- Opowiadanie: Duch - Demonolog

Demonolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Demonolog

Słońce zaczęło powoli znikać za horyzontem, a jasne promienie powoli ustępowały miejsca srebrnym mieczom księżyca. Ludzie powoli znikali z ulic przed chwilą jeszcze zatłoczonych do swoich domów. Zawiał zimny wiatr z północy, który poruszając drzewa strzepnął trochę liści, które poczęły tańczyć w pół mroku.

 

W ciemnej uliczce, podpierając ścianę, stał Victor odziany w ozdobną białą tunikę z wyszytymi wzorami złotą i srebrną nicią. Wtem , gdy słońce prawie zaszło a na niebie świecił już księżyc przed Victorem zaczął gromadzić się przezroczysty pył, który przybierał ludzką postać.

 

-Długo każesz na siebie czekać, Marcus.

 

Nagle pył przybrał postać człowieka w białej masce oraz długiej szacie sięgającej do kolan i całkowicie zakrywającej ręce.

 

– A ty znajdujesz sobie bardzo ustronne miejsca – odparł z kpiną Marcus.

 

– Przestań, nikt na nas nie zwróci uwagi.

 

– Tak? Ciekawe co robi szaman w ciemnej uliczce tego zgniłego miasta?

 

Victor popatrzył na niego spode łba.

 

– No dobrze, po co mnie wezwałeś?

 

Victor rozglądnął się po okolicy, aby upewnić się, czy aby nikt przypadkiem nie podsłuchuje.

 

– Wiesz czym jest brama Magarok?

 

– Oczywiście, za nią znajdują się byty uwolnione setki lat temu przez jednego z waszych przodków. Doprowadził ON do prawie całkowitej zagłady naszego kontynentu.

 

– Arcyszaman Danel ostatnio wysłał ekspedycją jak co dekadę, okazało się, że w jaskinach roi się od demonów.

 

– To nie były demony, to byty astralne, Remus sam odnotował to zjawisko, poza tym gdyby tam było więcej niż tuzin demonów wasza ekspedycja nie powróciła by już do waszego zamku.

 

– Chcieli zobaczyć stan bramy jednak i tam była masa tych bytów… i … oni…

 

Victor nawet nie spostrzegł, gdy na jego szyi zacisnęła się silna dłoń, która uniosła go z wielką łatwością ku górze.

 

– Jeżeli ją otworzyli, to własnoręcznie zabije ciebie i cały wasz zakon. Wiesz ile dakterzy stracili na tej wojnie? Do dziś wylizujemy się z ran, które zadaliście nam przez waszą głupotę.

 

– Po… posł… posłuchaj – wydusił z siebie Victor wierzgając nogami.

 

Marcus zwolnił ucisk a on z łoskotem wylądował na brudnej, kamiennej posadce, krztusząc się i z trudem wdychając powietrze.

 

– Czego? – warknął Marcus.

 

-Brama nn… nie została całkowicie otwarta.

 

Wstał a następnie strzepnął swoją tunikę z brudu i błota.

 

– Zo… zosta… została zdjęta tylko pieczęć.

 

– Bez niej brama to tylko wielki kawał kamienia. To nie powstrzyma demonów przed ucieczką z tego piekła.

 

-Musimy założyć nową pieczęć, inaczej będziemy znów walczyć.

 

– Wiesz kto pieczętował te wrota, nikt nie powtórzy jego dzieła!

 

Victor uśmiechnął się do Marcusa.

Koniec

Komentarze

które poczęły tańczyć w pół mroku. - półmroku

Victor popatrzył na niego spode łba.- No dobrze, po co mnie wezwałeś?Victor rozglądnął się po okolicy, aby upewnić się, czy aby nikt przypadkiem nie podsłuchuje. - powtórzenie

jak co dekadę, okazało się - kropka zamiast przecinka według mnie

wasza ekspedycja nie powróciła by już do waszego zamku. - powtórzenie

go z wielką łatwością ku górze. - chyba lepiej "w górę"

- Wiesz kto pieczętował te wrota, nikt nie powtórzy jego dzieła! - zamiast przecinka znak zapytania.

 

A tak ogólnie to jak prolog do czegoś większego, średnie

Ale jak na debiu to nawet nawet.

Początek jest tak bardzo cliche i grafomański, że aż nie chce mi się tego komentować. Co drugie opowiadanie debiutanta zaczyna się od zachodzącego słońca, które nic sobą nie wnosi. I te "srebrne miecze księżyca"...

Co do reszty -- taka sobie scenka z nieco drętwymi dialogami. Jakiś zarys fabuły w niej majaczy, ale nic z tego nie wynika.

Powinieneś popracować nad interpunkcją.

exturio - Co wy chcecie od opisów? U Tolkiena pełno takich wstawek. Ba, cały niemal Silmarillion jest złożony z opowiadań przepełnionych opisami przyrody, czy rozbudowanymi metaforami dot. otoczenia.

No właśnie. Cliche jest tutaj kluczowym słowem, szczególnie jeśli chodzi o rozpoczynanie opowiadania opisem zachodu słońca.

exturio ma racje, będę musiał to wywalić

Tak, wiem. Coś jak proteza myślowa. Rozumiem. A co do samych opisów, to kwestia gustu.

Ktoś mógłby udzielić jeszcze jakiś rad?

"Słońce zaczęło powoli znikać za horyzontem, a jasne promienie powoli ustępowały miejsca srebrnym mieczom księżyca." - Nie dość, że powtórzenie, to jeszcze "srebrne miecze księżyca" są straszne.

"Ludzie powoli znikali z ulic przed chwilą jeszcze zatłoczonych do swoich domów." - Nie dość, że znowu powtórzenie tego samego słowa, to jeszcze szyk zdania nie jest szczególnie szczęśliwie dobrany.

 

"Zawiał zimny wiatr z północy, który poruszając drzewa strzepnął trochę liści, które poczęły tańczyć w pół mroku." - Trzecie zdanie i znów powtórzenie. I tak, "półmrok" łącznie.

 

A to tylko pierwszy akapit.

 

I czemu to tylko fragment, z którego niewiele wynika? Napisz coś, co stanowi całość, i wtedy opublikuj, bo takie skrawki trudno jest komentować.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Duch - Co prawda zarzucają mi albo nadmiar patosu, albo niespójność z tematem, ale jako takie pojęcie mam. Kolega wyżej już chyba wymienił wszystko. Przede wszystkim te dialogi. Z początku, może i w cholerę przewidywalnie, ale nawet fajnie się czyta, a potem ta rozmowa to katorga. Trochę to się komponuje, jakby kiepscy aktorzy czytali z kartki swe kwestie.

Wtem , gdy słońce prawie zaszło a na niebie świecił już księżyc przed Victorem zaczął gromadzić się przezroczysty pył, który przybierał ludzką postać. A po chwili: Nagle pył przybrał postać człowieka...

Nie wygląda to najlepiej. Poza tym raczej ok.

"jasne promienie powoli ustępowały miejsca srebrnym mieczom księżyca" - jak rozumiem miecze mają być metaforą promieni. Już samo to określenie brzmi nie najlepiej, a na dodatek jest błędne. Słońce świeci, promieniuje, dlatego ma promienie. Księżyc nie emituje własnego światła, więc nie ma czegoś takiego jak "promień księżyca" (no chyba, że mówimy tu o promieniu z punktu widzenia matematycznego). Promień światła - tak. Promień księżyca - nie.


Poza tym jest nudnawo i, jak już słusznie zauważono, bardzo cliche. Z konwencjami jest tak, że można się nimi bawić i otrzymać całkiem fajny efekt, ale jeśli powiela się to, co zostało już zrobione przez innych, generalnie nie otrzyma się efektu zadowalającego. Przynajmniej nie dla czytelnika. Z mojej strony polecałbym trochę poćwiczyć styl przed następną publikacją. Joseheim słusznie zauważyła, że często powtarzasz te same określenia. Poza tym, dialog między bohaterami ułożony jest kiepsko. Innymi słowy - czytaj dużo, ćwicz, a potem decyduj się na następne publikacje.

Nowa Fantastyka