- publicystyka: Gra o tron 2, odcinek 10 – To już jest koniec

publicystyka:

Gra o tron 2, odcinek 10 – To już jest koniec

Ostatni odcinek drugiego sezonu „Gry o tron” nosi tytuł Valar morghulis, czyli „wszyscy muszą umrzeć” – słowa dobrze znane wszystkim miłośnikom Sagi Martina. Czy okazał się godnym zakończeniem serii? A może burza, jaka rozpętała się w poprzednim odcinku, odeszła już w zapomnienie?

 

 

 

Skutki wielkiej bitwy

 

W Królewskiej Przystani następuje wiele zmian. Dotykają one wszystkich (choć jeszcze nie każdy to rozumie) – niektórzy tracą, inni zyskują (kosztem tych pierwszych), a najbardziej poszkodowany – nie tylko z powodu odniesionych ran – okazuje się Tyrion (Peter Dinklage), czyli osoba, która obroniła stolicę przed najeźdźcą. Na pocieszenie, zostaje nam zaserwowana „rozczulająca” scena, której Tyrion i Shae (Sibel Kekilli) mówią jak bardzo siebie kochają – nie rozumiem dlaczego w tym sezonie, twórcy tak strasznie próbują wepchnąć jakieś wątki miłosne. Oprócz tego, w stolicy, ujrzymy dawno nieobecnych: Finna Jonesa i Natalie Dormer, czyli Lorasa i Margaery Tyrellów, oraz Aidana Gillena (Petyr Baelish) – jeśli chodzi o Tyrellów, wygląda na to, że możemy oczekiwać, iż w kolejnym sezonie będziemy ich oglądać znacznie częściej.

 

 

 

Druga strona medalu

 

Wielki pokonany, Stannis (Stephen Dillane), liże rany po porażce i kipi z wściekłości, którą wyładowuje na Melisandre (Carice van Houten). Ponadto, król doświadcza niezwykłej wizji w płomieniach. Wizji, której ku naszemu rozczarowaniu, nie będzie nam dane zobaczyć. Obstawiam, że ten zabieg miał pozostawić widza w niepewności do kolejnego sezonu („co on tam, do licha, widzi?!”), lecz ja poczułem się raczej sfrustrowany niż zaintrygowany.

 

 

 

Nadeszła zima

 

Wiele akcji z tego epizodu dzieje sięga Murem i są ta chyba najlepsze momenty tego odcinka. Nastąpi sporo zmian u Jona (Kit Harington) i Dzikich, a także w obozie Nocnej Straży (Ile było tych sygnałów? Raz, dwa… trzy?) – choć tutaj, ku mojemu wielkiemu ubolewaniu, na dalszy rozwój akcji przyjdzie nam czekać do następnego sezonu (dla tego wątku będę go wyczekiwał z niecierpliwością).

 

 

 

Powrót Khaleesi

 

Mam mieszane uczucia co do scen w Qarth’cie. Z jednej strony Emilia Clarke wraca do formy i pokazuje nam (zwłaszcza w ostatnich scenach) taką Dany, jaką wszyscy uwielbialiśmy w pierwszym sezonie, z drugiej zaś strony można odnieść wrażenie, że w jej wątku nic się nie zmieniło od końca pierwszej serii – ot, zebrała trochę błyskotek.

 

 

 

Płomienna przemowa

 

Niedosyt pozostawiają też sceny z Winterfell. Przyznam, że cicho liczyłem na chociaż kilka walk związanych ze szturmowaniem twierdzy Starków przez bękarta Boltona, jednak wizja twórców była inna i w sumie przyznam, że okazała się nawet nieco zabawna. Zakończenie wątku Theona (Alfie Allen) z drugiej serii pozostawia nas z uczuciem lekkiego politowania dla tej postaci. A oprócz tego, część mnie, która w poprzedniej recenzji narzekała na „płomienne mowy” do wojska przed bitwą, została teraz usatysfakcjonowana.

 

 

 

Wszyscy muszą umrzeć

 

Tytułowe „Valar morghulis” pojawia się w fragmencie z Maisie Williams (Arya) i Tomem Wlaschichą (Jaqen). Owa scena z ich udziałem, mimo że dość krótka, wypada wprost mistrzowsko. Z wielkim smutkiem przyjmuję odejście Jaqena (ale mam niewielką nadzieję, że twórcy jeszcze nas zaskoczą i będzie nam dane ponownie ujrzeć go w akcji). Oprócz tego dalej obserwujemy wędrówkę Jamiego (Nikolaj Coster-Waldau) i Brienne (Gwendoline Christie), w której pada kilka trupów, lecz wciąż nie dzieje się nic istotnego.

 

 

 

Koniec seansu

 

Do Valar morghulis, ostatniego odcinka tej serii, miałem wysokie oczekiwania i zastanawiam się teraz czy nie były zbyt duże, gdyż po obejrzeniu epizodu odczułem lekki zawód. Gdyby był to któryś z wcześniejszych odcinków, oceniłbym go jako bardzo dobry, jednakże… na zakończenie sezonu spodziewałem się czegoś więcej.

 

Druga seria „Gry o tron” zakończyła się. Pozostaje nam tylko (nie)cierpliwie czekać do wiosny, kiedy nadejdzie „Nawałnica mieczy”.

 

 

 

Za komentowanie wydarzeń z serialu, oraz za czytanie mych recenzji, serdeczne dzięki. Kłaniam się nisko i pozdrawiam,

 

Adam Szulc

Komentarze

Oj, bywało lepiej..Przerwy między tekstem zajmują więcej miejsca niż sam tekst. To zdecydowanie nie jest recenzja, tylko streszczenie streszczenia. Słabo, naprawdę słabo.

Krótko, ale treściwie.

Ja nie mogę przeboleć braku bękarta Boltona. Teraz to wygląda tak, jakby to żelaźni ludzie spalili Winterfell. Poza tym odczuwam satysfakcję po ostatnim odcinku. Pozostaje długie oczekiwanie na kolejny sezon.

Nowa Fantastyka