Profil użytkownika


komentarze: 37, w dziale opowiadań: 35, opowiadania: 10

Ostatnie sto komentarzy

Moja skromna osoba też będzie, pozdrawiam wszystkich

Regulatorzy.

Dzięki, wprowadziłem kilka drobnych poprawek, w tym delikatnie zmieniłem wymowę zakończenia, tak więc dyskusja była owocna :). Liczę na kolejne komentarze, przy następnych opowiadaniach :)

Fajnie budowane napięcie, aura tajemniczości i narastający strach, gdy bohater coraz dalej idzie tam gdzie nie powinien. Szkoda że piękna baristka w końcu traci swój urok. Podobało mi się.

Ile minęło czasu od pierwszego pojawienia się gościa? ;) Fajne opowiadanko, jestem pod wrażeniem stosunku ilości znaków do miodności tegoż.

Regulatorzy

Jakkolwiek w wiosce mogły być dymarki i kuźnie, to przydałoby się też wyjaśnienie, z kim mieszkańcy wioski handlowali, bo nie wydaje mi się, aby wytapiali żelazo i kuli je wyłącznie na własne potrzeby – ktoś, poza hutnikami i kowalami, musiał uprawiać pola, produkować żywność, różne sprzęty i odzież, a to przecież była mała wioska.

Widać, że nie jesteś „ekspertem z historii”, ale to co napisałeś, jest niezgodne z ówczesnymi realiami.

I tak, nadal twierdzę, że raczej niemożliwe jest, aby w opisanej osadzie chłopi mieszkali w piętrowych domach.

Dalej chyba nie rozumiem o co tak naprawdę chodzi. Dlaczego w tekście powinienem umieścić informację z kim mieszkańcy handlowali i skąd brali pożywienie? Chyba, że chodzi ci o to, że nie napisałem nic o “tle” tej wioski, dlaczego bohaterowie się tam udali, co o niej wiedzą, etc? Nie uważałem tego za konieczne, a nawet myślę, że było to zbędne. Czy mogę to wyjaśnić na poczekaniu? Oczywiście, tylko po co? Co to wniesie do historii? Co do handlu, to wyraźnie napisałem, że wieś znajduje się gdzieś w pobliżu Ratyzbony i nad brzegiem Dunaju (ta przystań nie jest jedynie do spacerów po molo), więc nie jest to wieś zupełnie odcięta od świata. Przecież to nie jest XIw. Oczywiście, że rudę wytapiają nie na własny użytek, tylko na sprzedaż. Co do żywności, to w tekście też jest nadmienione, że są tam zwierzęta gospodarskie, a i o jakichś łanach zboża napisałem. Jeśli chodzi o domy piętrowe na wsi w XVIw. – budownictwo ryglowe pozwalało na takowe i występowało na wsiach. Jeśli masz ochotę to obejrzyj malarstwo Pietera Bruegela, uwiecznił on wieś, co prawda niderlandzką, na niejednym obrazie i bez problemu można tam znaleźć domy piętrowe.

 

 

Poprawiłem też opis tego “bogatego stroju”. Dla mnie znów jest to oczywiste, ponieważ strój dworzanina lub bogatej osoby w tym okresie był na tyle charakterystyczny, że nawet z daleka, jedynie po kształtach można było go rozpoznać, choć może dla osoby nieobeznanej z tematem może być to dziwne. Zmiana powinna być obecnie satysfakcjonująca. Jeśli dalej nie to proszę o komentarz.

Nie każde powtórzenie jest błędem

Wiem, ale w becie chodziło o to konkretne powtórzenie.

 

Nie. Eksplozja i wybuch to synonimy, ale eksplozja, moim zdaniem, brzmi zbyt współcześnie.

Niektóre słowa mają większy ciężar, że się tak wyrażę, emocjonalny od swoich synonimów, prawda? Mi ta nieszczęsna eksplozja daje więcej “ciężaru”, niż jakiś tam wybuch. Inaczej te słowa brzmią. Niby synonimy, ale jednak jak coś eksploduje to nie to samo jakby po prostu wybuchło. Jak myślisz? Brzmi zbyt współcześnie? No, może tak.

 

Demon rozpoczął krwawą jatkę.

Tutaj to samo, co powyżej. Jatka a orgia, inaczej te słowa brzmią. Szukałem określenia na to co się tam zdarzyło i w jaki sposób. Musiały to być krótkie zwroty, bo wszystko powinno dziać się szybko i szokować. Nie wiem czy jest to zrozumiałe, ale mam taką nadzieję :). Zresztą nie wymyśliłem zwrotu “krwawa orgia”, gdzieś mi się to już usłyszało (przeczytało?) wcześniej. I nie, jakoś nie kojarzy mi się ten zbitek słów z wyuzdaną zabawą seksualną :)

 

 

Na koniec pozwolę sobie nadmienić, że wszystkie moje uwagi to tylko propozycje i sugestie. To jest Twoje opowiadanie, Locussolusie, i wyłącznie od Ciebie zależy, jakimi słowami będzie napisane.

Tak, dzięki! Co do pozostałych sugestii i rad – na pewno przemyślę i pewnie wdrożę w praktyce, część już poprawiłem. Każdy komentarz jest dla mnie cenny, z Twoich wyciągam przede wszystkim wniosek, że brakuje tam wiarygodności (infantylność?) i konsekwencji. Tłumaczenie się i tak nie zmieni już Twojego odbioru opowiadania, więc przyjmuję, że tak po prostu jest.

 

 

 

Regulatorzy

 

Dzięki za przeczytanie w całości i komentarz.

 

sceny walki, pobyt w wieży, pojawienie się demona i pogrom wioski są pozbawione lekkości, za to przesycone mordowaniem, krwawą masakrą.

Chodziło mi o to, że będzie czytało się szybko, bez zbędnego zastanawiania się. Lekkie w znaczeniu pop-fantastyki. Bez artystycznego zacięcia, takie czytadło, które ma dać rozrywkę. Czy mordowanie i krwawa masakra przekreśla to? Dla mnie nie, przynajmniej w scenach mordowania satanietów ;) Jesteś innego zdania? Może jesteś po stronie sił ciemności? Uważaj, bo Johannes może się Tobą zainteresować ;P

 

iż brakło Ci pomysłu na zakończenie i dlatego historia została nagle przerwana w tak mało satysfakcjonujący sposób.

Nie no, pomysłu mi nie zabrakło. Na becie też zwracano mi uwagę, że zakończenie jest rozczarowujące. Zamysł był tak, że chciałem pokazać drogę Johannesa od chęci zostania bohaterem (posiadając dar realnej wiary), poprzez pychę, do upadku wiary i tchórzostwa w obliczu decydującej konfrontacji. Zakończenia alternatywne były, ale odrzuciłem je. Po pierwsze, bo jedno z nich kończyło się śmiercią młodego kleryka (a może napiszę ciąg dalszy), po drugie bo zacząłem pisać już coś innego (więc trochę z lenistwa). Może kiedyś to zmienię.

 

Metry nie maja racji bytu w tym opowiadaniu, jako że dzieje się ono w XVI wieku.

Zdaję sobie z tego sprawę, ale sformułowanie “po kilkudziesięciu krokach” brzmiałoby chyba trochę dziwnie, z racji tego że poruszają się konno. To był kompromis, na który poszedłem. Dla czytelnika metry dalej istnieją jako jednostka miary, pomimo że w XVIw jej nie używano. Ale oczywiście masz rację.

 

Na XVI-wiecznej wsi spodziewałabym się raczej chałup, nie piętrowych budynków. Komu we wsi o kilkunastu domach potrzebnych było kilka kuźni?

Można się domyślić że jest to osada żyjąca przede wszystkim z hutnictwa. Jest tam kuźnica i warsztaty. Co do kurnych chat to nie zgadzam się zupełnie. Nie jestem co prawda ekspertem z historii, ale wydaje mi się, że nie jest to niezgodne z tamtymi realiami. Co do powtórzeń to nie zauważyłem, ale rzeczywiście są i kłują w oczy.

 

Parkan z pewnością nie był dwumetrowy.

Skąd ta pewność, nie rozumiem. Parkan, w moim mniemaniu, to po prostu płot z desek, dlaczego nie może mieć dwóch metrów (miara mogła być podana w stopach, tu się zgodzę).

 

Dzieliła ich znaczna odległość, była noc i padał deszcz, więc jak mogli widzieć, że ten kto wysiadł z karety, był bogato ubrany?

Pochodnie, plus odległość wcale nie była tak olbrzymia, polemizowałbym.

 

Ogólnie widzę że opis nie jest przekonywujący. Możemy się spierać co do szczegółów, ale ważne jest wrażenie, które masz podczas czytania i to mnie niepokoi. Przemyślę to.

 

Czemu służy wytłuszczenie części zdania?

Podkreśleniu determinacji, położeniu nacisku na te słowa. W becie zwrócono mi uwagę na powtórzenia – dla Johannesa mają zadziałać jak mantra, przekonuje sam siebie o czymś

 

Adrenalina nie ma prawa bytu w tym opowiadaniu – w XVI wieku nie miano pojęcia o jej istnieniu.

No i znów, to że nie mieli o niej pojęcia, nie znaczy że nie działała, opowiadanie jest napisane dla współczesnych. Nie jest to kronika z XVIw. Rozumiem, że psuje to konwencję i zgrzyta ci podczas czytania. Wezmę to pod uwagę, choć dalej nie mam pewności, czy jest to błąd.

 

podź

 

Gwara.

 

Pioruny uderzają już od dość dawna, więc burza ciągle trwa, a nie nadciąga.

To było preludium, prawdziwa burza właśnie nadciąga. Ło Paaaani, tam na północy to dopiero się dzieje ;).

 

W wiosce eksplodowała panika. → Raczej: W wiosce wybuchła panika.

“Eksplodowała” nie brzmi bardziej dramatycznie?

 

Demon rozpoczął krwawą orgię.

Licentia poetica? Krwawa ekstaza. Orgia krwi?

 

Co do zaimków, to rzeczywiście mam tendencję do dookreślania czyje to czy tamto, chyba jest to jakieś natręctwo. Zwrócę na zaimki w przyszłości swoją uwagę ;). Co do reszty błędów, to również postaram się je wyeliminować.

 

Rozumiem, że średnio się podobało (delikatnie mówiąc) i nie dało ci ani rozrywki, ani frajdy. No trochę przykro, ale może kolejne opowiadania przypadną ci do gustu. Jeszcze raz dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi.

 

 

 

 

Czuć tutaj rzeczywiście estetykę dalekowschodnią i kojarzy mi się z mangą i anime, jednak w tym opowiadaniu (może przez to że jest to tylko fragment i to krótki) wydaje mi się zbyt obce. Takie połączenie podania ludowego z właśnie mangą.

Co do samego tekstu to jest kilka zdań, które dziwnie mi się czytało, nie wiem czy nie powinno się ich przerobić:

Wokół słychać było pisk dziesięciu martwych, żelaznych odnóży oraz ogłuszające kołatanie dobywające się z czterech, mechanicznych serc.

Wokół czego?

 

Zyskał przydomek chaonuji, co oznacza: „żywa kusza”, określana niegdyś jako broń diabła, ale dzisiaj byłby po prostu zwany supermenem…

Coś mi tu dziwnie wygląda ta składnia.

 

Szczególnie na właściciela ślamazarnej drezyny, która torowała im przejazd.

Torowała, czyli robiła im przejazd, czy blokowała im przejazd? Znaczenie tego słowa to robienie przejazdu np. w jakimś trudnym terenie, ale z kontekstu wynika że raczej blokowała.

 

W stronę chłopca szarżował spłoszony byk. Po karku zwierza lała się toczona z pyska piana oraz krew, która wyciekała spod naderwanego kolczyka w nosie.

Lała? to ile jej było? litry? Nie jestem pewien, ale może znów, taka estetyka.

 

Ogólnie ciekawe, ale za krótkie żeby przyzwyczaić się do tego, dla mnie niecodziennego stylu i za krótkie żeby zrozumieć – po co i o co? ;)

 

 

Przeczytałem sobie twoje opowiadanie i pomyślałem, że każdy chyba musiał podróżować środkiem lokomocji PKP, co wiązało się często z wielogodzinną nudą. Podróż takim pociągiem byłaby chyba bardziej interesująca niż zwykłym. Co do tekstu, to napisany w mojej opinii jest poprawnie, ale nie jestem tu ekspertem. Fabuła, no cóż, może nie powala na kolana, jednak bez większych oporów doczytałem do końca. Lekka i wesoła opowiastka z zakończeniem o nieco egzystencjalno-medytacyjnym zabarwieniu ;). Pozdrawiam

GreasySmooth

Z drugiej strony wątek współczesny wydaje mi się zbyt mało rozbudowany.

Mi najbardziej podobały się właśnie te fragmenty, które działy się w prehistorii. Wątek współczesny mógłby dla mnie zniknąć zupełnie, albo być tylko “rozrusznikiem” opowieści.

 

Jaskrze.

Tak czy owak, to opowiadanie było, moim zdaniem, najlepsze z tych, które przeczytałem twojego autorstwa. Jest tu to, co zawsze mnie pociąga w opowiadaniach – snuta opowieść, namacalny, obcy świat z niezwykłą atmosferą. Porwałeś mnie na chwilę gdzieś, gdzie było ciekawie i tajemniczo.

Dzięki Jaskier.

Bruce, no cóż ja mam napisać? :))) Naprawdę miło że zajrzałaś! Jeszcze raz dzięki za cierpliwość i klika :) Duża buźka dla Ciebie

Też muszę zacząć od wow. Nie przeczytałem wielu opowiadań na forum, ale to było zdecydowanie najlepsze, jakie tutaj znalazłem. Początek może trochę słabszy, ale później lektura niezwykle wciągająca. Świetnie się czytało, opowiadanie napisane lekko i ze smakiem, również ze smaczkami ;), które dodają pikanterii i niesamowitości historii. Jak dla mnie bomba.

Jaskierku,

wstęp? Nijaki. W okopach było już spoko, nawet bardziej niż spoko. Coś się budowało. Atak też ekstra.

Ale ta końcówka? Nie no, rozumiem że korciło zagrać błyskotliwym i przewrotnym zdaniem:

w obawie, że gdy śmiercionośna chmura ujdzie wraz z wiatrem, ich polegli towarzysze pozostaną wciąż żywi.

Ale chyba to trochę położyło opowiadanie.

Podobały mi się postaci. Szczególnie Alex, Mużin i Prorok. Dodawały kolorytu.

No nic, nie znam się, to się wypowiem, wiadomo :P

Naprawdę byli aż tak antypatyczni?

Chyba nie ma słowa asympatyczny -.-‘, niech to będzie licentia poetica :) Nie, takiego co to topi szczeniaki też można polubić ;) No nie wiem, moralność/hipokryzja głównej bohaterki mnie osobiście denerwowała. Ale tak jak już napisałem, pasowało to do konwencji i fabuły, więc ok. Zresztą to że się nad tym zastanawiam to znaczy że jakoś to opowiadanie działa :D

Młody Pisarzu, myślę że wiem o czym piszesz, ja to nazywam baśniowością :) I tu rzeczywiście jej brakuje, ale nie uważam tego za wadę. Mnie opowiadanie też się podoba, dużo w nim pomysłów przed którymi trzeba schylić czoła. Tak jak innym, mnie również przypadło do gustu rozwiązanie kwestii mocy/magii. Nie spotkałem się jeszcze z czymś takim i ta oryginalność mi zaimponowała. Postacie są dobrze opisane, mocno zarysowane – głęboko pokiereszowane. Może nawet za bardzo tragiczne, takie “przedramatyzowane”. Przyjmuję to jednak, jako że pasuje do konwencji i fabuły. Trudno się jednak przez to identyfikować z kimkolwiek, wszyscy bohaterowie są mniej lub bardziej asympatyczni. Jeśli to był celowy zabieg, to chyba trochę ryzykowny.

Końcówka też mocna, choć scena śmierci Karidana mogła bardziej podkreślić jego niezłomną postawę, z kolei jego wcześniejsze wyznania trochę zbyt szybkie i rzewne. Jakoś mi do niego nie pasowały, ale pewnie się czepiam ;).

Wszystko powyższe to jednak Twoje wybory Ośmiornico, które nie przeszkadzają w odbiorze całości jako dobrego, ciekawego opowiadania.

Mam jednak dwie obiekcje, które definitywnie mi zgrzytały.

Pierwsza to początkowa scena walki. Dla mnie zupełnie niejasna, chaotyczna. Trudno jest zrozumieć co się dzieje, kto skąd nadbiega, skąd pociski, jak wygląda miejsce akcji. Trudno jest to zrozumieć, a tekstu jest dużo. Specjalnie po skończeniu całości wróciłem do początku i przeczytałem jeszcze raz, trochę bardziej zrozumiała już magia, ale tylko trochę, jednak dalej pozostaje jakieś zamieszanie w głowie.

Drugie to sposób mówienia wieśniaków. Po prostu groteskowy. Kurcze, dlaczego wieśniacy zawsze muszą mówić jakąś pseudo-staropolszczyzną z poodwracaną składnią prosto od Yody? Wszyscy pięknym literackim polskim, ale wieśniacy wiadomo jużci, azali i jako tako ;) Sam mam z tym problem i wiem że trudno jest znaleźć sposób mówienia jakiegoś odmieńca żeby nie wyszło dziwacznie, czy niepoważnie. Trzeba próbować. :)

Podsumowując pomysł super, samo prowadzenie akcji wyważone i dostosowane do klimatu, dobrze komponujące się z przemyśleniami bohaterki. Zakończenie mocne i logicznie składne. Podobało mi się

 

Zarejestrowałem się, to od razu się grzecznie przywitam. Hejo :)

Wrzuciłem też małą betkę, jeśli ktoś jest chętny to zapraszam do krytyki.

A co tam o mnie? Lubie fajne towarzystwo, fajną literaturę i fajne życie. Na pierwsze nie narzekam (ale liczę że tu też go doświadczę), na drugie coraz mniej czasu (ale mówię sobie że się poprawię), trzeciego ciągle czekam ;)

 

Nowa Fantastyka