Profil użytkownika


komentarze: 2, w dziale opowiadań: 2, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Poprawiłem interpunkcję, zwłaszcza w dialogach, gdzie faktycznie było sporo błędów. Ujednoliciłem cudzysłowy. Miejsca ich używania nie wydają mi się aż tak kontrowersyjne – pojawiają się w ustach bohaterów, tam gdzie powtarzają jakiś zwrot utarty, podkreślają użycie żargonu, sloganu, neologizmu, bądź są wprost cytatem. Poza dialogami cudzysłowów używam w podobnej konwencji.

 

Kursywy używam w miejscu gdzie bohaterowie wyraźnie akcentują (podkreślają intonacją) jakieś słowo. Myślę ze w opowiadaniu jest to OK. W książkach spotyka się (rzadko) r o z s t r z e l e n i e takich słów ale mi się to nie podoba. Dodam że w tych miejscach gdzie użyta jest kursywa cudzysłów miałby znaczenie przeciwne, sprawiając wrażenie że bohater nadaje mu brzmienie ironiczne. 

 

Imiona itp. to ‘licentia poetica’ nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością więc Ogórkopulosa zostawiam :)

 

Turbulencje w sensie “zawirowania” nie brzmią chyba tak źle w tym kontekście. Zmieniłem “turbulencje” na lepiej tu pasujące “perturbacje”. Atencja podlega neosemantyzacji ;) jako kalka z angielskiego i coraz częściej oznacza po prostu “uwagę” a tu bardziej pasowało jako synonim. Pozostałe rzeczy poprawiłem.

 

Czyta się miejscami nieźle bo jest motyw Tajemnicy, ale eksponowane jest to wszystko zdecydowanie za wolno. Tak jakby z góry zaplanowane było że trzeba napisać tyle a tyle stron w pierwszym rozdziale bo cała powieść musi mieć przecież te pińcet stron :)

 

Prócz zbyt wolnego tempa jest drugi grzech – niespójności. Chłopak ma na tyle determinacji by ponownie iść do lasu prowadzić śledztwo w sprawie która go na śmierć przeraziła a nie ma determinacji by przekonać kogokolwiek (w tym bliskich) że w lesie dzieją się te wszystkie dziwne rzeczy: trupy zwierząt, potem trup maga, magiczne kamienie powodujące dziwne efekty. Bratu daje się zbyć jakimiś głupimi uwagami, strzela focha “zginiecie, uuuu!” i odchodzi. Mając niebywale ważne informacje, de facto “być albo nie być” dla całej wioski – w tym dla siebie – nie robi nic. Zero determinacji, jeszcze przed chwilą tak eksponowanej. Czeka sobie po prostu aż zaraza zabije wioskę. I co? Zaraza zabija wioskę.  

 

Czuć że ten zabieg został wprowadzony sztucznie, by fabuła posunęła się w kierunku zamierzonym przez autora. Do końca opowiadania, absolutnie nikt poza chłopaczkiem nikt nie wie że parę minut drogi od chałup w lesie leży trup maga i dzieją się cuda – fakt ewidentnie ważny i mogący mieć związek z zarazą. W realnym świecie, w tego rodzaju pierwotnej wspólnocie byłoby tak: Dzieciak przybiega do wioski z wywieszonym jęzorem z sensacją że w lesie widział jakieś niesamowite historie. Kolejna scena: za 5 minut absolutnie cała wioska stoi w okręgu nad trupem maga i zastanawiają się co tu się dzieje. To by było wiarygodne, to by się czytało, “suspension of disbelief” nienaruszone.

 

Co innego gdyby było wyeksponowane że np. chłopak jest łgarzem, opowiadał milion takich historii i nikt już mu nie wierzy. Ale tu tego nie ma: ot, widzimy go jak w złości rzuca: “uuu! zginiecie!” No i fakt, prawie wszyscy giną, włącznie z naszym bohaterem, no geniusze survivalu ;) Można by to jeszcze na koniec odwrócić w żart jakby on na koniec tego rozdziału wzniósł pięść ku wiosce i powiedział “wy tępe ch..je! a nie mówiłem!?”. Wtedy byłoby śmiesznie przez absurd, ale tu akurat rozumiem że nie taki miał być ten bohater i ta historia. 

 

 

Nowa Fantastyka