Profil użytkownika


komentarze: 18, w dziale opowiadań: 18, opowiadania: 5

Ostatnie sto komentarzy

Hej, hej!

Wybaczcie późną odpowiedź, strasznie mam dużo ostatnio na głowie :/

 

@Irka_Luz Dziękuję za ciepłe słowa i “klika”! Cieszę się, że ci się podobało! Jeśli chciałabyś dokładnego potwierdzenia / zaprzeczenia swoich przypuszczeń to mogę dać znać na priv ;) A i nie przepraszaj za offtop, to wielka radość mieć rację w jakiejś interpunkcyjnej kwesti xd

 

@regulatorzy dziękuję za “klika!” 

Hej, hej!

Bardzo się cieszę, że tekst przypadł ci do gustu Krzysztofie85 smiley Nie będę spoilerował publicznie, ale wiadomość prywatna już się piszę ;) 

 

Co do technikaliów, to za tego Caps Locka mi autentycznie wstyd :/ To i wszystkie inne uwagi stylistyczne już poprawione. Bardzo dziękuję za sugestie dotyczącą słowa “wyraźne”, to teraz rzeczywiście dużo, dużo lepiej brzmi.

 

Co do przecinka przed i po i, to absolutnie nie chcę wychodzić na kogoś kto bardzo dobrze ogarnia interpunkcję (jest dokładnie odwrotnie), ale wydaje mi się, że w większości przypadków jest uzasadniony w tekście. Przecinek przed i po i można (jeśli dobrze pamiętam ze szkoły, którą skończyłem już jakiś czas temu) postawić w wypadku wyliczenia i wtrącenia. Tak więc wydaje mi się, że np. w zdaniu 

Tak, to prawda, stary jestem i zbolały, i błąkam się po świecie, ale nie zawsze tak było.

Mamy do czynienia z wyliczeniem i przecinek jest tutaj jak najbardziej uzasadniony. Podobnie z przecinkiem użytym aby podkreślić wtrącenie:

Choć pilnowaliśmy, aby trzymał się z daleka od kominka i, nawet kiedy przesiadywaliśmy w salonie, zmuszano go zwykle do zajęcia miejsca daleko od ognia, to jego wzrok niemal zawsze zbaczał na pomarańczowe jęzory płomieni.

Daj mi proszę oczywiście znać jeśli się mylę.

 

Pozdrawiam,

P.

 

@DanielKurowski1 Skoro nie w twoim typie, to tym bardziej się cieszę, że ostateczne wrażenia były przyjemne! Fantastyki tu rzeczywiście niewiele – lubię używać elementów fantastycznych tylko do podkreślenia, przerysowania i wyłuszczenia jakichś elementów które uważam za ważne. Większość moich opowiadań tak sobie pływa między jakimiś bieda przypowieściami, mało atrakcyjnymi baśniami a ubogimi gawędami. Ale choćbym chciał, to za cholerę mi nie wychodzi nic innego xd

 

@regulatorzy bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie wynalezione usterki! Poprawiłem wszystko na co zwróciłaś uwagę i głęboko wierzę, że tekst będzie teraz znacząco lepszy. Masakra, że aż tyle się tego ostało – mam spore problemy z poprawnością językową, ale przysięgam, że ten tekst starałem się sprawdzić jak najdokładniej przed publikacją. Cóż, na przyszłość może poproszę o to kogoś z zewnątrz, bo najwyraźniej poprawianie własnych błędów nie idzie mi najlepiej. 

Cieszę się, że ci się podobało, a zwłaszcza miło mi, że da się w tym wyczuć klimat “opowieści niesamowitej" – bo w to +/– celowałem. A co do twoich przypuszczeń… Cóż, nie zaprzeczę!

 

Pozdrawiam,

P.

 

adamie_c4, bardzo dziękuję za bibliotekę! I bardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało!

 

Co do technicznych uwag do tekstu masz oczywistą rację w obu miejscach – inwektywa jest zbędna a drugie zdanie będzie brzmiało dużo lepiej w zaproponowanej przez Ciebie formie.

 

W kwestii inspiracji trochę cię zaskoczę – nigdy wcześniej nie słyszałem o “Żarze” Maraiego. Inspiracji fabularnej w sensie “książkowym” nie było, tzn nie wpadłem na pomysł opowiadania po jakiejkolwiek lekturze. Inspiracje stylistyczno-klimatyczną stanowiła być może “Baśń o wężowym sercu” Radka Raka, którą zresztą bardzo gorąco polecam. Nie myślałem o niej w czasie pisanie, ale czytałem ją kilka miesięcy temu i gdy teraz patrzę na tekst, to widzę pewne podobieństwa.

