- publicystyka: HomoNet - człowiek uduchowiony

publicystyka:

felietony

HomoNet - człowiek uduchowiony

Siedem lat temu napisałem esej o rozwoju świadomości człowieka w sieci, czy temat i tezy są nadal aktualne?

 

HomoNet– człowiek uduchowiony?

 

Czy nasza ewolucja gwałtownie przyspiesza? W świetle najnowszych badań neurologicznych nasz mózg zmuszany jest do przetwarzania coraz większych ilości informacji, nie tylko podprogowych (wszechobecne reklamy), ale koniecznych do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie Technologicznym. Jak pisał Lem, przekaz jest ważniejszy niż goniec. Nie do końca bym się zgodził z takim stwierdzeniem, bo przekaz musi zostać nie tylko zarejestrowany, ale i przetworzony, by nastąpiła reakcja na bodziec.

 

Skoro mowa o bodźcach, to czy największy postęp nastąpi w biologii? Czasy, w których staniemy się panami własnego genotypu zbliżają się nieuchronnie. Wszystko pięknie, ale czy człowiek jest łańcuchem zorganizowanych białek, zbiorem narządów, gromadą komórek – jest czymś więcej?

 

Pomijamy ten fakt milczeniem, nieśmiało spuszczamy oczy, bo nikt nie odważył się mówić w sposób naukowy o duchowości. Spoglądając na człowieka z holistycznego punktu widzenia, miałem na myśli ciało i duchowość. Zaś duchowość rozumiem, między innymi jako: aktywność intelektualną, świadomość moralną, doświadczenie wolności, przeżycia estetyczne, stany emocjonalne, czasem religijne, samo-refleksję...czyli dla uproszczenia – wszystko to, co nie jest ciałem biologicznym.

 

Czy zapomniana duchowość człowieka znacząco rozwija się, przyspiesza z każdą dekadą?

Z roku na rok prawa ekonomii zmuszają nas do realizowania coraz większej ilości procesów w sposób autonomiczny, bez bezpośredniego udziału czy nadzoru człowieka. Ów nieludzki trend wzmaga, kreując doskonalsze narzędzia do produkcji, czy też do przetwarzania informacji. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z nieuchronności naszego losu – automaty nie organizują się w związki zawodowe i są o niebo wydajniejsze. Następstwa są bolesne. Tracimy pracę, zmieniamy specjalizację, lub stajemy się bezrobotnymi. Mamy coraz więcej czasu. Zapełniamy go na różne sposoby, jedni pasywnie oglądają kablówkę, inny buszują po Necie, szukając ujścia dla swoich pasji. Już teraz widoczne są symptomy – gwałtownie rozwija się przemysł rozrywkowy, cyfrowa rozrywka bije rekordy popularności. Czy nowe pokolenie może obejść się bez Netu? Czy internetowa interakcja zaspokaja potrzeby duchowe? A, co ma wspólnego Internet z duchowością? Jaka jest korelacja między cyfrową rozrywką a duchowym rozwojem człowieka?

 

Wspólnym mianownikiem jest fizyczna samotność w sieci. Wirtualnych przyjaciół jest "z metra", ale kiedy odłączamy się od Netu, zostajemy sami. Nic nie jest w stanie zapełnić takiej pustki. Według mnie dokonała się rzecz niezwykła – wolność kształtowania własnych poglądów, idei czy partykularnych interesów w Sieci pozwoliła nam na bycie świadomym samych siebie. Na pewno?

 

Tak, bo prawda o sobie, o sensie życia stały się rzeczywistymi informacjami, które człowiek jest w stanie odkryć dzięki komunikacji z innymi. Wymiany poglądów, gwałtowne dyskusje o wszystkich aspektach życia stały się faktem dokonanym. Czy rzeczywiście postawiona diagnoza jest poprawa?

 

Tak, ponieważ obecność w Sieci jest anonimowa, pozwala na szczerość wobec siebie i innych. Dojrzała duchowość oznacza, że człowiek nie wymyśla jakiejś "wizji" samego siebie, lecz odkrywa obiektywną prawdę o sobie: o tym, co go rozwija i o tym, co mu zagraża i uniemożliwia rozwój. Skoro chcemy analizować duchowość uwzględnijmy ludzka aktywność intelektualną, świadomość moralną, doświadczenie wolności, przeżycia estetyczne, czasem religijne, samorefleksję oraz głębię interakcji w necie – bowiem jest to prawdziwy online'owy dialog, który ( o ironio!) wywodzi się przede wszystkim z tego, kim ludzie „są", a nie z tego, co „mają". Nie ma znaczenia wygląd, czy wiek, liczy się to, co piszesz, jak się wyrażasz. W anonimowości netu, rozumianego, jako świadomy kolektyw, jednostki nie można zmiażdżyć czy unicestwić. Nawet, jeśli osoba dostanie bana, wróci, jak nie tutaj, to na inne forum...

 

Dlatego uważam, że zdobyta samoświadomość, opisana wcześniej przeze mnie, jest kluczem do rozwoju duchowego człowieka. A czyż nie jest to ewolucja? Do niedawna byliśmy skazani na fizyczne kontakty, teraz bywamy na wirtualnych salonach, kiedy tylko chcemy, nieważne jak ciężko jesteśmy chorzy czy kalecy – żyjemy w świecie bez granic.

 

A teraz wprowadzę małe zamieszanie. Skoro środowiskiem naturalnym człowieka są miejskie skupiska, gdzie brak jest naturalnych wrogów, wysoko przetworzona żywność (poza naturalnym łańcuchem pokarmowym) jest powszechnie dostępna to powstaje pytanie:, w jaki sposób następuje dobór naturalny? Jeśli założymy, że otoczenie społeczno-technologiczne stało się naszym środowiskiem naturalnym, to czy w ogóle wpływa na naszą ewolucję?

 

Łatwiej to pojąć patrząc na problem od strony socjologicznej (wg W.G Sumnera), czyli w wyniku uczciwej konkurencji najlepiej przystosowani, najskuteczniej wydzierający przyrodzie bogactwa i oferujący je innym ludziom, będą osiągali sukces, a ludzie nieskuteczni i leniwi będą skazani na biedę. Ci, którzy będą próbowali zmienić ten stan rzeczy, będą w istocie promować nieskuteczność, a prześladować najbardziej wartościowe jednostki, zmuszając je do dźwigania balastu gorzej przystosowanych. Zatem, teza o rozmnażaniu ludzi – nazwijmy ich umownie aspołecznymi – potwierdza tę regułę. Im więcej się rodzi dzieci w takich rodzinach, tym większe szanse na dostosowanie się do środowiska, zawsze pewna cześć potomstwa wyjdzie poza rodzinną aspołeczność.To, że występuje asymetria w rozwoju cywilizacyjnym, nie oznacza wcale wyraźnej tendencji do unikania życia w hermetycznych, rozumianych, jako sztuczne warunki, poza naturalnym ekosystemem.

 

Stawiam śmiałą tezę: Dla gatunków wyizolowanych z naturalnego środowiska ewolucja biologiczna jest następstwem presji zmian w ich nienaturalnym, sztucznym otoczeniu. Jakie czynniki najmocniej wpływają na ewolucję w chwili obecnej? Może szybkość przetwarzania informacji?

Prawo Darwina odnosi się do całego ekosystemu, z całym łańcuchem skomplikowanych zależności. Zaś moja propozycja dotyczy IZOLOWANEGO środowiska, niemającego interakcji z żadnym żywym ekosystemem (rzeczywistość wirtualna). Przewrotność mojej tezy ma potwierdzenie w radiacji adaptatywnej (dostosowawczej), czyli różnicowania się gatunku wyjściowego (w tym przypadku człowieka), w drodze kolejnych mutacji na wiele nowych linii filogenetycznych, dających początek nowym gatunkom, wyższym od homo sapiens.

 

Stawiam kolejną tezę: Duchowość człowieka ulega gwałtownej ewolucji dzięki Sieci. Od razu pojawią się pytanie: Jak to zmierzyć? Obserwując ewolucję pisma i mowy. Kluczem jest lingwistyka kognitywna, która zakłada, że używanie języka jest mocno związane z procesem poznawczym i odwzorowaniem obrazu rzeczywistości. Jak zapewne domyślacie się podstawą komunikacji międzyludzkiej jest język mówiony, czyli skończony zbiór kodowania przekazu przez nadawcę i jego dekodowania przez odbiorcę, uzależniona od poziomu kompetencji. Kodowanie / dekodowanie związane jest z regułami gramatycznymi, które na dzień dzisiejszy są zbiorem zamkniętym, że względu na stosowane alfabety. Czym zatem jest kompetencja w komunikacyjnym, internetowym rozumieniu? Zdobytą wiedzą? W jakimś sensie tak, znając reguły i zasady rządzące światem, jesteśmy w stanie artykułować kodowane przekazy informacji między sobą.

 

Nim polecę dalej z udowadnianiem powyższych tez, niewielkie wtrącenie o procesie zapamiętywania oraz metodach przyswajania wiedzy. Pomoże nam w identyfikacji wirtualnego środowiska z perspektywy zachodzących procesów komunikacyjnych w Sieci. We wszystkich oficjalnych ośrodkach nauczania (szkoły, uczelnie itd) uczy się nas przyswajania wiedzy w sposób liniowy. Podam uproszczony przykład:, „Jeśli...To..."Stąd większość wiedzy również jest zapamiętywana w podobny sposób, jako ciąg przyczynowo-skutkowy. Czy aby na pewno jest to metoda prawidłowa? Okazało się, że jest wielce nienaturalna. Rzekłbym nieludzka. Wielokrotnie powtarzane badania nad procesem przyswajania i zapamiętywania wiedzy świadczą o totalnej nieliniowości i abstrakcyjności procesu nauczania. Naturalnym sposobem jest wielowymiarowe, równolegle kojarzenie, opisane dzięki tzw. metodom heurystycznym. Na specjalnych szkoleniach uczy się tego adeptów biznesu, głównie managerów wyższego szczebla – jak rozwiązywać problemy czy prowadzić projekty o dużym ryzyku. Najbardziej znana to "burza mózgów" lub budowanie zależności, niekoniecznie logicznych, w formie diagramu, przypominającego rozrastającą się pajęczynę – efektem jest przeważnie uzyskanie zmiany perspektywy i skuteczne rozwiązanie problemu.

 

Pomocny w udowodnieniu wyżej wymienionej tezy o duchowej ewolucji człowieka w Sieci będzie sposób prezentacji informacji w masowych mediach. Jakie komunikaty są codziennie serwowane odbiorcom? Newsy. Publiczne dyskusje stają się coraz krótsze i syntetyczne. Natężenie informacji rośnie lawinowo, ilość komunikatów gwałtownie nas zalewa. W jednym, pojawiającym się zdaniu w mediach pojawia się maksymalnie możliwa do przyswojenia ilość informacji. Co ciekawe, można zaobserwować, że zakodowany przekaz jest wielowymiarowy.

 

Co oznacza: wielowymiarowy? Odnoszący się do symboli, które same w sobie zawierają masę danych. Symbole zaś, to nic innego jak wyobrażenie informujące o jakimś procesie, zdarzeniach czy sytuacji, wzmocnione najbardziej eksploatowanymi zmysłami wzroku i słuchu. Czyli padające zdania np. z telewizyjnego monitora są nie tylko kodowane regułami gramatycznymi, ale również symbolami. Dzięki globalizacji owe symbole mogą być dekodowane w każdym zakątku świat przez każdego, kto ma dostęp do Sieci, bez względu na kulturę, język. Cóż, zatem z tego wynika? Że język ewoluuje. Okazuje się, że używane alfabety przestają nadążać, stają się mało pojemne. To tak, jakby wielowymiarowe obiekty opisywać przy pomocy dwuwymiarowych pojęć. Skoro massmedia korzystają z globalnej symboliki, to czy w Sieci używamy innego języka? JUŻ TAK.

 

Aby sensownie zapodać ciąg dalszy wywodu o duchowej ewolucji człowieka i sposobach jej pomiaru, należy uściślić na tyle, na ile jest możliwe, pojęcie Sieci. Zastanawiałem się, jak najprościej opisać Sieć, i powiem szczerze, miałem spore kłopoty z semantyką. Podam najtrafniejsze z określeń. Internet jest rozproszoną, wielo-środowiskową siecią informacyjną o fraktalnym charakterze bez wyróżnionego punktu centralnego, rozmnażającą się metodą heurystyczną. O heurystyce już pisałem. Zatem, wyjaśnię tylko, dlaczego fraktalną. Ponieważ z każdego miejsca w sieci, wydaje się nam samopodobna w różnorakich przestrzennych skalach, tzn. bez względu na to, czy korzystamy z przeglądarki internetowej, komunikatora, SMSa, czy e-maila. Jaka jest różnica między konwersującymi na żywo osobami a rozmawiającymi użytkownikami w Sieci? Według naukowców kluczem do przekazu pełnej zawartości informacji jest inteligencja emocjonalna, która stanowi ok. 90% treści całego przekazu. Stojąc twarzą w twarz z rozmówcą, mamy szansę na całościowy odbiór informacji werbalnej i niewerbalnej, ale w Sieci? Owe 90% stają się dla nas niewidzialne, nieobserwowalne, choć zapewne sterowalne, czyż nie? Bo jak wyrażać emocje, pisząc na klawiaturze komputera? Okazało się, że w roku 1982, gdy po raz pierwszy użyto emotikona, stało się jasne, że język uzyskał nowy, niezwykle pojemny składnik emocjonalny. Czyli jednak ewoluował.

 

Oczywiście nowy, emocjonalny element języka jest dzisiaj jeszcze zbyt prymitywny, aby przekazać głębię odczuć, ale nadał kierunek. W końcu Internet powstał niedawno, niecałe pokolenie temu. Jeśli spojrzeć na część rozrywkową Internetu, np. gry online, można zaobserwować niektóre czynniki, które będą determinowały również ewolucję języka, jako mix wzrokowo-dźwiękowej informacji kodowanej emocjonalnie.

 

A, teraz dla zabawy puśćmy wodze fantazji, jaki może być końcowy efekt: Wyobraźmy sobie interfejs w postaci białej kuli o średnicy ok. 10 cm – jest naszym punktem odniesienia, zerową informacją z neutralnym stanem emocjonalnym. W momencie wypowiadania się, kula ożywa, zmieniając kształt i wielkość (generuje obrazy) oraz swoją emocjonalną barwę, wydając dźwięki – hm...Prawie jak telepatia tyle, że nadal w Sieci. Osobiście nazwałbym ten sposób komunikacji językiem fraktalnym...

 

Trudno dzisiaj jednoznacznie wyrokować, jak potoczy się rozwój wirtualnej nowomowy...

 

 

 

Komentarze

Interesujący, ale chaotyczny strumień przemyśleń. Stawiasz całą masę arbitralnych założeń, na podstawie których budujesz teorie, które zaraz porzucasz, by pisać o czym innym, co jest owszem – ciekawe, ale też i mocno nienaukowe, a może nawet intelektualnie frywolne. Miało być o duchowości, a było o przetwarzaniu informacji, które – rzecz oczywista – inaczej będzie zachodzić u cyfrowego tubylca, inaczej u cyfrowego imigranta, a jeszcze inaczej u człowieka z innej epoki.

