- publicystyka: Nigdziebądź? Wszędziebądź!

publicystyka:

Nigdziebądź? Wszędziebądź!

 

 

Neil Gaiman jest jednym z najbardziej cenionych autorów fantasy. Zdobył wiele nagród: Hugo, Nebula, Bram Stoker Award (literackich), Eisner Award (komiksowych) i wiele innych. Wstyd więc byłoby nie zapoznać się z jego twórczością. Postanowiłem zacząć od Nigdziebądź – pierwszej samodzielnie napisanej przez niego powieści (pierwszą był Dobry Omen, napisany w kolaboracji z Terrym Pratchettem.).

 

Historia zaczyna się, gdy Richard Mayhew, pracownik ubezpieczeniowy i szczęśliwy narzeczony, idąc wraz z ukochaną na Bardzo Ważne Spotkanie, natyka się na ranną dziewczynę i, za jej błaganiami, wbrew woli narzeczonej, przynosi ją do siebie i opatruje rany. Od tego momentu jego świat przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni: rzuciła go dziewczyna, a do drzwi dzwonią tajemniczy mężczyźni, podający się za rodzeństwo rannej. Następnie musi wykonać kilka bardzo dziwnych próśb, których nie zrobiłby, gdyby nie obietnica, że to przyspieszy wyniesienie się nieznajomej z domu. I dziewczyna wreszcie odchodzi – zadamawiają się za to kłopoty.

 

Bohater oraz czytelnik, jest bez ostrzeżenia wprowadzany w dziwaczny świat Londynu Pod. Poznaje wielu ciekawych (czytaj: abstrakcyjnych, szalonych) ludzi – i nie tylko – oraz miejsc, o których nigdy nie miał pojęcia, choć znajdowały się pod jego stopami. Wybiera się w przerażającą, choć w większości doprowadzającą do śmiechu, podróż, która ma dla niego tylko jeden cel – odzyskać zwykłe życie.

 

W Nigdziebądź widzimy także przemiany, jakie zachodzą w Richardzie – od strachliwego, ulegającego wszystkim mężczyzny do odważnego, a przynajmniej mniej bojącego się faceta, który byłby wstanie rzucić się za przyjaciółmi w ogień. Nie zmieniła się tylko jego głowa do trunków, ale nie można mieć wszystkiego.

 

Gaiman stworzył świetne postacie, nie pozbawione wad i zalet, które moglibyśmy znaleźć także w nas, gdybyś zajrzeli głębiej, cudownie dziwaczne miejsca, jak z koszmarnego snu, i piękną historię, pędzącą jak nurt rzeki z ostrymi meandrami, zakrawające o groteskę praktycznie przez cały czas. Humor doskonały – choć w niektórych fragmentach śmierdziało mi Pratchettem, ale bardzo rzadko – miejscami zaskakujący, straszny lub miejscami poruszający. Chwile grozy – dużo, kilka naprawdę zapadających w pamięć.

 

Trzeba także pogratulować tłumaczce, Paulinie Braiter, za świetne tłumaczenie, no i oczywiście za polski tytuł. Nigdziebądź… Ale myślę, że to już wie.

 

Na koniec dodam, że książkę pochłonąłem w ciągu dwóch dni. Kiedy nie mogłem czytać, myślałem o niej, o tym, jak się zakończy; jej akcja trzymała w napięciu przez cały czas. Zostawiła we mnie to „coś”, uczucie zakorzeniające się w samym środku mnie, co czułem przy bardzo niewielu pozycjach – takich jak Ślepowidzenie Petera Wattsa czy Mono no aware Kena Liu.

 

Podsumowując: Gaiman stworzył coś na obraz horroru, utrzymanego w groteskowym stylu. Dodał do tego garnka humor, smutek, trochę cierpienia i radości, tajemniczości oraz magii. Zamieszał. Trzeba przyznać, że wyszło mu przednie danie. Polecam, a sam nie mogę się doczekać sięgnięcia po następną pozycję twórczości Naila Gaimana.

