- publicystyka: List do sima (Czy żyjemy w symulacji?)

publicystyka:

artykuły

List do sima (Czy żyjemy w symulacji?)

Witaj ema­na­cjo sa­mo­świa­do­mej isto­ty. Roz­gość się w na­szej sy­mu­la­cji. Usiądź wy­god­nie w mięk­kim, wir­tu­al­nym fo­te­lu. Weź łyk aro­ma­tycz­nej, ilu­zo­rycz­nej kawy, lub głę­bo­ki wdech świe­że­go, wy­ima­gi­no­wa­ne­go po­wie­trza i po­czy­taj. Po­sta­ram się, aby było cie­ka­wie i lekko, choć ułom­nej sztucz­nej in­te­li­gen­cji może się to nie udać. Obie­cu­ję szczyp­tę he­re­zji i odro­bi­nę na­uko­we­go beł­ko­tu, prze­fil­tro­wa­ne­go mym pro­stym, chłop­skim ro­zu­mem. Czy wy­god­nie ci w twym awa­ta­rze? Nic nie uwie­ra? No to za­czy­naj­my.

Słu­cham? Jaki awa­tar? Je­steś czło­wie­kiem z krwi i kości... I może jesz­cze ży­jesz w re­al­nym świe­cie? Ha! A mo­żesz to udo­wod­nić?

 

Fi­lo­zo­ficz­ne wolty

Py­ta­nie o dowód było z mojej stro­ny nie­uczci­we. Już sta­ro­żyt­ni fi­lo­zo­fo­wie stwier­dzi­li, że ta­kie­go do­wo­du prze­pro­wa­dzić nie można. Nie dys­po­nu­je­my na­rzę­dzia­mi po­znaw­czy­mi do tego, aby wy­klu­czyć, iż ży­je­my w ilu­zji. Ilu­zji wy­kre­owa­nej przez po­tęż­ne­go i złego de­mo­na. Śmie­jesz się? Nie wie­rzysz w de­mo­ny. Tak czy ina­czej, chwa­ła daw­nym mę­dr­com, że pod­ję­li temat.

Bli­żej na­szych cza­sów fi­lo­zo­fo­wał nie­ja­ki Hi­la­ry Pat­nam. Nie, to nie ten od zgu­bio­nych oku­la­rów. Ten był od sło­ików. A co było w sło­ikach? Ludz­kie mózgi! Oczy­wi­ście pan Pat­nam nie bie­gał za nie­win­ny­mi współ­o­by­wa­te­la­mi z sie­kie­rą i nie roz­łu­py­wał im cza­szek w po­szu­ki­wa­niu eks­po­na­tów do ma­ka­brycz­nej ko­lek­cji. Ten miły pan za­pro­po­no­wał je­dy­nie eks­pe­ry­ment my­ślo­wy. A więc wy­obraź­my sobie sza­lo­ne­go na­ukow­ca trzy­ma­ją­ce­go w sło­jach żywe ludz­kie mózgi i sty­mu­lu­ją­ce­go je im­pul­sa­mi elek­trycz­ny­mi, na­śla­du­ją­cy­mi te po­cho­dzą­ce od na­szych zmy­słów. Czy świa­do­mość uwię­zio­na w takim mózgu by­ła­by w sta­nie od­róż­nić fał­szy­we sy­gna­ły od tych wy­sy­ła­nych przez oczy, czy uszy? Czy przy per­fek­cyj­nej sty­mu­la­cji osob­nik ów mógł­by od­kryć, w jakim po­ło­że­niu znaj­du­je się w rze­czy­wi­sto­ści? Pew­nie nie, choć to nadal tylko umy­sło­wa gim­na­sty­ka. Na szczę­ście nikt tego nie spraw­dzał em­pi­rycz­nie. Chyba...

Im bli­żej współ­cze­sno­ści, tym robi się po­waż­niej. Nie po­trze­bu­je­my już złych de­mo­nów i sza­lo­nych na­ukow­ców. Wy­star­czy po­rząd­ny kom­pu­ter. Każdy może teraz za­ło­żyć hełm wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści i prze­nieść się na chwi­lę do sy­mu­lo­wa­ne­go świa­ta. Spraw­dzić, jak łatwo jest oszu­kać nasze zmy­sły. Oczy­wi­ście fakt, że nie je­ste­śmy w sta­nie do­wieść re­al­no­ści na­sze­go świa­ta, nie ozna­cza, że ten świat re­al­nym nie jest. Może więc uda­ło­by się w drugą stro­nę – zna­leźć do­wo­dy na to, że jest sy­mu­la­cją? Pro­szę, nie prze­wra­caj ocza­mi. Tak wiem, chyba każdy oglą­dał Ma­tri­xa, ale to wcale by nie był pierw­szy raz, gdy twór­czość fan­ta­stów oka­za­ła­by się pro­ro­cza.

