- Hydepark: Motywy religijne w tekstach

Hydepark:

opowiadania

Motywy religijne w tekstach

Taki temat chyba nietypowy... Chodzi mi o stosowanie motywów religijnych, czy odwoływanie się do konkretnych faktów historycznych z religią związanych (np, inkwizycja). Co o tym sądzicie? Wielu pisarzy korzysta z motywów chrześcijaństwa (Bóg, motywy biblijne itp), równie wielu korzysta z mitologii greckiej, czy nawet z tradycji pogańskich i słowiańskich. Religia i jej motywy są bardzo popularne w literaturze. Czy sądzicie, że dzięki takim rzeczom można odwołać się do tego, że autor jest w jakiś sposób religijny?

Osobiście dostrzegam inny "problem". W ostatnim opowiadaniu wykorzystałam motywy biblijne, w następnym, które teraz piszę ponownie mają pojawić się anioły. Czy jestem chrześcijanką? Bynajmniej. Jednak mam obawy, że gdybym zaczęła wykorzystywać motywy z mojej religii, ludzie mogliby nie zrozumieć tekstu/przesłania. Czy warto więc eksperymentować, czy może lepiej pozostać przy "oklepanych" motywach inkwizycji chrześcijańskiej/nawęzłów słowiańskich/greckiego Zeusa? Dzięki temu można "łatwo" stworzyć coś zrozumiałego dla wszystkich, nieskomplikowanego, często niezgodnego z oryginalną historią (np "Złodziej Pioruna", nieskomplikowana historia, która mogła podbić serca nastolatków dzięki właśnie znanym, prostym i nieskomplikowanym motywom). A może jednak chodzi o to, że po prostu człowiek boi się przedstawić coś, czego sam może wszystkiego nie zrozumieć, co dopiero osoba trzecia? Bo nieważne, jak tekst będzie dobry i głęboki, jeżeli pozostanie dla większości niezrozumiały. A może to nawet lepiej? Klimat tajemniczości, sekretów, które ludzie lubią odkrywać sprawi, że nie dość, iż ludzie z chęcią będą takie dzieło czytać, to jeszcze mniej znana religia stanie się po prostu bardziej znana?

A co z religią wymyśloną na rzecz powieści? Cóż, zapewne jest interesujące poznawać mitologię całkiem inną (czasem wręcz przeciwnie: bardzo podobną) od innych. Osobiście sądzę, że ma jedną wadę: czytelnik odkrywanie tej religii musi ograniczyć do lektury książki. Chyba, że autor pokwapi się o napisanie swoistej Biblii, opisującej religię, którą stworzył.

To dość skomplikowany temat, na który pewnie nawet pracę naukową można by napisać. Ciekawa jestem jednak waszych opinii na ten temat.

Zapraszam do dyskusji. :)

Komentarze

obserwuj

Myślę, że motywy religijne są dość niebezpieczne. Przypomnijmy sobie aferę związaną z "Kodem da'Vinci" Browna. Nigdy nie wiadomo co napisać, by nie przeholować. Niby każdy ma swoje zdanie w tym temacie, a jednak ganiają. Taki wiek, kościół ma stracha.

Mimo swoich poglądów na tematy religijne, nie mam ochoty pokazywać tego komukolwiek, ewentualnie opowiedzieć przy soczku chmielowym.

Raezes, gdyby nie 'urealniać' na siłę, a napisać na początku, że wszystko o czym piszemy jest fikcją to myślę, że nie byłoby to niebezpieczne a Dan Brown porblemów by nie miał, w każdym razie nie takich, jednak nie zyskałby pewnie też takiej popularności bo te wszystkie kontrowersje to w końcu wspaniała reklama.

Ja myślę, że użycie jakiejś religii w twórczości ma właśnie dwa prymarne zastosowania: solidne podstawy dla fantastycznych mechanizmów i  właśnie atmosferę tajemniczości. Obce religie mają w sobie coś fascynującego, taką delikatną aurę obcości i zupełnie innego systemu myślenia. Nie tylko zresztą "obce", bo spójrzmy na przykład na Maję Lidię Kossakowską, która zbudowała naprawdę fajny świat wyłącznie na chrześcijańskim enturażu mitologicznym (+ gnoza i odrobina mistyki judajskiej) i czyta się to jako coś właśnie z taką aurą "niesamowitości". Poza tym, mechanizmy funkcjonowania religii i relacji bóstwa-ludzie od zawsze są tematami podstawowymi dla fantastyki.
Religia bardzo fajnie też może nadać s-f nietypowego smaczku, wyłuszczyć pewne metafory i zapożyczyć nieco lekkości, jaka jest przymiotem fantasy. Odsyłam tu do "Pana Światła" Zelaznego, który jest dość twardą s-f, ale czyta sie to jak fantasy oparte na nietypowych dla nas motywach hinduskich (jedna z moich ulubionych książek, btw).

