- publicystyka: Zarys fizjologii żywych trupów

publicystyka:

Zarys fizjologii żywych trupów

Trup. Jest brzydki, cuchnie, a jego ciało nosi mniej lub bardziej widoczne znamiona śmierci. W pierwszej chwili chcę się odwrócić wzrok i uciec jak najszybciej, aby makabryczny obraz nie powracał w nocy, gdy będziemy sami w łóżku, odliczając godziny do świtu. Jednak, gdy minie początkowe obrzydzenie, pojawia się fascynacja, coś na kształt zauroczenia, w którym to właśnie sine, zmasakrowane zwłoki, stają się obiektem „uwielbienia”. Wtedy, zamiast uciekać, podchodzimy bliżej, aby przyjrzeć się dokładniej, wypatrzyć szczegóły, które później będzie można z obrzydliwą precyzją przybliżyć znajomym. Czasami ta fascynacja jest tak wielka, że nie dostrzegamy ruchów, jakie wykonuje to quasi – martwe ciało. W chwilę później, gdy silne ręce żywego trupa zaciskają się na naszej szyi, przychodzi refleksja i strach. Niestety, wtedy nie mamy już szans na ratunek…

 

Oglądając film o tematyce zombie, nie można oprzeć się wrażeniu, że twórcy nie przywiązują wagi to tłumaczeń, dlaczego ciało uznane za martwe, wstaje i nadal funkcjonuje. Zazwyczaj zrzucając winę na czynniki chemiczne (toksyny, mutageny), fizyczne (promieniowanie), chemiczno-fizyczne (najróżniejsze kombinacje powyższych), medyczne (wirus, genetyka) i nadnaturalne (np. przepełnienie piekła). Idą jednak na łatwiznę i nie analizują długo etiologii, bowiem tutaj bardziej liczy się widowiskowość, niż zasypanie widza informacjami z fizjologii zombie. Niemniej chyba każdego wiernego fana gatunku zastanawiało, dlaczego trupy nie pozostają martwe i w jaki sposób funkcjonują? Na podstawie długoletnich badań i wnikliwych obserwacji postaram się odpowiedzieć na te pytania.

 

Definicja śmierci

 

Zanim jednak przejdę do meritum, należy zając się tematem śmierci jako takiej. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu za martwą uznawano osobę, u której tętno było niewyczuwalne, a oddech nieobecny. Za chwilę śmierci zawsze podawano tak zwane cor ultimum moriens, czyli ostatnie uderzenie serca i ostatni wydech. Od tego czasu sporo się zmieniło. Obecnie nie stwierdza się zgonu, jeśli człowiek nie wykazuje czynności dwóch powyższych układów. Także zanik odruchów, głęboka śpiączka, bierne ułożenie ciała, rozszerzenie źrenic, bladość powłok ciała, nie są podstawą do uznania kogoś za zmarłego. Współczesna medycyna skupiła się bowiem na organie koordynującym wszelkie czynności życiowe. Śmierć biologiczna mózgu (mors biologia cerebri), czyli trwałe zatrzymanie czynności psychicznych, nadzorujących i regulacyjnych, jest właśnie śmiercią osobniczą, stanem decydującym o uznaniu człowieka za zmarłego. Co ciekawe, toczy się jeszcze wówczas w ciele człowieka szereg procesów biochemicznych, metabolicznych etc., co wiąże się z niemożnością natychmiastowego zahamowania czynności tkankowych zaraz po odcięciu od ośrodka koordynującego. W tym czasie organizm nadal reaguje na bodźce, dlatego też nazywany jest „życiem pośrednim” (vita intermedia) lub okresem interletalnym; pojawiające się reakcje noszą miano interletalnych. Stan ten to nic innego, jak swoisty konglomerat utkany ze wzajemnie przeplatających się procesów życiowych i pośmiertnych, w którym po jakimś czasie te drugie przeważają.

 

Z punktu widzenia fizjologii żywych trupów ten okres interesuje nas najbardziej, ponieważ stawanie się zombie polega na utrzymywaniu ciała na etapie „życia pośredniego”, zahamowując część procesów degeneracyjnych.

Jak powstają żywe trupy?

Czynników etologicznych podawanych przez źródła jest kilka. Można je jednak zgromadzić w dwóch grupach – czynniki nadnaturalne i czynniki oddziałujące na struktury biologiczne. W przypadku pierwszego przemiana w żywego trupa dotyczy trupa faktycznego, spoczywającego w grobie nie dłużej niż 3-5 lat (powyżej tego czasu ukończony jest proces rozkładu, a więc nie ma tkanek, które mogłyby funkcjonować). Drugi odpowiada za zarażenie ludzi dotychczas niewykazujących oznak śmierci. Różnice między nimi są zasadnicze. Przede wszystkim różnią się wyglądem – te „zmartwychwstałe” z grobów nie prezentują się kwitnąco i najczęściej przeraźliwie cuchną. Z kolei te zainfekowane czynnikiem mającym wpływ na biologiczne funkcjonowanie organizmu, fizycznie mogą wyglądać przyzwoicie, wyjąwszy oczywiście wszelkie uszkodzenia ciała, które pojawiły się w trakcie zakażenia. Obydwa czynniki mają cechę wspólną, mianowicie przedstawiciele obydwu rodzajów potrafią infekować i to bardzo skutecznie.

