- Opowiadanie: qjuba - Sen

Sen

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sen

Witam wszystkich.

 

Poniżej zamieszczam fragment (jeden podrozdział) mojego opowiadania. Dokładnie jest to sen jednej z głównych bohaterek. Całość jest na chwilę obecną poddawana korekcie.

 

Jest to moje pierwsze opowiadanie tutaj – mam nadzieję, że się spodoba.

 

Tyle wstępu, miłej lektury.

 

*

 

Mrok. Cisza. Wielka pustka otaczała ją przeszywając chłodem. Gęsia skórka pokryła całe jej ciało w sekundzie. Stała na twardym podłożu. Nie widziała, ale wiedziała, że jest naga. Poczuła się zawstydzona i odruchowo zaczęła zasłaniać ciało rękoma. Mrużyła oczy usiłując dostrzec cokolwiek, choćby kształt, zarys, kontur. Nadaremnie. Panowała zupełna ciemność.

 

Poczuła na karku lekki powiew wiatru, jakby ktoś otworzył drzwi i zrobił się przeciąg. Odwróciła się. Powoli stawiała krok za krokiem. Pod stopami czuła zimną posadzkę. Poruszała się bezszelestnie. Wiatr stawał się mocniejszy i teraz wiał z każdej strony, jakby stała po środku wiru powietrznego.

 

– Wypuść nas – delikatny szept przebijał się przez gwizd wiatru – wypuść.

 

Dziewczyna odruchowo obróciła się. Kilka metrów za nią leżała zapalona pochodnia. Podniosła ją. Ogień nie grzał, dawał tylko światło. Pozwalał walczyć z mrokiem. Ruszyła przed siebie. Dookoła było pusto. Szepty stawały się coraz głośniejsze.

 

– Wypuść nas – zaczęła rozróżnić poszczególne głosy – wypuść nas.

 

Dotarła do ściany. Kamienny mur był na tyle wysoki i szeroki, że gubił się w mroku. Poczuła się mała. Skręciła w prawo.

 

– Wypuść nas – szept zmienił się w mowę

 

Światło pochodni traciło siłę, przygasało. Zaczęła biec. Wiatr szalał. Czuła, że ktoś za nią jest. Idzie jej śladem.

 

Na narożnik ściany prawie wpadła. Stanęła na chwilę, aby złapać kilka głębszych oddechów. Pochyliła się.

 

– Wypuść nas – mowa przerodziła się w krzyk. Świszczał i ranił uszy – wypuść!

 

Podniosła głowę. Z każdej strony była otoczona przez mur. Ściany zsuwały się. Oparła się o jedną z nich. Była lodowata. Dziewczyna zaparła się nogami usiłując zatrzymać kurczenie. Bezskutecznie. Leżąca na ziemi pochodnia buchnęła nienaturalnie dużym ogniem rozświetlając przy tym wszystko dookoła. Małe pomieszczenie bez okien i drzwi przypominało szczelnie zamknięte pudełeczko. W środku, oprócz niej, unosiły się w powietrzu kolorowe stróżki dymu. Przeplatały się ze sobą tworząc nowe barwy. Zawiał wiatr i ukierunkował ruch kolorów. Zaczęły wirować szybciej i szybciej.

 

– Wypuść! – przeraźliwy pisk niemal spowodował utratę przytomności.

 

Obłok kolorowego dymu zatrzymał się na chwilę, po czym uderzył w dziewczynę z całym impetem. Przenikał ją, przyjemnie grzejąc. Zamknęła oczy. Robiło się jej ciepło. Uśmiechnęła się.

 

Kiedy ponownie podniosła powieki obłok zniknął. Powrócił chłód. Zgasła też pochodnia i na nowo zapanował mrok. Ściany poruszyły się. Stopami czuła, że dotyka już przeciwległej. Chciała krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Waliła pięściami na oślep. Czuła jak zimny mur zgniata ją. Pierwsze nie wytrzymały żebra. Głuchy trzask rozległ się na krótko. Potem miednica i bark. Ból, nie do zniesienia wyciskał z niej łzy i odcinał oddech. Czuła krew rozlewającą się z popękanej skóry.

 

– Wypuść! – krzyk wpadający do jej uszu tym razem skutecznie pozbawił ją przytomności.

Koniec

Komentarze

Szczerze pisząc, nie bardzo wiem, co tu komentować. Napisane nie jest źle, ale to krótki fragment, z którego nic nie wynika. Zapis snu bohaterki... Śnić można cokolwiek, sensu mieć to nie musi. Więc to taki wyrwany z kontekstu opis, nic nam nie mówiący.

Trudno to oceniać.

Pozdrawiam.

Pierwsza i zarazem jedyna rada: nie publikuj scenek wyciętych z większej całości, zwłaszcza jeżeli bez tej całości nic nie znaczą.

Gęsia skórka pokryła całe jej ciało w sekundzie. - w sekundę, a poza tym zmieniłbym szyk zdania


- Wypuść nas – zaczęła rozróżnić poszczególne głosy – wypuść nas. - rozróżniać


Na narożnik ściany prawie wpadła. - trochę jak mistrz Yoda, szyk zdania do zmiany

 

Nie wiem, dlaczego tekst jest napisany kursywą, a ponadto brakuje sporo przecinków. A samo opowiadanie, to taka krótka scenka. Do poczytania.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Jeśli jest to najlepsze, co w napisałeś, nie pisz więcej. Wiosna za oknami. Baw się, żyj, tańcz i śpiewaj.

Życie mija. Nie marnuj go na idiotyzmy.

pozdrawiam

Dzięki za porady. Rozumiem, że ciężko, jednak całość jest za długa na wrzucenie. Jeśli (pomimo krótkiej fabuły) trafilibyście na jakieś błędy "techniczne" to proszę o informacje.

A co znaczy "za długa na wrzucenie"?

11 rozdziałów, 80 podrozdziałów, 192 strony A4, ponad 600 000 znaków ze spacjami

To w sumie nie nazwałbym tego opowiadaniem ;)

nazwa robocza :) piszę też krótsze i wychodzą po 12 stron, a nie chciałbym zamęczać czymś co jest długie. Przynajmniej na początek. 

Bohdan: z tym określeniem "Yoda" to idealnie trafiłeś. Często mam z tym problem. Pilnuję się, ale nie zawsze wychodzi.

No tak, ale tego rzetelnie ocenić się nie da. Może wrzuć jakieś opowiadanie? Takie z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem?

Oj, no 12 stron to znowu nie takie długie:).

pewnie po weekendzie wrzucę jedno. Muszę poprawić w nim jeszcze kilka rzeczy. Nie ma sensu dawać czegoś co nie jest jeszcze gotowe, prawda?

No wiesz, dałeś to... ;). Ale tak, oczywiście, prawda.

trochę mnie poniosło... :P ale dobrze się stało, bo teraz mam motywację do poprawienia innych, które już mam. Tak więc po weekendzie dodam coś nowego.

Wiatr stawał się mocniejszy i teraz wiał z każdej strony, jakby stała po środku wiru powietrznego. - Z tego co sie orientuję, to właśnie w centrum wiru powietrznego żadne wiatry nie wieją. Jest tam najspokojniej. Niech mnie ktoś poprawi, jesli się mylę.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Tak jak wcześniej komentujący, nie umiem nic powiedzieć. Może tylko to, że nie chciałabym mieć takiego snu.

 

„W środku, oprócz niej, unosiły się w powietrzu kolorowe stróżki dymu”. –– Kolorowe stróżki dymu, to zapewne takie panie, barwnie przystrojone, które pilnują dymu, by nie buchał zanadto.

W środku, oprócz niej, unosiły się w powietrzu kolorowe strużki dymu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rety, ale złowieszczy sen! Ciekawa jestem, jak to się rozwinie. I w zasadzie wstrzymam się z opinią, bo jak na razie, nie ma o czym mówić. 

"Kiedy ponownie podniosła powieki, obłok zniknął." --- tutaj pasowałoby postawić przecinek.

 

Co do samego tekstu --- przerost formy nad treścią. Ani tutaj napięcia, które z pewnością miało towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury, ani większego sensu. A ta pochylona czcionka to tylko po to, żeby się gorzej czytało.

Nowa Fantastyka