiłem. Ponieważ Irek był moim stwórcą, umiałem wyczuć jego obecność. Nie na tyle jednak, by móc zidentyfikować miejsce jego pobytu dokładnie. Nie. Byłem o około 60 kilometrów od miasteczka, gdy ją wyczułem. Później kwestią czasu dla mnie było ustalenie, czym się zajmuje, zdobycie informacji i w końcu poznanie jej. Poniekąd mogłem być wdzięczny Mateuszowi za jego impertynencję. Chociaż i bez tego dałbym sobie radę. Przekonałem się, że mam rację, iż miała wcześniej do czynienia z wampirem. To było łatwiejsze, niż myślałem.

Jednak co takiego mogliśmy jej powiedzieć? Gdzie zachować granicę? Nie wiem. Poza tym moje rosnące uczucie do Odety wszystko komplikowało.

– Musimy już iść. Wybacz, skarbie. – Pocałowałem ją w lekko rozchylone usta, jednak nie do pocałunku, tylko w celu zadania niemego pytania. Było mi jej żal. I nie chciałem krzywdzić tej kobiety.

By tego nie przeciągać, Irek złapał mnie za rękę i popchnął ku wyjściu. Próbowałem wmówić sobie, że tak będzie lepiej, jednak nie wychodziło mi to. Tak samo, jak nie mogłem rozmawiać z Irkiem, czując Odetę, jej uczucia, słysząc myśli, wszystkie niewypowiedziane pytania i ból. Tak. To ostatnie było najgorsze.

Mój dom znajdował się niedaleko stąd. Dotarliśmy tam w parę minut.

Wewnątrz siebie toczyłem małą bitwę. Nie widziałem mojego stwórcy od trzystu lat. Jednak więź, którą byliśmy połączeni, nadal jest bardzo mocna. Zapach jego krwi przyciągnął mnie do Odety. Dziewczyna była już w pewien sposób poszkodowana przez swoje doświadczenia, a teraz znów uwikłała się w sprawy wampirów.

Weszliśmy na ganek, deski zaskrzypiały pod naszym ciężarem. To nieprawda, że wampiry poruszają się bezszelestnie. Wprawne ucho usłyszy to, co istotne. W końcu prawa fizyki obowiązują prawie wszystkich.

Przeszliśmy do salonu. Miałem tu stolik i dwa fotele pośrodku pokoju, pod ścianą stała kanapa. Meble były obszarpane. Dom był zaniedbany, owszem. Ale dla jednego wampira spokojnie to wystarczało.

Czas na pytania.

– Nie uwierzę ci, że jedynym powodem, dla którego się tu zjawiłeś to to, że Odeta była w niebezpieczeństwie. I nie kłam, bo i tak dowiem się prawdy.

– Jej rodzice… żyją. I mają się dość dobrze. Żyją, jeśli tak można nazwać nasze istnienie. W pewnym sensie to jest życie. Wybrali to, niż bycie z dzieckiem, jako normalni ludzie. Są w moim siedlisku. Byli przy tym, jak opiekowałem się Odetą. Chcieli, by przyjęła ich krew. Nie mogłem na to pozwolić. Czuję jej uczucia, wyczuwam każdą troskę, zmartwienie. Nawet jak jestem w Polsce, a ona tutaj. Teraz dodatkowo słyszę jej myśli. Staram się to blokować. Oni nie mogliby tak bardzo wkroczyć w jej strefę prywatną.

Podczas, gdy mówił, czułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Usiadłem. Nie kłamał, mimo to wolałem myśleć, że to nieprawda. Po tym wszystkim, co przeszła – domy dziecka, przechodzenie z rąk do rąk i poniewieranie – miała się dowiedzieć, że jej biologiczni rodzice wybrali wampiryzm.

– Oni byli przy niej, obserwowali ją. Jednak ostrzegałem, by nie podchodzili nigdy zbyt blisko. A teraz chcą się ujawnić…

– Nie! – Z mojego gardła wydobył się wściekły ryk. Nie umiałem wytłumić gniewu. To samo musiało ze mnie wyjść.

– Ona ma prawo sama decydować o swoim życiu. Trzeba jej powiedzieć. – Ireneusz nadal był ostoją spokoju. Zazdrościłem mu tego opanowania.

– Skoro już dawno ją odrzucili, bo wybrali nieśmiertelność, niech teraz nie żywią większych nadziei. Zdajesz sobie sprawę, przez co ona przeszła?

