- publicystyka: Moja kolejna literacka śmierć

publicystyka:

felietony

Moja kolejna literacka śmierć

Od kilku tygodni mamy już właściwie jesień. Przez kilka dni mieliśmy nawet zalążek zimy. Jednak nie będę bałwanem, nie będę próbował też na mokrym chodniku robienia orła lub lepienia z błota śnieżek. Nie, bo to wszystko służyłoby jednemu celowi – ukryciu faktu, że nie zauważyłem liści spadających z drzew.

 

Zanik myślenia

 

Powiem więcej, nie zauważyłem nawet tego, że już lato nas opuściło. Zatraciłem refleksję nad zmieniającymi się porami roku, a nawet refleksję nad tym, którą planetę od słońca zamieszkujemy i dlaczego jest to śmieszne (patrząc na powagę ludzi w niektórych sytuacjach). Teraz właściwie nadrabiam te wszystkie myśli za jednym zamachem, ale przejdę do konkretu, zachowując co ciekawsze dla siebie. Otóż po prostu stałem się głupszy niż byłem. Mniej myślę, mniej rozumiem i jestem bardziej zadowolony ze wszystkiego co mnie otacza. Radują mnie rzeczy, które wcześniej uważałem za zbyt proste. Powiedzmy to wprost, zbyt mało złożone jak na pokrętny umysł wielkiego czytelniko-pisarza.

 

Pogrzeb literacki

 

Odkąd skończyłem czytać Ubika Philipa K. Dicka, co nie trwało zbyt długo, nagle moje czytanie zniknęło. Zaraz obok mogiły czytelnictwa, pochowano również pisanie. W wyobraźni, z jakichś względów, obydwu czynnościom postawiłem dwa odrębne pomniki. Bo tak, przez porzucenie literatury stałem się materialistą. Nawet moja wyobraźnia skupia się na doniosłości w samej formie, a nie treści. Pogrzebu, tak jak i upadku liści z drzew, również nie zauważyłem. Zwyczajnie zdałem sobie sprawę, że czegoś już ze mną nie ma.

 

Wyrzucanie książek

 

Co powinienem teraz zrobić z książkami? Spalić nie chcę, bo nie popieram palenia. Sprzedać, nie sprzedam, bo uważam, że nie tylko cena książki się liczy, ale wszystkie chwile, które doprowadziły do jej umieszczenia na półce. Tak, sentymenty jeszcze żyją u mnie nieźle, ale też wołają o ostatnie namaszczenie. Przestaję być człowiekiem coraz bardziej.

 

Jak to się stało, że mimo wszystko coś napisałem i przypomniałem sobie o nieskończonych tekstach?

 

Kłamstwo

 

Bo to wszystko jest oszustwem! Wydaje mi się, że póki człowiek żyje, nic w nim nie umiera. Tylko coś złego w nas chowa wszystkie listy od świata, żeby coś poczytać, coś napisać. Coś w nas uśmierca żywy płomień i przeważa chęć, żeby odpocząć i nie chcieć zbyt wiele. Bo ambicje są męczące i czasem człowiek by chciał przewrócić się na drugi bok swojego życia i po prostu zasnąć.

 

A dawno temu napisałem tak:

 

Tak słyszałem, że pracującym jest zawsze źle, a jak dobrze się dzieje to przez nabytą odporność na ból. Oni już nie reagują na swoje uczucia. Ignorują fakty. Co taki człowiek może mieć do powiedzenia, kiedy los ma już ustalony od rana do wieczora. Łatwo jest mu zwyczajnie przeżyć kilka tygodni a nawet miesięcy bez refleksji nad prozą dnia codziennego.

Komentarze

Hej, Zanik myślenia – to raczej rozwój, dobrze jest cieszyć się z drobnych rzeczy i nie zwracać uwagi na sprawy na które nie mamy wpływu, takie jak upływ czasu :). Trzeba pewnej dojrzałości by tak myśleć:). Pogrzeb literacki – to normalne najlepiej jest to przepracować pisząc i czytając wbrew niemocy, ale też czasem trzeba odpocząć, każdy tak ma :). Wyrzucanie książek – lepiej zrobić konkurs i dać jej jako nagrody ;) Kłamstwo – uff, a już się bałem. Ambicje są w życiu są potrzebne jak żona, fajnie jest ją mieć ale da się też żyć bez niej ;). To wszystko zależy od ciebie, jeśli cię męczą ambicje nie żona ;), to może warto ją zmienić, dalej piszę o ambicji:), ale tak jak w przypadku kryzysów małżeńskich dobrze jest stawić im czoła by w przyszłości nie żałować wyrzucanych książek, żon czy co tam kto ma zamiar wyrzucać z mieszkania :). A tak na marginesie fajny post, dużo osób na portalu pewnie zmaga się z podobnymi przemyśleniami i być może artykuł będzie dobrym miejscem do dyskusji :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć Bardzie!

 

Hej, Zanik myślenia – to raczej rozwój, dobrze jest cieszyć się z drobnych rzeczy i nie zwracać uwagi na sprawy na które nie mamy wpływu, takie jak upływ czasu :). Trzeba pewnej dojrzałości by tak myśleć:).

Tak, niektórzy mają natrętną potrzebę obcować z czymś wyższym na każdym kroku. Z drugiej strony można zachować równowagę, ciesząc się rzeczami małym, dużymi nieco bardziej, a czasem nawet dostrzec duże w małym i małe w dużym. Bo nie zawsze w Filharmonii usłyszymy wielką grę, a w klubie tyko małe brzdąkanie.

 

Pogrzeb literacki – to normalne najlepiej jest to przepracować pisząc i czytając wbrew niemocy, ale też czasem trzeba odpocząć, każdy tak ma :).

Sądzę, że jak ktoś naprawdę czegoś chce, to nawet kilkuletni kryzys tego nie pokona. Moda przemija szybko, ale nie prawdziwe chęci :)

 

Kłamstwo – uff, a już się bałem. Ambicje są w życiu są potrzebne jak żona, fajnie jest ją mieć ale da się też żyć bez niej ;).

Da się, nawet jest to względnie przyjemne. Stoicyzm, spokój, praca nad harmonią i brakiem zmartwień. Zależy co się wybiera. Ale jeśli ktoś już podąży za ambicjami, powinien pomyśleć jak żyć, żeby z jednej strony iść do przodu, a z drugiej dać sobie chwilę na luz.

 

Pogrzeb literacki – to normalne najlepiej jest to przepracować pisząc i czytając wbrew niemocy, ale też czasem trzeba odpocząć, każdy tak ma :).

Tak, warto czasem odpocząć :)

 

Wyrzucanie książek – lepiej zrobić konkurs i dać jej jako nagrody ;)

Pewnie, ale pytanie, czy ktoś skłonny rozdać książki jako nagrody (literacki filantrop), faktycznie chciałby się pozbywać książek z życia :). Pomysł brzmi fajnie.

 

 A tak na marginesie fajny post, dużo osób na portalu pewnie zmaga się z podobnymi przemyśleniami i być może artykuł będzie dobrym miejscem do dyskusji :). Pozdrawiam :)

Dzięki, może ktoś przeczyta i skomentuje. Jesteś pierwszy!

Artystom więcej, szybko!

Wpadnę, ale później. Jakby co, przypominaj.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobrze, przypomnę jak sam nie zapomnę ;)

Artystom więcej, szybko!

I wpadłam.

 

Ano, tak. Nie wydaje mi się, żeby to o ambicje chodziło – bo ja też tak mam. Znaczy, coś tam czytam, próbuję pisać (bez powodzenia), ale poza tym tylko przetwarzam materię. Radości w tym nie ma, zresztą, akurat radość jest dobra. A pewne rzeczy w sobie należy uśmiercić.

 

Tyle że mi się nie chce. Po co? Co komu przyjdzie z tego, że się ruszę i postaram? Zwłaszcza, że efekty tego starania są żadne? Bądźmy szczerzy, mogłabym nie istnieć, a świat wyglądałby tak samiuteńko.

 

Kryzys formy, zaufania i wiary może mieć jednak głębsze przyczyny.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Świat powinien odczuć, że jednak ta obecność ma miejsce. Co mnie obchodzi, co świat by robił beze mnie? Jaki świat? Skąd ta myśl, że istnieje jakieś dobro lub cokolwiek gdy nas nie ma? Cokolwiek istniejącego nie ma większego znaczenia poza nami, ponieważ tylko dzięki nam istnieje. I wyobrażenie o świecie bez nas istnieje tylko w nas. Żeby chcieć żyć, wystarczy mieć wtłoczoną energię w siebie. Żeby ją mieć, trzeba zmusić ciało do generowania substancji stymulujących. Nie będę tutaj prowadził wywodów, ale wola życia to czysty materializm.

Artystom więcej, szybko!

