Profil użytkownika


komentarze: 14, w dziale opowiadań: 14, opowiadania: 6

Ostatnie sto komentarzy

Jest to ciekawa kwestia. Na pewno w języku potocznym funkcjonuje wyrażenie “sążnisty deszcz”. Na szybko nie byłem w stanie odnaleźć żadnego źródła mogącego rozstrzygnąć jego poprawność. Być może określenie jest w jakiś sposób analogiczne do współczesnej miary opadów – centymetrów. 

 

@sesi19

 

Typowe fantasy, jak dla mnie trochę aż nazbyt typowe

Miało być w 100% klasyczne fantasy.

 

duża ilość pustosłowia wywołała znużenie

Możesz rozwinąć, co masz na myśli?

 

Zakończenie nie jest otwarte, ale urwane i pozostawia czytelnika z niczym.

Przemyślę tę uwagę.

 

 

@Finkla

 

Na mnie fizjologia, drobiazgowy opis śniadania i wędrówki traktem nie podziałały zachęcająco.

Ja lubię literaturę, która jest blisko życia. Nawet jeśli to fantastyka.

 

Powtórzenie. Trochę ich masz.

 W tym miejscu akurat zamierzone.

 

Uważaj na nadmiar zaimków.

Tu niestety masz rację. ;)

 

Powtórzenie.

Tego akurat bym nie traktował jako powtórzenia.

 

Deszcz raczej nie może być sążnisty (to oznacza bardzo długi, od miary). 

Długi deszcz to taki, który długo pada. Znaczne utrudnienie w podróży. :)

 

Chłód nie dokuczał chmurom? To faktycznie szczęście. ;-)

Tu racja – nieszczęśliwy, niepotrzebny zaimek.

 

To rzucał pod nosem czy nieme?

W sensie: szeptem tak cichym, że nie słyszalne dla nikogo poza nim. Może faktycznie mało czytelne sformułowanie.

Dziękuję za wszystkie komentarze.

 

Cieszę się, że kilka osób zauważyło inspirację Beckettem. :)

Dziękuję wszystkim za konstruktywną krytykę. Myślę, że  Wasze uwagi będą dla mnie przydatne.

@śniąca

Ok, tego się nawet domyślałam. Ale w momencie katastrofy do mnie osobiście raczej by przemówiły krótsze, nawet rwane zdania. Bo tak to się zastanawiam – kiedy on miał czas na takie przemyślenia? 

Bez przesady, to tylko łańcuch skojarzeń, a nie filozoficzne rozważania. ;)

 

Ale niektóre wielkości samochodów :) I tak będę się tego fragmentu czepiać, trudno. Odmalowałeś to tak, że widziałam sporo głazów rozwalonych na ulicach, do tego zmiażdżone przystanki autobusowe i zniszczone samochody. W swojej wyobraźni widziałam też, jak te samochody wjeżdżają w siebie wzajemnie (bo kierowcy w panice kręcą kółkami jak popadnie usiłując “uciec” od pocisków). Wystarczą odpowiednio wkomponowane w siebie dwa pojazdy i ulica jest cała zablokowana. Aż do czasu uprzątnięcia nie ma szans na szybkie plątanie się po takiej drodze  jakichkolwiek innych, zwłaszcza większych (ambulans, straż pożarna) samochodów.  

Twoje argumenty są sensowne, ale przyjąłem założenie, że “atak” nie był na tyle silny, żeby kompletnie sparaliżować miasto i zranić dużą liczbę osób, więc to miało sens, natomiast Twoja wypowiedź jest znakiem, że muszę w przyszłości tworzyć bardziej precyzyjne/ wiarygodne opisy.

 

@regulatorzy

Dziękuję bardzo za korektę, zastosowałem poprawki.

 

A dłuższego zdania nie można było napisać? ;) Podzieliłabym to, bo jest zdecydowanie za długie. 

Strumień świadomości dla podkreślenia emocji bohatera-narratora.

 

osłona nie miała szansa przetrwać mocnego uderzenia – literówka

mówi dziadek i odpowiadam z cichą nadzieją – prowadzisz narrację w czasie przeszłym, a tu nagle zmieniasz na teraźniejszy– dlaczego? 

Poprawione, dziękuję.

 

Nie klei mi się to wszystko. Skoro z nieba leciały głazy wielkości samochodów, które na dokładkę były wszędzie – tak jak i zniszczone samochody, to karetki i inne samochody nie miały prawa jeździć tak po prostu tam i nazad i szybko pozbierać rannych. Za dużo przeszkód na drodze. 

 

Niektóre były wielkości jajek.

 

Nie widzę tu absolutnie żadnego “science”, więc chyba nie powinno być tagu sf. Za to moim skromnym zdaniem przydałby się tag “wulgaryzmy”.  

Zmieniłem.

 

Zastanawiam się nad tą dziwną wizją. Czy dziadek miał rację, że to jakaś kara boska? Podajesz zagadkę bez żadnego wyjaśnienia. 

Gdyby każda tajemnica miała wyjaśnienie, nie byłoby tajemnic. ;)

Dziękuję wszystkim za komentarze, zarówno te przychylne, jak i nie, a przede wszystkim osobom, które podjęły się uwag korektorskich – te naniosłem. 

 

Co do telewizora – tekst powstał 4 lata temu, kiedy ceny wyglądały nieco inaczej. Uwaga słuszna, więc wykreśliłem.

Widuje dzieci tylko wtedy, gdy śpią, nie rozmawia z żoną, a w barze ma czas przesiadywać. Bo chyba jego ciało nie teleportowało się tam po tym, jak zgasło w sypialni. Czy jednak?

Siedzi w barze, być może od kwadransa. Być może ma do tego okazję pierwszy raz od dziesięciu lat. Być może jest kilkaset kilometrów od domu, na służbowym wyjeździe. Być może zatrzymał się na chwilę w barze pod domem, by przemyśleć, jak zakomunikować żonie trudną decyzję. Być może przechodzi załamanie psychiczne i po prostu musiał się znieczulić.

Jest w barze, wypił coś i się zastanawia, co ma zrobić. GDZIE jest napisane, że w nim przesiaduje?

Próbowałem zawrzeć w drabble coś większego niż pojedynczą scenę. Może się nie da, może mnie się nie udało. Otwarte zakończenie mi się podobało. Wrzuciłem, bo chciałem sprawdzić, czy podoba się innym.

Nie wiem co zmieniłeś, ale podtrzymuję uwagę Rooms.

Co stoi na przeszkodzie, aby mój bohater zachował świadomość po śmierci ciała?

 

Ubawiło mnie to zdanie, bo zrozumiałem, że koleś myślał, co może powiedzieć szklance. Ale myślę, że to nie Twoja wina, ani żaden błąd. Po prostu jako samodzielne zdanie, można to tak odczytać :)

Zabrakło przecinka. Teraz jest czytelniej.

 

zbędne swojej. Przeciez nie gapiłby się na dno cudzej :/

Zdarzało mi się gapić na cudzą. Zostawiam.

 

Im mniej zaimków tym lepiej, wykopałabym “swoje”. To i tak oczywiste, że mówi o własnych dzieciach.

Przyznaję rację.

 

A wszystko po to, żeby prezes jego firmy mógł znowu przyznać sobie wyższą premię. Mógłby powiedzieć, że tęskni za nią

Wstawiłem w uzyskane w miejsce zaimek, żeby powtórzyć konstrukcję. Powinno być bardziej czytelne.

 

 

Dzięki za uwagi.

OK, streszczę.

 

Brett pracuje w firmie, która dostała zlecenie (od tytułowego Mitwicka) na stworzenie urządzania/systemu do archiwizacji wspomnień. Mieli dużo problemów technicznych, ale się z nimi uporali. Wszystko szło ku dobremu zakończeniu, kiedy nagle zaczęli nachodzić ich ludzie spod ciemnej gwiazdy. Okazało się, że rozwiązaniem zaczęło się interesować bardzo wiele osób, niekoniecznie takich, z jakimi pracownicy firmy chcieliby mieć do czynienia.

 

Rozjaśniłem nieco?

Nowa Fantastyka