- publicystyka: Zmagania z polskimi legendami

publicystyka:

recenzje

Zmagania z polskimi legendami

Pisząc o „Legendach polskich” nie mam na myśli jedynie zbioru opowiadań, który pojawił się na rynku w ostatni dzień listopada. Zbiór ten bowiem nie jest osamotnionym przekazem – towarzyszą mu ilustracje, wywiady z autorami, a także krótkometrażowe filmy w reżyserii Tomasza Bagińskiego. Jest to jedna z największych promocji polskiej kultury i rodzimych twórców w ostatnich latach, a takim ideom już na samym starcie należy kibicować w myśl przekonania: swojego nie znacie, cudze chwalicie! Z tego miejsca – miejsca wstępu – zastrzegę, że nie wyrażam tu opinii o „zbiorze”, lecz całym „projekcie”.

Projekt „Legendy polskie” nie powstał jako klasyczna reklama – bo producent, allegro, to przecież handlowy gigant – ale jako inwestycja w umacnianie marki na kolejnych terytoriach (nasuwa mi się na myśl działalność totalizatora sportowego wspierającego sportowców). Pomysł brzmiał tak: odświeżmy historie archetypowe, polskie, powszechnie znane ale przez niektórych zapominane na rzecz zagranicznych produkcji w rodzaju Czerwonego Kapturka, Starcia Tytanów, Shreka czy Alicji w Krainie Czarów. „Odświeżmy” – słowo klucz, które oznacza tutaj przepisanie legend na język fantastyki, uwspółcześnienie ich do czasu teraźniejszości, niedalekiej przyszłości bądź alternatywnej historii, a przy tym podaniu klasycznej fabuły w formie dynamicznej i atrakcyjnej dla młodego odbiorcy (z ogromnym naciskiem na polskość).

Czy się udało?

Oglądając krótkometrażowe filmy – „Smok Wawelski” oraz „Twardowsky” – nie można się nie uśmiechnąć („średniowiecze!” wypowiedziane ustami Twardowsky’ego czy lubieżna postać Smoka), nie odszukać nawiązań do naszej współczesnej kultury (piosenki Grechuty, Turnaua czy samego Hejnału Mariackiego), nie dostrzec profesjonalizmu wykonania. I tak „Smok Wawelski” opiera się na prościutkiej fabule i jeszcze prostszych dialogach, lecz na poziomie efektów specjalnych i dźwięku powala. Zdjęcia Łukasza Żala znakomicie (szczególnie scena, w której kamera obraca się wokół współczesnej wersji Szewczyka Dratewki) komponują się z wizją Bagińskiego. W „Twardowskym” pojawia się już dłuższy dialog, więcej humoru, a uczta wizualna nie jest ani odrobinę uboższa. Filmy te nie są ekranizacjami opowiadań ze zbioru (odpowiednio Wegnera i Małeckiego), ale innym punktem widzenia przedstawionych historii lub dopełnieniem wizji. Dodają ogromnej wartości (szczególnie promocyjnej) do części literackiej.

Zbiór opowiadań otwiera „Zwyczajny gigant” (Jakuba Małeckiego). Pełna dynamizmu historia Jana Twardowskiego, który pnie się po kolejnych szczeblach kariery, a opisane jest to z perspektywy niczego nieświadomej pani Twardowskiej. Ciekawe spojrzenie, odświeżona legenda, choć autor praktycznie nie dodał wiele od siebie. Przeczytałem jednym tchem – ów dynamizm jest dużą zaletą tekstu – i wręcz żałowałem, kiedy film „Twardowsky” nie okazał się wierną adaptacją opowiadania. Bardzo dobre otwarcie zbioru opowiadań.

Elżbieta Cherezińska przyzwyczaiła do jakości detali w swoich historiach. Historia alternatywna, jaką nam prezentuje, jest wypełniona po brzegi subtelnymi znakami polskości, od symboli władców piastowskich przez dość banalną – lecz jednak obecną – grę słów po dyskusję wielce aktualną w kontekście bieżących decyzji politycznych. Opowiadanie Cherezińskiej nie tylko wykorzystuje historię o Bazyliszku, lecz poprzez fantastykę stara się komentować współczesność. Jest to największa zaleta tekstu i ponad miarę spełnia założenia projektu. Niemniej samego „Spójrz mi w oczy”, choć obecne są w nim zwroty akcji, nie czyta się zbyt lekko, ale już taki kłopot mam z twórczością tej autorki – jeśli coś jest krótsze niż kilkaset stron, nie udaje mi się przestawić na ten dość prosty i przepełniony licznymi bohaterami styl.

Kwiaty paproci (chyba oczywiste, która legenda została tu wykorzystana) Radka Raka to po prostu pięknie napisana, choć smutna historia, z może zbyt słabo zaznaczonym zakończeniem. Jednak jeśli chodzi o przyjemność z lektury – to właśnie ten tekst dzięki plastycznym opisom i urzekającemu bohaterowi jest według mnie najlepszym ze zbioru.

Ze „Śniętymi rycerzami” Rafała Kosika miałem kłopot. O ile historia śpiących rycerzy spod Giewontu rozpoczyna się niezwykle ciekawie, język z zaznaczonymi regionalizmami przyjemnie przenosi nas pod Tatry, odwołania do perypetii ojczyzny migają w tle, a obecny humor do pewnego momentu śmieszy, to fabuła zbacza we wręcz żałosne i rozczarowujące rozwinięcie, jakby był to pierwszy lepszy spisany pomysł. Nic w tym zabawnego, nic merytorycznego (nie jestem w stanie na poważnie powiązać opisanych wydarzeń z symboliką gatunku „jacy oni sprzedajni, ci Polaczkowie”). Kosik popełnił typowo rozrywkowy i według mnie płytki tekst, który niespecjalnie pasuje do zbioru.

Znany z Opowieści o meekhańskim pograniczu Robert M. Wegner nie jest właściwie rozpoznawalny z czegokolwiek innego. Po lekturze jego adaptacji historii o Smoku Wawelskim nie dziwię się, czemu tak jest. „Milczenie owcy” jest napisane chaotyczne – ale stylizacja taka ma swoje uzasadnienie już od tytułu i postaci narratora. I jest to stylizacja udana, tyle że rzutuje negatywnie na jakość przedstawionej historii, nieładnie opakowując kluczowe pytanie dotyczące sztucznej inteligencji – pytanie to (ba, myśl przewodnia) ginie w bezładnej formie. Do tego wątek przedszkola jakby całkowicie zbędny (a przynajmniej zdecydowanie zbyt obszerny), choć zapewne miał służyć związaniu w całość wynurzeń tytułowej owieczki. Rozumiem, że autor chciał zarysować wizję przyszłości bliskiego zasięgu i w końcu wpadł (bo podobno Wegner nie tworzy wedle jakiegokolwiek planu) w rozważania poważne, lecz są one mało czytelne i nieoryginalne. Tekst jest raczej dodatkiem do rozrywkowego filmu Bagińskiego, a z pewnością zupełnie odwrotnym spojrzeniem na tę samą legendę.

Zbiór kończy tekst autora „Innej duszy”, Łukasza Orbitowskiego. Po ostatniej powieści ostrzyłem sobie zęby na legendę w jego adaptacji, lecz… srodze się zawiodłem. Tak bardzo, że nie byłem w stanie do końca przeczytać opowiadania opartego na podaniu o żywej wodzie. „Niewidzialne” snute jest z perspektywy jedenastolatka, który niezwykle często używa slangu. Taka stylizacja nie ma dla mnie wspólnych cech z literaturą, a także jest odległa od rzeczywistego języka, jakiego używa młodzież, którą znam. Slang ten okazał się dla mnie nie do przejścia, nie dowiedziałem się więc czemu ma służyć. Opowiadanie, do którego nie mogłem się zmusić (mimo dwóch podejść), oceniam zdecydowanie negatywnie, a na kolejne teksty Orbitowskiego będę spoglądać o wiele ostrożniej (i tyle było dobrych wrażeń z „Innej duszy”).

„Legendy polskie” to projekt różnorodny i świeży. Autorzy w mniej lub bardziej udany sposób postarali się znaleźć odpowiednią proporcję między warstwą rozrywkową a mądrościami zawartymi w ludowych podaniach. Dzięki temu znajdują się tutaj teksty dla czytelników o różnych gustach i filmy nieodbiegające jakością od hollywoodzkich standardów. Całość niedługa, łatwo dostępna, słowem, godna polecenia.

 

Mocne strony:

– produkt całkowicie polski,

– filmy i zbiór opowiadań dostępne zupełnie za darmo,

– nazwiska twórców same w sobie są reklamą,

– polskość nie tylko legend, ale i piosenek, tła, detali,

– humor (rozrywkowa forma),

– zdjęcia Łukasza Żala, efekty specjalne,

– przypomnienie mniej znanych podań,

– prztyczki w nos dla władz (nie tylko polskich),

– krótkie wywiady z autorami opowiadań oraz making-off filmów.

 

Słabe strony:

– aktorstwo w filmach (dobór Więckiewicza do roli „najseksowniejszego mężczyzny świata”, jak to jest napisane u Małeckiego, razi szczególnie),

– opowiadanie „Niewidzialne” Łukasza Orbitowskiego,

– w połowie opowiadań bohater ma na imię Janek, co nieco drażniło,

– kiepska reklama (mimo większej skali projektu niż „Starość aksolotla” reklama pozostała zostawiona do samonakręcenia się paliwem nazwisk twórców),

– niespójność idei z dziełem (twórcy w wywiadach mówią, że odbiorcą projektu z założenia ma być młody człowiek, a jednocześnie na początku „Twardowsky’ego” zaznaczają, że film zawiera treści nieodpowiednie dla młodzieży – „Twardowsky” jest wulgarny, a „Smok Wawelski” seksistowski, co mnie nie przeszkadza w najmniejszym stopniu, ale nie jest zgodne z ideą projektu).

 

Warto odnotować:

– redagował Michał Cetnarowski,

– ilustracje Marcina Panasiuka,

– zaangażowanie się wydawnictwa Powergraph oraz serwisu Allegro.

 

Moja ocena: 7,5/10 – pozycje zdecydowanie warto poznać, bo są to materiały, które śmiało mogą reklamować Polskę w świecie. Niemniej uważam, że potencjał nie został do końca wykorzystany.

 

Warto się zapoznać:

film o Smoku Wawelskim, film o Janku Twardowskim,

link do pobrania książki (oraz całego projektu, w którym znajdziemy informacje o autorach i idei),

link do książki w serwisie lubimyczytać.

Komentarze

Recenzowałem jako cały projekt filmowo-literacki, nie jako książkę, dlatego tekst trafia do tego działu.

Też się przymierzam do tego zbioru. Oba filmy oglądałem – Smok średnio mi się podobał za to Twardowsky świetny :)

Recenzja ciekawa, dogłębna. Chociaż jako całość projekt będzie można oceniać dopiero po obejrzeniu wszystkich filmików.

Nie trafiłem na ślady ani zapowiedzi kolejnych filmów. Zdaje się, że na dwóch się skończyło.

Mi się wydawało, że zapowiadali ekranizację wszystkich sześciu legend.

“nie dowiedziałem się więc ku czemu ma służyć“ – czemu, a nie ku czemu

 

“Autorzy w sposób mniej lub bardziej udany sposób

 

Ech, jak ja nie lubię e-książek ; p Generalnie jednak doceniam ideę projektu. Wyleciało mi z głowy, że się ukazał, mimo że zapowiedzi mnie zainteresowały, więc dzięki za przypomnienie – już zgrałam e-book na berylowego larka :)

 

Recenzja całości obszerna i ciekawa. Brawo – ale po co ja to mówię, pewnie sam wiesz, jak piszesz :)

 

Opowiadania pewnie łyknę w drodze na wigilię (bo cóż lepszego w podróży niż książka), a filmy wolę odłożyć na po-lekturze, by móc je od razu odnieść do tekstów.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Już poprawiam powtórzenia. Widać, że pojawiły się w miejscach edycji.

Piszę tak, by samemu móc to czytać, więc się staram ;) Dobrze, że się podoba, bo daje to kopa, by popełnić coś poza recenzjami.

Agnieszka Haska zwróciła mi uwagę kilka dni temu, że scenariusze do “Smoka” i “Twardowsky’ego” stworzył Błażej Dzikowski, który mniej więcej dekadę temu pracował w “Nowej Fantastyce”. :)

Drugiego dobry. Pierwszego przekombinowany.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Nie spoilerować ;p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Po lekturze i seansie stwierdzam:

– Film “Twardowsky” – świetny;

– Film “Smok” – pod względem fabuły i jej logiki (a raczej braku logiki...) – beznadziejny;

– “Zwyczajny gigant” – dobry;

– “Spójrz mi w oczy” – mocno przekombinowane, ale czytało się dobrze; fajne tło;

– “Kwiaty paproci” – najlepsze ze zbioru, choć tego kota to ja do końca życia Ajwenhołowi nie wybaczę...;

– “Śnięci rycerze” – rozwiązanie bardzo słabe, mimo że początek zapowiada się fajnie;

– “Milczenie owcy” – chaotyczne, niezrozumiałe, męczące;

– “Niewidzalne” – również niezrozumiałe, a przez to nieprzekonujące i trudne w odbiorze. Fabuła – moim zdaniem nieciekawa.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Masz bardzo podobne odczucia do moich :) A mnie ten Orbitowski tak odrzucił w legendach polskich, że najnowszy numer NF leży niedoczytany właśnie o to jego jedno opowiadanie... boję się, że popsuje mi cały jubileusz.

Co do najnowszej NF i Legend polskich: w artykule Kosika jest poruszony temat. Artykuł bardzo dobry, w przeciwieństwie do tylko dobrych do pewnego momentu “Śniętych rycerzy”.

Fajnie, że swoją recenzją zachęciłem/przypomniałem do zapoznania się z tytułami.

Opowiadanie Radka Raka i film “Twardowsky” są zdecydowanie warte zapoznania się, więc nawet jeśli reszta niedomaga, i tak cieszę się, że dane mi było przeczytać i obejrzeć. Dzięki za przypomnienie zatem ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie bardzo trawię Więckiewicza, zatem nie przekonała mnie jego gra (ogółem film bardzo bobry), opowiadanie jest za to świetne.

“Smok” dla mnie jest okropny :P

Bardzo mi się podobało “Spójrz mi w oczy” i “Zwyczajny gigant”, “Kwiaty...” już mniej, za to nie wiem czemu ale przypadło mi do gustu “Milczenie owcy” – jakieś takie śmieszne mi się wydało.

Pozostałe mnie nie przekonały.

 

F.S

A ja się przy obydwu filmach dobrze bawiłem i doceniałem kunszt Platige Image (chociaż diablica to, za przeproszeniem, jak z reklamy mixu margaryny i masła jest), więc czekam na chwile wolnego czasu, by uzupełnić lektury o “Legendy Polskie”.

 

 

Sirinie, ciekawa, zachęcająca recenzja! yes

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jest gdzieś wywiad z kobietą grającą diablicę. Mówi w nim, że to jej pierwszy raz przed kamerą i w ogóle nie ma nic wspólnego z aktorstwem poza wrzucaniem filmików na youtube. Więc coś w tym jest :)

Bardzo porządna recenzja. Dobrze się czytało. Natomiast co do projektu – widziałem tylko filmiki. Ten o Smoku Wawelskim to moim zdaniem całkowite nieporozumienie :) Historia jest tak bezsensowna, że aż nie chciało mi się tego oglądać. Twardowsky natomiast przypadł mi do gustu – to zupełnie inna jakość :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Znany z Opowieści o meekhańskim pograniczu Robert M. Wegner nie jest właściwie rozpoznawalny z czegokolwiek innego. Po lekturze jego adaptacji historii o Smoku Wawelskim nie dziwię się, czemu tak jest. „Milczenie owcy” jest napisane chaotyczne – ale stylizacja taka ma swoje uzasadnienie już od tytułu i postaci narratora. I jest to stylizacja udana, tyle że rzutuje negatywnie na jakość przedstawionej historii, nieładnie opakowując kluczowe pytanie dotyczące sztucznej inteligencji – pytanie to (ba, myśl przewodnia) ginie w bezładnej formie. Do tego wątek przedszkola jakby całkowicie zbędny (a przynajmniej zdecydowanie zbyt obszerny), choć zapewne miał służyć związaniu w całość wynurzeń tytułowej owieczki. Rozumiem, że autor chciał zarysować wizję przyszłości bliskiego zasięgu i w końcu wpadł (bo podobno Wegner nie tworzy wedle jakiegokolwiek planu) w rozważania poważne, lecz są one mało czytelne i nieoryginalne. Tekst jest raczej dodatkiem do rozrywkowego filmu Bagińskiego, a z pewnością zupełnie odwrotnym spojrzeniem na tę samą legendę.

I proszę... Wegner dostał nominację do Zajdla za to opowiadanie (nie, żeby Rak i Cherezińska byli lepsi w każdym zdaniu w przypadku Legend polskich). Co sądzicie?

Jak już napisałam w wątku Pochwal się (offtopując nieprzyzwoicie), nominacja tego opowiadania to dla mnie totalna pomyłka. Głosowałam na “Kwiat paproci” ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Mnie Więckiewicz nie raził jako najprzystojniejszy mężczyzna świata ;)

W sumie zostawienie komentarza tutaj zmotywowało mnie do założenia konta. Jestem świeżo po lekturze i potrzebowałam miejsca, by się gdzieś wyrazić.

Pierwsze trzy opowiadania były świetne i zatopiłam się w nich jak w masełku. Każde podobało mi się za coś innego.

Zwyczajny gigant – fabuła, ciekawa akcja. Może nie było tu żadnych wybitnych osiągnięć, ale sprawnie napisane i czytałam z zaciekawieniem. Spójrz mi w oczy – te opisy, nienachalna staropolszczyzna, pomysł. Chętnie poczytałabym więcej w tym settingu. Kwiaty paproci – za plastyczne obrazy i piękny język... chociaż tego kota to nie mogę darować. No jak ja nie lubię czytać o takich rzeczach.

Ale druga połowa zbiorku jest co najmniej kulawa. Śnięci rycerze zaczęli się cudnie i na tym samym poziomie, co poprzednie opowiadania, ale rozwiązanie było szybkie i na odwal. Milczenie owcy – za długo nie rozumiałam, co się dzieje. Wątpię, czy twórca byłby w stanie napisać całość bez wcześniejszego pomysłu, bo fabuła trzyma się kupy, ale sposób, w jaki to napisał...

Niewidzialne – O rany. Tu miałam kryzys wiary. Dwunastolatek zwykle orientuje się w internecie na tyle, że jak chce coś do niego wrzucić, to nie będzie “tu tatuś, tu mieszkanko, tu sobie siedzę z Panem Smutkiem (?!)”. No nie kupiłam tej historii, a skoro nie kupiłam, to im dalej w to brnęłam, tym bardziej nie wierzyłam. Język też dziwny, trochę anglicyzmów, ale gdzieniegdzie jakieś regionalizmy czy słowa, którymi dzieci na pewno się nie posługują.

No, i tak na koniec, czemu nominację dostało Milczenie owcy a nie takie piękne Kwiaty paproci albo Spójrz mi w oczy, to ja nie rozumiem. Ale ja nominacji Zajdla chyba ogólnie nie rozumiem.

www.facebook.com/mika.modrzynska

@kam_mod

 

No, i tak na koniec, czemu nominację dostało Milczenie owcy a nie takie piękne Kwiaty paproci albo Spójrz mi w oczy, to ja nie rozumiem. Ale ja nominacji Zajdla chyba ogólnie nie rozumiem.

A głosowałaś w tym roku przy nominacjach? Bo to wiesz, trzeba zachęcić takich, co to myślą podobnie, by pogłosowali... ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja też nie rozumiem nominacji zajdlowskich i, niestety, wychodzę z założenia, że górą jest zawsze ten, kto ma więcej znajomych i tyle, a nie ten kto lepiej napisał. A i tak zawsze wygra Anna Kańtoch ;)

 

I tak, też nie mogę tego kota z “Kwiatu paproci” darować... Płakałam rzewnymi łzami ;(

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Za sierściuchem? Miau! ;-)

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

@PsychoFish, ja jestem laikiem, ledwo raczkuję w polskiej fantastyce i w opowiadaniach w ogóle. W poprzednich latach czytałam chyba ze trzy opowiadania rocznie na krzyż i właśnie tomik nominacji zajdlowskich i dawno stwierdziłam, że po prostu się nie znam i nie potrafię docenić, bo większość opowiadań męczyła mnie potwornie. W tym roku czytałam dużo więcej i znalazłam też dużo takich, przy których dobrze się bawiłam. Ale i tegoroczne nominowane opowiadania (jest gdzieś wątek, żeby się wypowiedzieć? Szukałam i nie znalazłam) bardzo mi się podobają, dużo bardziej niż te w poprzednich latach. 

 

A z tym kotem czuję się podwójnie oszukana, bo parę dni wcześniej czytałam numer Lost&found Mega*zine i urocze, zabawne opowiadanie skończyło się kocim mordem i bolało mnie tak samo, jak i te Kwiaty.

www.facebook.com/mika.modrzynska

@kam_mod

 

Co roku, w oko­li­cach marca, po­ja­wia się in­for­ma­cja, że oto rusza cykl no­mi­no­wa­nia do Zaj­dla. 

Każdy może

– po­słać maila

– na­pi­sac list i wy­słać pocz­tą

– wy­peł­nić for­mu­larz w in­ter­ne­tach

 

Wska­zu­jąc do 5 po­wie­sci i 5 opo­wia­dań. Tek­sty pu­bli­ko­wa­ne w miej­scach bez ISBN/ISSN  (czyli np. w in­ter­ne­tach) nie są z tego kon­kur­su pięk­no­ści wy­klu­czo­ne.

Im wię­cej luda gło­su­je, tym więk­sza szan­sa na na mniej­sze za­kłó­ce­nia ze stro­ny zna­jo­mych kró­li­ka, o któ­rych pisze Jose ;-) 

Na po­cząt­ku sierp­nia ko­mi­sja ogła­sza 5 po­wie­ści i 5 opo­wia­dań, które uzbie­ra­ły naj­więk­szą ilość gło­sów na no­mi­na­cję.

W trze­cim lub czwar­tym ty­go­dniu sierp­nia, gdzieś w Pol­sce, od­by­wa się PO­LCON, któ­re­go uczest­ni­cy maja prawo gło­so­wać spo­śród no­mi­no­wa­nych – i to jest przy­zna­nie na­gro­dy im. Ja­nu­sza Zaj­dla. Jak na li­ście no­mi­no­wa­nych bę­dzie Ania Kań­toch, to ten, no... ;-D

 

Czyli cała bajka w tym, żeby gre­mial­nie za­gło­so­wać na coś okre­ślo­ne­go przy no­mi­na­cjach, bo uczest­ni­cy Po­lco­nu muszą wy­bie­rać wy­łącz­nie spo­śród no­mi­no­wa­nych po­zy­cji.

