- publicystyka: Esencja z wariata

publicystyka:

Esencja z wariata

czyli wywiad na temat zawiłości gombrowiczowskich neuronów (ze mną rozmawiałem ja)

 

 

– Jakie były pierwsze przemyślenia po lekturze Ferdydurke?

 

No cóż, zacznijmy z grubej rury... Skoro Szewcy Witkiewicza byli ukazaniem mózgu wariata na teatralnej scenie, to proza budująca Ferdydurke jest niczym innym, jak szaloną przejażdżką karuzelą do wnętrza zwariowanej jaźni Gombrowicza!

 

– Dlaczego książka ta może się podobać?

 

Cóż, właściwie odpowiedź jest banalnie prosta... A czy ktokolwiek z was słyszał o tym, żeby kiedykolwiek trzydziestoletni nie ustatkowany mężczyzna nagle za sprawą, nie do końca jasnych, wypadków wylądował w szkole ze swoich dziecięcych lat!? Całkowicie odbiegające od wszelkich norm, nie dające się zamknąć w sztywne ramy obrazu albo wcisnąć do jakiejkolwiek puszki, totalne szaleństwo! Nic więc dziwnego, że zainteresowało mnie to dzieło, choć przyznam szczerze, że za pierwszym podejściem, książka ta pokonała mnie, tak że mogłem powrócić do niej dopiero po jakimś czasie. Boję się tylko, że ta fascynacja może oznaczać spełnienie starego przysłowia ciągnie swój do swojego...

 

– To znaczy?

 

Trafił wariat na wariata... Ha, w każdym z nas jest szczypta wariactwa, nieprawdaż?

 

– Tak. Jakieś zarzuty przeciwko Ferdydurke?

 

Hm, nie ma ich wiele, ale jeśli już są to konkretne i może bardziej indywidualne... Moim jedynym zarzutem przeciwko temu utworowi są nużące czytelnika wstępy do dwóch powiastek filozoficznych. Według mnie jest to niepotrzebne spowolnienie akcji, a w niektórych momentach szalony tekst głównego nurtu powieści jest bardziej zrozumiały od wstępów. Jeśli chodzi o same przygody Filodora i Filiberta to są one całkiem przyjemne, a poza tym wprowadzają do powieści kolejną dawkę szaleństwa!

 

– Dlaczego zatem w wielu przypadkach dzieło Gombrowicza spotyka się z nie zrozumieniem i ostrą krytyką?

 

Oczywistym wydaje się tutaj fakt, że nie każdy musi lubić ten rodzaj literatury, ale jeśli jest się uczniem, a na karku dyszy doganiająca cię matura, to niestety nie ma się wyboru... Ale nie to jest powodem niezrozumienia, bo cały problem Ferdydurke leży w tym, że aby zrozumieć zamysły autora– dlaczego napisał to tak, a nie inaczej; dlaczego użył takich, a nie innych słów– trzeba, jak zresztą do każdego sejfu, odnaleźć klucz. Gombrowicz stworzył trzy takie klucze, które otwierają tajemniczy kufer opatrzony plakietką Ferdydurke...

 

– Pupa, łydka, gęba...?

 

Tak! Te trzy zgoła proste i mało znaczące słowa są kluczami do wariackich fantazji Gombrowicza i jeśli zrozumie się ich prawdziwy sens, to nagle książka przestaje wydawać się idiotyczna. Pupa, nie jest więc piękną, falującą zmysłowo przy każdym kroku częścią kobiecego ciała, ale... Nie patrz tak na mnie! Może po prostu jestem normalny i dostrzegam to, co w życiu piękne! Tak więc, pupa lub trafniejsze określenie upupianie, oznacza narzucanie formy i wszechobecną walkę z indywidualnością. Jest to klucz do pierwszej części utworu, która dotyczy walki wypowiedzianej uczniom przez nauczycieli. No cóż, niektórzy dali się upupić, czyli wcisnąć w formę, ale to nie zmienia faktu, że wszyscy muszą tacy być... Bowiem w szkole Józia wielu uczniów sprzeciwia się formie! Ależ to przypomina dzisiejsze mundurkowe sprawy, nie?

 

– Tak, przez to Ferdydurke wydaje się zaskakująco aktualne. Ale wracając do rozmowy... Co z pozostałymi dwoma kluczami?

 

Łydka otwiera nam drugą część utworu, kiedy uciekający przed formą Józio trafia do nowoczesnej rodziny w swoim nowym mieszkaniu uczniowskim i znajduje tam jedynie inny rodzaj upupiania... Łydka symbolizuje zarówno symbol seksualnego pożądania erotyzmu kobiecego... Znowu tak na mnie patrzysz! Ale z drugiej strony jest to symbol, związanej z nowoczesnym trybem życia, kultury fizycznej ciała i dbania o swój wygląd. Natomiast, jeśli chodzi o gębę, otwiera ona początek trzeciej części utworu, do której zrozumienia jest kluczem. Gęba symbolizuje bratanie się, co w pierwszej chwili może się źle kojarzyć, jednak jest to jedynie bicie się po twarzy, która swoją drogą również jest formą... Tak więc, te trzy słowa klucze gaszą również argument, który może stać w opozycji do Ferdydurke, a mianowicie to, że książka ta jest chaotyczna i nie poukładana. Może trochę to zawiłe, ale mam nadzieję, że Ferdydurke rozjaśniło się trochę.

 

– Z pewnością... Widać teraz, że do tej książki nie da podejść się z marszu, ale potrzebne jest przygotowanie i zapoznanie się z kluczem. Jak zatem ocenić Gombrowicza? To artysta genialny czy zwykły szaleniec?

 

Szczerze sprawę ujmując to, to pytanie jest całkowicie nielogicznie... Nie ma bowiem zwykłych szaleńców, a żaden artysta nie jest geniuszem od tak po prostu. No cóż, w każdym artyście, który tworzy dzieła namacalne i dostrzegalne przez ludzkie zmysły– mówię tutaj zwłaszcza o malarzach i pisarzach– tkwi pierwiastek geniuszu, który artyści raz po raz eksploatują przy swoich dziełach. Jednak wokół tej, produkującej pomysły elektrowni jądrowej, zawsze muszą krążyć po swoich zwariowanych orbitach w różnych ilościach elektrony szaleństwa. Z tej różnicy w dozie szaleństwa i geniuszu wynika więc to, że nie można nigdy jednoznacznie określić jakiegokolwiek artysty. Jednak najpewniejsze wydaje się to, że Gombrowicz jest pisarzem nieprzeciętnym i nie dającym się upupić...

 

– O co chodzi tym razem z tym upupianiem?

 

Jak mnie słuchałeś, idioto!?

 

– Proszę przestać mnie dusić...!

Komentarze

Ciekawe. Ale dlaczego akurat "Ferdydurke"?

A tak mnie natchnęło. żeby sobie napisać... Lektura szkolna to była i na początku nie przypadła mi za bardzo do gustu, ale kiedy człowiek sięga do jakiejś książki bez natłoku sprawdzianów, kartkówek itp. na głowie, to od razu wszystko widać w innym świetle:)

Się zastanawiam, czy z inną lekturą też by tak wyszło?

Myślę, że każdą książkę czyta się inaczej, jeśli nie ma w tym narzuconego przez szkołę przymusu. Poza tym, czyta się dla przyjemności i tak potraktowałem "Ferdydurke", choć muszę przyznać, że w zrozumieniu niektórych fragmentów lekcje polskiego co nieco pomogły...

No tak. Racja.

Super, przypomina mi oprawę graficzną z Magicznego Miecza.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka