- publicystyka: Chrystus sztucznym bytem?

publicystyka:

Chrystus sztucznym bytem?

Jakiś czas temu wpadła mi w łapy trylogia Roberta Monroe'a o eksterioryzacji, lub inaczej o wychodzeniu poza ciało. Opisuje on, jak odbywał podróże astralne do innych wymiarów. Na pierwszy rzut oka czujemy lekkie mrowienie gdzieś w okolicach splotu słonecznego, czy ktoś przypadkiem nie robi nas w balona i za chwilę zagłębimy się odmęty życia pozagrobowego ze znaną nam nutą religijnej histerii lub zachłannego mistycyzmu. Nic z tych rzeczy. Ten ziomal napisał książki w formie dzienników, rzekłbym biografii. Ku memu zdumieniu przeczytałem jak właściciel sporej sieci radiowej i inżynier w jednej osobie dostaje zlecenie na wykonanie reklamy podprogowej i rozpoczyna eksperymenty z dźwiękami. Po mniej więcej roku doznaje odmiennych stanów świadomości, które uniemożliwiają prowadzenie biznesu. Zgłasza sie do kolejnych psychiatrów, by sprawdzili, czy nadal jest normalny. Po seriach naukowych testów wszyscy podają jednogłośnie diagnozę: przemęczenie. Tak mniej więcej zaczyna się przygodna inżyniera w średnim wieku z out of body experience, zaś po polsku: z doświadczeniem poza ludzkim ciałem.

Nie mam zamiaru streszczać całej trylogii, ale zaciekawił mnie wywód o religii, szczególnie pozbawiony pseudonaukowego rysu, ot tak, jakby inżynier próbował opisywać rzeczy niezrozumiałe, technicznym językiem.

R. Monroe twierdzi, podobnie jak nauczyciele nauk ezoterycznych, że myśląc używamy mowy niewerbalnej, która jest językiem uniwersalnym we wszechświecie, przez tworzenie myślokształtów. Twierdzi też, że nasze wyobrażenie o Chrystusie jest niczym innym tylko gigantycznym sztucznie powołanym przez ludzi bytem, który po śmieci fizycznej człowieka jest o tyle dla nas niebezpieczny, że próbuje za wszelką cenę wchłonąć ciało astralne człowieka, by dalej istnieć, i tym samym zablokować, zahamować jego rozwój duchowy. Wszelkie modlitwy wzmacniają jego moc...coś jak w Gwiezdnych Wrotach – kapłani Ori.

 

Czy warto przeczytać ów kontrowersyjny trójksiąg? Tak, bo jest napisany normalnie, bez filozoficznych dewiacji i samozwańczych teorii o własnym boskim pochodzeniu. Obowiązkowa lektura każdego fantasty.

 

Robert Monroe

Komentarze

baazyl, powiem Ci tak:

W stanie śmierci klinicznej byłem dwa razy. Niczego tam nie widziałem. Żadnych promieni świelistych, aniołów przeczystych, żadnego oobe. Po prostu brak fragmentu życia. Dlatego na każde opowiadanie fantastyczne o śmierci klinicznej reaguję praktycznie wstrząsem anafilaktycznym. 
Wydaje mi się, że oobe to projekcja ludzkiego mózgu, który w ten sposób zapełnia dziury.

Ajwenhoł, każda osoba wierząca odpowie ci, że nic nie pamiętaasz, gdyż odzwiedziłeś CZYŚCIEEEEEC!!!

Ha! Naturalne jak oddychanie?

Jak byłem w podstawówce, to próbowaliśmy tego z kumplami, i co? No skończyło się na tym, że nikomu się nie udało, mimo że oddychaliśmy całkiem sprawnie ;)

Co do opisów, doświadczeń itd., to podchodzę do tego bardziej sceptycznie niż do boga i duszy nieśmiertelnej. Równie dobrze mogę powiedzieć, że jest masa opisów i zarejestrowanych spotkań z Nessy, ale jak przyszło co do czego i wywleczono jezioro na drugą stronę, to jednak niczego nie znaleziono.

W nie do wiary też był typek, nad którym się woda skraplała. No a w ogóle to aparaty wysysają dusze, a patrząc, można zabić kozę! Oglądałem nawet o tym dokument (grali tam Spacey i Clooney).

Pozdrawiam,
Snow 

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

" Na pierwszy rzut oka czujemy lekkie mrowienie gdzieś w okolicach splotu słonecznego, czy ktoś przypadkiem nie robi nas w balona i za chwilę zagłębimy się odmęty życia pozagrobowego ze znaną nam nutą religijnej histerii lub zachłannego mistycyzmu. Nic z tych rzeczy. Ten ziomal napisał książki w formie dzienników, rzekłbym biografii."

Skoro napisał to w formie dzienników to po prostu musi być prawda.

baazyl, a ja po prostu, spokojnie Ci coś poradzę.
Odpuść sobie, daj wszystkim przerwę od siebie. Nie zauważyłeś, że kolejne twoje aktywności wpływają na to, że coraz więcej i coraz bardziej wkurzasz ludzi?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z tego, co wiem, wielu ludzi doświadczających śmierci klinicznej miało rzekomo oobe. Stąd mój skrót myślowy (chyba nawet nie aż tak nieoczywisty).

I jeszcze jedno - Helionis, czyściec wydawał mi się zawsze bardziej interesującym miejscem. Abstrahując od moich poglądów religijnych.

mam trzy uwagi:
1) do wszystkich: zawsze można zwyczajnie ignorować teksty pisane przez osobę, której styl,  poglądy czy nadaktywnośc nam się nie podobają.
2) ogólna: opuszczanie ciała - nie w stanie smierci klinicznej ale podczas głebokiej medytacji - jest czymś normalnym dla hinduistów, buddystów w ich drodze do oświecenia (nirwany) [jest taka książka wydana przez Limbus "Sai Baba i Górski Aśram"]
3) osobista: chcialbym, żeby to była prawda z absolutnie rozproszonymi wątpliwościami :)

"W chwili obecnej nauka nie ma żadnego pomysłu jak sensowanie wytłumaczyć ten fenomen, co nie przeszkadza słuzbom specjalnym prowadzić szeroko zakrojone i tajne projekty."- Baazyl, uwierz- gdyby rzeczywiście istniały takie tajne projekty, to za jasną cholerę byś o nich nie wiedział.

To prawda CIA prowadziło takie badania w czasie zimnej wojny, ale projekt został z hukiem zatrzaśnięty ze względu na rażący brak wyników.

Faktycznie zabawne.

"Dawne ZSRR było liderem, gdzieś nawet czytałem o specjalnym ośrodku, gdzie trenowano jasnowidzów, któzry uzywali technik obe do szpiegownia innych państwa. Podobnie CIA uruchomiła programy "pozazmysłowe". Największą bolączką tych badań była subiektywność przekazu ludzi poddanych tym doświadczeniom"

To świadczy tylko o jednym: w KGB i CIA wbrew powszechnemu mitowi prócz profesjonalistów pracowało (i dalej pracuje) masa kretynów :)

Pamiętam trylogię Roberta Monroe'a. Przeczytałem kiedyś wszystkie trzy tomy. Najbardziej podobała mi się opowieść o tym, jak Monroe znajdował kiedyś pieniądze pod poduszką, a później okazało się, że sam je sobie przesyłał z przyszłości, pod postacią ciała astralnego.

Rewelacja po prostu i sposób na rozwiązanie wszelkich problemów finansowych! :D

To normalni ludzie żyją tylko w jednym świecie naraz? Jak?

@Marcin Robert a jakże! Dostajesz pieniądze w przeszłości=inwestujesz je=w przyszłości masz tak naprawdę więcej pieniędzy=więc posyłasz sobie tak naprawdę więcej pieniędzy=inwestujesz je= więc w przyszłości jesteś jeszcze bogatszy...:).

A później umierasz i nie potrzebujesz pieniędzy.

@Lassar - podobny chyba motyw był u Chianga w opowiadaniu "Kupiec i wrota alchemika".

to Monroe nie mógł sobie pod poduszką zostawić wyników najbliższego losowania totolotka? :P się tak rozdrabniał z bieganieim z małymi kwotami? ;P

A jakie argumenty p. Monroe podaje za tezą, że Chrystus jest myślokształtem?

Jestem raczej przyziemna, ale lubię metafory, tedy sedno tej notki tłumaczę sobie tak: Chrystusa przed wiekami wymyślili sobie ludzie i jako dobrze prosperujący mem, koncept tegoż DżejSi przekazywany przez pokolenia absorbuje tak wiele energii jednostek składających się na zainfekowane memem społeczeństwo, iż społeczeństo to (względnie: społeczeństwa te) blokują/utrudniają sobie drogę ku głębszemu zrozumieniu świata (na przykład konflikt nauki z religią; choćby pierwsze sekcje zwłok (bezbożne!), pierwsze próby właściwego umiejscowienia Ziemi w Układzie Planetarnym  (bezbożne!!), piewsze zegary w średniowiecznych miastach (bezbożne!!!)). Uznawszy za metafory słowa "myślokształt" (mem, koncept, pojęcie), "wchłaniać ciało astralne człowieka" (absorbować uwagę, myśli, odciągać od innych potencjalnych rozwiązań), tedy koncepcja trzyma się kupy.  Są idee mniej (Ziemia jest płaska) bądź bardziej (istnieje coś takiego jak osobowy bóg) toksyczne, które na długi czas potrafią wypaczyć ludzką percepcję, przeto ukryć przed nią alternatywne sposoby pojmowania świata, jakie mogłyby się okazać nawet zdrowsze  (albo gorsze - wszak wszystko jest względne i rozmyte w potencjalności, dopóki się nie stanie).

Tyle na temat  samej notatki. Na temat książki: wszystko warto.

Chyba źle sobie sedno tej notki tłumaczysz. To nie ma nic wspólnego z nauką o memech. Tu chodzi o myślokształt, ciała astralne itd. Generalnie tą koncepcję, że jak dużo ludzi w coś wierzy, to mogą z tego czerpać moc (nie, nie siłę duchową, motywację itd tylko MOC jak w starwarsach) - ta idea jest dosyć żywa w ezoteryzmie, czy jak tam to zwać.

Okay. Tak sobie zgaduję, że jakbym przeczytała książkę na podobne temata, tłumaczyłabym ją na własny język, a w nim zakodowana jest brzytwa Ockhama i mocne uziemienie. Wziąć szystkie byty-niebyty w nawias metafory (lub otagować <wadliwa definicja>) i podstawić pod nią różne mniej... ezoteryczne "ajtemy". Memy to tylko przykład. Za niektórymi z tajemniczych przeżyć może się czaić efekt placebo, albo jakieś neuroprzekaźnikowe turbulencje na drodze przesyłu informacji. Bo bardzo często to, co ludziom się wydaje... no właśnie: tylko im się wydaje. A i ludzie w grupie (czujący przynależność do) zachowują się inaczej niż gdyby ich z tej grupy wyłuskać. Jeśli ktoś chce należeć do grona indywidułów, którzy wierzą w zmiennokształtnych raptilian, zapewne będzie chciał się umocnić w wierze i  kiedyś takiego obczai, choćby de facto był zwykłym facetem w zielonym. Lecz to tylko ja (humble, humble) próbuję sprowadzić wyobraźnię do poziomu gruntu). Bardzo mi nie przykro.  

Mimo wszystko: Wciąż lubię fikcję! Czasami, żeby się dofantazjować, sięgam po różne dziwaczne dziwności. A myślokształty brzmią dziwnie, zaiste.

Jednak musisz się pogodzić z tym, że nie każdy się kieruje brzytwą brata/ojca Ockhama (nie wiem jaki tytuł nosił w swoim zakonie ten katolicki zakonnik :D). To mi troszkę przypomina Dawkinsową argumentację w stylu ,,Nawet jeśli ktoś twierdzi, że wierzy w Boga, to tak tylko mówi, a na pewno nie wierzy" :D Baazyl (czt też raczej przytaczany przez niego Monroe) wierzy w myślokształty, nie memy i kuniec kropka.

Nowa Fantastyka