- publicystyka: Cierń [recenzja]

publicystyka:

recenzje

Cierń [recenzja]

 

 

 

*tekst ukazał się wcześniej w serwisie film.org.pl

 

Zimny, deszczowy wieczór, w połowie stycznia roku 2012. Tak, deszczowy i tak, styczniowy – to nie pomyłka, nie ukrywajmy, pogoda w tym roku, robi sobie żarty z kalendarza. Huraganowy wiatr wesoło hałasuje za oknem, a ja siedzę pokoju  i próbuję wymyślić sobie jakieś zajęcie. Pierwszy godny uwagi pomysł który wpada mi do głowy – „pędź facet do wypożyczalni po jakiś film”– realizuję z prędkością co najmniej  dorównującą wspomnianej wichurze. Po dotarciu na miejsce przeznaczenia okazuje się (jak zwykle), że półeczka z nowościami DVD została już doszczętnie ogołocona. Zdarza się. Co tam, myślę sobie, dobra okazja, by odrobić zaległości sprzed kilku lat. Wtedy mój wzrok pada na skromne pudełeczko z napisem „Cierń”. Tytuł jakby znajomy, co wystarcza by zwrócić nań moją uwagę. Po zapoznaniu się z opisem następuje męska decyzja – biorę. Z paczką chipsów w jednej dłoni i filmem w drugiej docieram do domu. Chwila przygotowań, gasimy światło i można zaczynać. Tak rozpoczyna się moja przygoda z debiutanckim dziełem młodego Brytyjczyka, Toby’ego Wilkinsa.

 

Od strony fabularnej film nie wykracza poza ramy wyznaczone przez gatunek. Historia tutaj opowiadana jest prosta, choć trudno zarzucić jej brak spójności. Mamy  zatem czwórkę bohaterów, dwoje przestępców uciekających przed obławą i młode małżeństwo pragnące piknikiem na łonie natury uczcić rocznicę ślubu. Szybko dochodzi do konfrontacji, wskutek której małżeństwo zostaje zakładnikami mającymi umożliwić przestępcom przedarcie się przez granicę. Jak nietrudno się domyślić, nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, a czwórka bohaterów wyląduje na nie do końca opuszczonej stacji benzynowej, zmuszona stawić czoła agresywnemu pasożytowi. Prosty podział na oprawców i ofiary straci znaczenie, a uczestnicy koszmaru będą musieli nauczyć się ze sobą współpracować, by przeżyć, dowiadując się prawdy o sobie samych. 

Tak w sporym skrócie przedstawia się fabuła. Warto tu zaznaczyć, że ci którzy liczą na dokładne wyjaśnienie pochodzenia głównego antagonisty, czy przyczyny rozgrywających się w filmie wydarzeń poczują się zawiedzeni. Wszystkie te informacje dostajemy jedynie w formie szczątkowej, a widz zostaje tu rzucony w sam środek koszmaru, wraz z bohaterami próbując zorientować się w niewytłumaczalnej sytuacji. Osobiście nie uważam takiego posunięcia za błąd, wręcz przeciwnie, bardzo się ono filmowi przysłużyło, dodatkowo budując klimat zaszczucia i przerażenia.

 

 

Niewiele można obrazowi Wilkinsa zarzucić także jeśli chodzi o realizację, szczególnie biorąc pod uwagę skromny budżet. Dynamiczny montaż, budująca napięcie muzyka, wreszcie solidnie wykonane efekty specjalne, wśród których znajdziemy kilka realistycznych scen gore, powinny zadowolić nie tylko miłośników horrorów. Osobną chwilę warto poświęcić aktorstwu. Próżno tu szukać znanych twarzy, co, choć nie zawsze jest zaletą, w tym wypadku niewątpliwie wpływa na korzyść filmu, nadając niejako autentyczności wydarzeniom na ekranie. Aktorzy grają przekonująco, a ich bohaterów daje się lubić, zaś szczególne brawa należą się Shei Whighamowi, kreującemu tutaj postać niejednoznacznego przestępcy. 

 

 

W wywiadach promocyjnych reżyser nie ukrywał, że inspiracją dla jego dzieła były tuzy gatunku, jak „Obcy”, czy „Rzecz”. I choć horrorowi fani mogą rzeczywiście zarzucać filmowi pewną wtórność, Wilkinsowi udało się nadać historii głębszego wyrazu, czyniąc „Cierń” nie tylko sprawnym naśladowcą wyżej wymienionych dzieł.

Z jednej strony oglądamy tutaj bowiem walkę bohaterów z wyjątkowo agresywnym pasożytem, z drugiej doświadczamy katharsis jednego z nich. Już na początku filmu postać Shei Whighama, poszukiwany przestępca Dennis, zostaje przez owego pasożyta zainfekowany. Cierń rozrastający się w jego ciele i walka z nim symbolizują tutaj walkę z własnym złem i poczuciem winy za wyrządzone krzywdy. Symboliczne staje się także uwolnienie się od choroby i wreszcie, próba uzyskania ostatecznego rozgrzeszenia. Co godne podziwu, reżyser nie potrzebował dwugodzinnego moralitetu o człowieku nękanym wyrzutami sumienia. Wystarczyły do tego trzy świetne sceny „spowiedzi grzesznika”, niesamowicie budujące relację postaci z widzem.

 

Sięgając po „Cierń” oczekiwałem jedynie niezłego reprezentanta gatunku horrorów science fiction, który będzie potrafił utrzymać mnie w napięciu przez czas seansu. Dostałem jednak coś znacznie więcej – historię, która pod przykrywką typowego dreszczowca stawia przed widzem pytanie: czy jeden popełniony błąd sprawia, że człowiek nie zasługuje na szansę naprawy swojego życia? I czy my sami, mając taką szansę, potrafilibyśmy ją wykorzystać?

 

 PS. Wyjątkowo, przyklasnąć muszę też polskim tłumaczom. Dokładne tłumaczenie tytułu filmu to „drzazga”. Na szczęście jednak, nie zdecydowano się tutaj na dosłowny przekład, przydając jedynie metafizycznego znaczenia temu dziełu i pozwalając mi tym samym myśleć, że nie jestem osamotniony w mojej interpretacji.

Komentarze

Zamieszczone zdjęcia są okropne ; p

 

Nie przepadam za horrorami, gdzie leje się krew, więc słowo “gore” mnie z lekka zniechęca. Ale kto wie, może kiedyś, wszak zbliżają się długie zimowe wieczory...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

To pierwsze potrafi zmylić ;) To nie bohater pluje krwią, rozprysk na szybie się znalazł się tam wcześniej :) Rączka jest urocza ;) Tak czy inaczej, nie jest tak źle z tym gore, dynamika tych scen z reguły jest wystarczająca, żeby się przesadnie nie krzywić przed ekranem :)

And one day, the dream shall lead the way

Ktoś mnie dzisiaj pytał o jakiś dobry horror, chyba mu podsunę ten, bo sama nie jestem fanką gatunku, ale i tak czuję się zachęcona...

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Jeszcze moje najnowsze odkycie, “Let Us Prey” możesz polecić :) Jak będę miał przypływ weny to skrobnę reckę.

And one day, the dream shall lead the way

Jak dla mnie, to trochę za dużo zdradzasz w tej recenzji :(

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka