- publicystyka: Słowa, których macie nie używać, odcinek specjalny: This is Poland!

publicystyka:

artykuły

Słowa, których macie nie używać, odcinek specjalny: This is Poland!

Elo, dzisiaj potokujemy sobie o lengłydżu, co to nim po Internetach spikacie!

 

He, he, he. Przerwa na pozbieranie szczęk z podłogi. Anglicyzmy.

 

Nie mówię tu o zapożyczeniach potrzebnych, jak na przykład nazwy, które przywędrowały razem z tym, co nazywają, czego wcześniej nie było, więc nie było też nazwy dla tego. Nie. Mam na myśli kalki i okaleczanie nimi naszego języka, a więc i naszego myślenia. Czy „backstage” jest bardziej zrozumiałe od „za kulisami”? Czy na pewno oznacza to samo?

 

Kiedy człowiek potrzebuje tłumaczenia na przed chwilą, a nie ma pod ręką słownika, jest skłonny do kalkowania, ale nie powinien tej skłonności folgować w innych sytuacjach, leń jeden. Jeszcze gorzej, kiedy bezmyślnie powtarza konstrukcje gramatyczne i schematy, według których obcy język kategoryzuje świat. Gdybyśmy wszyscy, na całej Ziemi, myśleli tak samo, obawiam się, że nastąpiłaby katastrofa, jaką Pratchett opisuje w „Warstwach wszechświata”. A może całkiem inna. Jakaś na pewno.

 

Tłumacze w ogóle, tak mi się zdaje, są ludźmi zbyt zagonionymi, żeby pomyśleć, że bright face to nie „jasna twarz” (tylko bystro uśmiechnięta, wesoła), jacket może być kurtką, ale częściej jest marynarką, tin to cyna, ale zwykle jednak blacha, i tak dalej.

 

Ale przecież nie o to chodzi – a może? Chodzi o to, że każdy język jest unikalnym systemem z własną historią (która, owszem, obejmuje zapożyczanie z innych języków – ale nie na siłę!) i przekład nigdy nie bywa wierny. Słowa, które według słowników oznaczają to samo, wcale tego samego nie znaczą (jest różnica). Czy to znaczy, że nie możemy się porozumieć? Nie. To znaczy, że musimy sobie wyjść naprzeciw, czyli uczyć się języków, ale nie tracąc swojego oglądu świata, bo wtedy będziemy może wszystko rozumieć, ale nie będziemy mieli nic do powiedzenia.

 

Oto więc kilka kontaminacji, na które się natknęłam (nie wszystkie – takie choćby „dokładnie” omówiłam już w pierwszym odcinku). Nie będę się zajmować różnicami w interpunkcji (one są, ale ten artykuł jest już długi) – może kiedyś.

 

Atencja

 

„Atencja” to nie to samo, co „uwaga” – to szczególny szacunek, z którym kogoś traktujemy, a czasem wyjątkowe zainteresowanie, które mu okazujemy.

 

Po angielsku attention to w ogóle „uwaga”, którą komuś poświęcamy i którą na czymś skupiamy.

 

Możemy na przykład traktować profesora z wielką atencją, co obejmuje także skupianie się na jego wykładach, ale samo skupienie atencją nie jest.

 

Banować

 

Z wielką radością dowiedziałam się, że:

 

„UE banuje chipsy bekonowe.”

(https://wgospodarce.pl/informacje/142164-ue-banuje-chipsy-bekonowe-sa-toksyczne-i-rakotworcze)

 

Mam tylko nadzieję, że chipsy bekonowe nie założą nowego konta... „Banować” jest zapożyczeniem potrzebnym – w określonym kontekście. Oznacza wykluczanie kogoś z internetowej dyskusji, względnie kasowanie niedozwolonych w takiej dyskusji treści. Nie oznacza „zakazywać”. Po angielsku, owszem, to ban to mniej więcej tyle, co „zakazywać” (także wstępu dokądś). Ale polszczyzna ma już na to swoje wyrazy. Zapożyczenia są potrzebne, kiedy są potrzebne – kiedy nazywają coś nowego, kiedy odróżniają jakąś odmianę omawianego zjawiska, jakiś szczególny odcień znaczeniowy. Wypada się jednak zastanowić, zanim się coś przekalkuje.

 

Następstwo czasów

 

Zdania bywają złożone podrzędnie, na przykład:

 

Księgowy powiedział mi, że jestem pod kreską.

 

Zdanie to składa się z członu:

 

nadrzędnego: księgowy powiedział mi;

i podrzędnego, wyjaśniającego, co takiego księgowy (podmiot zdania nadrzędnego) zakomunikował mówiącemu (czyli dopełnieniu zdania nadrzędnego, jeśli nie przeszkadza nam skrót myślowy): że jestem pod kreską.

 

W tym przypadku (i w wielu innych) mamy do czynienia z tzw. mową zależną, to jest – mówiący własnymi słowami relacjonuje, co ktoś mu powiedział. Nie wszystkie zdania podrzędnie złożone są mową zależną, ale dobranie takiego przykładu ułatwia wyjaśnienie. Bo w mowie niezależnej, czyli wtedy, kiedy po prostu cytujemy wypowiedź księgowego, zdanie wyglądałoby tak:

 

Księgowy powiedział mi „jest pan pod kreską”.

 

I wyraźnie widać różnicę. Różni się, owszem, osoba czasownika „być” – ale nie różni się jego czas.

 

Osoba różni się dlatego, że w drugim zdaniu mówi księgowy do tego pana, któremu nie nadałam imienia, przez co teraz trudno mi się do niego odnieść, więc nazwijmy go Ziutek. Czyli: w zdaniu z mową zależną Ziutek opowiada o swojej rozmowie z księgowym. W zdaniu z mową niezależną Ziutek cytuje to, co księgowy powiedział do niego bezpośrednio. Ale zaraz zabrnę w dygresję.

 

Ważne jest to, że czas się nie różni! W języku polskim czas zdania podrzędnego nie zależy od czasu zdania nadrzędnego. W innych językach, między innymi w angielskim – owszem. Zależy. Nie zawsze, bo angielski ma więcej wyjątków niż reguł, ale reguła jest taka, że zależy. Przykład:

 

Kapitanie, na tej planecie istnieje życie, ale nie takie, jakie znamy – powiedział Spock.

Spock powiedział kapitanowi, że na badanej planecie istnieje życie, ale nie takie, jakie znamy.

 

Captain, there is life on this planet, but not as we know it” said Spock.

Spock told the captain there was life on the planet, but not as we know it.

 

(Uwaga – life as we know it się nie cofa, bo chodzi bardziej o rodzaj życia niż o wiedzę mówiącego – gdyby to było życie znane Spockowi i reszcie akurat w tamtej chwili, powiedzielibyśmy: nie takie, jakie znali – not as they knew it). Ale kiedy narracja jest w czasie teraźniejszym:

 

Kapitanie, na tej planecie istnieje życie, ale nie takie, jakie znamy – mówi Spock.

Spock mówi kapitanowi, że na badanej planecie istnieje życie, ale nie takie, jakie znamy.

 

Captain, there is life on this planet, but not as we know it” says Spock.

Spock tells the captain there is life on the planet, but not as we know it.

 

Następstwo czasów (w angielszczyźnie) zakazuje orzeczeniom zdań podrzędnych wysuwać się w czasie przed orzeczenie zdania głównego.

 

A gdyby życie na badanej planecie było już wymarłe?

 

Kapitanie, na tej planecie istniało życie, ale nie takie, jakie znamy – powiedział Spock.

Spock powiedział kapitanowi, że na badanej planecie istniało życie, ale nie takie, jakie znamy.

 

Captain, there was life on this planet, but not as we know it” said Spock.

Spock told the captain there had been life on the planet, but not as we know it.

 

Cofamy orzeczenie – ale tylko po angielsku! (Spock mógłby powiedzieć used to be, ale ponieważ on tak nie mówił, tę możliwość zostawiamy innym). W obu językach możemy doprecyzować „na tej planecie niegdyś/dawniej istniało życie” albo there had been life on this planet in the past.

 

Kapitanie, na tej planecie istniało życie, ale nie takie, jakie znamy – mówi Spock.

Spock mówi kapitanowi, że na badanej planecie istniało życie, ale nie takie, jakie znamy.

 

Captain, there was life on this planet, but not as we know it” says Spock.

Spock tells the captain there was life on the planet, but not as we know it.

 

(Tutaj zdecydowanie wolałabym used to be, ale Spock tak nie mówił. Sztywniak).

 

Podsumowując – po angielsku czas zdania podrzędnego się (zwykle) cofa. Ale po polsku nie! Jeżeli polski odpowiednik Spocka powiedział, że na planecie istniało życie, to znaczy, że w chwili, kiedy to mówił, planeta była już wyjałowiona ze szczętem.

 

Jeżeli o bohaterze Waszego opowiadania mówiono, że był piękny, to znaczy, że już wtedy, gdy to mówiono, uroda była jeno wspomnieniem. Jeżeli mówiono, że jest piękny – to znaczy, że wtedy był (kiedy to mówiono, znaczy).

 

Przypuszczam, że winę za to zamieszanie ponoszą niedokształceni tłumacze, przekładający napisy do filmów na akord. Ale fakty są takie, że w języku polskim następstwo czasów nie występuje.

 

Mitygować

 

To mitigate to nie to samo, co „mitygować” (Free Dictionary):

 

mitigate (mĭt′ĭ-gāt′), tr.v. mit·i·gat·ed, mit·i·gat·ing, mit·i·gates

1. To make less severe or intense; moderate or alleviate. See Synonyms at relieve.

2. To make alterations to (land) to make it less polluted or more hospitable to wildlife.

 

Po polsku (PWN):

 

„mitygować: zwracać komuś uwagę na niestosowne zachowanie, hamować czyjąś zapalczywość

mitygować się: powstrzymywać się od zbyt gwałtownych reakcji lub pochopnego działania”

 

Czyli – mitigate oznacza „łagodzić”. „Mitygować” (kogoś) to mniej więcej tyle, co (łagodnie i dyskretnie) „strofować”. „Mitygować się” ma coś wspólnego z łagodzeniem, ale nie jest jego synonimem. Jasne, kiedy się coś na szybko tłumaczy, łatwo o pomyłkę (sama ciągle tłumaczę battery jako „bateria”, a potem przeglądam tekst i muszę zmieniać na „akumulator”) – ale później trzeba to poprawić.

 

Twoja głowa, twoja noga etc.

 

Znacie ten dowcip?

 

W górach złamałem nogę. Ale przewodnikowi.

 

Otóż on jest nieprzetłumaczalny na angielski. Dlaczego? Dlatego, że angielszczyzna używa zaimków, żeby doprecyzować... no, wszystko. Anglik nie łamie po prostu nogi – on musi powiedzieć, czyja to noga. Teoretycznie możemy napisać:

 

I broke a leg.

 

(I tego się życzy aktorom: odpowiednikiem „połamania nóg” jest break a leg) – ale to jest wyjątek. Normalnie pisze się (i mówi):

 

I broke my leg.

 

W polszczyźnie wiele z tych zaimków jest zwyczajnie niepotrzebnych:

 

Eat your fries.

Jedz frytki. („swoje” dodajemy tylko wtedy, kiedy adresat wyjada frytki komuś innemu, czyli – kiedy to ma znaczenie)

 

She knows her Bible.

Ona dobrze zna Biblię. (po polsku dodanie tu zaimka jest w ogóle bez sensu – jaką „jej Biblię”? Ma swoją własną? Inną od tej normalnej?)

 

I tak – czy pomysł może wpaść do mojej głowy, czy lepiej, żeby wpadł mi do głowy? A czy boli moja noga, czy raczej boli mnie noga? Tutaj widać właśnie tę różnicę w kategoryzacji świata.

 

Oczywiście, „mi” i „mnie” to też zaimki. Ale nie dzierżawcze. Nie traktujemy nóg, rąk ani głów jako rzeczy, które do kogoś należą, tylko jako elementy, hmm, osobników, których są elementami. Nie piszemy też np. „włamali się do mojego domu”, tylko „włamali mi się do domu”. Nie dziękujemy za czyjąś pomoc, tylko dziękujemy komuś za pomoc. I tak dalej.

 

Modowy”, „gamingowy”, „pogodowy” – oraz „amatorski tłumacz” i „świąteczny czas”

 

Po angielsku interpretujemy rzeczownik – przydawkę trochę jak przymiotnik, ale po polsku nie musimy, bo mamy fleksję, która pozwala tworzyć zupełnie jasne, choć długie, frazy nominalne (bo podrzędne rzeczowniki są w związku rządu z tym centralnym, a wielość przypadków pozwala je rozróżnić, np.: „miecz na smoki rycerza wędrownika”). Dlatego mówimy „pokaz mody”, a nie „pokaz modowy”, a o komputerze nie mówimy „growy”, tylko „do gier” (a „gamingowy” to już w ogóle). I nie „trudne warunki pogodowe” (weather conditions) tylko „brzydka pogoda” (albo normalnie napiszcie, że leje, błoto wszędzie, a wiatr łeb urywa – nadmiar abstrakcji nie jest dobry).

 

„Poszukiwania modowe” (p. bibliografia) to w ogóle jakiś potwór, co to znaczy? Szukanie czegoś w szafie, po sklepach? Wypowiedzi językoznawców, które znalazłam, są zdumiewająco ostrożne, żeby nie powiedzieć kwietystyczne – dopuszczają takie dziwactwa; może przez analogię z, na przykład, sklepem meblowym (choć mówi się także „sklep z meblami” i wszyscy rozumieją). Wydaje mi się jednak, że nie potrzebujemy sztucznego wciskania polskich słów w angielskie (czy pseudoangielskie) konstrukcje.

 

Odmianą tego zjawiska jest „amatorski tłumacz” i jego liczne, a paskudne, rodzeństwo („stolik kawowy” – brr, apage! Albo „krople oczne”, które widziałam na oknie apteki w Pruszczu). Tutaj też mamy niczym nieuzasadnione zrobienie przymiotnika z rzeczownika, bo powinien być „tłumacz – amator”. Jego dzieło to amatorski przekład, owszem, ale on sam amatorski nie jest. Może wyraźniej to widać na przykładzie pary „kolega – Francuz” – „francuskie wino”, w której angielskim tłumaczeniu użyjemy po obu stronach słowa french (my French friendfrench wine).

 

Analogicznie – Christmas time to nie „świąteczny czas”, tylko „czas Świąt” (albo „okres Świąt”). „Czas” łączy się z paroma przymiotnikami („najwyższy”), ale w rzeczownikami jakby chętniej.

 

Usługi sprzątające”

 

A co to za stwory, te usługi? Dobrze sprzątają? Podejrzewam, że to kalka z cleaning services, bo po angielsku imiesłów współczesny wygląda identycznie jak rzeczownik odczasownikowy (p. dalej), a niektórzy nie potrafią zrozumieć, że imiesłów niekoniecznie tłumaczy się imiesłowem (powinny być „usługi sprzątania” – z rzeczownikiem odczasownikowym).

 

Pluralia

 

Po polsku nazwy substancji (metal, żywność, powietrze – ale p. dalej!) i wielu abstraktów stanowią singularia tantum – nie tworzy się od nich liczby mnogiej. Po angielsku jest podobnie, ale niezupełnie tak samo. To, że jakiś rzeczownik jest singulare (albo plurale) tantum w jednym języku, nie oznacza, że w drugim też musi być.

 

Owszem, mamy „nożyczki” i scissors oraz „gacie” i pants, ale mamy też „drzwi” i door/doors (many doors in that corridor, but I only opened one door), „sanki” i sled/sleds (uncle bought us all sleds, so yes, I do have a sled), a także „pęsetkę”/„pęsetki” („kupiłam w drogerii zapas nowych pęsetek, ponieważ moją starą pęsetkę ukradł kosmita”) i tweezers (choć „szczypce” i tongs pluralia tantum).

 

I tak: po polsku można uratować życie, nawet wielu ludziom, ale nie można ratować wielu *żyć! Możemy powiedzieć:

 

He would take many risks.

Ale po polsku tylko: Wielokrotnie podejmował ryzyko.

 

Godzilla caused many deaths.

Godzilla spowodowała śmierć wielu ludzi. (Zauważcie, że nie napisałam „spowodowała wiele śmierci”, bo to już brzmi jak dzieło Google Translate!)