 

Za­gad­ki i pro­ba­bi­li­sty­ka

Za­cznij­my od pytań Nicka Bo­stro­ma, też fi­lo­zo­fa, ale już współ­cze­sne­go.

1.     Czy cy­wi­li­za­cje mogą two­rzyć sy­mu­la­cje?

Nasza je two­rzy, więc chyba tak. Oczy­wi­ście nasze są jesz­cze bar­dzo pry­mi­tyw­ne, ale to kwe­stia moż­li­wo­ści sprzę­to­wych. Tech­ni­ka kom­pu­te­ro­wa roz­wi­ja się w za­stra­sza­ją­cym tem­pie. La­bo­ra­to­ria pra­cu­ją nad opto­elek­tro­ni­ką i kom­pu­te­ra­mi kwan­to­wy­mi, co skła­nia do wnio­sku, że pod tym wzglę­dem nadal je­ste­śmy ra­czej na po­cząt­ku drogi. Co przy­nio­są na­stęp­ne lata, dzie­się­cio­le­cia, stu­le­cia?

2.     Czy nawet jeśli mogą, to je two­rzą?

Skoro sami je two­rzy­my, to pew­nie tak. Można sobie co praw­da wy­obra­zić, że kie­dyś przy od­po­wied­nim skom­pli­ko­wa­niu sy­mu­la­cji po­wsta­ną w nich sa­mo­świa­do­me sztucz­ne in­te­li­gen­cje, a my po­czu­je­my się z tym nie­swo­jo, nie­etycz­nie, nie­mo­ral­nie. Tylko czy nawet przy ogól­nym za­ka­zie two­rze­nia ta­kich sy­mu­la­cji nie znaj­dą się tacy, któ­rzy by ten zakaz zła­ma­li? Dla nauki, dla woj­ska, dla wła­dzy, czy dla za­ba­wy.

3.     Czy w punk­cie pierw­szym i dru­gim od­po­wie­dzie­li­śmy twier­dzą­co?

Jeśli tak, to pan Bo­strom su­ge­ru­je, że z dużym praw­do­po­do­bień­stwem ży­je­my w sy­mu­la­cji. Dla­cze­go? Tu już fi­lo­zo­fom z po­mo­cą przy­cho­dzi ma­te­ma­ty­ka, a do­kład­niej ra­chu­nek praw­do­po­do­bień­stwa. Jeśli bo­wiem roz­wi­nię­te cy­wi­li­za­cje mogą i two­rzą sy­mu­la­cje, a ze wzglę­du na ogrom wszech­świa­ta ta­kich cy­wi­li­za­cji może być wiele, to two­rzo­nych przez nie sy­mu­la­cji jest jesz­cze wię­cej. Jest więc dużo bar­dziej praw­do­po­dob­ne, że ży­je­my w jed­nym z wir­tu­al­nych świa­tów niż to, że na­le­ży­my do jed­nej z mniej licz­nych, re­al­nych cy­wi­li­za­cji.

Zo­staw­my już fi­lo­zo­fów, bo zro­bi­ło się nieco nud­na­wo. Po­dręcz­my więc tro­chę pa­ste­rzy i owiecz­ki.

 

Re­li­gia z ana­lo­gią

Każdy wzo­ro­wy Polak ka­to­lik zna kon­struk­cję na­zy­wa­ną Trój­cą Świę­tą. Nie jest łatwo ogar­nąć, jak to funk­cjo­nu­je, ale wpo­jo­no nam in­for­ma­cję o tym bycie w mło­do­ści, zanim za­czę­li­śmy za­da­wać mą­drzej­sze py­ta­nia. Zresz­tą wiem, je­ste­śmy zbyt ułom­ni, aby to objąć ro­zu­mem. Świet­na wy­mów­ka. Gdyby przy­świe­ca­ła ca­łe­mu na­sze­mu ga­tun­ko­wi od za­ra­nia dzie­jów, pew­nie nadal łu­pa­li­by­śmy ka­mie­nie i jedli su­ro­we mięso. Jak to jest? Niby jest ich trzech, a jed­nak tylko jeden. Może skoro na­uczy­li­śmy się two­rzyć wła­sne świa­ty, ułom­ne, pry­mi­tyw­ne, ale jed­nak to ła­twiej bę­dzie nam to zro­zu­mieć przez ana­lo­gię?

Mamy Boga Ojca, czyli tego, który stwo­rzył świat i wszyst­ko, co w nim znaj­dzie­my. U nas byłby to pro­gra­mi­sta, zdol­ny gość, który sam wszyst­ko ogar­nął, za­pro­jek­to­wał, za­pro­gra­mo­wał, wy­ren­de­ro­wał i może nadal wpro­wa­dzać wszel­kie zmia­ny. Wobec sy­mu­la­cji jest wszech­mo­gą­cy. Mamy też Ducha Świę­te­go, czyli nie­ma­te­rial­ny byt, który jed­nak jest wszę­dzie obec­ny, wszyst­ko widzi, wszyst­ko wie. To taki admin, który z ze­wnątrz kon­tro­lu­je sys­tem i nic nie stoi na prze­szko­dzie, aby nasz pro­gra­mi­sta był jed­no­cze­śnie ad­mi­nem. Zo­stał nam jesz­cze Syn Boży, pro­rok z wie­dzą ab­so­lut­ną, ema­na­cja Boga na tym łez pa­do­le. Skoro się stwo­rzy­ło sy­mu­la­cję, to szko­da by było jej nie zwie­dzić od środ­ka. Trze­ba tylko sobie stwo­rzyć od­po­wied­ni awa­tar, może nawet za­pro­gra­mo­wać mu po­nad­prze­cięt­ne umie­jęt­no­ści. Chyba nie zna­la­zł­by się pro­gra­mi­sta, który stwo­rzył­by świet­ną, re­ali­stycz­ną sy­mu­la­cję i nie chciał­by jej spraw­dzić oso­bi­ście. I co? I już? To takie pro­ste? A mia­łem tego ro­zu­mem nie objąć. Ow­szem, dwa ty­sią­ce lat temu by­ło­by to trud­ne.

Skoro tak do­brze idzie, to może jesz­cze coś? Niebo i Pie­kło. Szu­ka­jąc pierw­sze­go, do­tar­li­śmy w ko­smicz­ną pust­kę. Wwier­ca­jąc się w dru­gie, tra­fi­li­śmy na ropę. W końcu Ko­ściół stwier­dził, że całej spra­wy nie można brać tak do­słow­nie, a na­ukow­cy za­czę­li two­rzyć teo­rie o in­nych wy­mia­rach. Jeśli jed­nak ży­je­my w sy­mu­la­cji, to wszyst­ko jest pro­ste jak drut, bo mamy jesz­cze jakiś re­al­ny świat ponad na­szym (w hie­rar­chii, a nie fi­zycz­nie), nie mó­wiąc już o tym, że można od­pa­lić wiele róż­nych sy­mu­la­cji rów­no­le­gle.

Nie­śmier­tel­na dusza? Ła­twi­zna. Skoro nasz pro­gra­mi­sta i admin w jed­nym po­dró­żo­wał po na­szym świe­cie w cie­le­snym awa­ta­rze, to może my ro­bi­my to samo? W tym mo­men­cie nawet wy­tłu­ma­cze­nie re­in­kar­na­cji staje się ba­nal­nie pro­ste, choć to już inna re­li­gia.

No do­brze, wiem, że to wszyst­ko tak tylko prze­le­cia­ne po łeb­kach, ale może gdzieś tam już się dla mnie jakiś sto­sik usta­wia, albo zły smołę do gara wlewa, więc za chwi­lę od­cze­pię się od prawd wiary i wrzu­cę ka­my­czek do ogród­ka nauki. Tylko jesz­cze jeden cie­ka­wy przy­kład z po­gra­ni­cza.

O ile sami du­chow­ni każą trak­to­wać z re­zer­wą in­for­ma­cję o stwo­rze­niu świa­ta w sie­dem dni, o tyle wiek na­szej matki Ziemi na pod­sta­wie za­pi­sków bi­blij­nych da się mniej wię­cej osza­co­wać. Wy­cho­dzi kilka ty­się­cy lat, chyba coś koło sze­ściu. Na­to­miast po­słu­gu­ją­cy się szkieł­kiem i okiem mówią o pra­wie czter­na­stu mi­liar­dach lat w przy­pad­ku wszech­świa­ta (zdaje się, że także na pod­sta­wie stwo­rzo­nej sy­mu­la­cji), a na­szej błę­kit­nej sta­rusz­ce przy­pi­su­ją czte­ry i pół mi­liar­da. Tro­szecz­kę się pa­no­wie róż­nią w ze­zna­niach. Tym­cza­sem każdy prysz­cza­ty gracz kom­pu­te­ro­wy wie, że jak od­pa­li grę z otwar­tym świa­tem, stwo­rzo­ną choć­by w ze­szłym roku, to za­sta­nie w niej wiel­kie, stu­let­nie drze­wa, góry ma­ją­ce na karku lat mi­lio­ny, a jak się do­brze ro­zej­rzy, to nawet ruiny ja­kiejś sta­ro­żyt­nej cy­wi­li­za­cji może zna­leźć. Bo świa­ty w sy­mu­la­cjach two­rzy się już stare, z za­im­ple­men­to­wa­ną prze­szło­ścią i w pełni życia, aby gracz nie cze­kał na fa­bu­łę od wiel­kie­go wy­bu­chu.

 

Wy­bra­ko­wa­na Fi­zy­ka

Ma­te­ma­ty­kę okrzyk­nię­to kró­lo­wą nauk, bo jest uni­wer­sal­na i nie­zmien­na. Ow­szem, cały czas teo­re­ty­cy ją roz­bu­do­wu­ją, ale pod­staw nikt się chyba ru­szyć nie waży. Twier­dzi się, że gdy spo­tka­my inną cy­wi­li­za­cję, ma­te­ma­ty­ka może peł­nić funk­cję uni­wer­sal­ne­go ję­zy­ka uła­twia­ją­ce­go pierw­szy kon­takt. Nawet jeśli przy­by­sze po­cho­dzić będą z od­le­głej ga­lak­ty­ki, czasu czy wy­mia­ru a ich świat pod­le­gał­by innej niż nasza fi­zy­ce, ma­te­ma­ty­ka się róż­nić nie bę­dzie.

Od dziec­ka uczy­my się więc jej pod­staw, przy­kła­do­wo dzie­le­nia. Każde dziec­ko wie, że dzie­lić można w nie­skoń­czo­ność. Za­wsze to, co z dzie­le­nia otrzy­ma­my, znów można ciach­nąć nożem i tylko nam zer po prze­cin­ku przy­bę­dzie. W do­dat­ku ciach­nąć mo­że­my, jak nam się po­do­ba – w po­ło­wie czy w dwóch trze­cich, w czte­rech pią­tych, a nawet skrob­nąć tylko jedną czter­dzie­stą. Ano dupa! Nie w na­szej ułom­nej rze­czy­wi­sto­ści. Jak się tak już po­rząd­nie roz­pę­dzi­my i po­dzie­li­my na pół (bo ina­czej się nie da) ostat­nie dwa atomy, to nam nasza fi­zy­ka po­ka­rze figę. Mo­że­my jesz­cze po­obry­wać elek­tro­ny, roz­bić jądro atomu, czego nie radzę robić w domu, a nawet roz­pier­ni­czyć wszyst­ko na kwar­ki. Nie­ste­ty tu do­cho­dzi­my do ścia­ny, bo te małe skur­czy­sy­ny po­dob­no są punk­ta­mi, a jak kró­lo­wa ma­te­ma­ty­ka mówi, punk­tu się po­dzie­lić nie da. W sy­mu­la­cji jakoś bym się z tym po­go­dził, bo tam do­cho­dzą ogra­ni­cze­nia sprzę­to­we. Ki­jo­wa roz­dziel­czość i tyle.

Wspo­mnie­li­śmy o elek­tro­nach, a to są też nie­złe an­cy­mo­ny. Każde dziec­ko wie, że jak wraca ze szko­ły do domu, to może się za­trzy­mać w każ­dym miej­scu po dro­dze: przy bu­dzie z za­pie­kan­ka­mi, na most­ku przez rzecz­kę, przy domu ko­le­żan­ki, a nawet może pójść inną drogą i wpaść na lody. Elek­tro­ny tego nie wie­dzą. Jak taki elek­tron prze­ska­ku­je z jed­nej or­bi­ty na drugą, to go ni­g­dzie po dro­dze czło­wiek nie spo­tka. Był w szko­le i nagle jest w domu! Te­le­por­to­wał się skur­ko­wa­ny i tylko świa­teł­ko do nieba pu­ścił, ale też so­lid­nie od­mie­rzo­ne, bo to nie bąk, tylko kwant. Tak to wszyst­ko zdi­gi­ta­li­zo­wa­ne trosz­kę, praw­da?

To jesz­cze nic. Ma­te­ma­tycz­na nie­skoń­czo­ność nie dzia­ła nie tylko przy dzie­le­niu. Przy­kła­do­wo, gdy­by­śmy chcie­li się tak roz­pę­dzić, ale już bez cia­cha­nia, tak po pro­stu, to do­trze­my do ko­lej­nej ścia­ny. Gdy zbli­ży­my się do pręd­ko­ści świa­tła, to za­cznie się dziać coś dziw­ne­go z cza­sem. No i oczy­wi­ście pręd­ko­ści tej nie prze­kro­czy­my. Tro­chę wku­rza­ją­ce, zwa­żyw­szy, jak mamy wszę­dzie da­le­ko w tej na­szej ga­lak­ty­ce. Jakoś trze­ba sima za­bez­pie­czyć, aby nie wy­szedł za ko­niec przy­go­to­wa­nej mapy. Poza tym ten nasz wiel­ki wspa­nia­ły kom­pu­ter też ja­kieś ogra­ni­cze­nia sprzę­to­we mieć musi. Dla­te­go ogra­ni­cze­nie do pręd­ko­ści świa­tła i morda w kubeł, bo chyba nie chce­my, aby się nam sys­tem za­wie­sił. Wy­star­czy, że przy pręd­ko­ści świa­tła la­gu­je, to zna­czy... dy­la­ta­cja czasu wy­stę­pu­je. Po­dob­ne lagi mamy przy bar­dzo ma­syw­nych obiek­tach. To nie po­win­no nas dzi­wić. Weźmy taką su­per­ma­syw­ną czar­ną dziu­rę. Trze­ba ob­li­czyć po­ło­że­nie tych wszyst­kich czą­stek ele­men­tar­nych, ich pręd­kość, spin i co tam jesz­cze chce­cie. Nic dziw­ne­go, że pro­ce­sor jest prze­cią­żo­ny i zwal­nia. Tak to już jest w sy­mu­la­cjach.

Za­hacz­my jesz­cze o ciem­ną ma­te­rię i ener­gię. Wy­my­śli­li­śmy je sobie, bo nam się ra­chun­ki nie zga­dza­ły. Wszech­świat nam się nie bi­lan­su­je ener­ge­tycz­nie i kupy nie trzy­ma. Bo w sy­mu­la­cji nie musi. Nasz wszech­mo­gą­cy pro­gra­mi­sta po­kła­da się wła­śnie ze śmie­chu. Albo kom­bi­nu­je jak tu wpro­wa­dzić ak­tu­ali­za­cję z tym czymś ciem­nym, co byśmy chcie­li zna­leźć.

 

Wy­daj­ność i oszu­stwo

Zaraz mi po­wiesz, że coś tu nie gra. Piszę o la­gach przy pręd­ko­ści świa­tła i ma­syw­nych obiek­tach, a prze­cież wszech­świat to nie­mal nie­skoń­cze­nie wiele ta­kich obiek­tów. Skoro nasz su­per­kom­pu­ter ma pro­ble­my przy sy­mu­la­cji po­je­dyn­czych tak, że aż zwal­nia, to jakim cudem ucią­gnie mi­liar­dy ga­lak­tyk i się nie za­wie­si? Sy­mu­lo­wać każdą cząst­kę ogrom­ne­go wszech­świa­ta? Prze­cież żadna ma­szy­na li­czą­ca tego nie prze­li­czy. Sama mu­sia­ła­by być po­dob­nych roz­mia­rów. To nie­re­al­ne.

Zgoda, ale nie za­po­mi­naj­my, że pro­gra­mi­ści to cwa­nia­ki, mi­strzo­wie w oszczę­dza­niu za­so­bów i opty­ma­li­za­cji sys­te­mu do moż­li­wo­ści sprzę­to­wych. Tam, gdzie sys­tem nie wy­do­li, tam pro­gra­mi­sta cię oszu­ka. Sto­isz przy­kła­do­wo na plaży i de­lek­tu­jesz się wi­do­kiem za­cho­dzą­ce­go słoń­ca, pięk­ną grą pro­mie­ni od­bi­tych w mor­skich fa­lach. Wszyst­ko w full ultra super duper HD. Prze­ślicz­nie. Na kra­wę­dzi two­je­go pola wi­dze­nia, gdzie szcze­gó­ły ci umy­ka­ją, na ren­de­rin­gu można już nieco za­osz­czę­dzić. A co się dzie­je za two­imi ple­ca­mi? Może kom­plet­nie nic? Jeśli je­steś na plaży sam, to po co za tobą ma coś być, skoro i tak nikt tego nie widzi. Zanim się od­wró­cisz, wszyst­ko już tam bę­dzie, bo szyb­ki kom­pu­ter ład­nie to wy­ry­su­je, tym bar­dziej że zwol­ni­ły się za­so­by po­trzeb­ne na mor­skie fale. A skoro fal nie ma, to dla­cze­go mają być na przy­kład Jo­wisz i Sa­turn, jak i te wszyst­kie gwiaz­dy i ga­lak­ty­ki, na które aku­rat nikt nie pa­trzy. No, chyba że ktoś pa­trzy, przez te­le­skop, to mu można na­ry­so­wać parę roz­my­tych ja­snych kro­pek. Wy­obraź­nia pod­po­wie mu resz­tę.

Pro­gra­mi­ści sy­mu­la­cji mają za­zwy­czaj wię­cej niż jeden me­cha­nizm ren­de­ro­wa­nia ob­ra­zu. Pierw­szy jest do­pra­co­wa­ny, bo­ga­ty w szcze­gó­ły, naj­wier­niej od­da­ją­cy re­alizm. Drugi, two­rzą­cy ob­ra­zy dalej od gra­cza już taki do­kład­ny być nie musi, bo sta­no­wi je­dy­nie tło. Czy nasz zdol­ny twór­ca świa­ta też był taki spryt­ny? Wy­glą­da na to, że tak. Mamy w końcu dwie fi­zy­ki, znacz­nie się od sie­bie róż­nią­ce. Rze­czy­wi­stość re­agu­je na nasze po­czy­na­nia i w za­leż­no­ści od nich do­bie­ra al­go­rytm dzia­ła­nia. Gdy nie je­ste­śmy na­zbyt wni­kli­wi, wszyst­ko śmiga na sil­ni­ku fi­zy­ki kla­sycz­nej, jest spój­ne, lo­gicz­ne i wy­gła­dzo­ne. Kiedy za­czy­na­my wni­kli­wiej przy­glą­dać się oto­cze­niu, sys­tem włą­cza turbo i prze­cho­dzi na fi­zy­kę kwan­to­wą. Aby nie dać się za­sko­czyć i spro­stać na­szym ocze­ki­wa­niom, po­zo­sta­wia cząst­ki w sta­nie nie­okre­ślo­nym i de­fi­niu­je ich stan wtedy, gdy po­wie­my „spraw­dzam”. Fakt ob­ser­wa­cji wpły­wa na rze­czy­wi­stość! Nie wie­rzysz? Aku­rat na to jest dowód.

Tho­mas Young prze­pro­wa­dził do­świad­cze­nie, o któ­rym chyba każdy w szko­le kie­dyś sły­szał. Skie­ro­wał on snop świa­tła na dwie szcze­li­ny, a na ekra­nie za nimi uzy­skał obraz in­ter­fe­ren­cyj­ny, czyli uprasz­cza­jąc – wię­cej ja­snych pio­no­wych pa­sków niż było szcze­lin. Świad­czy­ło to o fa­lo­wej na­tu­rze świa­tła. Fi­zy­cy kwan­to­wi jed­nak nie od­pu­ści­li te­ma­tu. Dalej prze­pusz­cza­li swoje stru­mie­nie fo­to­nów przez dwie szcze­li­ny i do­cie­ka­li, jaka jest tra­jek­to­ria ich lotu, że nie wszyst­kie lą­du­ją bez­po­śred­nio za szcze­li­na­mi. Aż w końcu ktoś wy­bit­nie cie­kaw­ski po­sta­no­wił wy­strze­li­wać po­je­dyn­cze fo­to­ny i ob­ser­wo­wać każdy w trak­cie lotu. Nie­spo­dzian­ka! Do­dat­ko­we paski znik­nę­ły! Oka­zu­je się, że mo­że­my mieć dwa różne wy­ni­ki tego sa­me­go do­świad­cze­nia w za­leż­no­ści od tego, jak ob­ser­wu­je­my jego prze­bieg. Pa­trzy­my z da­le­ka – świat śmiga na uprosz­czo­nych mo­de­lach fa­lo­wych. Bie­rze­my pod lupę, a każda cząst­ka ele­men­tar­na ren­de­ro­wa­na jest z ogrom­ną pre­cy­zją. Czy tak po­win­na funk­cjo­no­wać rze­czy­wi­stość? Na pewno tak wła­śnie funk­cjo­nu­ją sy­mu­la­cje.

 

Do­pi­ja­my ka­wu­się

Wy­star­czy, koń­czy­my. Czy uświa­do­mi­łem ci, że ży­je­my w wir­tu­al­nym świe­cie? Nie wie­rzysz. Czyż­by wy­par­cie? No do­brze, ja sam też nie je­stem prze­ko­na­ny. Mimo to sama wizja wy­da­je się cie­ka­wa i choć to wszyst­ko nie są już no­wo­ści, za­wsze warto gim­na­sty­ko­wać umysł.

Jeśli ży­je­my w sy­mu­la­cji, to po­ja­wia­ją się nie­zli­czo­ne py­ta­nia. Kto i po co ją stwo­rzył? Jaką rolę w niej od­gry­wa­my i czy jest nas wielu, czy może je­steś ty sam? Jak wy­glą­da świat re­al­ny? Na te wszyst­kie py­ta­nia mo­że­my od­po­wia­dać my, fan­ta­ści, w krót­kich i dłu­gich for­mach ćwi­cząc naszą wy­obraź­nię. Tak, wiem, „Ma­trix”. Je­stem pe­wien, że nie wy­czer­pał te­ma­tu.

Komentarze

Zwiew­ny styl, barw­ny język, wcią­ga­ją­ca nar­ra­cja, a wszyst­ko w sosie sub­tel­ne­go, ma­ją­ce­go swoją klasę hu­mo­ru spra­wia, że tekst czyta się z przy­jem­no­ścią, ale także wska­zu­je, że ma on cha­rak­ter fe­lie­to­nu, zwłasz­cza że mamy tu zgrab­ne „prze­śli­zgi­wa­nie” się po te­ma­cie i sta­wia­nie miej­sca­mi bar­dzo ry­zy­kow­nych tez. Z taki tek­sta­mi ry­zy­kow­nie jest po­le­mi­zo­wać, bo przy od­po­wied­niej in­ter­pre­ta­cji jedni rzecz po­trak­tu­ją serio. inni że to dla jaj.

Tak się skła­da, że na­stęp­ny szkic mo­je­go au­tor­stwa opu­bli­ko­wa­ny w Cza­sie Fan­ta­sty­ki, który za­mie­rzam tu nie­ba­wem do ko­lek­cji do­łą­czyć po­świę­co­ny jest wła­śnie zja­wi­sku sy­mu­la­cji. Tyle, że ja temat przed­sta­wiam w per­spek­ty­wie fe­no­me­no­lo­gicz­nej. Już dziś za­pra­szam!

Za­le­ży mi na do­brej opi­nii u tych ludzi, o któ­rych mam dobrą opi­nię

Dzię­ku­ję za wi­zy­tę i nie omiesz­kam wpaść z re­wi­zy­tą. Dawno nie pi­sa­łem, muszę się trosz­kę roz­krę­cić, choć nie będę ukry­wał, że ra­czej obio­rę kie­ru­nek na opo­wia­da­nia.

Moim zda­niem je­steś wy­star­cza­ją­co “roz­krę­co­ny” :) A temat sy­mu­la­cji w SF – wy­eks­plo­ato­wa­ny ale wciąż mio­dzio :)

Za­le­ży mi na do­brej opi­nii u tych ludzi, o któ­rych mam dobrą opi­nię

Ge­ne­ral­nie zga­dzam się z tym ar­ty­ku­łem tj. że ży­je­my w sy­mu­la­cji ja­kie­goś ro­dza­ju, P. K. Dick jest moim ulu­bio­nym au­to­rem, ale

Mamy Boga Ojca, czyli tego, który stwo­rzył świat i wszyst­ko, co w nim znaj­dzie­my. U nas byłby to pro­gra­mi­sta, zdol­ny gość, który sam wszyst­ko ogar­nął, za­pro­jek­to­wał, za­pro­gra­mo­wał, wy­ren­de­ro­wał i może nadal wpro­wa­dzać wszel­kie zmia­ny.

…nie taka jest ofi­cjal­na wer­sja. Teo­ria sy­mu­la­cji to imo gno­sty­cyzm na środ­kach do­pin­gu­ją­cych, a KK od­ciął się od gno­sty­cy­zmu bar­dzo szyb­ko, cho­ciaż wia­do­mo, że pier­wot­ne za­ło­że­nia tej he­re­zji trzy­ma­ją się kupy. Nie trzy­ma­ły się za to jej kon­se­kwen­cje, które szcze­gó­ło­wo oba­lił Au­gu­styn.

Jak sobie wy­obra­żam jakąś dra­bi­nę bytów, tj. że nad nami jest jedna sy­mu­la­cja, potem na­stęp­na i tak 10 000 gno­styc­kich eonów, to gdzieś tam na samym końcu musi być jakiś ab­so­lut, i to jest wła­śnie Bóg, który ra­tu­je nie­do­sko­na­łe stwo­rze­nie ma­ni­fe­sto­wa­niem się jako VALIS, Jezus albo coś ta­kie­go. Na­to­miast nasz bez­po­śred­ni prze­ło­żo­ny, pro­gra­mi­sta – no cie­ka­we, co to jest, przy­znam szcze­rze że za­sta­na­wiam się już nad tym bar­dzo bar­dzo długo i bar­dzo czę­sto (co na pewno nie jest zdro­we). W wi­zjach po przy­ję­ciu DMT re­gu­lar­nie po­wta­rza się motyw tzw. “dmt en­ti­ties”, i oni wy­glą­da­ją jak coś w ro­dza­ju bogów. Poza tym in­te­re­su­ją­ce są lo­ve­cra­ftiań­skie wizje śle­pe­go boga Aza­tho­tha który wy­pro­mie­nio­wu­je swo­imi mac­ka­mi różne byty bez ja­kie­goś głęb­sze­go po­my­słu.

Też trze­ba mieć jakby na uwa­dze, że przy­rów­ny­wa­nie całej rze­czy­wi­sto­ści na­szej (po­wiedz­my na pozór fi­zycz­nej) do tego, co my sobie ro­bi­my w kom­pu­ter­kach, to oczy­wi­sta an­tro­po­mor­fi­za­cja i można sobie po­my­śleć ist­nie­nie pew­nych nie­zna­nych albo nawet nie­po­zna­wal­nych czyn­ni­ków, które two­rzą nasz świat, a jed­no­cze­śnie nie można przed­sta­wić ich ale­go­rii in­for­ma­tycz­nej albo nawet ja­kiej­kol­wiek innej. Stąd bar­dzo mi się po­do­ba fi­lo­zo­fia śre­dnio­wiecz­na, któ­rej nie­któ­rzy przed­sta­wi­cie­le przy­kła­da­li sporą wagę do teo­lo­gii ne­ga­tyw­nej – że my sobie coś mó­wi­my o Bogu, ale tak na­praw­dę mó­wi­my tylko o sobie w od­nie­sie­niu do Boga, a nie o Bogu, no bo Boga nikt nigdy nie wi­dział. No, ale ar­ty­kuł obu­dził takie nie­po­ko­je, które mia­łem około roku 2013 i 2014, gdy pierw­szy raz po­czy­ta­łem Dicka wła­śnie. Faj­nie.

I może jesz­cze ży­jesz w re­al­nym świe­cie? Ha! A mo­żesz to udo­wod­nić?

Swoją drogą, tego typu wąt­pli­wo­ści wy­ra­ża­ne w ję­zy­ku są tro­chę pro­ble­ma­tycz­ne (zob. Wit­t­gen­ste­ina od­po­wiedź na ar­gu­ment Moore’a). Ja sobie jesz­cze nie prze­my­śla­łem te­ma­tu, to może Tar­ni­na coś na­pi­sze.

Lk, wiel­kie dzię­ki za od­wie­dzi­ny. Temat sze­ro­ki i chyba cie­ka­wy. Tak na­praw­dę chcia­łem się sku­pić na wy­szu­ki­wa­niu ana­lo­gii mię­dzy zna­ny­mi nam sy­mu­la­cja­mi a rze­czy­wi­sto­ścią. Co do “dra­bi­ny bytów” czy świa­tów to już inna hi­sto­ria. Każdy może sobie jakąś wer­sję po­ukła­dać, naj­le­piej ro­biąc z tego opo­wia­da­nie. Ja wła­śnie mia­łem za­miar tak zro­bić (bo wła­sny po­mysł też mam), ale chyba jed­nak naj­pierw trze­ba bę­dzie na­pi­sać coś na kon­kurs MC. Szko­da by było prze­ga­pić taką oka­zję, choć fan­ta­sy to nie mój ulu­bio­ny ga­tu­nek. 

Nowa Fantastyka