- Opowiadanie: tfurca - Soniki - Rozmnażanie

Soniki - Rozmnażanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Soniki - Rozmnażanie

Niezorientowanym w temacie soników polecam zapoznać się ze wstępem do sonickiego świata, który jest tu: http://www.fantastyka.pl/4,8863.html. Więcej o sonikach na http://e-story.bugs3.com.

 

 

 

 

Soniki rozmnażają się przez bżdżenie.

 

W procesie rozmnażania najważniejszy jest sex. A także sieben, acht, neun, zehn, jak również pozostałe liczebniki w przedziale od jeden do dwunastu. Nie wiadomo dlaczego opisując sfery intymne, soniki używają języka niemieckiego, ale najwyraźniej uznały, że jest on wyjątkowo zdatny do wyrażania miłosnych uniesień.

 

Soniki są dwunastopłciowcami, co jest zjawiskiem dość rzadkim we wszechświatach, a to z racji trudności w rozmnażaniu. Większość takich istot wyginęła, bowiem w tym cały ambaras, by dwanaścioro chciało naraz. Ratunkiem dla gatunku jest długowieczność, choć niejednemu sonikowi nie udało się wziąć udziału w żadnej orgii (Orgie) podczas całego, nawet długiego żywota.

 

Niełatwo jest pisać o sonickiej seksualności (Sexualität), by nie urazić niezwykle delikatnej konstrukcji psychicznej tych istot. Nieprzyzwoite jest na przykład używanie słowa dwanaście, które kojarzy im się z dwunastnicą (Zwölffingerdarm) i tym samym z wszetecznością, sprośnością, rozpustą, zberezeństwem i wyuzdaniem. Natomiast „tuzin” (Dutzend) jest, nie wiedzieć czemu, wyrazem na wskroś wulgarnym. I to do tego stopnia, że zabronione jest jego używanie nawet podczas wojny! Reguluje to Konwencja o Tradycyjnym Wychowaniu Bojowym Uczestników Tarć Akustycznie Chorobliwych (KoTWBUTACh).

 

Niełatwo jest zebrać do kupy jedenaście plus jeden (żeby nie przeklinać) osobników różnej płci. Ba, samo ich zebranie nic nie daje! Partnerzy muszą się wzajemnie darzyć co najmniej sympatią (Freundin). Wystarczy, że takiemu „cejnowi” nie przypadnie do gustu, dajmy na to, „fijer”. Albo „cwaj” spojrzy niechętnie na „cwelfa” i całość się rozpada. My, ludzie, we dwoje często dogadać się nie potrafimy, możemy więc wyobrazić sobie, że udany związek sonicki jest jak trafienie szóstki w totolotka. A raczej dwóch szóstek. A przecież nawet w pozornie prawidłowo budowanych rodzinach zdarzają się zazdrości (Eifersucht), zdrady (Verrat), wyskoki (Vorsprung), słabostki (Schwäche), nieporozumienia (Missverständnis), fochy (Schmollmund). Wystarczy, że jeden z gromady obrazi się i zaprze, a już dzieci z tego nie ma.

 

Kiedy uda się skomponować związek, w którym za bardzo nie trzeszczy, może wreszcie dojść do spółkowania (Geschlechtsverkehr). Soniki gromadzą się w przytulnym miejscu (na przykład w rejonie działania młota pneumatycznego) i rozpoczynają grę wstępną (Vorspiel). Opowiadają sobie historie z użyciem mocno gazowanych komplementów, bąbelkowych przenośni, wysokoprocentowych niedomówień, rozdymających wyznań miłosnych (Liebesbekundung). Sycą się tym wielkimi haustami, połykając przy okazji jak najwięcej powietrza, które, jako lżejsze od sonika, wprowadza je w stan uniesienia (Aufwallung). W szczytowym momencie, gdy partnerzy są już nadęci do granic wytrzymałości, wypuszczają z siebie pochłonięte gazy i następuje skoordynowane bżdżenie (Furzen) w dwóch półtuzinach odmian – cichacze, kopcenie, czadzenie, bąkanie, kadzenie i tym podobne (wszystko w zależności od płci). Kolorowe wypierdki zaczynają wirować w powietrzu, przenikać się wzajem i łączyć w jedną wielką bździnę, przechwytywaną ostatecznie przez „zeksa” (sexa), który w ten sposób zachodzi w ciążę (Schwangerschaft) trwającą dwa trymestry.

 

 

 

Ciężarny sonik musi dobrze się odżywiać, by wykarmić płód. Dla zapewnienia optymalnych warunków rozwoju najlepiej dostarczać mu pieśni śpiewane przez chóry anielskie, a z braku laku przez pozostałą jedenastkę rodziców. Wszelkie kląskania i turkotania dobrze wpływają na późniejszą stabilność psychiczną młodego osobnika. Szepty, chłepty i chrupnięcia wzmacniają kości. Brzdęki, czkania i ciukania nieźle robią na układ trawienny, zaś blurbotania wywoływane przez startujące z bzymbałków chrzęstodryle są najlepsze na słuch.

 

 

W odpowiednim czasie na świat przychodzą sonickie noworodki (nowosonki, zwane też sonorodkami). Miot liczy zwykle kilka osobników, które natychmiast tak się dzielą, że aż się mnożą. Soniki rodzą się głuche i ślepe. Wzroku nie odzyskują nigdy, bo nie mają oczu, natomiast gdy tylko otwierają im się uszy, opuszczają rodzinny dom i stają się samodzielne. Przez jakiś czas dostają jeszcze od rodziców prezenty na dzień dziecka, potem kontakt się urywa. I tyle.

Koniec

Komentarze

Trzeci tekst, trzeci bez opowiadania i trzeci z reklamą własnej strony. Pytanie gdzie jest moderacja, poza tym, że w sobotę nie pracuje.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

To nie jest reklama własnej strony, ale link do opowiadań wyłącznie o sonikach, czyli rozszezrenie treści, które tu zamieszczam. Uważam, że nie ma sensu wrzucać na portal każdego rozdziału. O rozmnażaniu wstawiłem, bo to wynikało z komentarzy do poprzedniego rozdziału.

Jesli chodzi o zarzut, że nie jest to opowiadanie, to faktycznie taki pojawił się już wcześniej przy okazji pewnego "wywiadu". Niestety, często piszę w sposób niekonwencjonalny i okazuje się, że nie ma dla mnie miejsca na portalu (zdaniem niektórych użytkowników). Póki jednak moderatorzy to akceptują, będę zamiesczał tu takie rzeczy.

    Zauważę tylko, że w Polsce istnieje wolność słowa, niekiedy jednak absurdalnie kwestionowana. 

Soniki rozmnażają się przez bżdżenie -  już to pierwsze zdanie rozbawiło mnie nieprzytomnie, a dalej było jeszcze lepiej. Dla mnie jest to rewelacyjny tekst, chyba najlepszy z tych, które czytałam o sonikach.

Pominę milczeniem pewne niedoskonałości w fachowym nazewnictwie  zamieszczanym w nawiasach. Nie ma to większego znaczenia dla tekstu, jak i dla większości użytkowników tego portalu, jako że większość zna angielski. Jak dla mnie mogły się tam znaleźć równie dobrze nazwy węgierskie.

Tekst przeczytałam parskając śmiechem. Pomysły, szanowny Tfurco, masz przednie! I tekst zamieszczany tutaj wcale nie musi być opowiadaniem - takie jest moje zdanie. Czytałam już tu bajki, wiersze, króciaki, drabble, jednozdaniowce, a nawet opowiadania, które się znikały.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Soniki są nawet zabawne, ale wolałabym przeczytać o różnych aspektach ich istnienia, za jednym zamachem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mnie też się podobało. Mogę się podpisać pod tym, co napisała Bemik. Zabawne, pomysłowe, sympatyczne. Takim opowiadaniom wybacza się to, że opowiadania nie zawierają :)

Pozdrawiam!

Fantastyka to nie tylko machanie wielkim mieczem, latanie kosmicznym pancernikiem i staczanie heroicznych bojów ze zbuntowanymi sztucznymi inteligencjami.  

Ale, tfurco szanowny, ten tekścik jest jak gdyby mniej wdzięczny od poprzednich.

Mi się podobało. Oby więcej takich niestereotypowych tekstów.

Dziękuję za wszystkie entuzjastyczne komentarze, za te mniej entuzjastyczne dziękuję mniej :D.

regulatorzy, nie wolno czytać o sonikach za jednym zamachem, bo można zostać posądzonym o terroryzm i zostać zamkniętym w pierdlu (pokoju dźwiękoszczelnym).

AdamieKB, specjalnie dla ciebie wrzucę coś wdzięczniejszego - wolisz "Wierzenia", czy "Kulturę i sztukę"?

Oj, zaraz poczuję się wyróżnionym. Tylko --- w którą stronę?   :-)

Sądząc po cyklu sonickim (sonikowym?), i jedno, i drugie może być ciekawą i dość miłą odmianą fantastyki. Ale, jeśli można pokaprysić, po świętach. Spiętrzają mi się różne takie sprawy...

O matko! Nie wiedziałam czym to grozi i przeczytałam wszystko po kolei, za jednym zamachem właśnie! Teraz będę musiała udawać, że nie ma mnie w domu. Nikomu nie otworzę drzwi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, dlaczego? Przecież soniki to takie miłe stworzonka!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik, tfurca napisał: nie wolno czytać o sonikach za jednym zamachem, bo można zostać posądzonym o terroryzm i zostać zamkniętym w pierdlu (pokoju dźwiękoszczelnym). A ja przeczytałam, dlatego teraz boję się. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No tak, mnie to nie dotyczy. Czytałam w sporych odstępach czasu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja chciałbym się dowiedzieć co z tego wszystkiego wynika. Czy to będzie opis życia istot, które prawie każdy znajdzie w najbliższym parku, przez co są powszechnie znane? Czy też może przyczynek do powstania pasjonującej pełnej przygód kilkutomowej epoei?

Co do epopei to nie mogę zagwarantować, że nie powstanie, ale całość jest pomyślana jako szereg "artykułów" na temat tych istot. Aktualnie jest gotowych 9 tekstów, w produkcji są 3 następne. Ale dopóki mi się nie znudzi, będę pisał kolejne. Domyślam się, że sens pytania brzmi "po jaką cholerę piszesz takie bzdury??" Dla wprawki, dla zabawy, dla soników, dla potomnych, dla mojego kota i wreszcie dla kilku użytkowników tego portalu. Oczywiście, chciałbym również dla pieniędzy, ale szansa na to jest mniejsza niż długość Plancka.

tfurco, uważam, że pisanie dla Kota jest wystarczającym powodem tworzenia "artykułów" o sonikach.
Pozdrawiam Ciebie i Kota. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczna --- jak zawsze --- opowiastka.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka