- Opowiadanie: Jafieli - Bajka

Bajka

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Bajka

Bajki żyją w książ­kach. To nie­wiel­kie stwo­rze­nia, po­ro­śnię­te mięk­kim fu­trem, z lekko wy­dłu­żo­nym pyszcz­kiem i ogo­nem za­koń­czo­nym kępką sier­ści. Lubią cie­pło – są dni, w które wy­my­ka­ją się spo­mię­dzy stro­nic i wy­grze­wa­ją na pa­ra­pe­tach, lub za­ko­pu­ją po­mię­dzy po­dusz­ka­mi. Cza­sem, kiedy na dwo­rze jest na­praw­dę zimno i desz­czo­wo, za­wi­ja­ją się w rogi kar­tek i śnią o słoń­cu. Nie­kie­dy dla za­ba­wy gonią li­te­ry, usze­re­go­wa­ne w dłu­gie ko­lum­ny, lub go­dzi­na­mi wpa­tru­ją się w ko­lo­ro­we ob­raz­ki.

Na po­cząt­ku mała Bajka nie róż­ni­ła się wcale od swo­je­go ro­dzeń­stwa. Może była tro­chę drob­niej­sza, a jej fu­ter­ko krót­sze, jed­nak szczy­ci­ła się naj­pięk­niej­szym ogo­nem z całej gro­mad­ki, za­koń­czo­nym sier­ścią w de­li­kat­nym, błę­kit­nym od­cie­niu. Nie miała in­ne­go imie­nia, jak tylko Bajka, ale i tak uwa­ża­ła je za naj­wspa­nial­sze na świe­cie.

Czas mijał wy­peł­nio­ny po­szu­ki­wa­niem naj­cie­plej­sze­go miej­sca w księ­gar­ni, go­ni­twą za li­te­ra­mi, które nie­raz ukła­da­jąc się w słowa stro­fo­wa­ły młode bajki, śmie­chem i ła­pa­niem ogona wła­sne­go, lub kogoś z ro­dzeń­stwa.

Pew­ne­go dnia ludz­ka dłoń się­gnę­ła po ich książ­kę i za­czę­ła kart­ko­wać stro­ny, bajki pod­eks­cy­to­wa­ne pod­bie­ga­ły do smu­kłych pal­ców. Cie­kaw­skie ob­wą­chi­wa­ły je i ła­sko­ta­ły. Kiedy książ­ka zo­sta­ła za­mknię­ta z po­wro­tem, wy­glą­da­ły zza okład­ki za­sta­na­wia­jąc się, czy zo­sta­ną przy­gar­nię­te przez tę osobę, za­bra­ne w cie­płe, roz­brzmie­wa­ją­ce śmie­chem miej­sce. Jedna z nich, ta od­waż­na w któ­rej ry­cerz po­ko­ny­wał smoka, wspię­ła się nawet na ramię nio­są­ce­go je czło­wie­ka i z tej per­spek­ty­wy ob­ser­wo­wa­ła dal­sze zda­rze­nia. Tak wła­śnie zna­la­zły się w Domu.

W Domu na pół­kach stało wiele ksią­żek. Bajki szyb­ko za­przy­jaź­ni­ły się z ich lo­ka­to­ra­mi, od­wie­dza­ły te naj­bar­dziej ko­lo­ro­we, żeby razem oglą­dać ob­raz­ki, wspól­nie z po­zo­sta­ły­mi wy­ru­sza­ły na wy­pra­wy w po­szu­ki­wa­niu naj­wy­god­niej­szych miejsc do wy­le­gi­wa­nia się na słoń­cu.

Osoba, która przy­nio­sła je z księ­gar­ni na­zy­wa­ła się Mama. To ona za­wsze wie­czo­rem za­my­ślo­na prze­cho­dzi­ła przed rzę­dem ksią­żek. Wo­dzi­ła dło­nią po okład­kach i na końcu, wy­bie­ra­ła jedną z nich. Potem sia­da­jąc przy łóżku małej osób­ki kart­ko­wa­ła stro­ny, czy­ta­ła mięk­kim, ła­god­nym gło­sem. Dziew­czyn­ka miała na imię Sara.

Pew­ne­go wie­czo­ru, Mama się­gnę­ła po książ­kę, w któ­rej miesz­ka­ła mała Bajka. Kart­ko­wa­ła ją z roz­tar­gnie­niem, de­li­kat­ne palce prze­bie­ga­ły po stro­nach, zu­peł­nie igno­ru­jąc małe stwo­rzon­ka tło­czą­ce się i po­pi­sku­ją­ce cicho w na­dziei zwró­ce­nia na sie­bie uwagi. Mama nie mogła się zde­cy­do­wać, chcia­ła już odło­żyć książ­kę i się­gnąć po inną, spraw­dzo­ną już i wie­lo­krot­nie czy­ta­ną, jed­nak nie­spo­dzie­wa­nie drob­ne rącz­ki Sary opa­dły na jedną ze stron, prze­ry­wa­jąc kart­ko­wa­nie. Mała Bajka zbli­ży­ła się nie­pew­nie. Ob­wą­cha­ła drob­ne pa­lusz­ki, tyrp­nę­ła jeden z nich no­skiem i ostroż­nie wspię­ła się na ramię dziew­czyn­ki. Przy­tu­li­ła się do jej szyi i za­mru­cza­ła przy­ja­ciel­sko.

– Na­praw­dę chcesz po­słu­chać tej kon­kret­nej? – za­py­ta­ła Mama. Sara ener­gicz­nie po­ki­wa­ła głową. – Do­brze, do­brze, ale nawet nie ma ty­tu­łu… – do­da­ła z wes­tchnie­niem.

Dziew­czyn­ka z sze­ro­kim uśmie­chem opa­dła z po­wro­tem na po­dusz­kę, a mała Bajka pod­eks­cy­to­wa­na usa­do­wi­ła się obok. Do­tknę­ła nosem jej po­licz­ka, potem po­ła­sko­ta­ła ogo­nem. Mama czy­ta­ła, naj­pierw tak, jak zwy­kle, potem coraz ci­szej. Jej głos nie był już ani tak spo­koj­ny, ani me­lo­dyj­ny jak zwy­kle. Sara po­chli­py­wa­ła cicho, przy­tu­la­jąc po­dusz­kę.

Mała Bajka była za­nie­po­ko­jo­na. Pró­bo­wa­ła po­cie­szać dziew­czyn­kę, przy­tu­la­ła się do jej po­licz­ka, z no­skiem przy­tknię­tym do jej nosa i mru­cza­ła, że wszyst­ko bę­dzie do­brze. Że prze­cież ma szczę­śli­we za­koń­cze­nie. W końcu za­czę­ła nucić ko­ły­san­kę. Kiedy Mama spo­strze­gła, że Sara śpi już głę­bo­ko, za­mknę­ła książ­kę. Mała Bajka od­czu­ła sze­lest kar­tek i głu­chy dźwięk skła­da­nych okła­dek jak oskar­że­nie. Ze spusz­czo­nym łep­kiem i pod­ku­lo­nym ogo­nem wśli­zgnę­ła się do snów dziew­czyn­ki. Przy­bra­ła po­stać po­tęż­ne­go, błę­kit­ne­go wilka i pró­bo­wa­ła prze­pę­dzić wszyst­kie stra­chy i smut­ki kłę­bią­ce się w sen­nych ma­rze­niach Sary. We śnie dziew­czyn­ka za­snę­ła spo­koj­nie uśmie­cha­jąc się i obej­mu­jąc drob­ny­mi ra­mio­na­mi jej kark, z twa­rzycz­ką wtu­lo­ną w błę­kit­ną sierść.

Mu­sia­ło minąć wiele wie­czo­rów, nim Mama po raz ko­lej­ny się­gnę­ła po książ­kę, w któ­rej miesz­ka­ła mała Bajka. Jed­nak nawet wtedy, za­wsze wy­bie­ra­ła któ­reś z jej ro­dzeń­stwa.

Bajki, które Mama czy­ta­ła naj­czę­ściej, rosły szyb­ko. Ich sierść była je­dwa­bi­sta i lśnią­ca. Resz­ta także po­wo­li sta­wa­ła się coraz więk­sza – tylko mała Bajka z nie­bie­skim ogon­kiem, wciąż po­zo­sta­wa­ła mała. Nie mar­twi­ła się tym zbyt­nio, cho­ciaż cza­sem tę­sk­ni­ła za wra­że­niem, że jest po­trzeb­na i na swoim miej­scu, które we śnie za­ofe­ro­wa­ła jej mała dziew­czyn­ka. Bra­ko­wa­ło jej cie­pła drob­ne­go ciała, kiedy le­ża­ła na jej po­dusz­ce i lek­kie­go mierz­wią­ce­go fu­ter­ko od­de­chu. Za­miast tego w zi­mo­we wie­czo­ry nadal mogła wci­snąć się nawet w naj­cia­śniej­sze za­ka­mar­ki za pie­cem. Była szyb­ka i zwin­na, kiedy naj­więk­sze z bajek sta­wa­ły się zbyt le­ni­we, żeby wy­su­nąć nos poza kart­ki ro­dzin­nej książ­ki. Coraz trud­niej było jej zna­leźć to­wa­rzy­szy zabaw, jed­nak sa­mot­ne przy­go­dy w wiel­kim Domu także miały swój urok. Zwłasz­cza, kiedy cho­dzi­ło o Kota.

Kot był czar­ny, miał zie­lo­ne oczy, ob­róż­kę na szyi i po­tra­fił do­strzec małą Bajkę nawet wtedy, kiedy za­kra­da­ła się do sło­ika z ciast­ka­mi i na­praw­dę bar­dzo nie chcia­ła być za­uwa­żo­na. Nie gonił jej.

Bajka do­strze­gła, że Kot ją widzi nie­dłu­go po tym, jak po raz pierw­szy w Domu udała się dalej, niż półka na któ­rej zo­sta­ła po­sta­wio­na jej książ­ka. Mu­siał wi­dzieć także i po­zo­sta­łe, jed­nak nie po­świę­cał im wiele uwagi, do­pó­ki one także go igno­ro­wa­ły. Mała Bajka na wszel­ki wy­pa­dek na­stro­szy­ła sierść. Wy­glą­da­ła jak okrą­gły, pu­szy­sty dmu­cha­wiec z nie­bie­skim ogo­nem, po­ru­sza­ją­cy się na czte­rech krót­kich łap­kach. Kot ob­ser­wo­wał jak pod­cho­dzi. Leżał nie­wzru­szo­ny na opar­ciu ka­na­py i tylko czu­bek czar­ne­go ogona ko­ły­sał się mia­ro­wo. W prawo i w lewo. Nie za­re­ago­wał, kiedy po­de­szła na od­le­głość wy­cią­gnię­tej łapy, ani kiedy po­mru­ku­jąc uspo­ka­ja­ją­co za­czę­ła ob­wą­chi­wać jego nos. Do­pie­ro gdy spró­bo­wa­ła po­cią­gnąć za jeden z dłu­gich, bia­łych wąsów, prych­nął zi­ry­to­wa­ny. Lekko po­pchnął nosem na­stro­szo­ną kulkę i z za­in­te­re­so­wa­niem ob­ser­wo­wał, jak od­to­czyw­szy się nieco, chwiej­nie staje na łap­kach.

Za­przy­jaź­ni­li się mi­mo­cho­dem. Kiedy po­zo­sta­łe bajki wy­le­gi­wa­ły się sen­nie po­mię­dzy stro­ni­ca­mi, mała Bajka szu­ka­ła to­wa­rzy­stwa Kota. Cza­sa­mi po­zwa­lał jej drze­mać w swo­jej sier­ści lub napić się mleka z ta­le­rzy­ka w kuch­ni. Słu­chał jej mru­cza­nych opo­wie­ści, cho­ciaż nie miała pew­no­ści, czy w ogóle ją ro­zu­mie.

Czas nadal mijał. Po­ja­wia­ły się inne książ­ki, któ­rych miesz­kań­ców mała Bajka nie po­tra­fi­ła zro­zu­mieć. Sara już pra­wie nie ba­wi­ła się plu­szo­wy­mi ma­skot­ka­mi, dużo czasu spę­dza­ła poza domem i wy­ro­sła ze swo­je­go ma­łe­go łó­żecz­ka. Na pyszcz­ku Kota po­ja­wi­ły się pasma sier­ści tak bia­łej, jak jego wąsy. Wszyst­kie bajki ogar­nę­ła sen­ność.

Wie­czo­ry mi­ja­ły jeden po dru­gim i po­wo­li za­czę­ły zle­wać się z dnia­mi. Mama przy­cho­dzi­ła i wy­cho­dzi­ła, jed­nak nie zwra­ca­ła już uwagi na sto­ją­ce na pół­kach książ­ki. Po­wie­dzia­ła kie­dyś, że Sara jest już za duża, żeby czy­tać jej na do­bra­noc.

Bajki żyją w książ­kach. Mała Bajka coraz rza­dziej wy­cho­dzi­ła na ze­wnątrz. Ner­wo­wo trą­ca­ła nosem ro­dzeń­stwo, pró­bo­wa­ła prze­wra­cać po­zo­sta­łe bajki z boku na bok, a nawet wią­za­ła im ogony i wąsy, jed­nak poza nią wszyst­kie za­sy­pia­ły. Po­wo­li po­grą­ża­ły się w odrę­twie­niu tak, że prze­sta­wa­ły re­ago­wać na jej za­czep­ki. Nikt nie wie o czym śnią za­po­mnia­ne bajki. Od­pły­wa­ły gdzieś da­le­ko. Bar­dzo da­le­ko.

Mała Bajka zwi­nę­ła się w kłę­bek, przy­kry­ła nos czub­kiem błę­kit­ne­go ogona. W książ­ce, za­wsze peł­nej sze­le­stów, słów i na­wo­ły­wań od dawna już pa­no­wa­ła cisza.

Lata mi­ja­ły. Na pół­kach nie było już dłu­żej miej­sca na książ­ki dla dzie­ci – wszyst­kie zna­la­zły się w ciem­nych pu­dłach. Póź­niej, te naj­mniej ko­lo­ro­we lub w ogóle po­zba­wio­ne ilu­stra­cji wy­rzu­co­no na śmiet­nik. Mała Bajka pa­trzy­ła, jak deszcz i wil­goć nisz­czą ko­lej­ne stro­ny. Jak li­te­ry stają się nie­czy­tel­ne. Wraz z za­ni­kiem słów – zni­ka­ły także i bajki. Sta­wa­ły się prze­zro­czy­ste, coraz mniej ma­te­rial­ne, aż w końcu – nie było ich wcale. Szły gdzieś da­le­ko i cho­ciaż mała Bajka nie wie­dzia­ła dokąd, była prze­ko­na­na, że jest to o wiele, wiele dalej niż naj­głęb­szy sen. Przy­tu­li­ła się do gro­mad­ki śpią­ce­go ro­dzeń­stwa i za­mknę­ła oczy.

Kiedy rano przy­je­cha­ła śmie­ciar­ka, na mo­krym chod­ni­ku le­ża­ły stare, znisz­czo­ne książ­ki. Po­mię­dzy po­zle­pia­ny­mi, po­kry­ty­mi nie­re­gu­lar­ny­mi pla­ma­mi roz­ma­za­nych słów stro­na­mi nie po­zo­sta­ła ani jedna bajka.

Jed­nak czas nie prze­stał mijać.

 

***

 

Sara usia­dła gwał­tow­nie. Odło­ży­ła pióro, po­tar­ła zdrę­twia­ły po­li­czek i ziew­nę­ła sze­ro­ko. Uśmiech­nę­ła się na wspo­mnie­nie nie­daw­ne­go snu. Wciąż jesz­cze miała wra­że­nie, jakby czuła pod pal­ca­mi i na twa­rzy dotyk mięk­kie­go futra.

Drzwi skrzyp­nę­ły i do po­miesz­cze­nia wsu­nął się mały, może czte­ro­let­ni chło­piec.

– Mamo? – Sara wsta­ła i wzię­ła dziec­ko na ręce.

– Chodź, czas już spać.

Na otwar­tym ze­szy­cie mała Bajka po­trzą­snę­ła łep­kiem, zu­peł­nie zdez­o­rien­to­wa­na. Była nie­bie­ska od nosa po sam czu­bek pę­dzel­ka na ogo­nie. Zu­peł­nie jak atra­ment, któ­rym zo­sta­ła spi­sa­na. Usia­dła i dla do­da­nia sobie ani­mu­szu, za­czę­ła mia­ro­wo po­ru­szać koń­ców­ką ogona, jak nie­gdyś robił to Kot. Z ksią­żek usta­wio­nych na pół­kach w całym po­ko­ju po­wo­li wy­su­wa­ły się inne bajki, cie­ka­we nowej to­wa­rzysz­ki zabaw. Wśród nich roz­po­zna­ła zna­jo­me pyszcz­ki ro­dzeń­stwa.

Na górze stro­ny, pie­czo­ło­wi­cie na­pi­sa­ny ozdob­ny­mi li­te­ra­mi tytuł brzmiał:

 

Nie­bie­ska Bajka

Koniec

Komentarze

Bajka o bajce. Ładne.

Ładna bajka, choć nie wiem, czy cał­kiem dla ma­łych dzie­ci. I smut­na, choć­miej­sca­mi  taka cie­plut­ka jak fu­ter­ko kota, który wy­grze­wa się pod ko­min­kiem.

Ja nie chcę, żeby bajki zni­ka­ły w brzu­chu śmie­ciar­ki! 

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

We śnie dziew­czyn­ka za­snę­ła --- in­cep­cja! ;)

 

A tak serio, to bajka na­praw­dę bar­dzo ładna. Ow­szem, smut­na miej­sca­mi, ale w końcu z happy endem.

Bajka ra­czej mnie nie po­rwa­ła, i to nie dla­te­go, że z bajek wy­ro­słam. Ona nie­wie­le opo­wia­da, jest taka ni­ja­ka,  

Nie­uda­ne jest, moim zda­niem, za­koń­cze­nie. Bar­dzo nie po­do­ba mi się wy­rzu­ce­nie ksią­żek na śmiet­nik, i ich za­gła­da na desz­czu. Nie po­do­ba mi się, że można bajkę wy­rzu­cić, i na­pi­sać sobie nową. Pro­szę bar­dzo, niech po­wsta­ją nowe bajki, ale nie po­zby­waj­my się sta­rych.

 

„…czy zo­sta­ną przy­gar­nię­te przez osobę…” –– …czy zo­sta­ną przy­gar­nię­te przez osobę

 

„Osoba, która przy­nio­sła je z księ­gar­ni na­zy­wa­ła się Mamą”. –– Ja na­pi­sa­ła­bym: Osoba, która przy­nio­sła je z księ­gar­ni na­zy­wa­ła się Mama.

 

„Coraz cię­żej było jej zna­leźć to­wa­rzy­szy zabaw…” –– Cięż­kie jest coś, co dużo waży. Ja na­pi­sa­ła­bym: Coraz trud­niej było jej zna­leźć to­wa­rzy­szy zabaw

 

„Kot był czar­ny, miał zie­lo­ne oczy, ob­róż­kę na karku…” –– Je­stem prze­ko­na­na, że Kot nosił ob­róż­kę na szyi.

Kark, to tylna część szyi gra­ni­czą­ca z grzbie­tem.

 

„…jak od­to­czyw­szy się nieco, chwiej­nie po­no­si się na łapki”. –– Po­wtó­rze­nie i li­te­rów­ka.

Może: …jak od­to­czyw­szy się nieco, chwiej­nie staje na łap­kach.

 

„Sara już pra­wie nie ba­wi­ła się się plu­szo­wy­mi ma­skot­ka­mi…” –– Zbęd­ne się.

 

 „Szły gdzieś da­le­ko i cho­ciaż mała Bajka nie wie­dzia­ła gdzie…” –– Ja na­pi­sa­ła­bym: Szły gdzieś da­le­ko i cho­ciaż mała Bajka nie wie­dzia­ła dokąd

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

W ten spo­sób wy­szli­śmy poza po­dium. :) Po­mysł na bajkę o bajce przed­ni, o wy­ko­na­niu wy­po­wiem się po za­mknię­ciu kon­kur­su.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Dzię­ku­ję bar­dzo ślicz­nie za wszyst­kie ko­men­ta­rze!

bemik - też wła­śnie nie chcę, żeby zni­ka­ły! Stąd taki tekst...

Ka­el­Go­rann - co do In­cep­cji - um... ups? Wkra­dło mi się zu­peł­nie nie­za­pla­no­wa­ne.

