- publicystyka: Wampir z M-3 - wrażenia po lekturze

publicystyka:

Wampir z M-3 - wrażenia po lekturze

Wampir z M-3" – wrażenia po lekturze

 

Mimo, że jakiś czas temu przestałem traktować siebie jako przynależącego do grona młodzieży (niekoniecznie wszechpolskiej), to postanowiłem jednak sięgnąć po najnowszą książkę Andrzeja Pilipiuka „Wampir z M-3". Wspominam o swoim wieku, bo Autor pisuje raczej nieprzesiąknięte ambitnymi zamiarami czytadła dla młodzieży i podróżnych. Pamiętając jednak, że ongiś z przyjemnością przeczytałem cykl „Dziedziczki", czytywałem to i owo z dużą zwartością Wędrowycza; śledzę też cykl „Oko jelenia" (chociaż mój entuzjazm spada z tomu na tom). Postanowiłem zatem w dniu premiery dokonać zakupu.

Zapowiedzi były huczne i spodziewałem się produktu, który będzie zawierał przynajmniej dwa elementy: będzie bardzo czytliwy (*), oraz zabawny. Liczyłem troszkę też na to, że fabuła będzie ciekawa i co najważniejsze spięta pod koniec jakimś logicznym, najlepiej zaskakującym finałem. Co z moich oczekiwań Autor spełnił swym najnowszym tekstem?

Z całą pewnością książkę czyta się szybko. Jeden wieczór jest czasem wystarczającym, by pochłonąć nieco ponad 300 niezbyt gęsto zadrukowanych stron. Ponadto Fabryka Słów zadbała o garść (dosyć infantylnych) ilustracji, powodujących jeszcze szybsze przerzucanie kartek.

 

A co z sama treścią powieści?

 

Zaczyna się sympatycznie, bo oto młode dziewczę, uczące się w liceum w okolicach połowy lat 80-tych ubiegłego wieku, poprzez pewien zbieg okoliczności budzi się jako wampirzyca. Szybko też odnajduje się w niewielkiej grupie dziwadeł (nie tylko wampirów) warszawskiej Pragi tamtego okresu. Zawiązuje się jakaś akcja mająca na celu odnalezienie starej księgi... I w następnym rozdziale zawiązuje się nowy watek, potem następny i jeszcze jeden. I w momencie, gdym przeczytał ostatnią stronę, a wątki owe nadal nie połączyły się w jedną spójną fabułę zakminiłem: mamy oto zbiór opowiadań. Linia czasowa prowadzi nas od jednego wątku ku następnemu. Bohaterowie są ci sami, chociaż po drodze pojawiają się epizodycznie postaci takie jak Pan Samochodzik czy Jakub Wędrowycz (chociaż tu akurat pewności nie ma). Pojawia się wiele wkomponowanych w treść nawiązań do literatury z nieco późniejszego okresu, które czasami zabawne są, a czasami nie.

 

Czy taki sposób prowadzenia narracji jest dobry czy zły? Mnie osobiście nie podoba się takie traktowanie czytelnika, wmawiające, że to powieść. Wystarczyło bowiem nieco więcej wysiłku, by nadać każdemu z zamkniętych wątków cech samodzielności i nie byłoby wtedy problemu, że całość wydaje się kończyć tak nagle jak druga część Matrixa. Autor mógł też „powalczyć" z którymś z wątków i rozwinąć go jako główną linie fabuły.

 

A jak jest z drugim atutem „Wampira z M-3", na który bardzo liczyłem? Okładka ze swą grafiką na stronie tytułowej oraz tekstami z tyłu sugeruje, że mamy oto do czynienia z czymś na kształt bareizmu. Książka tymczasem nie jest zbyt zabawna. Co gorsze okres, w jakim rozgrywa się akcja, przedstawia bardzo płytko. Jest też w treści parę logicznych niedociągnięć. Dla przykładu, brat bohaterki, sponiewierany przez wampiry konfident, robiący wbrew woli za mumię wysłaną bezpiece, kilkadziesiąt stron dalej nawet słowem o tym nie wspomina.

Rozdział „Lot", że tak na marginesie jeszcze dodam, pasuje do całości jak pięść do nosa, a nawiązanie do Lema nie jest według mnie wcale śmieszne.

