Recenzja:

Wydanie Specjalne 01/15

Klątwa s(ł)ów

Rozumiem, że zapełnić łamy FWS trzeba. Ale dlaczego opowiadaniem "Klątwa sów" Marii Dunkel? To opowiadanie wymaga tyle redakcyjnej pracy, że pierwszym możliwym terminem publikacji powinien być numer 1 FWS ale 2016 roku.

"Najwięcej miejsca w szalupie zajmował smok" – zamiast otwierać opowiadanie, to pierwsze intrygujące zdanie kryje się w czwartym (!) akapicie. Mogłoby wciągać czytelnika  w historię o smoku, który zamiast przefrunąć ze statku na ląd, nie wiadomo dlaczego kolebie się w szalupie ze swoim panem. Mogłoby, ale chowa się za opisami wioseł, piany morskiej, bałwanów, płycizny i potężnych ramion wioślarza zupełnie w opowiadaniu nieistotnego. Do końca nie wiemy dlaczego smok i jego pan wykonują desant na pustej plaży skoro zdążają do całkiem sporego miasta z bramą, strażą, wieżą, oberżą z numerowanymi pokojami, dzielnicami (w tym jedną nadmorską), kanalizacją, targiem rybnym. Miasto z tyloma udogodnieniami powinno mieć chociaż namiastkę portu, molo, pomost czy nabrzeże. Dopiero koniec zdradza tajemnicę: podróż szalupą to klamra narracyjna, ale ta wiedza przychodzi za późno.

Pierwsze dwie części (z dziesięciu) to dłużyzna, która nie posuwa akcji do przodu. Bohaterowie płyną szalupą, potem maszerują plażą, żeby dowiedzieć się, że trudzili się niepotrzebnie, przebyli całą tę drogę na próżno. To jest dobry moment na rozpoczęcie – bohater ma wreszcie problem. Nawet intrygujący smok w szalupie nie powinien uratować wcześniejszej partii tekstu przed redakcyjnym ołówkiem.

Dalej nie jest lepiej. Brak nastroju, papierowe postaci psują ciekawą intrygę. Naprawdę szkoda papieru.

Inne recenzje

Komentarze

obserwuj

Mam wrażenie, że ten komentarz nie powinien znaleźć się w recenzjach, ale, no właśnie, tam, gdzie jego miejsce – w komentarzu. :)

Mee!

Nowa Fantastyka