
Dawid po raz ostatni sprawdził stan przygotowań.
Drzwi zamknięte i zabezpieczone ciężką, żelazną sztabą. Okna przysłonięte masywnymi okiennicami. Przez trzy dni nikt i nic na pewno nie wyjdzie z tego pokoju. A, co ważniejsze, nikt do niego nie wejdzie.
Stosik prowiantu w kącie pokoju.
Woda.
Karuzela.
Wszystko gra.
Rozebrał się. Pamiętał, aż za dobrze pamiętał wieczór, kiedy zapomniał zdjąć ubranie. O mało się wtedy nie udusił.
Usiadł po turecku na podłodze, zamknął oczy i czekał.
Na księżyc.
Na cierpienie.
Na Przemianę.
Już czas. Nie widział wprawdzie pojawiającego się właśnie na bezchmurnym niebie księżyca, ale poczuł, jak budzi się drzemiące w nim zwierzę.
Wśród nocnej ciszy rozległ się ochrypły, pełen bólu krzyk.
***
Resztki ludzkiej świadomości walczyły w jego głowie ze zwierzęcym instynktem.
– Dlaczego? – myślał, biegnąc w kąt pokoju. – Dlaczego właśnie ja? Tup, tup, tup. Pić! Niuch, niuch. Woda! I dlaczego nie wilk? Niuch, niuch. Jabłuszko! Jabłuszko! Dlaczego ten cholerny chomik?
Przeciwwaga dla wiadomo kogo?
Kolejne podziękowanie.
Jeden drobiazg. Sterta to sterta. Raczej nie bywa niewielka... Może: stosik?
OK. Ode mnie 5.
Fajne. 5
Extra:)
fajf
Jestem oczarowana. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ja też jestem zachwycony! ;)