- publicystyka: Napoleon, Merlin i angielska herbata, czyli Jonathan Strange i Mr Norrel

publicystyka:

recenzje

Napoleon, Merlin i angielska herbata, czyli Jonathan Strange i Mr Norrel

 

Magia była kiedyś w Anglii powszechna. Zniknęła jednak w XVI wieku, kiedy do krainy magii i elfów odszedł najpotężniejszy z magów – Raven King. Od tej pory czary stały się obiektem jedynie teoretycznych badań, bardziej natury historycznej niźli magicznej. Zmienia się to jednak, wraz z pojawieniem się pierwszego od stuleci czarodzieja – praktyka – Gilberta Norrela. Wkrótce okazuje się, że w swym fachu nie działa sam. Bierze, jako ucznia Jonathana Strange, który jest od niego tak różny, iż musi to spowodować mnóstwem kłopotów.

 

Jonathan Strange i mr Norrel to serial produkcji BBC. Stanowi ekranizację powieści Susanne Clarke o tym samym tytule. Akcja toczy się w okresie wojen napoleońskich. Niespodziewanie do Londynu przybywa człowiek z prowincji, pan Norrel (Eddie Marsan), który stwierdza, że chce przywrócić magii szacunek, co więcej pragnie wykazać, że może ona być przydatna w walce z arcywrogiem Europy – Napoleonem Bonaparte. Początkowo nie spotyka się jednak ze zrozumieniem, prędzej z kpiną i niedowierzaniem. Szacunek zdobywa dopiero wtedy, gdy przywraca do życia żonę znanego polityka sir Waltera Pole.

Wkrótce jednak okazuje się, że nie jest jedynym magiem praktykiem w Anglii. Pobierać nauki zaczyna u niego szukający na prośbę żony Arabelli jakiegoś zajęcia, młody szlachcic  – Jonathan Strange (Bertie Carvel). Nowy adept sztuk magicznych ma otwarty umysł i pragnie eksperymentować z nowo odkrytym talentem, co nie spotyka się ze zrozumieniem jego mentora.

Strange usamodzielnia się podczas wojny na półwyspie Iberyjskim, gdzie zostaje magiem armii brytyjskiej. Patrząc na okrucieństwa wojny i dokonując rzeczy, z których nie może być dumny, dojrzewa i zdaje sobie sprawę, iż magia nie jest jedynie niewinną rozrywką. Wkrótce przyjdzie mu wykorzystać nowo zdobyte umiejętności w starciu z siłami, które zdawałoby się odeszły na dobre z Anglii.

To główny wątek wokół którego toczy się akcja serialu. Nie jedyny jednak. Równie ważne są losy wskrzeszonej lady Pole, gdyż jak się okazuje za nowe życie musi zapłacić wysoką cenę. Równocześnie kamerdyner sir Waltera Pole – Stephen Black zostaje wciągnięty w grę, w której stawką jest korona.

Wszystkie te wątki są wplecione w jedną całość. Żaden z nich nie został potraktowany po macoszemu i w każdym w siedmiu odcinków znajduje swoje miejsce.

Relacje między oboma magami także zostały oddane w sposób mistrzowski. Początkowe stosunki na linii mistrz i uczeń z czasem przeradzają się w otwartą rywalizację. To wręcz starcie rozumu i wiary, oświecenia i romantyzmu. Jednocześnie jednak obaj adwersarze darzą się ogromnym szacunkiem, czego ich otoczenie nie jest w stanie pojąć. Serial doskonale pokazuje ewolucje w stosunkach pomiędzy oboma magami.

Magia jest w serialu wszechobecna. Mówi się o niej, uprawia, walczy z jej pomocą. Nie zawsze jest to jednak efektowne czary – mary, często środki używane do czarowania są znacznie bardziej subtelne. Kraina elfów jest ponura, przerażająca, jakże różna od bajkowych scenografii. Na pochwałę zasługują efekty wizualne. Wypadają one najczęściej bardzo dobrze, bez zbędnego efekciarstwa i budżetu na miarę HBO.  

W serialu w doskonały sposób oddano atmosferę książki. Muzyka, kolory, dialogi, to wszystko sprawia, że możemy przenieść się do rzeczywistości ukazanej na ekranie telewizora. Jedynie nieco zbyt mało uwagi jest moim zdaniem poświęcone wydarzeniom w Europie związanym z wojnami napoleońskimi. Owszem są one wspomniane, Strange walczy w armii Wellingtona, lecz to wszystko jest jakby na marginesie. Zdaje się, że Anglia w ogóle nie odczuwa skutków blokady kontynentalnej.

Na ogromną pochwałę zasługuje gra aktorska. Pan Strange jest doskonały, jako znudzony dziedzic, pilny adept magii, strudzony mag wojskowy, szaleniec... Także kreacje postaci drugoplanowych są godne podziwu. Każdy z bohaterów ma własny charakter. Twórcy serialu zaprezentowali ich wnikliwe portrety psychologiczne, w kolejnych odcinkach obserwujemy ich przemianę.

Akcja kolejnych odcinków toczy się w niespiesznym tempie. Nie ma jednak mowy o dłużyznach. Każda scena ma swój cel. Dzięki temu twórcom udało się w sześciu częściach w zgrabny sposób zamknięto całość opowieści.

Atmosferę serialu doskonale podkreśla muzyka. Pochwała należy się także osobom odpowiedzialnym za kostiumy, ponieważ stroje bohaterów przypominają te z epoki napoleońskiej. Wszystkie dopracowane szczegóły sprawiają, że widz przenosi się na kilka godzin do Anglii w początkach XIX wieku.

Janathan Strange i mr Norrel to w mojej opinii jeden z lepszych seriali fantastycznych, jaki nakręcono. Nie ma w nim co prawda zbyt wielu spektakularnych scen, jeden sezon nie pozwala na zgromadzenie ogromnej publiczności, lecz jest to bardzo udana ekranizacja powieści, która różni się od wielu podobnych do siebie książek, jakie zalewają rynek. I to jest chyba jej największa zaleta. 

Komentarze

Braki przecinków, przy wtrąceniach i imiesłowach współczesnych.

Bliskobrzmiące słowa w jednym zdaniu (Nowy adept... nowo odkrytych).

Co przypomina te z epoki napoleońskiej – kostiumy czy stroje?

Co ma oznaczać twierdzenie/teza, że jeden sezon  ni epozwala na zgromadzenie spektakularnej publiczności?

Od jakich książek różni się powieść? Jakieś przykłady, ilustracja, co masz na myśli?

 

Wspominasz o żonie, goniącej Strange’a do roboty – ale dlaczego go goniła?

 

Poza tym, znając seriale BBC i czytając twoją recenzję, dowiedziałem sie o tytule, który zachcę obejrzeć – bo BBC przyzwyczaiło widzów, że nie odwala lipy, produkcje robi często świetne. Recenzja może nie uwodzi, ale podaje rzetelnie opinię autorki na temat elementów, które przypadły jej do gustu lub nie. Fair enough, dzięki za poświęcenie czasu na jej napisanie.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka