- publicystyka: Ksiega ocalenia

publicystyka:

Ksiega ocalenia

Istnieje rytuał, który lubię powtarzać w piątkowe wieczory. Otóż, najpierw udaje się do pobliskiej wypożyczalni DVD – „Hit na każdy dzień", potem zahaczam o spożywczy i w końcu ląduję z płytą w ręce, w ulubionym fotelu. W tym miesiącu wyczekiwanym „must watch" była Księga ocalenia w reż. braci Hughes.

 

Film stanowi surową mieszankę Mad Maxa ze szczyptą dekadencji i minimalizmu. Główny bohater – ta rola odtwarzana przez ulubieńca amerykańskich nastolatek, Denzela Washingtona – to samotny podróżnik z misją. Przemierza on wyludniony, postapokaliptyczny świat w kolorze sepii, wyposażony jedynie w najpotrzebniejsze rzeczy: maczetę, ipoda i księgę. Maczeta potrzebna jest mu do obrony przed kanibalami, ipoda używa do wieczornego chilloutu. Najciekawsza jest jednak księga – klucz do całej historii. Dlaczego kilkaset kart oprawnych w skórę stanowi nieocenioną wartość? Po pierwsze dlatego, że to ostatni egzemplarz rzeczonej pozycji, po drugie dlatego, że niektórzy z ocaleńców po Wielkim rozbłysku (tak, świat został zniszczony przez wyładowanie słoneczne) jak np. szeryf Carnegie – (w tej roli Gary Oldman) wierzy i jest to słowo znaczące, że z jej pomocą zdoła podporządkować sobie ludzi, a właściwie to, co jeszcze z ludzi pozostało – niezdolne do wyższych uczuć, rozedrgane emocjonalnie i agresywne skorupy.

 

Misja głównego bohatera nie zostaje ujawniona natychmiast. Na to widz musi poczekać. Czeka tak dobrą godzinę, a kiedy okazuje się, że to głosy w głowie postaci oddtwarzanej przez Washingtona, są przyczynkiem jego marszu (a marsz to nie byle jaki, bo trwający lat 30), film przestaje być interesujący. Rzucam się po opakowanie płyty, wygrzebuję oryginalny opis i sprawdzam, czy całość nie była czasami finansowana przez kościół katolicki lub zaprzyjaźnione firmy. Okazuje się, że nie. Producentem jest bowiem Joel Silver (ten od Matrixa i Szklanej pułapki). Zaczynam więc szukać plusów produkcji i przychodzą mi do głowy tylko dwie rzeczy: gra Oldmana, który jest tak prawdziwy w swojej obrzydliwości,że po raz kolejny chylę czoła przed jego profesjonalizmem i coś jeszcze. Coś niedosłownego i delikatnego, co właściwe ratuje tę nudną i przydługą produkcję: finał (taki jakim ja go widzę za pomocą własnej wyobraźni, która nie lubi filmów o niczym, być może zawoalowany i wcale nieczytelny). Księga nie pozostaje jedyną. Nie służy umacnianiu władzy, lecz zostaje powielona, wydrukowana w nowym świecie, w kolejnych egzemplarzach, staje się dostępna dla wszystkich, którzy zechcą rzucić na nią okiem. Bez wymyślnego pokrowca, bez dziwnych rytuałów, bez śpiewów i czytań ląduje na półce drukarni działającej w dawnym więzieniu Alcatraz.

 

Chciałabym wierzyć, że głównym rysem tego filmu są po prostu fundamentalne – wolność i prawda. I tak go będę wspominała. Jeśli zdarzy się jednak, że ktoś zapyta mnie o film godny polecenia, z pewnością pominę tę pozycję.

Komentarze

Gratuluję,super napisana recenzja tego filmu. 

Ja właśnie tak mam gdzieś odłożony ten film akurat i mimo obiecujących urywków, jakoś nie mogę się do niego zebrać. Po recenzjach też nie mogę się przemóc, chociaż może combo Oldmana (on jako villain to taki znak jakości) i Kunis (mam do niej słabość, jako fan Family Guya i urody :)) mnie zmui.

Fajna recenzja, bo widać emocjonalny odbiór dzieła, nie jest "sucha".

Oj tak, nerwa dostałam bo taka premiera DVD i trochę kosztuje, i tyle wyczekiwania a tu... jakis taki "okrągły" ten Denzel, a przecież jadł tylko koty i to co akurat się napatoczyło...:( niedopracowanie w każdym calu.

Recenzja ok, a film według mnie cieniutki... Duzo lepszy był The Road z Aragornem:P, choc przekaz inny.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Oglądałem film, do momentu, gdy było wiadomo, że chodzi o Biblię, ogądało się całkiem jak kinowego Fallouta, apotem...także recka jest dużo lepsza od obrazu.

Widzę, że nie tylko ja się rozczarowałam. Wogóle ta propaganda religijna wyszła jakos tak smiesznie. Jesli już koniecznie chcieli mówić o Biblii mogli zrobić to mniej nachalnie i z większym wyczuciem.Nie każdy trawi religijna propagandę.

Fasoletti o jakim filmie mówisz?

Byłem na tym filmie w kinie. Klimat może i miał, ale czegoś mi w nim zabrakło. I może rzeczywiście bohater-wędrowiec powinien byc bardziej wychudzony (z całym szacunkiem dla Denzela Washingtona).

Wiktorwroz, mówie że Ksiega była cienka, a duzo bardziej podobał mi sie The Road z Aragornem, w sensie aktorem co go grał, bo nie pamietam jak sie gość nazywa :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Vigo Mortensen

Nie wiecie jak skrytykować to czepiacie się aktora. Jak by był chudy to było by lepiej? Wieszak budziłby respekt i strach? Wczoraj obejrzałem ten film i jestem pod wrażeniem. scena gdzie okazuje się że jest nie widomy i księga zapisana jest Brailem - świetne. Zwróćcie uwagę na Biblię, jak ważna była. Była cenniejsza od wody, niosła nadzieję. Film miał nudne momenty ale w tym filmie chodziło o treść. Polecam obejrzeć jeszcze raz tym co nie widzą treści a grubego aktora. Żal!!!

To tak jak by czepiać się że Jezus miał za długie włosy.

Allen my o filmie dyskutujemy, nie osądzamy wzajemnie swoich poglądów. Mogłoby tak zostać?

No a ja o wyborach?

Na to wygląda: "Żal!!!"?

Może niejasno się wyraziłam: ważne są dla mnei w filmie także takie szczegóły jak dobór odpowiedniego aktore, jego autentyczność itd. Spasiony nie był autentyczny w mieście, gdzie ludzie z głodu jedzą ludzi. Po prostu. Nie mówiąc juz o 30 letniej wędrówce. Nie bez powodu aktorzy chudna i przybierają do różnych ról.
I nie wieszak nie budziłby respektu i strachu (a co to za pomysł?dlaczego miałby budzic takie emocje?) tylko byłby bardziej autentyczny.

Allen obejrzyj "The Road" o którym mówiłem. Według mnie jesli chodzi o klimat i realność świata po totalnej katastrofie, to "Ksiega" mu do pięt nie dorasta. Moje zdanie, którego nie zmienię, a "The Road" polecam wszystkim goraco.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Zgadzam się z wiktorwroz.

Recenzja niezła, ale fragment o finansowaniu przez kościół katolicki słyszałem już w "kinomaniaku" - Artur Pietras podobnie się zastanawiał...

Widać nie tylko mnie to uderzyło. Zresztą nie ma się co dziwić, wkomponowano ten watek tak, że "widocznie " odstaje.

Jak dla mnie to bardziej jest zbliżone do felietonu niż recenzji, ale dobrze napisane.
Ode mnie mocne 4/6.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Jak dla mnie bomba - recenzja w NF lepsza i wierniejsza

Nowa Fantastyka