 

Także rzeczowników zbiorowych nie ma sensu pluralizować, bo one już nazywają grupy rzeczy, jak: broń, oręż, pościel, dobytek, żywność, bydło, ptactwo – ogół czegoś, np. „dobytek” to cały majątek. Jeżeli chodzi o dobytek wielu ludzi, to dalej jest dobytek, a nie *dobytki, np. dobytek utracony przez powodzian – każdy z nich utracił własny dobytek, ale ogólnie wszyscy utracili dobytek. Tak samo w sklepie kupujemy pościel, na którą składają się poszewki, powłoczki i prześcieradła – i odzież, na którą składają się sukienki, swetry i spodnie. Nie *pościele ani *odzieże!

 

Jeśli chodzi o poziom, politykę, sabotaż i inne abstrakty, wg. PWN nie ma tu ścisłej reguły, a tylko ogólna: im bardziej konkretny desygnat, tym większe prawdopodobieństwo, że da się go użyć w liczbie mnogiej. Ale! teksty specjalistyczne (p. też „żargon”) czasem używają w liczbie mnogiej zadziwiających rzeczowników (jak „ryzyko” czy „polityka” właśnie), co PWN dopuszcza – w tekstach specjalistycznych, nie ogólnych, a tym bardziej nie literackich. Nie znalazłam odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak jest, ale poważnie przypuszczam, że to wina bezmyślności tłumaczy, bo po angielsku wiele abstraktów się pluralizuje:

 

high levels of radiation

failure of their politics

insurance from all risks

 

choć po polsku wygląda to co najmniej głupio. My mamy wysoki poziom promieniowania (może być w wielu zakresach), porażkę czyjejś strategii politycznej, a ubezpieczać się powinniśmy, doprawdy, od nieszczęść, a nie od „ryzyka” (co to jest ryzyko, drodzy ubezpieczyciele?).

 

Innym wyjątkiem jest użycie nazwy równobrzmiącej z nazwą substancji, ale w sensie przenośnym:

 

„wody nadniebne”

 

albo jako nazwy nadrzędnego rodzaju – kiedy mówimy „sery”, chodzi o różne rodzaje sera, „metale” to różne rodzaje metalu. Z abstraktami wychodzi to jednak karkołomnie.

 

Korupcja

 

Po polsku „korupcja” to przekupstwo; po angielsku corruption to wszelkie zepsucie (również biologiczne, tj. zgnilizna; ale także np. zepsucie tekstu, czyli uczynienie go nieczytelnym), także zepsucie moralne skutkujące łapownictwem, i samo łapownictwo – ale po polsku tylko przekupstwo! Jeżeli mowa o znieprawieniu czy zepsuciu moralnym, bez związku z doraźnymi korzyściami majątkowymi, to NIE jest „korupcja”! Korupcja jest WYŁĄCZNIE wtedy, kiedy ktoś daje w łapę. „Korupcja wartości” jest kalką z angielskiego i nie ma sensu, ponieważ wartości nie dają (ani nie biorą) w łapę.

 

Rekomendować

 

Naprawdę nie można polecać? Rekomenduje się kogoś na stanowisko, ale film czy książkę, albo nowy szampon – poleciłabym.

 

Projekt

 

Projekt możemy narysować. Możemy go też wykonać. Projekt to plan (PWN):

 

1. «plan działania»

2. «wstępna wersja czegoś»

3. «dokument zawierający obliczenia, rysunki itp. dotyczące wykonania jakiegoś obiektu lub urządzenia»

 

Angielski kuzyn tego słowa, project, ma o wiele szersze pole semantyczne (Free Dictionary):

 

project  (prŏj′ĕkt′, -ĭkt), n.

1. An undertaking requiring concerted effort: a community cleanup project; a government-funded irrigation project.

2. An extensive task undertaken by a student or group of students to apply, illustrate, or supplement classroom lessons.

3. A plan or proposal for accomplishing something. See Synonyms at plan.

4. also projects A housing project.

 

A jeszcze szersze ma odpowiadający mu czasownik. W każdym razie polskiemu „projektowi” odpowiada tylko znaczenie 3, kiedy 1 i 2 przełożylibyśmy raczej jako „przedsięwzięcie”, „zadanie”, „praca”. Znaczenie 4 to „osiedle”. „Projekt” i project pochodzą z łaciny, spokrewnione są z projekcją (czyli rzutem) i projektorem (rzutnikiem), a także z projectile (pociskiem), bo ich wspólny przodek oznaczał „rzucać” (także – obraz na ścianę, a stąd już tylko krok do wizji przyszłości).

 

Nowe czasowniki

 

„Teoretyzuje”, „ironizuje” i temu podobne. Nie możemy bowiem przypuszczać ani pokpiwać, bo to przecież... no, właśnie. Co? Angielszczyzna pozwala na tworzenie w zasadzie dowolnych czasowników:

 

Oh, the fire is slowly dying/ And, my dear, we're still goodbying

(https://www.azlyrics.com/lyrics/deanmartin/letitsnowletitsnowletitsnow.html)

 

Tutaj chodzi o rym, bo to piosenka, ale nie przełożylibyśmy tego „dowidzeniujemy”, nieprawdaż? W każdym razie polskie słowotwórstwo rządzi się chyba trochę bardziej restrykcyjnymi zasadami, zwracając także uwagę na wymowę. A te „-zuje” to przeważnie okropne brzydactwa.

 

„Ironizuje” Pelcra znalazła w korpusie 230 razy (https://nkjp.uni.lodz.pl/?q=2c5dt97y), ale kiedy ograniczyłam korpus do źródeł z lat 2000 – 2024, wyszło 190 (https://nkjp.uni.lodz.pl/?q=2ylc7n39). Za to w latach 2010 – 2024 (https://nkjp.uni.lodz.pl/?q=24j4u8jo) Pelcra wyrzuciła tylko 10 wystąpień, co wskazywałoby na to, że to mało estetyczne słowo wychodzi z mody. Ale radio i telewizja stały się go pełne dopiero niedawno, więc albo moje subiektywne wrażenie jest mylne, albo coś tu nie gra.

 

Formy nieosobowe a strona bierna

 

Masks are to be worn.

 

Mistakes were made.

 

The mixture was heated.

 

Na początek zastrzeżenie – strona bierna nie jest niczym złym. Jak zresztą każda konstrukcja językowa, strona bierna ma swoje miejsce i swoje zastosowania – które niekoniecznie muszą się pokrywać w różnych językach. Jak przetłumaczymy powyższe przykłady? Choćby tak:

 

Uprasza się o noszenie maseczek. / Prosimy nosić maseczki. (poddaję pod rozwagę każdemu, kto myśli, że jesteśmy od Anglosasów mniej grzeczni)

 

Popełniono błędy. / Miały miejsce błędy. (uwaga, urzędowe!)

 

Mieszaninę podgrzano. (tak zawsze piszemy w artykułach naukowych)

 

Byłoby zrozumiałe, gdybyśmy je przetłumaczyli tak:

 

Maseczki mają być noszone.

 

Błędy zostały popełnione.

 

Mieszanina została podgrzana. (to jeszcze ujdzie stylistycznie, ale przydałoby się rozwinięcie)

 

Ale czy brzmiałoby to naturalnie? Angielski nie ma form nieosobowych, które w polszczyźnie wygładzają wiele zdań (to znaczy, formy nieosobowe w ogóle ma, ale tych akurat nie). Weźmy takie:

 

The dinner is being served at seven o'clock.

 

Tłumacząc stronę bierną przez stronę bierną otrzymamy:

 

Obiad jest podawany o siódmej.

 

Ale o wiele naturalniej jest napisać:

 

Obiad podaje się o siódmej.

 

A znowu zdania:

 

The bed has been slept in.

 

w ogóle nie sposób przetłumaczyć dosłownie (bo „spać” jest po polsku nieprzechodnie, choć ma bezosobnik, którego też można użyć). I bardzo dobrze! Zamiast się męczyć, piszemy po prostu:

 

W tym łóżku ktoś spał.

 

Co nie jest ani stroną bierną, ani formą nieosobową (wiedzieliście, że formy na -no, -to nazywają się „bezosobniki”? Ja nie, ale PWN tak podaje), za to nie wygina aparatury poznawczej w paragraf.

