- Opowiadanie: brajt - Zero

Zero

Mam ambicję rozwinąć tego szorta w opowiadanie, zmieniając parę rzeczy, rozwijając część wątków i mocno zmieniając styl narracji.  Czytając tę wersję pamiętajcie o założeniach konkursu, bo niektóre nie pasujące do treści fragmenty były związane właśnie z nimi. W pełnej odsłonie tego już nie będzie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Zero

Androidy nie miały DNA. Ale tak jak ludzie, dziedziczyły pewne cechy po rodzicach, nawet jeśli trudno było ich nazwać biologicznymi. Miejsce materiału genetycznego zajął kod binarny, skomplikowany ciąg zer i jedynek. Tylko wyspecjalizowane Sztuczne Inteligencje były w stanie go rozszyfrować. Jednak dla KB028 nie stanowił żadnej tajemnicy. Ona po prostu czuła, że jej kod to same zera.

Zero. Tak właśnie nazywały ją inne dzieci. Symbol nicości i bezwartościowości. Ani liczba pierwsza, ani nawet dodatnia czy ujemna. Niektórzy w ogóle nie uznawali jej za naturalną. Ot, matematyczny wybryk natury. Nawet jeśli graficznym symbolem KB028 było jajko, wszyscy i tak widzieli w niej zero. Zresztą, czemu się dziwić, oba znaki ledwo się od siebie różniły.

Dla niego nie była wybrykiem, była piękna. Nazywał ją swoją małą osobliwością. Wówczas zwykle wybuchała płaczem. Podobno ludziom płacz pomagał oczyścić organizm z emocji. Tę funkcję chyba nie do końca udało się odtworzyć. Córka wciąż dusiła wszystko w środku, choć płakała znacznie częściej niż inne androidy. Nie chciała, żeby był tego świadkiem. KB027 wiedział czemu. Słyszał wyraźnie co mówią, gdy myślą, że nikt z dorosłych ich nie widzi.

 

Jesteś zerem, zupełnie jak twój ojciec.

 

Cóż, w pewnym sensie mieli rację.

 

Kiedy trafiła do szpitala po raz pierwszy, nikt nie wiedział, co jej dolega. Niestety podstawowe szczepionki nie działały, a upgrade antywirusa nie wchodził w grę. Ubezpieczenie go nie obejmowało. Nałożyli na nią kwarantannę, a to dla dziecka było jak wyrok. W izolacji od sieci nie miała praktycznie szansy się rozwijać, zaistnieć w społeczeństwie.

Zamiast tego KB028 zamknęła się w sobie. Odcięta od zewnętrznych bodźców, tworzyła i rozwijała w niedostępnych dla innych zakątkach pamięci własne, nierealne światy. Przedziwne istoty, początkowo zamieszkujące jej pokój, wypełniły całe planety, krążące wokół coraz to nowych gwiazd. Niczym Wielki Wybuch wyobraźni.

Wyobraźnia. W postludzkiej rzeczywistości był to relikt zamierzchłych czasów. Jedno z tych pojęć, które wprawdzie przetrwały w słownikowych definicjach, lecz i tak dla androidów pozostawały niezrozumiałe. Cóż, jej też nikt nie próbował zrozumieć. Oprócz niego.

Odłączył zatem własny port i rzucił wszystko, aby trwać przy niej, podsycając ogień fantazji. Wyniki były obiecujące. KB028 powoli odżywała, jej wewnętrzny świat rozkwitał. Z biegiem czasu jednak zajmował coraz większą powierzchnię pamięci. W końcu zaczęło brakować miejsca dla niej samej.

Znów trafiła do szpitala. Z każdym dniem słabła, ale po raz pierwszy od dawna wyglądała na szczęśliwą. Nawiązała nawet przyjaźń. Leżący w łóżku obok chłopiec nie znał pojęcia wyobraźni, jednak szybko się uczył i z zapartym tchem chłonął opowieści nowej koleżanki.

Tymczasem podzespoły jeden po drugim odmawiały posłuszeństwa. KB027 trwał przy córce. Cokolwiek innego przestało mieć znaczenie. Była tylko ona, choć jednocześnie było jej coraz mniej.