– Byłem przy tym wszystkim. Pozwól, że na spokojnie ci to wytłumaczę.

– Nie! – Krzyknąłem znów. Poczułem jego rękę na swoim barku. Uścisk był silny, lecz zlekceważyłem ból. Wyrwałem się z niego. Wyszedłem z domu na dwór. Zrobiło się ciemno, już po zmierzchu. Dobrze. Teraz moje oczy były oczami drapieżnika. W dodatku bardzo rozgniewanego. Wciągnąłem powietrze przez nos, a wraz z nim otaczające mnie zewsząd zapachy nocy. Wyczułem ofiarę. Była niedaleko w lesie za domem. Instynkt wziął górę, jako drapieżnik pragnąłem tylko zabić. Więcej niż zwykle i brutalniej. Nie dla ugaszenia pragnienia, w końcu zaspokoiłem swój głód już wcześniej, pożywiając się człowiekiem, który po wszystkim niczego nie pamiętał. Pragnąłem zabić, ponieważ bestia drzemiąca we mnie domagała się tego. Nic się nie liczyło. Byłem tylko ja i moja ofiara.

Kiedy zatopiłem kły w pierwszym ciele, poczułem, jak ciepła krew wlewa mi się do gardła. Wydałem z siebie pomruk zadowolenia. Jednak później to uczucie przerodziło się w żal. Jeszcze później miejsce żalu zastąpił nieopisany ból.

 

***

 

Chciałam coś zrobić, powiedzieć, dotknąć ją. Leżała na łóżku podłączona do medycznego sprzętu. Jako wampir byłam w stanie wyczuć jej słabe tętno. Ten widok niemalże złamał mi serce. Dlaczego? Pytałam, lecz nikt nie odpowiadał. Chciałam, by w kroplówce znalazła się moja krew, nie Irka. Lecz on na to nie pozwolił. Powiedział, że później będę za bardzo zaangażowana w jej życie. Jakie on miał prawo, by o tym decydować? Ja nie miałam już żadnego, gdy podjęłam decyzję o zostawieniu jej w szpitalu. Chciałam zostać wampirem i wtedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Urodziłam dziecko i oboje z mężem zostaliśmy przemienieni. Nie zobaczyłam niemowlęcia, bo całe moje zdeterminowanie ległoby w gruzach.

A teraz byliśmy tu, nasza córka cierpiała. A Rafał stał bezkarnie przed nią. Chciałam go zniszczyć, lecz Irek obiecał, że sam się tym zajmie. Nie mogłam się wtrącać, czując na sobie rozkaz władz. Tak, Ireneusz sprawował władzę w naszym podziemnym świecie. Był bardzo starym wampirem i dobrym. Ocalił moją córkę, do której nie miałam prawa. Wyszliśmy z sali, gdy nam rozkazał.

– Anito, kochanie, chodź tu. – Tomek, mój mąż, był w stosunku do mnie bardzo opiekuńczy. On także był dobry. I kochałam go za to.

– To mnie przerasta… – zaczęłam płakać. Z oczu leciały mi krwawe łzy, robiąc z mojej twarzy czerwoną maskę.

– Cichutko, skarbie. Będzie dobrze.

 

***

 

Byłam ciekawa, dlaczego Irek zostaje dłużej. Zatrzymał się u Eryka, przez co nie widziałam tego ostatniego już kilka dni. Miałam wrażenie, jakby to było kilka lat. Tęskniłam, lecz nie chciałam widzieć ich jednocześnie. Przy tej dwójce nie czułam się swobodnie. Może byli w stanie wyczuć mój stan psychiczny, niepokój towarzyszący pierwszemu spotkaniu. Może właśnie z tego powodu opuścili mój dom, by zapewnić mi lepszy komfort. Jednak chciałam dowiedzieć się więcej o ich wspólnym życiu, które – przez jakiś czas – wiedli razem. A co się tyczy Irka, to już sama jego obecność wprawiała mnie w dziwny stan podniecenia, którego nie znałam. Wręcz potrzebowałam wyjaśnień.

Spojrzałam na zegarek, odczytałam godzinę 1:32 w nocy. Wampiry nie śpią, a ja z setką pytań kłębiącą się w mojej głowie, nie potrafiłam zmrużyć oka. Poszłam do sypialni, by narzucić coś na siebie.

W biegu wzięłam kluczyki do auta i dokumenty. Będąc w przedpokoju pospiesznie splotłam włosy i wyszłam na dwór. Wpadłam na coś twardego z impetem.

– Auć.. – zabolało jak zderzenie ze ścianą. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Po dłuższej chwili rozpoznałam sylwetkę mężczyzny.

– Wybacz, nie sądziłem, że pojawisz się tu o tej porze.

– Irek? Co ty tu robisz?

– Nie – uśmiechnął się. – Pytanie brzmi: co ty tu robisz, Odeto? Nie powinnaś wychodzić.

– Jestem już dużą dziewczynką, odrobiłam pracę domową. Za to ty czekasz tutaj, jakbyś był u siebie.

– W pewnym sensie… Nieważne. Chciałem o czymś porozmawiać.

– W takim razie zapraszam do środka. – Spojrzał na mnie dosyć niechętnie, lecz chyba wiedział, iż jeśli od niego nie uzyskam odpowiedzi, pojadę do Eryka. Później przyszło mi do głowy, że może on nie chciał, bym rozmawiała z Erykiem. Złożoność facetów. Westchnęłam. Miałam nadzieję, że po tym wszystkim będą ze mną szczerzy. Liczyłam na to o wiele bardziej, niż wcześniej myślałam.

Wszedł za mną do domu. To już było coś. Mały krok, jednak dawał nadzieję na uzyskanie odpowiedzi.

– Nie mogę tu dłużej zostać. Eryk i ja poróżniliśmy się bardzo w jednej kwestii, lecz sądzę, że powinnaś o tym wiedzieć.

– On uważa inaczej?

– Tak. Jesteś już dorosłą kobietą. Żyłaś w pewnych przekonaniach, których według Eryka nie mamy prawa zmieniać.

– My, czyli kto? – Zapytałam. Staliśmy nadal w przedpokoju, lecz czułam, że z chwilą gdy wykonam ruch, upadnę. Coraz bardziej nie podobał mi się przebieg tej rozmowy.

– My, czyli wampiry. My, czyli ja i… – zawahał się, jakby i on nie chciał mi powiedzieć. Co mogło być aż tak straszne, że wampir nie potrafił tego wymówić ? Więc po co zaczął ten temat? Co chciał uzyskać? Nie wiedziałam. – Twoi rodzice, Odeto.

Tego było dla mnie za dużo. Czułam, jak osuwam się na podłogę. Spodziewane zderzenie z nią nie nastąpiło. Nie upadłam. Jakieś ręce podtrzymywały mnie. Zapamiętałam tylko ten chłodny dotyk, jakby on mógł przywrócić mój świat do normalności, sprawić, że zapomnę o wszystkim. Było inaczej. Właśnie ten dotyk zimnych rąk przypominał mi, jak bardzo różniłam się od nich. Jak bardzo moja rzeczywistość została postawiona do góry nogami. Zemdlałam.

Kiedy się ocknęłam, wydawało mi się, że byłam w pokoju sama. Jednak po chwili poczułam chłodną rękę i nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam, by Irek znów zaczął mówić o moich rodzicach. Nigdy nie miałam rodziców. Niech tak zostanie. Zacisnęłam mocniej powieki, aż zaczęły boleć.

– Skarbie… – to był Eryk. Odetchnęłam. Otworzyłam oczy i ujrzałam jego twarz tak blisko mojej, że przez moment byłam tylko w stanie łapczywie łapać powietrze ustami.

– Prosiłem, by tego nie robił.

– Cii… – uciszyłam go. – Nie chcę o tym mówić. Nie mam rodziców. Nigdy nie miałam. Przytul mnie. – Posłuchał. Byłam za to wdzięczna.

 

***

 

Nie musiałam się starać, by wrócić do codzienności. W końcu to było dla mnie normalne. Praca w szkole i Eryk. Poprosiłam go, by się wprowadził do mnie. Miałam okazję zobaczyć jego „dom”. Nie wiem, jak ktokolwiek mógł mieszkać w takich warunkach. Poza tym to był jeszcze jeden powód, dla którego miał mieszkać ze mną. Czułam się przy nim bezpieczna.

 

***

 

Spektakl na zakończenie roku szkolnego udał się znakomicie. Widzowie nagrodzili nas owacjami na stojąco, a to zawsze było bardzo motywującą rzeczą dla aktorów. Długi czas po przedstawieniu nieznajome twarze uśmiechały się do mnie i gratulowały sukcesu. Wśród tego całego tłumu odnalazłam Eryka, uśmiechnął się i to było największe wynagrodzenie mojej pracy. Nic innego nie miało dla mnie aż takiej wartości, jak właśnie ten jeden wampir.

