- publicystyka: Dobry początek CZERWCOWIEC 2013

publicystyka:

Dobry początek CZERWCOWIEC 2013

W końcu… Już nie mogłem się doczekać! Nadszedł moment, w którym możemy posmakować pierwszego konkursowego opowiadania. Już je „połknąłem” i z niecierpliwością czekam na następne…

 

Ale po kolei.

 

W jak zwykle ciekawym wstępniaku Jakuba Winiarskiego, redaktor naczelny „NF” przestrzega nas przed łączeniem dwóch „mocniejszych” lektur jednocześnie (widzicie, literatura ma chyba coś wspólnego z chemią?).

 

Takim właściwym otwarciem numeru jest felieton Michała Centnarowskiego „O pożytkach płynących z zapasów literackich”. Mowa w nim o konkursie, którego wyniki nie tak dawno poznaliśmy, a wyróżnione teksty zaczynamy dopiero poznawać. Redaktor działu prozy polskiej zapowiada, że „aż do końca roku w każdym numerze „NF” i „FWS” będą pojawiały się wyróżnione opowiadania”. Trzymam pana za słowo!

 

Dalej mamy artykuł „Z Kryptona na ekrany” Andrzeja Kaczmarczyka, w którym poznajemy historię filmowego Supermana. Oj, nigdy bym nie pomyślał, że ten znany wszystkim siłacz w czerwonej pelerynie po raz pierwszy pojawił się na ekranie w 1941 roku… Filmów i seriali powstało później o nim bardzo wiele (jakiś animowany oglądałem w dzieciństwie, ale już słabo pamiętam). Jeśli ktoś chce znaleźć wśród tych tytułów coś dla siebie, to artykuł Kaczmarczyka bardzo mu w tym pomoże. Autor zaznaczył, co warto obejrzeć, a na co nie warto tracić czasu, a także zastanawia się, co przyniesie najnowszy, zapowiadający się ciekawie „Człowiek ze stali”.

 

Potem jest kolejny artykuł, tym razem autorstwa Marka Grzywacza. Do niego podszedłem z większym zainteresowaniem (coś dla początkującego pisarza, który marzy o karierze). W artykule „Zrób to sam?” autor poruszył temat self – publishingu, coraz popularniejszej metody publikacji. Niedawno stałem się użytkownikiem e-readera (i bardzo polubiłem to cudeńko), a także wydanie książki jest szczytem moich marzeń, jednak mimo to wizja rynku zdominowanego przez e-booki nie wydaje mi się ciekawa (zgadzam się ze światopoglądem autora). „Papierowe” wydawnictwa nie są gwarancją jakości, a co dopiero internetowe, z których usług może skorzystać każdy pisarz – amator… Kończę już te swoje przemyślenia – przecież Marek Grzywacz w swym artykule wyjaśni wam to wszystko lepiej niż ja. Zabieram się za podsumowanie: tekst wart uwagi, zarówno dla zawodowych pisarzy, jak i pisarzy – amatorów. Sprawy zmieniającego się rynku powinny zainteresować te dwie grupy. Większość „zwykłych” czytelników zapewne ten artykuł pominie, chociaż może się zdarzyć grupa osób niepiszących, zainteresowanych takimi ciekawostkami.

 

Kolejny artykuł to „Dzieci doktora Granta” Wawrzyńca Podrzuckiego. Ten jest bardziej naukowy. Dowiadujemy się, że wymarłe gatunki mogą jednak zostać wskrzeszone… Oczywiście słyszymy to nie pierwszy raz (naukowcy o tym mówią i mówią), jednak artykuł Podrzuckiego jest wart uwagi. (Jestem ciekaw, kiedy w jakimś ogrodzie zoologicznym pojawią się mamuty… Oj, bilety będą naprawdę drogie…)

 

Dalej mamy wywiad z Drew Pearce’ em, współscenarzystą filmu „Iron Man 3”. Słyszałem o tej części wiele pozytywnych opinii i żałuję, że nie miałem okazji jej do tej pory obejrzeć. No cóż… Mam nadzieję, że znajdę na nią czas, bo myślę, że warto. Wywiad jedynie podsycił moją ciekawość. Zmartwiło mnie tylko, że z filmu wycięto kilkadziesiąt minut. Drew Pearce zapewnił jednak, że usunięte fragmenty zostaną przywrócone na płytach.

 

„Star Trek – Nieznane wędrówki” Andrzeja Kaczmarczyka nie wciągnął mnie jak pozostałe artykuły. Fani „Star Treka” (do których ja nie należę) powinni być zadowoleni; dla nich artykuł na pewno będzie ciekawy. Kaczmarczyk w wyjaśnia, co się działo za kulisami poszczególnych filmów czy seriali. (Mnogość należących do serii tytułów jest naprawdę imponująca).

 

 

 

Dział prozy polskiej otwiera „Skomplikowana ciemność” Lucyny Grad, opowiadanie wyróżnione w konkursie. Spodziewałem się horroru. Byłem pewien na sto procent, kiedy na podstawie tytułów zgadywałem, do jakiego gatunku będą należały wyróżnione teksty. A jednak się myliłem… Okazało się, że to fantasy. Ale nie takie zwyczajne. Akcja „Skomplikowanej ciemności” rozgrywa się w Afryce… Opowiadanie zachwyca nie tylko oryginalnością, ale też lekkim stylem i humorem, chociaż tematyka nie jest taka lekka. Papierowy debiut (autorka opublikowała wcześniej jeden tekst w internetowym „QFancie”) Lucyny Grad można zaliczyć do bardzo udanych. Mam nadzieję, że to nie jest jej ostatni tekst na łamach „NF”.

 

Drugie i zarazem ostatnie opowiadanie w dziale prozy polskiej to „Widma z czternastej dzielnicy (tryptyk)” Jewgienija T. Olejniczaka. Są to w zasadzie trzy różne historie, których najbardziej rzucającą się w oczy wspólną cechą jest Nowa Huta – miasto, w którym rozgrywa się ich akcja. Wszystkie trzy są napisane bardzo sprawnie; trudno się od nich oderwać i czyta się je przyjemnie, chociaż tematyka „Widm z czternastej dzielnicy…” jest raczej melancholijna. Tryptyk skłania do myślenia, jest dobrze napisany, więc jest niewątpliwie wart uwagi.

 

Na początku działu prozy zagranicznej widnieje tytuł „Archiwista kulturowy”, a pod nim znajome nazwisko – Jeremiah Tolbert. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, kiedy tylko mój wzrok spoczął na tej stronie. W majowym numerze „NF” przeczytałem „Wygnanie jednym kliknięciem” tego autora, które sprawiło, że stałem się jego fanem. Marcin Zwierzchowski zapowiedział, że na język polski zostaną przełożone jego kolejne teksty, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko. W każdym bądź razie byłem pozytywnie zaskoczony. A „Archiwista kulturowy” tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Tolbert to solidny pisarz. Jego nowe opowiadanie to lekkie, napisane z humorem science – fiction. Podczas jego czytania trudno się nie uśmiechnąć.

 

„Drugi oddech” Mike Carey’a również czyta się bardzo lekko. Jego główny bohater to zombie, Nicky Heath, będący za życia maklerem. Opowiadanie o nim pozostawia niedosyt. Historię czyta się tak przyjemnie, że dość szybkie zakończenie powoduje lekką irytację. Na szczęście Nicky jest drugoplanowym bohaterem jednej z serii Carey’a. Można oczekiwać, że jego wątek został w niej rozwinięty.

 

Ostatnie opowiadanie to „Mono no aware” Kena Liu, zdecydowanie najlepszy tekst numeru, który uzyskał nominację do nagrody Hugo (mam nadzieję, że ją zdobędzie). Jest to historia o końcu naszej planety, grupie ocalonych i przemijaniu… Trudno się od niego oderwać i nie sposób nie dostrzec sprawności warsztatowej autora.

 

Po znakomitej prozie mamy znowu publicystykę.

 

Osiemnasty odcinek „Rad dla piszących” Michaela Sullivana dotyczy tym razem redagowania. Od samych porad sztuki pisania nie da się nauczyć, najwięcej daje długotrwałe ćwiczenie, niemniej jednak „Rady…” Sullivana mogą być cennymi wskazówkami dla kandydatów na pisarzy. Wiele można osiągnąć samodzielnie, ale stosując się do porad można osiągnąć sukces znacznie szybciej.

 

Artykuł „Nie tak dawno temu” Marcina Zwierzchowskiego opisuje nową modę w Hollywood – coraz częściej pojawiające się motywy baśniowe. Jak łatwo się domyślić – duża ilość wcale nie oznacza wysokiej jakości. Jeśli będą zarabiać, to nie przestaną nagrywać. Kiedy zna się motywy twórców, aż się nie chce oglądać ich filmów. Autor artykułu skupił się jednak nie tylko kinie i telewizji, ale też na komiksie, a dokładniej na serii „Baśnie”, którą jest zachwycony. Gwarancją jakości powinien być nie tylko jego zachwyt, lecz również nagrody, którymi obsypano cykl. Fani baśniowych motywów i dobrych historii powinni więc znaleźć coś dla siebie (sam jestem zainteresowany „Baśniami”).

 

Felieton Rafała Kosika „In pivo veritas” nie przypadł mi do gustu aż tak bardzo jak większość poprzednich. (Może dlatego, że nie jestem miłośnikiem piwa?). Przedstawiane przez Kosika wizje przyszłości nie należą do optymistycznych. Jego nowy felieton nie jest wcale weselszy od poprzednich. Amatorów piwa z pewnością skłoni do refleksji.

 

„Geny i sztalugi” Petera Wattsa należą do jego bardziej naukowych felietonów, za które wielu czytelników „NF” bardzo go ceni. Ja również lubię jego naukowe felietony, chociaż bardziej podobały mi się „Wybryki Philipa K. Dicka” i „Anty – Avatar” (mam nadzieję, że jeszcze napisze coś podobnego). W „Genach i sztalugach” dowiecie się o pewnym poecie i naukowcu, który ma bardzo ciekawy pomysł na rozprzestrzenienie swojej twórczości po świecie i zapewnieniu jej nieśmiertelności. Tylko mu pozazdrościć.

 

Wypada jeszcze wspomnieć o recenzjach. W każdym numerze zajmują około dziesięciu stron, co wskazuje, że są one jednym z ważniejszych elementów pisma. Dzięki nim dowiedziałem się, co z nowości warto przeczytać (lub obejrzeć), co od biedy ujdzie, a także co lepiej ominąć szerokim łukiem. W przeciwieństwie do wielu recenzji z różnych internetowych portali, te w „NF” są one w miarę obiektywne – pisane przez fachowców, bardzo dobrze obeznanych z tematem, a nie przez fanów młodzieżowego chłamu, traktujących każdą trudniejszą pozycję jako „bełkot”.

 

Przyszedł czas na podsumowanie całości. W czerwcowym numerze „NF” zarówno proza jak i publicystyka stoją na wysokim poziomie (jedynie Kosik nieco mnie rozczarował, ale może dlatego, że od ulubionych autorów oczekuje się zawsze czegoś więcej). Rzadko się zdarza, aby w jednym numerze znalazło się aż tyle znakomitych opowiadań. W dziale prozy polskiej najbardziej zachwycająca jest oryginalna „Skomplikowana ciemność” Lucyny Grad (dobry początek rozpoczętego właśnie maratonu konkursowych opowiadań), a w dziale prozy zagranicznej zdecydowanie najlepsze jest poruszające „Mono no aware” Kena Liu. Warto wydać dziesięć złotych chociażby na te dwa znakomite teksty, nie mówiąc już o reszcie zawartości pisma... Na tle „czerwcowca” większość tegorocznych numerów wypada blado. Chyba już nic więcej nie trzeba dodawać, by zachęcić do jego zakupu…

Komentarze

Artykuł Kosika kryje w sobie ważne ostrzeżenie... Piwo jest tu niejako na marginesie, sprawa dotyczy jednak rzeczy o wiele poważniejszych. Tak to odbieram.

Fajny tekst:)

Worek się, widzę, rozwiązał... Fajno :-)

Czytam wszystkie recenzje i notuję uwagi - szerzej będę się rozpisywał przy "podsumowaniu".

Dziękuję za opinie. Nic tak nie motywuje do pisania jak świadomość, że ktoś przeczyta, co tam naskrobię. Dziękuję... :)

Szoszoon, może masz rację... Może jednak coś za tym piwem się kryje...

Niezmiennie cieszy mnie, że ludzie zauważają i potrafią docenić to, że recenzje w "NF" są bezstronne. Zależy mi na tym bardzo, bo rzetelność wielu źródeł - zarówno w prasie, jak w Internecie - potrafi budzić wątpliwości. Chciałbym, żeby czytelnicy sięgający po nasz miesięcznik mieli świadomość, że nie ulegamy naciskom i recenzujemy książki, filmy i komiksy tak, jak na to zasługują. :)

Nowa Huta – miasto, w którym rozgrywa się ich akcja

Ten fragment mi się podoba. ;)

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Wszyscy wiedzą, że Kraków leży pod Nową Hutą. Już Chór Czejanda o tym śpiewał.

Nowa Fantastyka