- publicystyka: Wydawcy! Jak śmiecie mi to robić?!

publicystyka:

felietony

Wydawcy! Jak śmiecie mi to robić?!

 

Uważam się za oczytanego. Do końca roku mam w planie przeczytać jeszcze 26 książek, ale biorąc pod uwagę, jaką politykę wobec mnie, czytelnika, stosują wydawcy, zastanawiam się, czy mój cel nie jest zbyt abstrakcyjny.

 

Jestem szalonym czytelnikiem. W życiu nie tknę książki, która jest drugim, trzecim czy dziesiątym tomem, jeśli nie przeczytam tego, co było przed nią. Nie mówię tu tylko o seriach typu potterowskiego, gdzie każda kolejna część jest kontynuacją poprzedniej. Mam na myśli wszystkie te, które łączy tylko bohater lub tylko uniwersum (lub oba na raz), nie opowiadana historia.

 

Przygody Jakuba Wędrowycza można w zasadzie poznawać w losowej kolejności. Książki opisującego jego losy nie są ze sobą powiązane, nie stanowią jednej historii. Ja jednak jestem, jak już wspominałem, szalonym czytelnikiem i nie wyobrażam sobie, że mógłbym przeczytać Weźmisz czarno kure… bez ówczesnego zapoznania się z wcześniej wydanymi książkami jego przygód. Nakładam sam na siebie blokadę, bo się boję, że coś stracę. Jakiś żart zrozumiały tylko tym, którzy znają treść poprzednich tomów; nie poznam bohatera, który wystąpił już wcześniej, czy cokolwiek innego, co po prostu nie może wpłynąć na odbiór całości.

 

Muszę czytać wszystko w takiej kolejności, w jakiej było wydawane. Nie przemawiają do mnie w takich chwilach żadne racjonalne argumenty i w związku z tym zmieniam płeć umysłu i staję się typową kobietą, która myśli jedno, robi drugie, mówi trzecie, czwarte wie, a piąte przeczuwa. Taki stan zdarza mi się dość często. Szczególnie w trakcie lub po festiwalach fantastyki, gdzie w konkursach nałapię się książek, które są którymiś z kolei częściami. Moja półka od dawna straszy niekompletnymi seriami. Reprezentują je właśnie drugie, trzecie czy dziesiąte tomy, których nie mogę przeczytać, zanim nie wyposażę się w pierwszą część. Takie kwiatki to jednak pół biedy, bo nie wydaję na nie swoich ciężko zachomikowanych pieniędzy.

 

Dramat, powiadam Wam, dramat rozgrywa się, kiedy kupię za swoją krwawicę drugi, trzeci czy dziesiąty tom. Dramat! Płacz! Zgrzytanie zębów! Rzucanie klątw i wołanie o pomstę do nieba. Wszystkim wydawcom, którzy nie raczą oznaczyć swoich książek numerami tomów lub wyraźną nazwą serii życzę, żeby w ich magazynach wybuchła plaga papierożernych szczurów. Nie do pomyślenia jest fakt, że przed zakupem każdej książki muszę wyciągać z kieszeni smartfona, załączyć internet, włączyć Google, przepisać tytuł i przekopać się przez masę linków do recenzji pisanych przez niespełnionych blogerów, którzy znają się na pozycjonowaniu lepiej, niż wydawcy umieszczający na swoich stronach informacje o książkach.

 

Wyobraźcie sobie, że na oficjalnym stoisku wydawcy na tegorocznym Pyrkonie nie dostałem informacji, czy The Walking Dead ma więcej tomów, niż ten zatytułowany Droga do Woodbury. Dopiero przy rutynowej wizycie w Empiku znalazłem na półce inną część. Oczywiście Narodziny Gubernatora okazały się pierwszy tomem. Nie wiem, czy obie wymienione książki mają ze sobą, poza apokalipsą zombie i Robertem Kirkmanem, jakiś związek fabularny. Dowiem się dopiero, jak zachomikuję wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić Narodziny Gubernatora i przeczytam całość w prawowitej kolejności.

 

W ustach pozostaje mi niesmak do wszystkich wydawców pokroju SQN, którzy nie zamieszczają na swoich książkach adekwatnych informacji. Nie tylko Ja mam z tym problem. Kiedy wyrzuciłem swoje żale w mediach społecznościowych znaleźli się tacy, którzy również mają za złe takie pogrywanie z nami, czytelnikami. Pojawiło się nawet pytanie dlaczego tak się dzieje. Odpowiedź jest bardzo oczywista. Jak nie wiemy o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

 

Zawsze znajdzie się taki frajer, który wyda pieniądze tylko po to, żeby na półce nie straszyły niekompletne serie nawet gównianych książek.

 

Oryginalny tekst na Sakwan.pl

 

Komentarze

Ooo… Kurcze. No niby jest to problem, ale czy takim problemem jest zajrzenie do wikipedii czy innej esensjopedii, gdzie masz numery tomów podane na tacy? Wydaje mi się, że nie.

Mee!

I wątpię, czy warto było o tym pisać cały temat.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

@kozajunior: 'na tacy' numery tomów miałbym podane na okładkach książek, a nie dopiero w internecie.

Hm, ja tam nigdy się nie zastanawiałem nad numerami, bo jeśli coś kupowałem, to od pierwszej części, a numery tomów… sprawdzałem w internecie. A jeśli miałem któryś tam tom i chciałem pójść do księgarni zakupić pierwszy, to także zawsze wcześniej sprawdzałem w internecie na stronie wydawnictwa. Nigdy nie chodziłem sobie do księgarni w poszukiwaniu pierwszego tomu nie wiedząc, jak on się nazywa… (często też jest podane w środku, na pierwszej lub ostatniej stronie, spis powieści, które ukazały się w serii)

Mee!

Jak wiem, co chcę kupić, to faktycznie nie ma problemu. Albo wtedy, kiedy faktycznie gdzieś w środku. Wiem gdzie takiej informacji szukać. Inaczej mają się sprawy, kiedy idę do Empika, bo akurat jestem w okolicy, widzę ciekawy tytuł i go kupię. Bez przygotowania i ówczesnego wygooglowania. 

Aha – no to jest inna sprawa. Tylko że zawsze można sie spytać w informacji, nie? Ale przecież możemy się tak kłócić i kłócić – jednym to przeszkadza, innym nie. I tyle! :)

Mee!

True story ;) . Mi przeszkadza.

Pomijając to, że chodzimy do Empiku, a nie do Empika, to Empik to zło wcielone. Kupując w Empiku zamiast gdzie indziej, szkodzi się wydawcom i autorom. Aaa. Jak dj tu zerknie, to reklama bloga/strony może zniknąć razem z całym tekstem, więc może jednak lepiej usunąć samemu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

mi ten wpis przypomina szloch dziecka, które nie potrafi samemu znaleźć pierwszego tomu, tylko ktoś musi mu to napisać na okładce :D

Ostatnio zostałem nieprzyjemnie zaskoczony książką ENDER NA WYGNANIU. Zrobiłem tak jak nakazuje rozsądek i znalazłem na wikipedii stronę Orsona S. Carda i znalazłem wykaz książek Sagi Endera. Zobaczyłem tam, ze ENDER NA WYGNANIU został wydany dopiero w 2008 roku. dlatego sagę tą przeczytałem w kolejności pisania kolejnych tomów. Niestety nie uchroniło mnie to przed tym, że dowiedziałem się, że w ENDERZE NA WYGNANIU zostały zakończone wątki z SAGI CIENIA, której jeszcze nie czytałem (chodzi tu w szczególności o 4 tom tej sagi, czyli o CIEŃ OLBRZYMA). O tym autor raczył powiadomić mnie w posłowiu. Wydaję się, że jedynym sposobem na uniknięcie takich sytuacji jest czytanie rzeczy napisanych przez danego autora w chronologicznej kolejności, co zazwyczaj robię i jestem w tym w większości przypadków konsekwentny. Na przykład żeby przeczytać cykl o Harrym Hole'u Jo Nesbo to czekałem sześć lat na przetłumaczenie drugiego tomu (KARALUCHY) mimo, że tomy od 3-8 zostały wcześniej przetłumaczone, a ten jeden został akurat pominięty.

Ale jeśli czytałeś w kolejności pisania kolejnych tomów, to Sagę Cienia powinieneś mieć już dawno przerobioną przed czytaniem Endera na Wygnaniu…

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Mam nadzieję, że Autor wybaczy mi to zejście z tematu, ale zaciekawiła mnie wypowiedź brajta: "Kupując w Empiku zamiast gdzie indziej, szkodzi się wydawcom i autorom. " A to dlaczego?  

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Bo Empik narzuca takie warunki, ze wydawcy i autorzy traca, zamiast zyskiwac. A ostatnio znowu podwyzszyl ceny A promocji. To tak w skrocie, bo moge o tym dluuuuugo…

Jak w każdym biznesie, monopol prowadzi do wypaczeń. Wydawcy aby istnieć na rynku, są na tę sieć skazani, więc muszą podpisywać niekorzystne dla siebie umowy. W wielkim skrócie wygląda to tak, że Ty płacisz, Empik zarabia, a wydawca płaci podatek.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

"Zazwyczaj to robię i jestem w większości przypadków konsekwentny"– niestety brajcie w tym przypadku tak się nie stało, bo pomyślałem sobie, że będę czytał sagami i od razu zostałem ukarany za swoją niekonsekwencję. Teraz żeby zatrzeć swoją wiedzę wrócę do Sagi Cienia za kilka lat, a teraz pewnie zajmę się Alvinem Stwórcą.

Empik zarabia, autor traci – w takim razie, czy wydawanie swojej książki ma w ogóle sens (tzn. pod względem opłacalności)? Jeśli tak to wygląda, to chyba lepiej przez całe życie chować swe wypociny do szuflady. ;) To jak pomagać autorom zamiast szkodzić? Kupować w księgarniach internetowych, czy może w małej księgarni za rogiem?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

W internecie, za rogiem, u wydawcy (zazwyczaj jest taniej) – byle nie w empiku. Wydawanie swojej książki ma sens, tylko pod warunkiem, że zwrócisz uwagę na wszystko, co jest małym druczkiem w umowie ;)

Cień Endera (czyli Grę Endera oczami Groszka) możesz śmiało czytać, zresztą to bardzo dobra książka. Dwa kolejne tomy sagi (już z akcją na Ziemi) raczej też, informacje z Endera na Wygnaniu zbyt wiele nie zdradzają.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A jak to wygląda z matrasem? To taki "bliźniaczy brat" empiku?

Mee!

Ech, co za czasy. Już nawet nie można spokojnie książki kupić. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Z matrasem problem jest taki – daje bardzo duże rabaty na książki, wskutek czego… wydawcy powyższają ceny, żeby po tym 25% upuście wyjść na swoje. Ale podobno płaci w terminie, a nie jak Empik po pół roku :P

Czyli jak by co, to w matrasie można? :)

Mee!

Przez te wakacje Matras akurat w terminie nie płacił, bo na sieć została nałożona duża kara i nie bardzo było z czego, szczegóły gdzieś w necie można znaleźć. Ja w Matrasie kupuję, jeśli danej książki nie ma w mojej ulubionej krakowskiej księgarni. Do tego zbieram paragony na złotą kartę klienta, więc jak ktoś ma jakieś, to ja zawsze chętnie. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Hm, a paragony też są dawane, jak się odbiera książki w księgarni, które się zakupiło przez internet? Bo nie pamiętam :)

Mee!

Tego nie wiem, powinny być. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ja kupuje w Świecie Książki, ot co.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

A czy teraz to nie jest weltbild? :)

Mee!

Nie, Weltbild upadł jakiś czas temu i Świat Książki przejęło imperium Olesiejuków pod kryptonimem Bukowy Las ;)

A Świat Książki po pierwszej zakupionej książce dał mi kartę stałego klienta :)

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Eee? E? Ee… A w matrasie ileśset tam złotych trzeba mieć!

Mee!

Bywa.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

;)

Mee!

Jeju, zgadzam się całkowicie. Jeśli książka należy do jakiejś serii powinna mieć numer. Kupiłam ostatnio jakąś losową książkę, ładna okładka... i co się okazało druga czy trzecia część. 

Cholera, nie spotkałem się z tym...

Nawet jeśli nie ma numerku na okładce, to na 2,3, czy 4 stronie będzie spis sagi, w kolejności. Tak jest w “Pieśni lodu i ognia”, tak jest w Diunie, Fabryka Słów, bodajże, numeruje tomy na tym “boku” – krawędzi książki, czy jak to tam się nazywa...

 

Poza tym kupowanie w ciemno, to słaby pomysł. Lepiej pogooglać, poczytać recenzje, znaleźć konkretny tytuł. Tyle ode mnie. 

 

Pozdrawiam! 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mnie się zdarza kupowanie w ciemno i tak, też mnie wkurza, że muszę bawić się w detektywa by odgadnąć, czy książka jest częścią cyklu.

To samo mam. Zwłaszcza, że w wielu wypadkach kolejne części serii mają tytuły czy opisy nijak  wskazujące na to, że to któryś tom z kolei. 

And one day, the dream shall lead the way

Nowa Fantastyka