A, znaczy się, kolega solipsysta?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale z was pesymiści:) świat to dobrze spasowane koła i trybiki. Luzy są minimalne bo inaczej zęby za szybko by się wyrobiły. Czasem wystarczy ziarnko piasku, no powiedzmy że kamień(raczej przypadkowo upuszczony klucz chromowo-wanadowy;) i trybiki rozlatują się z głośnym bziang we wszystkich kierunkach. Owszem, są osłony, zabezpieczenia a nawet czasem nadzór BHP+ludzie z karabinami:). Tyle że jeśli coś źle policzysz, a jesteś tylko ziarenkiem piasku...

Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie

Optymista zaś dostał (mając zalet szereg) gie końskie, zawinięte w różowy papierek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po każdej dobrej książce przeżywam taką literacką śmierć i jednoczesną potrzebę wypłukania z umysłu danego dzieła, zastąpienia go nowym, chwycenia po coś, co da zapomnienie... i odrzucenia wszystkiego innego, pozostania przy myślach o tym, co przed chwilą, tak, żeby było tylko to.

Tarnino: Musiałbym bardziej ten solipsyzm zgłębić, ale z tego co znam, to wydaje mi się, że moje spojrzenie będzie się lekko różnić. Choć może jest to lekkość o znaczeniu fundamentalnym, ale czym jest fundamentalne znaczenie dla bytu tak krótko trwającego jak człowiek. Może ogromnym, ale nam się zdarza nie doceniać faktu istnienia człowieka jako rzecz wielką samą w sobie. Człowieka w obecnie zauważalnej postaci, z całą wielkością świadomości, relacji oraz sieci społecznych.

 

Lecrerc: Jeżeli człowiek jest aż tak bezwolny, że działa tylko przez przesuwający się piasek, którego jest częścią, to jest to deterministyczna przykrość. Ale człowiek może całkiem sporo namieszać jeszcze, choć nie będzie to być może miało wymiaru apokaliptycznego albo nawet lokalnie istotnego. Pytanie, czy świadomy efekt motyla, byłby tylko piaskiem? Wtedy skala, w której my jesteśmy ziarnkiem z całą jego bezsilnością (i siłą jednocześnie, jeśli jest go więcej) jest niewyobrażalna. Cały świat i bomby atomowe, byłyby raptem kulką mokrego piasku. Może tak jest, ale co wtedy to mówi o naszej małości, skoro zauważalna wielkość nie jest znacząca w niewyobrażalnym wszechświecie?

 

Ananke: To jest tak, kiedy nam książka wypcha głowę po brzegi. A są takie książki, które nie tylko tworzą świat fikcji, z którego tylko czasem coś wkładamy do życia, a takie co kształcą postrzeganie i otwierają nowe drzwi w korytarzu życia (och, ach). Jak z takiej się wyleczyć? A co zrobić z ewentualna obawą: “Boję się, że po lekturze będę może kimś lepszym, ale... innym niż teraz. A mi teraz ze sobą całkiem dobrze.”. Ale wszystko płynie. Jeżeli człowieka zmieniają wypadki losu, to niech też zmieniają go książki. A jeśli uciekł nam świat fikcji, w którym chwilowo zamieszkaliśmy, to pozostaje spotkać innych w podobnym stanie. Ewentualnie dorwać autora i zmusić do napisania kolejnego dzieła.

 

Moje odpowiedzi mogą być niesatysfakcjonujące. Jestem z tym pogodzony, ale jak będę potrafił, to przecież można coś dopowiedzieć w razie potrzeby. O ile będzie to możliwe, uzasadnione i ciekawe :).

Artystom więcej, szybko!

a takie co kształcą postrzeganie i otwierają nowe drzwi w korytarzu życia

Tak, poza tym są książki, które zostają z nami przez całe życie (i nie tylko książki, mogą być komiksy/seriale/filmy, ogólnie różne dzieła) i wpływają na nas w wielu momentach.

No i są takie, co nas trzasną i zmienią coś w naszym wnętrzu na zawsze.

 

A co zrobić z ewentualna obawą: “Boję się, że po lekturze będę może kimś lepszym, ale... innym niż teraz.

Nie mam takich obaw, czytam i już, a co będzie – to będzie.

 

A jeśli uciekł nam świat fikcji, w którym chwilowo zamieszkaliśmy, to pozostaje spotkać innych w podobnym stanie.

Jeśli chcemy więcej tego świata, zawsze możemy napisać fanfik. :)

A może nieznośna lekkość bytu :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka