- publicystyka: Wydanie Specjalne 4/2011 - wrażenia własne

publicystyka:

Wydanie Specjalne 4/2011 - wrażenia własne

Gorące podziękowania dla użytkowniczki RheiDaoVan, która to zgodziła się zilustrować i zrecenzować niniejszy artykuł. Wdzięczność ma nie zna granic.

 

Jak ktoś chce obejrzeć rysunek w niezmiażdżonej przez portal wersji to prosze kliknąć w niego prawym klawiszem i użyć opcji "Pokaż obrazek" lub pokrewnej.

Wydanie Specjalne 4/2011 – wrażenia własne

 

Numer otwierają fragmenty nowej powieści Wita Szostaka traktujące o naszych narodowych wieszczach – Słowackim i Mickiewiczu. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z twórczością tego autora, ale nabrałem do niego ogromnego szacunku po przeczytaniu dyskusji między nim, Jackiem Dukajem i Łukaszem Orbitowskim o Vatran Auraio na esensji. Fragmenty Dumanowskiego to zabawna – a w swej zabawności, tragiczna – historia krakowskiego życia Dumanowskiego, Chodnikiewicza, Słowackiego i Mickiewicza. Co robią ludzie w latach trzydziestych XIX wiku? Kto zostanie biskupem, a kto finansistą? Kim są litewskie świtezianki? Wit Szostak potrafi pisać tak, żeby czytelnik całym sobą mógł odczuć atmosferę ówczesnego Krakowa i klimat wykreowany na kartach powieści. Ostatnimi czasy krakowscy pisarze z lubością wykorzystują formę historii alternatywnej i, co trzeba im przyznać, mistrzowsko sobie z nią radzą. Dumanowskiego z pewnością przeczytam, gdy już się ukaże.

 

Drugim opowiadaniem jest tekst Żar Anny Brzezińskiej. Zima, carska Rosja, daleki Sybir, świat pogrążony w marazmie pod grubą warstwą śniegu. Wioski męczy zaraza. Tak wygląda sceneria najnowszego opowiadania Brzezińskiej, która, wraz ze szczegółowymi opisami charakterystycznymi dla autorki, jest najmocniejszą stroną tekstu. Nie należę – lekko mówiąc – do miłośników jej prozy. Tym razem prześcignęła samą siebie w pokazaniu wsi wyjątkowo prymitywnej i biednej. Wszechogarniający czytelnika turpizm jest wręcz przytłaczający. Styl Brzezińskiej i sposób przedstawiania pierwiastka fantastycznego (wywodzącego się dość bezpośrednio z wiejskich przesądów i guseł) do mnie nie przemawia. Fabuła nie jest ani szczególnie nowatorska, a nie szczególnie zaskakująca. Ktoś wyrusza na wyprawę i czegoś szuka – pospolity schemat w nowym ubraniu.

 

Pozdrowienia zza Muru. Nowy, tajemniczy duet z Fabryki Słów A.H. Skagestad zaserwował nam naprawdę ciekawy i oryginalny pomysł. Swobodna i lekko flegmatyczna atmosfera salonów z epoki wiktoriańskiej Anglii. Ezoteryczne seanse są coraz bardziej popularne aż w końcu zderzają się z twardym murem świata scjentystów i... udaje się wypracować wspólne pole porozumienia. Okazuje się, że klucz do otwarcia zmysłów ukryty był gdzieś w podręcznikach do geometrii. Lekki i gładko przyswajalny styl okraszony tylko czasem przepoetyzowanymi opisami aktów w połączeniu z tą fabułą daje naprawdę porządny kawał literatury rozrywkowej.

 

Kosmonauta z Wyoming to drugie opowiadanie z tego numeru, za które odpowiada para pisarzy, tym razem amerykańskich. Bardzo przyjemna i lekka opowieść o życiu chłopca chorego na Zespół Driera – przypadłość, która sprawia, że twarz do złudzenia przypomina twarz Obcego z Roswell. Od momentu narodzin, Alexandra otacza medialny zgiełk – w końcu kobieta urodziła Obcego. Ale co, jeśli ten Obcy w przyszłości pragnie zostać kosmonautą? Z pozoru żartobliwa krytyka łatwowierności współczesnego człowieka wobec mediów i bezmyślnej nagonki za tanią sensacją niesie też inne wartości. Zignorowałbym promowanie wyjątkowej upartości i dążenia do celu wbrew wszystkiemu , bo trąci to przesadnym moralizatorstwem, ale o spełnianiu marzeń zawsze warto poczytać. Adam-Troy Castro i Jerry Oltion nie są pisarzami, którzy po prostu chcą sprzedać ciekawą historią. To twórcy, którzy mają coś do powiedzenia i potrafią przedstawić to w adekwatnej formie.

 

Ostatnim opowiadaniem z tego Wydania Specjalnego jest tekst autorstwa Paolo Bacigalupiego (którego pokochałem po przeczytaniu Kaloryka). Magia sprowadziła na świat cierninę. Roślinę zabijającą wszelkie życie. Plaga gęstych zarośli pochłania kolejne miasta, a ludzie w swej głupocie nie są w stanie całkowicie porzucić czarów, nawet dla ochrony własnego życia. Gdy w pewnym momencie zwykły rzemieślnik odkrywa jak przy pomocy nie magicznej alchemii zniszczyć cierninę, okazuje się, że plaga, którą można kontrolować wcale nie jest taka zła. Alchemik to typowe, naprawdę sprawnie i gładko napisane fantasty z lekką domieszką oryginalnych pomysłów. Bez silenia się na drugie dno i ukryty przekaz jakichś wartości typowa rozrywkowa opowieść. Jedynym mankamentem jest pewna maniera z pewnością znana każdemu czytelnikowi. Gdy krok po kroczku wszystko idzie ku dobremu i happy end jest już tuż, tuż, przez całą tę część opowiadania towarzyszy irytujące uczucie zbliżającego się kontrapunktu, w którym wszystko koncertowo się spieprzy.

 

Numer czwarty Wydania Specjalnego Nowej Fantastyki zamknął rok 2011 tego periodyku. Ostatnio zastanawiałem się, na czym polega specjalność (oprócz oczywiście częstotliwości publikacji) tego czasopisma. Jest grubsze? Nie do końca. Ma tyle stron co miesięcznik. Może pojawia się tam typ tekstów, które zwyczajowo nie mogłyby trafić do Nowej Fantastyki? To też nie to. Nawet fragmenty powieści nie stanowią żadnego novum, co jakiś czas pojawiają się wkładki reklamujące nowości (jak „Diabłu Ogarek" czy „Wampiry Hollywoodu"), czy wręcz zajmują miejsce jednego z opowiadań (jak „Wieczny Grunwald" Twardocha).

 

Z punktu widzenia prostego czytelnika, jest to po prostu zbiór kilku tekstów, dla których nie starczyło miejsca w comiesięcznej NF – w dodatku pozbawiony nawet spisu treści.

 

Osobiście z chęcią przeczytałbym krótką zajawkę, mówiącą parę słów o opowiadaniach, czy po prostu klasyczny wstępniak. Może jakąś dłuższą formę publicystyki? Z łezką w oku patrzę na numer 4/04, który prawie że stanowi formę moich marzeń dla WS NF. Krótkie rozgrzewkowe opowiadanie poprzedzające powieść.

 

 

 

Komentarze

Dzięki za link do tej dyskusji o Vatranie Auraio, szalenie ciekawy tekst. Zgadzam się z problemami, o których piszesz na końcu, FWS bardzo przydałaby się jakaś forma zajawek / streszczeń. Sam nie czytam od dłuższego czasu, ale pamiętam numery absolutnie fenomenalne, jak 2/2007... Generalnie kiedyś myślałem, że wymarzoną formą miesięcznika fantastycznego byłaby fuzja FWS i CzF :) Niestety, brak czasu robi swoje, ale może trzeba by pomyśleć o powrocie i sięgnąć po ten numer, skoro jest taki udany.

Do "Wydanie Specjalnego" trafiają w pierwszej kolejności teksty, które z racji swojej długości nie zmieściłyby się w "Nowej Fantastyce". Jeśli trafi się oprócz nich coś krótszego, to dla dopełnienia objętości (co w żadnym razie nie znaczy, że są to zapchajdziury). Drugą różnicą jest brak publicystyki i w ogóle kolorowych stron.
A co do powieści - wszystko jest kwestią ceny. Poza tym mamy przecież serię książkową z rekomendacją NF.

Dobra, widzę w tym pewną logikę. Nawet sprawdziłem tę długość opowiadań ;).
Co nie zmienia faktu, że ja, jako czytelnik, wolałbym widzieć WS w innej formie.

Co do serii z rekomendacją to jest to z punktu widzenia czytelnika rozwiązanie dużo droższe (c. 40 dyszki miesięcznie, zamiast 1 za kwartał). Poza tym, książka to książka, giną w natłoku innych na półkach w księgarniach, a powieść w czasopiśmie jest czymś, jakby nie patrzeć, wyjątkowym.

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka