- publicystyka: Walka o przetrwanie - recenzja "Bitwy o Los Angeles"

publicystyka:

Walka o przetrwanie - recenzja "Bitwy o Los Angeles"

Walka o przetrwanie – recenzja „Bitwy o Los Angeles"

 

 

 

Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że raczej nie będę w tej recenzji obiektywny. Jestem świeżo po seansie „Bitwy o Los Angeles" i muszę stwierdzić, że film zrobił na mnie pozytywne wrażenie. To kawał solidnego s-f i jednocześnie kina akcji. Nie ma sensu rozwodzić się nad fabułą ale wystarczy powiedzieć, że pewnego pięknego dnia Ziemię najeżdżają paskudni Obcy, a nasze miasta upadają jedno po drugim. Film opowiada historię oddziału marines, wysłanego do zrujnowanego walkami Los Angeles w celu uratowania grupki cywilów.

 

Kiedyś spotkałem się na jednym z forów internetowych ze stwierdzeniem, że gdybyśmy pewnego dnia zostali naprawdę napadnięci przez Obcych to tak naprawdę nie mielibyśmy żadnych szans. Najprawdopodobniej kosmiczne paskudy zbombardowałyby nas z orbity, zamiast zawracać sobie głowę wysyłaniem oddziałów inwazyjnych. Ale cóż, takiego filmu raczej nikt nie chciałby oglądać.

 

„Bitwę o Los Angeles" ogląda się łatwo, szybko i przyjemnie. Akcja jest wartka i dynamiczna, co jest zasługą zarówno świetnych zdjęć jak i bardzo dobrych efektów specjalnych. Owszem, w filmie jest sporo patosu, jak w większości produkcji tego typu, jednak osobiście mi to nie przeszkadza. I nie zamierzam polemizować z wrogami patetycznych tekstów bo nie uwierzę, że wszystkich one denerwują. Ja patos lubię i jeśli nie ma go w nadmiarze nie stanowi on dla mnie problemu. Poza tym „Bitwa.." to nie tylko film o inwazji Obcych, ale też o marines. Jednak żołnierze Korpusu nie są tu żadnymi niezwyciężonymi herosami tylko prostymi marines, którzy muszą wykorzystać wszystko czego nauczyli się podczas szkolenia żeby przeżyć i jednocześnie skopać jak najwięcej obcych tyłków (choć nie wiadomo czy Obcy w ogóle takowe posiadają).

 

Co się tyczy gry aktorskiej, to nigdy nie byłem ekspertem w ocenianiu jej. W filmach bardziej interesuje mnie fabuła. Pokrótce tylko powiem, że Aaron Eckhart jak ulał pasuje do roli twardego sierżanta marines, Bridget Moynahan tylko przewija się w tle i niczym szczególnym się nie popisuje, a Michelle Rodriguez jak zwykle gra twardą latynoską laskę.

 

 

 

Ogólnie, polecam film wszystkim miłośnikom dobrej akcji.

 

 

Komentarze

Ja też, cholera, lubię patos, nawet taki kiczowaty. Zwłaszcza ten z Dnia Niepodległości! Kurcze, tam się można wzruszyć... a tu? Jakie uczucia generuje ten film? Jak się czułeś, kiedy chłopcy z marines kopali te obślizgłe tyłki?

Czułem się wniebowzięty, bo kopali je z takim samym wdziękiem jak Bill Pullman i Randy Quaid w Dniu ;-)

No to zajebiście!!! Masz ode mnie 5!

Dzięki, chłopie !

Nie miałem przyjemności obejrzeć ale jak tylko wpadnie mi w łapy to to zrobie. Za recenzje dałbym 3,5

Nowa Fantastyka