re­gu­la­to­rzy - dzię­ku­ję strasz­nie za po­praw­ki, wpro­wa­dzi­łam wszyst­kie, cho­ciaż nie byłam pewna tego z Mama/Mamą. No, ale jest Mama : ) Za to hm - w zu­peł­no­ści ro­zu­miem, że bajka mogła nie przy­paść do gustu - jed­nak w za­koń­cze­niu cho­dzi­ło wła­śnie o to, że mnie rów­nież nie po­do­ba się wy­rzu­ca­nie ksią­żek na śmiet­nilk - ale ile osób tak myśli? Ile dzie­ci jest tego na­uczo­nych? Dla­te­go chcia­łam prze­ka­zać że "wy­rzu­co­ne" książ­ki nie są za szczę­śli­we. No i nie cho­dzi­ło w żad­nej mie­rze o "na­pi­sa­nie sobie nowej bajki"! Chcia­łam zwró­cić uwagę na war­tość pa­mię­ci i rze­czy, które żyją w pa­mię­ci, a poza tym uzna­łam, że za­koń­cze­nie na ob­ra­zie bajek gi­ną­cych i idą­cych nie wia­do­mo gdzie, bę­dzie zbyt cięż­kie dla dziec­ka. Ale tak czy ina­czej wdzięcz­nam za ko­men­tarz i po­praw­ki!

 

Treef, miło mi, że mo­głam pomóc. Po Two­ich wy­ja­śnie­niach, pa­trzę na Bajkę już innym okiem, ła­skaw­szym. ;-)

Po­zdra­wiam.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­do­ba mi się ta bajka, no­stal­gicz­na, cie­pła, z za­koń­cze­niem ra­czej opty­mi­stycz­nym.

Dla­cze­go się wy­rzu­ca książ­ki - prze­cież można je oddać komuś (zwłasz­cza bajki)  lub sprze­dać w an­ty­kwa­ria­cie.

Ogła­szam ko­niec przyj­mo­wa­nia kon­kur­so­wych zgło­szeń. Jury pro­szę o po­chy­le­nie się nad na­szy­mi kan­dy­dat­ka­mi do ty­tu­łu Naj­fan­ta­stycz­niej­szej Bajki i przy­zna­nie im od­po­wied­nio 3 punk­tów dla fa­wo­ryt­ki, 2 punk­tów dla pre­ten­dent­ki oraz po 1 punk­cie dla po­zo­sta­łych bajek, wraz z uza­sad­nie­niem. Mój adres - szarebure@o2.pl, darek@wedrychowski.pl jest nie­czyn­ny do od­wo­ła­nia. 


Dro­gich Czy­tel­ni­ków zaś pro­szę o no­mi­no­wa­nie do końca ty­go­dnia po jed­nej kan­dy­dat­ce do nie mniej za­szczyt­ne­go ty­tu­łu Bajki Pu­blicz­no­ści. :) 


Jesz­cze raz bajki:
http://www.fantastyka.pl/4,9215.html - "Tram­wa­ik" au­tor­stwa no­_i­_cio 
http://www.fantastyka.pl/4,9237.html - "O Ada­siu, który prze­stał być bru­da­sem" au­tor­stwa bemik 
http://www.fantastyka.pl/4,9243.html - "En­cy­klo­pe­dia" au­tor­stwa ko­ik80 
http://www.fantastyka.pl/4,9281.html - "Bajka" au­tor­stwa Treef

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Prze­czy­ta­ne tro­chę po­nie­wcza­sie, ale le­piej późno, niż wcale. Bar­dzo przy­jem­ny tekst. Cie­pły, mięki i baj­ko­wy.

Ślicz­nie dzię­ku­ję : )

O, jak faj­nie, że wy­cią­gnę­li­ście “Bajkę” z ar­chi­wum. Szu­ka­łam jej przy otwar­ciu bi­blio­te­ki, ale le­za­ła wtedy poza za­się­giem moich krót­kich łapek. Uro­czy, cie­pły tekst, który pa­mię­tam po roku. Po­do­bał mi się, choć za­koń­cze­nie nico mnie zi­ry­to­wa­ło . I oczy­wi­ście nie sko­men­to­wa­łam ( rany, ależ ze mnie leń pa­skud­ny).

No to nad­ra­biam:)

”Kto się myli w win­dzie, myli się na wielu po­zio­mach (SPCh)

Dzi­siaj moje spoj­rze­nie na Bajkę jest zgoła od­mien­ne od tego sprzed roku. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Alex: Dzię­ku­ję ślicz­nie i na­praw­dę bar­dzo się cie­szę i jest mi cie­plut­ko na duchu i oko­li­cach, że za­pa­mię­ta­łaś “Bajkę”. Z za­koń­cze­niem chyba rze­czy­wi­ście nie wy­szło naj­le­piej, teraz widzę kilka in­nych opcji, które po­win­nam była wy­ko­rzy­stać, ale nie zde­cy­do­wa­łam się mimo wszyst­ko prze­pi­sy­wać. A z ko­men­ta­rzem to przy­znam, że się nie dzi­wię i mo­że­my razem na ga­łąz­kach jako te le­niw­ce po­wi­sieć. Za to tym bar­dziej do­ce­niam, że teraz na­pi­sa­łaś ; ) Dobry, wy­le­ża­ko­wa­ny ko­men­tarz nigdy nie jest zły, o!

 

re­gu­la­to­rzy: O! Dzię­ku­ję, zde­cy­do­wa­nie pod­no­si mnie to na duchu ; )

No wła­śnie, po tej zmia­nie nicka gdzieś wcię­ło “Bajkę”. Do bi­blio­te­ki bie­giem marsz!

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

A do mnie bajka nie prze­mó­wi­ła. Za­pew­ne, jak Re­gu­la­to­rzy, po­win­nam od­cze­kać rok.

Prze­cin­ko­lo­gia może nie leży i kwi­czy, ale już się za­ta­cza. Zgrzyt­nę­ło mi “krót­kie fu­ter­ko”. Na ko­bie­cie wy­glą­da­ło­by do­brze, ale na bajce? Wło­ski mogły być krót­kie, a fu­ter­ko od nosa do końca ogona.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

brajt: Dzię­ku­ję ślicz­nie ; ) Myślę, że Bajka bar­dzo chęt­nie po­dyr­da­ła­by się do Bi­blio­te­ki… Ale czy znaj­dzie drogę? Toż to ma­te­riał na nową Bajkę! ; ) No do­brze, może mnie nieco po­nio­sło z wy­obraź­nią…

 

Finka: Mimo wszyst­ko dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz : ) Z prze­cin­ko­lo­gią sto­so­wa­ną – jak­byś miała czas i siłę, by­ła­bym bar­dzo wdzięcz­na za wy­tknię­cie co i gdzie po­ru­sza się zyg­za­kiem. Sta­ra­łam się opa­no­wać je na ile po­tra­fi­łam, ale gdy­bym mogła po­pro­sić o po­moc­ną łapkę by­ło­by mi bar­dzo miło ; ) Co do fu­ter­ka, je­dy­ne co mam na swoje uspra­wie­dli­wie­nie to jak wła­ści­wie zróż­ni­co­wać ta­kie­go da­chow­ca od persa przy­kła­do­wo – wiem, że są to koty krót­ko­wło­se i dłu­go­wło­se, ale krót­ko­wło­sa Bajka chyba nie brzmia­ła­by wiele le­piej?

Czas mijał wy­peł­nio­ny po­szu­ki­wa­niem naj­cie­plej­sze­go miej­sca w księ­gar­ni, go­ni­twą za li­te­ra­mi, które nie­raz ukła­da­jąc się w słowa stro­fo­wa­ły młode bajki, śmie­chem i ła­pa­niem ogona wła­sne­go, lub kogoś z ro­dzeń­stwa.

Prze­ci­nek na pewno po ‘słowa’. Być może rów­nież po ‘mijał’ i ‘nie­raz’, ale to już tylko po­pi­ski­wa­nia mojej in­tu­icji, a ja jej nie ufam.

Kiedy książ­ka zo­sta­ła za­mknię­ta z po­wro­tem, wy­glą­da­ły zza okład­ki za­sta­na­wia­jąc się, czy zo­sta­ną przy­gar­nię­te przez tę osobę, za­bra­ne w cie­płe, roz­brzmie­wa­ją­ce śmie­chem miej­sce.

Prze­ci­nek po ‘okład­ki’. Ogól­nie, jeśli jest zda­nie zło­żo­ne z imie­sło­wem, to trze­ba je od­dzie­lić prze­cin­kiem od resz­ty.

“Bajka krót­ko­wło­sa” brzmi le­piej niż “bajka w krót­kim fu­ter­ku”. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Może po­praw­niej, ale znacz­nie mniej baj­ko­wo… “Fu­ter­ko” jest sło­wem cie­płym, przy­jem­nie się ko­ja­rzą­cym (za­rów­no dzie­ciom jak i ro­dzi­com, jeśli chcą szu­kać do­dat­ko­wych zna­czeń). “Krót­ko­wło­sa” to po pro­stu “krót­ko­wło­sa”.

 

Pa­mie­tasz może ma­ga­zyn Tina, po­pu­lar­ny na skra­ju lat 80 i 90? Była tam na ostat­niej stro­nie dru­ko­wa­na “Sa­ty­ra w krót­kich maj­tecz­kach”, czyli dow­ci­py o dzie­ciach. “Sa­ty­ra w szor­tach” by­ło­by pew­nie bar­dziej po­praw­nie, ale to już nie by­ło­by to samo.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Fin­kla: Prze­cin­ki po­pra­wię, dzię­ku­ję ślicz­nie. Co do in­tu­icji, przy ta­kich wtrą­ce­niach sama nigdy nie wiem co zro­bić. Prze­tra­wię i zo­ba­czę jak to z tym mi­ja­niem bę­dzie ; )

 

Bajka jed­nak zo­sta­nie krót­ko­fu­ter­ko­wa, mam od­no­śnie tego okre­śla­nia takie same od­czu­cia jak Brajt i wy­da­je mi się, że po­praw­ność po­praw­no­ścią, ale coś by­ło­by jakby nie z tej bajki, gdy­bym zmie­ni­ła.

 

I jesz­cze raz dzię­ku­ję Wam oboj­gu ; )

 

/Aeli

To opo­wia­da­nie jest dla mnie…. pu­cha­te xD I jest to dla mnie od­czu­cie nie­zna­ne.

Nigdy nie prze­czy­ta­łam ni­cze­go, co by mnie pu­cha­to­ścią prze­peł­ni­ło. I za tą wy­jąt­ko­wość punkt :D

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Dzię­ku­ję ser­decz­nie!

 

/Aeli

Zmy­lo­ny datą chcia­łem prze­sko­czyć do in­ne­go tek­stu, ale tak ot, dla przy­po­mnie­nia sobie… Czy o wła­śnie ten tekst py­ta­li­ście w SB?

Sta­re­go nie pa­mię­tam; są­dząc z braku mo­je­go ko­men­ta­rza nie wzbu­dził żyw­szych emo­cji. Ten – tak. Po­zy­tyw­ne, więc kła­niam się na znak po­dzię­ko­wa­nia za kilka minut po­by­tu w innym świe­cie.

Dzię­ku­ję ślicz­nie i bar­dzo mi miło, że baj­ko­wy świat wzbu­dził po­zy­tyw­ne od­czu­cia ; )

Co do SB, py­ta­li­śmy pod kątem Pi­rac­kie­go In­te­re­su – Prze­Two­rze­nio­we­go tek­stu Jaafa (Zu­be­ra), który był pi­sa­ny rów­no­le­gle z moimi wy­mia­ra­mi. Po po­łą­cze­niu kont sie­dzi w na­szych wspól­nych ko­piach i pla­nu­je­my od­świe­żyć go fa­bu­lar­nie, a tek­sto­wo – prze­pi­sać. Wpraw­dzie nie teraz, a w wol­nym cza­sie, ale py­ta­nie jak tech­nicz­nie roz­wią­zać pro­blem z umiesz­cze­niem na stro­nie pod­gry­za­ło mnie już od ja­kie­goś czasu.

W Bajce my­śla­łam po­waż­nie nad zmia­ną za­koń­cze­nia, ale w końcu się nie od­wa­ży­łam ; )

 

/Aeli

Ładne.

Jest i uro­czo, i smut­no, i krze­pią­co. Nie wiem, czy to bajka dla ma­łych ma­lu­chów, po­brze­mie­wa­ją w niej po­waż­ne, no­stal­gicz­ne nuty. Trze­ba by prze­te­sto­wać na mło­dym czy­tel­ni­ku : )

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzię­ku­je­my bar­dzo ślicz­nie! Oba­wiam się, że z kie­run­ko­wa­niem tek­stu do ma­łych ma­lu­chów mamy zde­cy­do­wa­ny pro­blem – test zo­stał wy­ko­na­ny głów­nie na do­ro­słych i więk­szość miała te same wąt­pli­wo­ści, co Ty ; )

 

/Aeli

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Miś po­ru­szo­ny. Cie­pła, no­stal­gicz­na bajka dla do­ro­słych. Do­brze, że tra­fi­ła do bi­blio­te­ki. 

Nowa Fantastyka