No ja się nie dziwię, ale sprawa pilnowania się powinna dotyczyć każdego. Najbardziej mnie rozbawiła sytuacja, kiedy moi znajomi wyśmiali mnie, kiedy im powiedziałam, że jestem innego wyznania. Za sam ten fakt. Ale kiedy ja im podałam konkretne dowody na bezsensowność chrześcijaństwa (Przez całą biblię Szatan zabił około 20 ludz, Bóg: kilka miliardów, licząc wielką powódź. Pomijając, że Satanizm nie jest wiarą w złego diabła, w której pije się krew niemowląt, wręcz przeciwnie: jest to "religia" która szanuje życie i pokłada wiarę w to co ziemskie, ludzkie, często prymitywne, ale nie złe)to zaraz zostałam oskarżona o wyśmiewanie się z czyjeś religii. Wniosek? Najgorsza jest hipokryzja. ;)

Ja tam pare motywów wykorzystałem i nikt mnie za to nie zniszczył na tym portalu, chrześcijaństwo, słowiaństwo, new age pojawiają się w moich tekstach nagminnie i żyję, więc wydaje mie się że nie ma nic niebezpiecznego w odwoływaniach do religii.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

M.Bizzare: a ja pomyślałam o Diunie, jak wspomniałeś o religii w s-f. :)

Nie mówię, że coś ma być w tym niebezpiecznego. ;) Ale po prostu osobiście odnoszę czasem wrażenie, że niektórzy wykorzystują np motyw mitologii greckiej po to tylko, żeby zbić szybką kasę. ;)

Diuna to akurat przypadek ostatni, czyli religia made for story. I fakt, to jest idealny przykład. Z tym, że mnie w kolejnych tomach, nie umniejszając Herbertowi, wątki mistycznie miejscami mierziły.

Co do wykorzystania mitologii w s-f, to jeszcze momentalnie Stargate się nasunęło (i w sensie filmu, i serialu). Przecież znaczną część swojej atrancyjności ten franchise zbudował właśnie na żonglerce motywem różnych religii.

Jest to dla mnie temat o tyle ciekawy, że miesiąc temu napisałam opowiadanie poważnie ocierające się o te kwestie. Mamy tu akurat bardzo liberalne środowisko, ale zabiegi literackie w tych kwestiach są moim zdaniem bardzo interesujące. Choć średniowieczne nie jest mi miłe, to religi dostarcza wiele, ciekawych kontrowersyjnych tematów oraz motywów.

Mój naiwny i nudny pogląd: Chrześcijaństwo tym się różni od innych mitologii, że ciągle ma wielu zwolenników i ludzi, którzy za wiarę są w stanie oddać życie lub pozbawić życia. Tak jest też z innymi funkcjonującymi w świecie systemami religijnymi. Bezpieczniej jest odwoływać się do wiary, której nikt już nie wyznaje. Wtedy jest ona wygodnym punktem odniesienia i źródłem licznych motywów. Gorzej z religią żywą. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo urażenia kogoś (Salman Rushdie), ujawnienia pewnych mechanizmów funkcjonowania instytucji religijnych, które chciano pozostawić w tajemnicy (różni autorzy). Jednak mimo wszystko autorzy odwołują się do wiary, bo do czegoś znanego trzeba się odwoływać (a religia daje system wartości, zestaw stworków i bóstw, pewną teorię o pochodzeniu i końcu świata itd.), żeby zbudować świat. Można też zastosować religię jako sposób na sprowokowanie reakcji czytelników, krytyków i innych zainteresowanych (albo niezainteresowanych), i będzie efekt, o którym pisał Raezes.
@Ikumi: Satanizm i chrześcijaństwo odwołują się do tego samego „uniwersum", więc w czym problem? ;) Nie ma chyba znaczenia, jakiego wyznania jest autor, o ile nie narzuca on swoich poglądów odbiorcom albo nie szydzi z czyjejś wiary. Czytałaś cykl o Wiedźminie, ale czy zauważyłaś na tych kilku tysiącach stron informację o tym, że Sapkowski jest agnostykiem?

To jest w ogóle jakiś polski fenomen: klerykal-fiction. Może za jakiś czas zrobimy o tym numer, bo aż się prosi.

Aż dziwne, że Rice nigdy nie miała problemów... albo miała, a ja o nich nie słyszałem. Jednak w "Memnoch Diabeł", Lestat spotyka Diabła, który świetnie dobiera argumenty robiąc z Boga "tego złego" i uniewinniając siebie jednocześnie. Aż sam się zastanawiać zacząłem czy rzeczywiście tak nie było :D Książkę oczywiście polecam ^^

Ikumi, zapomniałem zapytać. O co chodzi z tym wyliczaniem, ilu to ludzi zabił szatan, a ilu bóg? Przecież to jasne, że do nieba trafiło tylko 144 tysiące, bo był wersja oprogramowania była nie taka.

A, że 7 dnia odpoczywał to też ściema.

Wtedy stworzył google i widział, że były dobre : ]

Erreth: Kiedyś oglądałam program o tym na Discovery, że jakaś kobieta robiła pracę naukową na ten temat i czytając biblię wyliczyła, ile osób zgineło przez Szatana a ile przez Boga. Co mam na myśli, mówiąc o ludziach zabitych przez Boga? Sodoma i Gomora, wielka powódź, itp.  I jak tak wyliczyła, to okazało się, że w całej Biblii tak po prawdzie Szatan zabił ledwo 20 ludzi, a Bóg: wieeeeeele więcej. ;) Oczywiście, zaraz posypały się na nią gromy, ale jak ją zaatakowano, na jakiej podstawie twierdzi tak a nie inaczej, to księżom pokazała po prostu Biblię i swoje notatki, wyliczenia, mina im zrzedła ;)
Z tym Satanizmem to nie do końca tak: to wiara/filozofia typowo pogańska i nie odnosi się w żadnym stopniu do Boga jako takiego. Osobiście mi się trochę to kojarzy z takim buddyzmem, czy słowianami, wcześniej też myślałam, że Satanizm to zło i wogóle, puki całkiem miłego Satanisty nie spotkałam i mi nie wyjaśnił, jak to u nich wygląda. :)
Tak poruszyłam ten temat, bo jak wspominałam, jestem innego wyznania i chciałam napisać opowiadanie, nawiązujące do jednego z moich wierzeń i nagle zaczeło mnie zastanawiać, jak to z tymi motywami religijnymi w literaturze według was jest. ;)

Hmm... "chciałam napisać opowiadanie, nawiązujące do jednego z moich wierzeń". Ikumi, to masz więcej niż jedno wierzenie? Co do nazewnictwa... Jeśli wiara jest - jak piszesz - pogańska, po co nazywać ją satanizmem? Słowo „szatan" zarezerwowane jest dla judaizmu, chrześcijaństwa i innych z nimi związanych (w tym satanizmu). Jeśli go używasz, wpisujesz się w tradycję tych religii, a nie w tradycję pogańską. Jeśli mieszasz w to bogu ducha winnych buddystów, nazwij konglomerat swoich poglądów religijnych po prostu New Age. Nie będzie niedomówień a ja skończę dyskusję (szkoda, że nie mogę dodać kolejnego odcinka Afterlife).

Mówiąc o jednym z wierzeń, miałam na myśli... No, mówiąc po ludzku, jedną z legend. :D
Co do samego słowa satan nie do końca masz rację... ;) Zauważ, że w Biblii ani razu nie pojawia się określenie szatan. ;) Jest Smok, jest Belzebub, Oskarżyciel, Wąż, Ojciec Kłamstwa, ale Szatan się nie pojawia. ;) Tak samo zresztą Lucyfer (samo imię oznacza "nosący światło"). W czym rzecz? Nazwanie diabła Szatanem czy Lucyferem to względnie "współczesna" moda, która pojawia się dopiero w późnym średniowieczu, na jakiś czas to określenie zanika i wraca ponownie we współczesnej myśli chrześcijańskiej. Nie ma praktycznie nic wspólnego z Biblią. Czemu więc Szatana i satanizm przesiwstawia się Chrześcijaństwu? Ponieważ Satanizm pokłada wiarę z to co ziemskie i miłuje życie ludzkie. Chrześcijanizm w pewnym stopniu na odwrót: nie wierzy w magię, najważniejsze jest życie po śmierci i to co niebiańskie. :)
Buddyzm w to wmieszałam, bo chodzi mi o motyw filozofii i braku wiary w bogów, o którym mówił sam Budda. Swoją drogą, buddyzm jest trochę no... Niekonsekwentny. ;) Bo moja religia łączy się pośrednio z Buddyzmem ezoterycznym, gdzie już ci bogowie jak najbardziej istnieją. ;) Bynajmniej, nie należę do New Age, strzelaj dalej. :D

PS: wiem, bynajmniej to zaprzeczenie samo w sobie... xD Przepraszam :)

No i też pomyliłam się w swoim tłumaczeniu tego zagadnienia, kto ile osób więcej zabił. Nie Szatan zabił, a diabeł, Belzebub, bo jak napisałam, w Biblii słowo Szatan nie pojawia się. ;)

Czytając tendencyjnie - Biblia to fantasy w czystej postaci. Potworne bestie, herosi i nadnaturalne cuda. Plus mrugnięcia w stronę historii. To oczywiście przesada, jednak należy pamiętać, że Biblia to najstarsze i największe (obok mitologii) źródło motywów, aluzji, wyrazistych typów bohaterów.

Ponadto - religia to jeden z powszechników ewolucyjnych, chcąc skonstruować wiarygodny świat przedstawiony, chyba nie sposób go wyeliminować. Chyba.

Osobiście uważam, że religia to metoda na usprawiedliwienia człowieka ze swojej głupoty. ;) Czemu pioruny uderzają w ziemię? BO BÓG TAK CHCIAŁ! ;) W dobie kolejnych odkryć religia Chrześcijańska, która opowiada o wszystkim, nawet o powstaniu świata ma coraz mniejszą rację bytu. (W mojej na ten przykład nie ma nic o powstaniu świata: on po prostu istniał, różnił się od naszego, bo woda była gęsta niczym olej [co może kojarzyć się z lawą na początku istnienia ziemi] i po prostu z tego "oleju" utworzone zostały lądy [zastygnięcie lawy]. Kwestia tego, jak powstała ziemia jest zostawiona człowiekowi i jego inteligencji, ponieważ sami bogowie tego nie wiedzą, a w każdym razie nie jest to opisane. Nie ma też nic o powstaniu człowieka: przyjęte jest, że pojawił się w pewnym momencie, możliwe, że ewoulował. Nawet mój facet ateista uznał, że to pierwsza religia, która brzmi w MIARĘ sensownie... xD)

Religia powinna ewoluować wraz z człowiekiem. Jak w buddyzmie: jeżeli świat zmieni się tak, że buddyzm mu będzie zaprzeczać, to będzie trzeba zmienić wierzenia.

Uważam, że każdy ma prawo wierzyć w co chce i pisać co chce, byle nie popaść w hipokryzję i swoiste zakłamania. :) Ale trzeba być naprawdę dobrym, aby do tak "oklepanego" Chrześcijaństwa napisać coś dobrego i wyjątkowego, a nie powielać to, co było. :)

No dobrze, ale to jaką ktoś wyznaje religię (sobie prywatnie) nie ma na tym portalu większego znaczenia. Nie ma sensu o tym dyskutować. Pytanie pierwotne: czy religia ma znaczenie w budowaniu świata przedstawionego i jak wpływa na odbiór utworów pozostawmy otwarte (dla innych).

No właśnie, jakoś ta nasza dyskusja zeszła z głównego zagadnienia... xD

@Erreth: "Chrześcijaństwo tym się różni od innych mitologii, że ciągle ma wielu zwolenników i ludzi, którzy za wiarę są w stanie oddać życie lub pozbawić życia" - Tu to pojechałeś, kto z chrześcijan ma zamiar pozbawiać życia w imię swojej religii? Totalna bzdura.

Jacyś maniacy zawsze się znajdą homunkulus, spokojnie... ;) Ej, znów odchodzimy od tematu... >.<

Nieco gwałtowna reakcja homunkulusa mówi wiele o tym, jak bardzo religia to kontrowersyjny temat ;)

A poważnie, wsyzstko ma dwa oblicza. To, że są ludzie wierzący w taki sposób, że są gotowi zabijać, to nieodłączna cecha zjawisk związanych z religią. Są tacy w każdej religii, i w chrześcijaństwie, i w islamie, i w judaizmie itede itepe. I niestety słyszy się czasem wypowiedzi głęboko wierzących chrześcijan, którzy nie mieliby nic przeciwko robieniu nieprzyjemnych rzeczy pewnym grupom zasadniczo odmiennym światopoglądowo.
Inna sprawa, że to sprzeniewieża się zasadom każdej z tych religii.

@homunkulus Chciałem napisać długo i obszernie o tym, jak od początku swojego istnienia aż do wsółczesności chcrześcijaństwo ukazywało się z różnych stron, także z tej, o której pisałem. Ale po co? Za dowód wystarczy to, jak wielką pożywkę stanowiło i stanowi dla pisarzy, bo... nie jest nudne. Nie chodziło mi o to, żeby kogoś obrazić.

Cynicznie:

Dla młodych wiekiem autorów istnieje jedno zasadnicze niebezpieczeństwo, jeśli chodzi o poruszanie w twórczości wątków związanych z chrześcijaństwem: ryzyko, że jako wielkie odkrycie przedstawią jakieś zagadnienie, które już dziesiątki razy zostało w literaturze opisane. Na przykład "księża mają takie same wady, jak przeciętni ludzie" albo "OMG, religia głosi pokój i wybaczenie, a ludzie w jej imię zabijają".

Mnie to w sumie wisi i nie obraża moich uczuć religijnych, bo chrześcijaninem to bym się nie nazwał. Ale wolałbym o podawanie faktów: Napisałeś: Chciałem napisać długo i obszernie o tym, jak od początku swojego istnienia aż do wsółczesności chcrześcijaństwo ukazywało się z różnych stron. Ale nieco wcześniej: [chrześcijaństwo] ciągle ma wielu zwolenników i ludzi, którzy za wiarę są w stanie oddać życie lub pozbawić życia. Jak to się ma do całych dziejów chrześcijaństwa? Jasno widać, że pisałeś o teraźniejszości, a takie stwierdzenie wydaje mi się mocno przesadzone, dlatego apelowałbym o ostrożność w wydawaniu takich sądów. Wiadomo, że wiele było wojen religijnych, krucjat i płonących stosów, czy nie lepiej byłoby to zaznaczyć? W dużej mierze wynikało to z natury epoki i wypaczeń, jakie towarzyszyły tej religii. Dziś już nikt nie bierze miecza w rękę i nie organizuje wypraw krzyżowych do ziemi świętej. 
Choć z pewnością sporo agresji jest wśród wyznawców ślepo wpatrujących się w ołtarze.

Moim zdaniem zdecydowanie bardziej niebezpieczną i fanatyczną religią jest islam, może dlatego, że Mahomet ogłosił swoją religię w VII w., zatem muzułmanie są w dalszym ciągu na niższym poziomie rozwoju. Tak jakby dopiero teraz przeżywali swoje średniowiecze (mają XIV w.), stąd takie uwielbienie dżihadu. Arabowie to był bardzo światły i wykształcony lud, przypomnijmy sobie ich osiągnięcia w dziedzinie matematyki. Niestety, za sprawą religii stało się, co się stało.

Dlatego - najlepiej byłoby gdyby wszelka przemoc, fanatyzm religijny pozostały tylko w literaturze, ale na razie jest to mało realne.

Nie wydaje mi się, żebym aż tak bardzo przesadził. Chrześcijanie nie chwytają za miecze... no tak, nie piszą też na pergaminie, bo nikt już tego nie robi. Jednak wszelki fanatyzm religijny, w tym chrześcijański, niesie ze sobą ogromny ładunek agresji. Masz wątpliwości? Weź atrapę kamery (żeby nie narazić się na koszty), naklej na niej napis tvn24 i spróbuj podejść do ogrodzenia posesji pewnego radia w Toruniu. Oczywiście w większości chcrześcijanie nie są potworami. I tak samo jest z muzułmanami. Nie powinieneś szafować takimi określeniami w stosunku do islamu i Arabów (chyba że masz na myśli konie), bo podobnie jak w przypadku innych religii istnieją tam odłamy mniej i bardziej ortodoksyjne. Generalizowanie jest krzywdzące. Ja też popełniłem ten błąd w poprzednich postach, czego żałuję. Nie należy też wartościować negatywnie czyjejś kultury tylko dlatego, że jest mniej rozwinięta.

No, zwłaszcza, że przez tyle wieków to oni mieli powody, żeby śmiać się z naszej ;)

Poważnie, to niestety 9/11 ustereotypowił nam świat muzułmaśki na dobre, a przecież konserwatywni i fanatyczni muzułmanie to nawet nie jest największa grupa w ogólnym rozrachunku. Pewnie, islam zakłada jakieś tam tkwienie w tradycji, ale to wcale nie musi być "średniowiecze". Nawet takie pojęcie jak dżihad - duża część muzułmanów interpretuje nawoływanie do "świętej wojny" wyłącznie w kategoriach etycznych, tzn. wojny ze złym skłonnościami w samym sobie i w innych (walka zbrojna/wysadzanie się to tzw. dżihad mniejszy, przez wielu odrzucany)

"Ogromny ładunek agresji" - zgoda, ale czy to znaczy, że pozbawiają życia?

Co do drugiej kwestii, wystarczy nastawić telewizor, internet, poczytać gazety i zobaczycie, co oni odwalają, nie potrzebuję oglądać 9/11. Dlatego porównywanie tego z agresją chrześcijan jest absolutnie nie na miejscu.

Jasne, agresywna epoka historyczna chrześcijaństwa już minęła. Jeśli zaś chodzi o takie postawy w islamie to, bez demonstracji własnych poglądów, faktami:

1) Za agresję, którą okazują muzłmanie, jesteśmy odpowiedzialni w dużej części my, tzn. cywilizacja Zachodnia. Przez cały XIX i XX wiek zrobiliśmy dużo, by takich fanatycznych, antyzachodnich "odwalaczy" sobie wyhodować. Tyczy się nie tylko islamu, => Azja Wschodnia jeszcze niedawno (a Korea Północna i Chiny takie, jakimi są dziś... pewną zasługę w tym mamy)

2) Telewizja pokazuje ci właśnie ten wycinek, nie większość. Nawet w Iranie ludzie i ich życie  jest w większości odmienne od dzikiego tłumu palącego flagi amerykańskie, który zobaczysz w serwisach informacyjnych

I proponowałbym skończyć offtop, bo rozważania zdecydowanie wyszły poza charakter i przeznaczenie naszego hyde parku ;)

Gratuluję słusznie wyprowadzonych wniosków.

Wracając do tematu tego wątku, to ja dostrzegam taki trochę inny problem techniczny. Często w wydaniach różnych książek brakuje swego rodzaju słowniczka terminów i wyjaśnienia kulturowego. Szczególnie w tych, gdzie występuje inkwizycja. Wiadomo, większość rzeczy można teraz znaleść w internecie, no ale właśnie... większość, nie wszystko. Przez to trudno czasem zrozumieć pewne zagadnienia. Jak czytałam taką Diunę to najnormalniew w świecie nie wiedziałam, co to Dżihad, a jakimś trafem w słowniku tego nie było. W końcu się dowiedziałam o co chodzi, no ale problem pozostaje. Sapkowski w tryglogii husyckiej często używa łaciny, a nie wszystko jest w słowniczku przetłumaczone. Dziwnym trafem: słownika łaciny w domu nie mam. To sprawia, że tekst jest dla mnie trudniejszy do zrozumienia...

No, ale to jest odwieczny problem wypośrodkowania między demonstracją wiedzy własnej i własnych źródeł, a przystępnością przekazu.
Kiedy szala przechyla się na stronę tego pierwszego, robi się ciężej dla czytelnika. Np. takie Imię Róży ma obszerny słowniczek, w którym nie brakuje eksplikacji, a i tak czyta się je bardzo ciężko, coby nie powiedzieć. Trylogia huscyka to nawet nie łaciną, ale samą wielością nawiązań historycznych i do różnych legend może przytłoczyć. Z polskich rzeczy podobnie ma się z wspomnianą Kossakowską (rany, to dopiero jest kopalnia odnośników) i Krajewskim, choć ich książki mają przypisy i słowniczki. Słowniczek to jednak z natury mały dodatek do książki, więc autor popisując się erudycją, musi niestety liczyć na erudycję czytelnika.

Zawsze miałem ten problem, bo jako, że w dzieciństwie zbierałem różne słoniki i opracowania mitologii, mógłbym spokojnie rzucać nawiązaniami na prawo i lewo. Ale trzeba się ograniczać, bo fantastyka potrzebuje też, a raczej przede wszystkim, dobrej historii i pomysłów własnych. Na szczęście mam hamulec - jak sobie przypomnę, ile trzeba było kopać, żeby zrozumieć bardziej "nasycone" książki i filmy(nie mówiąc o anime, gdzie większą część napisów zajmują objaśnienia nawiązań do różnych rzeczy), to się powstrzymuje.

Trzeba umieć sprawnie i lekko dla odbiorcy wplatywać takie rzeczy. Albo pisać dla koneserów :)

@Ikumi: w niektórych przypadkach faktycznie tak jest, że słowniczek albo przypis by się przydał. No i czasem się pojawia. Jeśli jednak pisarz odwołuje się do ogólnie znanych faktów, dodawania aneksów czy objaśnień nie jest wymagane. Można sięgnąć po fachowe opracowania, nawet jeśli się ich nie ma w tym momencie w domu (idzie się do biblioteki).
@humunkulus: (znowu offtop) Nie stwierdziłem ani razu, że islam jest lepszy od chrześcijaństwa pod jakimkolwiek względem. Zwróciłem tylko uwagę na zachowanie pewnego umiaru w negatywnym opisie kultury arabskiej (w tym islamu). Nie opowiadam się po stronie żadnej z religii, bo ta tematyka mnie nie interesuje w sposób... metafizyczny. Chociaż chętnie czytam o religiach, także w beletrystyce.

Jeśli w opowiadaniu autor nie będzie fanatycznie wciskał mi kitu na jakikolwiek temat, tylko użyje czegoś w celu napisania lepszego opowiadania, to łyknę jak młody pelikan i religię, i politykę, i fizjologię i wszystko co autorowi przyjdzie do głowy. Ale jeśli opowiadanie będzie słabe (językowo lub koncepcyjnie) albo głupie (komunały, merytoryka) - to również jak pelikan puszczę wszystko w drugą stronę, przede wszystkim w kierunku autora.

Tzw. krytyka oralna? To bardzo bliskie religii.

Cóż, skoro już niewiele mogę inaczej, to chociaż własnym układem pokarmowym muszę reagować... Dlaczego miałoby nie być blisko religii czy filozofii? Wszak jestem głęboko religijna i rozmyślająca :P

Generalnie motywy religijne są niejednokrotnie sednem książek fantastycznych. Żeby nie szukać daleko, cykl o Śródziemiu Tolkiena to de facto cykl religijny, zaczynający się od stworzenia świata i idący dalej, poprzez konsekwencje pierwotnego skażenia. Cykl o Narnii to także cykl religijny, a scena zmartwychwstania Aslana to kopia Wielkiej Nocy. Ogółem rzecz biorac, w fantasy albo religia, albo mitologia jest często obecna.
Podobnie jest w horrorze - w końcu na początku to była klasyczna opowieść o duchach, a duchy to zaświaty. A zaświaty - to wiadomo. Potem to się trochę zmieniło, poszło w stronę mitologii (ot, choćby Ręką mistrza Kinga z tą boginią czy czymś, co sobie po morzach pływa).
Także w SF jest tego dużo. Wprawdzie nie pamiętam nowych religii, ale odniesienia religijne są. Gdzie wasze ciała porzucone Farmera, gdzie ludzkość jest masowo wskrzeszana (podobno przez jakąś superrasę; ten element się często przewija, choćby w cyklu Ringo Pt Dziedzictwo Aldenaty bodajże czy w moim ulubionym Starcrafcie - Xel'naga). Religijny początek ma także cykl Dysfunkcja rzeczywistości Hamiltona, gdzie chodzi o dusze zmarłych opętujące żywych w stechnicyzowanym wszechświecie. Religijne są Piaseczniki Matrina - bo czyż nie jest tak, że gdyby Bóg był dobry, tobyśmy byli dobrzy, a jesteśmy jacy jesteśmy bo jest taki sobie? Solaris Lema to także próba zmierzenia się z Bogiem - bo czym jest ocean tej planety? Jeszcze bardziej religijne są pytania, płynące z niektórych opowiadań Lema, choćby o facecie, który wykreował elektroniczne umysły, żyjące w wymyślonym przez niego świecie. Opowiadanie Clarka o komputerze wypowiadającym imię boga w tybetańskim klasztorze, który nieco przyspieszył koniec świata.

 A teraz parę uwag co do dyskusji

@Raezes Nie wiem, jakie kłopoty miał Dan Brown, ale chyba się nie ukrywa; zwłaszcza, że całe story z Kodu zostało zerżnięte z książki Święty Graal, Święta krew, która była nieco odważniejsza, bo sugerowała, że chodzi o zwłoki Jezusa (bo czego dowodem może być ciało jakiejś kobiety, choćby Marii Magdaleny?)

@Ikumi Nazwanie satanizmem jakiejś religii nie oznacza, że jest to satanizm; tak samo jak nazwanie się chrześcijanami np. przez bogomilów nie oznacza, że są oni chrześcijanami. Co do wyliczeń związanych z ofiarami w Biblii, to jestem trochę zdziwiony, że jest ich tak mało. Wprawdzie z miliardami zabitymi w potopie przesadziłaś, ale za to spokojnie jeszcze można dorzucić fakt, że przecież wszyscy jesteśmy śmiertelni, ergo jesteśmy przez Boga zabijani, spokojnie można Go o to oskarżyć. Wprawdzie z drugiej strony wszyscy zostaliśmy przez Boga stworzeni, więc faktycznie bilans wyjdzie na zero, zaś w przypadku ofiar szatana będzie on ujemny - bo niczego nie stworzył. No i szatan występuje w Biblii, polecam rzucić okiem na księgę Hioba (chyba, że mówimy o oryginale, ale nie czytam po aramejsku czy hebrajsku).

@Raezes Pomysł, że Bóg jest tym złym, a szatan dobrym, nie jest niczym nowym; byli tacy, którzy uważali, że Stwórca świata to demiurg, upadły anioł, i dlatego np. uważali, że Kain to był fajny gość; argumentów na to jest bez liku (oni akurat wybrali różnicę w opisie Boga miedzy Starym a Nowym Testamentem).

@Ikumi Nie rozumiem stwierdzenia, że w dobie odkryć religia chrześcijańska i jej koncepcja stworzenia świata nie ma sensu. Jakieś przykłady? Kolejność dni jest bardzo podobna do kolejności kształtowania się ziemi. Poza tym - jeśli nadal obowiązuje teoria wielkiego wybuchu, to przed nim nie było nic, a więc tak, jak pisze w Biblii (chyba Lem napisał o stwarzaniu świata poprzez wysłanie jakiejś cząstki elementarnej w tył i wywołanie lepszego Big Bangu, aby naprawić świat, ale okazało się, że ludzie jak zwykle wszystko spieprzyli)

@M.Bizarre Przyznam się, że zawsze dziwi mnie stwierdzenie w typie „żeśmy sobie wychowali wrogich muzułmanów, bo żeśmy im w XIX i XX wieku zrobili kuku". Ale dlaczego ograniczasz się do tego okresu? Muzułmanie dostawali wciry od Zachodu także w XVIII wieku, ale skądś się to wzięło. Ktoś pamięta, z kim Sobieski się pod Wiedniem potykał? Komu nie chciał Kamieńca Wołodyjowski odbierać? Kto zdobył Bizancjum i z wielkiego kościoła meczet zrobił? Kto podbijał Hiszpanię, a wcześniej całą chrześcijańska Afrykę Północną i wielką część Azji? Zwróćcie uwagę - chrześcijan można oskarżyć o wiele, ale nie o to, że wiara była wtedy szerzona ogniem i mieczem. A Arabowie - jak najbardziej - podbijali te tereny, a nie nieśli pochodnię islamu w sposób pokojowy. Czyli może i przez ostatnie 200-300 lat żeśmy sobie wychowali złych muzułmanów, ale przez poprzedni tysiąc lat oni sporo zrobili, żebyśmy my ich nie lubili.

Wołodyjowski nie chciał oddawać, oczywiście, nie zaś odbierac

@Maksencius Wydaje mi się, że trochę przesadziłeś określając cykl o pierścieniach utworem religijnym. Z pewnością jest przesycony mitologią, zawiera schematy występujące także w Biblii, ale w tym sensie raczej Biblia zawiera elementy mitu, a nie Tolkien odnosi się do religii. Religia to kult, organizacja, doktryna itd. To, co wspólne - w ogromnym uproszczeniu - to odnoszenie się do jakiegoś systemu wartości. Ale to jeszcze gorzej, bo do jakiegoś systemu wartości mało który utwór (przez duże U) się nie odnosi. Może źródłem takiego określenia historii Śródziemia był motyw walki dobra ze złem? Ale to nie cecha religii w ogóle, a tylko główna oś wielu historii biblijnych. Tolkien to etyka, ekologia, psychologia (archetypu Junga), odniesienia do współczesnej historii a może nawet historiozofia (tak mi filozof podpowiada). Różnicę między religią a mitologią (złośliwie) wyjaśnił Hempoliński w „Filozofia wobec myślenia mitologicznego i religijnego".
Żeby podsumować - żaden „Utwór" nie istnieje w oderwaniu od kultury (w tym religii i mitów), sztuki (w tym religii i mitów), historii (w tym religii i mitów). Część z utworów celowo i silnie odnosi się do wymienionych. I nie ma znaczenia, czy robi to pod publikę (Brown), czy nieco subtelniej (Bułhakow). Ważne, że te znaki kulturowe są dla Nas czytelne i dają nam radość z obcowania z tym, co znane i tym, co ukryte ;P

Erreth, troche nie rozumiem rozróżnienia - mitologii od religii w tym kontekście. Generalnie - mity greckie to de facto teksty religijne, tyle, że teksty zostały, a religii już nie ma.
Co do Tolkiena - pozostanę przy swoim zdaniu, z tym, że chodzi mi o całość konstrukcji świata. Coś, co zaczyna sie na stworzeniu świata i opowiada o losach walki dobra ze złem (co generalnie wydaje mi się podstawą kazdej religii), z większym opisaniem kilku wycinków tej historii, trochę Biblię przypomina.

W tym sęk, że o ile w mitach istnieje materia religijna, to już odwrotnie to nie działa. Mit może opowiadać o stworzeniu świata. Nawet opowiada (kosmogonia). Religia też zwykle (przy okazji) do tego się odnosi. Ale konstrukcja tolkienowskiego świata nie uwzględnia wykładni żadnego kultu, więc jakim sposobem może być religijna? Dyskusja w sumie czysto formalna, jeśli uznajesz, że religia i mit to jedno i to samo. Miłego oglądania "Władcy.." ;)

A co rozumiesz pod określeniem "nie uwzględnia wykładni żadnego kultu"? I co znaczy, że "religia zwykle (przy okazji) się odnosi" do stworzenia świata? No i nie ograniczajmy się przy Tolkienie do Władcy Pierścieni - mam na myśli cały świat.

Nie wiem. Nie mam nastroju do rozmów o religii. Wczoraj oglądałem do 2 w nocy relację z pewnego zjawiska... społecznego(?). Zderzyły się światopoglądy, kultury, pokolenia, wizje świata. I o dziwo, nie polała się krew potokami. Pocieszenia, ale słabe.

Nowa Fantastyka