Jak zatem ocenić całość? Pilipiuk pisze sprawnie i nawet, jeśli z wywołaniem wesołości u mnie ma kłopot, to czytania jego najnowszej książki nie mogę porównać do jedzenia na siłę czegoś paskudnego. Pozostaje jednak po przeczytaniu pewien niedosyt, niesmak i poczucie, że otrzymało się produkt nie w pełni ukończony. Czuć wręcz pospiech, a końcówka wygląda, jakby Autor miał zadaną ilość znaków i starał się na gwałt dobrnąć do tej liczby.

 

Miłośnicy Pilipiuka i jego lekkiego pióra będą najpewniej zachwyceni. Ci, którzy oczekiwali humoru i inteligentnej intrygi „Misia", lub chociażby solidnego podkładu z realizmu lat 80-tych, wybiegającego poza bazar Różyckiego i ówczesne kursy walut, niekoniecznie.

 

(*) Czytliwość dla książki to według mniewyróżnikprzypominający grywalność w przypadku gry komputerowej.

 

 

Andrzej Pilipuk, Wampir z M-3, Fabryka Słów 2011, stron 336

 

 

 

 

Komentarze

Recenzja wporządku ale książki nie kupię, Pilipiuka lubie, ale powinien iść w jakość a nie ilość

Recenzja przyzwoita. A książka jak widać to kolejny Pilipiuk. Przeczytać w pociągu i zapomnieć po opuszczeniu dworca.

Dobra recenzja - sprawnie napisana i przekazująca konieczne informacje. A z tymi kiepskimi zakończeniami u Pilipiuka to jakaś epidemia - przypomina mi się fajny tekst o sterowcu albo ten o mackowatym potworze w okupowanych przez hitlerowców Łazienkach, oba dobrze napisane i oba zarżnięte byle jakim finałem...

@Achika - Ten tekst w Łazienkach też za finał skresliłem. Pilipiuk jaki jest, każdy czytał. Gość mi się nawet podoba, choć niekoniecznie za wszystko, co napisał.A recenzja ok!

Cóż, jestem zażenowany jakoscią wypowiedzi na forum do którego prowadzi link Achika. To nie jest dyskusja z recenzją tylko dziecinny foch związany chyba z faktem nie przyjmowania do wiadomości pewnych krytycznych not.
Wydaje się, że Pilipiuk obrosł w piórka zbytnio, a przecież "Prawdziwa cnota...  " [A już z tym waleniem po pysku to przesadził]
Czy wyrażając SWOJE (bez delegowania) zdanie o treści (także formie) książki zrobiłem z siebie aż takiego idiotę?


Luzik. Autor jest strasznie przeczulony na swoim punkcie. Osobiście podchodzi mi Jego styl, tak ten lżejszy, jakubowy, jak i ambitniejszy. Jednak to Jego użalanie się nad sobą na forach i w publicystyce, dawno mnie przekonało, że albo się z tym pogodzę, albo zbyt mocno wezmę sobie do serca i nie daj Jakubie, wypaczy to moje spojrzenie na pilipiukową część literacką. Sam Autor twierdzi, żę "Wampir... " to zbiór opowiadań i rzeczywiście, każde fabułę ma własną, a jednak wiele tropów prowadzi do powieści, a wydawca rzeczywiście zasłużył na solidny kop w dup za hasło na górze okładki, ewidentnie sprzeczne ze zdaniem samego Autora. Tak więc, spoko ;)

No własnie zrugał mnie za to, że nie pojałem w lot, że to zbiór opowiadań, chociaż na okładce stoi jak wół (i to nad nazwiskiem Autora), że to powieść ;) Widocznie w FS nie bardzo wiedzą, co wydają.

Mam tę książkę pod ręką, bo jestem w trakcie jej czytania. Gdyby "powieść" zastąpić "zbiorem opowiadań", nie upchałoby się w jednej linijce.

a można było po prostu napisać 'opowieść' i po sprawie.

Ja tam przeczytałem Pilipiuka parę lat temu cykl :księżniczka,dziedziczki,kuzynki (nie pamiętam czy w takiej kolejności):)i pare opowiadań o Jakubie no i jakimś fanem pisarza nie zostałem. Dziedziczki zwłaszcza z powodu Krakowa w którym się rozgrywają,bardzo mi się podobały

Nowa Fantastyka