
Siedziałem ja, czy może ktoś inny. Nagle myśl pojawiła się w głowie, że nikt z nas już nie wie jak być człowiekiem i co po człowieczemu robić. Nacisnął się we mnie (lub w kimś) automatyczny przycisk i przez elektromechaniczne ciało, przeleciały takie oto impulsy. A imię jego było: Felieton.
A ja Wam powiem jak się bywa człowiekiem. Jak z kimś się rozmawia, to jest to co się widzi. Uśmiech lub płacz. Człowiek widzi i od razu wie. I gdy ludzie tak na siebie patrzą, to wtedy mogą żyć razem, walczyć, kochać. Gdy człowiek otwiera swoje mechanizmy, a jeszcze czasem po to, by lepiej innymi rządzić, to wtedy już nie ma tego wszystkiego co ludzkie. Robi się socjoinżynieria. To, że człowiek widzi i się zastanawia, to jest upadek człowieka. Gdy na wsi ktoś “nie miał piątej klepki” i lazł gdzieś pijany, to on i inni mówili czasem sobie dzień dobry. Oczywiście, czasem ktoś kogoś również zabijał. Natomiast w globalnej wiosce bardzo łatwo odmawiamy sobie wzajemnie człowieczeństwa, patrząc przez lupy i lunety. Człowiek nie może po prostu być, bo każde jego zjawisko jest opisane, zakodokreskowane. Ludzie co się mijają, nie mają życzliwości wobec siebie, czy nienawiści. Sczytują z siebie nawzajem kody kreskowe i ze zbioru znaczeń nadanych przez inne zdehumanizowane jednostki, wprowadzają plan postępowania lub zaniechania.
I każdy czeka na swój idealny produkt ludzki, który nie istnieje w lokalnym sklepie z produktami ludzkimi.
I gdy ktoś plótł głupoty przy rodzinnym stole, nikt mu nie mierzył IQ i nie szukał w nim zaburzeń, a zwyczajnie mówił, że ten wujek to trochę głupi. A dziś każdego się mierzy, ocenia, ale wprost głupim nazwać nie można, gdyż to nielaboratoryjne określenie.
A może czasy po prostu mamy takie, że nikt już nie jest na nic zdrowy?
Ach, przecież. W książce jednej było, że ktoś jest dwaplusdobry lub inaczej. Więc w życiu dzisiaj można powiedzieć, że mamy człowieka w kryzysie niemądrości.
Czy raczej: bezmądrości.
[Kurtyna]