
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Femina
Właśnie z wychodka wyszedłem i, przeciągnąwszy się zamaszyście, w błękit lipcowego nieba spojrzałem. Ani jednej chmurki, pogoda jak drut.
– Trzeba będzie – rozmarzyłem się – pójść nad staw. – I gdym się już myślą w rześkiej żabiance zanurzał, na niezmąconym dotąd błękicie dostrzegłem małą plamkę. Zmrużyłem oczy, lecz po chwili, otworzywszy je najszerzej, jak się da, zastygłem w zdumieniu. Bo oto ujrzałem…lecącą na miotle… czarownicę…
Potrząsnąłem głową raz i drugi i wziąłem kilka głębokich oddechów.
– Muszę wreszcie wiadro z kibla opróżnić – zdecydowałem – bo opary robią się niebezpieczne dla zdrowia. – I przetarłszy dłońmi twarz zerknąłem na niebo, chcąc upewnić się, że majak zniknął.
Czarownica tymczasem, urągając wszelkim paradygmatom współczesnej nauki oraz zwykłemu, zdrowemu rozsądkowi zniżyła lot, i zakręciwszy kółko nad chałupą sołtysa, zniknęła za pobliskimi drzewami.
– Hej! – krzyknąłem rozpaczliwie, po czym, z braku lepszego pomysłu, nakreśliłem w powietrzu znak krzyża.
Z chaty wyszli moi dwaj towarzysze, patrząc na mnie z umiarkowanym zainteresowaniem.
– Tam – wykrztusiłem, wskazując drżącym palcem dorodne topole.
Spojrzeli na drzewa, a po chwili znowu na mnie, wzruszając ramionami.
– Topole – stwierdził Baron, wypuszczając z ust obłok fajkowego dymu. – Nazwa systematyczna populus, klasa okrytonasienne, rząd malpigiowców, rodzina -
wierzbowatych. Te wyglądają na czarne. Piękny, klasyczny kształt…
– Czarownica – syknąłem, wbiwszy w Barona oszalałe spojrzenie.
Zerknęli na siebie porozumiewawczo, po czym wybuchnęli gromkim śmiechem. I gdy tak się śmiali beztrosko, to na siebie, to na mnie spoglądając, wpadł do nas Rafałek, jakby go kto gonił.
– Opaki, przyjdźta za godzinę na pokazy! – krzyknął od furtki – Femina przyleciała.
A gdy chcieliśmy spytać co to za pokazy i co to za Femina, to on już znikał za płotem, taki był rozgorączkowany. Jeszcze tylko zdążył krzyknąć do nas:
– Weźta se po jakim winie! – a potem już rozpłynął się w powietrzu.
Na pokazy założyliśmy nawet skarpetki i adidasy – jakie kto miał. Ja na przykład miałem "Nike", zamszowe, w kolorze morskiego piasku. Skarpety podciągnęliśmy do pół łydki, równiutko, odświętnie. Spojrzał krytycznie Inżynier na te moje skarpetki, później omiótł wzrokiem skarpetki Barona, a na końcu ostatnim, wprawnym ruchem wygładził swoje. Za radą przezornego Rafałka wzieliśmy, ma się rozumieć, po winie "Gruszka Sandomierska" i poszliśmy.
Femina okazała się niepokojąco podobna do właścicielki latającej miotły, fakt ten jednak, wobec reakcyjnego sceptycyzmu moich towarzyszy, dyskretnie przemilczałem. Rozbiła się obozem na nieużytku przy drodze. Zaczęła jakieś deski sobie zbijać gwoździami – na scenę, ale żadnemu chłopu nie wolno było jej pomagać, w ogóle w niczym. Nawet mówić do niej nie było wolno. A było chłopów ze trzydziestu ze wsi i kilku przyjezdnych i my też z nimi ciasno w kupie, żeby było raźniej. A kobiety wszystkie przyszły, odświętnie ubrane, każda na swój gust i modłę wyjątkową. Bo kobiety, jak to one – wyjątkowe chcą być, ale tak w tym chceniu są jednakie, że tak sobie pomyślałem, że najwyjątkowsza to by była taka, której na wyjątkowości wcale nie zależy. Kobiety otoczyły Feminę ciasno półkolem, a my dalej trochę staliśmy, pod krzakami.
Zaczęło się, zaczęło, psyt, psyt – kilka kuksańców pod żebro dla gadułów i zapadła cisza.
A w tej ciszy weszła Femina na z desek własnoręcznie zbitych podwyższenie. Weszła i stanęła, ale jak stanęła. Brodę trzymała wysoko, jakby na kołku podpartą, bo kiedy mówić zaczęła, to ta broda nieruchomo w jednym miejscu tkwiła, a za to cała czaszka unosiła się i opadała, ukazując to koła, to elipsy otworu gębowego. Z początku głos miała Femina łagodny. Na kobiety patrzyła i tak do nich:
– PLa, pla, pla, ple pli. Pla, pla, pla, ple, ple. I uśmiechała się nawet, kiedy to mówiła. Ale zaraz po tym na nas palcem pokazała i aż pod boki się wzięła.
– Zaga, zaga, zig, zig. Zaga, zaga, zig, zig.I jeszcze:
-Zigu, zigu, zigu, zagu. Zigu, zigu, zigu, zag. I gdy ostatnie "zag" mówiła, to nawet palcem po podbródku od ucha do ucha przejechała. A później pięści obie uniosła wysoko i jak by gromy na nas ciskać zaczeła:
-Awgdżwww! Awgdżwww! – aż się jeszcze bardziej cofnęliśmy pod krzaki i niepewnie śmy spoglądali jeden na drugiego. Bite dziesięć minut nas tak gromiła, to oczy mrużąc, to wybałuszając. To ręce wznosząc, to opuszczając. To muskuły prężąc, to poliki nadymając, to nozdrza rozdymając a zęby szczerząc. I rosła tak i rosła w tym afekcie swoim coraz większa i potężniejsza, że strach było, żeby się nie rozpękła. I gdyśmy już wszyscy myśleli, że się rozpęknie, to wówczas ręce załamała swoje i biadolić zaczęła, jak płaczka na pogrzebie.
– Lii, lii, lii. Lii, lii, lii – ale niezbyt długo to trwało, że ledwie tchu można było zaczerpnąć. A gdy już zaczerpnęła, to znów pewności siebie wielkiej nabrała i palec wyciągnąwszy wskazujący tak powiedziała:
– Ne, ne, ne. Ne, ne, ne. Ziuuu.
Na te słowa wszystkie kobiety za nią stanęły półkolem, tak, że na nas prosto patrzyły. a brody swoje też wysoko jak Femina trzymały, pod boki się wzięły i oczy jak koty zmrużyły.
Femina jeszcze raz powtórzyła:
– Ne, ne, ne. Ne, ne, ne. Ziuu. – a potem jeszcze kilka razy głosem potężnym i tubalnym, jakby ze studni dochodził:
– Ziuu! Ziuu! Ziuu!
I wówczas kobiety jak na rozkaz szperać zaczęły za pazuchami, pod spódnicami, w dekoltach i gdzie tam jeszcze która co miała, wszystko przed siebie na trawę rzucały. A z przytupem mocnym każdy rzut był i z okrzykiem chóralnym:
– Hum! – Rozbrzmiewało echem donośnym raz po raz. Najpierw żelazka poleciały.
– Ziuu!
– Hum! – I pac żelazka na trawę
– Ziuu!
– Hum! – I pac wałki, pac patelnie.
Ziuu! –
– Hum! – I pac miotły, pac odkurzacze.
– Ziuu!
– Hum! – I pac miksery, pac malaxery i roboty kuchenne.
I tak humkały i humkały i coraz to nowe rzeczy wyrzucały precz na trawę. A im większa zadziorność w nich rodziła się, tym i gabaryty sprzętu domowego większe były, a rzuty silniejsze i dalsze. I tak w kolejności jeszcze deski do prasowania leciały, i kuchenki mikrofalowe, i pralki, i kuchnie gazowe, i elektryczne, i indukcyj ne, i węglowe nawet. A myśmy stali oniemiali i patrzyli, jak rośnie pod niebo ten pomnik ludzkiej myśli i nadprodukcji. Ale najlepsze było na końcu, bo kobiety się tak zawściekły, że obnażyły się od pasa w górę. Dyndając gołymi cyckami na prawo i lewo humkały i humkały aż w nas wezbrała fala uniesienia i bić brawo poczeliśmy bez opamiętania. I wina wszystkie pootwieraliśmy, łokciem w denko, żeby strzelały po szampańsku. A potem te wina piliśmy do wieczora późnego i o tych cyckach gadali, która jakie miała. I wyszło na to, że tym się takie podobały a tamtym inne, aż się co niektórzy za łby wzięli. A mnie się najbardziej Baśki podobały, ale nic nie mówiłem. Bo i po co tu gadać, po próżnicy, skoro słowa, jeno dźwięki puste, jak liście suche, na wiatr rzucone.
Tekst dwa tygodnie spóźniony na konkurs niestety. :(
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
@Brajt
Rozumiem z tego, że się podobało. Niestety, nie wiem o jakim konkursie mówisz, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze jakaś okazja.
Zedytuj tekst. Powskakiwały Ci puste linie, zdania na pół ciachające. :)
Mi się spodobało. Ze wszystkim jest tak, jak z tymi opisywanymi cyckami...
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Poprawiłem, co się dało. Dzięki.
Hmm... Przeczytalem, ale nie mogę napisac czy mi się podobało, czy nie, bo nie wiem co dokładnie przeczytalem... Widocznie to nie moje i małpy i nie mój cyrk.
/ᐠ。ꞈ。ᐟ\
Jakoś się zmusiłem (tak, zmusiłem) do tego, by doczytać. Słabe, nie warto było czekać na pointę. A napisane tak, że odechciewa się czytać po pierwszym zdaniu.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
@Beryl
Właśnie zastanawiałem się jak odbierzecie styl. Rozumiem, że może się nie podobać ale to chyba kwestia gustu? Może mógłbyś wypunktować co jest takiego słabego w tym opowiadaniu? Krytyka jest zbyt lakoniczna, żebym mógł cokolwiek zrozumieć.
Mi trudno byłoby podjąć się w tym wypadku jakiejś rozbudowanej krytyki, bo tekst wiele nie przedstawia. Ląduje u mnie w kategorii tekstów o niczym, innymi słowy: czytałem, czytałem, czytałem i przestałem. Żadnych emocji. Niby przedstawiasz jakąś scenkę, ale nic z niej nie wynika. Rozśmieszyć też mnie nie rozśmieszyło ;)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
*w tym przypadku : )
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
@Beryl
Tekst jest o niczym? Naprawdę tak trudno zrozumieć o co w nim chodzi? cóż, na to już nic nie poradzę, widocznie nie ten target...
Jeszcze jedno. Jeśli nie potrafisz przeprowadzić krytyki to nie pisz, że tekst jest słaby i beznadziejnie napisany - mnie to nic nie mówi, bo nie wiem dlaczego tak sądzisz. Napisz po prostu, że Ci się nie podoba. To jest dla mnie jakaś informacja - tekst wywołuje u czytelnika jakieś ogólne wrażenie/emocje mające negatywny wydźwięk.
Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto podejmie się konstruktywnej krytyki.
>> Na pokazy założyliśmy nawet skarpetki i adidasy - jakie kto miał. Ja na przykład miałem "Nike", zamszowe, w kolorze morskiego piasku. Skarpety podciągnęliśmy do pół łydki, równiutko, odświętnie. Spojrzał krytycznie Inżynier na te moje skarpetki, później omiótł wzrokiem skarpetki Barona, a na końcu ostatnim, wprawnym ruchem wygładził swoje. Za radą przezornego Rafałka wzieliśmy, ma się rozumieć, po winie "Gruszka Sandomierska" i poszliśmy.<<
W tym fragmencie masz kilka powtórzeń, jedno bardzo źle użyte porównanie oraz adidasy. Ale o tym poniżej:
>> Na pokazy założyliśmy nawet skarpetki i adidasy - (jakie kto miał.) <<---- to w nawiasie jest zbędne, i możesz wywalić. Natomiast adidasy to potoczne sformułowanie butów sportowych, ale skoro fragment dalej podajesz NIKE, to już trzeba użyć innego słowa (np. obuwie sportowe) zamiast adidas, co w zestawiu z inna marką handlową NIKE jest źle uzyte, bowiem to są dwie różne firmy/marki, no i ADIDAS jak i NIKE mozesz spokojne napisać z małej litery, bo to jest tak samo jak z nazwą samochodu (np. volvo, fiat, ferrari) czy też z nazwą pistoletu/rewolweru lub innej broni.
>> Ja na przykład miałem "Nike", zamszowe, w kolorze morskiego piasku. <<--- Ja na przykład miałem - a nie lepiej "Miałem na sobie zamszowe buty ...?" "w kolorze morskiego piasku" --- wiem, że każdy i Ty też wyobraża sobie ten kolor jako białożółty lub biały. Natomiast piasek (morski) moze występować w najrózniejszych kolorach - od bezbarwnego, przez czerwony po czarny. Także, ten opis: MORSKI KOLOR PIASKU nie pasuje, po prostu jakiś inny - może beżowy?
>> Skarpety podciągnęliśmy do pół łydki, równiutko, odświętnie.<< -- znowu powtórzenie SKARPETY
>> Spojrzał krytycznie Inżynier na te moje skarpetki, później omiótł wzrokiem skarpetki Barona, a na końcu ostatnim, wprawnym ruchem wygładził swoje. <<--- 3 razy SKARPETKI !!!
Może tyle wystarczy. Przejrzyj swój tekst pod tym kątem. Każde zdanie z zastanowieniem się czy wszystko zostało poprawnie napisane. Ogólnie tekst mnie nie zaciekawił, bo za krótki, i o niczym. Taka historyjka. Nie urzeka, nie pooztaje w pamięci.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
@Mkmorgot
Nie sądziłem, że będę się musiał z tego tłumaczyć ale, jak widzę, zostałem wywołany do tablicy.
1. adidasy - potocznie tak nazywa się obuwie sportowe, zwłaszcza na wsi. Użycie tego wyrazu było w pełni zamierzone i specjalnie zestawione z nazwą nike, żeby trochę ośmieszyć to potoczne słowo adidasy np. -Jakie masz adidasy? - Ja mam nike, a mój kumpel reebok.
2. Powtórzenia - skarpetki. Styl utworu nie zabrania takich powtórzeń, przeciwnie, nawet w pewnych okolicznościach ich wręcz wymaga. Skarpetki są elementem groteski. Zauważ, że idziemy na wsi na pokazy i skarpetki mamy założone "odświętnie". To element podkreślający wagę wydarzenia, świąteczny ubiór.
3. Morski piasek - wiedziałem, że będą też z tym problemy, ale nie chce mi się już tego tłumaczyć.
Ogólnie moje wrażenie odnośnie krytyki jest takie:
Dostaliście tekst kogoś nieznanego i podeszliście sztampowo do wyłapywania pozornych błędów sądząc, że te pozorne błędy zostały użyte nieświadomie bo popełnił je początkujący grafoman. W związku z powyższym nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że grafoman taki może używać groteski i metafory dla przedstawienia głębszej myśli. Piszesz i Ty i Beryl, że tekst jest o niczym. Pewnie nie chcecie go zrozumieć z powyższych powodów. Oto kilka podpowiedzi:
1. Femina - feminizm, feministki, ruch feministyczny
2. Co mówi Femina? - to nieistotne. Dlaczego nieistotne? Ponieważ mężczyzn interesuje tylko... no właśnie co?
3. Jaki jest stosunek autora do feministek?
Moi drodzy, zawarłem w tym tekście więcej treści, niż w większości waszych opowiadań, w których nie ma powtórzeń i nietrafionych porównań. Zastanówcie się, dlaczego autor chce opowiedzieć jakąś opowieść. Czy tylko dla samej opowieści? Czy jest tylko plotkarzem, który lubi opowiadać kogo i dlaczego zabili?
@Femina:
W ogóle nie masz racji. To, że jesteś tu nowy, niczego Tobie nie umniejsza. Wręcz przeciwnie, ale skoro publikujesz to musisz się liczyć zarówno z gorzkimi słowami krytyki, jak i tymi pochlebnymi.
Adidasy to błąd w tym kotekście w jakim uzyłeś. Nie moja wina, że nie uważasz (lub nie uważałeś) na lekcjach polskiego.
Skarpetki, w zasadzie ich liczne powtórzenia --- to błąd. Nie tłumacz tego żadnym specyficznym stylem, bo czegoś takiego nie ma. Po prostu nie masz racji drogi Autorze. A poza tym masz badzo słaby styl, z duzymi brakami. Nawet merytorycznym jak sugerowana przez Ciebie zła uwaga odnośnie PIASKU MORSKIEGO, w której to również nie masz racji. Taki materiał osadowy, różnej prowieniencji i genezy oraz składu mineralnego ma zawsze inny kolor !!! A uzywanie takiego okreslenia w literaturze, jest chorobliwe złe, bo nie określa jednoznacznie koloru.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
* to powyzej było to Autora: Szkapa --- Femina to tytuł opowiadania. Za pomyłkę przepraszam ;)
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
@Mkmorgot
No cóż... ja o niebie, Ty o chlebie. Nie dogadamy się, szkoda czasu. Potwierdź tylko proszę jeszcze raz, że tekst jest o niczym, bo nie odniosłeś się w tym temacie do mojego komentarza.
Morski piasek - wiem, co chcesz powiedzieć, jednak idąc Twoim tokiem rozumowania trudno będzie opisać kolor czegokolwiek np.
Czerwony jak truskawka. - Jaka? Zęga czy niemiecka?
Wiśniowy - jaka odmiana wiśni? Mają różne odcienie.
Zielone oczy. - zielone jak młoda trawa (jaki gatunek trawy?), jak butelka (z piwa czy z wina?)
Zanim do tego przejdę, co chciałem napisać po przeczytaniu Twojego opowiadania, kilka uwag:
1. Nie umiesz panować nad emocjami i bardzo szybko można wyprowadzić Ciebie z równowagi
2. Nie potrafisz odpierać słów krytyki, których to w ogóle nie rozumiesz i co gorsza nie chcesz zrozumieć, bo masz swój świat i mylne pojęcie o tym obok, o tym realnym. Dałem Ci garść uwag i porad (bo to jest właśnie krytyka), a Ty po prostu zaatakowałeś mnie i beryla.
3. Nie wiesz o czym pisałem odnosnie pmorskiego i jego koloru, a Ty próbujesz ośmieszyć mnie pisząc o czymś zupełnie innym. Niestety w tym momencie, na Twoich przykładach, ośmieszyłeś siebie.
Te kilka cech wystarczą mi by mieć pełny obraz osobowości i sytuacji. Ale nie podam tego co myslę do publicznej wiadomości, bo nie jest miejsce na te śmieszne spory, to portal literacki a nie ring czy jarmark.
W ogóle to nie podoba mi się ton w jaki sposób się do mnie zwracasz, także uważaj sobie. Nie zyczę sobie takich młodzieżowych sformułowań.
****
Co do tekstu: Nie podoba mi się, bo styl moze nie jest grafomański. Ale groteska to też nie jest. Jest prostu zwykły, ze szczyptą humoru. Ale humor, który tylko Autor rozumie. Nie można tak pisać, piszesz dla ludzi, a nie dla siebie. Jesteś Autorem czyli sługą, Panem jest czytelnik. A czytelnik dostał tekst, z którego nie wiele wynika. Coś się zaczęło dziać na początku, ale Twój rozlazły styl i mizerna fabuła przyczyniła się że tekst stał się mglisty. W ogóle to próbujesz stylizować ten tekst na gwarę lokalną, ale niestety jej nadmiar przyczynił się do tego, iż opowiadanie stało się tak cieżkie, że utradniało czytanie. Jest jakaś czarownica na miotle, jakiś jarmark i co dalej? Gdzie jakaś puenta? Po prostu ten tekst wypadł Ci cieniutko i słabo. Czekam na inny, lepszy, Twojego autorstwa.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
Drogi autorze. Doskonale zrozumiałem, co chciałeś przekazać swoim tekstem.
Jeśli nie potrafisz przeprowadzić krytyki to nie pisz, że tekst jest słaby i beznadziejnie napisany - mnie to nic nie mówi, bo nie wiem dlaczego tak sądzisz.
Nie chodzi o to, że nie potrafię, lecz o to, że nie da się tego zrobić w tym przypadku. A będę o tekście pisał, co myślę - a moim zdaniem jest słaby.
Po pierwsze język - w ogóle mi nie odpowiada. Ale przecież "tak miało być" - no więc co ja mam Ci odpisać? Skoro tak miało być, to świetnie, ale mnie to się po prostu nie podoba.
Moi drodzy, zawarłem w tym tekście więcej treści, niż w większości waszych opowiadań
A ile z nich czytałeś, że tak twierdzisz?
Tekst jest o niczym. Prowadzi do sceny, która nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Po drodze też nie wywołuje żadnych emocji. Kilka słabych scenek, które kończą się neutralnie. I cóż, że zawarłeś tam swoje poglądy i jakąś tzw. "myśl", skoro nic tego nie wynika? Myślisz, że będziemy Cię chwalić? Nie ma za co. Dobrze jest mieć coś do przekazania, ale przydałby się jeszcze ciekawy pomysł, by zainteresować czytelnika.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Widocznie różnię się od przedmówców, ale sformułowanie "Na pokazy założyliśmy nawet skarpetki i adidasy - jakie kto miał. Ja na przykład miałem "Nike", zamszowe, w kolorze morskiego piasku." wpisuje się, moim zdaniem, w resztę narracji bez żadnego zgrzytu. Użyte, wykluczające się wzajemnie, określenia są ewidentnie zamierzone i w założeniu dowcipne. Cóż, do niektórych ten rodzaj humoru nie ma dostępu i już. Ja czytając cytowane zdanie uśmiechałem się, zdając sobie sprawę z celowości rzekomego błędu i poddając się jego urokowi. Nie każdy musi to lubić. Morski pisaek to oklepany, marketingowy chwyt. Autor, jak podejrzewam, wykorzystał to celowo aby było bardziej ironicznie. Podsumowując - lekko napisane, okraszone ironią, sympatyczne opowiadanko o niczym.
Tak o niczym, bo przesłanie jest banalne. Femina uosabiająca feminizm to oczywiście wiedźma, bo jak można inaczej. Kobiety pod jej wpływem zachowują się idiotycznie, a mężczyznom to i tak bez różnicy, bo nie zwracają uwagi na przekaz, mając jego treść za zwykłe pieprzenie, a skupiają się na cyckach, bo są przecież rozpijaczonymi erotomanami. Treść jest płytka, refleksje oczywiste, postacie bazujące na oklepanych schematach. Drogi Autorze - nie ma w Twoim opowiadaniu "więcej treści niż w większości naszych opowiadań".Twoje spostrzeżenie nie są wcale odkrywcze, a wiedza na temat feminizmu - żadna.
Niemniej, podobał mi się styl opowiadanka. Szkoda, że ogólne, pozytywne wrażenie zepsułeś niewłaściwą obroną. Jej niewłaściwośc polegała naturalnie na tym, że zamiast wyjaśniać niejasne i bronić tekstu, zacząłeś atakować twórczość innych. Bardzo to nieładne, dziecinne i megalomańskie.
Pozdrawiam.
Sorry, taki mamy klimat.
Nie przeczytałem całości, bo nie jestem w stanie zdzierżyć Twojego stylu i tych nieszczęśnie powtarzanych skarpetek.
Podpisuję się pod komentarzem Sethraela. "Załapawszy", że styl jest celowo dość specyficzny, bez liczących się przeszkód i trudności "dośmigałem" do końca --- i tylko ten koniec wywołał grymas niezadowolenia, bo Autor stracił umiar, przefajnował, że tak kolokwialnie określę swoje wrażenia, przeciągając scenę poza granice groteski i absurdu.
Drugi grymas towarzyszył lekturze odpowiedzi Autora na komentarze. Ale to inna bajka.
Okazuje się, że nie tylko tekst dwa tygodnie spóźniony na konkurs, ale i jego autor ze swoim podejściem do własnej twórczości.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Wszyscy
1. Dziękuję za przeczytanie i komentarze - szczególnie tym, których tak to zmęczyło.
2. Beryl napisał właściwie tylko tyle, że mu się nie podoba. W porządku. Czemu jednak pisać, że tekst jest beznadziejny, skoro nie potrafi się wyjaśnić dlaczego? Dopiero w ostatnim komentarzu starał się rozwinąć swoją myśl, ale i tak sprowadził ją do tego, że mu się nie podoba.
3. Mkmorgot przedstawił swoje obiektywne prawdy, pozostając głuchym na moje wyjaśnienia. W sposób oczywisty mylił się, bo, jak się okazało, nie każdy uważa, iż wytknięte przez niego błędy są rzeczywiście błędami. Ponadto stwierdził, że przedstawiony w tekście wątek humorystyczny jest zrozumiały tylko dla autora, co także zostało zweryfikowane przez Sethrael i Adamkb.
4. Zarówno Beryl jak i Mkmorgot pisali, że tekst jest o niczym sugerując, że nic z niego nie zrozumieli.
5. W związku z powyższym twierdzę, że krytyka Beryla i Mkmorgot była niemerytoryczna oraz tendencyjna. W odpowiedzi trochę mnie poniosło, za co przepraszam. Nie powinienem oczywiście odnosić się do ich twórczości.
6. Sethrael, dzięki za bardzo dobry komentarz. Wszystko wyłożone jasno i logicznie. Przyjmuję krytykę bez problemu.
7. I jak tu dyskutować na temat stylu, skoro dla niektórych jest zupełnie beznadziejny a innym się podoba?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
@Brajt
Zrozumiałem o jakim konkursie pisałeś ale nie chciałem tego komentować. Zadrwiłeś sobie ze mnie bez żadnego merytorycznego uzasadnienia a teraz masz jeszcze tupet żeby oceniać moje zachowanie. Gratuluję dobrego samopoczucia.
Szanowny Autorze, z Twojej odpowiedzi wynika, iż całkowicie lekceważysz istnienie rozrzutu czytelniczych gustów, indywidualizmu interpretacji tekstów. Sethrael i ja zaakceptowaliśmy konwencję, beryl i mkmorgoth nie zaakceptowali --- reszta jest konsekwencją tej różnicy.
Przeczytałam. Styl jak styl, jednym się podoba, innym nie. Ja należę do tych "innych", ale to kwestia gustu. Co do treści - moja feministyczna natura ani się specjalnie nie zirytowała, ani specjalnie nie oburzyła. Moja feministyczna natura po prostu wzruszyła ramionami.
Pozdrawiam.
@AdamKB
W polemice z Mkmorgot starałem się wyjaśnić jego wątpliwości. Z tego powodu spotkałem się z zarzutem, że domniemanych błędów nie mogę tłumaczyć specyficznym stylem oraz że nie uważałem na lekcjach polskiego. Cały czas zależało mi na tym, żeby Mkmorgot zrozumiał podejście indywidualne, ale jego prawdy były obiektywne i nie uznawały wyjątków. I co teraz Mkmorgot powie Sethraelowi? Że też nie uważał na lekcjach?
@AdamKB
A to jeszcze mój cytat odnośnie lekceważenia:
"@Beryl
Właśnie zastanawiałem się jak odbierzecie styl. Rozumiem, że może się nie podobać ale to chyba kwestia gustu? Może mógłbyś wypunktować co jest takiego słabego w tym opowiadaniu? Krytyka jest zbyt lakoniczna, żebym mógł cokolwiek zrozumieć."
To samo może powiedzieć o mnie. :-)
Kolego, nie przeżywaj tak głęboko ani różnic w ocenach, ani --- zwłaszcza --- krytyk dowolnego rodzaju. W każdym zarzucie tkwi ziarenko prawdy, słuszności. Weźmy ten kolor morskiego piasku. Mkmorgoth w swoim miniwykładzie podsunął Tobie istotne informacje! Zgoda, do tego tekstu, z racji jego charakteru, można ich, informacji, nie stosować, ale gdy w opowiadaniu utrzymanym w "konwencji powagi" zechcesz napisać, na przykład, że jej oczy miały kolor morskiego piasku, powinieneś zastanowić się nad sensem takiego opisu --- każdemu wiadomo, że piaski są różnokolorowe. Wiadomo, bo to widać na niemal każdym kroku. Więc zamiast boleć nad bólem, jaki sprawia krytyczna uwaga, zapamiętaj tę uwagę, zapisz w zbiorze innych uwag... Na przyszłość jak znalazł.
Dorzucę swoje trzy grosze. Styl do mnie nie przemawia (szyk przestawny zabił mnie już przy pierwszym zdaniu), bo nawet jeśli rozumiem, że to celowa stylizacja, zwyczajnie mi się nie podoba. Sens za to do mnie dotarł - może nie od razu, ale jednak. Doceniam koncept, tylko wolałabym inne opakowanie.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
@Joseheim
Dzięki za opinię. Żałuję, że większości taki styl się nie podoba, bo mnie on daje dużo uciechy.
...Komentarze --- ciekawsze od samego tekstu. Pozdrawiam rozbawiony.
...Tekst dla kobiet --- trochę obraźliwy. Dlaczego początkujący autorzy tak uciekają od opowiadań w tradycyjnych konwencjach? Tylko groteski makabreski metafizyczne dywagacje... to jakaś epidemia. A autor ma tzw. potencjał.
O, to ciekawe pytanie, Ryszardzie. Rzeczywiście, często tak jest.
Uważam, że historyjka jest taka sobie. Ani bardzo zła, ani specjalnie zabawna.
Autor domaga się oceny stylu. Nie wiem, czy przeczytawszy jedno krótkie opowiadanie mogę mówić o stylu, bo niczego takiego jeszcze nie zauważyłam.
Mam wrażenie, że opowiadanko zostało napisane na modłę jarmarczną, ku uciesze gawiedzi, aby rozśmieszyć obywateli podobnych bohaterom utworku. Rozumiem zapotrzebowanie na ten rodzaj mało skomplikowanego humoru, ale osobiście preferuję żarty innego rodzaju.
Gołe cycki, dyndające na prawo i lewo, nawet najładniejsze, nie są w stanie mnie rozśmieszyć.
„Bo oto ujrzałem...lecącą na miotle…” –– Brak spacji.
„- Muszę wreszcie wiadro z kibla opróżnić…” –– Mam wrażenie, że skuteczniejsze byłoby opróżnienie wiadra z gówienek.
„…i zakręciwszy kółko nad chałupą sołtysa…” –– Ja napisałabym: …i zatoczywszy kółko nad chałupą sołtysa…
„Za radą przezornego Rafałka wzieliśmy…” –– Za radą przezornego Rafałka wzięliśmy...
„A później pięści obie uniosła wysoko i jak by gromy na nas ciskać zaczęła:” –– A później pięści obie uniosła wysoko i jakby gromy na nas ciskać zaczęła:
„…cofnęliśmy pod krzaki i niepewnie śmy spoglądali…” –– …cofnęliśmy pod krzaki i niepewnieśmy spoglądali…
„…to wówczas ręce załamała swoje…” –– To chyba oczywiste, że cudzych nie załamywała?
„…na nas prosto patrzyły. a brody swoje też wysoko…” –– Zdanie rozpoczynamy wielką literą. Nie zadziera się bród cudzych.
„…i elektryczne, i indukcyj ne…” –– Zbędna spacja.
„…i bić brawo poczeliśmy bez opamiętania”. –– …i bić brawo poczęliśmy bez opamiętania.
„A potem te wina piliśmy do wieczora późnego i o tych cyckach gadali…” –– Ja napisałabym: A potem te wina piliśmy do wieczora późnego i o tych cyckach gadaliśmy…
Pozdrawiam.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy
Dzięki za wyłapanie błędów.
Odnośnie mało skomplikowanego humoru, to ani żaden z moich bohaterów się nie śmiał, ani nikt im podobny raczej by się nie śmiał. Raczej by się cieszył z ładnego widoku. Tak mi się wydaje. Dyndające cycki nie miały nikogo normalnego rozśmieszyć. Miały służyć przerysowaniu i spotęgowaniu opisanej sytuacji. Te cycki i reakcja mężczyzn na ich widok w zestawieniu z poprzednim brakiem zrozumienia słów - wszystko to miało pokazać bezsens walki płci.