- Opowiadanie: verity - Paskudny dzień

Paskudny dzień

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Paskudny dzień

To był naprawde paskudny dzień. Wiatr hulał tak ,że pomimo zamknietych wrót i okiennic po dolnych korytarzach zamku tańczyły kłęby siana, zawodził tak przeraźliwie ,że wszystkie psy pochowały się po kuchennych kontach. Śnieg już prawie stopniał, gdzieniegdzie jeszcze brudne kępki czekały na najbliższe promienie słońca. Przeszywające zimno wdzierało sie bezczelnie się w każdą szczelinę płaszcza , na domiar złego padał marznący deszcz który pchany obłonkańczym wiatrem kuł w twarz niczym stado os.

– Niech to ciężka cholera weźmie!- kłnęła pod nosem Vesper kuląc sie do końskiej grzywy – Niech to ciężka cholera i szlag! Dalej leniu! Jeszcze kawałek!

Koń wcale niezadowolony dał się wyprowadzić , po dłuższych prośbach i groźbach z przytulnej stajni. Teraz po przejechaniu dziesięciu wiorst w zamieci gdzie śnieg z niespotykaną siłą kąsał go po bokach postanowił jednak wrócić. Postanowiła raczej bo koń był klaczą , i to nie byle jaką pierwszą lepszą chabetą.

Tatanika pochodziła z wybitnego rodu o pokoleniowej tradycji, hodowano je we dworach , a na najdoskonalszych jeżdzili sami monarchowie i ci najbogatsi, których stać było na taki luksus. Vesper nie pochodziła z królewskiego rodu , nie byłoby jej też stać na nią. Dostała Tatanikę. Będąc przejazdem w stołecznym Nerrin, przechadzając sie po targu w nadzieji na usłyszenie paru plotek i nowinek ze dworu, zobaczyła widok na myśl o którym do dziś sie uśmiecha…

 

Przez targ pędził szalony koń. Pędził na złamanie karku , jak nie swojego to przynajmniej kilku przekupek ,które nie zdążyły się usunąć w porę. Ludzie sie rozpierzchali w pośpiechu popychając , przewracając pobliskie stragany i depcząc pomidory . Baby wrzeszczały, dzieci płakały , kupcy biadolili wniebogłosy i klnęli na czym świat stoi. Z końskiego siodła powiewał niczym skrzydła zaczepiony bordowy płaszcz. Vesper nie myśląc wiele wyszła rozpędzonej czarnej besti naprzeciw pomiędzy stragany. Rozłożyła ręce trzymając w dłoniach poły nakrycia i zamarła w bezruchu. Ludzie zamilkli z otwartymi szczękami, przygotowani na krwawą scene , juz prawie widzieli jak koń z rozpędu miażdży dziewczynę i jak potem opowiadają o tym nieszczęśliwcom których akurat na targu nie było . Koń w szalonym pędzie parł ślepo do przodu, wydawało sie że nie widzi dziewczyny na drodze. Zbliżał sie w zatrważającym tempie , wydawało się niemożliwym, że jeszcze wyhamuje. Nagle , stragan od przeszkody jakby sie ocknął z transu, zobaczył , wyhamował ślizgiem na pomidorowej breji, cofnął szyje i wspiął sie na zadzie przednimi kopytami chybiąc twarz Vesper o pare cali. Momentalnie podskoczyła łapiąc wodze i dłonią obejmując konia za nos łagodnym głosem mowiła do niego.– Hooo… hooo.. szalony… już..hoooo.. hoo…już spokój już….– głaskała szeroko rozwarte chrapy przerażonego wierzchowca.-..już… już…

-Trzymaj..!! Uważaj na nią…uważaj ..!

Z uliczki którą przybiegł koń , biegł teraz już powłucząc nogami bogato odziany jegomość w bordowym berecie. Ludzie niezadowoleni z zakończenia rozeszli się z grymasem niesmaku na ustach.

– Ohh… – dobiegł i oparł sie o kolana sapiąc – Ohh… dzięki Ci Pani…ohh, co za kobyła straszna..! .. nie mam już siły do niej…

– Piękny koń. Wspaniały , szczerze mówiąc nie widziałam piękniejszego. Znać sie trzeba aby takie zwierzę wybrać, wyrazy uzania nieznajomy.

– Oh Pani wybaczy! – wysapał – Przez to diabelskie stworzenie o dobrym zachowaniu człowiek zapomina! Zwą mnie Habry , hrabia Wenderton.

– Vesper. – podała rękę do ucałowania.

– Ohh..upraszam o wybaczenie – skłonił sie przestraszony jeszcze niżej – nie poznałem Pani Lady Vesper. Rzadki widok na targu pośród motłochu.

– Nie szkodzi.

– Jakże się mogę odwdzięczyć, za uratowanie honoru?

– Nie trzeba , ważne ,że jej nic sie nie stało , pędziła jakby ducha zobaczyła.

– No akurat nie ducha a krowę.

– Krowę?

– No .. krowę właśnie, to kobyła z królewskiej hodowli ,nie trzymają ich z innym inwentarzem także krowy czy świni nie ogląda , psa czasami jak we dworze mają. Co za diabeł mnie podkusił, żeby takie wyelegancone bydle kupować , nie wiem. Szalone jest ,że hej! Normalnie człowiek po mieście nie przejedze! Kura – strach! Wozy– strach! No a krowa to sama Pani widziała Lady Vesper, ale widzę, że moje nieszczęście wzbudza uśmiech na pięknej twarzy, – zasmucił sie Habry – a to naprawde przekleństwo miec takie stworzenie.

– Oh Hrabio , niektórzy wiele by za takie przekleństwo dali.– odpowiedziała głaszcząc jużcalkowicie uspokojone stworzenie po nosie.

– Widze,że ma Pani ręke do koni Lady Vesper. – z zadumą powiedział hrabia.– Czy uczynisz mi honor Pani i przyjmiesz to zwierzę w podzięce?

– Drogi Hrabio , przecenia Pan moje możliwości.– uśmiechnęła sie – Ten koń kosztuje fortunę , nie stać mnie na niego.

– Ależ Lady Vesper , gdzież bym śmiał prosić o zapłatę! Na honor! Daruje Ci to zwierzę w podzience Pani, i kłaniam się nisko w nadzieji, żeje przyjmiesz.– jak powiedział tak zrobił.

Odwróciłą się do klaczy i zagryzła mocno zęby by powstrzymać szelmowski uśmiech. Z powagą spojrzała na nadal pokłonionego Hrabię.

– Przyjmuje Twój podarek Hrabio.-oświadczyła– Jest bardzo piękny.

– Oh Lady ! Ohh dziękuje Ci Pani! Niech Ci służy ta bestia jak mi nie chciała! Przyślę wachmistrza o świcie do zamku!

– Świetnie, dziękuje Hrabio.

– Oh Lady , co za wspaniały dzień! Bądź pozdrowiona Powierniczko! – pokłonił sie znowu – Niech Twoja droga zawsze bedzie lekką!

– Żegnaj Habry! Życzę znalezienia równie pięknego wierzchowca..

– Oh nie nie nie , uprzejmie dziękuję. – uśmiechnął się od ucha do ucha ukazując niepełne uzębienie – Nigdy więcej!

…Taakk..– pomyślała – to był dobry dzień. I pogoda ładna , nie to co ostatnio sie dzieje. Kto to widział takie śnieżyce na przedwiośniu?

– Dalej do przodu! – już chyba tylko siłą woli zmusiła humorzaste zwierze do powrotu na ścieżkę.

Wjechały w las i zrobiło się trochę spokojniej , przynajmniej wiatr już tak nie szalał pomiędzy drzewami. Leśna droga była wyboista i dziurawa. Przez faliste korzenie drzew przecinające ją na całej długości ,bardziej przypominała płynącą rzekę, niż wartki strumyk obok.

– No dalej kara , nogi wysoko, spieszno nam już! – była zła i zmarznięta a przed nimi jeszcze kawał drogi. Odsunęła sentymenty na bok i wcisnęła klaczy piętę. Niechętnie bo niechętnie ale ruszyły z kopyta. Prawie leżąc na szyji , trzymała mocno kaptur chroniąc się przed nieubłaganym mroźnym wiatrem , którego siłe wzmagał jeszcze pędzący koń.

Koniec

Komentarze

Dużo błędów interpunkcyjnych. Podczas wypowiedzi nie stawiamy kropki przed myślnikiem, a dopiero przed drugim. Wielokropek przed początkiem zdania? I te dwókropki? Tak się nie pisze. Poza tym sam początek. Wprowadzasz opisem w akcję, jest mowa o jakimś zamku i nagle przeskakujesz w całkiem inne miejsce, gdzie bohaterka jest w drodze. Powinnaś opisywać odpowiednie miejsce, chyba, że wcześniej uzasadnisz, że ona stamtąd wyruszyła, ale nic takiego nie ma. Nie pisze się zwrotów (pan, pani) z dużej litery, chyba, że bohater pisze np. list. To są szczególne przypadki. Do poprawy również literówki. Musisz najpierw przejrzeć opowiadanie i je doszliwować, bo inaczej wygląda niechlujnie. Szczególnie wielokropki i dwókropki - tych masz się pozbyć - przeszkadzają. Więc do roboty. Później tu jeszcze zajrzę i sprawdzę:)

psy pochowały się po kuchennych kontach. => A ja myślałem, że konta są tylko w bankach. Dzięki za wzbogacenie mojej wiedzy o świecie...
marznący deszcz który pchany obłonkańczym wiatrem kuł w twarz niczym stado os => Obłonkańcza pisownia... Osy kują w twarz? To chyba kowale coś tam wykuć potrafią, osy raczej nie...
Ludzie zamilkli z otwartymi szczękami, => nieco wiedzy o anatomii by się przydało.
OK, do trzech razy sztuka. Na resztę szkoda czasu.
Przy okazji: dwUkropek... Raz --- pomyślałbym o literówce. Dwa razy --- nieważne, co pomyslałem...

Zdecydowanie zgadzam się z przedmówcami. Błędów, że "hooo...hooo". Doczytałem jednak do końca. Błędy zdarzają się każdemu, trzeba nad nimi ćiwczyć. Przed Tobą jeszcze dużo pracy. Samo opowiadanie, początkowo troche chaotyczne, brakuje też fantastyki, ale rozumiem, że to tylko fragment czegoś większego. Póki co nie jest najlepiej, ale mam nadzieję, że wkrótce  będzie. Pozdrawiam serdecznie.

A tak, nie napisałem, że to wygląda na wstęp, pierwszy rozdział. Za mało, żeby chwalić, ale może się dalszy ciąg okazać interesującym. Do dzieła, Verity! I do słowników też. Nawet jest tu miejsce do zadawania pytań...
Powodzenia.

Czekam na kolejne teksty. Za ten ocena: 2.

Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze. Niestety z powodów technicznych problemów nie zdążyłam poprawić błędów , przepraszam najmocniej , w następnych cześciach obiecuję poprawę :)

Nowa Fantastyka