
Załóżmy, że największymi centrami czytelnictwa w naszym jakże pięknym kraju są wspomniane przed chwilą biblioteki. Te ogromne gmachy, w których pomieszczeniach niejednokrotnie, szczególnie na prowincji, można wręcz poczuć dumnego ducha poprzedniego systemu politycznego unoszącego się majestatycznie pomiędzy regałami, kryją w swoich trzewiach niezliczoną wprost ilość pozycji literackich, które w swych umysłach, ogromnych jak niezmierzony ocean, potrafią sklasyfikować i zapamiętać jedynie pracownicy zwani potocznie przez gmin bibliotekarzami. W bibliotece owej każdy ma dostęp do wybranej książki i każdy się nią dzieli, jednak zapłacono za nią tylko raz. Zauważcie prawidłowość, zapłacono raz, użyto wielokrotnie. Skojarzenie przyszło nagle. Współczesne biblioteki są współczesnymi burdelami, lub jak kto woli, domami publicznymi. Tam również każdą panią dzieli się wielu mężczyzn i kobiet. Idźmy dalej tym tropem. Skoro biblioteka jest burdelem, to książki i autorzy są jedynie paniami do towarzystwa (szkoda, że w dzisiejszych czasach nie można nazwać rzeczy po imieniu…). W takim razie bibliotekarze i bibliotekarki są alfonsami pobierającymi od nas kwity na wypożyczaną dziewczynę, a w razie przedłużenia naszych zabaw obciążają nas kosztami dodatkowymi. Rola alfonsa to jednak nie jedyne zadanie pracowników biblioteki. Są oni również burdelmamami, chętnymi w każdej chwili przyjść z pomocą w poszukiwaniu odpowiedniej dla nas partnerki, a w razie wątpliwości doradzą, podpowiedzą, dadzą wskazówkę za którą się teraz zabrać… Tak więc, biblioteka nierządem stoi.
Ha! I co teraz powiesz mały wredny stworku? Ja nie propaguję nierządu, mój związek z pisarzem i jego książką jest przykładem wzorowego, heterogenicznego i monogamicznego małżeństwa… Wróć! Poligamia to jest to co w książkach lubię najbardziej, no bo nie można całe życie być wierny jednemu, nawet najpłodniejszemu umysłowi. A że mój związek nie opiera się na kupowaniu drogich futer tylko na szacunku do umysłu partnera (to nie brzmi zdrowo) i jego kunsztu pisarskiego? To chyba nawet i lepiej. Poza tym wybacz Angie, jeśli faktycznie jesteś częścią mojego niezbyt zdrowego umysłu to wiesz, że posiadam przynajmniej jeden egzemplarz książki autora, którego styl przypadł mi do gustu. Tak więc zarabia na mnie więcej, niż na tych pasożytach z publicznych burdeli. Poza tym moją książką nie dzielę się z dziesiątkami, setkami osób, a teraz apage!
Na koniec i zupełnie niezwiązanie z tekstem chciałbym nadmienić iż jest to wpis z mojego bloga, który chciałbym poddać tutaj ewentualnej dyskusji, tudzież ocenie. E-booków tak na prawdę przeczyatłem do tej pory sztuk 4 na Kindlu kumpla, jednak na potrzeby wpisu pozwoliłem sobie zmienić ten wycinek rzeczywistości.
Pozdrawiam :)
Ładne słownictwo, wyszukane ale nie przekombinowane. Tekst nawet zabawny, przyjemny, jednak drogi autorze nie mogę się z Tobą zgodzić. Ja za książki w bibliotece nie płacę, co więcej wymieniam je regularnie na kolejne i kolejne i kolejne, całkiem za frajer. Gwarantuję Ci, że żaden alfons na to nie pójdzie ;)
Tak, wiem i jestem tego świadomy, że to jest słaby punkt tego tekstu, jednak tak jakoś mi to skojarzenie pasowało i szedłem do końca tym tropem :)
Mięgwa, Mięgwa, Mięgwa, stara kurwa....
Sory za offtop, tak mi się względem nicku kolegi nasunęło :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Mnie się w każdym razie podoba, bo przedstawiłeś temat na swój sposób.
Wychodzi, że jaki człowiek, taki daimonion...
Możesz rozwinąć myśl? :)
I jaka osoba taki pseudonim ;)
Oczywiście, że mogę rozwinąć - mój daimonion pisnąłby słowem i od razu dostałby w ryj. Nauczony doświadczeniem nie odzywa się, jak nie pytam.
Ach, rozumiem :) Mój może przedstawiać swoje wnioski, a że jest przedstawicielką płci pięknej, ciężko go uciszyć .
A mnie się wydaje, że mamy tu straszny przerost formy nad treścią.
„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790
To nie jest przerost formy nad treścią, ale wyeksponowanie swoich umiejętności pisarskich i nadanie tekstowi charakteru :)
A mnie się wydaje, że porównywanie książek do pań do towarzystwa jest cokolwiek niestosowne, a poza tym - byyyło.
Odrobinę się nudziłam. I w dodatku wtręty o kobietach mnie drażniły, taka jestem wojująca.
Altair Black - takie porównanie przyszło mi do głowy i poszedłem dalej tym tropem, ale zgadzam się, nie każdemu musi podpasować. Jeśli był tu podobny tekst, przepraszam, nie jest to plagiat, nie czytałem całej publicystyki, a ten tekst jest jednym z kilku mojego autorstwa zamieszczonym na moim luźnym blogu. Po trzecie natomiast wtrącenia o kobietach wcale nie miały być z zamierzenia seksistowskie czy coś w tym rodzaju. Howgh!