Już po posprzątaniu sceny, pojechaliśmy do domu.

Weszłam po schodach na ganek i nadepnęłam na coś twardego. Ponieważ było ciemno, nie widziałam, co to może być. Schyliłam się, by podnieść ten przedmiot, lecz Eryk zareagował szybciej.

– To dziennik. Pamiętnik. A tu jest list zaadresowany do ciebie. – Gniewny wyraz twarzy ukochanego powiedział mi więcej, niż mogłam wywnioskować z jego słów. Weszłam do domu i zapaliłam światło.

W ręku trzymałam białą kopertę z drogiego, twardego papieru. Na niej był tylko jeden napis: „Odeta”. A to mogło znaczyć tylko tyle, że listonosz na pewno tego nie przyniósł. Miałam rację i przekonałam się o tym już po wejściu do salonu. W półmroku przy oknie oczekiwał na nas Irek.

– Cześć.

– Cześć. Wolałabym czuć się pewniej we własnym domu.

– Zaprosiłaś mnie.

– Tak, dwa miesiące temu! Co nie znaczy, że możesz tu wpadać, kiedy chcesz. Wolałabym czuć się pewniej we własnym domu. – Byłam zła na niego. I musiałam w jakiś sposób dać temu upust. Miałam nadzieję, że teraz czuje mój gniew. – Przyniosłeś wiadomość. Dziękuję. Teraz możesz już iść.

Widziałam dezorientację w jego oczach. Nie skomentował tego. Skłonił się najpierw mnie, później Erykowi i zanim wyszedł…

– Cofam twoje zaproszenie. – Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Nie żałowałam tej decyzji. Miałam dość nieoczekiwanych wizyt w moim domu.

– Otworzysz? – Eryk otoczył mnie ramionami, oparłam się plecami o jego klatkę piersiową. Kiedy poczułam jego zapach, zapomniałam, o co pytał. Odwróciłam się przodem do niego i pocałowałam namiętnie w usta. Odwzajemnił się tym samym. Zaczął odpinać guziki swojej koszuli. Po chwili upadła na podłogę tak, jak koperta trzymana przeze mnie. Pieściłam jego szyję, barki. W półmroku jego skóra miała blady odcień. Zdawała się być srebrzysta. Idealnie wyrzeźbiona muskulatura wprawiała w zachwyt. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie pieszczoty stały się bardziej natarczywe, ostrzejsze. Poddałam się temu cała. To było wspaniałe uczucie, móc być w jego ramionach, brać i odwzajemniać dotyk. Zanim mnie wziął, zrobiłam coś jeszcze. Przyciągnęłam jego głowę nad okrągłość mojej piersi.

– Ugryź.

Ugryzł i wszedł we mnie jednocześnie.

Następnego dnia po śniadaniu, gdy sprzątałam w salonie, natrafiłam znów na tę kopertę. Podniosłam ją wraz z koszulą Eryka. Usiadłam na kanapie i obracałam papier w rękach.

– Masz zamiar to przeczytać? – Chciałam odpowiedzieć tak, lecz obejrzałam się przez ramię, skąd dochodził jego głos. Z aprobatą stwierdziłam, że jest nagi. Nagle moje priorytety uległy zmianie.

Uśmiechnęłam się. – Tak, teraz mam zamiar to przeczytać.

Było już dość późno, zjadłam kolację i przebrałam się w pidżamę. I już dawno byłam po wspólnym prysznicu z Erykiem.

– Dobrze, nie będę przeszkadzał. – Wydawało mi się to wprost niemożliwe, jednak, gdy tego chciał, potrafił być grzeczny. Pociągnęłam go na kanapę. Otworzyłam list. I zaczęła m czytać.

 

„Odeto,

mam nadzieję, że przeczytasz ten list do końca. Wiem, że na pewno żywisz do mnie urazę. Po tych doświadczeniach, które przeszłam, wiem też, że gdybym mogła – cofnęłabym czas. Jestem Twoją matką…”

Oczy zaczęły mnie piec. Spodziewałam się najgorszego. Jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie, co bym zrobiła, gdyby moja mama żyła i przyszła do mnie. Teraz to było całkiem inne uczucie. Miałam wrażenie, że nie chcę poznawać tej kobiety, że nienawidzę jej. Mimo to zmusiłam się do czytania listu dalej. W niektórych momentach było to trudne, ponieważ na śnieżnobiałej kartce powstały czerwone, kontrastujące z bielą, kleksy.

„mam nadzieję, że choć trochę mnie zrozumiesz po tym, co przeczytasz. Ireneusz obiecał mi i Twojemu ojcu, że dostarczy ten list i dziennik Tobie. Myślę, że lektura pamiętnika ułatwi Ci zrozumienie rzeczy, które teraz są nie do przyjęcia. Żałuję, że zrezygnowałam z Ciebie, córko.

Żałujemy oboje, ponieważ dopiero niedawno dotarło do nas, że ominęło nas coś pięknego – rodzicielstwo. Chcielibyśmy to naprawić. Chcielibyśmy, byś dała nam szansę.

Spotkałaś nas już…”

Obraz zaczął mi się zamazywać. Eryk wziął ode mnie list. Wtuliłam się w niego, a on zaczął czytać dalej. Może stwierdził, że lepiej będzie to skończyć teraz. Może rzeczywiście tak byłoby lepiej.

„…Kiedy byłaś w domu u Ireneusza. Po tym, jak Rafał wyrządził Ci krzywdę. Może tego nie pamiętasz, lecz byliśmy w pokoju razem z Tobą i innymi wampirami, kiedy Irek Cię leczył.”

W międzyczasie, jak Eryk czytał, do mojej podświadomości dostały się obrazy z wydarzeń sprzed kilku miesięcy… Oprócz tej trójki w pomieszczeniu znajdowały się jeszcze cztery osoby, przyglądające się tej scenie spod przeciwległej ściany – trzech mężczyzn i druga kobieta. Przypomniałam sobie niejasno, jak oni patrzyli na mnie. Zabolało. Rodzice mający niewiele więcej, jeśli nie tyle, co ja, lat. Wampiry. Wzdrygnęłam się. Eryk zauważył to, lecz nie przerwał czytania.

„Wtedy zrozumieliśmy, jak wiele straciliśmy. Ten pamiętnik prowadziłam jeszcze zanim poznałam Twojego ojca – Tomasza. W nim spisałam wszystkie swoje sekrety. Po Twoim przyjściu na świat również dokonałam kilku wpisów.

Mam nadzieję, że zrozumiesz – Anita.”

– Tu się urywa, jakby chciała coś jeszcze napisać. Płakała, stąd te wszystkie plamy… Odeto?

Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Czy chciałam ją poznać? Tak. A najbardziej ze wszystkich sił miałam nadzieję, że ją zrozumiem.

Wtuliłam się w Eryka i wypłakałam. Łzy płynęły potokiem, a głowa mnie rozbolała, lecz paradoksalnie poczułam się przez to lepiej. Ból był dobry w tym momencie. Obiecałam sobie, że przeczytam ten pamiętnik.

 

Koniec

Komentarze

CO miałaś na myśli pisząc "Byłam ciekawa, jak silna więź ich łączy. Przypomniałam sobie, że w ich czasach związki męskie były zupełnie normalną rzeczą.". Z tego co zrozumiałem to chodziło o koniec XV wieku, a wtedy to raczej za normę nie było uznawane, bo w istocie normą nie jest, ale to inna sprawa.

Jest to trzecie twe opowiadanie, które przeczytałem, i uważam że ten materiał to dobry zaczątek na książkę.

W tekście można znaleźć pare błędów stylistycznych, ale mi to w odbiorze nie przeszkadza.

Ciekaw jestem jak AdamKB to oceni.

Co do tego zdania, masz rację, rzeczywiście wkradł mi się tam mały błąd rzeczowy. Jak przeklejałam te teksty z Worda (odleżały w folderze parę miesięcy, ciąg dalszy w trakcie pisania), to nie czytałam ich już kolejny raz i zapomniałam widocznie poprawić.
Dzięki za dobrą opinię.
A mógłbyś jeszcze wskazać te błędy stylistyczne, które ja przegapiłam?
Też jestem bardzo ciekawa komantarza AdamaKB.

Tak na szybko zauważyłam na razie to "- Cześć. Wolałabym czuć się pewniej we własnym domu.
- Zaprosiłaś mnie.
- Tak, dwa miesiące temu! Co nie znaczy, że możesz tu wpadać, kiedy chcesz. Wolałabym czuć się pewniej we własnym domu. - Byłam zła na niego."   Nauczy mnie to czytania tekstu jeszcze raz na wszelki wypadek;) Możliwe, że skopiowało mi się to w jakiś dziwny sposób podczas wklejania tekstu tutaj.

Nowa Fantastyka