Wielki Kolaps nastąpił w środku nocy. Jej wszechświat zaczął się błyskawicznie kurczyć. Galaktyki, gwiazdy i planety scaliły się w jedno. Atomy rozpadły się na nukleony, nukleony na kwarki, te zaś, niezależnie od ładunku, powróciły do stanu nieskończenie gęsto ściśniętych zer i jedynek. W końcu pozostało samo zero. Unoszący się w próżni KB027, a na dłoni androida, niczym ziarnko piasku, jego mała osobliwość.

Pamiętał jej łzy. Ale nawet gdyby chciał uronić własną, nie potrafił. Tacy jak on nie ronią łez.

 

Jesteś zerem, zupełnie jak twój ojciec.

 

Zero. Ani liczba pierwsza, ani nawet dodatnia czy ujemna. Niektórzy w ogóle nie uznawali jej za naturalną. Ot, matematyczny wybryk natury. Symbol nicości i bezwartościowości. Nicość. Niebyt. Przeciwieństwo bytu.

Czasami zastanawiał się, w jaki sposób KB028 powołała go do życia. Z czystej tęsknoty za zmarłym ojcem? Tak, na początku pewnie był zwykłym wspomnieniem, stopniowo wrastając w jej rzeczywistość. Teraz jednak, dzięki wszystkiemu co z niej wyssał, był czymś znacznie więcej.

Spojrzał chciwie na chłopca, śpiącego w łóżku obok. Wyglądał jak niezapisana karta pamięci. KB027 otworzył pozytronowe drzwi i multiplikował się do środka. Antywirus nawet nie pisnął.

Koniec

Komentarze

Mocno... :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Bardzo sympatyczne. Ciekawe i dobrze napisane.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

zajefajne

Witaj!

 

Ocenię ten tekst w oderwaniu od założeń konkursu, których moim zdaniem nie spełnia. Jako samodzielny kawałek literatury jest mocny, dobrze napisany i daje niezłego kopa. Świetne zakończenie.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Dzkuję bardzo. :) 

Naviedzony, wiesz, ja się nawet zgadzam, że nie spełnia konkursowych założeń. Po prostu w pewnym momencie w trakcie pisania uznałem, że lepiej dla samego tekstu będzie poprowadzić go w tę stronę, niż walczyć o wątpliwą (z racji dużej konkurencji) nagrodę.

Ale póki co znaczek [KB027] zwiększa szanse, że ktoś przeczyta. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Witam Państwa serdecznie.

 

Temat konkursu nie przypadł mi do gustu ani trochę, bo to w zasadzie antykonkurs. Nie jestem całkiem pewny, ale czyżby nie było tematu? Fajnie, że książki do wygrania - niestety spoóźniełem się. Napisałem "Teorię wszystkiego" bez myśli o konkursie - i zamieściłem dwudziestegoczwartego.

 

Co do tekstu - fajny, lubię lekki chaos i plątaninę. Mówiąc szczerze, kocham halucynacje (tylko w sztuce) i mroczne akcenty, których tu pełno. Zapętlenia i mroczna strona ludzkiej natury napełniają mnie zadumą nad wielkimi tajemnicami wszechświata - oklaski na siedząco!

 

Nie wiem, jakie szanse w konkursie, ale muszę przeczytać chociaż część pozostałych dzieł.

 

Zapraszam również do mnie, do krytyki "Teori wszystkiego"; chciałbym dowiedzieć się, czy jak ja podzielacie fascynację twórcą "Teorii względności" - oczywiście tekst jest tylko nawiązaniem.

 

Biedne te cyborgi, wyeksploatowane... dobrze chociaż, że ich ciała i dusze są (oby) wytrzymalsze od naszych!

 

Pozdrawiam!

 

Acha, zapomniałbym, szanowny Brajcie - tytuł jest zacny, prosty i jak pokazuje tekst - może być wieloznaczny. Lubię od dziś opowiadania - a przynajmniej staram się lubić - z cyfrą, albo cyfrowym tytułem. Może sam tego użyję.

Dzięki, zajrzę do Teorii w wolnej chwili. Temat konkursu jest, tylko podany wśród komentarzy. Brzmiał następująco: 

 

inteligentne szkalowanie kogoś, kto nie potrafi sobie poradzić z organizowaniem rzeczy najprostszych, obiecuje i z obietnic się nie wywiązuje. Imię może padać ale nie jest to zbędne - wiadomo, że to dj. Szkalowanie może być bez litości ale im mniej litości tym musi być inteligentniejsze. Prymitywne wykorzystanie 30którejś zasady erystyki wg Szopenhałera pod tytułem: ty kutasie, złamasie, debilu znad Nilu gwarantuje niezaliczenie :)

Dwa warunki brzegowe:
element fantastyczny oraz cień powiązania z twórczością Philipa K. Dicka. Dla niezorientowanych: powieści, gdzie nigdy nie wiesz, czy za zakrętem rzeczywistość nie jest snem (ale prymitywne zakończenie: i obudził się i to był tylko sen gwarantuje niezaliczenie :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

No i jeszcze jedno: nie jest trochę dziwne zawracać głowę ludziom KB kiedy można np. autorom najlepszych tekstów miesiąca przyznawać książki? Życie jest konkursem. Piórka są konkursem. Konkurs B jest konkursem. Można mieć dosyć tych konkursów w konkursach! Powstaje coś na kształt matrioszki... demonicznej? :)

Cholera... to jak u Dicka. Ja już chcę otworzyć oczy! Obudzić się... aaaa! :)

Piotrze, autorom najlepszych tekstów miesiąca książki są przyznawane, właśnie piórkowiczom, bo piórka nie są konkursem. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czyżby Didżej Jajko był cyborgiem? Mój Boże! Tożto hybryda kury i człowieka!

Brajt - no to się obudziłem. Portal lepszy jest niż kawa. Niech moc Portalu będzie z Tobą!

Moc Fantastyki? Fantazji? Paruzji? Eurozaji?

Ale bredzę... :)

Myślę też, chociaż nie znam Twojego tekstu na wyrywki i może o czymś zapomniałem - że fajnym tytułem mogłoby by być "0 1". Zresztą, czasami fajnie jest zapisać cyfrę właśnie cyfrą.

Świetny tekst, Brajt.

Co do zasadności organizowania konkursów.
Moim zdaniem pełnią one bardzo ważną role na portalu, co widać zwłaszcza przy konkursach nieoficjalnych. Cieszą się one znaczną frekwencją, mimo braku nagród (choć DJ i tam potrafi czasem nagrody zorganizować z własnej inicjatywy). 
Biorąc udział w konkursie, autor ma gwarancję, że jego utwór zostanie przeczytany i skomentowany. Dla dojrzałych twórców być może nie jest to już takie cenne doświadczenie, ale dla tych, którzy są na początku drogi (tak jak ja), to wartościowe źródło informacji. Pozwala doskonalić warsztat, eksperymentować z formą, nabierać nawyków i dyscypliny (limity znaków). Nawet, jeśli w ten sposób nie powstają zacne dzieła, to może kształcą się zacni autorzy.

Przepraszam za Offa i pozdrawiam.

I pozwalają "zboczyć ze ścieżki".

Tu bajka do napisania, tu z wierszem się można za bary hycić. :) Antybajka, grafomania. Dla każdego, coś miłego, a książki to drugorzędna sprawa.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Grafomani nie rozumiem - bo jak udawać może grafomana ktoś, kto nie jest profesjonalistą? Kto pisze, może nie, że słabo, ale nie bardzo, bardzo dobrze.

Antybajka - super. Mam nawet tekst na tet konkurs - trochę kontrowersyjny - ale podeślę dopiero (siłą rzeczy) kiedy będę zadowolony z tytułu.

Grafomania to przede wszystkim zabawa. Konkurs, w którym autorzy starają się wychwycić różne mankamenty i błędy pojawiające się w opowiadaniach, przerysować je i obśmiać. Nie chodzi tylko o błędy ortograficzne, ale też o niepoprawną konstrukcję zdań, gubienie podmiotu, błędy logiczne, sztampową fabułę itp. itd. 

Obśmianie jest formą napiętnowania, delikatniejszą, ale chyba skuteczną.

Rozumiem, że budowanie żartu za pomocą źle skonstruowanego zdania nie będzie śmieszyć każdego. Ja bawiłem się świetnie.

Wiecie, co mnie śmieszy? Tak - przy tym można tylko płakać - ze śmiechu albo płaczu.

 

Przed państwem GEORGE CARLIN i jego stand-up!

 

Gorąco polecam, RIP staruszku. Polecam w oryginale! Polecam m.in. "It's all bullshit and all bad for you". Ale chyba ma mało kiepskich rzeczy.

Tfu! Ze śmiechu albo smutku!

Piotrze, ale tak od rana być upitym? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Myślę sobie - przeczytać, czy nie przeczytać. W końcu nie mam czasu. Przeczytać, czy... czy... a jednak, nie mogłę się oprzeć. Przecież to brajt - przeczytam.

 

I nie żałuję :) Kawał dobrej roboty, uwielbiam tak napisane SF!

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

A dziękuję, polecam się. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

W odróżnieniu od StargateFana żałuję tej dobrej roboty. Biedna androida. Bardzo udany tekst, Brajcie. Znajduję w nim nawiązanie nie tylko do PKD, ale również do ostatniej z opublikowanych powieści JD (matematyka/informatyka w wierzchołku czasoprzestrzeni i ogólnie u podstaw rzeczywistości), do SL (cały wszechświat w wyobraźni maszyny), jak też do IA ("pozytronowe drzwi"). Aha, jeszcze RH i "Władca Marionetek" – tylko taki bardziej cyberpunkowy. Widzę nawet – ależ mocne! – pośrednie porównanie DJJ do ZZ. Nie ujawnię jednak, czy takie nawiązanie uważam za szkalujące, ponieważ niniejszy komentarz piszę na portalu fantastycznym, a nie politycznym. Widzę również w "Zerze" inspirację "Powrotem Jedi" ("Jesteś zerem, zupełnie jak twój ojciec" kojarzy się z "I am a Jedi, like my father before me"). Dobra, przyznaję ostatnie skojarzenie jest już mocno naciągane ;-) A i niektóre z wcześniej wymienionych "nawiązań" zapewne sobie uroiłem :-) Tak czy inaczej mnogość interesujących skojarzeń, które nawiedziły mnie podczas lektury, dowodzi, że w Twoim smutnym utworze, przelewiając się przez brzegi krótkiej formy, kipią niebanalne sensy. Jednocześnie rzecz czyta się przyjemnie.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dziękuję. :)

Miałem pewne trudności z rozszyfrowaniem skrótów, ale udało się. ;) Na pewno w trakcie pisania myślałem o PKD i IA. Jeśli chodzi o ZZ to z całą pewnością przypadek, choć analogię rozumiem. ;) Niezależnie od przekonań politycznych ZZ lubię, bo to Krakus.

RH muszę w końcu przeczytać, tak samo mam duże zaległości z JD. W SL nie grałem.

Z mojego punktu widzenia opowiadanie jest mocno do przeróbki. Ma za dużo niedomówień i nielogicznych rozwiązań, które wynikają z dwóch spraw - limitu znaków i przede wszystkim goniącego czasu, bo za pisanie wziąłem się ostatniego dnia konkursu, a jeszcze wieczorem tekst miał być komedią z gościnnym udziałem bohaterów HP, WP, GW, ST, Zmierzchu, Blade'a i paru innych bajek, w których DJ miał poprzewracać wszystko do góry nogami.

Dlatego chcę do niego wrócić kiedyś na spokojnie i napisać od nowa, bez konkursowego kontekstu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Podobało się. Urocze.

Tak, urocze to dobre słowo. Zastanawiałam się gdzie tu szkalowanie, ale po przeczytaniu wiem, czemu go nie ma. Bardzo dobry tekst, przyjemnie się czyta. Zajmujesz się (czasem/ na co dzień) pisaniem bajek, dobrze kojarzę? Widać w tym taki "dryg" bajkopisarza :) Pozdrwaiam,

To chyba najbardziej udany brajtowy... khem... to udany brajtowy tekst : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tia, chyba ani jednej poprawki ani sugestii nie dostałem, które mi się przydadzą przy przerabianiu tekstu. :(

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Raz dwa trzy test komentarzy, bo podobno są problemy z dodawaniem do tego tekstu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czytałem ostatnio artykół o tym, jak ważne są pierwsze zdania w opowiadaniu. No cóż... tutaj pierwsze zdanie nie powala :P

To musiał być ciekawy artykół. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

artykuł*

Poza tym myslales o użyciu czasu teraźniejszego na samym początku opowiadania?

Hmm nie myślałem, zwłaszcza w przypadku rozwiniętej wersji. Źle się czuję prowadząc narrację w czasie teraźniejszym.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Czytało się dobrze, bo dobrze piszesz. Pierwsze zdanie usadziło mnie w miejscu (i to DNA, i odkrycie w stylu "ziemia jest okrągła") ale jak już przebrnąłem, było płynnie. Ładne, bo krótkie, zagmatwane i do tego nawiązania do konkursowego stylu forum. Zresztą lubię i Dicka, i SF tego rodzaju. Ciekawy pomysł.

Natomiast jeżeli byłby to niezależny, dłuższy tekst, to raziłyby mnie właśnie te nawiązania konkursowe (już niepotrzebne) i pewne sprawy techniczne uniwersum. Na przykład android jako obiekt i "sztuczna inteligencja" jako system to dla mnie zupełnie inne byty (może już zwichnięcie SF). Przy krótkim tekście nie ma to znaczenia, ale przy rozwinięciu posiadanie bądź nie wyobraźni, wzajemne powiązania bohaterów, czy nawet prosty fakt jak przeskoczył na końcu na chłopaka i co przeskoczyło, byłyby istotne (a wyjaśnienie, że przez pozytronowe drzwi, to trochę mało). Zresztą sam fakt, że androidy mają płeć również (zwłaszcza jeżeli jest to świat post ludzki).Przy krótkim konkursowym tekście nie mam zbyt wielu wątpliwości, przy dłuższym, niezależnym, już tak, bo głównie pomysłów na odpowiedzi szukam w SF.

A mi się czytało przeciętnie, chociaż tekst napisany generalnie dobrze. Średnie głównie dlatego, że byłam jakaś taka zagubiona już od początku. Coś zgrzyta i chrobocze w trzech pierwszysch akapitach. Możde to kwestia napakowania tak dużej ilości informacji w tak krótkim fragmencie, a może dobór słów.

"Dla niego nie była wybrykiem, była piękna. Nazywał ją swoją małą osobliwością. Wówczas zwykle wybuchała płaczem. Podobno ludziom płacz pomagał oczyścić organizm z emocji. Tę funkcję chyba nie do końca udało się odtworzyć. Córka wciąż dusiła wszystko w środku, choć płakała znacznie częściej niż inne androidy." A ten fragment wprawił mnie w głęboką konsternację,  bo poważnie zwątpiłam o kim czytam. Tekst zaczął się od jakiegoś stwoarzenia o płci żeńskiej i bez żadnego określenia go przeszedł do stworzenia o płci męskiej, a potem pojawiła się córka. Po przeczytaniu tego kilka krotnie zrozumiałam o co chodzi, ale nadal uważam, że jakieś to niepotrzebnie mętne.

"Wyobraźnia. W postludzkiej rzeczywistości był to relikt zamierzchłych czasów. Jedno z tych pojęć, które wprawdzie przetrwały w słownikowych definicjach, lecz i tak dla androidów pozostawały niezrozumiałe. Cóż, jej też nikt nie próbował zrozumieć. Oprócz niego." A ty taki mały językowy kwiatek. Zakładam, że "jej też nik nie próbował zrozumieć" odnosi się do opisywanej androidki, ale jako że nic o niej w tym akapicie nie ma, a zaczyna się on od wyobraźni, to wychodzi na to, że wyobraźni nikt nie próbował zrozumieć, chociaż nie rozumiał. Masło maślane, a chyba nie o to chodziło :)

Za to nie zgadzam się z cienioświatłem, że "przez pozytronowe drzwi" jest zbyt dużym niedopowiedzeniem. Moim zdaniem nawet w dłuższych tekstach, które same w sobie są zawiłe takie techniczne szczegóły stanowią smaczki, ale nie są same w sobie niezbędne, bo tekst na ich braku nie traci aż tak wiele.

Ufff... Ale się rozpisałam, no ale przynajmniej zebrałam co mi się w patrzałki rzuciło ;) A tekst chociaż trochę trudny dla mnie momentami do przebrnięcia podobał mi się.

O mamo, o mamo... Wyszła mi ściana tekstu! Przepraszam i kajam się, bo starałam się zrobić ładne zgrabne akapity, ale widać nie jestem mistrzem formatowania :o

Językowo to jest smaczek. Samo określenie "pozytronowe drzwi" brzmi pięknie, tylko co to znaczy?

Leży sobie android obok androida w szpitalu (w szpitalu?) coś, co jak rozumiem jest jakimś wirusem znajduje się (w procesorze?) w "kadłubku" jednego z nich. Pozytron to chyba elektron o ładunku dodatnim. Co ma z tego dokładnie dla czytelnika wynikać?

          W zasadzie dodatni elektron to pozyton, a pozytron to kalka z języka angielskiego. Ale zgadzam się, może dużo z tego nie wynika. Tylko w zalezności od tego jak tekst będzie napisany, może to mieć duże znaczenia, albo nie mieć żadnego. Może to trochę od odbiorcy zależy, bo nie jestem fanem typowego sf, a często w szczegółach technicznych się gubię, więc dla mnie ma znaczenie, że doszło jakoś do tego "zarażenia".

          Teraz dobiero zwróciłam uwagę na słowo szpital. Jakoś tu nie pasuje. Może dlatego, że kojarzy mi się raczej warsztat...?

W tym wypadku to raczej nieistotnie, czym jest pozyt(r)on. Brajt po prostu nawiązuje do Asimova. Czytelnik, który zdaje sobie z tego sprawę, nie powinien mieć kłopotów z rozszyfrowaniem metafory.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Jej! Dziękuję za komentarze! :) Super, super, super.

Tekst wrzuciłem do sieci o godzinie 23:50 (na zamknięcie konkursu), a jeszcze koło 18 miałem zupełnie inny pomysł, na lekką komedyjkę. Stąd pomieszanie z poplątaniem niektórych spraw i zaimkowa niezręczność.

Oczywiście w pełnej wersji nawiązań do konkursu nie będzie, to będzie całkowicie odrębny byt.

Tak, takie rzeczy jak szpital, płciowość androidów, fizyczne dojrzewanie (teoretycznie zupełnie zbędne, wręcz marnotrawstwo zasobów), ojcostwo, cała wpływ wygasłej cywilizacji ludzi na współczesny świat androidów, to wszystko będzie musiało być przemyślane i opisane. Tym bardziej mnie cieszy, że wskazujecie te miejsca i elementy, które budziły się wątpliwości.

Pozytronowe drzwi są nawiązaniem do "Pozytronowego człowieka", czyli opowiadania Asimova o androidzie. Ale też w dłuższej wersji będę musiał wziąć wasze sugestie pod uwagę. 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nacisk będę kładł na przedstawienie cywilizacji androidów, wpływ wszechsieci na jej funkcjonowanie, wpływ odcięcia od sieci na dziewczynkę, relacje córki z ojcem, przyjaźń z chłopcem rozwój wirusa i jego motywacji jako avatara ojca dziewczynki oraz przede wszystkim i jej wyobraźnię - jej własny świat oraz jego zagładę, z pozycji konkretnych uniwersów, a nie tylko kosmologicznego ich przedstawienia. Taki jest plan i tak to rozpisałem. Co wyjdzie, zobaczymy.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Mój błąd. Za nawiązanie do Asimowa uznałem cały utwór a pozytronowe drzwi za wprowadzenie jakieś bliżej nieokreślonej technologii komunikacji. Całość traktowałem bardziej jako szkic pomysłu niż opowiadanko.

I znowu jestem ciekaw rozwinięcia :) Plan wygląda ciekawie.

Zastanawia mnie jedno (zresztą przy głównym tekście również) android, jako typ robota, ma sens wyłącznie w ramach społeczności ludzkiej. Jeżeli chodzi o optymalizację pracy chyba wypada słabo. Co trzyma "cywilizację androidów", których programy jak widać ewoluują, w niefunkcjonalnych "ubraniach". Tak mi się nasunęło przy czytaniu.

To jest coś co mi spędza sen z powiek. :) Jednym z rozwiązań nad jakimi się zastanawiam jest takie, w którym funkcjonująca na wzór ludzki cywilizacja androidów jest utrzymywana przez wyżej rozwinięte sztuczne inteligencje w sobie tylko znanym celu, jako podprogram. Innym - chodzi o zaprogramowaną obsesję na punkcie ludzkości, która każe odtwarzać określone cechy, nawet jeśli po latach nie są one do końca zrozumiałe lub wręcz są rozumiane opacznie. Jeszcze innym - że jest to tylko nakładka na łączącą wszystkie androidy wszechsieć, w postaci wzorowanego na ludzkim świata wirtualnej rzeczywistości, na podobnej zasadzie co matrix. Na coś trzeba się będzie prędzej czy później zdecydować.

I oczywiście macie rację - szpital to w tym wypadku przede wszystkim laboratorium antywirusowe.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Jeśli już wołasz o jakąś krytykę, ja bym optował za czymś bardziej fabularnym. Tutaj jest troche zbyt duzo opisów. Jak już pisałem dziś przy okazji innego opowiadania, wolę coś bardziej fabularnego, gdzie idea jest przekazywana poprzez wydarzenia. Tutaj mamy pewna opowiastkę o androidach, która jest fajna ( przypomina trochę Lema ), ale jak juz chcesz iść w stronę czegoś dłuższego, to zmieniłbym narrację. Opowidziałbym histroię poprzez pewne okreslone zdarzenia, jesli wiesz o co mi chodzi. Na przykład spotykają się w szpitalu, jak on siedzi przy niej  i w ten sposób masz dobry pretekst co go tam sprowadziło itp. ( to tylko przykład dla podkreslenia o co mi chodzi )

"I needed to believe in something"

Zrozumiałem, zastosuję. Pewnie bez wizualizowanej wizyty w szpitalu (bo jego, de facto, nie ma). Z drugiej strony, jeśli to tylko wirtualna rzeczywistość, to jak najbardziej. Dzięki!

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A myślałeś może nad tym, że swego rodzaju odwzorowywanie przez androidy "ludzkiego" sposobu funkcjonowania (relacje społeczne, czy ich płciowość i relacje rodzinne) może być uznane za element niezbędy do ewolucji, czy do rozwoju, co możnaby uznać za priorytet? To eliminuje konieczność wprowadzania np. wyższych bytów czuwających nad hasającymi po ziemi androidami. Podobny motyw był wykorzystany w filmie "wWyspa", tam jak pewnie kojarzysz, klony żyły sobie ludzkim życiem, bo bez ludzkich doświadczeń, w stanie ciągłej hibernacji źle się rozwijały.

Ciekawa idea, do przemyślenia. :) To by się mogło wiązać z wprogramowanym w całą społeczność dążeniem do naśladowania ludzi.

 

Ogólnie podejrzewam, że w opowiadaniu nie starczy miejsca na przedstawienie wszystkich szczegółów (sama historia jest zbyt prosta, by ją rozwlekać), natomiast sama wizja musi mieć ręce i nogi, wszystko będzie musiało z czegoś wynikać. Chyba, że już w trakcie pisania okaże się, że historia dziewczynki niepostrzeżenie stała się tylko jednym z wątków. Jest jeszcze trochę czasu, zanim zapiszę w Scrivenerze pierwsze zdanie. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

O rety, jaki sympatyczny short! Jak ja go przegapiłam? Grzebanie za białymi krukami to fajna sprawa.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

A dziękuję ślicznie. :-) Jak skończę stronę, będę się musiał w końcu znowu zabrać za pisanie. To ja polecam jeszcze Zagubionych chłopców. :)

EDIT: Choć jak widzę, masz ich już w kolejce.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

 Ciekawy tekst. Fajne są takie niepokojące, klimatyczne i nieco rozjechane powtórzenia sekwencji (ta charakterystyka Zera). Przez to zataczamy w tekście jakby kółko, no i nagle jest kopniak w de… 

Dzięki za opinię i za zabibliotekowanie. :-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ładna klamra, rzeczywiście lekko PKDowskie w klimacie z przyprawami od IA ;) Można się pogubić w końcówce, ale cóż, to chyba ta pora. Jam zadowolony :) Resztę przedpiścy coś tam wyżej wygadali przez ostatnie dwa lata.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki raz jeszcze. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

To chyba pierwszy przypadek, kiedy tylu komentujących tak wiele dostrzegło w jednym Zerze. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Nie przepadam za Dickiem. Jak na tekst zahaczający o ten klimat, czytało się nieźle. Ale trochę mętny jest, przedpiścy już o tym wspomnieli.

Babska logika rządzi!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Misiowi czytało się dobrze. Zadowolony, że odkurzył.

Nowa Fantastyka