Profil użytkownika


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 5, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

Nie chodzi o przyspieszanie akcji, ale o zarysowanie konfliktu. Jeśli to jest dłuższy tekst, to przydałoby się jakieś przedstawienie o co chodzi. Jest jakiś konflikt zapewne, a nie może być tak, że ujawni się pod sam koniec, czy tam w środku. 

"Dorodny i tłusty"... myślę, że starczyłoby dorodny, w tym się bowiem zawiera tłusty. Jeśli byłby zbyt tłusty, to nie był by już dorodny. 
Dalej, w tym samym zdaniu - "jasnozielona wiosenna" - znowu to samo. "Jasnozielona" zawiera się w "wiosennej". Nie warto, w mojej opinii, na to zwracać uwagi. 

Nie pasuje mi też ten "kogut bażanta". Dalej jest samiczka - analogicznie do koguta powinna być kura, żeby zostać w tym samym przedziale językowym (czyli zboczone określenia mysliwskie;)). Bażant to bażant. W domyśle samiec (a jak już szuka samicy, to tym bardziej). 

Zgrzyta mi to pierwsze zdanie - za dużo w nim, jak na mnie, niepotrzebnych słów. W dalszej części tekstu nie rzuciło mi się w oczy nic podobnego. 

W związu z tym, że bażanty to ptaki grzebiące, nie łapią raczej owadów w locie (nie mówiąc już o tym, że wczesną wiosną mało co lata) i szukają żarcia na ziemi, rozgrzebując ją. 

Swoją drogą nie rozumiem po co w ogóle pisałeś o tym bażancie, choć może to mieć umotywowanie w poprzednich częściach, których jeszcze nie czytałem - a co zrobię w czasie najbliższym.

"Słychać było silniki samochodów pędzących szosą po drugiej stronie drzew." - jak to, po drugiej stronie drzew? Może być "za drzewami", czy po drugiej stronie zagajnika, ale nie wyobrażam sobie drugiej strony drzew, jakby drzewa były jakimś kompleksem lesnym. 

"Chłopiec wyglądał jakby spuszczono z niego powietrze; szedł z bezwładnie wiszącymi rękoma i ze spuszczoną głową" - tu z kolei to podwójne spuszczenie mnie zraziło.

"Henremu" - powinno być, aczkolwiek głowy nie dam, "Henry'emu". 

"serce się rwało na ten widok, ale nie wiedział jak mu pomóc" - serce może się do czegoś/kogoś rwać. Tu chyba chodziło o serce, które się kraje?

 "Powinien dowiedzieć się o Andrew'u" - o Andrew.

Z kolei powtórzenie tego wspomnienego wyżej "postaraj się" jakoś zupełnie mi nie przeszkadza. W dialogach takie rzeczy, jeśli o mnie chodzi, są jak najbardziej dopuszczalne. 

Co do tego, czy mi się podobało, czy nie podobało... to jest właśnie problem z takimi pociachanymi opowiadaniami. Ciężko powiedzieć... jako ten jeden fragment, nie podobało mi się jakoś szczególnie. Nic się tak naprawdę nie zdarzyło w tym kawałku, przynajmniej dla mnie. Standardowe "jesteś adoptowany";), i "the Force is strong with this one".  

Dobra, przeczytałem resztę... Jest pomysł jakiś, ale nie widzę zarysowanego konfliktu. Bohaterowie nie idą do przodu. Nie znamy ich motywacji i w ogóle jedyne co wiadomo, to fakt, że Władca Pierścieni miał umotywowanie historyczne i jest jakiś silny "mocą", adoptowany dzieciak. Dajesz wiedzę o bażancie i o tym, że był wypuszczony z niewoli, a nie dajesz informacji o bohaterach. Skutkiem tego o bażancie wiem więcej, niż o protagoniście, choć tak naprawdę ptactwo grzebiące w ogóle nie zdaje się tutaj ważnym czynnikiem. 

Dialogi długaśne, a niewiele wnoszące. Przez to dla mnie nieco nudnawe. 


 

Sprawa końcówki. W tej zupełnie tego nie widać (a poprzednia jakoś mi nie pasowała, ale chyba jednak była lepsza). 

