- publicystyka: Gra o Tron III w odcinkach - wrażenia czas zacząć

publicystyka:

Gra o Tron III w odcinkach - wrażenia czas zacząć

Kto by się spo­dzie­wał, że po roku nie­obec­no­ści w We­ste­ros, na po­wi­ta­nie stę­sk­nio­ne­mu wi­dzo­wi, wyj­dzie Sam­well Tarly? W do­dat­ku za­smar­ka­ny! Bru­tal­ny świat mie­cza, in­tryg i spi­sków znów za­go­ścił na ekra­nach i już w pierw­szych uję­ciach wcią­ga w wir wy­da­rzeń. Wątki, za­koń­czo­ne w skraj­nych sta­diach na­pię­cia, na­resz­cie wra­ca­ją i niosą ze sobą długo wy­cze­ki­wa­ne roz­wią­za­nia.

 

Oto Jon Snow do­cie­ra tam, dokąd nie dane mu było dojść w se­zo­nie dru­gim. Z ra­do­ścią po­wi­ta­łam tę do­brze znaną twarz, wśród mroź­nej sce­ne­rii. Cie­szę się rów­nież na po­wiew świe­żo­ści, jaki, mam na­dzie­ję, wnio­są ze sobą dwaj nowi bo­ha­te­ro­wie. Co praw­da, Tor­mund Za­bój­ca Ol­brzy­ma, w któ­re­go wcie­lił się Kri­sto­fer Hivju, mi­gnął tylko przez chwi­lę na ekra­nie, nie mając oka­zji do pre­zen­ta­cji umie­jęt­no­ści ak­tor­skich. Uwagę przy­kuł za to le­gen­dar­ny przy­wód­ca dzi­kich – Mance Ryder, w tej roli Ciara’n Hinds, aktor znany z roli Aber­for­tha – brata Dum­ble­do­re’a, (Harry Pot­ter i In­sy­gnia Śmier­ci). Nie­wąt­pli­wie naj­bar­dziej wy­cze­ki­wa­ny bo­ha­ter se­zo­nu. Mance spra­wia wra­że­nie zrów­no­wa­żo­ne­go, przez co od­sta­je od resz­ty dzi­kich, cha­rak­te­ry­zu­ją­cych się po­ryw­czym cha­rak­te­rem. Przy­wód­ca Wol­nych Ludzi jest na tyle po­nu­ry, że bar­dziej pa­so­wał­by na Wronę. Wie­rzę, że to po­zo­ry i jesz­cze po­ka­że cha­ry­zmę, którą pod­bił pół­noc­ne ple­mio­na. Kon­fron­ta­cja bę­kar­ta z Win­ter­fell i le­gen­dy zza Muru nie wy­pa­dła na­zbyt do­brze. Za­bra­kło zmyśl­ne­go dia­lo­gu, bę­dą­ce­go głów­nym atu­tem, za­rów­no filmu jak i po­wie­ści. Po­ten­cjał roz­mo­wy spi­sa­nej w książ­ce, tym razem, zo­stał zmar­no­wa­ny.

 

Co in­ne­go w przy­pad­ku Ty­rio­na Lan­ni­ste­ra, bo­ha­ter­skie­go obroń­cy Kró­lew­skiej Przy­sta­ni. Scena z kar­łem i jego ojcem przy­po­mi­na o uczu­ciach, ja­ki­mi darzą się człon­ko­wie rodu. Char­les Dance, w roli Ty­wi­na, po­wra­ca w do­sko­na­łej for­mie, bru­tal­nie spro­wa­dza­jąc na zie­mię bu­ja­ją­ce­go w ob­ło­kach syna. Pod­czas gdy lew gry­zie wła­sny ogon, w Kró­lew­skiej Przy­sta­ni, kwia­ty za­czy­na­ją za­pusz­czać ko­rze­nie. Praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią bę­dzie do­glą­da­nie róż, gdy wresz­cie po­ka­żą kolce. Pierw­sze sceny su­ge­ru­ją, że wątek przy­nie­sie wi­dzo­wi sporo ucie­chy.

 

Na po­chwa­łę za­słu­gu­je rów­nież Davos (Liam Cun­nin­gham), czło­wiek, który w woj­nie z lwem, stra­cił o wiele wię­cej niż kilka pal­ców. Prze­ko­nu­ją­ca gra ak­tor­ska, spra­wia że ocze­ku­ję na roz­wój wy­pad­ków ze Smo­czej Skały z coraz więk­szym za­in­te­re­so­wa­niem. Nie­spe­cjal­nie z kolei cie­ka­wią mnie dal­sze po­czy­na­nia Robba Star­ka. Wątek już dawno pod­upadł i nie wiem, co mu­sia­ło­by wy­da­rzyć się, by znów stał się atrak­cyj­ny. Nawet w Kró­lew­skiej Przy­sta­ni za­po­mnia­no jakby o wil­kach i coraz rza­dziej mówi się o uzur­pa­to­rze z Pół­no­cy.

 

Trud­no jest oprzeć się wra­że­niu, że zma­ga­nia Da­ene­rys za mo­rzem, zo­sta­ły po­trak­to­wa­ne nie­zwy­kle po­wierz­chow­nie. W tym wła­śnie wątku, widać naj­le­piej, jak trud­no jest go­spo­da­ro­wać cza­sem w se­ria­lu. Brak za­ko­twi­cze­nia, scena mknie po sce­nie, z wple­cio­nym na­pręd­ce zda­niem, wy­ja­śnia­ją­cym, co za chwi­lę bę­dzie się dzia­ło. Jako mi­ło­śnik prozy Mar­ti­na, czuję, że widz wiele traci, a cie­ka­wa je­stem, jak radzą sobie ci, któ­rzy książ­ki nie czy­ta­li. Być może mal­kon­tent ze mnie, wszak w po­przed­nich se­riach po­ja­wi­ły się od­cin­ki, w któ­rych „wła­ści­wie nic się nie wy­da­rzy­ło”. Być może twór­cy pró­bu­ją sta­nąć po dru­giej stro­nie ba­ry­ka­dy i stwo­rzyć bar­dziej dy­na­micz­ny obraz. Jak widać, na za­do­wa­la­ją­cy efekt przyj­dzie jesz­cze tro­chę po­cze­kać.

Komentarze

Mała uwaga, Ty­wi­na gra Char­les Dance ;)

Rze­czy­wi­ście. Dzię­ku­je za uwagę ;)

Nowa Fantastyka