 

Formy nieosobowe czasowników polegają na tym, że nie łączą się z podmiotem. Należą do nich bezosobnik („popełniono”), konstrukcje zwrotne („uprasza się”), bezokolicznik („nie palić!” – może być z predykatywem). Dzięki temu możemy składać takie zdania:

 

Na uniwersytecie zaczęto o nim źle mówić.

(przekład “Iskier”, 1955)

 

Wtedy tak się pisało.

 

Tu nie wolno palić. (tu jest predykatyw – „wolno”)

 

Tutaj się nie tańczy.

 

Czego Anglosasi zrobić nie mogą i muszą kombinować:

 

Dark rumors gathered round him in the university town. (https://en.wikisource.org/wiki/Memoirs_of_Sherlock_Holmes_1894_Burt/The_Final_Problem)

 

That's how people used to write back then.

 

Smoking is not allowed here. (strona bierna! zupełnie nieprzystająca do polskiej konstrukcji, ale znaczy to samo; moglibyśmy ewentualnie napisać „palenie nie jest tutaj dozwolone”, ale nikt tak nie pisze)

 

We don't dance in here.

 

Kto ma lepiej? A co jest lepsze, czekolada – czy ogórki? Osobiście wolę świat, w którym istnieje jedno i drugie.

 

Zaopiekowany”

 

A skoro mowa o stronie biernej... nie od każdego czasownika można utworzyć jej główny składnik, imiesłów przymiotnikowy bierny (p. dalej). I, jak się pewnie domyślacie, lista czasowników przechodnich (tych, od których można, czyli mają stronę bierną) i nieprzechodnich (tych innych) jednego języka, powiedzmy, angielskiego, nie musi się pokrywać z analogiczną listą drugiego języka, na przykład polskiego.

 

I tak – to take care of jest przechodnie:

 

The kittens were taken care of.

 

Ale „zaopiekować się” już nie:

 

Kocięta zostały objęte opieką. / Zaopiekowano się kociętami. / Zaopiekowaliśmy się kociętami.

 

Blog OJP podaje, że przechodnie są tylko czasowniki niezwrotne (a „zaopiekować się” jest zwrotny) i rządzące biernikiem („zaopiekować się” rządzi narzędnikiem). Nie jestem pewna, czy to uniwersalna reguła (PWN dopuszcza narzędnik i celownik), ale jeśli komuś ułatwia zapamiętanie, to świetnie.

 

W każdym razie: można być pod (dobrą) opieką, objętym opieką. I tyle.

 

Imiesłów i więcej o formach nieosobowych

 

Imiesłów też jest formą nieosobową, podobnie jak gerundium (rzeczownik odczasownikowy) – angielszczyzna ma jedno i drugie. Sęk w tym, że gerundium i jedna z form imiesłowu (p. dalej) wyglądają identycznie:

 

Washing the dishes, I listened to the radio. Zmywając, słuchałam radia.

I find washing the dishes relaxing. Zmywanie mnie odpręża.

 

Ale nie są tym samym. Imiesłów na „-ing”, tak w ogóle, może – w angielszczyźnie – oznaczać przyczynowość:

 

„Rozejrzałem się, znajdując setki niespokojnych par oczu.” (https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/27224 – ogólnie godne polecenia, a błąd już został naprawiony, ale wypada wskazać źródło)

 

To zdanie, po polsku niepoprawne, po angielsku byłoby zupełnie w porządku:

 

I looked around, finding hundreds of pairs of anxious eyes.

 

Dlaczego?

 

Muszę przyznać, że nie do końca wiem. Nie jest to dangling participle (tj. imiesłów, który zmienia agensa bez sensu, jak „idąc do szkoły, złapał mnie deszcz”), w angielszczyźnie nie zawsze mile widziane, choć zasadniczo dopuszczalne (dlaczego? chyba jest jakiś związek z omawianym zagadnieniem, znalazłam też informację, że angielski ma analog ablativum absolutum – nominative absolute, którego polszczyzna nie ma, i którego sama używałam, nie wiedząc, że tak się nazywa, ale poza tym niczego konkretnego się nie dowiedziałam). Wyraźnie widać, kto się rozejrzał i kto znalazł, i że to ten sam człowiek.

 

Tutaj mogę się oprzeć tylko na swojej intuicji, bo źródeł nie znalazłam (może źle szukałam).

 

Zbadajmy kilka innych zdań:

 

This was the organization which I deduced, Watson, and which I devoted my whole energy to exposing and breaking up.

 

To, co podkreśliłam, to rzeczowniki odczasownikowe (gerundia), nie imiesłowy, ale tłumacząc to zdanie na polski, nie posłużyłabym się ani tym, ani tym:

 

Dowiodłem istnienia takiej właśnie organizacji, Watsonie, i poświęciłem całą moją energię, by ją wydobyć na światło dzienne i rozbić.

 

Holmes mówi o celu, który sobie zamierzył. Wyraźna przyczynowość celowa (ale też sprawcza, bo gdyby się nie dowiedział, nie mógłby takiego celu obrać). Próba oddania tego gerundium byłaby sensowna („na wydobycie i rozbicie”), ale imiesłowem – nie (w tym zdaniu nie ma imiesłowu).

 

A tu mamy imiesłów:

 

Into this hansom you will jump, and you will drive to the Strand end of the Lowther Arcade, handing the address to the cabman upon a slip of paper, with a request that he will not throw it away.

 

Wskoczysz do tej dorożki i pojedziesz na skrzyżowanie Strand z Lowther Arcade, adres podawszy dorożkarzowi na karteczce, której przykażesz mu nie wyrzucać.

 

Ale to nie jest imiesłów przysłówkowy współczesny! Tylko przeszły. Watson ma podać karteczkę z adresem dorożkarzowi, zanim dorożkarz powiezie go na Strand, bo zachodzi tu związek przyczynowy – dorożkarz nie może Watsona nigdzie zawieźć, dopóki nie dostanie adresu.

 

Gdybyśmy to zdanie przełożyli tak:

 

Wskoczysz do tej dorożki i pojedziesz na skrzyżowanie Strand z Lowther Arcade, adres podając dorożkarzowi na karteczce, której przykażesz mu nie wyrzucać.

 

wyszłoby dziwnie, bo – zgodnie z powszechną wiedzą, a może i z wrodzonymi człowiekowi schematami poznawczymi – Watson nie może jednocześnie jechać i podawać adresu dorożkarzowi.

 

I analogicznie – kiedy Holmes mówi o celach, które przed sobą postawił, układamy to w czasie: najpierw Holmes odkrywa fakty, a potem Holmes podejmuje decyzję.

 

Może lepiej będzie to widać na tym zdaniu:

 

With a few hurried words as to our plans for the morrow he rose and came out with me into the garden, clambering over the wall which leads into Mortimer Street, and immediately whistling for a hansom, in which I heard him drive away.

 

Holmes jednocześnie kończy rozmowę i wstaje, potem wychodzi do ogrodu, następnie wychodzi na ulicę, dopiero tam gwiżdże na dorożkę i na koniec odjeżdża. Inna kolejność nie ma sensu!

 

Z kilku pospiesznymi słowy co do naszych planów na następny dzień wstał i wyszedł ze mną do ogrodu, by przeleźć przez mur na Mortimer Street i zaraz gwizdnięciem wezwać dorożkę, która go uwiozła.

 

Albo:

 

Z kilku pospiesznymi słowy co do naszych planów na następny dzień wstał i, wyszedłszy ze mną do ogrodu, przelazł przez mur na Mortimer Street i zaraz gwizdnięciem wezwał dorożkę, która go uwiozła.

 

Ale nie mogłoby być:

 

Z kilku pospiesznymi słowy co do naszych planów na następny dzień wstał i wyszedł ze mną do ogrodu, przełażąc przez mur na Mortimer Street i zaraz gwizdnięciem wzywając dorożkę, która go uwiozła.

 

Podsumowując – wygląda na to, że imiesłowy w języku polskim po prostu dzielą się na inne typy i mają trochę inne zastosowania, niż w angielskim. Po polsku, przypominam, mamy imiesłowy:

  • przymiotnikowe: zachowujące się jak przymiotniki (określające rzeczowniki)

    • czynny: tylko od czasowników niedokonanych, bo oznacza, że jakaś czynność trwała równocześnie z tą oznaczaną przez orzeczenie, np. Mary Morstan pocieszała płaczącą dziewczynę. (jednocześnie: Mary pociesza; dziewczyna płacze)

    • bierny: tylko od czasowników przechodnich, np. Mary pożyczyła dziewczynie swoją upraną chusteczkę. (chusteczka już została uprana, a teraz jest pożyczana)

  • przysłówkowe: zachowujące się jak przysłówki (określające czasowniki)

    • współczesny: tylko od czasowników niedokonanych, bo oznacza, że jakaś czynność trwała równocześnie z tą oznaczaną przez orzeczenie, np. Holmes zmywał po doświadczeniach, rozmawiając z Watsonem.

    • uprzedni: tylko od czasowników dokonanych, bo oznacza, że czynność już się zakończyła, kiedy zaczęła się ta oznaczana przez orzeczenie, np. Pozmywawszy po doświadczeniach, Holmes zabrał Watsona na koncert.

A po angielsku? Niektórzy wyróżniają ich więcej, ale zasadniczo mamy dwa rodzaje imiesłowu:

  • bierny, past participle: washed, lent (od to lend), went, carried, found, taught (często wygląda identycznie z czasownikiem w czasie przeszłym i to nie jest przypadek)

  • i czynny, present participle: washing, lending, going, carrying, finding, teaching

Zdania z polskiego przykładu wyglądałyby po angielsku tak:

 

Mary Morstan was comforting the crying girl.

Mary lent the girl her washed handkerchief.

 

Holmes was washing his laboratory glassware, (while) talking to Watson.

Having washed his laboratory glassware, Holmes treated Watson to a concert.

 

Mamy crying girl i wash, talking – i mamy washed handkerchief i having washed, treated. Bez rozróżnienia na niby-przymiotniki i niby-przysłówki!

 

Angielszczyzna po prostu używa znacznie więcej imiesłowów i na więcej sposobów: w obu językach imiesłowy tworzą stronę bierną („Chusteczka została wyprana.”), ale tylko w angielskim stanowią normalny składnik orzeczenia (informujący o aspekcie):

 

Mary Morstan was comforting the crying girl. Mary Morstan pocieszała płaczącą dziewczynę.

 

Nie „była pocieszająca”, tylko „pocieszała”. Polskie orzeczenie imienne owszem, może mieć imiesłów przymiotnikowy czynny jako orzecznik, wygląda to jednak dość nienaturalnie (o wiele częściej spotyka się w tej roli imiesłów przymiotnikowy bierny: było zepsute; została wyprana).

 

A zatem, podsumowując po raz drugi, to, że jakaś forma służy do czegoś w jednym języku, nie oznacza, że w innym też musi. I stwierdzamy to chyba jednak empirycznie.

 

A zdanie z początku? Ponieważ znalezienie jest następstwem rozglądania się, mogłoby ono brzmieć:

 

„Rozejrzawszy się, znalazłem setki niespokojnych par oczu.”

„Gdy się rozejrzałem, znalazłem setki niespokojnych par oczu.”

„Rozejrzałem się i znalazłem setki niespokojnych par oczu.”

 

Nadal uważam, że „still” nie zawsze tłumaczy się „nadal”

 

Często tłumaczy się „mimo wszystko”, „i tak”, albo „jednak”. Angielskie „still” ma całe mnóstwo znaczeń, ale akurat tego Free Dictionary jakoś nie odnotowuje (odnotowują za to Merriam-Webster i Cambridge):

 

WILF: Oh, Doctor? What about you now? Who've you got? I mean, all those friends of yours.

DOCTOR: They've all got someone else. Still, that's fine. I'm fine.

WILF: I'll watch out for you, sir.

(http://www.chakoteya.net/DoctorWho/30-13.htm)

 

Doktor nie mówi tutaj „nadal, to w porządku” – to by było bez sensu (tak przetłumaczyłby to automat, jeśli nie gorzej – bo automat nie rozumie, o co chodzi). Mówi:

 

DOKTOR: Oni wszyscy już kogoś mają. Ale to nic. Dam sobie radę.

 

Niepokoi mnie to, że w tekstach pisanych przez ludzi, dla których polski jest językiem ojczystym (Was, znaczy) widuję „nadal” czy „ciągle” usiłujące pełnić rolę „mimo wszystko”. Jeszcze bardziej mnie niepokoi, że sama się łapię na zdaniach w stylu:

 

Miły kosmita to nadal kosmita.

 

Kiedy po polsku powinno być:

 

Miły kosmita to jednak kosmita. / Miły kosmita to też kosmita.

 

Deadline

 

Termin. To się po polsku nazywa „termin”. Z łaciny, tak. Ale po polsku.

 

Trzeci największy”

 

Bezczelna, wygodnicka kalka z angielskiego, który wcale nie jest taki logiczny, jak nam się wmawia. „Największy” to ten jeden, od którego nie ma większych. Jeden! Nie może być „drugi największy”, „drugi najlepszy” ani nic w tym rodzaju, ponieważ to nie ma sensu – no, może w sytuacji, kiedy mamy kilka równych, a lepszych od reszty bytów, ale wtedy też nie nazywałabym żadnego z nich „najlepszym”.

 

Wydawał się być

 

To po prostu kalka angielskiego seemed to be. „Wydawać się” nie potrzebuje podparcia bezokolicznikiem. Nie twierdziłabym, że w ogóle nie może się z nim łączyć, ale kiedy mówimy „wydawał się zmęczony”, to doskonale wiadomo, o co chodzi. „Być” niczego tu nie wnosi.

 

Bezokoliczniki są niezbędne, kiedy „wydaje się” wprowadza frazę przysłówkową:

 

„Mocne trunki w ogóle w wielu krajach wydają się być w odwrocie”.

(„Słownik wyrazów kłopotliwych”, za PWN)

 

Timing

 

ależeco. Nie, serio – to:

 

„Szukam idealnego timingu dla makaronu al dente” (pytanie na Pogotowiu językowym)

 

to jest profanacja i policzek w twarz dla całej ekipy. To zdanie nie jest w ogóle sformułowane po polsku. Pani z „Pogotowia” podjęła heroiczną próbę przetłumaczenia go, ale ja jestem mniej cierpliwa. Uciąć, skrócić i wyrzucić.

 

Mówiąc krótko – uczcie się mowy angielskiej, piękna to mowa, dobra jest jej nauka – ale nie zastępujcie nią mowy polskiej, co?

 

Bibliografia:

 

anglicyzmy na blogach: https://logic.amu.edu.pl/images/5/5c/M%C4%99karska.pdf

o gramatyce i jak się różni: http://angielskaherbata.pl/2014/09/29/jak-nie-uczyc-sie-jezyka-obcego/

https://www.youtube.com/watch?v=wM1oQgZP2N4

 

atencja

 

https://sjp.pwn.pl/sjp/atencja;2441741.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/50012/atencja

https://www.thefreedictionary.com/attention

https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english-polish/attention

 

banować

 

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ban.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/79053/banowac

https://www.thefreedictionary.com/ban

 

mitygować

 

https://www.thefreedictionary.com/mitigate

https://wsjp.pl/haslo/podglad/111294/mitygowac

https://sjp.pwn.pl/szukaj/mitygowa%C4%87.html

https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english-polish/mitigate

 

ręce, nogi, mózgi na ścianie

 

https://en.wiktionary.org/wiki/break_a_leg

 

modowe – śmodowe

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/urodowy;14873.html 

https://fil.ug.edu.pl/strona/15179/przymiotnik_modowy_jest_poprawny

 

usługi sprzątające

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Uslugi-sprzatajace-miejsca-siedzace-soboty-pracujace;19051.html

 

pluralia

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/bron-czy-bronie;11154.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Czy-ryz-ma-liczbe-mnoga;444.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Jedno-naruszenie-liczne-naruszenia;18415.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/rentownosc;23709.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/uprawa-ziemniaka;5201.html

https://poradnia-jezykowa.uni.lodz.pl/warto-wiedziec/odmiana/2/

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ilosc-dorsza-polow-lososia;16994.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nafty-i-benzyny;13083.html

 

formy nieosobowe a strona bierna, imiesłowy

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zdania-z-tzw-bezosobnikiem;16113.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/formy-osobowe-i-nieosobowe;10045.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/formy-nieosobowe;12585.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/trzeba-i-nalezy;1762.html

https://poradnia-jezykowa.uni.lodz.pl/faq/bezosobowosc-a-teksty-naukowe/

https://zpe.gov.pl/a/bezosobowosc-w-jezyku/DMYmhBC8e

https://en.wikipedia.org/wiki/English_passive_voice

https://en.wikipedia.org/wiki/Dangling_modifier

https://pl.wikipedia.org/wiki/Imiesłów

https://academicon.pl/imieslowy/

https://en.wikipedia.org/wiki/Participle

https://en.wikipedia.org/wiki/Nominative_absolute

 

„zaopiekowany”

 

https://obcyjezykpolski.pl/byc-zaopiekowanym/

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/czuc-sie-zaopiekowanym;14822.html

https://angielskaherbata.pl/2016/02/21/anglicyzmy-w-jezyku-polskim/

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/watpliwe-imieslowy-bierne;12437.html

 

rekomendować

 

https://wsjp.pl/haslo/podglad/32072/rekomendowac

 

projekt

 

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36556/projekt

https://sjp.pwn.pl/szukaj/projekt.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Projekt;20318.html

https://www.thefreedictionary.com/project

https://www.merriam-webster.com/dictionary/project#synonym-discussion

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/na-projekcie;12997.html

 

korupcja

 

https://sjp.pwn.pl/szukaj/korupcja.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/10849/korupcja

https://www.thefreedictionary.com/corruption

https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english-polish/corruption

 

nadal

 

https://wsjp.pl/haslo/podglad/84020/nadal

https://sjp.pwn.pl/sjp/nadal;2485619.html

https://www.thefreedictionary.com/still

https://www.merriam-webster.com/dictionary/still

https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english-polish/still

 

deadline

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/deadline;6695.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/23882/termin/2315723/ustalony-moment

 

„trzeci największy”

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/drugi-najlepszy;15276.html

https://poradnia-jezykowa.uni.lodz.pl/faq/stopniowanie-przymiotnikow-znaczenie/

 

wydawał się być

 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wydaje-sie-byc;13455.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wydaje-sie-byc;12278.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Wydawal-sie-byc;4019.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wydaja-sie-byc;9387.html

 

timing

 

https://polonistyka-uwm.wixsite.com/pogotowie-jezykowe/single-post/2019/12/15/-timing-dla-gotowania-makaronu-czy-to-poprawne-sformu%C5%82owanie

Komentarze

Chyba pobiłam własny rekord...

 

ETA: Znalazłam ten temat o błędach w tłumaczeniach: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/23620 w większości z angielskiego. Do śmiechu i do przemyślenia.

 

ETA: Tu: https://www.youtube.com/watch?v=o60wHSR2ZWc ciekawostka wyłapana przez zawodową tłumaczkę (sama nie zauważyłam... blush) a w komentarzach ktoś wspomina moją ukochaną “mapę drogową”, o której też tu zapomniałam (na śmierć), a powinna być.

 

ETA: bo mnie Trójmiasto na dzień dobry trzepło:

przytłoczony już wtedy wibrującą atmosferą zyskującego na popularności kurortu

https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Diogenes-z-Sopotu-pierwszy-sposrod-lokalnych-dziwakow-n198446.html

“Vibrant” to... nie to samo, co “wibrujący”. A jeśli to nie jest anglicyzm, to i tak jest idiotyzm. Atmosfera to nie młot pneumatyczny.

 

ETA: poprawiłam niekonsekwentnie użyte cudzysłowy. P. też: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Brak-zgodnosci-czasow;19001.html

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej, Tarnino,

 

Podziękowania i szacunek Ci się należą za tak wybitny i szczegółowy artykuł. Ja się zgadzam z Cezarym, że jesteś literackim Robocopem.

 

Kiedy człowiek potrzebuje tłumaczenia na przed chwilą, a nie ma pod ręką słownika, jest skłonny do kalkowania, ale nie powinien tej skłonności folgować w innych sytuacjach, leń jeden.

Nie zawsze jest to kwestia lenistwa. Ja używam anglicyzmów po prostu z braku świadomości, że są to anglicyzmy właśnie.

 

Atencja

(...)

Możemy na przykład traktować profesora z wielką atencją, co obejmuje także skupianie się na jego wykładach, ale samo skupienie atencją nie jest.

Hm. No ale atencjusz wziął się z samej uwagi właśnie. To osoba, która za wszelką cenę stara się skupić na sobie uwagę, a już niekoniecznie szacunek.

 

Banować

(...)

Oznacza wykluczanie kogoś z internetowej dyskusji, względnie kasowanie niedozwolonych w takiej dyskusji treści. Nie oznacza „zakazywać”. Po angielsku, owszem, to ban to mniej więcej tyle, co „zakazywać” (także wstępu dokądś). Ale polszczyzna ma już na to swoje wyrazy.

Czyli ban tylko w internecie? A mogę powiedzieć, że ktoś ma bana na wejście do mojego domu na przykład?

 

Nie rozumiem tak obszernego wykładu na temat następstwa czasów. Wydaje się to oczywiste, ale właśnie – może tylko się wydaje.

 

(I tego się życzy aktorom: odpowiednikiem „połamania nóg” jest break a leg) – ale to jest wyjątek.

A właśnie, skąd się wzięło to życzenie w ogóle? To dziwne, że życzymy komuś połamania nóg.

 

„Poszukiwania modowe” (p. bibliografia) to w ogóle jakiś potwór, co to znaczy? Szukanie czegoś w szafie, po sklepach? Wypowiedzi językoznawców, które znalazłam, są zdumiewająco ostrożne, żeby nie powiedzieć kwietystyczne – dopuszczają takie dziwactwa; może przez analogię z, na przykład, sklepem meblowym (choć mówi się także „sklep z meblami” i wszyscy rozumieją). Wydaje mi się jednak, że nie potrzebujemy sztucznego wciskania polskich słów w angielskie (czy pseudoangielskie) konstrukcje.

Czyli co, końcówka “-owy” wskazuje na anglicyzm? Nie zrozumiałam chyba dobrze tego akapitu.

 

Owszem, mamy „nożyczki” i scissors oraz „gacie” i pants

Zaraz, gacie to liczba mnoga? Kurnia, byłam przekonana całe życie, że to liczba pojedyncza. To gacie. Nie, te gacie! Faktycznie :O

 

Zaznaczę sobie tu, że przeczytałam do Nowych czasowników. Wracam wkrótce.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

    Ja się zgadzam z Cezarym, że jesteś literackim Robocopem.

Mmmm... mam się cieszyć, czy martwić? :D

    Nie zawsze jest to kwestia lenistwa. Ja używam anglicyzmów po prostu z braku świadomości, że są to anglicyzmy właśnie.

Tu miałam na myśli głównie tłumaczy (bywa i tak, swoją drogą, że człowiek się zafiksuje i po prostu nie może sobie przypomnieć właściwego słowa, ale to często oznaka, że pora na przerwę), którzy nie mogą się tak wymawiać.

    No ale atencjusz wziął się z samej uwagi właśnie. To osoba, która za wszelką cenę stara się skupić na sobie uwagę, a już niekoniecznie szacunek.

Mmm, na pewno z tego samego źródłosłowu, ale nie wiem, czy to nie jest nowe słowo, powstałe właśnie na podstawie tego błędnego użycia – PWN wymienia je jako kandydata na "Młodzieżowe słowo roku 2017" https://sjp.pwn.pl/mlodziezowe-slowo-roku/haslo/atencjusz-atencjuszka;6383014.html

     A mogę powiedzieć, że ktoś ma bana na wejście do mojego domu na przykład?

Żartobliwie można powiedzieć wiele rzeczy, ale poważnie – no, nie.

    Nie rozumiem tak obszernego wykładu na temat następstwa czasów. Wydaje się to oczywiste, ale właśnie – może tylko się wydaje.

Rozrósł się. Miał być krótszy. W zasadzie to wykład o konstrukcji gramatycznej, której w polszczyźnie po prostu nie ma...

    A właśnie, skąd się wzięło to życzenie w ogóle? To dziwne, że życzymy komuś połamania nóg.

Nie wiem. Aktorzy są przesądni – może chodzi o to, że wszechświat spełnia życzenia na odwrót? Ale naprawdę zgaduję.

    Czyli co, końcówka “-owy” wskazuje na anglicyzm?

Niekoniecznie, w końcu mamy różowy żakiet i obiadowy talerz. To sztuczne robienie przymiotnika z frazy przymiotnikowej wygląda mi angielsko.

    Zaraz, gacie to liczba mnoga?

Przecież nie masz jednego gacia XD

Wracam wkrótce.

Miło mi ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

    Ja się zgadzam z Cezarym, że jesteś literackim Robocopem.

Mmmm... mam się cieszyć, czy martwić? :D

No pewnie, że cieszyć :)

 

Nie zawsze jest to kwestia lenistwa. Ja używam anglicyzmów po prostu z braku świadomości, że są to anglicyzmy właśnie.

Tu miałam na myśli głównie tłumaczy (bywa i tak, swoją drogą, że człowiek się zafiksuje i po prostu nie może sobie przypomnieć właściwego słowa, ale to często oznaka, że pora na przerwę), którzy nie mogą się tak wymawiać.

A, ok.

 

    Czyli co, końcówka “-owy” wskazuje na anglicyzm?

Niekoniecznie, w końcu mamy różowy żakiet i obiadowy talerz. To sztuczne robienie przymiotnika z frazy przymiotnikowej wygląda mi angielsko.

Yhym.

 

    Zaraz, gacie to liczba mnoga?

Przecież nie masz jednego gacia XD

No tak.

 

Wracam wkrótce.

Miło mi ^^

Mnie również.

 

Zafascynował mnie rozdział o imiesłowach. Chwilami kręciło mi się w głowie, i nie wszystko od razu zapamiętałam, ale dobrze mieć to w zasięgu ręki.

 

 

O, i fajnie, że wspomniałaś o “wydawać się”, bo już zaczęłam się w tym gubić.

 

Bezokoliczniki są niezbędne, kiedy „wydaje się” wprowadza frazę przysłówkową:

 

„Mocne trunki w ogóle w wielu krajach wydają się być w odwrocie”.

w odwrocie to fraza przysłówkowa? Myślałam, że przysłówek odpowiada na pytanie: jak?

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

    No pewnie, że cieszyć :)

    w odwrocie to fraza przysłówkowa? Myślałam, że przysłówek odpowiada na pytanie: jak?

Bo odpowiada, zob. przykłady: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Frazy-przyslowkowe;22651.html . Jak by to przerobić, żeby było jasne, hmmmm... Frazami przysłówkowymi są np.:

https://wsjp.pl/haslo/podglad/29109/jak-ta-lala jak ta lala – czyli nieźle,

https://wsjp.pl/haslo/podglad/32888/na-jedno-kopyto na jedno kopyto – czyli monotonnie,

https://wsjp.pl/haslo/podglad/83863/z-doskoku z doskoku – czyli czasami,

https://wsjp.pl/haslo/podglad/19193/do-rak-wlasnych do rąk własnych – czyli bezpośrednio.

"Być w odwrocie" to wycofywać się, czyli być... hmmm. Nie tędy droga. "W odwrocie" zdecydowanie określa tu czasownik, ale faktycznie, to wygląda na większe utarte wyrażenie... Chyba potrzeba dalszych studiów.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Być w odwrocie" to wycofywać się, czyli być... hmmm. Nie tędy droga. "W odwrocie" zdecydowanie określa tu czasownik, ale faktycznie, to wygląda na większe utarte wyrażenie... Chyba potrzeba dalszych studiów.

Wyrażenia przyimkowe w każdej lub niemal każdej sytuacji zachowują się gramatycznie jak przysłówki (ponieważ – tak jak one – tworzą z czasownikami związki przynależności).

A tu mamy imiesłów:

 

Into this hansom you will jump, and you will drive to the Strand end of the Lowther Arcade, handing the address to the cabman upon a slip of paper, with a request that he will not throw it away.

 

Wskoczysz do tej dorożki i pojedziesz na skrzyżowanie Strand z Lowther Arcade, adres podawszy dorożkarzowi na karteczce, której przykażesz mu nie wyrzucać.

Nie przeczę, że na tłumaczeniach z angielskiego znasz się bez porównania lepiej ode mnie i mogę coś istotnego przeoczać, ale w tym miejscu nie mam przekonania. Gdyby Doyle tutaj zamierzył imiesłów uprzedni, toby napisał having handed. Dorożka już jest (this hansom) i trzeba do niej wskoczyć, a karteczki jeszcze nie ma (a slip of paper). Watson ustnie każe fiakrowi, by go wysadził gdzieś na Lowther Arcade w pobliżu Strand, a po drodze zapisze karteczkę z dokładnym adresem budynku, pod który ten będzie ewentualnie miał zawieźć kogoś następnego. W takim razie imiesłów współczesny wydaje się całkiem odpowiedni.

A tak w ogóle – to kawał kapitalnej roboty i bardzo przyjemna lektura!

Dziękuję za fajny tekst o zapożyczeniach tych zbędnych i innych! Cholernie jesteś francuska w tropieniu anglicyzmów i przerabianiu ich na język polski. Osobiście nie razi mnie – tak bardzo – przenikanie się języków, ich mieszanie. Czekam na rezultat, co się ostanie. Może w niektórych przypadkach nie doczekam się.

>Niektóre, jak atencja, mityngowanie się, korupcja, rekomendacja, projekt (stał się czymś więcej niż plan) – nie przesadzałbym.

>Inne, jak  do ironizowanie, teoretyzowanie – przyjmuję. 

>Takie , jak deadline, timing, a nawet zaopiekowany – łykam. Może to źle, nie wiem, ponieważ opisują prościej określoną sytuację, zachowanie, zadanie, warunek.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

    Wyrażenia przyimkowe w każdej lub niemal każdej sytuacji zachowują się gramatycznie jak przysłówki (ponieważ – tak jak one – tworzą z czasownikami związki przynależności).

Tak, ale to tylko stwierdzenie faktu. A dlaczego tak się dzieje... choć faktycznie, czasami (często) na pytanie "dlaczego w języku jest właśnie tak, a nie inaczej" nie możemy udzielić odpowiedzi innej niż "bo tak".

    Gdyby Doyle tutaj zamierzył imiesłów uprzedni, toby napisał having handed.

Hmm. Mógłby tak zrobić.

    Dorożka już jest (this hansom) i trzeba do niej wskoczyć, a karteczki jeszcze nie ma (a slip of paper)

Może jest, a może nie ma. Wszystko zależy od tego, czy Watson wsiada z tą karteczką już przygotowaną, czy zapisuje ją już w dorożce.

    po drodze zapisze karteczkę z dokładnym adresem budynku, pod który ten będzie ewentualnie miał zawieźć kogoś następnego

Mmm, ale to Watson ma trafić pod ten adres...

 

Cieszę się, że artykuł udany ^^

    Cholernie jesteś francuska w tropieniu anglicyzmów i przerabianiu ich na język polski

... oookeeej, biorę to za komplement :D

Osobiście nie razi mnie – tak bardzo – przenikanie się języków, ich mieszanie

Dla jasności – mieszanie jest nieuniknione, chodzi o to, żeby troszkę myśleć, zanim się coś powie, po języki nie przekładają się jeden do jeden i forma w jednym całkiem normalna, w drugim może być rażąca lub bezsensowna. Szczególnie to widać przy dosłownym kopiowaniu idiomów (”mapa drogowa”, “opcje na stole” – przecież to zupełne sieroty semantyczne, oderwane od korzeni!). A z drugiej strony przeglądałam wczoraj artykuł pani, która się zżymała na “morderstwo Kowalskiego”, twierdząc, że nie wiadomo, o co chodzi (czy o morderstwo popełnione przez Kowalskiego, czy o morderstwo na jego osobie – kiedy większość użytkowników polszczyzny wie, że chodzi o to drugie) i proponowała w zamian niezgrabne “zamordowanie Kowalskiego”, narzekając przy tym, że ludzie zapomnieli, jak się tworzy rzeczownik odsłowny. Moje doświadczenie jest wręcz odwrotne (ludzie ich nadużywają).

    Może to źle, nie wiem, ponieważ opisują prościej określoną sytuację, zachowanie, zadanie, warunek.

Niekoniecznie prościej, ale w innym paradygmacie. W sposób bardziej naturalny dla tego innego paradygmatu, kiedy mamy własny. Bo Polacy nie gęsi, a swój język mają ;)

 

Zresztą prościej – to też nie zawsze jaśniej czy lepiej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mmm, ale to Watson ma trafić pod ten adres...

Jak mówiłem, być może przeoczam coś istotnego. Wydaje mi się, że słowa with a request that he will not throw it away mają sens tylko w przypadku, gdyby według planu ułożonego przez bohaterów istniała możliwość, że dorożkarz będzie potem potrzebował zawieźć we wskazane miejsce osobę trzecią, która tego adresu nie zna (nawet jeśli ta gałąź planu nie ziściła się w utworze). W takim razie rozumiałbym, że Watson podaje kierunek ustnie i jedzie, zapisując karteczkę już w dorożce.

Gdyby Watson także nie znał tego adresu i Holmes z jakichkolwiek (dziwnych) względów wolałby mu go podać na karteczce do przekazania dorożkarzowi niż w rozmowie, bądź co bądź musiałby chyba powiedzieć this slip of paper.

Wydaje mi się, że słowa with a request that he will not throw it away mają sens tylko w przypadku, gdyby według planu ułożonego przez bohaterów istniała możliwość, że dorożkarz będzie potem potrzebował zawieźć we wskazane miejsce osobę trzecią, która tego adresu nie zna (nawet jeśli ta gałąź planu nie ziściła się w utworze). W takim razie rozumiałbym, że Watson podaje kierunek ustnie i jedzie, zapisując karteczkę już w dorożce.

Ja to rozumiem tak, że adres ma być podany z zachowaniem najwyższej konspiracji – nie głośno, bo ktoś podsłucha, nie wyrzucać karteczki, bo agenci Moriarty’ego śledzą Holmesa, a Watsona też mogą, i zaraz dorwą tę karteczkę. Inna rzecz, że kiedyś dorożkarz musi ją wyrzucić albo zgubić, ale – miejmy nadzieję – adres nie będzie już musiał być tajny. Czy Watson zna adres? Conan Doyle nie przytacza całej rozmowy:

https://standardebooks.org/ebooks/arthur-conan-doyle/the-memoirs-of-sherlock-holmes/text/the-final-problem

“Oh yes, it is most necessary. Then these are your instructions, and I beg, my dear Watson, that you will obey them to the letter, for you are now playing a double-handed game with me against the cleverest rogue and the most powerful syndicate of criminals in Europe. Now listen! You will dispatch whatever luggage you intend to take by a trusty messenger unaddressed to Victoria tonight. In the morning you will send for a hansom, desiring your man to take neither the first nor the second which may present itself. Into this hansom you will jump, and you will drive to the Strand end of the Lowther Arcade, handing the address to the cabman upon a slip of paper, with a request that he will not throw it away. Have your fare ready, and the instant that your cab stops, dash through the Arcade, timing yourself to reach the other side at a quarter-past nine. You will find a small brougham waiting close to the curb, driven by a fellow with a heavy black cloak tipped at the collar with red. Into this you will step, and you will reach Victoria in time for the Continental express.”

“Where shall I meet you?”

“At the station. The second first-class carriage from the front will be reserved for us.”

“The carriage is our rendezvous, then?”

“Yes.”

It was in vain that I asked Holmes to remain for the evening. It was evident to me that he thought he might bring trouble to the roof he was under, and that that was the motive which impelled him to go. With a few hurried words as to our plans for the morrow he rose and came out with me into the garden, clambering over the wall which leads into Mortimer Street, and immediately whistling for a hansom, in which I heard him drive away.

Wygląda na to, że a) “the Strand end of the Lowther Arcade” to cały adres, który Holmes właśnie podał Watsonowi, ale nawet, gdyby to nie był cały adres, to b) Holmes mógł go doprecyzować pod koniec, w tej części dialogu, której autor nie przytacza. Jeśli tak jest, to Watson może sobie karteczkę przygotować już w domu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie znam angielskiego na tyle, żeby go używać (i nie potrzebuję). Jeżeli zapożyczę z niego jakąś konstrukcję czy wyrażenie, będzie to skutek wbijania się w uszy rozmaitych kalk/kalek. Wniosek: Ucz się, chłopcze, polskiego. ;)

Tarnino, naturalnie masz rację. Chyba zrobiłbym lepiej, sprawdzając szerszy kontekst, zanim zacząłem analizować szczególiki przytoczonego cytatu.

Moje dzieci chcą mojej atencji. Zresztą one mówią w lengłydżu dobrze, a po polsku jakby słabiej. Tyle potu w piach;/

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Cześć Tarnino,

 

W pierwszych słowach mojego posta wyrażam szacun za tytaniczną pracę :D. Artykuł może i sążnisty, ale napisany tak, że nawet ja zrozumiałem prawie wszystko. 

 

Jedno, czego nie zrozumiałem to:

 

 

Po polsku nazwy substancji (metal, żywność, powietrze – ale p. dalej!) i wielu abstraktów stanowią singularia tantum – nie tworzy się od nich liczby mnogiej.

Metale? Każdy z nich jest odrębną substancją [ potocznie: stal, znal, żeliwo] albo pierwiastkiem [ naukowo: glin, żelazo, sód, cynk etc]. W tym drugim ujęciu wyróżniamy też niemetale [wodór, hel, węgiel, azot].  W związku z tym czy “metal” na pewno nie ma pluralizmu w języku polskim? 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

To akurat jest omówione na końcu podrozdziału:

Innym wyjątkiem jest użycie nazwy równobrzmiącej z nazwą substancji, ale w sensie przenośnym:

 

„wody nadniebne”

 

albo jako nazwy nadrzędnego rodzaju – kiedy mówimy „sery”, chodzi o różne rodzaje sera, „metale” to różne rodzaje metalu. Z abstraktami wychodzi to jednak karkołomnie.

Ok, czyli coś w deseń:

 

Kadłub statku wykonano z metalu [a nie metali].

 

Krakowianka jedna miała chłopca z drewna [ a nie z drewien].

 

Chociaż:

Wieżyca z cegły, ale dwój z bierwion wystawiony.

 

Tak, że ten :D

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Akurat w przypadku cegły obie formy są poprawne, budynek może być z cegły (odnosimy się do rodzaju budulca – rzeczownik zbiorowy) lub z cegieł (odnosimy się do tych pojedynczych wypalanych prostopadłościanów). Bierwiono to jedynie “pień drzewa oczyszczony z gałęzi i z kory”, nie tworzy rzeczownika zbiorowego (jak słusznie zauważyłeś, w tym znaczeniu mamy drewno, rzadziej drzewo). Dwór z jednego bierwiona mógłby sobie wystawić tylko krasnal, chyba że...

Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie

wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie,

dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem?

Bierwiono to jedynie “pień drzewa oczyszczony z gałęzi[l.m.] i z kory [l.p.]”,

To też ciekawe, bo dlaczego nie z gałęzi[l.m.] i kor[l.m.]

 

Czasami działa to w drugą stronę, bo np. fachmani od transportu ładunki zawsze określają liczbą pojedynczą:

Lecę z Hiszpanii z ogórkiem.  

A wiezie tego całego tira 40 ton brutto :) a nie jedną sztukę. 

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

    Nie znam angielskiego na tyle, żeby go używać (i nie potrzebuję).

Nauczenie się angielskiego było jedną z niewielu mądrych rzeczy, które zrobiłam w życiu. Polecam.

    Chyba zrobiłbym lepiej, sprawdzając szerszy kontekst, zanim zacząłem analizować szczególiki przytoczonego cytatu.

Każdemu się zdarza heart

    Zresztą one mówią w lengłydżu dobrze, a po polsku jakby słabiej. Tyle potu w piach;/

... ech, szkoda...

    Artykuł może i sążnisty, ale napisany tak, że nawet ja zrozumiałem prawie wszystko.

Cieszę się ^^

     Bierwiono to jedynie “pień drzewa oczyszczony z gałęzi i z kory”, nie tworzy rzeczownika zbiorowego (jak słusznie zauważyłeś, w tym znaczeniu mamy drewno, rzadziej drzewo). Dwór z jednego bierwiona mógłby sobie wystawić tylko krasnal, chyba że...

I co ja tu mam tłumaczyć, skoro Ślimak wszystko wytłumaczył. Tak właśnie jest.

     dlaczego nie z gałęzi[l.m.] i kor[l.m.]?

Bo to jest ta kora, i ona jest substancją.

    fachmani od transportu ładunki zawsze określają liczbą pojedynczą

Tak, ale to język branżowy. A może po prostu wożą gigantyczne ogórki – mutanty.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka