- publicystyka: "Teoria kwantowa nie gryzie" - Marcus Chown. Popularnonaukowa.

publicystyka:

"Teoria kwantowa nie gryzie" - Marcus Chown. Popularnonaukowa.

 

Stara zasada mówi, że jeżeli fizyk nie potrafi wytłumaczyć swojej teorii barmanowi, to tak naprawdę jej nie rozumie. Chown już na wejściu zaznacza, że nie pojął fizyki kwantowej – czym zresztą nie różni się od reszty naukowców – ale o dziwo potrafi pisać o niej w sposób, który zainteresowałby niejednego bufetowego.

 

Nie jest to poważne ani długie opracowanie. Cieniutka książeczka liczy sobie około dwustu stron właściwego tekstu i można połknąć ją w dwa wieczory. Nie jest to w żadnym wypadku wada, ale zabieg celowy – ta pozycja ma być atrakcyjna dla osób zupełnie nowych w absurdalnym świecie teorii kwantowej.

 

Tym, co odróżnia ją od innych książek dostępnych na rynku, jest bez wątpienia przystępność. Należy pamiętać, że pisanie prostym językiem jest w przypadku tekstów popularnonaukowych sztuką niezwykłą – należy wykazać się olbrzymim wyczuciem, by trafnie dobierać słowa i pojęcia, potrzebne do opisania laikowi skomplikowanego problemu. Chown radzi sobie świetnie – podczas lektury przeprowadza czytelnika przez najważniejsze – i najpopularniejsze – zagadnienia fizyki kwantowej, takie jak nieoznaczoność, teleportacja i żywo-martwe koty. Oczywiście na tym nie koniec, bowiem ilość wytłumaczonych w książce zjawisk zasługuje na najwyższe uznanie. Dalej jest jeszcze lepiej – autor pokazuje, iż te wszystkie "dziwactwa" to nie tylko wyniki przeprowadzanych na Ziemi eksperymentów, ale zjawiska powszechnie występujące w przyrodzie – tę przyrodę tworzące!

 

Co ciekawe, Chown pisze nie tylko o teorii opisującej świat w skali mikro, ale sięga także do drugiego filara współczesnej nauki – Ogólnej Teorii Względności. Znowuż, prosto, jasno i opierając się na przykładach opisuje powstanie, założenia i konsekwencje odkryć Einsteina, płynnie przechodząc do zagadnień astrofizycznych i kosmologicznych.

 

Jedynym, co może irytować podczas lektury są krótkie, fabularyzowane scenki, otwierające każdy rozdział. Przypominają one SF pisane ręką niewprawnego dziecka, choć może do dzieci właśnie są kierowane. Ja zazwyczaj je pomijałem.

 

Reasumując – "Teoria kwantowa nie gryzie" to idealna pozycja dla każdego, kto z różnych względów nie miał wcześniej styczności z dziwactwami współczesnej fizyki, a chciałby bez bólu zajrzeć za podszewkę rzeczywistości.

Komentarze

Być może zakupię tę pozycję :)

 

Jeśli chodzi o klarowne przedstawianie trudnych treści, to polecam artykuł o czarnej materii w najnowszym Czasie Fantastyki (BTW – zupełnie inaczej się go czyta, odkąd są w nim kolorowe ilustracje). 

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Ha, właśnie zacząłem to czytać. Język, rzeczywiście przystępny, jak w elementarzu. Osobiście nie przeszkadzają mi krótkie scenki. Wciąga.

Ja nie czytałem powyższych, więc pewnie jestem "brzęczeniem much w Waszych uszach", ale czytałem popularnonaukową trylogię Pratchetta. Zdradzę tylko, że język angielski wydawał mi się przy tym trudny. Ale jeszcze, o ile Darwins Watch wydawał się przyjemny, to późniejsze części, traktujące nieco o relatywistyce, wydawały się wymagać zbyt wiele od mojej chęci zrozumienia wszechświata.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Na rynku jest jeszcze nowa książka z Prószyńskiego "Zrozumieć niepojęte", autorstwa dwóch noblistów. Oryginalny tytuł "Fizyka kwantowa dla poetów", nie wiem czemu go zmienili, był śliczny. Jak skończę czytać, to się podzielę opinią.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Pozycje Prószyńskiego bardzo sobie cenię, ale z tych co znam, wszystkie są dosyć… ciężkie.

Warto zapamiętać tytuł.

Nowa Fantastyka