
Tak jednak nie jest. Masot w Cieniu templariusza powtarza wielokrotnie pojawiające się w powieściach, opowiadaniach, filmach itp. motywy, schematy, jak zwał tak zwał, a więc są dzielni rycerze, zdrada dokonana wiele lat temu, która wymaga zemsty, mistrz i jego uczeń, dobrzy i źli bohaterowie, dobra prostytutka (nie chodzi o jakość usług, ale, że to takie bidne i z gruntu dobre stworzenie, niestety nic nie wiemy o jakości jej piersi, więc dj Jajko, który to permanentnie poszukuje cycków, może sobie spokojnie tę lekturę podarować), pojawia się też mądry, stary Żyd-lekarz, mowa jest też o prześladowaniach Żydów, których jednak na kartach powieści nijak się nie uświadczy oraz papież zajęty knowaniami politycznymi.
Brak oryginalności widoczny jest szczególnie w chwili, gdy autorka wreszcie zdecydowała się wyjawić czytelnikowi tajemnice zawiniątka przewożonego przez Bernarda Guilsa. Gdyby książka została napisana sto lat temu, to można byłoby docenić pomysłowość, odwagę czy coś tam jeszcze, ale niestety na to w XXI wieku Masot liczyć nie może. Oto stary templariusz miał za zadanie (nie jest to „nieporadność językowa”, wierne trzymanie się treści wymaga użycia właśnie takiego sformułowania) przywieźć z Ziemi Świętej pergamin z informacją, że podczas wykopalisk prowadzonych w Jerozolimie odnaleziono ciało Jezusa oraz dokument informujący, iż był bandytą, za co został ukrzyżowany. Masot opublikowała swą książkę już po sukcesie Kodu Leonarda da Vinci, więc cóż, wypadałoby napisać, coś co przyćmiłoby dziełko Dana Browna. Spodziewałem się czegoś więcej, np. że znaleziono jakąś „księgę” należącą do Starego Testamentu, która informuje, że Jahwe rozeźlony na naród wybrany oświadcza, że Żydzi przestają być narodem wybranym. To byłoby coś! A tak, w przededniu odnalezienia przez archeologów ciała Chrystusa z Jego odręcznym pismem, w którym zapewnia, że Bogiem nie był ani trochę, „tajemnica” obmyślona przez Masot sprawie wrażanie, najdelikatniej mówiąc, banalnej.
Szkoda, że pisarka z Katalonii nie zamieściła fragmentów Cienia templariusza na Fantastyce pl., wówczas użytkownicy portalu mogliby podsunąć jej parę rad dotyczących sposobu konstruowania dialogów. Chyba, że to wina tłumaczki, tego nie wiem. Dialogi brzmią sztucznie. Autorka zdaje się podjęła próbę stylizowania języka, na taki, w jakim w obiegowej opinii mówili ludzie w średniowieczu. Być może w ten sposób starała się przywołać „ducha epoki”. Obawiam się, że okazało się to zabiegiem chybionym. Użytkownicy Fantastyki.pl mogliby też zwrócić uwagę autorce, że kilka razy informacje, które aż prosi się o przedstawienie w formie dialogów, podaje niczym wykład z katedry akademickiej, tak jest np. przy opisie portu w Barcelonie.
Pochwalić można Masot za to, że na kartach recenzowanej powieści nie ma ani jednego wulgaryzmu, tak mi się przynajmniej wydaje. Taką decyzje w naszych czasach trzeba docenić. Ale stała się też zadość nowoczesność, według zasady Bogu świeczkę a diabłu ogarek: w książce pojawia się kilku homoseksualistów, którzy jak widać nie tylko podbijali Dziki Zachód, o czym oznajmił światu pewien amerykański film, ale też knuli szpiegowskie intrygi w XIII wieku.
Dawno, dawno temu, w szkole uczono mnie, że w recenzji powinna pojawić się informacja czy piszący ową recenzje poleca książkę czytelnikom czy też nie. Cóż zrobić? Czytałem gorsze, czytałem lepsze. Można i tę przeżyć, ale, żeby polecać, co to, to nie.
Núria Masot, Cień templariusza, Warszawa 2005, ss. 341, 1 nlb.
Spodziewałem się czegoś więcej, np. że znaleziono jakąś „księgę" należącą do Starego Testamentu, która informuje, że Jahwe rozeźlony na naród wybrany oświadcza, że Żydzi przestają być narodem wybranym - przeszłoby tylko w drugim obiegu;)
Trochę zaspoilowałeś. Ale też ile razy można czytać "Swięty Graal, świętą krew" w wersji sfabularyzowanej i nieodmiennie z templariuszami (czemu nie joannici, dla odmiany?), więc Twoja recenzja to nie tyle recenzja, co ostrzeżenie. W końcu, ile można napisać książek na ten sam temat (tudzież na temat innych rewelacji z życia Jezusa Ch.).
Pozdrawiam,
RR
Ajwenhoł, dzięki za komentarz. Czy mógłbyś jednak, mnie staremu już człowiekowi, wyjaśnić, tak na chłopski rozum co to znaczy "trochę zaspoilowałeś"? Naprawdę tego nie wiem i trudno mi tego domyślić się z kontekstu.
Pozdrawiam!
poroh, przebywając jakiś czas na stronie NF nauczyłem się trochę tej młodzieżowej nowomowy;)
Spojlować to zdradzać fabułę.
Ajwenhoł, bardzo dziękuję. Nigdy był się tego nie domyślił. Ale rzeczywiście, chyba zbyt wiele z fabuły zdradziłem.
pozdrawiam!