 

Według najnowszych donosów ze świata nauki, wiąże się to z obecnością wirusa lub specyficznych, zmodyfikowanych białek. Czy są to priony, czy wirus RNA lub DNA, dokładnie nie wiadomo. Pewne jest jedno – nie przenosi się drogą kropelkową, czy przez dotyk. Jedyny sposób na zarażenie, to kontakt z wydzielinami ludzkiego organizmu – krwią, chłonką, nasieniem, śluzem pochwowym, wodami płodowymi, płynem mózgowo-rdzeniowym, mlekiem matczynym (przenosi się z matki na płód). Samej budowy czynnika oddziałującego na struktury biologicznie nie znamy, niemniej doskonale wiemy, w jaki sposób działa na organizm.

 

W przypadku czynnika „nadnaturalnego” do zarażenia w normalny sposób nie dochodzi. Z nieznanych nam jeszcze powodów (lub dosyć absurdalnych z punktu widzenia nauki), trupy wstają z grobów. Jednak, aby funkcjonować, muszą mieć w sobie wspomniany czynnik (wiemy o tym, ponieważ potrafią przekazywać go dalej). Z kolei zombie z grupy drugiej pojawiają się wyłącznie dzięki zarażeniu od nosiciela wirusa/białka infekcyjnego. Proces zajmowania organizmu może trwać od kilku chwil do nawet 24 godzin – wszystko zależy od szczepu i stanu odporności ofiary. Wygląda to tak, że taki człowiek albo zaraz rzuca się na „normalnych” ludzi dookoła, albo przez długie godziny choruje, walcząc z gorączką, bólami, omdleniami. Kończy się to śmiercią kliniczną, która później zmienia się w „życie pośrednie”, w trakcie którego w organizmie nadal toczą się przemiany biochemiczne etc. Namnażający się wirus/białko przejmuje kontrolę nad nimi, zamiast do śmierci, doprowadzając do powstania żywego trupa, który jest w stanie przekazać infekcję. Czas „życia” takiego monstrum może wynosić 3-5 lat.

 

W jaki sposób działa wirus/białko infekcyjne?

Wiemy, że cechuje je wysoka zaraźliwość i bardzo szybka replikacja. Przenosi się wyłącznie z wydzielinami ciała. Największe stężenie obecne jest w mózgu i w nerwach obwodowych. Dodatkowo wirus/białko zajmuje układ mięśniowy i mięśniowo-szkieletowy. Mózg takiego człowieka nie żyje z punktu widzenia biologicznego, to samo tyczy się reszty ciała, odbywają się wyłącznie przemiany chemiczne, indukowane/podtrzymywane przez czynnik. Po zajęciu organizmu nie pracuje serce, nie ma oddechu, a mózg nie wykazuje czynności elektrycznej w EEG. Jak to się więc dzieje, że taki organizm chodzi, atakuje itd.? Nie jest to do końca udowodnione, ale przyjmuje się, że zaatakowane przez wirusa/biało komórki wytwarzają ze sobą specyficzne połączenia biochemiczne, regulowane przez jego materiał genetyczny obecny w jądrach komórkowych. W taki sposób w mózgu czynnik ten zarządza korą przedruchową i ruchową, ośrodkami zmysłów, a także móżdżkiem. Pozwala to na poruszanie się takiego monstrum. Duże stężenie wirusa/białka znajduję się w pniu mózgu, co indukuje zachowania typowo pierwotne, czyli chęć zdobywania pożywienia (stąd ataki!). Pozwala to także na koordynacje organizmu, ponieważ to ta struktura odpowiada za najważniejsze odruchy. Obecność czynnika w nerwach obwodowych i układzie mięśniowo-szkieletowym pozwala na poruszanie ciałem.

 

Funkcjonowanie zombie

 

Wiadomo już, że żywy trup potrafi się poruszać, może utrzymać równowagę, atakować itd. Wszystko to jest odpowiednio modulowane i wspomagana przez połączenia między zainfekowanymi komórkami. Co do kwestii ruchu, istnieją dwa jego obrazy. W jednym mamy zombie kroczące powoli, wręcz powłóczące nogami, a w drugim biegają i są sprawne fizycznie. Od czego to zależy? Mianowicie od obecności stężenia pośmiertnego (rigor mortis). W przypadku śmierci „świeżej” utrzymuje się ono średnio 4-5 dni, po tym czasie nie upośledza ono pracy mięśni i wirus może niemal naśladować fizjologię – oczywiście do czasu rozpadu gnilnego części miękkich. Są jednak przypadki, kiedy taki trup niemal natychmiast zaczyna biegać. Wiąże się to z tym, że w przypadku śmierci nagłej (np. ataku hordy innych żywych trupów) stężenie pośmiertne nie występuje. Po drugie można je przełamać. Wystarczy włożyć dużo siły w ruchy kończynami i mija na dobre. Co jest możliwe, biorąc pod uwagę mobilność zombie.

 

A jak jest z innymi układami? Po pierwsze zombie nie odczuwa bólu. Faktem jest, że zajęte są nerwy obwodowe, jednak zawiadywanie nimi ogranicza się do ruchu i ataku. Nocyreceptory – receptory odpowiedzialne za czucie bólu – nie funkcjonują, czyli torturami na pewno żywego trupa nie pokonamy i nie zniechęcimy. Niemniej, nie są odporne na uszkodzenia ciała, lecz nic to dla nich nie oznacza i nawet pozbawione rąk czy nóg, z wypadającymi wnętrznościami, wciąż będą niebezpieczne.

 

Wirus/białko nasila instynkty pierwotne – zombie są wiecznie głodne. Nie wynika to jednak z jakiś racjonalnych potrzeb, ponieważ do trawienia fizjologicznego nie dochodzi (przewód pokarmowy przecież nie pracuje). Pomimo tego, żywe trupy ciągle chcą napełniać swoje żołądki, co często doprowadza do ich znacznego rozdęcia. Skoro nie ma trawienia, to skąd taki trup bierze energię? Wszystko dzięki tak zwanym autofagosomom – są to struktury obserwowalne w cytoplazmie, które odpowiadają za trawienie zbędnych, szkodliwych, uszkodzonych elementów obecnych lub dostających się do przestrzeni komórkowej. Ich zwiększona aktywność zauważalna jest też w trakcie głodowania, kiedy to „pożerają” elementy mniejszej wagi w komórce. To tak zwana autofagia, czyli taki żywy trup częściowo zjada sam siebie.

 

Jednak to nie wszystko. Coś musi się przecież dziać z mięsem, które pożerają. Otóż pewną jego ilość infekuje wirus (gdy przechodzi przez jamę ustną). Uaktywnia on przyjęte pożywienie, indukując w nim rekcję autofagosomu. Powstała w ten sposób energia jest transportowana czynnie, poprzez połączenia wytworzone przez faktor zakaźny. Resztki zazwyczaj wydalane są w postaci różnych śluzów, które mogą sączyć się z otworów ciała u zombie. Mięso niestrawione zalega w przewodzie pokarmowym.

 

Jeśli chodzi o zmysły żywego trupa, to wirus zawiaduje i nimi – z wyjątkiem dotyku i smaku. Niestety, zombie doskonale widzą, jeszcze lepiej słyszą i posiadają jeszcze lepszy węch. Nie mówią jednak, a przynajmniej nie w normalnym znaczeniu tego słowa. Potrafią wydawać bliżej nieokreślone dźwięki, szczególnie podczas ataku lub spożywania posiłku. Odgłosy wydawane przez jednego żywego trupa, przywołują kolejne. Dokładny mechanizm tego procesu jeszcze nie został poznany. Na szczęście zombie nie mogą się rozmnażać, nie zachodzi u nich do spermatogenezy i oocytogenzy. Poza tym są niezdolne do uprawiania seksu. Zarażenie przez drogę płciową jest możliwe tylko wówczas, gdy jakiś desperat „prześpi się” z człowiekiem zainfekowanym, ale jeszcze przed życiem pośrednim.

 

***

Na temat fizjologii żywych trupów powstają rozliczne podręczniki, ponieważ dziedzina to obszerna i dosyć dziewicza. Wszystko ma na celu poznanie ich na tyle dobrze, aby móc zacząć się skutecznie bronić. Epidemie zombizmu są realnym zagrożeniem, a dokładne poznanie funkcjonowania i budowy czynnika infekcyjnego, przyszłością w walce z nimi. Dobrze by było, żeby każdy znał podstawy, bowiem przydadzą się w walce o życie. Pozwolą uniknąć zakrwawionych, trupich zębów wbijanych nam znienacka w ramię.

 

Od autora:

 

Tekst powstał na bazie obszernych materiałów, które wykorzystano wcześniej przy tworzeniu prelekcji na Pyrkon'09. Są one moim własnym opracowaniem, wynikającym z długotrwałych badań. Powyższy tekst stanowi jedynie skromny, uproszczony zarys całości. Dziękuję za dotrwanie do końca, mam nadzieję, że artykuł przynajmniej częściowo uprzyjemni oczekiwanie na adaptacje "Żywych trupów" :-)

Komentarze

Podobałomisię.

Zaczynam się bać. Chociaż moim faworytem jest "Wysyp żywych trupów".

Podoba mi się pomysł, włożona praca i wykonanie. Zachęcam do pociągnięcia tego dalej - po rozwinięciu może nawet miałoby szansę na pojawienie się w NF.

Dzięki za dobre słowa :-)

Materiału mam od groma, że takto ujmę, więc powyższy tekst to tylko wierzchołek góry lodowej :-) Potrzebowałbym jednak pewnej sugestii, co by Was szczególnie w tej materii interesowało: więcej o śmierci (czyli z medycznego punktu widzenia zgon i co dalej), a później odniesienie tego do ŻT; więcej o mechanizmach infekowania, godzinowy rozpis postępu choroby; biochemia czynnika infekcyjnego... etc.? Możliwości jest naprawdę wiele :-)

Nowa Fantastyka