 

Ode mnie – w skali od jednego do sześciu – mocne 5.

Komentarze

pierwszej samotnie napisanej – samodzielnie, pierwszą ogólnie był Dobry Omen --- bez ogólnie, natyka się na ranną dziewczynę i, za jej błaganiami, wbrew woli narzeczonej, przynosi ją do siebie, żeby opatrzyć jej rany. – nadmiar zaimków, Bohater, także czytelnik, – bohater jest czytelnikiem? Poznaje wiele ciekawych (czytaj: abstrakcyjnych, szalonych) ludzi  – jak ciekawych ludzi, to wielu, ze śmiechu do łez – hmm? wstanie – w stanie, także u nas, gdybyś zajrzeli głębiej – u nas w domu, czy w nas samych?  choć nieraz śmierdziało mi Pratchettem, ale bardzo rzadko – no to często czy jednak rzadko?

Recenzja nie jest zła, ale jeszcze musisz popracować nad językiem ; )

I po co to było?

Dzięku, syf.ie. Poprawiłem błędy, które mi wytknąłeś. Jest to moja pierwsza recenzja i jeśli nie jest źle, to fajnie. Najbardziej bałem się, że za dużo zaspoileruje, bo tak, to mógłbym napisać więcej, ale wtedy to by było streszczenie. Ale właśnie to jest najgorsze, że często brakuje mi słowa, jak przy "samodzielnie". Niby czytam, niby czytam uważnie, ale tak jakoś… Tak samo było przy "kaftanie" w moim tekście "Gra w kubki" (do którego oczywiscie gorąco zapraszam!) Jeszcze raz dzięki!

Mee!

Wyrobienie sobie zasobu słownikowego w głowie jest kwestią czasu. Im więcej będziesz pracował słowem, tym więcej tych słów zapamiętasz ; )

I po co to było?

kozajunior: "choć w niektórych fragmentach śmierdziało mi Pratchettem". Ciekawe co by Pratchett na to powiedzial ;)

Wiem, syfie. Pisać, czytać, pisać… :) Nie wiem, co by powiedział, ale na prawdę gdy czytałem niektóre fragmenty, to na wszelki wypadek sprawdzałem, czy aby na pewno czytam książkę Neila Gaimana. No ale panowie napisali razem Dobry Omen – to chyba o czymś świadczy :) O, przeczytałem kilka godzin temu opowiadanie "Fale" Kena Liu. Gdy edytowałem recenzję przed wrzuceniem, miałem zamiar dodać go do tych tekstów, które we mnie zostawiły to "coś", ale sobie już darowałem, mając jedno jego autorstwa wypisane. Ale ten człowiek mnie zachwyca. Jest świetny.

Mee!

Panowie nawet "pomagają" sobie w szerszym zakresie. Z tego co wiem, to zdarza im się dyskutować nad fabułami kolejnych powieści. Proponować "lepsze" zakończenie itp.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O, to pewnie można spodziewać się jeszcze jakiejś powieści, która będzie owocem współpracy tych panów :)

Mee!

Tutaj bym się nie zapędzał. Pratchett raczej zwolni. :/

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No niestety. I jeszcze to choróbsko. Ale zawsze można pomarzyć – najwyżej rozczarujemy się niemiło.

Mee!

Gaimana coś tam przeczytałem i było nawet fajne, natomiat Pratchetta zupełnie nie trawię ; )

I po co to było?

Hm, Pratchett ma specyficzne poczucie humoru, tak mi się wydaje. Na początku trudno mi było się do niego przyzwyczaić – gdy prawie każdy dialog lub akapit był okraszony żartem – ale kiedy bardziej, jeszcze bardziej zagłębiłem się w lekturze, to nawet zaczęło mnie to śmieszyć :) I wyciągam z jego ksiażek wiele mądrości, jedną z nich możesz przeczytać w moim profilu na becie.   Ale – co kto lubi, prawda? I zależy od nastroju. Na przykład teraz w ogóle nie mogę jego książek strawić, a jeszcze pół roku temu zaczytywałem się w nich bez pamięci. W tym momencie mógłbym czytać tylko Wattsa i Kena Liu – muszę wreszcie nauczyć sie dobrze angielskiego, bo nie za dużo jest Kena po polsku (chcę więcej!), i zacząc sagę o Ryfterach. Ciekawi mnie takze Shepard, Tidhar i Valente. Kiedyś tam trzeba wreszcie po nich sięgnąć.

Mee!

Ja teraz czytam jedynie opowiadania z gazetki NF, żeby te recenzje na konkursy popisać oraz opowiadania na stronce – jedno i drugie w międzyczasie uczenia się. Zresztą, zauważyłem, że od czasu mniej więcej II lub III roku studiów znacznie trudniej czyta mi się dłuższe formy literackie.

I po co to było?

A mi odkąd w tamtym roku przeczytałem ponad 100 książek – mam kryzys, jedna na tydzień, a i to wolniej niż zwykle. Wolę też pisać zamiast czytać, jak na razie sprawia mi to większą przyjemność.

Mee!

Ty jesteś w gimbazie teraz, tak? To w pewien sposób zrozumiałe ; ) Ja w podstawówce rąbałem po 2-3 książki tygodniowo – jakieś z serii młodzi detektywi Hitchcocka albo Pana Samochodzika – lub kolosy pokroju trylogii Sienkiewicza. Potem siłą rzeczy mniej.

I po co to było?

A dlaczego zrozumiałe? :) Chyba nie rozumiem. Ja w podstawówce też jakoś tak. Pana Samochodzika nie czytałem (tak, naprawdę – a Pilipiuk też pisał je pod pseudnimem, nie?), ale młodych detektywów tak. Fajni byli, choć wolałem na przykład Zwiadowców lub jeszcze jakąś serię o dedektywach, ale już nie pamiętam jaką. Zauważyłem, że więcej tu spamu niż opini na temat mojej recenzji. Jest aż tak zła, że ludziom się nie chce komentować? ;)

Mee!

A dlaczego zrozumiałe? :) Chyba nie rozumiem.  – że masz czas i chęci na czytanie ; ) No – publicystyka na NF jest raczej martwym działem. Więcej jak 5 komentarzy to zazwyczaj kosmos. 

I po co to było?

Ożywia się. Jest na etapie zombie. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Może i tak. Ten comiesięczny konkurs na recenzję przyniósł nieco ożywienia. Fajnie by było, gdyby więcej osób zdecydowało się na komentowanie, ale trudno oczekiwać, że tłumy rzucą się na czytanie 10 recenzji tego samego ; )

I po co to było?

A, chodzi Ci o te 100 książek, tak?! To dzięki pewnym… okolicznosciom. A raczej okoliczności.   No ja wiem, ale na przykład taki koik mógłby się wypowiedzieć, zamiast pomagać w spamowaniu ;) Etap zombie… co jest następne???

Mee!

Następny w ujęciu Janka jest komiksowy superbohater w interesującym ujęciu. Pisze się. Choć mam chęć skoczyć na głęboką wodę i podesłać tekst do redakcji, bardziej chyba  pasowałby do "Czasu fantastyki"… Jak odrzucą to cpyknę na portal… Tylko chyba długi artykulik to będzie… Zobaczymy :) kozajunior – recenzja jak na debiut w publicystyce jest naprawdę niezła. JeRzy mógłby powtórzyć konkurs na recenzję z limitem znaków, to było fajne ćwiczenie. JeRzy nazwał wtedy tytuł mojej recenzji –  "głupawy":)  Ale jakoś się podniosłem po tym ciosie ;)

A co do "Nigdziebądź", to chyba pisałem na becie– moja ulubiona powieść Gaimana. Dziwnie mam z Pratchettem, z tego co słyszałem, rozkręca się z czasem, ja czytałem dwie czy trzy pierwsze książki i mnie nie rzuciły na kolana. Teraz powinienem wziąć się za "Mort" – będzie lepiej?  Bo generalnie uwielbiam ten angielski humor, wzorcem jest tu dla mnie Monty Python i Douglas Adams z kosmiczną "trylogią w pięciu częściach"…

Mort jest świetny, ale ja radziłbym Ci zacząć od cyklu o Straży Miejskiej – perełki wśród książek ze Świata Dysku. Teraz powstaje serial na ich podstawie.   Miłego dnia i dzięki :)

Mee!

" i zacząc sagę o Ryfterach. Ciekawi mnie takze Shepard, Tidhar i Valente. Kiedyś tam trzeba wreszcie po nich sięgnąć." Trylogie o Ryfterach polecam naprawdę gorąco, choc sam na razie przeczytałem tylko "Rozgwiazdę" – klimat miażdży, zwłaszcza jak się lubi połączenie mrocznej głębi oceanu z psychologicznymi relacjami pokręconych bohaterów ( pedofile i mordercy ;) ). Shepard czeka u mnie na rozkładzie ( smok Griaule ) i niemal jestem pewny, że na pewno sięgne po następne pozycję, chociaz nawet nie zaczałem. Pewne rzeczy wiadomo juz z góry ;). Valente czytałem póki co "Palimpsest" i raczej na początek znajomości z ta panią to chyba nie jest najlepsza książka. Mi się osobiście podobała, ale mega wykręcona, przez co nie każdemu przypadnie do gustu. Z tego co słyszałem duzo lepsze są Opowieści sieroty, po które pewnie niedługo sięgnę oraz "Nieśmietelny". A Tidhar też mnie ciekawi.

"I needed to believe in something"

Kózka-san, jeśli zamierzasz czytać coś w języku obcym, to zachęcam do zaczęcia od razu. Język poprawi się w trakcie lektury. Słownik i jedziesz. Warto zapisywać gdzieś sprawdzone słowa, żeby nie musieć szukać tego samego po kilka razy. Ale to moje osobiste zboczenie – przekonanie, że oryginał zawsze jest lepszy od tłumaczenia, bo daje możliwość prywatnego kontaktu ze słowami autora, a nie za pośrednictwem tłumacza, który, chcąc nie chcąc, narzuci czytelnikom własną interpretację.

Babska logika rządzi!

Aha, recenzja w porządku. Nie rzuca na kolana, ale debiut przyzwoity. ;-)

Babska logika rządzi!

Heh, dzięki, Finklo. Następny pewnie będzie Wrześniowiec (jeśli _mc_ ogłosi, bo na razie chyba jeszcze tego nie zrobił), ale jeszcze zobaczymy :) Tzn. zamierzam. Kiedyś muszę spróbować, choć odstraszają mnie cudzysłowy zamaist myślników. Ale do wszystkiego da się przyzwyczaić, nie?

Mee!

Fajna recenzja. Widzę, że poprawiłeś błędy, które wymienili moi poprzednicy. Dobry debiut w dziale publicystyki. Z pewnością zajrzę do Twoich kolejnych recenzji. ;-) Janie Janku, trzymam za Ciebie kciuki. Mam nadzieję, że Twój tekst się załapie. ;-)   

Tak, Janku, życzymy najlepszego! O, cieszę się, że zajrzysz. Postaram się coś jeszcze napisać :) No, a teraz lecieć do telewizorków i Polaków dopingować! Raz! ;)

Mee!

Ale mnie zdopingowaliście :) W weekend siadam i piszę artykuł na przemian z opowiadaniem o Czubym. I co to było w tej dziewięćdziesiątej czwartej minucie…?  Kilka piwek wchłonąłem, dziwne, chyba nawet literówek nie robię :)

Pisz, pisz – jak chcesz mogę nawet przeczytać przed wysłaniem (tak, jestem chytry i chce być pierwszy ;}) :]

Mee!

Wiadomo, że się Koikowi spodobało i na bank przedrecesyjny do kolejnych Twoich publikacji zajrzę. :) Janku, pisz. 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Kozajunior, wybacz, że dodaję ten kretyński komentarz po Twoją recenzją, ale widzę, że zagląda tu wiele bardziej ograniętych ode mnie osób, a nie chcę zaśmiecać Hyde Parku kolejnym bzdurnym wątkiem. Wspomniałeś coś o swoim profilu na becie. I mam pytanie dotyczące tej nowej strony, bo nie bardzo orientuję się, o co chodzi. Trzeba tam od nowa zakładać konto i wklejać publikacje, czy jak? Widzę, że niektórzy piszą, że cośtam wrzucili na betę, itd. Jak to będzie z tymi publikacjami? Bo na razie się wstrzymuję przed dodawaniem tu swoich tekstów… ;-) Mam nadzieję, że mnie choć trochę oświecicie. :-)

Wchodzisz na betę (gdzieś tam w HP były linki), klikasz "zaloguj się", potem "zapomniałem hasła". A dalej zgodnie z intuicją. Jak już się zalogujesz, to w swoim profilu będziesz miał stare opowiadania (razem z komentarzami), gotowe do drobnych poprawek (usuwanie zbędnych odstępów itp.) i publikacji. Publicystyki jeszcze nie ma, chyba tylko recenzje książek można jakoś wstawić. Zorientujesz się.

Babska logika rządzi!

Właśnie widziałam Nigdziebądź w książnicy i zastanawiałam się, czy jest taka dobra, jak mówią. Napisałeś całkiem fajną recenzje, bo aż mam ochotę sięgnąć po lekturę. Czytało się szybko i przyjemnie, czyli tak, jak czystać się powinno:)

Nie wiem, czy nie powinna być trochę bardziej rozbudowana, ale wydaje mi się, że musiałbym w takim wypadku zdradzić pół fabuły. A to byłoby bardzo trudne :) I tak czegoś jeszcze nie napisałem, żebyście mieli niespodziankę… oj, właśnie to zrobiłem… Maju, leć i kupuj! Kisążka wydaje się tania, w porównaniu z dzisiejszymi cenami. A jakbyś kupowała w matrasie i jeszcze przez odbiór osobisty w księgarni… Taniocha! (chociaż dwa obiady w stołówce podczas Polconu byś zamiast tej książki mogła kupić i nawet zjeść ze smakiem! :]). Dobrze, że recenzja się spodobała w miarę – przynajmniej w publicystykę wszedłem lepiej niż w opowidania, chi, chi ;)   Miłego dnia życzę!

Mee!

Mam jeszcze jednm pytanie, dotyczące bety… Jeśli wrzucę tutaj opowiadanie, to pojawi się ono również na becie? Czy muszę dodawać osobno?

Osobno. Ale brajt prosił, żeby wrzucać albo tu, albo tu, bo później będzie miał jakieś kłopoty czy coś :) Rzucaj tam, będzie mi się lepiej czytało!

Mee!

Tylko tutaj, abo tylko tam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki. Miałem dodować wczoraj, ale się wstrzymałem. Poczekam na opinię MC. ;-) Tekst, który mu wysłałem był pisany z myślą o opublikowaniu go na tym portalu, ale jeszcze zobaczymy… Tutaj można opublikować właściwie wszystko, a do magazynu sieciowego czy papierowego przyjmują tylko teksty niepublikowane, więc może warto spróbować coś wysłać… Publikowanie na takich portalach ma swoje zalety, ale największą wadą (moim zdaniem) jeste to, że dziale opowiadań pojawia się mnóstwo tekstów, a moje nie są takie krótkie, więc nikt może nie zechcieć przeczytać długiego tekstu nie sprawdzonego autora. Czasopisma inna sprawa, bo wiadomo, że opowiadania przechodzą selekcję. A tutaj może opublikować właściwie każdy… Co jest jednocześnie dobre i niedobre… Eh… Rozpisałem się. Poruszyłem temat na długą dyskusję. ;-) Kończę już ten "wywód" i biorę się za pisanie. I dalej czekam na opinię MC, bo od niej zależy jak potoczą się losy mojego opowiadania. Zresztą… Mam w zapasie następne. ;-)

No poruszyłeś :) Może i przydałaby się taka "poczekalnia" i "główna", chociaż… Kto będzie Ci później zaglądał do "poczekalni", oprócz harmonogramowych lożowników, mając "głowną"? A tak przynajmniej ktoś opko zacznie, odpadnie od niego i napisze, że chałwa. Znaczy chała, chałwa jest dobra (oczywiście w małych ilościach, bo nie chcemy wyglądać jak słoń, prawda?) ;) A teksty długie, czyli…? :)

Mee!

Ten, który wysłałem MC jakieś… od dziewięciu do jedenastu stron ( dobrze nie pamiętam, bo w wersji do wysłania zmieniłem czcionkę). Czcionka w wersji, której nie wysłałem – Times New Roman, rozmiar – 11. W wersji do wysłania trochę większy. Pozostałe teksty są dłuższe. Niektóre znacznie… Gdyby coś podobnej obętości znalazłoby się w magazynie – przeczytałbym. A gdyby na fantastyka.pl – nie sądzę. Aha! Zanim zaczniecie wygłaszać kazania typu: "Najpierw opublikuj tutaj, zobaczysz komentarze…" itd. ;-) Nie nie jestem cwaniakiem, który pisze od dwóch miesięcy i myśli, że wszystkie rozumy pozjadał. Ja akurat mam to szczęście, że żeby otrzymać konstruktywną krytykę, nie muszę publikować w sieci. Nie publikowałem opowiadań w internecie. Tylko garść publicystyki (oprócz dwóch artykułów tutaj, króciutki felieton) i wprawki. Nie opowiadania, tylko wprawki. Może w skali tego typu stron nie wypadły źle, ale mnie nie zadowalały. ;)Nie publikowałem tych wprawek tutaj, ale wiem z doświadczenia, że dłuższe teksty ludzie omijają szerokim łukiem. W sumie w większości przypadków czynią słusznie, bo raczej rzadko trafia się coś ciekawego…

No tak, teksty na ponad 8-9 stron rzadko kiedy są czytane. Pewnie jedynie przez lożowników. Może ludzi czytających-niekomentujących. Ale najpierw chyba trzeba wyrobić sobie "renomę" krótszymi tekstami, a dopiero później wrzucać dłuższe, gdy ma się już "rzesze fanów" ;)

Mee!

Ech… Szorty i drabelki to raczej nie moja specjalność. ;-) Widzę, że masz podobne spostrzeżenia, więc nie będę wpychał tu tych opowiadań. Jednak nie zmienię celu i nie będę zniżał poprzeczki. Za którymś razem może trafię do celu… Może… Czytałeś może "Retrospektywę" G.R.R. Martina? On właśnie pisał jak to "łatwo" publikuje się opowiadania w magazynach. Jako pisarza – amatora jego autobiograficzne wstawki pomiędzy opowiadaniami, a zwłaszcza te o jego młodości, bardzo mnie interesowały. A poza tym w zbiorze jest tyle znakomitych opowiadań… :-)

Moja też nie – jakoś tak lepiej wymyśla mi się fabuły na dłuższe formy. No cóż… ;) Wydaje mi się, że większość ma takie spostrzeżenia. A co do tych swoich opowiadań… Nie chciałbyś przesłać czegoś na maila? W najbliższym czasie mam trochę wolnego czasu, chętnie bym coś poczytał, a Pirxa czytam po jednym-dwóch opkach na dzień, więc… :) Szczerze mówiąc, jak na razie nie czytałem nic Martina – próbowałem z GoT, ale rok temu był dla mnie za brutalny. No i nic się w nim nie działo! Teraz pewnie doczytałbym przynajmniej do końca.

Mee!

Nowa Fantastyka