Co do oświecania przykładem - przy okazji modlitw taki zlepek słów był używany, także nie widzę w nim nic złego. Choćby Modlitwa o misjonarzy. 

crev - Obłuda wśród kościoła to jedna sprawa. Inna sprawa, to podejście samego ateisty, który włazi w kościelne środowisko z przeświadczeniem, że ma rację i koniec końców bardzo się myli. Mimo tego, że ma namacalne dowody na istnienie wymiaru nadprzyrodzonego - sam się nim staje - nie potrafi go dostrzec. Raczej o to chodziło, a nie o samą obłudę kościoła, choć ja teraz o tym myślę, będę musiał przerobić ostatnie zdanie. Robiłem to już kilka razy, za każdym coś mi nie pasowało, ale przy tym faktycznie - zdałem sobie sprawę - to nie jest widoczne.

Równie dobrze mógłbyś założyć wątek "Uczciwe pisanie opowiadań". Takich, żeby ich nie trzeba było komentować. Żeby nie było błędów, a same ochy i achy. Pisanych tak, żeby każdego zainteresowały. 

Jeśli ktoś pisze gnioty, to powinien o tym wiedzieć. Nie trzeba czytać całości, żeby wiedzieć, że to gniot. Z drugiej strony - nie ma czegoś takiego jak gniot obiektywny. Nawet najbardziej prostackie opowiadanie, istny debilizm, może przez następne, zdegenerowane intelektualnie pokolenie, zostać odebrane jako arcydzieło. 

Komentarze wyłapujące błędy, czy stwierdzenia "nie mój klimat", podkreślające brak sensu itd. pozwalają autorowi, marnie bo marnie, ale jednak, zorientować się w sytuacji. Może nawet dojść do wniosku taki delikwent, że pisze tylko dla siebie. 

Komentarz inny niż merytoryczne wytknięcie błędów nie ma zasadniczo sensu. Jeśli się komuś podoba - bardzo to miłe i sympatyczne, osobiście bardzo lubię widzieć, że komuś się moja twórczość podoba i nie jestem jedyny. Ale co z tego? Ktoś lubi, ktoś nie lubi, ktoś czytał, ktoś przeskanował. 90% czytających w ogóle nie miało ochoty zostawić komentarza. Dla jednego opowiadanie będzie czymś, co zapamięta do końca życia. Dla innego czytadłem pomagającym znieść fetor własnych bąków w zamkniętym pomieszczeniu. Co to ma za znaczenie?



Słowo "normalny", mam takie wrażenie, nie odnosi się koniecznie do braku stanu chorobowego. Odnosi się za to do jakiejś reguły, czy zasady.

1% społeczeństwa to schizofrenicy. To normalne. Nienormalne jest społeczeństwo, w którym schizofreników nie ma. 

Przypomina mi się rozmowa na jakichś zajęciach z gender studies, kiedy wdałem się w dyskusję z prowadzącą... próbując nieco namieszać prawdę mówiąc. Mowa była o gejach i o tej normie nieszczęsnej. To, że są w społeczeństwie geje to norma - siłą rzeczy bycie gejem również jest normalne. Ja odparowałem coś na zasadzie (dawno to było, więc upraszczam), że i owszem - zimą ludzie mają katar. Ale to, że ma katar nie oznacza, że jest zdrowy.

Normy są różne w różnych grupach społecznych - niby oczywistość, ale przy zwartej polityce mediów może być pewien problem z dostrzeżeniem tego. Media pokazują tylko jeden rodzaj zachowania - jeden z wielu. Kiedy ludzie łamią te normy, wtedy automatycznie są uważani za "nienormalnych", albo i chorych. 

Coś w głowie nie ten teges... znałem taką dziewczynę, która uparcie twierdziła, że jest facetem i chciała, żeby się do niej zwracać w formie męskiej. Przy tym ubierała się i zachowowywała zgodnie z "kobiecymi" stereotypami właściwymi dla jej środowiska. Czy chciała coś osiągnąć w ten sposób? Czy jej zachowania były wywołane dziwnymi relacjami w rodzinie? Brakiem ojca?

Nie były normą. A czy były chorobą - cholera wie;)  

Nowa Fantastyka