- publicystyka: [DKNF] [Cyrk Nocy] Cyrk kontrastów

publicystyka:

artykuły

[DKNF] [Cyrk Nocy] Cyrk kontrastów

 

-– Uwaga, w ar­ty­ku­le mogą się zna­leźć po­mniej­sze spoj­le­ry do­ty­czą­ce tre­ści książ­ki ----

 

 

Cyrk jest biały. I czar­ny. Kon­trast to chyba naj­czę­ściej sto­so­wa­ne na­rzę­dzie w pi­sa­niu po­wie­ści. W za­sa­dzie trud­no wska­zać mi ja­ką­kol­wiek książ­kę, po­zba­wio­ną kon­tra­stów. Czy to kon­flikt do­brych ze złymi, czy szczę­śli­wa kra­ina dzie­ciń­stwa ver­sus po­nu­ra te­raź­niej­szość, czy też bez­tro­ski pro­ta­go­ni­sta i twar­do stą­pa­ją­cy po ziemi przy­ja­ciel. Prze­ciw­sta­wie­nie dwóch, skraj­nie róż­nych cech, przy­cią­ga uwagę, na­pę­dza ma­chi­nę fa­bu­ły. Wcią­ga czy­tel­ni­ka, pro­wo­ku­je do opo­wie­dze­nia się po jed­nej ze stron.

Erin Mor­gen­stern nie­wąt­pli­wie wie co to jest kon­trast i umie go na­kre­ślić na wielu po­zio­mach, za­rów­no oczy­wi­stych jak i w po­sta­ci ukry­tych smacz­ków. Ten naj­bar­dziej oczy­wi­sty rzuca się w oczy – wy­star­czy spoj­rzeć na cyrk. Na­mio­ty po­ma­lo­wa­ne w czar­no-bia­łe pasy, trud­no o bar­dziej kon­tra­stu­ją­cy ze­staw. Gdy spoj­rzy­my do środ­ka, do­strze­że­my wię­cej: wiecz­ny ogień jak i lo­do­wy ogród. Ale nie tylko cyrk jako obiekt ude­rza kon­tra­stem.

Au­tor­ka uczy­ni­ła nie­mal re­gu­łę, że po­sta­cie w jakiś spo­sób ze sobą spa­ro­wa­ne, mają prze­ciw­staw­ne cechy. Sio­stry Bur­gess: jedna ma­rzy­ciel­ka, druga twar­do stą­pa­ją­ca po ziemi, bliź­nię­ta Mur­ray: jedno uro­dzo­ne chwi­lę przed pół­no­cą, z darem spo­glą­da­nia w prze­szłość, dru­gie – kilka minut po pół­no­cy, po­tra­fią­ce spo­glą­dać w przy­szłość. Się­ga­jąc jesz­cze głę­biej, mamy Tsu­ki­ko i Hi­na­tę – któ­rych imio­na za­wie­ra­ją w sobie Księ­życ i Słoń­ce a ich wła­ści­ciel­ki spe­cja­li­zu­ją się od­po­wied­nio w magii wody i ognia.

I na tak kon­tra­sto­wym tle mamy parę głów­nych bo­ha­te­rów, któ­rzy... są do sie­bie bar­dzo po­dob­ni. Mimo iż Czło­wiek w Sza­rym Gar­ni­tu­rze twier­dzi „wy­bra­łem go, aby sta­no­wił jej prze­ci­wień­stwo a jed­no­cze­śnie uzu­peł­nie­nie”, to, szcze­rze, je­dy­nym wy­raź­nym prze­ci­wień­stwem, jakie widzę mię­dzy Marco a Celią jest to, że ten pierw­szy jest zwy­czaj­ną świ­nią (vide wątek z Iso­bel), pod­czas gdy Celia nie. Poza tym, zde­cy­do­wa­nie wię­cej ich łączy niż dzie­li – po­dob­ne re­la­cje z osobą peł­nią­cą funk­cję ojca, brak matki, po­dob­ne myśli o odej­ściu z cyrku, oboje chcą się po­świę­cić, jedno dla dru­gie­go z iden­tycz­nych po­bu­dek. Po­nie­waż Mor­gen­stern po­tra­fi przed­sta­wić kon­trast, lo­gicz­nym zdaje się przy­jąć ce­lo­wość ta­kiej kon­struk­cji związ­ku pro­ta­go­ni­stów. Choć dla prze­cięt­ne­go czy­tel­ni­ka w tym ro­man­sie wieje strasz­ną nudą, być może w tym tkwi prze­kaz. Mi­łość to nie iskrzą­ce ście­ra­nie się prze­ci­wieństw, ale wza­jem­ne wspie­ra­nie przez lata i do­bu­do­wy­wa­nie ko­lej­nych ce­gie­łek-na­mio­tów do wspól­nie two­rzo­ne­go życia.

Praw­dzi­we. Tylko czy o tym chce­my czy­tać w książ­kach? ;)

Komentarze

Zga­dzam się, że wątek ro­man­su jest naj­słab­szą czę­ścią, a prze­cież o niego w za­sa­dzie od po­cząt­ku cho­dzi­ło... Uwa­żam, że wszyst­ko było do­brze, póki Celia i Marco byli od­da­le­ni. Uno­si­ło się wokół to ich wza­jem­ne przy­cią­ga­nie, ale spo­ty­ka­li się bar­dzo rzad­ko i wszyst­ko to jakoś się spla­ta­ło z ży­ciem cyrku i in­ny­mi wąt­ka­mi, nie prze­szka­dza­ło. A od mo­men­tu, kiedy się wresz­cie prze­spa­li – słabo. Za­koń­cze­nie też blado wy­pa­dło. Za­pew­ne taki ko­niec był od po­cząt­ku pla­no­wa­ny: po­łą­czyć ich, utrzy­mu­jąc jed­no­cze­śnie cyrk, ale... Cóż.

Mimo wszyst­ko po­wieść ma uni­kal­ny, cza­row­ny kli­mat. Dla niego warto było po nią się­gnąć, nawet jeśli głów­ni bo­ha­te­ro­wie po­zo­sta­wia­ją wiele do ży­cze­nia. To zdaje się de­biut Erin Mor­gen­stern – jeśli tak to po­zo­sta­je mieć na­dzie­ję, że ko­lej­ne książ­ki skon­stru­uje od­po­wied­nio le­piej.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Mi­łość to nie iskrzą­ce ście­ra­nie się prze­ci­wieństw, ale wza­jem­ne wspie­ra­nie przez lata i do­bu­do­wy­wa­nie ko­lej­nych ce­gie­łek-na­mio­tów do wspól­nie two­rzo­ne­go życia.

Praw­dzi­we. Tylko czy o tym chce­my czy­tać w książ­kach? ;)

 

W sumie – tak, ja bym o tym mogła czy­tać. Ale w tej książ­ce tego nie do­strze­głam. Już parę osób na­pi­sa­ło, że wątek ro­man­so­wy był naj­słab­szą stro­ną książ­ki, ja dodam jesz­cze, że mimo jego roz­cią­gnię­cia, wręcz roz­wle­cze­nia w cza­sie, Celia i Marco nie wy­szli wła­ści­wie poza to, co się ko­ja­rzy z pierw­szą fazą za­uro­cze­nia na­sto­lat­ków. Takie mia­łam wra­że­nie. 

Pew­nie dla­te­go, że nie mieli kiedy ; ) Wiesz, nie cho­dzi­li za rącz­kę ani do kina, nie ja­da­li obia­dów w knaj­pach ani do­mo­wych, nie mieli oka­zji do dłu­gich spa­ce­rów po parku i ob­ści­ski­wa­nia się po ką­tach ; p Dla nich ten etap trwał całe lata, bo nie mieli kiedy się sobą znu­dzić, nie “spo­wsze­dnie­li” sobie. Inna spra­wa, że to do­pie­ro nie­wia­ry­god­ny wątek fan­ta­stycz­ny – tyle lat, za­uro­cze­nie trwa­ło w nie­zmie­nio­nej for­mie, a Celia to w ogóle ani jed­ne­go fa­ce­ta poza Mar­kiem nie miała... Po­dej­rza­ne.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Tak, wła­ści­wie też sobie o tym po­my­śla­łam. Ale ge­ne­ral­nie tam wiele spraw było ab­sur­dal­nie roz­wle­czo­nych (nawet pa­trzy­łam na daty). Np. roz­sta­nie z Iso­bel. Do dziew­czy­ny do­tar­ło, że gość ma ją w nosie, nawet jej to potem za­su­ge­ro­wał, ale minął rok, zanim o tym po­ga­da­li. Wiem, że nie wi­dzie­li się non stop, ale bez jaj. ;)

Aku­rat wątek z Iso­bel dziwi mnie nieco mniej – przyj­mu­ję do wia­do­mo­ści, że za­ko­cha­na ko­bie­ta jest ślepa na in­for­ma­cje pi­sa­ne nawet wiel­ki­mi li­te­ra­mi. Że wciąż ma na­dzie­ję, że nawet jak teraz jej gość nie chce, to wróci, a ona po­cze­ka, że może się myli itp., itd. Jeśli sie­dzia­ła cały ten czas w Cyrku, śro­do­wi­sku her­me­tycz­nym, gdzie nie miała oka­zji po­znać “klina”, to jakoś jej się smut­no to sta­ro­pa­nień­stwo to­czy­ło.

Ale z Celią mu­sia­ło zde­cy­do­wa­nie być coś nie tak ; p

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Może za­uro­cze­nie było ‘w pa­kie­cie’ z ob­rącz­ka­mi? ;) Tsu­ki­ko i Hi­na­ta też były za­ko­cha­ne, my­śli­cie, że do po­je­dyn­ku ce­lo­wo wy­bra­li dwie les­bij­ki?

To by­ło­by na­praw­dę wred­ne, gdyby bo­nu­sem do po­ka­za­nia, która szko­ła jest lep­sza, był do­dat­ko­wy wa­ru­nek w po­sta­ci ze­rwa­nia uczu­cia. No ale... Łatwo wal­czy się z kimś, to jest ci obo­jęt­ny, więc wi­docz­ne do­pie­ro jak uczeń do­pro­wa­dził do śmier­ci kogoś, na kim mu za­le­ża­ło, na­uczy­cie­le uzna­wa­li zwy­cię­stwo za pełne ; /

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Cie­szę się bar­dzo, że po­ja­wił się ko­lej­ny wątek do dys­ku­sji o “Cyrku Nocy”. :)

Książ­ki nie czy­ta­łem więc cięż­ko mi się od­nieść to Two­ich prze­my­śleń. 

No fakt, że łatwo nie masz, jak nie czy­ta­łeś ;) Cho­ciaż jak się po­pa­trzy na różne fora typu onet itd. to lu­dziom zu­peł­nie nie prze­szka­dza wy­po­wia­dać się na te­ma­ty o któ­rych nie mają po­ję­cia :P

Bel­ha­ju, nie cięż­ko, tylko trud­no (cze­pial­stwo mode on ; p)

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Nowa Fantastyka