 

Do­dat­ko­wo można sobie zag­ło­so­wać podczas POLCONu (czyli już do nagrody) zdal­nie/ko­re­spon­den­cyj­nie – ale trze­ba wy­ku­pić tzw. akre­dy­ta­cję wspie­ra­ją­cą (ok 30 PLN). Wy­sy­ła­ją ci su­we­nir i kartę do gło­so­wa­nia. Kartę trze­ba ode­słać w ja­kimś tam ter­mi­nie. W tym roku PO­LCON jest we Wroc, 18-22 sierp­nia, jeśli do­brze pa­mię­tam, więc kto chce za­gło­so­wać, ma ostat­ni dzwo­nek na za­mó­wie­nie akre­dy­ta­cji.

 

http://zajdel.art.pl – in­for­ma­cje u źró­dła. A wątek o na­gro­dzie:  ZAJ­DEL 2016

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

@PsychoFish

 

Dziękuję za wyjaśnienia :) Muszę przyznać, że jestem zaskoczona sposobem, w jaki to działa, zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Byłam pewna, że na którymś etapie jest komisja, która ocenia opowiadania pod względem ich walorów.

O, a ja właśnie od pani Kańtoch dowiedziałam się o tym całym Zajdlu, bo na pewnym Copernikonie całą grupą dostaliśmy od niej tomiki z nominowanymi opowiadaniami. Pewnie to były jakieś pozostałości po Polconie :))

www.facebook.com/mika.modrzynska

@kam_mod

zostawienie komentarza tutaj zmotywowało mnie do założenia konta

Ciesze się, że dział publicystyczny też może motywować! :)

 

Co do opowiadania Radka Raka (który zresztą ma konto na naszym portalu) to było na tyle zachęcające, że czekam na jego nową powieść. Niby prapremiera na tegorocznym Polconie, więc lada chwila będzie w księgarniach.

 

Z Legend polskich do tej pory bardzo spodobał mi się Wywiad z Borutą. Czekam też na jesień i kolejne filmy krótkometrażowe w Uniwersum.

W piątek do sieci poleciał Twardowsky 2.0 – całkiem całkiem... I pojawił się “Wywiad z  Borutą” do ściągnięcia na Alledrogo ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Twardowski 2.0 jest ok, ale jednak leci na udanym 1.0, jest IMO o ileś procent słabszy. Jeśli zrobią 3.0 to pewnie jeszcze odrobinkę słabszy... Co nie zmienia faktu, oczywiście, że oglądało się sympatycznie ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Mi też pierwszy Twardowsky podobał się o wiele bardziej. 2.0 cierpi na syndrom większości sequeli – miało być więcej, szybciej, lepiej, a zapomnieli dodać coś nowego. Choć obejrzałem z przyjemnością Bagiński zawsze na propsie.

Znalazłem z kwadransik na tego Twardowsky 2.0 i powiem, że nie podobał mi się. Humor humorem, ale jeśli utrzyma się ten kierunek w dalszych produkcjach, to będzie coraz bardziej prostacko. Poza tym ni podobały mi się wizualnie sceny “ziemskie”. Przesadnie sztuczne.

Wywiad z Borutą natomiast słuchałem w wakacje. Dobry poziom, Orbit i MC dali radę, tak samo jak odtwórca roli diabła. Janda średnia.

Et, Janda tez dobra – po prostu ma małą rolę, jak na duże nazwisko. Tomasz Drabek w roli Boruty ma za to pełne pole do popisu, które fajnie wykorzystuje :-)

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

No cóż, ja fanem Jandy w ogóle nie jestem. Ni w Och-teatrze, który prowadzi i w którym występuje, ni na ekranie. Żadna z jej ról nie znalazła uznania w moich oczach, a częściej się czegoś czepiałem, niż chwaliłem.

Nowa Fantastyka