 

A co do SPOILER interpretacji, to jesteś na całkiem dobrej drodze ale mimo wszystko trochę błądzisz KONIEC SPOILERA. Podrzucę ci jedno zdanie na priv ;) 

 

Dziękuję za opinię, wytknięcie błędów i cieszę się, że lektura sprawiła ci przyjemność!

 

Pozdrawiam,

P.

Hmm, przeczytane. Nie powiem, całkiem mi się podobało – przyjemne, lekkie, kilka razy się uśmiechnąłem ;) Przyznaje, że to nie do końca mój typ, a wiele nawiązań do współczesności wybijało mnie z rytmu.

Mam też trochę problem z całością, bo wydaje mi się, że niektóre wątki były niepotrzebne (chyba, że opowiadanie jest kontynuacją / jest przewidziana jakaś kontynuacja) i nic z nich nie wynikało. Przykładem może być tutaj nadmierne zainteresowanie Szmaragdowego Hermanem, które dla mnie nie niesie żadnej wartości fabularnej czy komediowej.

Warsztatowo i fabularnie całkiem zgrabne, co prawda na długo mi w głowie raczej nie zostanie, ale dostarczyło odrobinę radości ;)

Cześć oidrin!

Rym naprawiony, zamieniłem słowo “dacie” na “zaoferujecie” – możliwe, że poszukam później jeszcze jakiegoś synonimu, bo ten mi trochę stylistycznie nie pasuje.

 

Co do uszlachetniania to chodziło o fragment: 

Starsze chłopaki stawały się przy nim nad wyraz poważne, szarmanckie i rycerskie, a wiejskie dziewuchy nabierały zaskakujących manier.

A w sprawie Uniwersytetu Jagiellonów, to po prostu Uniwersytet Jagielloński brzmi mi obrzydliwie współcześnie – wydawało mi się, że nie będzie pasował stylistycznie i dość mocno wybije czytelnika z narracji. Uniwersytet Jagiellonów brzmi starzej, bardziej tajemniczo, a przy tym wszystkim wiadomo o co chodzi.

 

Mongołów i parzącą służbę poprawiłem ;) Dziękuję za wychwycenie!

 

Co do zakończenia: rzeczywiście z tego co jest napisane, nie wynika jasno że Fryderyk i Zofija zginęli w pożarze – oczywiście taki był mój zamysł, ale teraz widzę, że to wcale nie jest klarowne. Zaraz dodam te informację. Narrator po prostu uciekł z płonącego dworu – pożar zaczął się od sali z kominkiem, on stał dopiero w jej progu. Miał więc stosunkowo czystą drogę do wyjścia, a żeby opuścić dwór nie trzeba było przechodzić przez salę z kominkiem. 

Gdy stanąłem w progu gościnnego pokoju […]

Z trudem udało mi się uciec.

Wstydzę się tego i przeklinam się po dziś dzień. Lepiej było mi wtedy zginąć w tym ognistym piekle, niż wieść życie, jakie wiodę.

A co do proporcji i wstępu, a także fascynacji Witolda ogniem… Cóż, powiedzmy że jako autor uważam, że wstęp kończy się już w 9 akapicie. Element fantastyczny w opowiadaniu jest w mojej interpretacji czysto symboliczny i całe “zamieszanie” z ogniem można odczytywać w sposób metaforyczny. Informację podane we wstępie są według mnie dość kluczowe, do zbudowania sobie poprawnego obrazu relacji narrator – bohater, a potem mamy już dość smutny związek przyczynowo – skutkowy prowadzący wprost do finału. Oczywiście moja interpretacja jest mało warta, bo najważniejsza jest ta czytelnika – mimo wszystko zachęcałbym do prób wgryzienia się w tekst i wyszukania kiedy zaczęły się problemy z ogniem, jakie mogły mieć one podłoże i dlaczego historia ta skończyła się tak, jak się skończyła. W razie czego służę pomocą, ale już na priv, bo nie chciałbym publicznie odsłaniać o co mi, jako autorowi chodziło w tekście ;)

 

Dziękuję za lekturę, ciepłe (dziwnie to brzmi w kontekście Gawędy) słowa i wszystkie uwagi!

 

Pozdrawiam

P. 

 

Hmm, przeczytane i mogę powiedzieć, że czytało mi się bardzo przyjemnie. Sympatycznie poprowadzona akcja, trójka wyrazistych (jak na tak niedługą formę) bohaterów – ogólnie fajny tekst. Z tym, że obawiam się, że nie będę go za niedługo pamiętał bo w sumie jest, no może nie o niczym, ale po prostu o nieudanym napadzie. Był dla mnie bardzo “smaczny” ale raczej w taki fast food’owy sposób. Nie mniej pisz dalej, bo masz lekkie pióro ;)

 

Trzymaj się ciepło!

P.

@Finkal – Cóż, zapewnili ją sobie dobrym życiem. Tak więc już przed śmiercią, Śmierć wiedziała, że na nią zasługują

 

@Finkla – opowiadanie jest wyrazem mojego przekonania, że na nagrodę po śmierci mogą liczyć ludzie dobrzy. Nieśmiertelność nie musi być równa sławie… owa nieśmiertelność jest niesprecyzowana w opowiadaniu i z pewnością stanowi jakiś rodzaj nagrody od Śmierci. Ale na pewno nie chodzi o sławę. Zresztą człowiek który sławę chciał zdobyć (Włodmysław) przekonał się, że w obliczu śmierci jest ona nic nie warta.

Czym zasłużył sobie na to Borzymir? Z pewnością nie stypą. Myślę, że był to efekt raczej tego, że na tą stypę zaprosił tych, których krewni nie odwiedzili, pomagał kowalowi, a co najważniejsze poświęcił ostatni dzień z życia na wydobycie wozu kupca. Przy tym wszystkim też z pewnością był dobrym mężem i ojcem.

Cóż, może naiwne to przekonanie, ale ja tam mam nadzieję, że owocne i dobre życie zostanie wynagrodzone po śmierci, czego wyrazem jest to opowiadanie.

Pozdrawiam

Podpłomyk

Wybaczcie, że dopiero teraz ale właśnie dziś, a właściwie wczoraj, wróciłem z wakacji do miejsca gdzie jest jakakolwiek cywilizacja – to znaczy internet.

Wszelkie wasze uwagi wezmę sobie do serca i na przyszłość obiecuję, że będę bardziej pilnować pewnych słów. Co do zakończenia – owa nieśmiertelność zapewne odnosi się do jakiejś formy przyszłego życia, w końcu każdy musi umrzeć co w opowiadaniu pokazane jest przez fakt, że w finale “główni bohaterowie” również odchodzą do mgły. Śmierć nie oznacza po prostu dla nich końca egzystencji a ich ofiarność została w jakiś sposób nagrodzona.

Co do rewolucyjności przesłania… zdaję sobie sprawę, że ono ewidentnie rewolucyjne nie jest. Jest wręcz sztampowe, utarte i raczej powszechnie znane. Ale nie kojarzę żadnej przypowieści z takim przesłaniem (co może równie dobrze dowodzić mojego braku oczytania w pewnych dziedzinach), zdecydowałem się więc ją po prostu napisać.

Głównym sensem tej historii było dla mnie pokazanie w pewien karykaturalny i wyolbrzymiony sposób ludzkich reakcji na problem śmierci. Wydaje mi się, że udało mi się zawrzeć w Ars bene… większość typowych postaw wobec tego problemu.

Szkoda, że lektura nie przypadła wam do gustu, (szczerze mówiąc lekko mnie to dziwi, bo dużo słabszego w mojej opinii “Martwego Nieśmiertelnego” oceniliście dość pozytywnie) ale mam nadzieję, że zrehabilituje się w przyszłości.

Jeżeli wyszła z tego lekka “mowa obronna” to wybaczcie, nie taki był zamysł. Cenię sobie wszystkie uwagi, zwłaszcza te krytyczne bo, jak powszechnie wiadomo to one są dla każdego z nas, twórców, najcenniejsze.

Serdecznie wszystkich pozdrawiam

Podpłomyk

@ regulatorzy – W pełni zgadzałbym się, gdyby”polewać” występowało w dialogu, ale skoro w narracji używam słów współczesnych (tak jak przytoczony wcześniej przez Ciebie impas, sceptycyzm, migracja) to chyba nie powinno wybijać ono z opowieści.

Zmienię wódkę.

Co do dni… to także koncepcja przypowieści. Czemu akurat dwadzieścia, skoro nie z powodów konkursowych? Uważam że to dobra liczba: ani nie za mało, ani nie za długo… tak rzekłbym idealnie na uporządkowanie pewnych spraw.

Co do zwierząt raczej nastąpiła ich duża i szybka eksterminacja + jeśli dobrze kojarzę i wyszukuję w opowiadaniu, to jedyna wzmianka jaka jest o ich niekarmieniu pochodzi z drugiego dnia (czyli szok wciąż nie minął). Nigdzie nie jest wspomniane jak wyglądało to w kolejnych dniach.

Pozdrawiam

Podpłomyk

@ Piotrek Lecter – absolutnie nie! Przekaz ma być taki, że dobre życie, po którym można godnie umrzeć, to życie w którym człowiek szanował śmierć i cieszył się życiem, ale przede wszystkim żył nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Śmiercią nie przejmowali się ludzie na polach, ale ich postawa nic im ostatecznie nie dała. Próbowali oni wmówić sobie, że śmierć nie istnieje – co okazało się kłamstwem i ostatecznie sprawiło, że końcówka ich życia upłynęła przez nikogo nie zauważona i zdaje się, nieważna.

Pozdrawiam

Podpłomyk

@ regulatorzy – Cóż, przykro mi, że nie przypadło Ci do gustu. Za wszelkie rady dotyczące konkretnych kawałków bardzo dziękuję, zastosowałem się do większości, pozwalając sobie pominąć te trzy:

Piwo polewano za darmo… – jak donosi wikisłownik polewać może być użyte jako zamiennik nalewać w stosunku do alkoholu.

Gdy jednak Borzymir wraz z żoną i dziećmi przywitał wszystkich, polał wódki i zaczął żartować… – wytłumaczę później.

Przez chwilę odczuwał błogi spokój, nagle jednak poczuł, jak wątłe… – mi to szczerze mówiąc dość brzmi :D Jeśli ktoś jeszcze zwróci na to uwagę, to na pewno poprawię.

Usunąłem tag “Słowianie”, bo jest to w sumie marginalny element całości a najwyraźniej obiecał Ci on więcej niż dostałaś. Zrobiłem to żeby inni czytelnicy mogli uniknąć podobnych rozczarowań w przyszłości. Opowiadanie dzieję się w niesprecyzowanym miejscu o niesprecyzowanym czasie, to że użyłem swojskich nazw i terenu miało być drobnym… smaczkiem (nie wiem czy to odpowiednie określenie).

Tak jak wspomniałem we wstępie opowiadanie jest przypowieścią, tak więc zadane przez Ciebie pytania dotyczące motywów kierujących Śmiercią nie wydają mi się tu istotne. Opowieść jest swego rodzaju symboliczną metaforą, opowiadającą o pewnych, może mało odkrywczych, ale uniwersalnych ludzkich postawach. 

Czemu dawała im dwadzieścia dni? Bo ta liczba musiała się pojawić w tekście, żeby spełniał on wymogi konkursu, na który został napisany. Jeśli chodzi o karczmę i karmienie zwierząt: myślę, że zapasy karczmy starczyłyby na jakiś tydzień, a resztę dostarczali okoliczni mieszkańcy na zasadzie zrzuty. Co do karmienia zwierząt, raczej nie przykładano temu większej wagi. Gdybym traktował zwierzęta użytkowo, tak jak oni zapewne to robili, a do końca mojego żywota zostałoby kilka dni miałby zapewne inne priorytety.

Mam nadzieję, że inne moje opowiadania podejdą Ci lepiej i zapewnią większą satysfakcję.

Pozdrawiam

Podpłomyk

 

@regulatorzy – O wieszaniu nie pomyślałem… Uwaga jak najbardziej słuszna ;)

 

@MrBrightside – Jak najbardziej rozumiem ;) Z wieloma zarzutami się zgadzam, z kilkoma jednak pozwolę sobie na polemikę ;)

Cóż, oczy to może nie do końca dobre określenie, ale skoro górne kończyny robota nazwałbym rękoma, to nie widzę problemu aby sensory odbierające światło nazwać oczami. Co do komórek – są w nich przechowywane dane na których obliczenia wykonuje procesor. Wszystkie uwagi dotyczące stylu uważam za jak najbardziej zasadne i wprowadzę odpowiednie poprawki.

Co do Science-fiction… Ja wiem że tutaj nie ma science ;) Ale trudno to opowiadanie nazwać fantasy, albo horrorem, a na “inne“ też mi nie pasuje ;) Co do Afoclu i jego długoterminowości… Skoro umożliwiam bohaterom podróż w kosmosie (a pamiętajmy, że według dzisiejszej nauki podróż z prędkością większą niż prędkość światła jest niemożliwa, zaś zbliżanie się do prędkości światła powoduje wzrost masy, co powoduje wzrost energii potrzebnej na transport, co sprawia że podróż z jakąkolwiek rozsądną prędkością jest niewykonalna) to czy aż tak wielkim nadużyciem jest ów płyn? Na tej zasadzie wszystkie science fiction gdzie występują podróże kosmiczne trzeba by zdyskwalifikować. Nie zależało mi na realizmie a na opisaniu sytuacji psychicznej, którą uznałem za ciekawą.

I zdaje sobie sprawę, że pomysł jest dość mocno eksploatowany – to główny powód dla którego we wstępie pisze, że nie jestem do końca zadowolony z fabuły. Wszelkie pozostałe uwagi przyjmuję i postaram się poprawić w przyszłości ;)

 

 

@Lijen – Dziękuję :D

 

@Reinee – Bardzo mi miło, że się podobało ;)

 

@Finkla – Również cieszę się z pozytywnego odbioru :D Co do zarzutu dotyczącego czasu podróży: dwa tysiące lat w skali kosmosu to i tak niesamowicie blisko ;) A co do pozostałych wad – nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mnóstwo założeń po prostu, a także limit znaków (20k). Nie skupiałem się na szczegółach technicznych, bardziej zależało mi na samej relacji. Na przyszłość postaram się dopieścić obie te kwestię. Co do interpunkcji – kiedyś do niej porządnie przysiądę i wszystko poprawię, obecnie przygotowuję się do Olimpiady i mam bardzo mało wolnego czasu.

 

@Bellatrix – Dziękuję ;)

 

@CountPrimagen – Z zaimkozą, tak jak z interpunkcją będę walczył po sobocie, ale wprowadziłem troszkę drobnych poprawek. Wszystkie pozostałe, wymienione błędy poprawione ;) Ślicznie dziękuję za korektę ;)

 

 

@regulatorzy – Tak jak powyżej jestem bardzo wdzięczny za wszelkie sugestie ;) Uwzględniłem niemal wszystkie uwagi , nie zmieniłem jedynie monumentalności i odpinania medali. Co do pierwszego punktu to wrażenie było monumentalne, czyli duże po prostu :D A co do odpinania medali – wydaje mi się że jak się składa rzeczy przed spaniem (a tak zapewne, jako wojskowy robi James) to jednak łatwiej z odpiętymi. Jeszcze raz dziękuje za twoje sugestie, bo z pewnością podwyższyły jakość tekstu ;)

 

@ Skoneczny – postaram się zastosować do wszelkich uwag ;) Cieszy mnie pozytywna opinia i punkcik :D

 

@Unfall – Ślicznie dziękuję za miłe słowa i punkt :D

 

 

@Niebieski_kosmita – dziękuję za miłe słowa ;) Względem Jamesa: do tej misji został wybrany, jako osoba nadzwyczaj odporna psychicznie, ale i tak pod koniec zaczyna wariować. Być może nie zaakcentowałem tego dostatecznie mocno, ale akt agresji wobec robota, poruszanie się nago, odmawianie jedzenia i długotrwałe “odłączanie” się od rzeczywistości na mostku miały to przedstawiać.

 

@thargone – jest dokładnie tak jak piszesz ;) Zależało mi na przedstawieniu pewnej relacji, ukazaniu heroicznej, acz bardzo wymagającej postawy. Przyjąłem do tego pewnego założenia – być może rzeczywiście zbyt naciągane. A jeśli kiedyś powrócę do SF z perspektywy robota to z pewnością przemyśle twój pomysł względem psychiki SI ;)

 

@NoWhereMan – James leciał sam z racji zbyt małej ilości Afcolu dla dwóch osób. A co do ilości robotów… obawiam się, że to właśnie zbyt naciągane założenia autora służące przedstawieniu duetu człowiek-robot. ;) Cieszę się, że ogólne wrażenia pozytywne :D

 

@lenah – Dziękuję :D A co do zakończenia: obiecuję, że w przyszłości będą mocniejsze ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze i punkt :D

Wszelkie zaproponowane przez śniącą poprawki wprowadzone, a nad interpunkcją obiecuję się jeszcze pochylić ;)

Nowa Fantastyka