 

Wspólnym mianownikiem jest fizyczna samotność w sieci. Wirtualnych przyjaciół jest "z metra", ale kiedy odłączamy się od Netu, zostajemy sami. Nic nie jest w stanie zapełnić takiej pustki.

To nie działa w ten sposób. Raz, że nigdy nie odłączamy się od Netu, dwa że nawet gdyby, to nie czyniłoby to hipotetycznego beznetowca samotnym – liczy się przekonanie o istnieniu bliskich, nie ich faktyczna czy wirtualna obecność.

 

Tak, ponieważ obecność w Sieci jest anonimowa, pozwala na szczerość wobec siebie i innych. Dojrzała duchowość oznacza, że człowiek nie wymyśla jakiejś "wizji" samego siebie, lecz odkrywa obiektywną prawdę o sobie: o tym, co go rozwija i o tym, co mu zagraża i uniemożliwia rozwój

Obecność w sieci nie jest anonimowa, a człowiek zawsze wymyśla “wizję” siebie, nie tyle na użytek innych, co na użytek własny – nazywa się to to tożsamość. Sformułowania w stylu “obiektywna prawda o sobie” oraz “rozwój”, “rozwój”, “rozwój” brzmią jak wyrwane z jakiegoś marnego podręcznika dla menadżerów.

na emeryturze

To nie jest rozprawka naukowa, tylko forma felietonu. W treści nie ma żadnych elementów przypadkowych.  Jest wstęp, tezy, uzasadnienie i końcowe wnioski. Są też przywołane teorie i fakty naukowe, próby powołania nowych definicji, więc skąd zarzut: mocno nienaukowe? 

 

Wirtualna obecność jest nieprawdziwa? Ile mijanych osób korzysta ze smartfonów? Czy nie są wyalienowane w realu? Dlaczego instagram / facebook jest ważniejszy niż opinia cioci czy matki? 

 

Obecność w sieci jest nieanonimowa? Tutaj na portalu wszyscy się znamy z imienia i nazwiska? W sieci każdy może stworzyć inna wizje siebie, ale czy przeczytałeś zdanie do końca: lecz odkrywa obiektywną prawdę o sobie: o tym, co go rozwija i o tym, co mu zagraża i uniemożliwia rozwój. – by zobrazowac, warto zeknąć do wątku Psychofisha o debiucie w NF. 

 

Wirtualna obecność jest nieprawdziwa? Ile mijanych osób korzysta ze smartfonów? Czy nie są wyalienowane w realu? Dlaczego instagram / facebook jest ważniejszy niż opinia cioci czy matki?

Patrzysz na sprawę z punktu widzenia człowieka żyjącego w czasach przed Internetem. Podział świata na real i net istnieje jedynie w twojej głowie, zaręczam ci, że dla ludzi wychowanych przy ekranie komputera Internet jest po prostu częścią zwykłej, codziennej rzeczywistości.

 

Obecność w sieci jest nieanonimowa? Tutaj na portalu wszyscy się znamy z imienia i nazwiska?

Jest tak samo anonimowa jak obecność gdziekolwiek indziej. Wszędzie masz możliwość kreowania własnego wizerunku, czy jak wolisz: innej wersji siebie.

 

lecz odkrywa obiektywną prawdę o sobie: o tym, co go rozwija i o tym, co mu zagraża i uniemożliwia rozwój.

Wybacz iHomerze, ale to jest bełkot z nurtu bliżej nieokreślonej kawiarnianej psychologii.

 

To nie jest rozprawka naukowa, tylko forma felietonu. W treści nie ma żadnych elementów przypadkowych.  Jest wstęp, tezy, uzasadnienie i końcowe wnioski. Są też przywołane teorie i fakty naukowe, próby powołania nowych definicji, więc skąd zarzut: mocno nienaukowe?

Odnoszę wrażenie, że niektóre elementy potraktowałeś po macoszemu, inne pominąłeś, a kilka wcisnąłeś na siłę, mimo że pochodziły z innej układanki.

na emeryturze

Punkt widzenia człowieka żyjącego w czasach przed internetem, bo Internet jest częścią codziennego życia? To niby jak znaleźć punkt odniesienia? Przecież o tym trąbię w artykule.  By odeprzeć argument zapytam przekornie, a co składa się na codzienne życie? Skąd czerpiesz wiedzę? W jakich miejscach rozwijasz się towarzysko najcześciej?  Z kim dzielisz wspólne zainteresowania? Do ilu grup zainteresowań należych? Jakie wynikają z tych pytań proporcje między byciem w realu, a eksploracją w necie?

Może zmyliła cię podana data w felietonie? 1982? To jest data pojawienia się symbolu graficznego obrazującego ładunek emocjonalny w wypowiedziach internetowych, a nie data moich urodzin, czy marnej przedinternetowej egzystencji, lol. 

 

Kreowanie innej wersji siebie czy innego wizerunku? Oba słowa znaczą co innego. Nie ma tożsamości semantycznej. Wizerunek jest...hm... zewnętrzym interfejsem (np. nick, awatar, blog, strona na portalu spolecznościowym), zaś inna wersja siebie to ...wnętrze – patrz definicja duchowości. 

 

Bełkot kawiarniany? Nie wiem, co odpowiedzieć. Znaczy przy piwie lub herbatce ziołowej z prądem? 

 

Każdy może dopisać własną układankę, na początku zapytałem was, czy zapodany temat i tezy się zdeaktualizowały? Siedem lat wstecz w obecnym świecie, to czasy prehistoryczne. Smartfony na dobre pojawiły się w naszych kieszeniach w okolicach 2010 roku (ok 500 mln sprzedanych egz) i stały się faktycznym Personal Digital Assistant’em, czyli urządzeniem łączącym cechy telefonu i komputera, co wynikało głównie z coraz bogatszej oferty aplikacyjnej oraz kastomizacji stron www dla odbiorców mobilnych w zakresie kontentu i warstw transakcyjnych. 

 

Punkt widzenia człowieka żyjącego w czasach przed internetem, bo Internet jest częścią codziennego życia? To niby jak znaleźć punkt odniesienia? Przecież o tym trąbię w artykule.  By odeprzeć argument zapytam przekornie, a co składa się na codzienne życie? Skąd czerpiesz wiedzę? W jakich miejscach rozwijasz się towarzysko najcześciej?  Z kim dzielisz wspólne zainteresowania? Do ilu grup zainteresowań należych? Jakie wynikają z tych pytań proporcje między byciem w realu, a eksploracją w necie?

iHomerze, trudno mi podać adekwatny przykład, ale Gary ma rację. Ludzie nie dzielą życia na Net nieNet. Jeśli potraktować człowieka jako informację, to przepływa ona i w sieci, i w świecie fizycznym, a ludzie nie wychodzą ze smartfona, tylko go wyłączają. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

surpriseNie wspominałem o dzieleniu życia w sieci / nie w sieci, tylko postawilem teze:

Duchowość człowieka ulega gwałtownej ewolucji dzięki Sieci i zaproponowąłem sposób pomiaru.

Punkt widzenia człowieka żyjącego w czasach przed internetem, bo Internet jest częścią codziennego życia? To niby jak znaleźć punkt odniesienia? Przecież o tym trąbię w artykule.  By odeprzeć argument zapytam przekornie, a co składa się na codzienne życie? Skąd czerpiesz wiedzę? W jakich miejscach rozwijasz się towarzysko najcześciej?  Z kim dzielisz wspólne zainteresowania? Do ilu grup zainteresowań należych? Jakie wynikają z tych pytań proporcje między byciem w realu, a eksploracją w necie?

Upraszasz, ze szkodą dla własnych wywodów. Z kim ludzie najczęściej kontaktują się za pośrednictwem Internetu? Z ludźmi, których znają osobiście z fizycznych interakcji – kolegami ze szkoły, pracy, przyjaciółmi, członkami rodziny. Jakie, niezwiązane z komunikacją, aktywności podejmują w sieci i na ile są one zbieżne z ich zainteresowaniami z “reala”?

 

Może zmyliła cię podana data w felietonie? 1982? To jest data pojawienia się symbolu graficznego obrazującego ładunek emocjonalny w wypowiedziach internetowych, a nie data moich urodzin, czy marnej przedinternetowej egzystencji, lol. 

Dziękuję, że doprecyzowałeś, rotfl.

 

Kreowanie innej wersji siebie czy innego wizerunku? Oba słowa znaczą co innego. Nie ma tożsamości semantycznej. Wizerunek jest...hm... zewnętrzym interfejsem (np. nick, awatar, blog, strona na portalu spolecznościowym), zaś inna wersja siebie to ...wnętrze – patrz definicja duchowości.

I sugerujesz, że to “wnętrze” ma jakiś niezmienny, z góry ustalony kształt, który trzeba odkryć i który nie podlega modyfikacjom, analogicznym do tego, którym można poddać zewnętrze?

 

Bełkot kawiarniany? Nie wiem, co odpowiedzieć. Znaczy przy piwie lub herbatce ziołowej z prądem? 

Dokładnie. W ten sposób gadają co bardziej przejęci studenci psychologii, gdy sobie za dużo popiją, zwłaszcza po wykładach z psychoanalizy.

 

Każdy może dopisać własną układankę, na początku zapytałem was, czy zapodany temat i tezy się zdeaktualizowały?

Nie, wręcz przeciwnie. Temat i tezy są aktualne i wałkowane co najmniej od czasu wynalezienia telegrafu.

 

Nie wspominałem o dzieleniu życia w sieci / nie w sieci, tylko postawilem teze:

Duchowość człowieka ulega gwałtownej ewolucji dzięki Sieci i zaproponowąłem sposób pomiaru.

Twoja tez jest w porządku – chociaż, jak wspomniałem, odkrywcza to już nie jest, bo każdy choć trochę zorientowany w socjologii czy psychologii człowiek wie, że popularyzacja na szeroką skalę dowolnej technologii (zwłaszcza komunikacyjnej, choć nie tylko) odbija się na funkcjonowaniu społeczeństwa i funkcjonowaniu jednostek, w tym na działanie procesów poznawczych – przekładających się na duchowość w twojej definicji.

Sposób pomiaru wydaje się natomiast co najmniej naiwnie dobrany: język ewoluuje nieustannie i robił to już przed epoką Internetu, więc nie ma możliwości precyzyjnego wskazania, które zmiany wynikają z czego. Przykład emotikon niestety całkowicie chybiony – język pisany/mówiony od zawsze mógł służyć do opisu przeżywanych emocji, to że teraz zwykło się to robić pisząc “:D” zamiast “jestem bardzo zadowolony/rozweselony” to zmiana ilościowa, nie jakościowa.

 

 

na emeryturze

Upraszasz, ze szkodą dla własnych wywodów. Z kim ludzie najczęściej kontaktują się za pośrednictwem Internetu? Z ludźmi, których znają osobiście z fizycznych interakcji – kolegami ze szkoły, pracy, przyjaciółmi, członkami rodziny. Jakie, niezwiązane z komunikacją, aktywności podejmują w sieci i na ile są one zbieżne z ich zainteresowaniami z “reala”?

Nie zgadzam się. Oprócz komunikowania się praktycznie z każdym człowiekiem na Ziemi, mającym dostęp do sieci, doszedł jeszcze aspekt niepełnosprawności, który był powodem izolacji społecznej, ekonomicznej i także informacyjnej. Weź pod uwagę choćby kobiety, które “wypadały” z zycia publicznego, że względu na obowiazki rodzicielskie. Kontakt z bliskimi, znajomymi na emigracji?  Gry sieciowe ogólnoświatowe, tworzenie fanklubów...Przykładów można mnożyć. 

I sugerujesz, że to “wnętrze” ma jakiś niezmienny, z góry ustalony kształt, który trzeba odkryć i który nie podlega modyfikacjom, analogicznym do tego, którym można poddać zewnętrze?

Tak, został wymyślony na potrzeby tego artykułu i tak właśnie zdefiniowany.

 W ten sposób gadają co bardziej przejęci studenci psychologii, gdy sobie za dużo popiją, zwłaszcza po wykładach z psychoanalizy.

Hm, a nie np. z socjologii?

Nie, wręcz przeciwnie. Temat i tezy są aktualne i wałkowane co najmniej od czasu wynalezienia telegrafu.

Czy telegraf albo telefon pozwalał na taką samą interakcję jak korzystanie z internetu? Ludzie gadali bez przerwy, lub w chwilach wolnych w duzych grupach jednocześnie? Wymieniali sie dziełami własnej twórczości? Nie zauważyłem tak postawionego tematu. 

Twoja tez jest w porządku – chociaż, jak wspomniałem, odkrywcza to już nie jest, bo każdy choć trochę zorientowany w socjologii czy psychologii człowiek wie, że popularyzacja na szeroką skalę dowolnej technologii (zwłaszcza komunikacyjnej, choć nie tylko) odbija się na funkcjonowaniu społeczeństwa i funkcjonowaniu jednostek, w tym na działanie procesów poznawczych – przekładających się na duchowość w twojej definicji.

Owszem, tak samo było z odkryciem ropy naftowej, czy wczesniej maszyny parowej. Ale, internet jest czymś kompletnie innym. To przeważającej części darmowe zbiory informacyjne,  a nie tylko platforma komunikacyjna. Może też pełnić rolę typowo naukowe, np. jako platforma obliczeniowa (performance on demand), jako platforma bazodanowa ( cloud computing), jako platforma transakcyjna ( ecommerce) itd. 

 

Sposób pomiaru wydaje się natomiast co najmniej naiwnie dobrany: język ewoluuje nieustannie i robił to już przed epoką Internetu, więc nie ma możliwości precyzyjnego wskazania, które zmiany wynikają z czego. Przykład emotikon niestety całkowicie chybiony – język pisany/mówiony od zawsze mógł służyć do opisu przeżywanych emocji, to że teraz zwykło się to robić pisząc “:D” zamiast “jestem bardzo zadowolony/rozweselony” to zmiana ilościowa, nie jakościowa.

Niestety tak nie jest. Pisałem o innym sposobie kodowania pozagramatycznym, to nie jest zmiana ilościowa, tylko właśnie jakościowa, tworząca nowy wymiar pisma – emocjonalny (reguła niegramatyczna), stąd określenie wielowymiarowości przekazu. Doszedł jeszcze jeden element, zdefiniowałbym to zjawisko jako kompresowanie kodowanej gramatycznie informacji przekazywanej w sieci, oraz co ciekawe bezpośrednio odziaływującej na żywy język. Powstaje coraz więcej słów o skróconych sylabach, np. wykonanie – wykon, w porządku – porzo. Znaczenie jest identyczne, niemniej czas wypowiadania lub/i pisania jest znacznie szybszy, co jak łatwo zauważyć bezpośrednio przekłada na ilość przetwarzanej informacji w czasie. Tak samo dzieje się z globalnymi symbolami, jak lol, wow, rotfl …

 

edit, zapomniałem o memach, to jest idealnie pasujący element do tezy o ewolucji,  nowa formą skonsolidowanej ekspresji języka, czyli połączeniu tekstu, emocji i obrazu...to jest dopiero kompresja :)) tfu, zagęszczenie informacji.

 

 

Nie zgadzam się. Oprócz komunikowania się praktycznie z każdym człowiekiem na Ziemi, mającym dostęp do sieci, doszedł jeszcze aspekt niepełnosprawności, który był powodem izolacji społecznej, ekonomicznej i także informacyjnej. Weź pod uwagę choćby kobiety, które “wypadały” z zycia publicznego, że względu na obowiazki rodzicielskie. Kontakt z bliskimi, znajomymi na emigracji?  Gry sieciowe ogólnoświatowe, tworzenie fanklubów...Przykładów można mnożyć.  

Owszem, Internet ma niesamowity potencjał, ale nie sądzisz chyba, że w większości przypadków jest on wykorzystywany w sposób natchniony, czy choćby konstruktywny? Skarbnica wiedzy i ułatwienia, jasne, ale głównie zdjęcia gołych dup, kotów i kretyńskie łańcuszki.

Internet pozwala jednym włączyć się do społeczeństwa, innych przy tym niestety wyłącza (osoby starsze). Można powiedzieć, że owo wykluczenie występuje jedynie w etapie przejściowym, ale mimo wszystko jest faktem. Internet to też niestety cała masa zagrożeń, tak starych, jak i nowych, więc nie malowałbym go tak na różowo.

 Hm, a nie np. z socjologii?

Studenci socjologii piją trochę mniej, więc i trochę mniej głupio gadają. A w każdym razie gadali, kiedy jeszcze byłem wystarczająco towarzyski by z nimi pić.

 

Czy telegraf albo telefon pozwalał na taką samą interakcję jak korzystanie z internetu? Ludzie gadali bez przerwy, lub w chwilach wolnych w duzych grupach jednocześnie? Wymieniali sie dziełami własnej twórczości? Nie zauważyłem tak postawionego tematu. 

Obecnie też mało kto gada bez przerwy. Zauważ, że formy komunikacji, z którym mamy najczęściej do czynienia (maile, chaty, komunikatory, fora) więcej mają wspólnego z wymianą listów, niż faktyczną dwu– lub kilkustronną rozmową.

Kiedy wynaleziono telefon niektórzy wieszczyli koniec bezpośrednich interakcji, przepowiadając, że ludzie przestaną się spotykać, bo i po co? Nie ziściło się. Z tego samego powodu, dla którego wideokonferencje nigdy się nie spopularyzowały (i nie spopularyzują), a fani Nowej Fantastyki tłumnie umawiają się na piwa. Bezpośredni kontakt zapewnia głębszą, bardziej autentyczną interakcję i wątpię, by jakiekolwiek peryferia czy nowinki technologiczne mogły to zmienić. Z pewnością nie zmienią tego emoty :(

 

Owszem, tak samo było z odkryciem ropy naftowej, czy wczesniej maszyny parowej. Ale, internet jest czymś kompletnie innym. To przeważającej części darmowe zbiory informacyjne,  a nie tylko platforma komunikacyjna. Może też pełnić rolę typowo naukowe, np. jako platforma obliczeniowa (performance on demand), jako platforma bazodanowa ( cloud computing), jako platforma transakcyjna ( ecommerce) itd. 

Internet to specyficzne, powiedzmy: “metanarzędzie” służące ułatwieniu i przyśpieszeniu dostępu do innych narzędzi. Ale wciąż tylko narzędzie.

 

Niestety tak nie jest. Pisałem o innym sposobie kodowania pozagramatycznym, to nie jest zmiana ilościowa, tylko właśnie jakościowa, tworząca nowy wymiar pisma – emocjonalny (reguła niegramatyczna), stąd określenie wielowymiarowości przekazu. Doszedł jeszcze jeden element, zdefiniowałbym to zjawisko jako kompresowanie kodowanej gramatycznie informacji przekazywanej w sieci, oraz co ciekawe bezpośrednio odziaływującej na żywy język. Powstaje coraz więcej słów o skróconych sylabach, np. wykonanie – wykon, w porządku – porzo. Znaczenie jest identyczne, niemniej czas wypowiadania lub/i pisania jest znacznie szybszy, co jak łatwo zauważyć bezpośrednio przekłada na ilość przetwarzanej informacji w czasie. Tak samo dzieje się z globalnymi symbolami, jak lol, wow, rotfl …

Moim zdaniem popełniasz błąd zakładając, że informację niewerbalną człowiek jest w stanie skutecznie przekazać i odebrać na kanale werbalnym.

Co do skracania słów – nie jestem językoznawcą, więc nie mam pewności, ale wydaje mi się, że to przejaw tendencji do optymalizacji i upraszczania języka, niewątpliwie związany z formami komunikacji opartymi na nowoczesnych technologiach, ale występujący też “naturalnie”. Właściwie, to wraca stare i coraz popularniejsze staje się pismo obrazkowe.

 

zapomniałem o memach, to jest idealnie pasujący element do tezy o ewolucji,  nowa formą skonsolidowanej ekspresji języka, czyli połączeniu tekstu, emocji i obrazu...to jest dopiero kompresja :)) tfu, zagęszczenie informacji

Tak, tylko że memy funkcjonowały w najlepsze już przed uruchomieniem Internetu.

na emeryturze

O, to lubię, jak widać jesteśmy w końcu zgodni, internet ma inny potencjał, mozna by rzec  jest MegaNarzędziem...

 

A propos starych ludzi, gdzie widzisz granice? 50-60-latkowie świetnie sobie radzą, 70 latkowie? Ostatnio kupilismy naszej 73-letniej babci notebooka, wiesz z czym miała problem? Nie z samego korzystania  netu, tylko z pojawiającymi się komunikatami, gdy kliknęła w coś przypadkowo oraz wyskakującymi reklamami. Dla osób, aktywnych intelektualnie, nie widze zagrożen, do tego nie mają złych nawyków. Dla tych, którzy nie mogą z jakis powodów pisać, mogą korzystać z komend słownych. Gorzej gdy starsza osoba jest pasywna. 

 

 

Bezpośredni kontakt wcale nie zapewnia głębszej relacji, dlatego ze w naszym otoczeniu nie jest zbyt wielu osób mających te same zainteresowania i potrzeby, o podobnych pogladach, czy poziomach intelektualnych. Chyba ze mówimy o seksie? :)) Mam masę przyjaciół w necie, z którymi wymieniamy się informacjami, osobiście widziałem z może z 2-3 osobami, kontakt fizyczny był inny, obarczony ułomnościami, takimi jak status majątkowy, wygląd itd. 

 

Kanał werbalny “emituje” ok 10-20 % informacji. Reszta idzie “pod wodą” w formie niewerbalnej. Napewno wyjątek stanowi informacja stricte naukowa, w której przekaz jest 100%.

 

Oczywiście jest też ciemna strona mocy netu. Głównie dotyczy zjawiska kolekcjonowania danych o nas przez innych bez naszej wiedzy i zgody, czyli tzw Big Data. Nikt zapytany 20 lat temu nie dałby wiary, że człowiek z własnej woli będzie prowadził własną teczkę osobową oraz nosił przy sobie aparat szpiegowski. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że linkując znajomych od razu wskazują siatkę społecznych powiązań, czyli jeśli jesteś zbyt prawicowy...to wyłapią pozostałą grupę i zidentyfikują od razu lidera. 

 

Z drugiej strony jeszcze quasi inteligentne Boty dopasowują kontent do naszych preferencji, blokując inne być moze ciekawe dane. Sądze, że kolejnym krokiem będzie też dynamiczne zmienianie treści, czyli tekst będzie redagowany osobno dla kazdego, np. humanista otrzyma informacje o katastrofie lotniczej w formie beletrystycznej, osoba o scisłym umyśle pełne dane techniczne, statystyczne itd. co daje też olbrzymie pole do fałszowania obrazu świata. 

Boty potrafią juz generować teksty na potrzeby szeptanego marketingu, co jest już bardzo niebezpieczne, bo dotyczy inzynierii społecznej na wielką skalę. Piszac sposorowany tekst dokłada się posty, jakoby zaangażowanych ludzi, którzy piszą o odczuciach, poparciu itd...przypadkowy czytelnik wpada w sidła...

 

 

 

 

 

A propos starych ludzi, gdzie widzisz granice? 50-60-latkowie świetnie sobie radzą, 70 latkowie?

Nie podejmowałbym się stawiania sztywnej granicy, zbyt duże różnice indywidualne. Próbowałem kiedyś nauczyć obsługi komputera osiemdziesięcioletnią wówczas siostrę babci i byłbym ją nauczył, gdyby nie brak czasu (wymówki, wymówki) i poważny problem z wykonaniem dwukliku lewym przyciskiem myszy – siostra babci była zbyt przejęta komputerowaniem i nie mogła powstrzymać lekkiego drżenia dłoni. Problemem jest na pewno interfejs, ale jeszcze większym jest nastawienie i siła przyzwyczajeń.

 

Bezpośredni kontakt wcale nie zapewnia głębszej relacji, dlatego ze w naszym otoczeniu nie jest zbyt wielu osób mających te same zainteresowania i potrzeby, o podobnych pogladach, czy poziomach intelektulanych. Chyba ze mówimy o seksie? :))

Nie zapewnia głębszej relacji (na dłuższą metę), ale zapewnia głębszą interakcję, która dla człowieka, jako zwierzęcia było, nie było, stadnego, jest przeważnie bardziej satysfakcjonująca. Jeżeli chcesz prowadzić dyskusję na konkretny temat, to wymiana opinii w Internecie z pewnością bardziej satysfakcjonująca na poziomie intelektualnym, niż rozmowa przy piwie przeprowadzona w gronie znajomych niekoniecznie zainteresowanych omawianiem danego tematu. Jeżeli natomiast jesteś nastawiony na samą interakcję, proces komunikacji z innym człowiekiem, to Internet, z ograniczonym pasmem komunikacji niewerbalnej, sekwencyjnością wymiany komunikatów, setką dystrakcji i przeszkadzaczy, nie ma najmniejszych szans.

 

Kanał werbalny “emituje” ok 10-20 % informacji. Reszta idzie “pod wodą” w formie niewerbalnej. Napewno wyjątek stanowi informacja stricte naukowa, w której przekaz jest 100%.

Tak. Ale większość z tej większości informacji jest nadawana i odbierana bez udziału świadomości, stąd też moja wątpliwość (no dobra, pewność o niemożliwości) co do możliwości świadomego wyrażania i odczytywania tych komunikatów bez wypaczenia treści i charakteru przekazu (nawet przy założeniu, że dysponujemy technologią umożliwiającą szybkie wyrażanie stanów emocjonalnych z wszystkimi ich subtelnościami).

 

Zagrożeń jest masa i sądzę, że można by je wymieniać tygodniami, a każdy mógłby dorzucić kamyczek lub dwa ze swojego ogródka. Mnie osobiście najbardziej martwi (choć nie spędza snu z powiek) kwestia zaszczepiania u ludzi potrzeby natychmiastowej gratyfikacji i zwiększenia szansy wytworzenia nałogu (od wszystkiego można się uzależnić, ale w Internecie możesz się uzależnić prawie od wszystkiego na raz, nie wychodząc nawet z domu), co swoją drogą podpada pod tezę twojego eseju.

 

 

na emeryturze

tak na szybko: http://gadzetomania.pl/1763,fascynujace-mozliwosci-algorytm-rozpoznaje-wiek-plec-i-emocje

 

edit: “Jak dowodzą testy, przeprowadzone na grupach 6-klasistów, częste używanie różnych urządzeń elektronicznych zmniejsza liczbę interakcji z żywymi ludźmi, czego następstwem jest upośledzenie umiejętności rozpoznawania ludzkich emocji. I choć do poprawy tej sytuacji wystarczy zaledwie kilka dni bez elektronicznych gadżetów, to wydaje się znakiem naszej epoki, że w czasie, gdy ludzie tracą zdolność rozpoznawania emocji innych ludzi, umiejętność tę zyskują maszyny. “

znalazłem ciekawe opracowanie naukowe Anny Martens z WSIZ:

 

Internauci tworzą specyficzny język – socjolekt Internetu. W każdej grupie w sieci będzie on trochę inny, ponieważ konstruowany jest przez daną społeczność, grupę ludzi mających podobne zainteresowania, poglądy, itd. Socjolekt wpływa też na grupę, tworzy ją w tym sensie, że nadaje ton wypowiedzi nowym, dołączającym uczestnikom dyskusji.  Język Internetu ma też podobne oddziaływanie jak typowe socjolekty: daje poczucie działania w grupie, przynależności oraz odrębności od reszty społeczeństwa, wyróżnienia. 

Komunikacja internetowa najczęściej pozbawiona jest elementów audio-wizualnych, zwłaszcza jeśli chodzi o krótkie komunikaty, które najczęściej umieszczane są synchronicznie. Język w sieci wykształcił więc szereg skrótów, znaków, słów, które zastępują pozawerbalną treść komunikacji interpersonalnej. Często można odnieść wrażenie, że język Internetu wraca do korzeni i staje się współczesną wersją pisma piktograficznego. Język staje się swoistą grą, w której liczy się znajomość narzędzi, celność, szybkość wypowiedzi i niejednokrotnie poczucie humoru

Ekspresję tak powszechną w języku mówionym w komunikacji internetowej zastąpiono szeregiem znaczków i ich kombinacji, które mają służyć wyrażaniu emocji towarzyszących kontaktom interpersonalnym.

 

  Emotikony są właściwie niewerbalną formą ekspresji, są zjawiskiem ulokowanym na styku słowa i znaku: nie posiadają kształtu słowa, ale mają jego bogactwo znaczeniowe. Spełniają jednocześnie podstawowe kryterium nowoczesnego języka – szybkość i nośność informacyjną

 

Akronimy – rozmowa zaszyfrowana:

•BTW (ang. by the way) – przy okazji

• IMHO (ang. in my humble opinion) – moim skromnym zdaniem

• LOL (ang. Lot Of Loud) – śmiać się głośno

• ROTFL (ang. Rolling On The Floor Laughing) – tarzać się po podłodze ze śmiechu

• SPAM (ang. Stupid persons advertisement) – dosłownie głupie ogłoszenie, jest to niechciana wiadomość

• OT (ang. Off-Topic) – nie na temat

• THX (ang. Thanks) – dzięki

• IC (ang. I see) – rozumiem

• OMG (ang. Oh My God) – o mój Boże

• 4U (ang. for you) – dla ciebie

• CU (ang. see you) – do zobaczenia

 FAQ (ang. frequently asked questions

 

 

A propos drugiej tezy, potraktowanej trochę po macoszemu, bo służyła argumentacji ewoluowaniu niebiologicznemu, czyli ewolucji świadomości, przytoczę poniżej ciekawe fakty naukowe, dotyczące gwałtownej ewolucji kurczaków w nienaturalnym środowisku. 

Według naszej dotychczasowej wiedzy zmiany w tym DNA powinny postępować w tempie około 2% na milion lat, co jest procesem bardzo (bardzo) powolnym. Brytyjczycy dostrzegli jednak, że u odmiany kurczaka White Plymouth Rock, która istnieje od zaledwie 50 lat, znaleźć można dwie mutacje w mitochondrialnym DNA. Oznacza to, że ewolucja – przynajmniej w przypadku tej odmiany kurcząt – jest 15-krotnie szybsza.

A na tym nie koniec, bo odkryto również, że w badanej, niewielkiej grupie kurcząt miał jeden przypadek przekazania mitochondrialnego DNA od ojca, a nie od matki, jak ma to w znacznej większości przypadków miejsce. Zjawisko takie jest znane i samo w sobie nie jest niczym niezwykłym, jednak fakt, że dało się je dostrzec w tak małej próbce badawczej wskazuje, że w przypadku tej odmiany kur może być ono znacznie częstsze.

źródło:  Oxford University

Ja też czuję chaos. Moim zdaniem warto byłoby wprowadzić rozróżnienie, o jakiej ewolucji piszesz w danym momencie, tj.

 

Ewolucja genetyczna – jednostką informacji jest gen, przekazywany w procesie rozmnażania się.

 

Ewolucja memetyczna – jednostką informacji jest mem, przekazywany w sztucznej przestrzeni (w której funkcjonują organizmy za życia) za pomocą abstrakcyjnej informacji, nie przekazywany wewnątrz organizmów w procesie rozmnażania się.

 

Piszesz o ciele i duchu, chcesz złączyć to w całość. Niestety – ciało to czysta genetyka, duch w wymiarze przez ciebie analizowanym to właściwie tylko memetyka.

 

 

A teraz wprowadzę małe zamieszanie. Skoro środowiskiem naturalnym człowieka są miejskie skupiska, gdzie brak jest naturalnych wrogów, wysoko przetworzona żywność (poza naturalnym łańcuchem pokarmowym) jest powszechnie dostępna to powstaje pytanie:, w jaki sposób następuje dobór naturalny? Jeśli założymy, że otoczenie społeczno-technologiczne stało się naszym środowiskiem naturalnym, to czy w ogóle wpływa na naszą ewolucję?

 

 

Owszem wprowadzasz zamieszanie, jednak chyba z trochę innych przyczyn, niż chciałeś to zrobić. To co nazywasz założeniem jest oczywistością. Dla doboru naturalnego obojętne jest czy mieszkasz w lesie, czy w mieście, czy ścigają cię drapieżniki, czy zatruwasz się spalinami. Różnice jakościowe pomiędzy tymi cechami istnieją tylko z naszej perspektywy, sam dobór naturalny jest ślepy. Czy obecnie otoczenie w ogóle wpływa na ewolucję genetyczną? Oczywiście! Organizmy nie mają innego wyjścia, niż się dostosowywać (na skutek selekcji) do oddziałujących na nie warunków. Dobór naturalny to nie tylko walka o pożywienie i uciekanie przed drapieżnikami. Przykładowo, podatność na alergie w dłuższej perspektywie obniża aktywność jednostek nią obciążonych, co skutkuje słabszymi relacjami społecznymi (bo zamulamy z katarem, a inni w tym czasie są aktywni, takie uproszczenie). Stąd spada szansa na znalezienie partnera rozrodczego, obniża się efektywność pracy, a więc potencjalne dzieci mają gorsze warunki i tak dalej i tak dalej. Ewolucja genetyczna zachodzi cały czas. Jest jej obojętne jak działają czynniki stymulujące organizmy, ważny jest tylko efekt końcowy, a więc sukces reprodukcyjny. Należy tutaj zaznaczyć jeszcze jeden skutek ślepoty procesu ewolucji: nie ma ona żadnego celu, a organizmy wcale nie stają się „lepsze” na skutek jej oddziaływania. Ewolucji obojętne jest czy zwycięzca jest silniejszy albo bardziej inteligentny, czy wprost przeciwnie. Ludzie inteligentni bynajmniej nie są lepsi w wyścigu ewolucyjnym od ludzi mniej inteligentnych, ba, obecnie zachodzi sytuacja dokładnie odwrotna. Przeciętny wyższy poziom dzietności i wskaźnik przyrostu naturalnego notuje się w grupach, które cechują się niższym IQ. Przyczyny są memetyczne (kultura, styl życia etc.), ale efekty są już genetyczne. Jeszcze raz: doboru naturalnego nie interesuje, co sprawia, że organizmy lepiej bądź gorzej się reprodukują. To, że inteligencja pomogła w historii naszego gatunku, wcale nie oznacza że obiektywnie jest to jakiś wyznacznik.

 

Stawiam śmiałą tezę: Dla gatunków wyizolowanych z naturalnego środowiska ewolucja biologiczna jest następstwem presji zmian w ich nienaturalnym, sztucznym otoczeniu. Jakie czynniki najmocniej wpływają na ewolucję w chwili obecnej? Może szybkość przetwarzania informacji?

Prawo Darwina odnosi się do całego ekosystemu, z całym łańcuchem skomplikowanych zależności. Zaś moja propozycja dotyczy IZOLOWANEGO środowiska, niemającego interakcji z żadnym żywym ekosystemem (rzeczywistość wirtualna). Przewrotność mojej tezy ma potwierdzenie w radiacji adaptatywnej (dostosowawczej), czyli różnicowania się gatunku wyjściowego (w tym przypadku człowieka), w drodze kolejnych mutacji na wiele nowych linii filogenetycznych, dających początek nowym gatunkom, wyższym od homo sapiens.

 

Gdzie ta śmiała teza? Prawo Darwina działa tak samo w obydwu przedstawionych przez ciebie środowiskach, a rzekoma różnica jakościowa między nimi jest iluzją wynikającą z percepcji człowieka. Ewolucja genetyczna zawsze jest następstwem presji środowiska i zachodzących w nim zmian. Zawsze. Oczywiście, w zależności od postaci tego środowiska, zmiany mogą następować w różnym tempie i rozwijać się w różnych kierunkach. Nie istnieją izolowane otoczenia, ostateczny efekt jest wypadkową wszystkich poziomów otoczenia działających na organizm (znowu, ten podział na poziomy otoczenia tak naprawdę nie istnieje, jest tylko uproszczeniem dla celów naszej systematyki). Jeszcze raz powtórzę: nie ma różnicy jakościowej pomiędzy „naturalnym ekosystemem” (czyli roślinami, zwierzątkami, bakteriami, co tam masz na myśli), a, przykładowo, funkcjonowaniem w rzeczywistości wirtualnej. Zarówno jedno jak i drugie może wpływać na dzietność, a tylko to się liczy. Nie możesz niczego wyizolować, a prawo Darwina działa wszędzie tak samo. Ponadto, nie wiem w jaki sposób wyobrażasz sobie radiację adaptacyjną, w momencie w którym nie ma żadnych nisz, barier geograficznych, a przez globalizację materiał genetyczny miesza się coraz bardziej i bardziej. Musiałaby chyba nastąpić zagłada cywilizacji, ale wtedy nie ma mowy o technologii, która przecież jest podstawą twoich zmian.

 

Stawiam kolejną tezę: Duchowość człowieka ulega gwałtownej ewolucji dzięki Sieci. Od razu pojawią się pytanie: Jak to zmierzyć? Obserwując ewolucję pisma i mowy. Kluczem jest lingwistyka kognitywna, która zakłada, że używanie języka jest mocno związane z procesem poznawczym i odwzorowaniem obrazu rzeczywistości. Jak zapewne domyślacie się podstawą komunikacji międzyludzkiej jest język mówiony, czyli skończony zbiór kodowania przekazu przez nadawcę i jego dekodowania przez odbiorcę, uzależniona od poziomu kompetencji. Kodowanie / dekodowanie związane jest z regułami gramatycznymi, które na dzień dzisiejszy są zbiorem zamkniętym, że względu na stosowane alfabety. Czym zatem jest kompetencja w komunikacyjnym, internetowym rozumieniu? Zdobytą wiedzą? W jakimś sensie tak, znając reguły i zasady rządzące światem, jesteśmy w stanie artykułować kodowane przekazy informacji między sobą.

 

I tutaj, ot tak, przeskoczyłeś z ewolucji genetycznej, do ewolucji memetycznej. A teza – kolejny banał. Opisywana przez ciebie duchowość jest tworem memetycznym. Ewoluuje bardzo szybko i niestety, nie wpływa to zbytnio na gatunek w sensie biologicznym. Nie ma kiedy tego zrobić. Istnienie i funkcjonowanie duchowości zależy od predyspozycji mózgu determinowanych przez genetykę, ale to tyle, sama duchowość nie jest dziedziczona. Rozmnażający się organizm nie przekazuje swojego dorobku, a co najwyżej potencjał jaki miał, żeby ów dorobek wypracować. Czy Internet jest czynnikiem znacząco wpływającym na ewolucję duchowości? Oczywiście. Czy można w obliczu tego faktu pisać coś o zmianach gatunkowych? Nie bardzo.  Ewolucję duchowości napędza właściwie tylko stymulacja, jakiej mózgi są poddawane w czasie życia, genetyka to sfera marginalna. Z powodu szybkości, z jaką zachodzi ewolucja memetyczna, nie ma co liczyć na oczekiwane przez ciebie efekty na poziomie gatunkowym. Tak, ludzie przetwarzają coraz więcej informacji i tak dalej i tak dalej, jednak związane jest to raczej z efektywniejszym wykorzystaniem potencjału intelektualnego, który nasz mózg posiada od długiego czasu, niż z jakimiś zmianami genetycznymi w jego obrębie.

Artykuł zacząłeś od:

Czy nasza ewolucja gwałtownie przyspiesza?

A skończyłeś na:

Trudno dzisiaj jednoznacznie wyrokować, jak potoczy się rozwój wirtualnej nowomowy...

Odnoszę wrażenie, że próbowałeś na swoje pytanie odpowiedzieć za pomocą mechanizmów, które działają na innym poziomie. Pozdrawiam.

 

 

nah, by odpowiedzieć na tak szczegółowo postawione zarzuty, jestem zmuszony wprowadzić pewną poprawność dotyczącą użytych definicji oraz pojęć i procesów. Strasznie zabrzmiało, ale nie mam innego wyjścia, bo przedmówca robi wrażenie osoby przygotowanej do rzeczowej dyskusji.

Na samym wstępie należy podkreślić, że ewolucja i teoria ewolucji to pojęcia odmienne. Ten drugi termin odnosi się do opisu przebiegu i mechanizmów procesu ewolucji, która jako taka jest obecnie niepodważalnym faktem naukowym, udokumentowanym dowodami wywodzącymi się z wielu dziedzin nauki. O tyle teoria ewolucji, z samej definicji, jako teoria naukowa, podlega modyfikacjom i procesom falsyfikacji przez świat nauki metodami naukowej metodologii. Czyli ewolucja nie jest teorią ewolucji.

Skoro to wiemy, to przyjrzyjmy się zbytnim uproszeniom, wykorzystywanym przez zwolenników memetyzacji, a obejmującym darwinowską teorię ewolucji, która ku utrapieniu wyznawców nie jest jednorodna, bo składa się następujących szczegółowych teorii:

1. Teoria ewoluowania – Cechy linii filetycznych zmieniają się w czasie (następujące po sobie pokolenia przodków i potomków)

2. Teoria wspólnego pochodzenia – Wszystkie gatunki pochodzą od wspólnych przodków

3. Teoria gradualizmu – Różnice między organizmami, nawet bardzo odległe, wyewoluowały za pośrednictwem drobnych zmian przez formy pośrednie

4. Teoria zmian populacyjnych – Ewolucja zachodzi w wyniku zmian względnej częstości występowania w obrębie populacji osobników o odmiennych cechach

5. Teoria doboru naturalnego – Zmiany częstości występowania osobników o różnych cechach są spowodowane zróżnicowaną zdolnością przeżywania i rozmnażania się, co prowadzi do adaptacji a więc powstania cech zwiększających dostosowanie do środowiska

 

Poniżej, jako ciekawostkę podam aktualną ewolucję teorii ewolucji (trochę wybiórczo), ale w zrozumiałej formie podsumowanie, jakie obowiązuje świat nauki, a które wykorzystam w dalszej częsci:

– cechy nabyte przez organizm nie są przekazywane potomstwu 

– geny mutują, tworząc stabilne formy alternatywne, może to powodować efekty nieprzekazywania cech następnym pokoleniom

– zmiany ewolucyjne mają charakter procesu populacyjnego, polegającego na losowych fluktuacjach zwane dryfem genetycznym oraz nielosowe zmiany powodowane przez dobór naturalny (planowe?)

– działanie doboru wyjaśnia zarówno drobne jak i znaczne różnice między gatunkami, powstawanie nowych cech, które w takim wypadku nazywane są adaptacjami a także przystosowawcze różnice pomiędzy izolowanymi populacjami jednego gatunku.(zmiany adaptacyjne mózgu i zmysłów?)

Powstanie dwóch (rzadko więcej) gatunków ze wspólnego przodka najczęściej odbywa się w wyniku genetycznego zróżnicowania populacji oddzielonych barierą geograficzną (w naszym przypadku mamy do czynienia barierą środowiskową – wirtualna rzeczywistość i świat wyizolowany poza środowisko naturalne)

 

Pojęcie ewolucji memetycznej jest niewłaściwe, ponieważ nauka o memach jeszcze nie istnieje. Aktualnie podejmowane są próby usystematyzowania i stworzenia stabilnych definicji. Pierwsze sensowne prace pojawiły się w chwili pojawienia się internetu i nadal „memetyka” jest jak na razie hipotezą nie teorią.

Teraz małe wprowadzenie o memach. Aktualnie w „memetyce” istnieją równolegle alternatywne definicje pojęcia memu, które nie są ze sobą kompatybilne, bo z jednej strony pisze się o nim, jako odpowiedniku biologicznego genu, a z drugiej opisuje się tak:

.1. mem jest jednostką informacji kulturowej, zapisanej w mózgu. Jego oddziaływanie jest widoczne dzięki obserwacji efektów socjotypowych,

.2. mem jest jednostką informacji zapisanej w mózgu lub na innym nośniku: w książce, na płycie CD, na ulotce reklamowej itd. W tym przypadku pojęcie memu i socjotypu się zlewają,

.3. mem jest autonomiczną strukturą neuronalną w mózgu, będącą nośnikiem informacji kulturowej.

.4. mem składa się z pojedynczego słowa albo z całego tekstu, w którym po raz pierwszy został użyty.

.5. memetyka traktuje memy, jako dyskretne jednostki, które są niepodzielne, niedające się podzielić na inne, mniejsze.

.6. mem jako „jednostka” pozwala myśleć o nim jako o „fragmencie”, części myśli, która może kopiować się z osoby do osoby, niezależnie czy myśl ta zawiera inne, czy też tworzy część większego memu.

 

„Memetyka” zakłada, że w przypadku ewolucji kulturowej, odmiennie niż w ewolucji biologicznej, dobór ma charakter nie darwinowski, a lamarckowski, tzn., że dziedziczone są cechy nabyte w procesie socjalizacji. Dla ułatwienia podam, że według Lamarcka świat organizmów żywych powstał podczas długiego procesu (ewolucja biologiczna), w wyniku, którego organizmy prostsze przekształcały się w bardziej złożone. Możliwość takich przekształceń jest podstawową właściwością materii ożywionej, która reaguje celowo, odpowiednio do zmian zachodzących w środowisku, przy czym organizmy roślinne i te zwierzęce niedysponujące czuciem (dziś powiedzielibyśmy niemające układu nerwowego) zmieniają się bezpośrednio pod wpływem czynników otoczenia. Organizmy dysponujące układem nerwowym dysponują dodatkową możliwością zmian pod wpływem wewnętrznej potrzeby. Powstałe zmiany podlegają dziedziczeniu i narastaniu ich w czasie.

 

Reasumując, od strony poznawczej tak zaprezentowana „memetyczna” wizja świata jest niezwykle atrakcyjna, lecz niesłuszna. Dla porównania można napisać, że to przypomina próbę ubrania np. programowania neurolingwistycznego w szaty nowej gałęzi nauki, a jest niczym innym jak opisaniem jednego z mechanizmów neuroplastyczności mózgu.

 

Jeśli już chcemy rozmawiać o jakieś nowej ewolucji informacyjnej w kontekście „memetyki”, to dlaczego nie idziemy drogą wyznaczoną i zweryfikowaną przez naukowców? Mam na myśli teorię informacji (entropi), w której nie mówi się o naśladownictwie i replikacji (dystrybucji) „genów społecznych”, tylko o prawdopodobieństwie wystąpienia i dystrybucji informacji. Definicja informacyjna była pierwotnie próbą ujęcia tradycyjnego pojęcia entropii znanego z termodynamiki w kategoriach teorii informacji. Pojęcie entropii jest bardzo przydatne np. w dziedzinie kompresji danych, ponieważ stosuje się np. kodowanie arytmetyczne. Przypuszczam, że równie poprawnie jest w stanie wyjaśnić nam kwestie rozwoju języka mówionego, zarządzanego regułami gramatycznymi, z uwzględnieniem pojawiających się symboli i memów. Zwiększenie pojemności przekazywanych informacji powoduje zwykle bardzo duże obniżenie entropii. Co jest najciekawsze, możemy także zmierzyć entropię, przewidzieć zachowanie się w czasie, dzięki różnym modelom matematycznym, uwzględniającymi długość i losowość informacji.

 

Po tak długim wstępie, odniosę się do postawionych zarzutów. Nie jest tak banalne i oczywiste  udowodnienie, jak rzeczywistość wirtualna wpływa na organizmy biologiczne, bo nikt nie prowadzi tak szeroko zakrojonych badań dla środowisk wyizolowanych. 

Ale wynika z nich jedna ważna rzecz, kluczem do zmian na pewno jest presja otoczenia (internetu) związana z dwoma głównymi czynnikami:

– rodzajem percepcji ( wzrok, słuch)

– sposobu i szybkości przetwarzania

W części, w której porównujesz ewolucję „memetyczną” – do ewolucji świadomości, podałem jej definicję, która daleko bardziej wykracza poza ramy definicji memów.

Z mojego punktu widzenia, tak serwowane memy, w formie genów społecznych, są tylko próbą rozszerzenia zakresu zjawisk opisywanych przez etymologię.

 

Myślą przewodnią felietonu było stwierdzenie o gwałtownym przyspieszeniu świadomości człowieka w Sieci, oraz powiązaniu tejże z ewolucją języka/pisma, jako o sposobie pomiaru ewolucji świadomości, stąd ostatnie zdanie jest synonimem ewolucji świadomości. Może faktycznie jest to banalne rozwiązanie, ciężko jest to oceniać autorowi. Zgadzam sie też zarzutem o chaotyczności. Można było opisac to bardziej naukowo. 

 

To w zasadzie tyle, co chciałbym uzupełnić w ramach wywodu popełnionego w felietonie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

iHomer, ostatnią rzeczą, którą bym ci zarzucił, byłby brak naukowej bazy. Chaotyczność wynika z czego innego – czuć pewnego rodzaju mieszanie opisywanych obszarów. Pierwszą tezę stawiasz w obszarze ewolucji biologicznej. Wydawałoby się więc logiczne, że w podobnym tonie będziesz przerabiać kolejną tezę – okazuje się jednak że zajmujesz się czym innym. Brak jest pewnego rodzaju spójności, nie znajduję błędów merytorycznych (no, może poza podziałem środowiska na sztuczne i naturalne), artykuł nie jest zły, tylko... rozstrzelony. Nie do końca wiadomo o co ci tak naprawdę chodziło : )

 

 

Nie musisz mi rozwijać tematu teorii ewolucji, a odpowiednio użyte uproszczenia nie są złe – ważne, żeby przekaz był jednoznaczny. Pod termin “ewolucji memetycznej” podpiąłem całokształt informacji niegenetycznej, a memy oznaczyłem jako wszystko, z czego korzystamy, a czego nie dostajemy w genach. Zwyczaje, pojęcia, zachowania wyuczone, język i tak dalej, i tak dalej. Widać że lubisz być konkretny, skrupulatny i opierać się na twardej terminologii, jednak na potrzeby takiego felietonu podobna dywagacja nad nomenklaturą nie jest konieczna. W mojej definicji liczy się tylko to, że mem nie jest przekazywany w genach, natomiast jest przekazywany w przestrzeni abstrakcyjnej, w której funkcjonuje świadomość człowieka (obsługiwanej, rzecz jasna, głównie za pomocą języka). Tyle. Nie postuluję istnienia konkretnego modelu, nie interesuje mnie mechanizm, w jaki sposób następuje replikacja memów – szczegóły nie są mi tutaj potrzebne. Chodzi jedynie o zaznaczenie warstwy, w obszarze której mamy się w danym momencie poruszać.

 

 

Po tak długim wstępie, odniosę się do postawionych zarzutów. Nie jest tak banalne i oczywiste  udowodnienie, jak rzeczywistość wirtualna wpływa na organizmy biologiczne, bo nikt nie prowadzi tak szeroko zakrojonych badań dla środowisk wyizolowanych.

Ale wynika z nich jedna ważna rzecz, kluczem do zmian na pewno jest presja otoczenia (internetu) związana z dwoma głównymi czynnikami:

– rodzajem percepcji ( wzrok, słuch)

– sposobu i szybkości przetwarzania

Rozumiem, że pod pojęciem wpływu na organizmy żywe kryje się mechanizm selekcji naturalnej. W takim wypadku, nie ma się co dziwić że żadnych badań nie ma.

Po 1) jesteśmy pierwszym pokoleniem będącym pod wpływem mechanizm doboru naturalnego ze składową wpływu wirtualnej rzeczywistości. Nie ma więc czego badać, zresztą, nawet i kilkanaście pokoleń byłoby za mało. Co ważniejsze, nikt nie prowadziłby badań, bo trwałyby setki lat, jak już to symulacje ; ) Możesz próbować wyciągać wnioski na podstawie badań ewolucji innych organizmów (o odpowiednio krótkim cyklu życia), na które wpływa w jakiś sposób podobny czynnik, jak środowisko wirtualne. Ale chyba żaden z nas nie wyobraża sobie niczego wiarygodnego, ba, zwyczajnie sensownego.

Po 2) możesz próbować wyizolować sztucznie środowisko wirtualne, tylko... jak? Ludzie dalej jedzą, oddychają, chorują, i, przede wszystkim – rozmnażają się poza środowiskiem naturalnym. Właściwie nie pozostaje nic innego, jak rozumowanie, które przedstawiłeś.

 

 

Chyba że mówimy nie o poziomie genetycznym, tylko “memetycznym” (dam w cudzysłowie, żebyś się nie czepiał tym razem :P). Czyli zastanawiamy się nad zmianami, które dokonują się w czasie życia i które nie zostają przekazane następnym pokoleniom na poziomie genetycznym (jasne, dobór naturalny dokona selekcji na podstawie predyspozycji organizmu do funkcjonowania w wirtualnej rzeczywistości, ale to oczywiście nie to samo, co wykształcone w wyniku stymulacji cechy percepcji,  chociażby z powodu poziomu skomplikowania mechanizmu je tworzącego). Ewolucja świadomości z tej perspektywy to rzecz bardzo ciekawa, jasne, i niezaprzeczalnie związana z płaszczyzną abstrakcyjną, reprezentowaną głównie przez język, co zresztą sam opisujesz. Tyle że właściwie okazuje się, że dyskutujemy nad możliwościami mózgu i jego plastycznością, na ewolucję świadomości w sensie zmian pokoleniowych w tym ujęciu nie ma ani czasu, ani mechanizmów, które miałyby ją realizować.

 

Mierzysz rozwój świadomości za pomocą zmian zachodzących w mowie i języku – poruszasz się więc na warstwie pozagenetycznej, którą ja nazwałem memetyczną. Stąd wcale nie wynika rozwój świadomości na poziomie gatunkowym, tymczasem ty taki rozwój postulujesz. Postulujesz jedno, udowadniasz drugie,

 

 

Podsumowując: piszesz o ewolucji świadomości. Ale o który poziom zmian ci chodzi? Międzypokoleniowy (genetyczny), czy wewnątrzpokoleniowy (memetyczny)? Odniosłem wrażenie że aplikujesz do pierwszego, tak naprawdę zajmując się drugim. Twoja druga teza brzmi: Duchowość człowieka ulega gwałtownej ewolucji dzięki Sieci. Ale o jakie zmiany ci chodzi? Wrodzone, czy zmiany w strukturze współtworzonej przez kolejne pokolenia, która przestałyby istnieć wraz z zanikiem pozagenetycznej informacji?  Jasne, obydwa poziomy nie są całkowicie rozdzielne, ponieważ w wyniku presji warunków memetycznych promowane będą geny determinujące umysł o lepszych predyspozycjach do funkcjonowania w charakterystyce tych warunków. Tyle że to “połączenie” jest zbyt słabe, żeby się na nim opierać, szczególnie jeżeli operujemy na tak krótkich okresach. A nie możesz pisać o obu poziomach naraz, nie robisz żadnego przejścia, nie określasz zależności. Skaczesz – najpierw o doborze naturalnym, a potem od razu o zmianach w języku (który jest strukturą czysto pozagenetyczną).  Mierzysz rozwój świadomości za pomocą ewolucji języka -ok. Tyle że wtedy poruszasz się tylko po warstwie “memetycznej”, z której w niemy sposób próbujesz wyciągać rzutowanie na rozwój gatunkowy (a to tak nie działa). Wychodzi chaos.

 

 

Odniosę się jeszcze do tego:

 

 

– zmiany ewolucyjne mają charakter procesu populacyjnego, polegającego na losowych fluktuacjach zwane dryfem genetycznym oraz nielosowe zmiany powodowane przez dobór naturalny (planowe?)

– działanie doboru wyjaśnia zarówno drobne jak i znaczne różnice między gatunkami, powstawanie nowych cech, które w takim wypadku nazywane są adaptacjami a także przystosowawcze różnice pomiędzy izolowanymi populacjami jednego gatunku.(zmiany adaptacyjne mózgu i zmysłów?)

Powstanie dwóch (rzadko więcej) gatunków ze wspólnego przodka najczęściej odbywa się w wyniku genetycznego zróżnicowania populacji oddzielonych barierą geograficzną (w naszym przypadku mamy do czynienia barierą środowiskową – wirtualna rzeczywistość i świat wyizolowany poza środowisko naturalne)

Pierwszy myślnik: nie, nie planowe. Słowo nielosowe użyte jest celu rozróżnienia zmian powodowanych przez dobór od tych generowanych przez dryf genetyczny. Te drugie nie są przystosowawcze: występują niezależnie od jakichkolwiek wpływów środowiska. Stąd: losowe, a zmiany powodowane przez dobór są nielosowe (konkretne, zależne od cech otoczenia).

Drugi i trzeci myślnik: tutaj niestety zwyczajnie się mylisz. W przypadku tematu naszej dyskusji nie ma bariery środowiskowej, ponieważ wydzielone środowisko musi charakteryzować się autonomicznością w zakresie pokrywania potrzeb życiowych funkcjonującej w nim populacji. Aby istnienie takiej bariery można było stwierdzić  obydwa środowiska muszą być wobec siebie właściwie rozłączne [jak zbiory rozłączne w matematyce]. Wirtualna rzeczywistość to tylko jeden z aspektów życia, nie jesz w nim, nie oddychasz w nim, i, przede wszystkim, nie rozmnażasz się w nim. Chodzi o fizyczną barierę rozdzielającą dane populacje i uniemożliwiającą im krzyżowanie się między sobą. Nie ma populacji żyjącej tylko w wirtualnej rzeczywistości (swoją drogą to nie byliby ludzie i nie moglibyśmy pisać wcale o genach itd) i populacji żyjącej tylko w rzeczywistości nie-wirtualnej. Stąd nie będzie różnicowania.

 

 

 

Zadałeś kłam tezom o ewolucji biologicznej, choć zaprezentowane zostały nie moje, lecz wypowiedzi naukowców. W sumie nie pozostaje nic innego jak odeprzeć zarzuty o potencjalnych wpływach czynników , o które się spieramy. 

 

Jak określić wpływ rzeczywistości wirtualnej na potencjalne zmiany w genotypie człowieka?

 

Rzeczywistość wirtualna jest posadowiona w świecie realnym, ale napewno izolowanym od naturalnego. Jak można zbadać wpływ otoczenia na człowieka? W bardzo prosty sposób, poprzez badanie zmian DNA pasożytów, czy symbiontów, gnieżdżących się w ludzkim ciele. Powinniśmy obserwować  zmiany, jakie mogą być następstwem nawyków żywieniowych, wywoływanych sztucznym jedzeniem oraz zanieczyszczeniem środowiska. W efekcie, sprawdzać w jakim  stopniu ewoluują ich cechy fenotypowe takie jak np. oporność na antybiotyki bądź jony metali ciężkich, zdolność do wykorzystania trudno przyswajalnych źródeł węgla, wiązania azotu cząsteczkowego. Dlaczego akurat tego typu mikroorganizmy? Ponieważ zmutowane szczepy bakterii mogą przenosić plazmidy, potrafiące kodować białka DNA.

Od lat 60-tych ubiegłego wieku, hodowcy bydła i drobiu powszechnie wykorzystują antybiotyki, jako dodatek do pasz, na początku powodując wzrost odporności zwierząt na choroby bakteryjne. Przy okazji wyszło na jaw inne atrakcyjne zastosowanie antybiotyków, ponad 3-krotnie zwiększało wagę osobników. Niestety, jednym z negatywnych aspektów stosowania antybiotyków, było mutacja niektórych bakterii w tzw. superbakterie, wobec których dzisiejsza medycyna jest bezradna. Należy też wspomnieć, że ciała zwierząt trafiają z ubojni, po przeróbkach przemysłowych na nasze talerze, od mniej więcej 50 lat. Do tego wszystkiego możemy dołożyć modyfikacje genetyczne dokonywane przez naukowców na zwierzętach, tony ulepszaczy żywności, wprowadzanych metodą na chybił trafił i otrzymujemy wpływ środowiska nienaturalnego na człowieka. Podobnie dzieje się z roślinami uprawnymi, np. w Polsce (wg SGGW) ponad 75% roślin w obiegu gospodarczym jest transgeniczna (GMO).

 

Teraz na szybko spróbujmy określić, z fizycznego punktu widzenia, teraźniejszego bywalca wirtualnej rzeczywistości. Osob-nick trwający godzinami w pozycji siedzącej, wpatrzony bez ruchu w ekran monitora i klikający w klawiaturę lub/i ekran lub/i poruszający myszką. Na razie nie piszemy o sprzegach typu hełmy VR czy bezposrednio do sieci w ewentualnej przyszłości. 

 

Co powoduje brak ruchu? Oprócz typowych chorób cywilizacyjnych dochodzi jeszcze inny ważny element, to spadek odporności, czyli podatność na choroby, ale także na „wymianę informacji” genetycznej z bakteriami i wirusami. Wybrane skutki bezruchu przy komputerze, tablecie, smartfonie: zaburzenia widzenia, zmiany percepcji barw, zaburzenia żołądkowe i jelitowe, impotencja. Jakie mogą być następstwa genetyczne w związku z ciagłym przebywaniu w sztycznym środowisku? Mutacje. 

 

Wróćmy do jednego elementu ciała, mózgu. Co może spowodować kilku– lub kilkunastogodzinne monotonne ruchy palcami w trakcie interakcji z urządzeniami? Na pewno zmiany adaptacyjne połączeń w mózgu, a głównie odcinaniem się połączeń neuronowych w korze czołowej mózgu, co jest związane z szybkością pojawiających się informacji. Spadają umiejętności skupiania się i rozwoju pamięci, szczególnie krótkotrwałej. Specjalizujemy się, spada umiejętność osobniczego przetwarzania pamięciowego, na korzyść przetwarzanie procesowego, które charakteryzuje się przede wszystkim indeksowaniem informacji. Mózgi doświadczonych internautów wykazują znacznie większą aktywność niż mózgi niekorzystających z sieci, zwłaszcza w obszarze kory przedczołowej, odpowiedzialnym za rozwiązywanie problemów i podejmowanie decyzji (badania Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przez Gary Smalla).  Innymi słowy możemy nie znać się na niczym, by w jednej chwili uzyskać dostęp do poprzednio wypracowanej i uzasadnionej tezy i od nowa przetworzyć, w końcu zrozumieć, a nawet dołozyć własną poznawczą cegiełke. 

Niestety, dla zainteresowanych papierowym drukiem, czasy książek minęły bezpowrotnie, bo "nowe medium rozwija pewne zdolności kognitywne kosztem innych". Coraz intensywniejsze korzystanie przez nas z sieci i innych technologii ekranowych doprowadziło do "powszechnego i wyrafinowanego rozwoju umiejętności wizualno-przestrzennych". Proces przeprogramowania jest trwały. Pisał o tym jakiś czas temu Jacek Dukaj, obrazując mękę pisania książki z powodu hiperlinkowego zaprogramowania.

Pytanie, czy zmiany w mózgu przełożą się na zmiany genotypu? Albo inaczej, jakie granice wyznaczą nam możliwosci adaptacyjne, i kiedy zakończą się ewolucją w postaci stabilnych mutacji?

 

Małe podsumowanie, z punktu widzenia biologii dostęp do Internetu powinien gwałtownie zmniejszać populację, kosztem pozostałych przy życiu osobników o wielozadaniowej specjalizacji mózgu wraz z ich fizycznym technologicznym uzależnieniem. Juz obserwujemy trend,  im bardziej cywilizowany świat, tym mniej urodzeń i więcej wspomagaczy medycznych.

 

Zaś ze społecznego punktu widzenia doprowadzamy do tworzenia się cyfrowych cyborgów o wydajnych mózgach, których zasila Internet, może, dlatego użyłem nowego pojęcia, języka fraktalowego, bo jest prawdziwym odzwierciedleniem przyszłej procesowej aktywności umysłowej człowieka w sieci, obserwowalnej jako obiekty wielozadaniowe o zmieniających się zasobach w czasie. 

 

Z drugiej strony aż się prosi inna konkluzja, związana z kastowością i dostępnością do prawdziwej wiedzy. Dzisiaj mamy hippisowski Internet, darmowy dostęp do praktycznie każdego zakątka ludzkiej biblioteki, począwszy od totalnych bredni aż po dzieła naukowe. Ale, już teraz wspomina się o ewolucji społecznej dążącej do dyktatu technokratów, co przekłada się na ludzi, o nie tylko z wysokim IQ, ale także posiadających umiejętności dostępu do danych, co ładnie przedstawił J.Zajdel w Limes Inferior.

Zadałeś kłam tezom o ewolucji biologicznej, choć zaprezentowane zostały nie moje, lecz wypowiedzi naukowców. W sumie nie pozostaje nic innego jak odeprzeć zarzuty o potencjalnych wpływach czynników , o które się spieramy. 

W którym miejscu? Albo czytasz bez zrozumienia, albo już sam nie wiem. Stwierdzam jedynie, że twoja interpretacja jest błędna. Nie przeczę tezom naukowym, tylko twojemu komentarzowi do nich. Błędnie rozumujesz działanie mechanizmów, które chcesz importować na potrzeby swojej tezy. Wyodrębnianie się nowego gatunku następuje w momencie, w którym populacje nie krzyżują się między sobą. Jeszcze raz: żeby środowisko świata wirtualnego uznać jako wyizolowane musiałbyś mieć ludzi którzy żyją tylko tam (co jest niemożliwe) i ludzi, którzy nie żyją tam wcale. Oczywista bzdura, w opisywanej przez ciebie sytuacji geny będą się mieszać, nie powstaną żadne odrębne linie filogenetyczne.

 

Rzeczywistość wirtualna jest posadowiona w świecie realnym, ale napewno izolowanym od naturalnego

Tylko że izolacja występuje na poziomie nieistotnym w kontekście zmian genetycznych, ponieważ te powstają na wskutek procesu rozmnażania. W obszarze naszego tematu wirtualna rzeczywistość nie jest żadnym izolowanym środowiskiem, a jedynie kolejnym czynnikiem, który będzie stymulował zmiany (w obrębie całego gatunku). Nie ma różnicy jakościowej pomiędzy wpływem rzeczywistości wirtualnej, a np. wpływem istnienia zawodowego sportu. Prościej się nie da. Wiadomo że człowiek będzie ewoluował, przecież nigdzie temu nie zaprzeczyłem. Za to postulujesz istnienie nowego poziomu jakościowego, a tego nie ma.

 

Pytanie, czy zmiany w mózgu przełożą się na zmiany genotypu? Albo inaczej, jakie granice wyznaczą nam możliwosci adaptacyjne, i kiedy zakończą się ewolucją w postaci stabilnych mutacji?

No, nareszcie. Analizujesz zmiany na poziomie wewnątrzpokoleniowym, tymczasem gdzie analiza tego, jak wpłyną one na DNA? Jasne, taką naprawdę ciężko przeprowadzić. Sposób powstawania i funkcjonowania świadomości jest ciągle bardzo słabo poznany. Ciężko powiedzieć na ile stymulacja, jakiej poddawane są mózgi np. przez istnienie wirtualnej rzeczywistości, wykorzystuje potencjalne możliwości przeciętnego mózgu. Może się okazać, że właściwie każdy, nawet “słaby” pod względem percepcji mózg jest w stanie w pełni sprawnie obsługiwać mechanizmy, o których piszesz (funkcjonowanie w WRz), jeżeli zostanie poddany odpowiedniej stymulacji. Oznacza to, że zmiany przystosowawcze będą nikłe, ponieważ nie będzie istniał czynnik w dostatecznym stopniu je determinujący. Czyli: w jakim stopniu będzie eksploatowana plastyczność umysłu. Jeżeli w zbyt niskim, nie będzie znaczących zmian w genotypie. A ty o takich zmianach piszesz jako pewnych. Analizujesz ewolucję języka, która zachodzi na poziomie niegenetycznym. Z tego nie wynika tak naprawdę nic, jeżeli chodzi o zmiany w DNA.

 

Małe podsumowanie, z punktu widzenia biologii dostęp do Internetu powinien gwałtownie zmniejszać populację, kosztem pozostałych przy życiu osobników o wielozadaniowej specjalizacji mózgu wraz z ich fizycznym technologicznym uzależnieniem. Juz obserwujemy trend,  im bardziej cywilizowany świat, tym mniej urodzeń i więcej wspomagaczy medycznych.

A to już jest futurologia. Może stać się zupełnie odwrotnie – mniejsza liczba urodzeń w świecie cywilizowanym sprawia przecież, że geny jego reprezentantów zostaną “pożarte” przez świat mniej zaawansowany technicznie, a samo oddziaływanie sfery technicznej zmaleje. Ponadto, spadek dzietności w krajach “pierwszego świata” wynika tylko częściowo z wpływu technologii – przeceniasz ten czynnik. Ten trend istniał jeszcze przed “erą cyfrową” i wynika ze specyfiki ewolucji kulturowej, która składa się z wielu rzeczy, nie tylko technologii.

 

Jakie mogą być następstwa genetyczne w związku z ciagłym przebywaniu w sztycznym środowisku? Mutacje. 

W każdym środowisku. Pisałem już o tym – twoje wyodrębnianie środowiska na sztuczne (czyli wyjście z lasu i zamieszkanie w kontrolowanym mieście) to podział nieproduktywny i nic nie zmieniający w temacie.

nah,

Wydaje sie, że nasza dyskusja się zatrzymała i kręci wokoł “własnego ogona”, lub bardziej poprawnie: nie dopracowalismy sie wspólnego slownika pojęć, który przeszkadza nam w artykułownaiu dalszych argumentów. 

 

Może zaczniemy od środowiska naturalnego i sztucznego. Wg ciebie nie ma znaczenia czy i w jakim srodowisku zachodzą procesy ewolucyjne, bo prawa ewolucyjne dla nich są niezmienne.

 

Zaprzeczyłeś jakoby depopulacja w krajach Zachodu jest związana z teorią ewolucji, bo dotyczy głównie zagadnień ekonomicznych. Dlaczego w celu higieny intelektualnej dokonamy eksperymentu myślowego i wyeliminujemy z definicji popularne środowiska, mające nawet darwinowskie odpowiedniki, podobnie jak memetyka:

– społeczny

– ekonomiczny

– materialny

– religijny

– intelektualny

– zdrowotny

– moralny

– militarny

– itd.

 

Ktos złapie się za głowę i kurtuazyjnie zapyta, hm...ale o co chodzi?

Podam prosty przykład, w którym teoria ewolucji biologicznej nie ma sensu, bo dotyczy sztucznego otoczenia. Gdy jesteśmy cięzko chorzy, np w wyniku utraty zdolności immunologicznej trafiamy do szpitala, gdzie  lekarze staraja się nam pomóc i w większości przypadków znów wracamy na łono naszego środowiska, rozmnażając się, przenosząc następnym pokoleniom złe geny. A co z ludzmi, urodzonymi z wadami fizycznymi, czy one podlegają teorii ewolucji? Są podtrzymywane przy życiu, a nawet rozmnażają się dając potomstwo, które przenosi uszkodzone lub zmutowane geny. 

Inny przykład, mamy osobnika z niskim IQ, z niepełnym wykształceniem, mającym problem w znalezieniu pracy, jest bezrobotny. Ale państwa w UE są nadopiekuńcze i dają temu człowiekowi zasiłek, który wystarcza do zaspokojenia podstawowych potrzeb, w tym popędu seksulanego, rozmnaża się, zwiększając pule genową o niskich walorach poznawczych.

Kolejny przykład, morderca-schizofrenik nie jest eliminowany z otoczenia tylko reedukowany ośrodkach penitencjarnych, po wyjściu z więzienia gwałci kilka kobiet, które nie mogą usunąć ciązy, ponieważ prawo zabrania zabijania gamet. 

Fanatycy religijny – znamy z doniesień prasowych, eliminacja osobników o innych wierzeniach. To jest dobór naturalny? Kobiety są gwałcone, a mężczyźni zabijani. 

Wojny – zabijamy jak leci, całe grupy etniczne, czy narody, kosztem innych “wyższych ras”

 

Małe podsumowanie, w środowisku naturalnym zwierzęta eliminuja odstające od normy osobniki. Chore psychiczne w stadzie psów są zagryzane. Niepełnosprawne nie są karmione, a nie mogą polowac gina z głodu. Ich geny są eliminowane z obiegu.

 

O faunie było, teraz o ludziach. Ciało ludzkie jest przystowane do naturalnych warunków, dlatego po jakims czasie “zgubilismy owłosienie”, ale kosztem zwiekszenia mózgu. Jak to możliwe? Skóra jest  radiatorem, odprowadza nadmiar ciepła dla utrzymania stałej temp mózgu (40-41st) . Dzięki temu ludzie mogli dłuzej on innych zwierzat biegać, a tym samy polowac jako drapieżniki. Podobnie jest ze wzrokiem, oczy są blisko siebie, bo dzieki temu zwieksza się zdolność koncentracji, wyostrza się obrazu ofiary...itd itd. 

 

Mam nadzieję, że tym razem uda nam sie uzyskać konsensus w sprawie izolowanych środowisk. 

 

 

iHomer, ja zaś widzę, że pojęcia są te same, tylko próbujesz wyciągać niewłaściwe wnioski. 

Zaprzeczyłeś jakoby depopulacja w krajach Zachodu jest związana z teorią ewolucji, bo dotyczy głównie zagadnień ekonomicznych.

W którym miejscu coś takiego napisałem? Polemizowałem jedynie z tobą na temat oddziałujących warunków otoczenia. TE mówi: pewne czynniki wpływają na liczebność populacji. Kłócę się z tym? Skądże. Uważam jedynie, że przedstawiona przez ciebie wizja przyszłych czynników jest jednocześnie niedostatecznie głęboka i zbyt śmiała. Ja nie zamierzam bawić się w futurologię i mówić jak będzie (czyli co w przyszłości będzie czynnikiem selekcji i w jaki sposób), ponieważ na zmiany genetyczne potrzeba pokoleń, a zmiany otoczenia dokonują się tempie kilkudziesięciokrotnie szybszym.

Podam prosty przykład, w którym teoria ewolucji biologicznej nie ma sensu, bo dotyczy sztucznego otoczenia. Gdy jesteśmy cięzko chorzy, np w wyniku utraty zdolności immunologicznej trafiamy do szpitala, gdzie  lekarze staraja się nam pomóc i w większości przypadków znów wracamy na łono naszego środowiska, rozmnażając się, przenosząc następnym pokoleniom złe geny. A co z ludzmi, urodzonymi z wadami fizycznymi, czy one podlegają teorii ewolucji? Są podtrzymywane przy życiu, a nawet rozmnażają się dając potomstwo, które przenosi uszkodzone lub zmutowane geny. 

Jak widzę słowa “złe geny” to trochę mnie skręca, ale po kolei.

Widzisz, cały czas patrzysz na sprawy z ludzkiej perspektywy. Obecnie funkcjonujemy w środowisku sztucznym, czyli takim, które współtworzymy, i które staramy się kontrolować, zgadza się. Nie oznacza to wcale, że teoria ewolucji biologicznej nie ma tam sensu, jak to określasz. To, że uczestniczymy w tworzeniu otoczenia, nie sprawia, że zmienia się sam mechanizm. Cały czas podlegamy selekcji według preferowanych przez otoczenie wartości. Są one inne, niż w przypadku środowiska naturalnego, to prawda. Ale nie oznacza to, że są lepsze/gorsze/dające ci prawo do sugerowania, że zmienia się mechanizm. Widzisz,  nie istnieje coś takiego jak “złe geny”. Istnieją tylko geny gwarantujące cechy pożądane przez selekcję działającą w danym środowisku (te będą promowane), i geny determinujące cechy niepożądane. Wszystko zależy od warunków otoczenia, tak było zawsze. Nie ma cech uniwersalnie dobrych, bo warunki mogą być właściwie skrajnie różne. Ty widzisz że coś jest dobre/złe, ewolucja tego nie widzi – jest ślepa. Czego byś chciał, sprawiedliwości? Jeżeli najsilniejszego jelenia zabije spadająca skała (bo miał pecha), przez co przekazane zostaną geny z twojej perspektywy słabsze, to co? To już nie jest TE? Jeżeli chcesz być konsekwentny, musiałbyś tak stwierdzić.

Fanatycy religijny – znamy z doniesień prasowych, eliminacja osobników o innych wierzeniach. To jest dobór naturalny?

Oczywiście. To jest dobór, w którym czynnik selekcji stanowi zachowanie innego człowieka. Czym to się różni od sytuacji, w której samiec niedźwiedzia zabija zdrowe młode, bo po prostu jest agresywny? Według ciebie to nie jest dobór? Dlaczego niedźwiedź może zabić niedźwiedzia i to jest ok, a jak człowiek zabija człowieka to TE w twoich oczach nagle przestaje obowiązywać? W życiu można mieć pecha, ewolucja działa nie na jednostkach, tylko na populacjach. Wcale nie przeżywa najsilniejszy, przeżywa ten, któremu uda się... przeżyć. Siła i zdrowie często temu sprzyjają, ale tak naprawdę nie muszą. Ewolucja nie eliminuje chorych dlatego że są “źli”, tylko dlatego, że w ujęciu statystycznym ta cecha zazwyczaj przeszkadza im w przeżyciu. Stworzyliśmy warunki, w których przeszkadza mniej, więc się rozmnażają. I o ile z naszej perspektywy to może nie być słuszne rozwiązanie, o tyle biologii to nic nie obchodzi. Pisałem o tym wcześniej, ale jeszcze raz: TE nie rozróżnia przyczyn, które spowodowały że przeżyłeś i się rozmnażasz. Tak samo nie interesuje jej, dlaczego pewne osobniki umierają/nie rozmnażają się. Ty rozróżniasz (na poziomie abstrakcyjnym), jednak nie możesz wznosić własnej, subiektywnej (mimo tego że poprawnej) racji do poziomu prawa naturalnego. Pytanie “dlaczego” jest czysto ludzkie, niestety w kontekście działania mechanizmu ewolucji nie niesie za sobą żadnej wartości. Całą dyskusję opierasz na rozróżnieniu, które w obliczu analizowanych mechanizmów jest jałowe.

 

Mam nadzieję, że tym razem uda nam sie uzyskać konsensus w sprawie izolowanych środowisk. 

Hmm, w tym poście w ogóle nie poruszyłeś tego tematu, poza powyższym zdaniem. Napiszę jednak jeszcze raz, bo ciężko szukać konsensusu, jeżeli definicja jest jednoznaczna. Według TE, środowiska izolowane to takie, pomiędzy którymi istnieje bariera, uniemożliwiająca przepływ genów(nie występuje mieszanie się genów rozwijanych w środowisku A z genami rozwijanymi w środowisku B). Środowisko wyizolowane musi być autonomiczne w zakresie pokrywania potrzeb życiowych funkcjonującej w nim populacji, ale to jest oczywiste.

I teraz:

1)wirtualna rzeczywistość jawnie kłóci się z definicją środowiska jako takiego, stanowi zaledwie część środowiska

2)środowisko sztuczne, w którym obecnie żyje człowiek nie jest środowiskiem izolowanym. Bo wobec jakiego środowiska miałoby być? Chyba, że od samego początku chodziło ci o wykazanie różnic pomiędzy ewolucją człowieka cywilizowanego, a tego żyjącego w jednym z ostatnich dzikich plemion z amazońskiej dżungli, wtedy jestem zmuszony przyznać rację. Jeżeli tam posiedzą jeszcze z 50k lat, to faktycznie wystąpi różnicowanie adaptacyjne (że z powodów rozmiarów tamtej populacji jest to niemożliwe, przymykam oko)

Mam wrazenie , że tym razem starasz się dowodzić TE (teoria ewolucji) bazując na elementach filozoficznych. 

 

Odnośnie użytego słormułowania “złego genu”  – kontekst wypowiedzi dotyczył materiału genetycznego, który odpowiada za wrodzoną niską odporność organizmu i po działaniach medycznych wraca do obiegu, zdolny do dalszej reprodukcji. W tym przypadku nie dochodzi do selekcji naturalnej, tylko świadomej ingerencji człowieka. Jeśli teoria ewolucji jest grą losową, bo tak rozumiem twój wywód, to zachowanie człowieka preferuje wybrane liczby, czyli świadomie wpływa na wynik losowania, co ma sie nijak do TE. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, mamy też eugenikę – traktowaną głównie jako narzędzie sterylizacyjne, dotyczące przede wszystkim osobników chorych psychicznie oraz z wadami genetycznymi  (w Szwecji tego typu działania obowiązywały do 1975 roku). Innym argumentem może byc inżynieria genetyczna, kompletnie eliminując dogmaty TE i wprowadzając niemałe zamieszanie. 

Podejście, które prezentujesz o dowolności materiału genetycznego, bo nie ma znaczenia jakie geny przetrwają, mija się z sensem, bo jak popatrzymy na dokonania ewolucyjne, wszystkie organizmy żywe tworzą kompletny i wzajemnie uzupełniający sie ekosystem, czyli oprocz dopasowania do środowiska, mamy też do odegrania rolę, jako “organiczniki” dotyczące wzrostu populacji innych, będąc w zamknietym łańcuchu pokarmowym. 

 

Środowisko wyizolowane musi być autonomiczne w zakresie pokrywania potrzeb życiowych funkcjonującej w nim populacji, ale to jest oczywiste.

 

Twierdzisz, że nie ma bariery? Czy ludzie nie stworzyli takiego zamknietego środowiska? Nie polujemy, tylko hodujemy i uprawiamy SWIADOMIE genetycznie zmodyfikowaną żywność, która także jest źródłem nowych mutacji. A, ostatnio przenosimy sie do innej rzeczywstości, ile czasu zajmie nam pełna automatyzacja wytwarzania produktów, wszystkiego co jest niezbedne do zycia? Przeciez już tworzymy maszynowy ekosystem, za chwilę wszystkie urządzenia “zdobędą mowę” , by rozmawiac wyłącznie ze sobą (sieci M2M).

 

Od kiedy, jako drapiezniki, zyskalismy absolutną przewagę nad innymi zwierzetami, wypadliśmy z ekosystemu, dzięki któremu mamy takie ciała, a nie inne. Eliminujemy gatunki masowo. Stworzylismy sztuczny ekosystem, oparty na zupełnie innych zasadach. Przewodnią dyrektywą jest utrzymywanie każdego człowieka przy życiu. Być może dlatego pojawia sie masę nowych idei, próbujących wyjść z impasu, jak chocby memetyczne widzenie świata, czy tezy Sumnersa itd. 

 

Zas świat wirtualny to zupełnie inna jakość, porównałbym do kataklizmu, który odciska pietno na ewolucji człowieka, w każdym sensie, bo ewolucja mózgu bedzie implikowała duzo powazniejsze zmiany  niż jesteśmy w stanie dzisiaj przewidzieć. 

iHomer, w sytuacji w której rozumujesz niepoprawnie, muszę rozbierać temat na części i sypać przykładami.

dnośnie użytego słormułowania “złego genu” – kontekst wypowiedzi dotyczył materiału genetycznego, który odpowiada za wrodzoną niską odporność organizmu i po działaniach medycznych wraca do obiegu, zdolny do dalszej reprodukcji. W tym przypadku nie dochodzi do selekcji naturalnej, tylko świadomej ingerencji człowieka.

Czyli próbujesz w definicję mechanizmu doboru wcisnąć mechanizm, którego tam nie ma. Po raz n-ty, bo chyba w ogóle nie czytasz – niska odporność organizmu jest jakąś jego cechą. Teraz środowisko determinuje, czy ta cecha jest pozytywna, czy nie. Środowisko, w którym ludzie leczą siebie nawzajem “orzeka”, że ta cecha nie jest tak negatywna, jak była w przypadku środowisk, w których człowiek nie miał na to wpływu. Dochodzi do selekcji na podstawie istniejących czynników. Nie ma istotnej różnicy pomiędzy tym, czy o przeżyciu decyduje działanie wirusa, atak lwa, czy ingerencja człowieka.

To, że człowiek ingeruje w swoje środowisko, nie zmienia mechanizmu, zrozum to – według twojej definicji sztuczności środowiska (czyli tego, że jest modyfikowane przez zamieszkujące ją populacje) tak naprawdę wszystkie środowiska są sztuczne, tylko w naszym ten poziom sztuczności jest wyraźnie wyższy.

Nie ma tutaj jednak żadnego podziału binarnego. Przykładowo, bobry budują tamy na rzekach. Zmieniają warunki, jakie będą oddziaływać na nie same i na inne organizmy (np na ryby żyjące w tej rzece). I co? Nagle teoria ewolucji biologicznej działa tam inaczej? Nie, to tylko kolejny czynnik selektywny. Biologia nie rozróżnia genezy czynników, które w danym środowisku odpowiadają za dobór.  Piszesz o różnicy pomiędzy selekcją naturalną a ingerencją człowieka, nie zauważając, że to rozróżnienie z punktu widzenia rozmnażania się organizmów jest podziałem na dwie przyczyny na identycznym poziomie jakościowym, a więc rozróżnienie nic nie wnoszące.

Dopóki organizmy w danym środowisku rozmnażają się poprzez mieszanie materiału genetycznego, dopóty obowiązuje je mechanizm doboru identyczny w swojej istocie. Ale napisałem to już chyba z pięć razy.

 

Jeśli teoria ewolucji jest grą losową, bo tak rozumiem twój wywód, to zachowanie człowieka preferuje wybrane liczby, czyli świadomie wpływa na wynik losowania, co ma sie nijak do TE.

Zawsze istnieją czynniki, które wpływają na wynik losowania, to jest przecież najważniejsza cecha tego mechanizmu. Organizmy losują (mutują), a środowisko ustala, które liczby “wygrywają”. Zasady działania są dokładnie takie same, to że człowiek zmienia swoimi działaniami preferowane liczby to przecież żadna nowość – organizmy zawsze mają wpływ na środowisko, w którym oddziałują. Przykładowo, istnienie tlenu w atmosferze to sprawka działania bakterii. To, że w ogóle powstaliśmy jest skutkiem takiego wpływania na wynik losowania, które z nieodgatniętych dla mnie powodów chcesz wyrzucić poza TE. Organizmy współtworzą środowisko, wbrew temu co proponujesz, wpływ na mechanizmy selekcji nie jest niczym nienaturalnym. Rozróżniasz zmiany dokonywane na poziomie świadomym, jednak dla biologii są one takie same, jak każde inne! 

Podejście, które prezentujesz o dowolności materiału genetycznego, bo nie ma znaczenia jakie geny przetrwają, mija się z sensem, bo jak popatrzymy na dokonania ewolucyjne, wszystkie organizmy żywe tworzą kompletny i wzajemnie uzupełniający sie ekosystem,

Nie dowolności, tylko ścisłego wynikania z warunków selekcji. Zmieniają się warunki selekcji, zmienia się preferowany materiał genetyczny. Jakie geny przetrwają nie ma dla biologii żadnego “znaczenia”, tak samo jak dla wody nie ma znaczenia, w którą stronę popłynie. Biologia to nie jest to twór rozumujący na żadnym poziomie, a jedynie zbiór ślepych praw. Tworzą ekosystem, ponieważ z powodu konkurencyjności każdy możliwy sposób funkcjonowania zostanie wykorzystany. Nie ma tym jednak żadnego “wyższego porządku”, jest to skomplikowana struktura, ale wynika z bardzo prostych praw.

Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że ewolucja nie ma żadnego sensu ani celu, to po prostu wynik prostych oddziaływań. Zdajesz się mieć problem z pogodzeniem się z faktem, że wyższy porządek, jakiego się doszukujesz, tak naprawdę nie istnieje.

czyli oprocz dopasowania do środowiska, mamy też do odegrania rolę, jako “organiczniki” dotyczące wzrostu populacji innych, będąc w zamknietym łańcuchu pokarmowym.

Wybacz, ale to już jest bzdura, wynikająca najwidoczniej z niezrozumienia tematu. Nie ma żadnego przeznaczenia, żadnej “roli do odegrania” organizmów z perspektywy biologicznej, takie coś można wyróżniać jedynie w terminologii opisującej, zaś ty próbujesz podpisać to pod mechanizmy doboru naturalnego. Ograniczniki nie muszą występować, jak ty to postulujesz, po prostu po pewnym czasie się pojawią, ponieważ zgodnie z zasadami konkurencji, w takim obszarze powstaje wolna nisza ekologiczna. To, że tak się dzieje, nie wynika z żadnych “ zadań”, tylko z faktu korzystania z okazji, w imię własnych korzyści. A ten system nie jest wcale z permanentnie zamknięty, jednak domyka się szybko za każdym razem, gdy tylko pojawi się luka.

Istnieją sytuacje, kiedy gatunek dostaje się do nowego środowiska, w którym nie ma naturalnych wrogów, właściwej konkurencji, a potrzebne do życia zasoby dostępne są w nadmiarze. Nie wiem dlaczego chcesz taką sytuację wykluczyć z teorii ewolucji biologicznej.

 

Twierdzisz, że nie ma bariery? Czy ludzie nie stworzyli takiego zamknietego środowiska? Nie polujemy, tylko hodujemy i uprawiamy SWIADOMIE genetycznie zmodyfikowaną żywność, która także jest źródłem nowych mutacji. A, ostatnio przenosimy sie do innej rzeczywstości, ile czasu zajmie nam pełna automatyzacja wytwarzania produktów, wszystkiego co jest niezbedne do zycia? Przeciez już tworzymy maszynowy ekosystem, za chwilę wszystkie urządzenia “zdobędą mowę” , by rozmawiac wyłącznie ze sobą (sieci M2M).

Ja o jednym, tu o drugim. Cofnijmy się do definicji środowiska wyizolowanego według TE, bo ewidentnie nie piszesz o temacie. Pojęcie środowiska izolowanego rozpatruje się z perspektywy populacji danego gatunku. Środowisko izolowane spełnia definicję w momencie, w którym pomiędzy nim, a innym środowiskiem (w którym żyją pozostałe populacje) przestaje mieszać się materiał genetyczny. Populacja zamieszkująca środowisko izolowane rozmnaża się tylko w jego obrębie. Co istotne, aby definiować jakieś środowisko jako izolowane, musi istnieć środowisko, wobec którego owa izolacja następuje, czyli środowisko w którym żyją pozostałe populacje. Jedynym kryterium izolacji jest brak istnienia przepływu materiału genetycznego. Opisujesz cechy, które powodują że nasze środowisko jest zamknięte, ale nie mające nic wspólnego z definicją wyizolowania! Tyle czasu postulujesz o porządek w używanych pojęciach, a sam używasz ich błędnie.

Środowisko, w jakim żyje człowiek, zawiera wszystkie populacje naszego gatunkuktóre się ciągle krzyżują. 

Wobec tego to, co rozpatrujesz nie spełnia definicji środowiska izolowanego, ponieważ nie ma innego środowiska okupowanego przez człowieka, względem którego mógłbyś je izolować.

Najgorsze że zaznaczyłem to już dwa razy, chyba wcale nie czytasz.

SWIADOMIE

Dla ciebie robi to róznicę, dla biologii – wcale.

 Stworzylismy sztuczny ekosystem, oparty na zupełnie innych zasadach.

?? Organizmy przestały umierać, czy może się rozmnażać? Jedynie co się zmieniło to warunki otoczenia. To, że zazwyczaj większość organizmów w konsekwencji nie przekazuje swoich genów, nie jest zasadą. Jest konsekwencją funkcjonowania w środowisko o wysokim stopniu konkurencyjności. Czy uważasz że problem gatunków inwazyjnych również oparty jest na “zupełnie innych zasadach” niż te opisujące ekosystem? Zgodnie z przedstawionym tokiem rozumowania, należałoby się z takim stwierdzeniem zgodzić.

Zas świat wirtualny to zupełnie inna jakość, porównałbym do kataklizmu, który odciska pietno na ewolucji człowieka, w każdym sensie, bo ewolucja mózgu bedzie implikowała duzo powazniejsze zmiany niż jesteśmy w stanie dzisiaj przewidzieć.

 

Szkoda tylko, że nie jest pewne, czy istnienie WRz zdąży odcisnąć ów piętno na ewolucji mózgu. Musiałby działać w tym obrębie przez wiele pokoleń, a specyfika naszego środowiska jest, jaka jest – potrafii się zmienić diametralnie w przeciagu kilku lat. Pewnie powstanie coś jeszcze “wyższego rzędu” pod względem technologicznym, coś co będzie ustanawiać inne czynniki selekcyjne dla ludzi i całe twoje tak dokładnie przecież opisywane przewidywania staną się nietrafione. Owszem, w głównej mierze zgadzam się z twoimi wnioskami w tym zakresie, lecz uważam że powinieneś przyjąć większy “zapas bezpieczeństwa”.

Niestety, to że sami kreacjoniści/zwolennicy TIK tytułują swoje wywody naukowymi, wcale ich takimi nie czyni. Masz do czynienia z pseudonauką, czyli tylko ładną gadką udającą naukową : ) Ich twierdzenia są albo niefalsyfikowalne, albo dawno zostały obalone, do czego nie chcą się przyznać.

 

Cóż, iHomer, myślę że dyskusja się rozjechała, ponieważ próbujesz wchodzić w swoją definicję “środowiska wyizolowanego”, która nie jest zgodna z definicją wykorzystywaną w opisie działania TE.

Postulujesz zachodzenie radiacji adaptacyjnej, nie rozumiejąc jaka właściwość wyizolowanych środowisk pozwala jej zachodzić. Tą właściwością jest brak mieszania się materiału genetycznego pomiędzy populacjami żyjącymi w środowiskach względnie sobie wyizolowanymi. Nie ma przepływu genów = geny w populacjach “idą w inne strony” , dzięki czemu powstają oddzielne linie filogenetyczne. Ty zaś jako środowisko wyizolowane opisujesz środowisko posiadające jedną populację, wewnątrz której geny swobodnie się mieszają. Cała reszta(konkretny obraz tego środowiska), nad którą dywagujesz, nie ma wpływu na zachodzenie zjawiska.

Nie wiem czy czytałeś “Wspinaczkę na szczyt nieprawdopodobieństwa”, jeżeli nie, to ja polecam tobie ów książkę. Jeżeli miałbym wybrać jedną w tematyce TE, to chyba będzie właśnie ta.

 

Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa Richarda Dawkinsa? Ostatnio czytałem KAPITAŁ W XXI WIEKU.

 

Przykro mi, ale nie masz racji. Radiacja adaptatywna prowadzi do zróżnicowania osobników jednego gatunku, tworzących izolowane populacje.

Jeżeli to zróżnicowanie przekroczy pewne wartości progowe, uznajemy te populacje za odrębne gatunki – mamy więc do czynienia ze specjacją gatunków. Według różnych definicji radiacja ma miejsce, gdy grupy organizmów tego samego gatunku zasiedlają różne nisze ekologiczne i wytwarzają przystosowania do tych nisz. Na początku obserwuje sie pojawiania ras wobrębie jednego gatunku,  które jak wiemy mogą sie krzyżować. Z poszczególnych ras mogą wyodrębniać sie nowe gatunki. 

Czy środowisko człowieka możemy przyjąc za niszę ekologiczną, a tym samym za wyizolowany ekosystem? O uzasadnieniu pisałem wcześniej.

 

edit: 

  1. Robert Plomin, profesor genetyki behawioralnej (King's College London), uważa, że za całe spektrum zaburzeń uczenia się odpowiada zestaw kilku tylko genów. Uznaje za błąd wcześniejsze starania naukowców, by określone schorzenie przypisać osobnym genom. Nowe badania dostarczają dowodów na potwierdzenie tezy, że istnieją geny odpowiedzialne za całą gamę zaburzeń uczenia. Naukowiec twierdzi, że da się znaleźć podstawy genetyczne nie tylko zaburzeń językowych i matematycznych, ale także funkcji przestrzennych oraz pamięci (Mind, Brain and Education).
  2. Firma "Complete Genomics" planują uruchomienie usługi sekwencjonowania genomu człowieka za przełomową cenę 5000 dolarów klientom indywidualnym. Ułatwiony dostęp do usługi sekwencjonowania jest najważniejszym krokiem na drodze do tzw. medycyny spersonalizowanej. Zgodnie z jej założeniami, lekarz powinien mieć dostęp do danych o indywidualnych cechach pacjenta, dzięki czemu możliwe jest zoptymalizowanie sposobu leczenia, dawek podawanych leków itp. Dotychczas zbieranie informacji tego typu ograniczało się do pojedynczych genów, które analizowane były głównie w przypadku podejrzenia zwiększonego ryzyka wystąpienia ściśle określonej choroby. Wyścig trwa, firma Applied Biosystems, planuje udostępnienie w najbliższej przyszłości platformy, dzięki której możliwe będzie przeprowadzenie kompletnej analizy genomu za około 10 tysięcy dolarów. 
  3. Pierwszy przypadek, kiedy tzw. genetyka behawioralna została wykorzystana do zmiany wyroku przez sądownictwo europejskie. W 2007 roku Abdelmalek Bayout, został skazany na karę 9 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności za zakłucie nożem człowieka. Sędzia apelacyjny skrócił mu jednak niedawno wyrok o 12 miesięcy, powołując się na f akt, że morderca posiada wariant genu powiązany z agresją. Pietro Pietrini, neurolog molekularny z Uniwersytetu w Pizie, i Giuseppe Sartori, jego kolega po fachu z Uniwersytetu w Padwie. W ramach serii testów wpadli na trop anomalii w budowie mózgu oraz odkryli 5 genów powiązanych z gwałtownym zachowaniem. ( Biological Psychology/New Scientist)

 

Przykro mi, ale nie masz racji. Radiacja adaptatywna prowadzi do zróżnicowania osobników jednego gatunku, tworzących izolowane populacje.

Widzisz słowo klucz, czy nie? POPULACJE. Nie jedna populacja (cały czas to opisujesz), tylko przynajmniej dwie, żyjące w różnych środowiskach, izolowanych względem siebie.

Jeżeli to zróżnicowanie przekroczy pewne wartości progowe,

W jaki sposób to ma się stać według ciebie, jeżeli geny nie rozwijają się oddzielnie? Aby to różnicowanie się pogłębiało, populacjE muszą od pewnego momentu rozwijać się osobno. BEZ MIESZANIA GENÓW.

Obecne rasy powstały dzięki temu, że populacje na pewnych obszarach rozwijały się niezależnie przez długi czas. Teraz świat się zglobalizował i następuje proces odwrotny – geny zaczynają się mieszać i za niedługo (w skali ewolucji biologicznej) rasy człowieka przestaną istnieć.

Ty cały wywód przeprowadzasz dla jednej populacji, żyjącej w jednym środowisku. Nieważne jaką postać ma to środowisko. Geny wewnątrz przepływają swobodnie. Potrzeba ci przynajmniej dwóch, pomiędzy którymi nikt się nie krzyżuje.

Ewidentnie nie rozumiesz w jaki sposób zachodzą zjawiska, które usiłujesz zaskarbić. A potem jeszcze piszesz że nie mam racji, uzasadniając to zdaniami, które w sposób jawny wskazują błędne rozumowanie w twoich własnych wywodach.

 

Czy środowisko człowieka możemy przyjąc za niszę ekologiczną, a tym samym za wyizolowany ekosystem? O uzasadnieniu pisałem wcześniej.

Dobra. Mam dość. Pisałem już przynajmniej dwa razy na ten temat, po prostu zacytuję siebie.

Opisujesz cechy, które powodują że nasze środowisko jest zamknięte, ale nie mające nic wspólnego z definicją wyizolowania! Tyle czasu postulujesz o porządek w używanych pojęciach, a sam używasz ich błędnie.

2)środowisko sztuczne, w którym obecnie żyje człowiek nie jest środowiskiem izolowanym. Bo wobec jakiego środowiska miałoby być? Chyba, że od samego początku chodziło ci o wykazanie różnic pomiędzy ewolucją człowieka cywilizowanego, a tego żyjącego w jednym z ostatnich dzikich plemion z amazońskiej dżungli, wtedy jestem zmuszony przyznać rację. Jeżeli tam posiedzą jeszcze z 50k lat, to faktycznie wystąpi różnicowanie adaptacyjne (że z powodów rozmiarów tamtej populacji jest to niemożliwe, przymykam oko)

Możesz sobie napisać jeszcze sto razy, że “uzasadniłeś”, iż środowisko o którym piszesz, jest wyizolowane. Szkoda, że ten rodzaj wyizolowania nie ma nic wspólnego z pojęciem używanym w ramach wyjaśniania zjawisk, które chcesz wykorzystać.

 

Nie odpowiedziałes na kluczowa kwestię poruszoną w moim ostatnim poście, a dotyczącą niszy ekologicznej. 

 

Dwie populacje potrzebne do zmian genetycznych? Chyba masz na mysli kobiety i mężczyzn? Mutacje, nie potrzebują “wielu populacji”, bo są wynikiem m.in. presji środowiska, więc wymagają wogóle jakiejkolwiek populacji, czyli liczby osobników o różnych pulach genowych, które mogą wystepowac w obrębie jednego gatunku. [edit: ale w różnych środowiskach, przykładowo dla zobrazowania idei: dla jednych głównym zajęciem, by przeżyć będzie czerpanie wody ze studni gdzies w  okolicach Sudanu, a dla innych czerpanie i przetwarzanie wiedzy w rzeczywistości wirtualnej, fizycznie w Londonie ]

 

W jaki sposób to ma się stać według ciebie, jeżeli geny nie rozwijają się oddzielnie? Aby to różnicowanie się pogłębiało, populacjE muszą od pewnego momentu rozwijać się osobno. BEZ MIESZANIA GENÓW.

 

Bzdura, zapytaj o to wirusy :)) 

 

 

 

 

 

Nie do zmian w ogóle, tylko do wyodrębnienia się oddzielnych linii filogenetycznych. To przecież postulujesz. Zaczynam się zastanawiać, czy umiesz czytać...

Ok, rozumiem że w kwestii nisz ekologicznych, populacji, spacjacji, radiacji adaptatywnej mamy zgodność? 

 

teza postawiona w felietonie brzmi: 

Dla gatunków wyizolowanych z naturalnego środowiska ewolucja biologiczna jest następstwem presji zmian w ich nienaturalnym, sztucznym otoczeniu. Jakie czynniki najmocniej wpływają na ewolucję w chwili obecnej? Może szybkość przetwarzania informacji?

Prawo Darwina odnosi się do całego ekosystemu, z całym łańcuchem skomplikowanych zależności. Zaś moja propozycja dotyczy IZOLOWANEGO środowiska, niemającego interakcji z żadnym żywym ekosystemem (rzeczywistość wirtualna). Przewrotność mojej tezy ma potwierdzenie w radiacji adaptatywnej (dostosowawczej), czyli różnicowania się gatunku wyjściowego (w tym przypadku człowieka), w drodze kolejnych mutacji na wiele nowych linii filogenetycznych, dających początek nowym gatunkom, wyższym od homo sapiens.

 

 

Wiem, jak brzmi teza postawiona w artykule i od kilku postów wykładam ci, dlaczego jest absurdalna.

Ok, rozumiem że w kwestii nisz ekologicznych, populacji, spacjacji, radiacji adaptatywnej mamy zgodność?  

Co masz na myśli pisząc “zgodność”? To nie są kwestie na temat których można mieć opinie, ty zwyczajnie niektórych pojęć nie rozumiesz. Przekleiłeś mądre słowa ze swojego źródła (a tak naprawdę to zrobiłeś “ślepą zrzynkę”, niestety), natomiast twoja interpretacja zwyczajnie leży.

Przewrotność mojej tezy ma potwierdzenie w radiacji adaptatywnej (dostosowawczej), czyli różnicowania się gatunku wyjściowego (w tym przypadku człowieka), w drodze kolejnych mutacji na wiele nowych linii filogenetycznych, dających początek nowym gatunkom, wyższym od homo sapiens.

 

Piszę po raz n-ty, że nie będzie żadnej radiacji adaptacyjnej, ponieważ każda nowa linia filogenetyczna musi powstać w oddzielnym środowisku, wyizolowanym od reszty środowisk (w których żyją populację danego gatunku). W rozumieniu definicji: wyizolowanym = populacja zamieszkująca w tym środowisku przez długi czas nie krzyżuje się z pozostałymi populacjami opisywanego gatunku.

Człowieku, nie rozumiesz, że aby powstały nowe odnogi rzeki, musi rozdzielić się koryto, którym płynie woda? Nie zrobisz kilku strumieni w jednym korycie. Co z tego, że w związku z presją otoczenia WRz “przebiją się” nowe mutacje, skoro od razu geny wymieszają się z całą resztą? Masz jedną populację, której rozwój “skręci” w stronę dostosowywania się do wpływu istnienia WRz, ale cały czas JEDNĄ populację. Nie ma możliwości powstania “nowych gatunków” bo nie ma mechanizmu, który jest do tego konieczny.

Dla gatunków wyizolowanych z naturalnego środowiska

W rozumieniu pojęcia izolacji używanego w TE to zdanie jest sprzeczne wewnętrznie. Izolacja to rozdzielenie rozwoju jednej populacji tego samego gatunku od drugiej na poziomie mieszania się genów, dzięki czemu rozwój obu populacji idzie w innym kierunku. Po pewnym czasie(setki, tysiące pokoleń) w wyniku nawarstwiania się zmian powstają różne linie filogenetyczne, inna dla każdej izolowanej populacji. W opisywanym przez ciebie przypadku nie istnieją warunki konieczne do zaistnienia zjawiska radiacji adaptacyjnej – populacja jest tylko jedna!

 

Człowiek, jak każdy gatunek, ewoluuje i istnienie WRz będzie na tę ewolucję wpływać, ale nie ma możliwości powstania kilku nowych linii filogenetycznych. Wszystko będzie odbywać się w ramach jednej linii. Naprawdę, nie rozumiem co w tym jest takiego trudnego.

 

dotyczy IZOLOWANEGO środowiska, niemającego interakcji z żadnym żywym ekosystemem (rzeczywistość wirtualna)

Nie na tym polega istota pojęcia środowiska izolowanego w TE. Słownik języka polskiego nie pomoże, bo niektóre pojęcia w nauce mają kontekst, który nie pokrywa się ze znaczeniem potocznym.

 

Aha, i proszę cię, żebyś nie nazywał bzdurą właśnie słów całkowicie wyrwanych z kontekstu, bo jest to trochę niepoważne.

Ok, skoro nie rozumiem, to nie jestem strona tej dyskusji. 

Nowa Fantastyka