- Hydepark: Wzajemna pomoc językowa przy pisaniu opowiadań

Hydepark:

inne

Wzajemna pomoc językowa przy pisaniu opowiadań

:)

Komentarze

obserwuj

pomiot brzmi dobrze :D

Zależy. :) Mojej sałatce – niekoniecznie. :))

 

Ale na poważnie, jeszcze sobie, Ośmiornico, dopasuj do fabuły i do zdań. Przyznam szczerze, mieszkałam długo u Dziadów, którzy mieli kury, ale nie spotkałam się z nazwą. Jako historyk – także. :)

Pecunia non olet

Kołacze mi się po głowie coś na kształt kurzajnika, ale nie wiem, czy nie było to słowotwórstwo mojej mamy, bo nie mogę niczego podobnego znaleźć.

Znajoma ma kury i ogródek, więc rabatki nawozi kurzętnikiem. Tak jak ci, którzy mają krowy, nawożą pola obornikiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kurzętnik – Spod Kurzętnika 11 lipca 1410 zawróciły wojska Jagiełły, by uniknąć bitwy podczas przeprawy przez Drwęcę podczas marszu na Malbork. Po bitwie grunwaldzkiej Kurzętnik znalazł się pod zarządem rycerza Jana Kretkowskiego, ale na mocy postanowień I pokoju toruńskiego znalazł się nadal w granicach państwa zakonu krzyżackiego. Straty podczas wojny głodowej w 1414 roku wyliczono na 8000 guldenów.

 

To rozwiązanie budzi we mnie wątpliwości.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radku, a Oborniki Śląskie nie budzą Twoich wątpliwości?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kurzak i kurzeniec udało mi się jeszcze znaleźć, ale nie wiem, czy takie słowa faktycznie egzystują, czy to raczej nazwy potoczne.

W sumie też, ale mniejsze. Słowo obornik umiem znaleźć w słowniku we wskazanym znaczeniu.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Jest cała masa potocyzmów i słów/ wyrażeń regionalnych, których próżno szukać w słownikach. A taka np. Moszna – chciałbyś być jej mieszkańcem?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Guano to słowo hiszpańskie, ale pochodzi z języka quechua, ergo w realiach średniowiecznych odpada.

 

nie wiem, czy takie słowa faktycznie egzystują, czy to raczej nazwy potoczne.

Nazwy potoczne jak najbardziej funkcjonują w języku i nie ma problemu z ich używaniem, o ile rejestr wypowiedzi na to pozwala.

http://altronapoleone.home.blog

U, hu, hu! Widzę, że jak mnie nie ma, to wątek stoi! No, na całe szczęście...

 

 

devildevildevildevil

 

Pytanka do miłych Współ-Użyszkodników:

 

1. Co myślicie o tej metaforze:

Spoglądał przed siebie, na widoczne w oddali szczyty gór, rozpinające się na horyzoncie niczym przęsła ogromnego mostu.

?

 

Dwa: Czy mieć serce na właściwym miejscu – to anglicyzm? A jeśli tak, to czy znacie jakiś zgrabny polski zamiennik, który nie waliłby młotem po łbie, jak np.: “być uczciwym/dobrodusznym?

 

Trzy: Czy można powiedzieć, że ktoś był naszą pierwszą myślą?

 

Cztery: Czy można coś powiedzieć, “nie gubiąc uśmiechu”?

 

Jak zwykle będę wdzięczna za pomoc. <loffa>

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Już dawno o nic nie pytałaś, Ziemniaczko (jeżeli wolno mi tak familiarnie) – bardzo miło Cię tutaj widzieć!

1: ciekawa metafora. Nigdy mi podobna analogia nie przyszła do głowy, ale w trochę szerszym kontekście... gdyby te szczyty były takie szczupłe, strome, wieżowate, a nad nimi rozpięty łuk chmur... to mogłoby mi się nawet spodobać. W każdym razie lepsze niż “jakby kto wielki grzebień wbił na wprost w dolinę”, a tej frazy kiedyś użyłem.

2: mieć serce na dłoni.

3: “Potrzebowałem pomocy, i to natychmiast. Moją pierwszą myślą był Zbysio oferma” – uznaniowe, chyba trochę niezręczne. Napisałbym raczej “Zbysio oferma przyszedł mi na myśl jako pierwszy”, ale nie odrzucam bardzo stanowczo.

4: zwykle “nie przestając się uśmiechać”, ale i ten wariant nie wydaje się rażący.

  1. Może lepiej „rozciągające cię”? Prędzej porównałabym most do gór niż odwrotnie. Kierując się jedynie wyczuciem, a nie wiedzą teoretyczną w tym zakresie, wydaje mi się, że jeśli chcesz podkreślić  ogrom gór, powinnaś porównać je do czegoś, co jest od nich większe, a nie mniejsze.
  2. Nie wiem, czy to anglicyzm, z podobnych kojarzy mi się tylko “mieć serce na dłoni”.
  3. i 4. Nie wiem ;)

Ad 1. Nie. Przęsła mostów to elementy, obustronnie podparte filarami lub filarami i przyczółkami mostowymi. Ewentualnie podwieszone na konstrukcjach linowych. Rozpinające się na horyzoncie szczyty gór mogą od biedy kojarzyć się z filarami mostu, ale przęseł to tam nie widać, bo ich być nie może.

Ad 2. Nie wiem, czy to anglicyzm i nie wiem, co ma oznaczać negacja, czyli serce w niewłaściwym miejscu. Chyba że piszesz o zaburzonym / nieprawidłowym rozmieszczeniu narządów wewnętrznych.

Ad 3. Nie. Ktoś może nam przychodzić na myśl / kojarzyć się jako pierwszy. Ewentualnie o kimś możemy pomyśleć / kogoś skojarzyć jako pierwszego / w pierwszej kolejności.

Ad 4. To sztucznawo brzmi. Nadal / wciąż uśmiechając się. Mówiąc, uśmiechał się nadal. Albo rewersja, nadal się uśmiechał, mówiąc, że... 

Dorzucam swoje do puli myśli  (wcześniejszych komentów nie czytałam, lecz zaraz to zrobię)

,Spoglądał przed siebie, na widoczne w oddali szczyty gór, rozpinające się na horyzoncie niczym przęsła ogromnego mostu.

Szczyty nie mogą się rozpinać na kształt mostu. Most jest połączeniem, a szczyty osobne.

,Czy mieć serce na właściwym miejscu – to anglicyzm? A jeśli tak, to czy znacie jakiś zgrabny polski zamiennik, który nie waliłby młotem po łbie, jak np.: “być uczciwym/dobrodusznym?

Dla mnie nie jest anglicyzmem, a uczciwy/dobroduszny nijak serca nie oddaje.

,Czy można powiedzieć, że ktoś był naszą pierwszą myślą?

Huh, brakuje kontekstu?

,Czy można coś powiedzieć, “nie gubiąc uśmiechu”?

Może i tak, lecz kontekst i co wcześniej. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

DHBW,

1. Co myślicie o tej metaforze:

Spoglądał przed siebie, na widoczne w oddali szczyty gór, rozpinające się na horyzoncie niczym przęsła ogromnego mostu.

?

Takich kolorowych metafor osobiście unikam jak ognia, więc się nie wypowiem.

Dwa: Czy mieć serce na właściwym miejscu – to anglicyzm? A jeśli tak, to czy znacie jakiś zgrabny polski zamiennik, który nie waliłby młotem po łbie, jak np.: “być uczciwym/dobrodusznym?

Ten zwrot pojawił się w polskiej wersji ,,Chłopaków”, więc IMO jest OK.

Trzy: Czy można powiedzieć, że ktoś był naszą pierwszą myślą?

Mmm... Nie? Nie sądzę, żeby osoba mogła być ,,myślą”, nawet w przenośni.

Cztery: Czy można coś powiedzieć, “nie gubiąc uśmiechu”?

Ja bym zrobił ,,nie tracąc”...

 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Tak co do tego serca:

https://duckduckgo.com/?q=%22mie%C4%87+serce+na+w%C5%82a%C5%9Bciwym+miejscu%22&t=ffab&ia=web pięć wyników, wszystkie z tej dekady i źródeł nieodznaczających się językową starannością – podejrzewam bezmyślność tłumaczy

https://duckduckgo.com/?t=ffab&q=%22heart+in+the+right+place%22 cała masa wyników, część dotyczy książki i piosenki pod tym tytułem

 

Ponadto: angielski idiom znaczy dokładnie “mieć dobre intencje”, a nie “być uczciwym”:

https://idioms.thefreedictionary.com/heart+is+in+the+right+place

https://www.dictionary.com/browse/heart-in-the-right-place--have-one-s

https://www.merriam-webster.com/dictionary/heart%20is%20in%20the%20right%20place

 

“Serce na dłoni” to raczej uczciwość, otwartość, brak złej woli.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Moi drodzy! Dziękuję wszystkim za odpowiedzi! Natomiast muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o przyznawanie mi racji, to jeszcze dużo pracy przed Wami.

 

Hue, hue, żarcikuję laugh

 

Ale, no, serio. sad

 

Hue, hue. laugh

 

Khę, khę.

 

jakby kto wielki grzebień wbił na wprost w dolinę

Ómarłam xD Ślimaku, Ty?! xD

 

Ośmiornico, czy nie sądzisz, że trochę trudno porównać góry do czegoś większego? xD

Adamie, Asylum, mnie jednak niektóre mosty przywodzą na myśl góry. Np.:

https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-3xW5-YYhA-6YkD_kobieta-spadla-z-jednego-z-przesel-mostu-swietego-rocha-664x442-nocrop.JPG

Albo:

 

Ale, kurde, właściwie w moim fantasy nie było takich mostów jak te na obrazku... Nie tak epoka jeszcze... ^^’

 

No dobra, no, zmienię tę metaforę, chociaż byłam z niej taka dumna. crying  “Nie gubiąc uśmiechu” też przeformułuję, zrobię “nadal szeroko uśmiechnięta”. Ale wiedzcie, że jest mi przykro. sad xD

 

 “Byłaś moją pierwszą myślą” brzmi dla mnie 100% naturalniej niż “Przyszłaś mi na myśl jako pierwsza”. Albo: “Byłaś pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl”. To drugie już lepiej, ale i tak strasznie długie... Nie sądzicie? ^^’

 

No dobra, już pomijając dokładne znaczenie tego idiomu, chyba się zgodzę, że to angielskawe. :(

Dziękuję za sugestię z sercem na dłoni, ale to niestety nie o to chodzi. :/ Chciałam właśnie powiedzieć, że ktoś generalnie jest uczciwy, szczery, ma dobre intencje... Nie zrobi czegoś złego... Ale na taką większą skalę niż pogawędki z sąsiadami (bardziej na skalę ratowania świata itp. xD). Kurde. Może macie jeszcze jakieś pomysły? xD

 

Dodaję szerszy kontekst (wycinek z mojej książki, ale się wstydzę blushblush xD):

 

– Muszę cię również prosić, abyś opuściła mój dom – dodała elfka, odwracając wzrok.

Tariro tylko się uśmiechnęła. Ciani zareagowała mniej więcej tak, jak przewidywała, a tym samym utwierdziła ją w przekonaniu, że decyzja o zaproszeniu jej do drużyny była słuszna.

Elfka miała serce na właściwym miejscu.

Zignorowała żądanie i wyjaśniła, w jaki sposób Kamantery weszło w posiadanie demonów. (...)

 

Nom. :( Bez tego zdania też nawet by grało, ale jednak... Chyba lepiej, żeby coś tam było. :(

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

DHBW jestem pewna, że umiałabyś coś wymyślić ;)

Ja wcale nie jestem tego pewna crying xD Myślę i myślę, ale skrobią to tak trudno...

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Chciałam właśnie powiedzieć, że ktoś generalnie jest uczciwy, szczery, ma dobre intencje... Nie zrobi czegoś złego... Ale na taką większą skalę niż pogawędki z sąsiadami (bardziej na skalę ratowania świata itp. xD). Kurde. Może macie jeszcze jakieś pomysły? xD

 

Dusza-człowiek?

 

A mosty od razu kojarzę z naszym Modrzejewskim. :)

Pecunia non olet

DHBW pomyśl, kim jest narrator, w jaki sposób myśli. Może porównywać ogrom gór do przytłaczającej go rozpaczy, do kłów Fenrira mogącego pożreć księżyc, do statku obcych wyłaniającego się zza horyzontu, by rozwalić ziemię. Ale może też być na przykład inżynierem i tworzy porównania do tego, co jest mu bliskie, wtedy most jest jak najbardziej ok.

Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj. – To mówiąc postawił przed krasnoludem kufel piwa.

Mam pytanie dialogowe. Czy wyrażenie “to mówiąc” można uznać za odgłos paszczowy, i zapisać małą literą i bez kropki wcześniej, czy jednak zostawić tak jak jest?

JolkaK, wydaje mi się, że tak jak jest teraz, jest właśnie poprawnie. Ewentualnie mogłoby być tak:

 

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj – mówiąc, postawił przed krasnoludem kufel piwa.

 

Ale IMO brzmi gorzej.

Tak czy inaczej, potrzebny jest przecinek po “mówiąc” :P

 

Bruce, dziękuję, ale nie crying xD Niestety, nie pasuje, no...

Ośmiornica, niestety nie ma w tym fragmencie takich intensywnych emocji. To tylko króciutki opis krajobrazu. Ech, no trudno, coś innego wymyślę. xD

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

JolkaK spotkałam się z zasadą, że czasownik mowy powinien się znajdować w dopisku dialogowym na pierwszym miejscu. Czyli idąc za nią, można by zaproponować tak:

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj – mówiąc to, postawił przed krasnoludem kufel piwa.

albo

Postawił przed krasnoludem kufel piwa, mówiąc:

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj.

 

DHBW współczuję. Tez nieraz zdarza mi się, że jeden opis stopuje mnie z pisaniem i nie mogę go ugryźć. Staram się wtedy napisać cokolwiek i lecę dalej. Zazwyczaj kiedy wracam do niego później, jest łatwiej.

 

Jolko, proponuję:

Trza było gorzały tyle nie pić. A tak to jeszcześ mi winien za dzisiaj – mówiąc to, postawił przed krasnoludem kufel piwa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Super! Dzięki wielkie za wszystkie sugestie! :) Rozjaśniło mi się nieco! 

Rozumiem. :)

Pecunia non olet

Trza było gorzały tyle nie pić. A tak to jeszcześ mi winien za dzisiaj – mówiąc to, postawił przed krasnoludem kufel piwa.

Tak właśnie ma być.

Myślę i myślę, ale skrobią to tak trudno...

Może sosiku? ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj. – To mówiąc[+,] postawił przed krasnoludem kufel piwa.

Ja tu widzę jeszcze dwie opcje, jeśli chcesz ocalić lekką archaizację:

 

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj. – To rzekłszy, postawił przed krasnoludem kufel piwa.

 

– Trza było gorzały tyle nie pić. A tak, to jeszcześ mi winien za dzisiaj. – Z tymi słowy postawił przed krasnoludem kufel piwa.

 

Bo ogólnie w tym oryginalnym zdaniu razi imiesłów przysłówkowy współczesny bardziej niż cokolwiek innego. To jest zdradziecki typ i należy się go wystrzegać.

 

http://altronapoleone.home.blog

W zasadzie akurat kufel można stawiać, mówiąc jednocześnie, ale obie drakainowe opcje i tak są lepsze.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

 Nikt nie zwrócił na mnie uwagi inaczej niż jak na cudaka siedzącego na peronie.

Czy przecinek przed niż?

Inne defekty tego zdania? (oprócz tego, że trochę razi “jak”)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Jest ogólnie trochę dziwne. Co właściwie chcesz przekazać?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nikt nie zwrócił na mnie uwagi w inny sposób, jak tylko na cudaka siedzącego na peronie. ??? Za dużo “na”. 

Może po prostu: Przyglądano mi się, jak cudakowi, siedzącemu na peronie. ??

Pecunia non olet

Jak łatwo zauważyć, ćwiczę lapidarność. Rozpisane dłużej i łopatą:

Siedzę na peronie przebrany za cudaka. Ludzie się gapią, ale nikt nie rozpoznał i nie nawiązał kontaktu.

 

W zdaniu:

Nikt nie zwrócił na mnie uwagi inaczej niż jak na cudaka siedzącego na peronie.

wyczuwam dziwność, ale pytam o zło i jego ewentualne nazwanie. Jest całkiem niezrozumiałe?

 

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ahaaa... 

Po pierwsze wydaje mi się, że powtórzenia, po drugie – składnia zdania. :)

Pecunia non olet

Oj, przećwiczyłeś tę lapidarność. Rozkompresuj.

    Nikt nie zwrócił na mnie uwagi inaczej niż jak na cudaka siedzącego na peronie.

Jak nazwać to zło – nie jestem pewna. "Zwrócić uwagę" raczej się nie łączy z "jak", patrz tu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/38545/ktos-zwrocil-uwage-na-kogoscos

Nie znalazłam też ani jednego podobnego przykładu tutaj: http://www.nkjp.uni.lodz.pl/collocations.jsp  ("zwrócić uwagę", ustawienia domyślne), co by wskazywało na niewystępowanie takiego połączenia.

 

Wygląda na to, że nie zwraca się uwagi (w sensie zauważania) w jakiś sposób, choć w zasadzie byłoby to nawet logiczne. Ale nie wiem, jaki synonim by tu pasował, bo "zainteresować się" też kuleje, i "zauważyć" takoż. Może trzeba zdanie w ogóle przeformułować, na przykład tak (szyk wynika stąd, że chciałam zaakcentować "mnie"):

    Nikt nie dostrzegł mnie za maską cudaka siedzącego na peronie.

Albo:

    Byłem dla nich tylko cudakiem siedzącym na peronie.

ETA: Jeszcze tu: http://www.nkjp.uni.lodz.pl/index_adv.jsp ("nie zwrócił uwagi", ustawienia domyślne). Tak samo brak wyniku.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wszyscy patrzyli na mnie wyłącznie jak na cudaka...?

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Bardzo dziękuję za pomoc ze zdaniem. Ćwiczenie z lapidarności uważam za nieudane w takim razie.

Wygląda na to, że nie zwraca się uwagi (w sensie zauważania) w jakiś sposób, choć w zasadzie byłoby to nawet logiczne.

No właśnie :-(

 

Oba te zdania:

Nikt nie dostrzegł mnie za maską cudaka siedzącego na peronie.

Byłem dla nich tylko cudakiem siedzącym na peronie.

Przesuwają znaczenie na “prawdziwy ja pod maską oraz nikt więcej niż” z akcji: “czekam, aż mnie ktoś rozpozna”.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hmm, ale jeśli czeka, aż go ktoś rozpozna, to z jakiegoś powodu. Bez kontekstu trochę trudno powiedzieć, na co tu kładziesz akcent.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć.

Czy poniższy akapit nie jest zbyt przekombinowany?:

Sigyn nie zamierzała spać, jedynie trochę poleżeć. Miała przecież jeszcze tak dużo do zrobienia. Zmęczenie jednak okazało się silniejsze, bo i tak zasnęła. Tuż po przebudzeniu także próbowało ściągnąć ją z powrotem do krainy snów, ale tym razem poczucie obowiązku okazało się silniejsze.”

Jak dla mnie może być, choć ja bym to zapisał tak:

Sigyn nie zamierzała spać, jedynie trochę poleżeć. Miała przecież jeszcze tak dużo do zrobienia. Zmęczenie jednak okazało się silniejsze, bo i tak zasnęła. Tuż po przebudzeniu także próbowało ściągnąć ją z powrotem do krainy snów, ale tym razem poczucie obowiązku okazało się silniejsze.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Dziękuję. ^^

Ja bym jeszcze usunął tę "krainę snów". Trochę razi, jeśli mam być szczery...

A co próbowało?

http://altronapoleone.home.blog

A co próbowało?

Zmęczenie.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

To podwójne “okazało się silniejsze” też zwraca uwagę niekoniecznie korzystnie.

Zgadzam się ze Ślimakiem. Dla mnie tylko:

Sigyn nie zamierzała spać, jedynie trochę poleżeć. Miała przecież jeszcze tak dużo do zrobienia. Zmęczenie jednak okazało się silniejsze, bo i tak zasnęła. Tuż po przebudzeniu także próbowało ściągnąć ją z powrotem do krainy snów, ale tym razem poczucie obowiązku zwyciężyło.

A reszta OK, łącznie z “krainą snów”.

 

Rozumiem, że skojarzenie z żoną Lokiego jest przypadkowe i to tylko takie imię?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Imho ta rozciągnięta animizacja czy nawet personifikacja zmęczenia jest niedobra, zwłaszcza że w kółko w króciutkim akapicie zmieniasz podmioty. Na początku jest Sigyn, potem zmęczenie (ale ono nie jest działającą postacią, więc je pomijamy jako “agensa”, choć gramatycznie jest podmiotem), a w tym samym zdaniu na końcu znowu podmiotem jest Sigyn (bo: “zasnęła”). Potem znowu zmęczenie z podmiotem domyślnym, a na sam koniec poczucie obowiązku.

Za dużo grzybków w tym barszczyku.

http://altronapoleone.home.blog

– No, wszystkiego to nie wiem – Przyznała pojednawczo – ale idę z wami.

Czy to jest dobrze zapisane? Nie ma odgłosu paszczowego, ale didaskalia są wtrąceniem... hm, dawać tam kropkę po wiem?

Jolko, żeby przyznać komuś rację/ zgodzić się z nim, trzeba to powiedzieć, wiec powinno być:

– No, wszystkiego to nie wiem – przyznała pojednawczo – ale idę z wami.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

A tu listę czasowników dla didaskaliów dialogowych.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję ślicznie!

Przejrzałam tą listę czasowników i zdumiałam się. No bo miały być odgłosy paszczowe z małej litery, a tu są też takie, jak: zdenerwował się, zmartwił się... I znowu mam mętlik w głowie...

I znowu mam mętlik w głowie...

Niepotrzebnie. „Zdenerwował się” to krócej napisane powiedział zdenerwowany, a „zmartwił się” –  rzekł zmartwiony.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Można również korzystać z metody uproszczonej: nie myśleć, korzystać z listy :-)

Bo “domyślił się” nijak do paszczy nie dokleję.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Ano, do paszczy nie, ale już w zapisie myślenia i owszem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy:

zwróć uwagę, że pomyślał jest zapisem myślenia, a domyślił się – głosu. Przynajmniej tak wynika ze wskazanej przez Ciebie listy.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nigdy nie potrafiłem intuicyjnie wyczuć tej reguły ortograficznej, ale widzę to tak:

WARIANT 1

– Czyli chce mnie panienka poprosić o przysługę? – domyślił się Euzebiusz.

WARIANT 2

– Przykro mi, ale jestem zajęty przy przemycie literatury co najmniej do czwartku. – Domyślił się, że Salomea zamierza poprosić go o przysługę. Taki szczwany był ten Euzebiusz.

Może Fantazmaty kiedyś to wyjaśnią.

Choć użyłabym tego zapisu w przypadku, kiedy na kogoś właśnie spłynęło olśnienie:

 

Dłuższą chwilę intensywnie zastanawiał nad tym, co właśnie usłyszał.

– Ach! – domyślił się wreszcie – teraz rozumiem!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

    Przejrzałam tą listę czasowników i zdumiałam się. No bo miały być odgłosy paszczowe z małej litery, a tu są też takie, jak: zdenerwował się, zmartwił się... I znowu mam mętlik w głowie...

To proste, byle tego nie traktować mechanicznie. Przykład Ślimaka pożyczę, bo dobry:

    – Czyli chce mnie panienka poprosić o przysługę? – domyślił się Euzebiusz.

Tutaj Euzebiusz domyśla się czegoś i od razu ten domysł werbalizuje. Domyślanie (głową) i wygłaszanie domysłu (paszczą) są jedną czynnością. Trudno je rozgraniczyć i nie ma takiej potrzeby.

    – Przykro mi, ale jestem zajęty przy przemycie literatury co najmniej do czwartku. – Domyślił się, że Salomea zamierza poprosić go o przysługę. Taki szczwany był ten Euzebiusz.

Tutaj zaś Euzebiusz się domyśla, ale domysł zachowuje w cichości serca swego. Nie wypaszczowuje go. Mógłby to zrobić później – grunt, że powzięcie domysłu (za pomocą szarych komórek) i wyartykułowanie go mową (poprzez przetłaczanie powietrza przez paszczę) to osobne czynności.

 

Na fantazmatowej liście verborum dicendi są takie, które zawsze będą oznaczały czynności paszczowe: jęknął, mruknął, roześmiał się; i takie, które niekoniecznie: ucieszył się, stwierdził, zniecierpliwił się. Są i takie, które mają wiele znaczeń: zaciął się (przy goleniu; w uporze; w mowie – czyli się zająknął). Problem należy do dziedziny semantyki, nie tylko syntaksy. Żeby to zilustrować, dorzucę parę przykładów od siebie:

 

– To kwestia semantyki, nie syntaksy – popisała się znajomością trudnych słów.

– I raz dokoła. – Popisała się jazdą na jednokołowym rowerku.

– Żartujesz? – roześmiał się.

– I on mu wtedy, rozumiesz, wasza Świątobliwość się nie martwi, on wziął mój plecak! – Roześmiał się głośno z własnego, jakże ogranego, żartu.

– Nnie... nie ma mowy. – Zaciął się w uporze.

– Nnie... nie ma mowy – zaciął się.

 

Zasadnicza reguła jest taka – verbum dicendi piszemy małą literą. Verbum z dicendi niezwiązandi piszemy dużą. Bo v.d. jest jakby orzeczeniem zdania, a wypowiedź jego dopełnieniem (zwracam uwagę, że to jest tylko mój domysł, ale może Ci ułatwić zapamiętanie reguły). Nie chodzi o to, którą częścią ciała bohater wykonuje daną czynność (bo mógłby się na przykład porozumiewać w języku polegającym, pardon my French, na kontrolowanym puszczaniu wiatrów – nie, to nie ja wymyśliłam – i wtedy dotyczące go verba dicendi będą, ekhm, inne).

Pomogłam?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Genialna sprawa! Będę tu odsyłać na naukę Nowicjuszy i... siebie! smiley

Pecunia non olet

Znakomite wyjaśnienie, chyba najbardziej klarowne, jakie dotychczas spotkałem, a podane przez Ciebie przykłady też nader eleganckie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Tarnina:

Podziwiam i gratuluję!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Pomogłaś. Tylko, że teraz muszę koniecznie przejrzeć całe opko pod tym kątem, żeby ta nowa wiedza się nie zmarnowała... :D Dziękuję! Pozdrawiandi.

Czy można nazwać tę część zapalniczki, którą się naciska żeby uzyskać ogień spustem? A jeśli nie, to jak?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

kółko trące?

Nie pasuje mi, ale obawiam się, że lepiej nie będzie :-(

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Pozdrawiandi.

heart

Czy można nazwać tę część zapalniczki, którą się naciska żeby uzyskać ogień spustem? A jeśli nie, to jak?

Zwykle mówi się “kółko”. Ale spust będzie zrozumiały.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witam i o zdrowie wszystkich pytam! ♥

 

Udawajcie, że przez ostatnie dwa lata byłam tutaj turbo aktywna i powiedzcie mi, moi drodzy Fantastyczni i drogie Fantastyczne: jak to jest z zapisami skrótów w beletrystyce? Poprawiam komuś opowiadanie i mam zagwozdkę. 

 

Dajmy na to, że postać sobie krzyczy, mianowicie:

– Frandzolić, frandzooolić PZPN! PeZetPE EEEN!

 

Zostawić PZPN? Trochę mnie to mierzi, to jakby wiecie, zostawić “godzinę 6.30”. No nie. Ale jak inaczej?

 

Dziękuję i pozdrawiam,

 

sy.

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Zostawiłabym: – Frandzolić, franzooolić PZPN!

Ale: – Nie chcę mieć nic wspólnego z PZPN-em!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję, reg. ♥

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Bardzo prosze, Sy. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mili państwo, mam pytanie językowo-historyczne. Kiedy przestało się używać określenia “subiekt”? Jeszcze  w XIX wieku? W latach 20.? Po wojnie?

Chciałem go użyć w opku osadzonym w latach 50., ale coś mi mówi, że to będzie przesada.

Z góry dzięki :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Fmsduvalu, mam wrażenie, że subiekt wyszedł z mody, a tym samym także z użycia, chyba po II wojnie, kiedy to pojawili się sprzedawcy i ekspedienci. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Heloł, heloł! Zagwozdka dla Państwa!

 

Czy coś tutaj jest nie tak?

 

Na chwiejnych nogach, wyciągając przed siebie ręce jak ślepiec, dotarł do stołu i opadł na niego łokciami.

 

Proszę o opinie. Pozdrawiam. laugh

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Na chwiejnych nogach, wyciągając przed siebie ręce jak ślepiec, dotarł do stołu i opadł na niego łokciami.

Dla mnie ok, prócz ostatniego członu – “opadł na niego łokciami”.

Kurde. No dobra.

 

Dzięki. xD

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

A dla mnie spoko, lepiej z ostatnim członem, bo wtedy jest przynajmniej jakaś scena. A tak to dotarł do stołu i co? :> 

Oparł się na nim łokciami? Pochylił się nad nim?

Naprawdę dokładna pozycja faceta jest taka ważna?

Babska logika rządzi!

Akurat dość ważna, bo coś pokazuje. ^^ Już dałam “oparł się na nim łokciami”.

 

Dzięki! heart

 

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Jeżeli jedna z bohaterek opowiadania pełni funkcję pierwszego oficera na statku i określam ją słowem pierwsza, to powinienem napisać z małej czy z dużej litery?

 

Przykład:

– No, czas już na nas – rzekł stary, odwracając się. – Wracamy do pracy, pierwsza.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nie widzę powodu, żeby to pisać dużą literą. Ostatecznie do kapitana zwracasz się małą.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Za SJP PWN: pierwszy oficer «oficer pełniący najważniejszą funkcję na statku po kapitanie»

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Do dyspozycji masz również drugie określenie dla pierwszego oficera: starszy oficer. Fakt, że może mylić się z określeniem wieku danej osoby, ale w czytelnym kontekście też można użyć.

Dzięki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Tekst w konwencji bajkowej.

Jeżeli chcę opisać śpiew wiatru, szepty górskiego źródełka itd. to jak należy to zapisać?

W takiej formie:

 

“Oj, głupi, głupi…” – szumiał strumyk, wijąc się między pagórkami.

 

Czy może po prostu:

 

– Oj, głupi, głupi… – szumiał strumyk, wijąc się między pagórkami.

 

W tej scenie przyroda komentuje zachowanie człowieka, który nie zdaje sobie z tego sprawy. 

Ja bym dał opcję nr 2. Pierwsza wygląda trochę jak zapis myśli (i nie wiem, czy jest poprawna – cudzysłów + pauza? Można tak?).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Opcja druga lepsza (pierwsza jest błędna), ale ja zrobiłabym to nieco subtelniej:

Oj, głupi, głupi, szumiał strumyk, wijąc się między pagórkami.

Jak zapis myśli: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli  Inna rzecz, że za coś takiego zebrałam swego czasu cięgi, nie wiem, czemu, bo próbowałam właśnie tekst wystylizować na baśniowo-bibijnie. Ale może i prawda, że ta stylizacja nie wyszła.

Tak czy siak, pierwsza opcja nie jest poprawna.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

Jak mam w tekście przysięgę małżeńską:

– Ja XXX biorę ciebie YYY za żonę i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, panie Boże wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci.

Jak prawidłowo zapisać pogrubione (co z małych. co z dużych liter)? Bo w necie szukałem i różnie to wygląda.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

,,Panie” i ,,Trójcy” na bank z wielkiej – pierwsze jako wyraz szczególnego szacunku, drugie jako w pewnym sensie nazwa własna.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

To też nazwa własna. 

Ja (imię pana młodego/panny młodej) biorę ciebie (imię panny młodej/pana młodego) za żonę (męża) i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.

“W Trójcy Jedyny” piszemy dużą literą z powodów teologicznych. “Wszechmogący” też bym pod to podciągnęła.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki, nad tą trójca jeszcze pomyślę, bo to mi trochę dziwnie wygląda, ale chyba tak to powinno być zapisane.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

To jest nazwa własna – tak, jak, opisując jakąś szczególną wieżę, piszesz dużą literą “Wieża” bo to jest ta specjalna, szczególna wieża, ważna w Twoim świecie, i wszyscy wiedzą, że chodzi Ci o tę właśnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Rozmyślania o zapisie trójcy wynikają z fabuły opowiadania. Ale napiszę z dużej (najwyżej mnie poprawisz, jak by Ci się zdarzyło przeczytać).

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

A TARDIS dostanę?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A po co Ci TARDIS, masz wyobraźnie, to przecież o wiele lepsze ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Drodzy moi, jak odmienić tę cholerę “city break”?

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

To rzeczownik dwuczłonowy o elementach znaczeniowo nierównorzędnych (i odwróconym szyku), więc wyraz podrzędny (“city”) nie podlega odmianie: city break, nie ma city breaku, zawdzięczam tę przygodę city breakowi, planuję city break, zmęczyłem się city breakiem, odpoczywam po city breaku, o, city breaku!

Poza tym “wypad do miasta” brzmi ładniej i odmienia się łatwiej (chociaż przyznaję, że mogą być subtelne różnice znaczeniowe).

Dzięki Ślimaku. No właśnie chodzi o oferty biur, a tu wypad nie zagra.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

A po co Ci TARDIS, masz wyobraźnie, to przecież o wiele lepsze ;-)

Chyba już nie mam.

Drodzy moi, jak odmienić tę cholerę “city break”?

Nie odmieniać. Wypalić żelazem i siarką.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ostatnio znalazłem pikap. Może za niedługo będzie “sitybrejk”, analogicznie do dżojstika (kijka zabawowego).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Potrzebuję przetłumaczyć słowo “Flapper” na polski, ale zachowując odcień znaczeniowy z tamtych czasów.  U nas przyjęło się “Chłopczyca” z francuskiego “Garçonne”, co się odnosi głównie do fryzury.

Po angielsku (amerykańsku) słowo to oznacza pewną nieporządność i luz. Wywodzi się z dźwięku wydawanego przez niedopięte kalosze (wtedy kalosze się nakładało na buty).  Ktoś ma jakiś pomysł?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Podlotek, nowoczesna panna/panienka, maskulinistka? :)

Pecunia non olet

A może zadziora, laska, luziara, wariatka?

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Dobre, Ambush; idąc dalej tym tropem...

pomylona, świruska, obłąkana, furiatka, szalona, postrzelona, pyskata, idiotka, imbecylka, psychiczna, paranoiczka, niezrównoważona, kretynka, ksantypa, szczekaczka, maniaczka, narwana, fiksatka, stuknięta, debilka, psycholka, opętana, nienormalna...

laugh

Pecunia non olet

Sufrażystka chyba trochę za daleko odbiega. Kobieta wyzwolona?

Babska logika rządzi!

Sufrażystka polityczna. Nie wiem, czy flapper w ogóle ma sensowny odpowiednik...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo Wam dziękuję, coś z tego wymyślę. Jednak przychylam się do opinii Tarniny, będzie trzeba jeździć naokoło.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nie wiem, co jest nie w porządku z “chłopczycą”, wydaje mi się najbliższym odpowiednikiem semantycznym i nigdy nie kojarzyłem jej wyłącznie z fryzurą.

Używano słówka “karampuk”, ale to chyba bardziej lata siedemdziesiąte, poza tym nie jestem pewien, na ile powszechnie.

Ostatecznie można omówieniem “taka Zuta Młodziakówna”, Gombrowicz pisał o tym samym zjawisku, tylko trzeba liczyć na to, że odbiorca zna Ferdydurke.

Dla mnie chłopczyca nie ma tego cienia “nieporządności”, które zawiera słowo “flapper”. Słowa karampuk nie znam (choć słyszałem):

Karampuk to królik. Ale królik niezwykły! Urodził się w cylindrze – co w przypadku królików nie jest niczym dziwnym. Cylinder należał do znanego na całym świecie magika Miguela Campinello de la Vare Zapassasa, który akurat występował z rekwizytem na scenie.

Nie chciałbym podejrzewać czytelnika o znajomość Ferdydurke.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Nie chciałbym podejrzewać czytelnika o znajomość Ferdydurke.

Niestety, jest to lektura szkolna, a przynajmniej była.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ferdydurke nie było moją lekturą obowiązkową (przed wiekami), ale jedynie uzupełniającą (zaliczało pójście do teatru i napisanie o bitwie na gesty, bo palec nie mina). Teraz nie jest.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

… jestem stara... crying

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

U mnie ta lektura była obowiązkowa z racji profilu humanistycznego (jestem rocznik 1970). :) 

A może po prostu określenie: “niegrzeczna (panienka)”? Albo jej synonim: ordynarna, bezceremonialna, nieprzyzwoita, zuchwała, nieokrzesana, trywialna, zbereźna, rynsztokowa, bez ogłady, tupeciarska/tupeciara, nieoględna, butna, harda, zhardziała, frywolna, sprośna, czupurna, niepokorna, rozpanoszona, rozwydrzona, rozpuszczona jak dziadowski bicz, tupeciara, wyszczekana, szelmowska, zgrywna, gorsząca, zepsuta, pełna tupetu, awanturnicza, protekcjonalna, rozrabiaka, zarozumiała, nadęta, nachalna, zdegenerowana... (???) laugh

Pecunia non olet

No, to aż taka stara nie jestem XD heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

laughheart

Pecunia non olet

Radku, cóż, dla mnie flapperka jest chłopczycą lub kobietą wyzwoloną. Nie szukałabym innego słowa. Zelda Fitzgeralt i "Wielki Gatsby", Chanelka, chłopięca sylwetka, lufki i charleston. Czy było za tym coś więcej – tak. Automobile, trochę niewinnego poszerzenia sfery seksu, tańca i dostępu do uniwersytetów. W Polsce z wielu kobiet zrobiono ikony i stare, poczciwe cioteczki, np. z Orzeszkowej, Konopnickiej, Nałkowskiej i ciekawe, co zrobi się w obecnym roku z Szymborskiej.

Pisz jak chcesz, niech intuicja i doświadczenie Cię prowadzi! xd

Zamieszczę wiersz poetki, którą lubię (nie podejmuję się tłumaczenia, nie znalazłam i nie ośmielę się, no way , Dorothy Parker. Była krytyczna wobec flapperek i tak zareagowała:

 

The Flapper

The Playful flapper here we see, 

The fairest of the fair. 

She's not what Grandma used to be, -- 

You might say, au contraire. 

Her girlish ways may make a stir,

Her manners cause a scene, 

But there is no more harm in her 

Than in a submarine.

 

She nightly knocks for many a goal

The usual dancing men. 

Her speed is great, but her control 

Is something else again. 

All spotlights focus on her pranks. 

All tongues her prowess herald. 

For which she well may render thanks 

To God and Scott Fitzgerald. 

 

Her golden rule is plain enough - 

Just get them young and treat them

Rough.

 

Nie jestem admiratorką tych strof, jak pewnie się domyślasz. XD

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie jestem admiratorką tych strof, jak pewnie się domyślasz. XD

Nie domyśliłem się, ale wiersz oddaje nastrój epoki IMHO.

Współcześnie (w dobie okrętów podwodnych przenoszących międzykontynentalne pociski balistyczne), to się śmiesznie czyta:

But there is no more harm in her 

Than in a submarine.

Dla mnie wniosek pozostaje – opisać naokoło, ale szukałem bon-motu.  Wielkie dzięki!

 

@bruce:

U mnie ta lektura była obowiązkowa z racji profilu humanistycznego

Miałem mat-fiz, więc j. polski – podstawowy. Oczywiście, jeśli czegoś nie uczyli ani nie było obowiązkowe, to wcale nie znaczy, że nie będzie na klasówce. Szkoła wyrabiała odruch czujności :-)

btw: jestem jeszcze starszy!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Miałem mat-fiz, więc j. polski – podstawowy. Oczywiście, jeśli czegoś nie uczyli ani nie było obowiązkowe, to wcale nie znaczy, że nie będzie na klasówce. Szkoła wyrabiała odruch czujności :-)

btw: jestem jeszcze starszy!

heartsmiley

Pecunia non olet

Cześć. Jestem nowy na portalu Nowa Fantastyka i piszę swoje pierwsze opowiadanie. Chciałem zapytać czy szort albo opowiadanie może mieć dwa wątki. Jeden to przygody bohatera w polskim mieście, drugi fragment dotyczy  narady w jednym z państw zachodnich. Spotkałem się w internecie z informacją że opowiadanie najczęściej jest jednowątkowe. Z góry dziękuję za pomoc.

audaces fortuna iuvat

Może mieć, ale wątki muszą się jakoś ze sobą wiązać. Z drugiej strony, opowiadanie tym się różni od powieści, że jest w miarę krótkie – możesz nie mieć miejsca na dwa wątki. To też należy uwzględnić.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Feniksie103, jeśli oba wątki zgrabnie się łaczą i są istotne dla Twojej historii to, rzecz jasna, możesz napisać opowiadanie dwuwątkowe. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za pomoc. Wątki łączą się i są istotne. Mam też pomysł aby naradę zamienić na rozmowę telefoniczną bohatera. Takie wyjście awaryjne. Muszę to jeszcze przemyśleć. smiley

audaces fortuna iuvat

Nie ma sprawy. Myślenie ma przyszłość heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“szło by ci lepiej” czy “szłoby ci lepiej”?

 

Partykuła “by” z formami osobowymi czasowników zawsze łącznie.

Dzięki!

Dorzucę jeszcze formy rozdzielne:

Pisownia-rozdzielna-czastek-bym-bys-by-bysmy-byscie

 

Dodam na boku, że szłoby słabo brzmi w sensie, ponieważ jest w sensie trwania i prosiłoby nie o czynność dokończoną np, poszłoby, bądź w trybie przypuszczającym (nie pewności) “by szło lepiej”.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No, może być na przykład: pisanie szłoby ci lepiej, gdybyś się tak nie denerwowała. Wtedy jest niedokonane.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W lokalnym folklorze osady z mojego tekstu istnieje postać czarownicy zwana Wiedźmą z Wilczej Doliny.  Czy będzie OK, jeśli w tekście będę nazywała ją skrótowo po prostu Wiedźmą (z dużej litery)?

IMO, tak. Zbyszko z Bogdańca może być Zbyszkiem. A że pierwszy człon nazwy nie jest imieniem – bywa i tak...

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finklo, Właśnie dlatego zapytałam, bo “wiedźma” nie jest imieniem, co najwyżej przydomkiem.

Ot, taka drobna zagwozdka:

 

...odłączyła się od stada i zapuściła [się] do lasu...

 

Czy to drugie “się” w nawiasie kwadratowym można wyciąć?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Można. Czemu od stadu?

Babska logika rządzi!

Może stado identyfikowało się jako niebinarne? ;) I popieram Finklę a propos wycięcia. 

Known some call is air am

Czemu od stadu?

Literówka. Śpiący byłem.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Pytanie o feminatyw w klimacie Starożytnego Rzymu.

robotnik – robotnica

niewolnik – niewolnica

wyzwoleniec – ???

Ktoś ma jakiś pomysł ocierający się o poprawność językową z niewielką tylko dozą dziwności?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Wyzwolenica

Klaudia Aktewyzwolenica i od 55 kochanka cesarza Nerona. Jej miejsce zajęła Poppea Sabina.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyznam, że nie mam wielkiego przekonania co do tej formy. Nie istnieją słowa “jenica”, “szalenica”, “odmienica”, “wykolejenica”, “poturczenica” itp. Inna rzecz, że raczej nie da się znaleźć czegokolwiek lepszego. A jeszcze inna, że wyzwalanie kobiet było w starożytnym Rzymie rzadkim zjawiskiem, bo i tak pozostawały potem pod kuratelą mężczyzny. Już chyba najprędzej wówczas, gdy ktoś się uparł na małżeństwo z miłości z niewolnicą, a jej właściciel chciał mu pójść na rękę.

EDYCJA: albo wspólnie wyzwalano parę małżeńską, i to pewnie było najczęstsze... Jeżeli czyta to któryś z naszych specjalistów od historii antycznej, to chętnie poznam jego zdanie, aby nie musieć zgadywać.

Sienkiewicz pisze “wyzwolenica”, ale spytaj ninedin.

Nie istnieją słowa “jenica”, “szalenica”, “odmienica”, “wykolejenica”, “poturczenica”

Nie, ale nie wszystkie formy stosują się do wszystkich słów. Wiesz, problem ławeczki, którą obszedłeś dookoła, i teraz jest przez Ciebie... obejsznięta?

Już chyba najprędzej wówczas, gdy ktoś się uparł na małżeństwo z miłości z niewolnicą, a jej właściciel chciał mu pójść na rękę.

A nie prościej byłoby ją wykupić, wyzwolić i potem się ożenić?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wiesz, problem ławeczki, którą obszedłeś dookoła

To po prostu czasownik nieprzechodni, a tutaj nie widzę powodu do wielkiego zadowolenia z feminatywum, jeżeli nie da się go zastosować przez analogię do wszystkich rzeczowników osobowych o danej końcówce.

A nie prościej byłoby ją wykupić, wyzwolić i potem się ożenić?

Pewnie tak. Kombinowałem pod kątem sytuacji, w której będzie miała opiekuna prawnego innego niż osoba wyzwalająca. Swoją drogą ciekaw jestem, jak wyglądało wyzwalanie kobiet (lub nieletnich) w testamencie – czy testator był zobowiązany wskazać przyszłego opiekuna? I czy potrzebna była wówczas kontrasygnata wskazanego?

Swoją drogą ciekaw jestem, jak wyglądało wyzwalanie kobiet (lub nieletnich) w testamencie – czy testator był zobowiązany wskazać przyszłego opiekuna?

Zgodnie z moją wiedzą, to kobieta w Starożytnym Rzymie wskazywała swojego opiekuna prawnego, jeśli musiała.

...kobiety miały obowiązek prawny nominowania krewnego płci męskiej do roli reprezentanta ich interesów (Tutela mulierum perpetua). Jedynymi wyjątkami od tej reguły były kobiety, które urodziły trójkę dzieci (od mniej więcej 17 roku p.n.e.), kobiety wyzwolone z czwórką dzieci oraz westalki.

Źródło:

https://www.worldhistory.org/trans/pl/2-659/rola-kobiet-w-starozytnym-rzymie/

 

Zgaduję, że wskazany tej roboty wziąć nie musiał, chyba że musiał (mąż, spadkobierca męża).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

tutaj nie widzę powodu do wielkiego zadowolenia z feminatywum, jeżeli nie da się go zastosować przez analogię do wszystkich rzeczowników osobowych o danej końcówce.

Czemu zaraz wszystkich?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Powiedzmy, że przynajmniej znacznej większości. Wydaje mi się, że nowo wprowadzane wzorce derywacji powinny być możliwie regularne, aby zachować postulat użyteczności języka. Oczywiście to nie jakaś obiektywna prawda, tylko moje zdanie, nawet nie bardzo przemyślane.

Wydaje mi się, że nowo wprowadzane wzorce derywacji powinny być możliwie regularne, aby zachować postulat użyteczności języka.

Hmm. Nie zgłębiałam tego, ale język rozwija się historycznie – wzorce wychodzą i wchodzą do użytku stopniowo. Poza tym nie rozumiem, jak kilka równorzędnych wzorców miałoby czynić język nieużytecznym. Ta praca: https://czasopisma.uni.lodz.pl/linguistica/article/view/20445/20022 wymienia pięć wzorców tworzenia feminatywów i akurat tego, który omawiamy, w niej nie ma. Za to bardzo mi się podoba trzeźwe podsumowanie:

Znacznie trudniejszym zadaniem jest uświadomienie, zarówno zwolennikom, jak i przeciwnikom nazw żeńskich, przeceniania przez nich roli języka w walce o równouprawnienie oraz przekonanie ich, że o wartości kobiety, jej pracy, wykształcenia i umiejętności nie powinno decydować nazewnictwo, które wobec niej zastosujemy.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak nazwać takie coś, ale wykonane przez człowieka.

X obnażył kły i syknął/fuknął/prychnął?

“Syknął” chyba najbliżej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tylko tam nie ma tego ssss z niemal zaciśniętymi zębami, tylko szeroko otwarta paszcza. Chyba nie ma odpowiedniego słowa w polskim na takie coś, ale jak sprawdzałem koty fuczą (czy fukają?), tylko “fukać” raczej znaczy ochrzaniać kogoś i pewnie będzie niezrozumiałe.

Ale “prychnął” jeszcze gorsze... “Warknął” się nie nadaje... nie wiem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Poza tym nie rozumiem, jak kilka równorzędnych wzorców miałoby czynić język nieużytecznym.

Może trochę zmąciłem argumentację. Mam na myśli, że jeżeli wprowadzi się sztucznie kilka nowych wzorców feminizacji dla tej samej męskiej końcówki, to prawie żaden użytkownik języka nie będzie umiał lub chciał tego przyswoić. Gdyby przykładowo nazwy osobowe na -acz nie miały utartej formy żeńskiej, to byłoby bardzo niewygodnie zapamiętywać nagle, że tłumacz – tłumaczka, ale palacz – palaczyni, a w ogóle to tułacz – tułówka.

Za to bardzo mi się podoba trzeźwe podsumowanie

Mnie też! Kiedyś czytałem, że w języku arabskim feminatywa są w pełni naturalne i tworzy się je jedną regularną metodą dla niemal wszystkich rzeczowników osobowych, a na równouprawnienie jakoś im nie pomaga...

Tylko tam nie ma tego ssss z niemal zaciśniętymi zębami, tylko szeroko otwarta paszcza.

Dla mnie to jest prychnięcie, ale że typowo denotuje pogardę, to z uściśleniem “prychnął złowieszczo”. To może jednak bardzo zależeć od indywidualnego wyczucia językowego.

Mam na myśli, że jeżeli wprowadzi się sztucznie kilka nowych wzorców feminizacji dla tej samej męskiej końcówki, to prawie żaden użytkownik języka nie będzie umiał lub chciał tego przyswoić.

Oczywiście! Ale jeśli one już istnieją, to inna rozmowa ;)

Kiedyś czytałem, że w języku arabskim feminatywa są w pełni naturalne i tworzy się je jedną regularną metodą dla niemal wszystkich rzeczowników osobowych, a na równouprawnienie jakoś im nie pomaga...

W farsi nie ma w ogóle rodzajów, a Iran jakoś nie przoduje w równouprawnieniu.

Dla mnie to jest prychnięcie, ale że typowo denotuje pogardę, to z uściśleniem “prychnął złowieszczo”.

Hmmm... może.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

@Zanais:

O prychaniu: słownik PWN dopuszcza stosowanie na ludziach i urządzeniach mechanicznych, a przynajmniej nie zabrania. Bym używał.

Wyszczerzył zęby – też jest OK (IMHO), bo kły nie bardzo. Jeśli ktoś akurat nie jest wampirem, to nie bardzo się kły rzucają w oczy.

EDIT: ten koci wyraz komunikacji ze zdjęcia nazywa się po ang. “hissing” i w założeniu symuluje syk węża. Służy odstraszaniu przeciwnika i oznacza lęk, nie agresję. Chyba należy przetłumaczyć jako “syknął”, choć znaczeniowo powinno być “wystraszył się”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Po namyśle trochę się wycofam: istnieją przecież odbierane zupełnie naturalnie pary ulubieniec – ulubienica, oblubieniec – oblubienica, siostrzeniec – siostrzenica... Czyli przytoczone przeze mnie wcześniej przykłady to raczej wyraz ogólnej tendencji do niewykształcania feminatywów pejoratywnych niż jakiś problem z tym konkretnym wzorcem. Zresztą i rzeczownik szalenica jest parę razy poświadczony w źródłach, obecny w Słowniku warszawskim.

W farsi nie ma w ogóle rodzajów, a Iran jakoś nie przoduje w równouprawnieniu.

Rozmawiałem niedawno z uchodźcą stamtąd, który kategorycznie twierdził, że ten stosunek do kobiet to nie jest ich właściwa historycznie kultura, tylko katastrofalny efekt wpływów arabskich, ale nie wiem, co o tym sądzą iraniści.

Umysł mi się przegrzał. Bardzo proszę o pomoc z tymi zdaniami:

 

1. Jego ręce były kośćmi przyobleczonymi gnijącą skórą, która odłaziła całymi płatami, chyba tylko magicznie utrzymywywana przed oderwaniem. 

 

2. Wszystko zbudowane z błyszczącej, błękitnej substancji, trochę jak lodowe landrynki. 

 

Coś mi nie pasuje. W pierwszym chodzi o skórę bohatera, która jest jego, ale taka gnijąca, nie wiem, czy ten opis to obrazuje i czy jest poprawnie. 

W drugim ta wstawka z landrynkami – czy to dobry zapis? Czy lepiej iść w „przypominającej lodowe landrynki”? 

Nie jestem pewna, czy kości mogą być przyobleczone – przyobleka się raczej ubranie, a nie coś, co ma się na stałe. I jeśli skóra odłazi całymi płatami, to chyba już nie pokrywa kości?

IMO, lepiej brzmi z przypominającą.

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finklo. Dam przypominającą. :) 

 

Z przyoblekaniem to widziałam, że ma też znaczenie „pokryć”, no ale właśnie coś mi tam nie brzmi... Bohater ma skórę na rękach taką gnijącą i ona by odpadła, gdyby nie używał magii. Pokryta średnio mi się komponuje, ale nie wiem, czym to zastąpić. Po wprowadzeniu z 50 poprawek, słabo myślę. XD

     uchodźcą stamtąd, który kategorycznie twierdził, że ten stosunek do kobiet to nie jest ich właściwa historycznie kultura, tylko katastrofalny efekt wpływów arabskich

Nie twierdzę, że nie – wydaje mi się to wręcz prawdopodobne, ale nie znam się na tym i moje wydawanie nie może być przesłanką do żadnych wniosków.

    Jego ręce były kośćmi przyobleczonymi gnijącą skórą, która odłaziła całymi płatami, chyba tylko magicznie utrzymywywana przed oderwaniem.

Sweet Lord. Przyobleczonymi w skórę. Magicznie chroniona przed oderwaniem. Całość można znacznie uprościć:

    Jego ręce były kośćmi, na których chyba tylko magia utrzymywała ostatnie płaty gnijącej skóry.

Albo nawet bardziej, ale potrzebowałabym do tego kontekstu. Drugiego:

    Wszystko zbudowane z błyszczącej, błękitnej substancji, trochę jak lodowe landrynki.

w ogóle nie podejmuję się poprawiać bez kontekstu, poza tym, że jest aliteracja i zbędny przecinek.

Co do przyoblekania: https://wsjp.pl/haslo/podglad/7077/przyoblekac to pierwotnym wydaje mi się znaczenie ubraniowe, więc może ostrożnie z tym.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, dziękuję ❤

Sama widzisz, że przestałam myśleć. XD Przyoblekanie porzuciłam. 

Może:

Na kościstej ręce tylko magia utrzymywała płaty gnijącej skóry.

 

Nad drugim jeszcze pomyślę. :) 

Nieźle yes

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jego serce ścisnęły strach i wzruszenie, gdy zdał sobie sprawę, że trzyma w dłoniach to, co ma/miał najcenniejszego.

 

Ma czy miał? Wydaje mi się, że to pierwsze, ale pewności nie mam.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

IMO ma.

Babska logika rządzi!

To przecież zależy, czy odnosimy się do obecnego stanu posiadania bohatera, czy do jakiegoś wcześniejszego (wynikającego z kontekstu). Efektownego wyczynu w tym zakresie dokonał Zanais w piórkowym Spleciu: względnie klasyczna historia o oswobodzonej księżniczce...

Wkrótce okazało się, że księżniczka jest brzemienna → zapłodnił ją dzielny wybawiciel;

Wkrótce okazało się, że księżniczka była brzemienna → została zapłodniona w niewoli.

Ślimaku, ale tutaj “trzyma” jest w czasie teraźniejszym. Czy można teraz trzymać coś, co miało się kiedyś?

Babska logika rządzi!

Nie widzę przeszkód, może to na przykład dawno utracony znaczek z początków kolekcji, która kiedyś była mu oczkiem w głowie i jedyną treścią życia, ale od tego czasu zebrał dziesiątki cenniejszych, a potem założył szczęśliwą rodzinę i przestał się zajmować filatelistyką... W każdym razie nie znam argumentów językowych przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale oczywiście mogę czegoś nie wiedzieć, może ktoś mnie oświeci.

Hmmm. Mnie chodzi o to, że jeśli trzymasz teraz i miałeś kiedyś, to znaczy, że masz nadal. Nieważne – miałeś cały czas, znalazłeś, odzyskałeś...

Tak, językowo może być “miałem”, ale logicznie mi się to nie klei. Co innego z ciążą – tu różne opcje są możliwe.

Babska logika rządzi!

Jeżeli to był najcenniejszy element dobytku bohatera w jakimś interesującym nas wcześniejszym momencie, ale w punkcie opowiadania historii ma on już cenniejsze rzeczy lub zmienił sąd o jego wartości, zdanie Zdał sobie sprawę, że trzyma w dłoniach to, co ma najcenniejszego byłoby fałszywe, natomiast w wersji z miał moim zdaniem prawdziwe. Przykład z mitologii klasycznej wyglądałby mniej więcej tak:

Zdał sobie sprawę, że trzyma w dłoniach to, co miał najcenniejszego. Świetnie zdobiony pierścień złożony w ofierze morzu powrócił w brzuchu podanej na obiad ryby. W dodatku król złamał ząb.

Tym bardziej napisałbym miał, gdyby bohater trzymał w dłoniach coś, co już do niego nie należy (może obecny właściciel proponuje mu podarek – może jest właśnie w trakcie obrabowywania skarbca?).

Cały kłopot wynika zresztą z tego, że w zdaniu podrzędnym dopełnieniowym przesuwa się następstwo czasów (i przecież taka konwencja służy właśnie temu, aby można było łatwo zaznaczyć jednoczesność lub niejednoczesność zdarzeń podanych w dopełnieniu). Historia jest opowiadana w czasie przeszłym i gdyby nie owo “że”, napisalibyśmy naturalnie “miał” jak Tetmajer:

Henryk powoli przytomniał – – – na rękach

miał swoją dawną, kochaną, straconą,

piękną Irenkę o tych samych wdziękach,

które mu duszę czyniły szaloną

Aaaa, w tym sensie może być, masz rację.

Babska logika rządzi!

Pytanie z kategorii o formę: czy w dramacie antycznym, po ostatnim (piątym) epeisodionie musi nastąpić po nim stasimon, czy można przejść od razu do exodosa?

W zasadzie to stasimon powinen wystąpić zawsze po epeisodionie, ale w tym konkretnym wypadku nie mogę znaleźć konkretnego stwierdzenia, że nie można przed exodusem go pominąć (jako, że i tak zawiera w sobie zejściu chóru ze sceny).

Potrenuj interpunkcję, składnię i fleksję, rozwiązanie znajdzie się samo. No ale to musiała by chyba być gramatyka grecka. Zresztą nie wiem. Może ktoś znajdzie lepsze rozwiązanie problemu. laugh

audaces fortuna iuvat

Co ma interpunkcja, składnia i fleksja do budowy dramatu antycznego?

Też byłbym ciekaw, jaki tu związek. A może to miała być subtelna sugestia, że pytanie pasowałoby lepiej do wątku z pomocą merytoryczną?

Co do postawionego problemu: o ile rozumiem się na dramacie antycznym, exodos to z definicji ustęp po ostatnim stasimonie aż do końca tekstu. Czyli proponowany przez Ciebie utwór byłby zapewne interpretowany jako zawierający cztery pary epeisodion-stasimon i długi exodos (nie ma żadnego wymogu formalnego, aby tych par było koniecznie pięć). Czasem zresztą można się spierać, czy dany fragment jest “prawdziwym” stasimonem, czy tylko wstawką chóralną w partii dramatycznej.

Wreszcie: stabilność całego systemu nie jest stuprocentowa, zwłaszcza w odniesieniu do co bardziej archaicznych utworów Ajschylosa (Persowie i Siedmiu przeciw Tebom nie mają prologu, a dopasowanie struktury dramatu antycznego do lirycznych Błagalnic jest w ogóle trochę naciągane).

Tyle od amatora, który trochę pamięta ze szkoły i trochę doczytał. Dla pewności możemy jeszcze poczekać na kogoś, kto zajmuje się twórczością starożytną profesjonalnie...

Zerknijcie no proszę na to zdanie:

[Syn] zacisnął powieki, by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka [ojca], który odkąd pamiętał, był dla niego wszystkim.

 

Czy jest dostatecznie jasne, kto pamiętał? Widziałem taką konstrukcję w paru tekstach, ale ilekroć to czytam, coś mi zgrzyta.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Dla mnie czytelne!

Bo “który” jawnie odnosi się do “człowieka”. Nie zgrzyta mi, ale może jestem dziwny.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

W porządku. Podmiotem jest ciągle syn.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla mnie czytelne!

Bo “który” jawnie odnosi się do “człowieka”. Nie zgrzyta mi, ale może jestem dziwny.

A nie wychodzi, że to ojciec pamiętał, że był dla syna wszystkim?

 

BTW, fajna sygnaturka, Tarnino.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

    A nie wychodzi, że to ojciec pamiętał, że był dla syna wszystkim?

Nie. Rozłóżmy zdanie:

[Syn] zacisnął powieki, by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka [ojca], który odkąd pamiętał, był dla niego wszystkim.

(Tak w ogóle – brakuje przecinka, więc go dodaję)

 

nadrzędne: [Syn] zacisnął powieki

podrzędne: by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka, który, odkąd pamiętał, był dla niego wszystkim.

 

Podrzędne też jest złożone:

nadrzędne podrzędnego: by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka

podrzędne podrzędnego: który, odkąd pamiętał, był dla niego wszystkim

 

Gdybyśmy to traktowali jako abstrakcyjne symbole, można by się pomylić. Ale tu wchodzi semantyka – syn jest podmiotem dla wszystkich orzeczeń poza "był".

 

Jeśli chcesz to jeszcze rozjaśnić, to można przestawić szyk:

    [Syn] zacisnął powieki, by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka, który był dla niego wszystkim, odkąd pamiętał.

Albo przestawić imię syna (jeśli otoczenie na to pozwala):

    Zacisnął powieki, by nie uronić łzy wzruszenia nad kruchością człowieka, który, odkąd [Syn] pamiętał, był dla niego wszystkim.

Albo to i to. Ale tak, jak jest, jest jasne.

BTW, dzięki :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za wnikliwą analizę.

 

(Tak w ogóle – brakuje przecinka, więc go dodaję)

To ciekawe, bo w zdecydowanej większości przypadków użycia takiej konstrukcji zdaniowej, z którymi się zetknąłem, przecinka pomiędzy “który” a “odkąd” nie było. Wydaje mi się, że gdzieś czytałem o tym, że spójników nie powinno się wydzielać z obu stron przecinkami.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Spójników nie, ale “odkąd pamiętał” to wtrącenie. Da się przestawić chociażby.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zasadniczo imiesłowowy równoważnik zdania, zwłaszcza rozwinięty, a także zdanie podrzędne, powinniśmy ujmować w przecinki (...), ale jeśli prowadziłoby to do wydzielenia przecinkami spójnika, rezygnujemy z przecinka, który miałby stanąć po nim

 

Źródło: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nadmiar-przecinkow;8801.html

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

ale jeśli prowadziłoby to do wydzielenia przecinkami spójnika, rezygnujemy z przecinka, który miałby stanąć po nim (dlatego o jeden przecinek za dużo jest w zdaniu 2). Gdyby jednak zaimek miał być wydzielony przecinkami w taki sposób, nic nie szkodzi. 

 

Który to jest zaimek, nie spójnik. 

 

W podanym przez PWN przykładzie masz “co” oprzecinkowane z obu stron: 

 

3. Wiedzą, co, aby wygrać, trzeba robić.

It's ok not to.

Który to jest zaimek, nie spójnik.

Faktycznie, my bad.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Ja tam nie wiem, ale dla mnie, Bolly, zależy od kontekstu. ;-) O ile – jak rozumiem – on jest synem, to człowiek niekoniecznie jest tożsamy z ojcem, czemu nie napiszesz wprost – “ojca”?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bo “ojca” mam w poprzednim zdaniu i chcę uniknąć powtórzenia.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

A, to chyba trzeba byłoby całość kilku zdań przemyśleć, albo powtórzyć. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Statek wpływa ,,do przystani” czy ,,na przystań”?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Jak dla m nie wpływa do portu, do zatoki, ale przybija do przystani.

A wypływa na morze;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Cóż, zdanie w tej chwili brzmi:

Po kontroli wpuścili ich do przystani.

Możliwe, że nie ma sensu :), ale nie chcę używać słowa ,,port”, bo ono kojarzy mi się z takim większym kompleksem, a tu chodzi o podkreślenie, że jest toto małe i prowizoryczne. 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Może być, albo przepuścili – jeśli drogę zagradzały łodzie, łańcuch (jak w Konstantynopolu).

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Nieładnie to brzmi. 

 

Może:

Po kontroli pozwolili im zacumować. 

Po kontroli pozwolili im przycumować do pomostu.

Po kontroli pozwolili im przybić do pomostu. 

Ewentualnie:

Po kontroli pozwolili im skorzystać z przystani.

Albo: wpłynąć do przystani.

 

O ile przystań nie była jakoś zagrodzona, raczej nie mogli ich do niej wpuścić. No i to zdanie sugeruje, że kontrola odbyła się przed wpłynięciem do przystani (o to chodziło?).

It's ok not to.

o to chodziło?

Tak.

dogs, to ostatnie zdanie najbardziej pasuje do tego, co sobie wyobrażam, tak mi się wydaje, także chyba postawię na nie. Ambush ,,przepuszczanie” w sumie też mogłoby być, ale jakoś nie zgrywa mi się fonetycznie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

  1. Kapelusz się wkłada, ale czy można zakładać?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Super, dziękuję. Czyli chustkę na szyję się zakłada (fular jak krawat), ale na głowę wkłada (bandana jak kapelusz)?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

No, na to wychodzi, ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Taka drobnostka:

 

Wspólnie z moimi przyjaciółmi elfami...

 

Czy między “przyjaciółmi” a “elfami” powinien być myślnik lub dywiz?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

A dlaczego?

Niepotrzebne te kreski.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bez szerszego kontekstu trudno odpowiedzieć na to pytanie.

Myślnik jest znakiem interpunkcyjnym, możesz go użyć na przykład do wydzielenia długiego wtrącenia:

Wspólnie z moimi przyjaciółmi – elfami z Gór Sinych, specjalizującymi się w kowalstwie i napadach na powozy – postanowiłem odbić kniaziównę.

Dywiz jest znakiem ortograficznym, sygnalizuje równorzędność członów, która byłaby tutaj bardzo dziwna. Skoro równorzędność, to mówisz na jednym wdechu “moi przyjaciele” i “moje elfy”, a mówiąc “moje elfy”, nie brzmisz jak przyjaciel, tylko jak zaborca mówiący “moje Polaczki” (albo jak Święty Mikołaj). W każdym razie można coś zdziałać odpowiednim kontekstem:

Wszyscy moi znajomi czarnoksiężnicy traktowali podległych im elfów jako niewolników, swoich jednak postanowiłem uważać za przyjaciół. Wspólnie z moimi przyjaciółmi-elfami doprowadzałem kolegów po fachu do szału dowcipami praktycznymi.

Jeżeli nie zachodzą podobne okoliczności, nie polecałbym żadnego ze znaków:

Wspólnie z moimi przyjaciółmi elfami założyłem wegański klub łuczniczy.

Popieram Ślimaka – bez żadnych kresek, kropek czy kółek :)

 

Schlałem się na umór i przetańczyłem całą noc. Wspólnie z moimi przyjaciółmi elfami...

 

;)

Known some call is air am

To tak jak myślałem. Dzięki.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Triumwirat składa się z trzech triumwirów (np. Pompejusz, Cezar i Krassus), a forma żeńska to triumwira?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radku, nie dowierzałabym słownikowi, którego przykłądem się posiłkujesz i sugeruję zajrzenie do encyklopedia.pwn.  Obawiam się też, że na próżno szukasz żeńskiej formy  tego dziwnego słowa.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie ma to jak miłe pytanie o feminatywum. Sufiks -a nie tworzy w polszczyźnie formy żeńskiej (ze sporadycznym wyjątkiem “markizy”, i proszę nie zaczynać z “ministrą”).

Regularną formą byłaby “triumwirka”, tylko że mnie się uparcie kojarzy z samicą wirka trójjelitowego (wypławka), więc może to nieszczęśliwy wyraz. Co gorsza, one są obojnakami.

W wielu kontekstach nie raziłby “triumwir” jako forma dwupłciowa (uzyskałem audiencję u triumwir Heleny w takiej a takiej sprawie) – wydaje mi się, że te nazwy łacińskie często bardziej denotują funkcję niż rodzaj, Hedwig rex.

Zupełnie dobrym wyborem byłaby “triumwirago” (https://en.wikipedia.org/wiki/Virago), niestety większości odbiorców może brakować wiedzy o łacinie, aby rozpoznać to jako rodzaj żeński.

Nie jest cięższa od dorosłego dzika

Czy

Nie jest cięższa niż dorosły dzik.

Obydwa warianty w pełni poprawne. Istnieje pewna tendencja do rezerwowania “niż” dla sytuacji, gdy po obu stronach jest ta sama część mowy (“bardziej boli zły sąsiad niż rany”, “zły sąsiad boli bardziej od ran”), ale to nie są żadne twarde wytyczne.

Super. Dzięki, Ślimaku!

     forma żeńska to triumwira?

No, nie bardzo, bo "vir" to mężczyzna.

Noga jestem z historii, ale wątpię, żeby kiedyś gdzieś formalnie rządziły trzy kobiety (a gdyby, to nazywałoby się to "sabat" XD). Kobieta to po łacinie "mulier" (por. hiszpańską "mujer") albo "femina". Ale tresfeminat brzmi jak środek chwastobójczy, a tremulierat jak lek na bóle owulacyjne, i od żadnego z nich nie podejmowałabym się tworzyć dalszych form. Może lepiej napisz "współwładczyni" i nie kombinuj?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

hejka, mogę prosić o poradę?

 

w zdaniu, a dokładniej jego fragmencie:

ścinam je na krótko, bo zaczęły mi się lekko przerzedzać

czy “się” może być przed czasownikiem?

bo dla mnie brzmi okropnie jeśli  napiszę:

ścinam je na krótko, bo zaczęły się mi lekko przerzedzać

a już najgorzej 

ścinam je na krótko, bo zaczęły mi lekko przerzedzać się.

i drugi przykład:

...zdałam sobie sprawę, że musiało jej się przytafić coś złego.

czy 

… zdałam sobie sprawę, że musiało przytrafić się jej coś złego.

czy

… zdałam sobie sprawę, że musiało przytrafić jej się coś złego.

Dzięki za podpowiedź.

Zostałbym przy pierwszej wersji, gdy chodzi o ścinanie włosów. Co do drugiego pytania, napisałbym: ...zdałam sobie sprawę, że musiało jej przytrafić się coś złego.

I nie jest to żaden rusycyzm, jak gotowi twierdzić nadgorliwi strażnicy czystości języka, tylko regularna, słownikowa forma umiejscawiania zaimka zwrotnego. Że jest on ruchomy, to też prawda, i można nim, a czasem trzeba, pożonglować, aby wypowiedź lepiej brzmiała.

Dot. triumwiratu:

Dziękuję za uwagi. Tresfeminat mi się podoba, ale nie użyję przez subtelność.

Przypadek fabularny jest taki, że rządzi dwóch mężczyzn i kobieta, czyli wybieram, że będzie dwóch triumwirów oraz współwładczyni. Chociaż triumwirago wydaje się bardzo nęcące. Oryginalnie pasował mi tytuł (fonetycznie): najdostojniejsza triumwira, ale w takim razie, skoro vir oznacza mężczyznę, byłoby źle.

 

Inne pytanie z łaciny i greki: mamy triathlon. Czy quadrathlon (quadrathlonista, quadrathlonistka) jest dobrze?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

    ścinam je na krótko, bo zaczęły mi się lekko przerzedzać

To jest najzupełniej prawidłowa fraza. Wersja 2 jest okropna, a wersja 3 brzmi jak Yoda. Obie są o wiele mniej naturalne od pierwszej.

    ...zdałam sobie sprawę, że musiało jej się przytafić coś złego.

Zdałam sobie sprawę, że przytrafiło jej się coś złego. Albo (zależnie od kontekstu): zdałam sobie sprawę, że coś złego jej się przytrafiło.

    I nie jest to żaden rusycyzm, jak gotowi twierdzić nadgorliwi strażnicy czystości języka, tylko regularna, słownikowa forma umiejscawiania zaimka zwrotnego.

Przeczytaj to na głos. Ruski akcent sam się robi :P Słowniki muszą ten zaimek gdzieś wcisnąć, na początek nie mogą, bo kolejność alfabetyczna, to dają na koniec.

    Że jest on ruchomy, to też prawda, i można nim, a czasem trzeba, pożonglować, aby wypowiedź lepiej brzmiała.

A to, to tak.

    Tresfeminat mi się podoba, ale nie użyję przez subtelność.

XD

    czyli wybieram, że będzie dwóch triumwirów oraz współwładczyni. Chociaż triumwirago wydaje się bardzo nęcące

Może być oficjalnie triumwirago i mniej oficjalnie – współwładczyni (bo dla dwóch kolegów ona jest współwładczynią, a oni są jej współwładcami).

    Inne pytanie z łaciny i greki: mamy triathlon. Czy quadrathlon (quadrathlonista, quadrathlonistka) jest dobrze?

Nie widzę przeszkód, ale spolszczyłabym pisownię.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki. bałam się żonglować, ale skoro wolno... :-)

Triathlon vs. triatlon:

Zarówno wiki, jak i pwn podają wersję z H jako zupełnie OK. Też się dziwię.

musiało jej się przytafić coś złego.

znaczy nieco co innego (jest słabsze) niż:

przytrafiło jej się coś złego.

Pierwsze jest mocnym przypuszczeniem (mocniejszym niż najprawdopodobniej), a drugie stwierdzeniem faktu (np. patrzymy na zwłoki). Z całym szacunkiem do nienawiści wobec “must have been”.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

    Zarówno wiki, jak i pwn podają wersję z H jako zupełnie OK. Też się dziwię.

Powiedziałam tylko, że ja spolszczyłabym pisownię. Nie powiedziałam, że Ty musisz.

    Pierwsze jest mocnym przypuszczeniem (mocniejszym niż najprawdopodobniej), a drugie stwierdzeniem faktu (np. patrzymy na zwłoki).

Takie rzeczy załatwiamy kontekstem. Jeśli w scenie dziewczyna stoi i patrzy na zwłoki, to – też wnioskuje z zastanych faktów (na podłodze leży trup, ergo – przydarzyło się coś złego); jeśli wyciąga wnioski z mniej jednoznacznych przesłanek, to oczywiście może się mylić i sama powinna o tym wiedzieć. Faktem jest tylko leżenie trupa na miejscu do tego nieprzeznaczonym. O przyczynach tego faktu możemy jedynie wnioskować, że Cię tak puszczę Kantem.

    Z całym szacunkiem do nienawiści wobec “must have been”.

Kocham "must have been" miłością prawdziwą i nieodwzajemnioną, ale ono nie jest polską konstrukcją. I tyle.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina:   Przeczytaj to na głos. Ruski akcent sam się robi :

>>>   A to już od osobniczych umiejętności zależy...  

Przypomina mi się baaardzo stare słuchowisko (łódzka rozgłośnia). Rzecz dzieje się w teatrze. Pośród kwestii jednej z postaci (męskich) znajduje się fraza:  z mych ócz przeczystych za łzą łza płynie... No i znajdź mi kogoś z grona dzisiejszych celebrytów aktorskich, który to wypowie tak, aby dobrze były słyszalne te kłopotliwe głoski “ł”...

Na szczęście w moim tekście zwłok nie ma, wszystko pozostaje więc w sferze przypuszczeń.

“się” również znalazło się na swoim miejscu. Dzięki.

No i znajdź mi kogoś z grona dzisiejszych celebrytów aktorskich, który to wypowie tak, aby dobrze były słyszalne te kłopotliwe głoski “ł”...

Nie dam rady, ale czego to dowodzi? Niewyszkolenia aktorskiego i tyle. Nie jestem specem od prozodii, ale ucho mego umysłu odróżnia prozodię standardowo polską od kresowej.

Na szczęście w moim tekście zwłok nie ma, wszystko pozostaje więc w sferze przypuszczeń.

I jeśli to widać, to jest dobrze heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina napisała:  Nie dam rady, ale czego to dowodzi? Niewyszkolenia aktorskiego i tyle. Nie jestem specem od prozodii, ale ucho mego umysłu odróżnia prozodię standardowo polską od kresowej.

Ja też nie, znaczy nie jestem specem, ale pochodzę w prostej męskiej linii od przywileńskich kresowiaków. Dla mnie helikopter jest Helikopterem, nie cheli i tak dalej, jako jakiem, nie japkiem, jak w słownikach i tak dalej. {Dziwne, że jedno to “japko”, ale dwa to już jednak wyraźnie “jabłka / jabłuszka... Czyżby jednak można było?} Na deser – proste pytanie. A kto dopuszczał aktorów, niedoszkolonych prozodycznie, do wykonywania zawodu? I, przy okazji, pytanie drugie: kto rozdaje dyplomy dziennikarzom, wyraźnie niedouczonym, bo plączącym się w składni, w znaczeniach słów? Bo na pewno nie ja...

@AdamKB:

Hm, mnie w podstawówce uczyli, że w języku polskim “ł” przedniojęzykowe zanikło i zostało zastąpione ściśnionym u (btw: białoruski ma obie formy, rozróżnialne w piśmie). Zaś poprawnie mówi się właśnie japko i jabłko (fonetycznie) to zwyczajnie błąd, podobnie ogród/ogrót (obowiązkowa utrata dźwięczności na końcu wyrazu, która nie występuje w angielskim i w znacznie mniejszym stopniu w rosyjskim).

A helikopter nie mówi się wcale, bo to anglicyzm, mamy śmigłowiec :-)

Poważniej – na początku (w podstawówce druga klasa) wmawiano mi, że da się odróżnić “h” od “ch” na krtani (nigdy mi się nie udało, nikomu się nie udało, ale może taki region), ale potem (szósta klasa) twierdzono, że rozróżnienie fonetyczne h i ch w języku polskim zanikło. Więcej z formalną nauką polskiej fonetyki nie miałem do czynienia.

pytanie drugie: kto rozdaje dyplomy dziennikarzom, wyraźnie niedouczonym, bo plączącym się w składni, w znaczeniach słów?

Jeśli to nie  jest pytanie retoryczne, możemy się wymienić nazwiskami i adresami :-)

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

    Bo na pewno nie ja...

A myślisz, że ja? Mnie też szlag trafia, jak to słyszę...

    Więcej z formalną nauką polskiej fonetyki nie miałem do czynienia.

A myślisz, że mnie ktoś próbował czegoś uczyć? Świat ma nas gdzieś i nikt nam nie pomoże.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

– > Radek. Wiem, że języki ewoluują. Tak musi być, ponieważ zmienia się otaczająca nas rzeczywistość danego “tu i teraz”. Nowe zjawisko społeczne lub technologiczne trzeba nazwać, tworząc nowy termin, zapożyczając z innego języka, w którym pojawił się wcześniej niż w naszym, poszerzając zakres znaczeń istniejącego i używanego terminu. W tej materii praktycznie nie czepiam się nikogo i niczego, jedynie wykpiwam manierę anglicystyczną, swoistą uległość wobec dominującego języka.

Ale spór, jeśli to faktycznie sporem można zwać, dotyczy fonetyki. Tu mam dwie odpowiedzi, łączące się na wyższym poziomie w jedną. Po pierwsze jesteśmy, my tutaj i teraz, nadal tym samym gatunkiem z tymi samymi genami, więc co było i jest możliwe u jednej z grup “plemiennych”, że tak nazwę Kresowiaków z dawniejszych lat, nadal jest możliwe u wszystkich rodzących się Polkami i Polakami. Po drugie nastąpiły takie przemiany społeczne, że zanikła elita, od zawsze będąca wzorem do naśladowania dla warstw niższych. Per saldo, gdy brak dobrych wzorów i przykładów, górę biorą zwykłe lenistwo pod rękę z lokalizmami. Starzy Łodzianie nie wymawiali “ą” na końcu wyrazu. Dla nich to było “om”. Rękom, nogom... To co, nauczycielka, która wyniosła z domu tę przypadłość, będzie to krytykowała czy uzasadniała? I tak z pozostałymi H, Ch, Ą, Ę...

Influencerzy i dziennikarze, politycy też, dokładają swoje, prą w kierunku ku “pidgin polish”. To jeszcze szerszy temat, jeszcze gorsze zjawisko, ale od dyskusji na ten temat zwyczajnie się wymiguję, bo istnieją paragrafy, pod które łatwo podpaść, gdy irytacja poniesie.

– > Tarnina. No to trzeba sobie samym pomagać...

Jakie ciekawe rozważania! :-)  Opowiadam się za wersją adamową, jeśli pozwolicie. 

Dodałabym, słówko o hiszpańskiej inkwizycji w stosunku do tekstów, bo przecież dajemy prawo głosu Autorowi zapisanych treści literze/obrazku/głosie, ich specyfice, indywidualności, naleciałości, zmieszaniu. Gdzie postawić granicę, kto ma o tym zdecydować, jakie ma argumenty, jaka szkoda, jakie zyski. 

Istotniejszą, coraz częściej, zdaje mi się nauka rozmawiania. Sprowadziłabym ją do obsługi samochodu. Prowadzisz, jedziesz, uważasz na drogę i okolice. Ostatnio zewsząd atakuje mnie “jajanie”,  bowiem każdy musi zaistnieć, jakby nie można po prostu powiedzieć/napisać co myślę, czuję, odnieść się. Rzecz przybiera różne formy, np. wprost – pytanie, ja odpowiadam, a inny że ma lepiej, gorzej, whatever i tokowanie o sobie; niewprost – padają argumenty, a ja bidna dusza podążam za nimi, mierzę się tez z unikami, próbuję to wszystko ogarnąć. W zasadzie w drugiej sytuacji nie mam szans. Rozmowa jest wymianą myśli, poglądów, kwestie , które poruszamy mogą nie być skodyfikowane, a jeśli są – można im się przyjrzeć pod warunkiem, że są ku temu powody. Czasem są, a czasem ich nie ma. Moje przekonania i pewność nie wypełniają przesłanki powodu, nawet wiedza, którą nabyłam tego nie czyni.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No to trzeba sobie samym pomagać...

Trzeba sobie jakoś radzić, powiedział baca, zawiązując but dżdżownicą...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, komentarz idealny. Dżdżownica, jeśli dorodna, daje się nieco wyciągnąć, co czyni ją w miarę odpowiednio długą i cienką, by but zawiązać. Pozostaje kwestia wytrzymałości materiału, co przekłada się na skuteczność zastępczych środków zaradczych...

Temat na doktorat: wytrzymałość pierścienic na rozciąganie :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jeśli gdzieś istniała wtyczka do wyłączenia świata, równie dobrze może/mogła znajdować się za tymi drzwiami.

 

Która wersja w tym zdaniu jest poprawna? I ew. dlaczego? :)

W zwykłej narracji trzecioosobowej prowadzonej w czasie przeszłym “mogła”. Jeżeli to kwestia wypowiadana przez bohatera, wybierasz wariant w zależności od tego, czy możliwość jest jego zdaniem aktualna.

Zauważ, że to jest zasadniczo różne od Twojego “wkrótce okazało się, że księżniczka była/jest brzemienna”, bo tam mieliśmy specjalny przypadek następstwa czasów w zdaniu podrzędnym dopełnieniowym.

Dzięki, Ślimaku!

Jeśli gdzieś istniała wtyczka do wyłączenia świata, równie dobrze może/mogła znajdować się za tymi drzwiami.

Jeśli gdzieś istniała wtyczka do wyłączenia świata, równie dobrze mogła się znajdować za tymi drzwiami.

Zawsze. Dixi :)

Zważcie, że mamy okres warunkowy, ale przypuszczeniem jest całość. Gdyby bohater pomyślał “gdzieś tam istniała wtyczka” (swoją drogą – hę? od kiedy wtyczka coś wyłącza?), to w domyśle byłoby, że już nie istnieje i czasy w zdaniu się sypią (skoro już nie istnieje, to nie może się teraz nigdzie znajdować).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niekoniecznie. Wyobrażam sobie taką sytuację – bohaterowie odnajdują zaginiony skarbiec Umajjadów i toczą następujący dialog:

– Al-Zahrawi pisze, że w owym czasie istniała wtyczka (?) do wyłączenia świata.

– Jeśli gdzieś istniała taka wtyczka, równie dobrze może znajdować się za tymi drzwiami.

Istnienie wtyczki w przeszłości jest przesłanką okresu warunkowego i służy do wnioskowania o możliwości jej aktualnego istnienia. Ja tutaj nie dostrzegam błędu logicznego.

Hmm. Jeśli coś istniało, to może istnieć nadal – ale wcale nie musi. Jeśli nie istniało, to niekoniecznie tymczasem zaistniało, ale przecież mogło. Może gdyby napisać:

– Jeśli kiedykolwiek istniała taka wtyczka, równie dobrze może znajdować się za tymi drzwiami.

to załatwiłby to kontekst. Choć też nie jestem pewna.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgadzam się w każdym razie, że “może” wymaga odpowiednio dobranego kontekstu, zdanie rozpatrywane w oderwaniu powinno przyjąć postać z “mogła”.

Otóż to.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A czy (bardziej realistycznie) “włącznik do wyłączania światła” jest powtórzeniem wyrazowym? Jak tego uniknąć, bo światło włączamy przecież włącznikiem (rzadko wtyczką)?

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Przycisk, prztyczek, guzik?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przycisk, prztyczek, guzik?

Niby tak, ale to jest uciekanie od problemu, bo przycisk tylko przełącza włącznik, wykonuje inną funkcję. Tzn. jest częścią włącznika, która oddziałuje z palcem operatora, ale nie z obwodem elektrycznym.

Chyba to jest rozwiązanie, mimo wszystko. Czasami trzeba uciekać.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A może “wyłącznik światła”?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

To by było: “Zamiast wyciągać wtyczkę, światło wyłączam wyłącznikiem światła”?

Głosuję na “przyciskiem”, mimo że mniej ściśle.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

A, nie zauważyłem kontekstu. Wydaje mi się, że światło można również zgasić.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Można, można. I “przycisk” dobry. Tylko oryginalne pytanie dotyczyło wyłącznika świata, nie światła XD Boże, zatrzymaj świat – ja wysiadam. (I tak jadę na gapę.)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

W jaki sposób zapisywać fragmenty korespondencji? Tak samo jak myśli, czy inaczej?

Np.:

„Nasi orkowie słabo biegają, może by zatrudnić kilku Uruk-Hai od Sarumana, choćby do roznoszenia korespondencji”, napisał Czarnoksiężnik z Angmaru do Saurona w notatce służbowej i pomyślał: „Gdyby majar się w życiu trochę uczłowieczał zamiast zwampirzać i uwilkołaczać, dałoby się porozumieć przekazem myśli”, westchnął.

 

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Zależy. Jeśli są krótkie, można tak. Jeśli dłuższe, lepiej z tego zrobić osobny akapit. Niektórzy chyba robią takie krótkie kursywą, ale nie każdemu czytelnikowi to odpowiada. (A Czarnoksiężnik nie był majarem :P)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo dziękuję, będę robił dodatkowo kursywą, bo fajniej. Zobaczę, czy mnie za to redakcja nie zabije młotkiem.

A Czarnoksiężnik nie był majarem :P

Był człowiekiem.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Zobaczę, czy mnie za to redakcja nie zabije młotkiem.

Był człowiekiem.

No, właśnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

1. dwunasto–, może trzynastoletni chłopiec

2. dwunasto-, może trzynastoletni chłopiec

3. dwunasto, może trzynastoletni chłopiec

 

Wydaje mi się, że poprawna jest wersja nr 2., ale pewności nie mam. Halp.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

4. dwunasto– może trzynastoletni chłopiec

Nie wiem dlaczego dywiz zamienia się w półpauzę. Zamiast półpauzy powinien być dywiz ale bez przecinka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wersji bez przecinka nigdzie nie widziałem. Zresztą tam wyraźnie jest pauza oddechowa.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Skoro czegoś nie widziałeś, to jeszcze nie znaczy, że tego nie ma. Ale cóż, skoro wiesz lepiej, przyjmij, że mnie tu nie było.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie widziałeś, bo to powszechny błąd. Pauza oddechowa? Zapomnij o takich “dobrych” wskazówkach...

Skoro czegoś nie widziałeś, to jeszcze nie znaczy, że tego nie ma. Ale cóż, skoro wiesz lepiej, przyjmij, że mnie tu nie było.

Ja nie twierdzę, że nie ma. Ale przekopałem się przez dziesiątki stron na books.google, wklepując tę frazę z różnymi wartościami wiekowymi, i jedyne znalezione przeze mnie warianty to te trzy, które wypisałem w poprzednim poście, przy czym zdecydowanie dominował ten drugi. Ja sam w jakimś swoim starszym tekście zastosowałem wariant trzeci.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Ciekawe, zaskoczyliście mnie tutaj odrobinę. W wyrażeniu “dwunastoletni, może trzynastoletni chłopiec” przecinek na pewno musi się pojawić, na mocy zwykłej reguły o stawianiu go między przymiotnikami równorzędnymi połączonymi bez spójnika (może nie jest spójnikiem, lecz jakiegoś rodzaju partykułą).

Jeżeli mówicie, że fraza “dwunasto-, może trzynastoletni chłopiec” powinna być bez przecinka, to widocznie istniałaby inna zasada, że łącznik (w roli skracającej dwukrotny przymiotnik złożony) kasuje przecinek. Sam takiej reguły nie znałem i nie umiem teraz znaleźć: wydawałoby mi się nieco dziwne, aby znak ortograficzny redukował interpunkcyjny, ale może właśnie nauczę się czegoś nowego.

Też chętnie poznałbym taką regułę i poszerzył swoje horyzonty.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Sam takiej reguły nie znałem i nie umiem teraz znaleźć

Ja tak samo. Ma ktoś jakieś źródła? (BTW, “pauza oddechowa” nie ma nic wspólnego z przecinkami – przecinki stawia się ze względu na budowę zdania, nie na fonetykę.)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ślimaku, wczoraj opuściłam portal przed Twoim postem, a dzisiaj, kiedy tu przyszłam, okazuje się, że rzecz już została wyjaśniona. W_baskerville – wielkie dzięki. heart

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W_baskerville, śli(ma)cznie dziękuję za wyszukanie ciekawego materiału! Chętnie potwierdzam, że tutaj też bym tego przecinka nie postawił, bo “a” występuje w funkcji łącznej – daje się zastąpić przez “i” – mamy jakieś liczne gadżety, może wszystkie są terabajtowe, może tylko niektóre z nich. Natomiast wciąż sądzę, że “giga-, nawet terabajtowych”, “giga-, może terabajtowych” itp. (zauważ różnicę – w znalezionym przez Ciebie przykładzie jest spójnik, tutaj tylko partykuła, tak jak pisałem poprzednio). Oczywiście mogę się mylić, ale trzeba by znaleźć regułę usprawiedliwiającą pominięcie przecinka lub przynajmniej analogiczny przykład z partykułą (szukałem bez powodzenia).

 

Skądinąd interpunkcja tego dyktanda jest prawdopodobnie błędna co najmniej w jednym miejscu:

żałując, że zamiast uprawiać(-,) trekking, snowboarding, spinning, carving(-,) albo nawet zwykły jogging, mozoli się nad quasi-sportowym tekstem.

Pierwszy ze wskazanych przecinków dałby się uzasadnić tylko jako otwarcie wtrącenia, ale po wycięciu tego rzekomego wtrącenia dostalibyśmy “zamiast uprawiać, mozoli się nad quasi-sportowym tekstem”, a to już skrajnie naciągane (co uprawiać? quasi-sport? rolę??). Drugiego da się bronić, że niby wprowadza dopowiedzenie, ale tak naprawdę to jest po prostu ostatni człon wyliczenia – aby wolno było go interpretować jako dopowiedzenie, musiałaby istnieć zasadnicza różnica pomiędzy joggingiem a pozostałymi wymienionymi czynnościami.

 

Regulatorzy, spodziewałem się, że zdążyłaś wczoraj opuścić portal, odpisałem przecież dość późno. Jak widzisz, kwestia nie wydaje mi się w pełni wyjaśniona, ale oczywiście nie czuj się koniecznie zobowiązana do dalszego udziału w dyskusji. Przy Twoim wyczuciu językowym już samo to, że dany wariant zapisu nie wydaje Ci się rażący, jest bardzo cenną wskazówką!

Ślimaku, nie do końca rozumiem Twoje wątpliwości, więc nie podejmę się ich rozwiania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to szukamy kogoś, kto te ślimacze – i moje przy okazji – wątpliwości rozumie.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Nie podając w wątpliwość słuszności prawienia reg, chciałabym jednakowoż zauważyć, że źródło budzi we mnie sceptycyzm.

W tekście dyktanda mamy bowiem co najmniej jeden błąd interpunkcyjny (zauważony już przez Ślimaka) co nasuwałoby podejrzenia, że został on niestarannie przepisany.

W poradzie o dywizach, myślnikach i półpauzach, która nas tu interesuje, nie ma wyjaśnienia kwestii przecinka. Ja piszę to zawsze z przecinkiem, bo nie przyszłoby mi do głowy, żeby dodatkowo odróżniać formę skróconą od pełnej:

    dwunastoletni, może trzynastoletni chłopiec

    dwunasto-, może trzynastoletni chłopiec

PWN ( https://sjp.pwn.pl/zasady/190-53-2-W-wyrazeniach-w-ktorych-wystepuje-dwukrotnie-przymiotnik-zlozony-rozniacy-sie-tylko-pierwszym-czlonem;629547.html ) zaleca pisownię bez przecinka, ale we wszystkich przykładach występuje tutaj spójnik ("i"), który eliminuje przecinek. A my chcemy wiedzieć, co zrobić, kiedy spójnika nie ma, więc to nie to.

    zauważ różnicę – w znalezionym przez Ciebie przykładzie jest spójnik, tutaj tylko partykuła, tak jak pisałem poprzednio

O, właśnie. Zatem – kwestia pozostaje otwarta.

    No to szukamy kogoś, kto te ślimacze – i moje przy okazji – wątpliwości rozumie.

Ja rozumiem, ale je podzielam. Nie potrafię ich rozwiać.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Też jestem za przecinkiem.

Przynoszę radość :)

Na nasze potrzeby pewnie obie wersje są dopuszczalne.

Osobiście logiczniejszą wydaje mi się wersja bez przecinka, ponieważ mamy do czynienia z przedrostkiem i niepewnością (może), przecinek wprowadzałby tutaj pewność jak dla mnie. :-)

Uwielbiam takie rozkminki. :D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

przecinek wprowadzałby tutaj pewność jak dla mnie. :-)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A co ma do tego subiektywne poczucie pewności lub niepewności?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Hej

Która wersja poprawna?

– Bla, bla. – Głos jej się łamał.

– Bla, bla – głos jej się łamał.

Bo widzę tak i tak. 

 

Czy nazwę przedmiotu np. miecz o nazwie „Honor”, mogę zapisywać w cudzysłowie, ale też kursywą, byle było konsekwentnie, czy któraś opcja jest bardziej stosowana?

 

Czy słowo “dyspensa” mogę zastosować jako zwolnienie z zajęć? Np. Dostali dyspensę na resztę dnia (uczniowie).

 

 

Asylum, rzecz w tym, że według powszechnie (jak mniemam) znanych i przyjętych zasad interpunkcji należy pisać: “pod sosrębem wisiało jedenaście, może dwanaście osób”, “poszukiwany nosił ciemny, może granatowy kapelusz damski” i tym podobne. Zastanawiamy się raczej, czy fakt skrócenia pierwszego z pary przymiotników złożonych łącznikiem mógłby tutaj cokolwiek zmieniać (ja uważam, że nie).

Ma ktoś jakieś źródła? (BTW, “pauza oddechowa” nie ma nic wspólnego z przecinkami – przecinki stawia się ze względu na budowę zdania, nie na fonetykę.)

A co ma do tego subiektywne poczucie pewności lub niepewności?

Co ciekawe – musiałem już kiedyś o tym wspominać – historyczna interpunkcja polska była intonacyjno-składniowa i nieuregulowana, sztywną interpunkcję składniową z bardzo ograniczonym aspektem intonacyjnym wprowadzono dopiero w latach międzywojennych.

Przypuszczam, że ktoś z dużą wiedzą i znakomitym wyczuciem mógłby próbować, zwłaszcza w poezji czy prozie poetyckiej, własnej interpunkcji eksperymentalnej opartej na przykład o kategorie pewności i niepewności... Ja bym się raczej nie podjął.

 

Zanaisie

1) Na pierwsze pytanie odpowiada Ci Juliusz Słowacki:

“Myślałam...” – Głos jej o jedną oktawę

Zniżył się i pękł, jak pęknięcie struny.

Opcja z kropką i wielką literą na pewno jest bezpieczniejsza.

2) Kiedy rzeczywiście piszesz frazę w rodzaju miecz o nazwie “Honor”, częściej widuje się cudzysłów, ale kursywa też powinna być w porządku (byle konsekwentnie, tak jak mówisz). Kiedy jednak potem używasz w narracji samej nazwy (Honor poprowadził rękę Zuzi do półkolistej zastawy), to już traktujemy jak imię, bez wyróżnienia cudzysłowem ani kursywą.

3) Takie adaptacje zapożyczeń łacińskich były najbardziej charakterystycznym wyróżnikiem przedwojennej gwary uczniowskiej, więc formalnie w porządku, pytanie tylko, czy chcesz wywołać takie skojarzenie u oczytanego odbiorcy.

Dzięki, Ślimaku!

  1. Widzę w korpusie różne wersje, więc wolę dopytać, ale też przeczuwałem, że opcja z kropką słuszniejsza.
  2. Nie bardzo rozumiem, o co chodzi w narracji? Chodzi o coś takiego?

Ciął Honorem i odrąbał mu rogi.

 

Czyli „Honor” lub Honor używamy tylko, gdy podkreślamy nazwę miecza? Np.

 

Wyciągnął ostrze z pochwy i uniósł do słońca.

– Oto „Honor”. Mam go po dziadku.

 

  1. Nie, nie chcę, brakowało mi określenia, że uczniowie dostali zwolnienie z zajęć jako nagrodę za coś tam. Dyspensa wydawała się odpowiednia, ale trochę trąci religią.

 

2) Wydaje mi się, że dobrze rozumiesz, w każdym razie podobnie do mnie.

3) Mnie też na to brakuje pojedynczego słowa dobrze podkreślającego charakter nagrody, może ktoś inny da radę coś podpowiedzieć?

Dyspensa jest OK.

Za SJP PWN: dyspensa 1. «uchylenie przez papieża lub biskupa obowiązującego przepisu prawa kościelnego» 2. «zwolnienie od jakiegoś obowiązku»

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Reg

 Właśnie dlatego użyłem “dyspensa”, bo widziałem tę definicję, jednak wolałem się upewnić, bo o dyspensie słyszę tylko na jedzenie mięsa w piątki i tym podobne ;)

Zanaisie, możesz się czuć „upewniony”. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiesz, tylko z nagrodą to to nie ma nic wspólnego... https://wsjp.pl/haslo/podglad/62843/dyspensa Dyspensa to zwolnienie z obowiązku, głównie w kontekście prawa kanonicznego. Nie jest nagrodą za nic – prosisz o dyspensę i ją dostajesz, albo nie.

3) Takie adaptacje zapożyczeń łacińskich były najbardziej charakterystycznym wyróżnikiem przedwojennej gwary uczniowskiej, więc formalnie w porządku, pytanie tylko, czy chcesz wywołać takie skojarzenie u oczytanego odbiorcy.

Mnie się to też kojarzy z uczniowskim wyśmiewaniem “dorosłych” słów.

Czy nazwę przedmiotu np. miecz o nazwie „Honor”, mogę zapisywać w cudzysłowie, ale też kursywą, byle było konsekwentnie, czy któraś opcja jest bardziej stosowana?

Nie widziałam, żeby imiona mieczy zapisywano inaczej niż ludzkie. A jeśli widziałam, to nie pamiętam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino

Dyspensa od zajęć jako nagroda. O to mi chodziło. Zwolnienie z obowiązku jest w moim odczucie jednak nagrodą, szczególnie dla uczniów.

 

Zwolnienie z obowiązku jest w moim odczucie jednak nagrodą, szczególnie dla uczniów.

Też mam takie odczucie na wspomnienie szkoły, szczególnie podstawówki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Dyspensa od zajęć jako nagroda. O to mi chodziło. Zwolnienie z obowiązku jest w moim odczucie jednak nagrodą, szczególnie dla uczniów.

Jasne, może nią być, ale nie musi. Nagroda jest za coś.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak byście zapisali takie imię i nazwisko? Borys Wolkow czy Boris Volkov? Znaczy, domyślam się, że główna odpowiedź to “konsekwentnie w jeden sposób przez cały tekst” ale może jakaś forma jest uważana za właściwszą?

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Borys Wolkow, albo i nawet Wołkow. Tu jest Polska i piszemy po polsku. Zawsze mnie wkurza przy wpisywaniu w bazę ZUS angielska transkrypcja ukraińskich nazwisk.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przede wszystkim konsekwentnie.

Kiedyś mnie też to wkurzało, ale od tego czasu zrozumiałam, że oni w paszportach mają dane wpisane cyrylicą i angielską transkrypcją, więc ten Borys jest przekonany, że “łacińskimi literkami” to on się nazywa Volkov i koniec. Urząd gminy przy nadawaniu PESEL kieruje się chyba danymi w paszporcie, więc Volkov idzie w świat, ląduje w ZUS-ie, na karcie pobytu, w mObywatelu i każdym innym dokumencie.

Babska logika rządzi!

Paszportowe transkrypcje to jest w ogóle złoto, ale owszem, zgodnie z moją wiedzą na ich podstawie osoba zza granicy wyrabia wszystkie dokumenty (moim faworytem jest imię ULADZISLAU).

W każdym razie – dziękuję serdecznie!

heart

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Paszportowe transkrypcje to jest w ogóle złoto, ale owszem, zgodnie z moją wiedzą na ich podstawie osoba zza granicy wyrabia wszystkie dokumenty (moim faworytem jest imię ULADZISLAU).

Widywałam równie, ekhm, “piękne” wynalazki... choć tego akurat nie. Ale wszystko przed nami...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Właściwie w tym przypadku to chyba nie jest angielska transkrypcja, bo to cyrylickie ,,B” odpowiada raczej ,,V” niż ,,W” (literka ,,W” pojawiła się dość późno i polski to chyba jedyny język słowiański, który jej używa). Co nie zmienia faktu, że większość cyrylickich nazw tradycyjnie transkrybuje się zgodnie z polską ortografią. Taki na przykład ,,Władimir Władimirowicz” razi dużo mniej niż ,,Vladimir Vladimirovych”, chociaż najbliższy oryginałowi byłby chyba ,,Vladimir Vladimirovič”, ale tak nikt nie napisze.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zaczynam wierzyć, że RJP ma rację ‘upraszczając’ nasz język, bo “języka polska trudna jest bardzo, a nawet strasznie”. :(

Właściwie w tym przypadku to chyba nie jest angielska transkrypcja, bo to cyrylickie ,,B” odpowiada raczej ,,V” niż ,,W” (literka ,,W” pojawiła się dość późno i polski to chyba jedyny język słowiański, który jej używa).

Nie wiem, wiem tyle, że wpisuję nazwiska typu “Shchepansky” i cierpię przy tym. Ale zdaje się, że to zapis fonetyczny po angielsku, tj. ktoś usłyszał i zapisał ze słuchu. Po angielsku.

Zaczynam wierzyć, że RJP ma rację ‘upraszczając’ nasz język, bo “języka polska trudna jest bardzo, a nawet strasznie”. :(

… a to źle, że trudna?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie byłoby źle, gdyby była tylko trudna, ale jest “trudna bardzo, a nawet strasznie”. Łatwiej się można nauczyć komputerowych. :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy mogę użyć słowa “monarchowie” na określenie do króla i królowej? Mam już “królewską/monarszą parę”, “władców” i parę innych terminów i chciałem uniknąć powtórzenia.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Hmmm. Trochę zgrzyta – w końcu nie powiedziałbyś o nich “królowie”, prawda? Ale z drugiej strony, Ferdka i Izkę zwano królami katolickimi. Ale z trzeciej – ona chyba też miała jakiś swój kraik do rządzenia...

Ergo: IMO, nie jest to całkiem poprawne, ale ujdzie w tłoku, zwłaszcza jeśli królowa też gdzieś panuje.

BTW, panujący już byli?

Babska logika rządzi!

Napisz “królestwo”.

Ale z trzeciej – ona chyba też miała jakiś swój kraik do rządzenia...

Miała, o ile dobrze pamiętam, współczesna Hiszpania powstała właśnie dzięki ich małżeństwu (unia personalna).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dałem “Ich Wysokości”. :-P

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

No i szafa gra :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Ich królewskie mości” jest lepiej, bo wysokość może być za nisko (na wysokości księcia).

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Czy istnieje jakaś ogólna reguła dotycząca tworzenia nazw mieszkańców państw, w tym państw fikcyjnych? Chodzi mi o końcówki. Bo np. w zależności od tłumaczenia we “Władcy Pierścieni” spotyka się Gondorian lub Gondorczyków.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Ja, kiedy tworzę fikcyjne państwo, biorę nazwę jakiegoś podobnego istniejącego w realu i wszystko naśladuję. Na przykład moja Jokeria bazuje na Nigerii. Mieszkają tam więc Jokeryjczycy, mają kulturę jokeryjską itd.

Babska logika rządzi!

Dlaczego Angielka, lecz nie Angielczyk, mógłby również być Anglijczyk, dlaczego Hiszpan i Duńczyk, a nie Dun i Hiszpańczyk (no dobra, mamy Anglów i Dunów). Mógłby też być Afryk. Afrykanin i Afrykańczyk są niepotrzebnie dłudzy i w ogóle tendencyjni, dlatego wszyscy mówili “Murzyn”, chyba że osobnik miał zbyt jasną skórę, ale teraz Murzyn się wielu nie podoba, wiadomo. Spotykałem się głównie z Sumeryjczykami, ale od czasu do czasu natrafiłem na Sumerianina, a raz widziałem nawet Sumera i Sumerkę. Raz Cymerianin, raz Cymeryjczyk. Tu krawc, tam krawiec, tu szewc, tam szewiec ;) A może szwiec?

https://en.wiktionary.org/wiki/szwiec

Bóg historii języka czasem miał powody, by preferować jakąś formę, a czasem rzucał kostką. W fantastyce możemy najpierw rzucić kostką, a potem – jeśli nam się zechce – dorobić powody ;) Tak uważam. Jak pokazują linki Tarniny, możliwości mamy dużo. Finkielna ;) metoda jest dobra, bo jej wynik łatwy do obrony. Wszelako prawdziwy Fantasta to nie konformista, nie patrzy tylko na najprostsze rozwiązania :>

Wspomnianego tłumacza nie rozdeptywałbym mumakilami (mumakilling?), bez przesady, ale niech go przynajmniej muminki przydepną.   

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dlaczego Angielka, lecz nie Angielczyk,

W zasadzie Angielczyk to archaizm...

Bóg historii języka czasem miał powody, by preferować jakąś formę, a czasem rzucał kostką.

Zwykle miał powody, ale my ich nie znamy :D

niech go przynajmniej muminki przydepną.

Muminki nie z tej bajki, ale Chrysophylax Dives może go lekko podpiec. Do tego jakiś sosik i mniam ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mógłby też być Afryk.

Był taki jeden – Afryk Simone. XD

 

Spotykałem się głównie z Sumeryjczykami, ale od czasu do czasu natrafiłem na Sumerianina, a raz widziałem nawet Sumera i Sumerkę.

W moich podręcznikach historii i atlasach historycznych byli Sumerowie, innych form nigdy nie widziałem.

 

Podziękował za linki, Tarnino.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

W moich podręcznikach historii i atlasach historycznych byli Sumerowie

W moich właściwie również. Tu się jednak pojawia pewna komplikacja.

Sumerowie to podstępny lud, który – po to, żeby zrobić nam mętlik w głowie – odróżnia się od swoich przedstawicieli:

lud/cywilizacja – Sumerowie,

przedstawiciel – Sumeryjczyk; w liczbie mnogiej – Sumeryjczycy; te formy, jak i obocznego Sumera (oboczność, która wyłącza rozróżnienie lud – przedstawiciele), znajdziemy w słowniku PWN.

Tak to w każdym razie widzę. Może ktoś ma lepszą teorię.

https://sjp.pwn.pl/slowniki/sumeryjczyk.html

 

Sumerianin to opcja znana mi z niektórych tekstów o paleoastronautyce. Bo wicie widzicie, Sumerowie, znaczy się Sumerianie, mieli przodków, krewnych, kamratów, czy co tam jeszcze, na planecie Nibiru. I może dlatego są -anami, jak Ziemianie i Marsjanie. A może po prostu paleoastronautolodzy są odklejeni od podręczników i atlasów. A także od słowników. Ja tam nie wiem :P

https://pl.wikipedia.org/wiki/Nibiru  

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Zachowałbym sceptycyzm wobec języka panów od Starożytnych Kosmitów... Mój tata zajmował się historią Mezopotamii i zawsze mówił ,,Sumerowie", ,,cywilizacja Sumeru".

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zachowałbym sceptycyzm wobec języka panów od Starożytnych Kosmitów...

Tak serio to ja też :)

Co do reszty – dalej będąc poważnym – przyznam, że tak naprawdę nigdy nie widziałem Sumerki (tylko Sumera – Sumerka mi wyszła jako logiczno-gramatyczna konsekwencja). Generalnie Sumerów widuje się głównie w tej abstrakcyjnej masie ludu/cywilizacji, “w pojedynkę” rzadko się ich spotyka. Ale jak już, to widzi się raczej Sumeryjczyka niż Sumera – takie moje jednostkowe doświadczenie ¯\_(ツ)_/¯ W tym momencie – niestety – mogę wesprzeć tę formę tylko słownikami języka polskiego. Tak czy inaczej, stąd się wzięła moja “teoria” o rozdzieleniu znaczeń. Możliwe, że to przekombinowane podejście.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

A może po prostu paleoastronautolodzy są odklejeni od podręczników i atlasów. A także od słowników. Ja tam nie wiem :P

Nie tylko od tego są odklejeni XD

Mój tata zajmował się historią Mezopotamii i zawsze mówił ,,Sumerowie", ,,cywilizacja Sumeru".

“Sumeryjczyków” pamiętam tylko z “Pogromców duchów”, więc... :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Skoro już tak sobie o tym gawędzimy – kiedyś miałem straszną rozkminę, jak się nazywa kobieta z Persji. Najpoprawniejsza wydaje się ,,Perska”, ale brzmi dziwnie. Ewentualnie ,,Persjanka”, ale to jest jakieś takie... abstrakcyjne.  

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zdecydowanie Persjanka. Perska to armia. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tylko nie Persyjka, bo byłaby łatwa do pomylenia z perwersyjką, jak Persja z perwersją.

Persymonka ;)

 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Właśnie ,,Persyjki” nie podkreśla autokorekta. Kto by pomyślał! :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Persjanka, choć brzmi to dziwnie. Ale jest poprawne. Może dziwność wynika stąd, że o Persjankach rzadko kiedy mówimy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jestem właśnie w trakcie redakcji ukończonego niedawno opowiadania i naszła mnie taka rozkminka odnośnie zaimków dzierżawczych – co sądzicie o mieszaniu w jednym tekście bardziej archaicznego me/swe ze współczesnym moje/swoje? Lepiej stosować konsekwentnie w całym opowiadaniu tylko jedną formę czy można dla urozmaicenia używać obydwu?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

To zależy. Na pewno można mieszać, kiedy to ma swoje uzasadnienie – jeden z bohaterów posługuje się archaicznym językiem, bo jest starym bogiem albo afektowanym poetą, akcja czasami dzieje się sto lat temu, a czasami współcześnie, bard śpiewa stare pieśni... Nie jestem pewna, jak wypadnie mieszanie, kiedy wszystko jest bardziej jednolite. Możliwe, że dziwnie, a możliwie, że właśnie bardzo fajnie.

Babska logika rządzi!

Lepiej stosować konsekwentnie w całym opowiadaniu tylko jedną formę czy można dla urozmaicenia używać obydwu?

Z początku pomyślałam, że absolutnie nie wolno mieszać, ale Finkla dobrze prawi – jeżeli któraś postać tak mówi z jakiegoś wyraźnego powodu, to faktycznie, można. Ale tak normalnie powodowałoby to zawrót głowy u czytelnika, bo archaizacja o czymś świadczy, nie jest ozdobnikiem.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Takie przypadki rozumiem. Ale w samej narracji lepiej trzymać się jednej formy?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Zdecydowanie trzymałabym się jednej formy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A ja bym nie przesądzała. Azaliż wiem, jaki efekt chcesz waść uzyskać, ileś patosu wsączył w tekst, jakaż różnica między poszczególnymi tekstu partycjami?

Babska logika rządzi!

Gdy zaś jednakowoż patos nadmierny niełacno jest poważnym uczynić. Bowiem nimium civiles – viles. A czasem ridicules ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Toteż właśnie – jeśli chcesz rozbawić czytelnika, dawaj policjanta nieporadnie mówiącego wysokim stylem do hrabiny. A zaliż.

Babska logika rządzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej.

Mam problem, jak zapisać nazwę statku kosmicznego nazwanego Arka 1. Arka Jeden czy Arka jeden, bo nie chcę używać cyfry.

Będę bardzo wdzięczny za pomoc.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Dziękuję serdecznie.

Też się skłaniałem do użycia wielkiej litery, w internecie spotkałem się z zapisem Ziemia Jeden ( ale to tytuł filmu) i Rudy Sto Dwa (ale artykuł był po angielsku), wiec miałem wątpliwości.

audaces fortuna iuvat

Boeing 737 pisze się cyframi. Tylko w dialogach zagwozdka, ale może da się powiedzieć po prostu boeing, a reszta wyniknie z kontekstu.

Babska logika rządzi!

Drodzy, jak napisać ładnie poniższe? Dodam, że to zdanie otwierające tekst:

 

“X był tak po­chło­nię­ty lek­tu­rą, że nie usły­szał zbli­ża­ją­cych się kro­ków, dochodzących z korytarza”

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Proponuję:

„X był tak pochłonięty lekturą, że nie usłyszał kroków dochodzących z korytarza”.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pięknie dziękuję!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

#teamReg smiley

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Greasy, Tarnino, co tu dużo mówić – zgoda buduje :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czytam "Zaś słońce wschodzi" w nowym tłumaczeniu Macieja Potulnego. Zauważyłem, że tłumacz często używa konstrukcji, z którą nigdy wcześniej się nie spotkałem. Czasami w jednym zdaniu odmienia czasownik używając pierwszej osoby liczby mnogiej w czasie przeszłym, a zaraz potem używa trzeciej osoby liczby mnogiej w czasie przeszłym, mimo że oba czasowniki dotyczą tej samej grupy bohaterów. Na przykład:

"Wypiliśmy drinki i wsadzili Brett do taksówki." albo "Skręciliśmy w kierunku południowym, minęli kościół Val-de-Grâce w głębi dziedzińca za żelaznym ogrodzeniem i doszli do boulevard de Port Royal."

Czy ktoś wie co na to gramatyka?

Ja jej, na przykład, używam. Jest elegancka.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tak samo jest przy opuszczaniu “się” – Uśmiechnęła się, rozsiadła wygodnie i rozebrała.

Babska logika rządzi!

Tak, właśnie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki za odpowiedź. Stałem się odrobinę mądrzejszy.

Człowiek uczy się całe życie :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Potrzebuję jakiegoś sensownego synonimu klienta/nabywcy – akcja dzieje się w XV/XVI wieku. Myślałam o kupcu, ale słowo może być mylące. 

It's ok not to.

Może po prostu “kupujący”?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

No właśnie, jakoś współcześnie mi to brzmi. Całe zdanie:

 

Kramarze pospiesznie składają stragany, nie chcą obsłużyć wybrednego nabywcy/kupca/kupującego. 

It's ok not to.

Może kontrahent.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całe zdanie brzmi dość współcześnie, a kontrahent zbyt techniczny. Hmm. Jakiś kontekst?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Historia będąca retellingiem wydarzeń historycznych. To nie jest tekst stylizowany, ale chciałam uniknąć bijących po oczach anachronizmów. Ech, jeszcze podumam. Najwyżej całe zdanie albo i fragment przeformułuję. 

Dzięki :)

It's ok not to.

To może inaczej, drobnym opisem; wybrednego konesera/znawcy win/serów/eleganta... w zależności, co on tam kupował?

Babska logika rządzi!

Dobra myśl. Pokombinuję. Dzięki!

It's ok not to.

Najwyżej całe zdanie albo i fragment przeformułuję. 

Może tak będzie najlepiej?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej

Mam dwie sprawy ;) 

 

Pierwsza : “W nieruchomym obłoku faktycznie coś migotało. Maleńkie drobinki świeciły, niczym złoto wypłukiwane z rzecznego mułu. Obłok poruszył się, gdy gdzieś znad dachów domów w mgłę spłynęła mleczna chmura. Całun zawirował, jak gęsty dym, w który ktoś dmuchnął. Po chwili mgła znów zawisła w bezruchu.”

 

I tu pytanie czy mgła, która nie jest fizyczna, ma stan.... no właśnie jaki :D. Ale pytanie jest następujące czy  mgła może  zawisnąć w bezruchu?

 

Druga sprawa;  “Na piętrze rozległ się mongoidalny krzyk.” – I tu chodzi o sytuację, w której osoba z zespołem dowan krzyczy. Takie osoby mają mongoidalne rysy twarzy i mówią w charakterystyczny sposób dla tego zespołu. Więc pytanie jest takie, czy jak taka osoba krzyczy, to by uniknąć opisywania tego charakterystycznego krzyku, określenie “mongoidalny krzyk” może być użyte, by oddać specyfikę głosu osoby z zespłem downa. 

 

Będę wdzięczny za pomoc :)    

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Druga sprawa;  “Na piętrze rozległ się mongoidalny krzyk.” – I tu chodzi o sytuację, w której osoba z zespołem dowan krzyczy. Takie osoby mają mongoidalne rysy twarzy i mówią w charakterystyczny sposób dla tego zespołu. Więc pytanie jest takie, czy jak taka osoba krzyczy, to by uniknąć opisywania tego charakterystycznego krzyku, określenie “mongoidalny krzyk” może być użyte, by oddać specyfikę głosu osoby z zespłem downa. 

 

Po pierwsze, z zespołem Downa. Po drugie, ich mowa może być zniekształcona z powodu opuchniętego języka, który utrudnia wymowę, ale stopień problemów z wymową bywa różny, związany z fizjonomią, ale i ćwiczeniami. Po trzecie, krzyk nie ma zespołu Downa. Po czwarte, określenie mongoidalne jest jednak obraźliwe, z tego, co mi wiadomo, i próbowałbym wybrać inne słowa.

Dzięki Zanais. Zgadzam się, że krzyk nie ma zespołu Downa, ale jednak osoby z zespołem mówią w charakterystyczny sposób, więc jeśli nie mongoidalny, to jaki krzyk. Niewyraźny, zniekształcony, to nie oddaje specyfiki tego krzyku. Nie mam pojęcia czy określenie mongoidalny może być obraźliwe, przy określeniu krzyku. I oczywiście wybrałbym inne słowo, jeśli jest takie które oddaje krzyk osoby z zespołem Downa.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

...czy mgła, która nie jest fizyczna, ma stan.... no właśnie jaki

Mgła, która jest nie wiadomo czym, chyba może mieć stan niesprecyzowany.

 

...czy  mgła może  zawisnąć w bezruchu?

Wiele razy widziałam mgłę zalegającą nad polami, zdawałoby się w bezruchu, ale pewnie z czasem zanikała/ rozwiewała się/ skraplała.

Gęsta mgła uniemożliwiająca widoczność, a tym samym jazdę, sprawia wrażenie trwajacej w bezruchu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję regulatorzy, więc przyjmuję, że "Po chwili mgła znów zawisła w bezruchu" jest ok :).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, wiele osób ma zniekształcony głos, wiele mówi niewyraźnie i dziwnie z powodu różnych dolegliwości lub zaburzeń. Nie oddasz słowami tego niby charakterystycznego krzyku (ja nie słyszałem nic specjalnie charakterystycznego w krzyku osób z zespołem), więc myślę, że wystarczy opisać ten krzyk innym słowem. Dla kogoś, kto nie słyszał krzyczących osób z tym zaburzeniem, słowo "mongoidalny" będzie puste, dla kogoś, kto słyszał – niepotrzebne. Ale, jak to mówi Reg, to Twój tekst i zrobisz, jak uważasz ;)

Tak, Bardzie, moim zdaniem mgła mogła zawisnąć w bezruchu. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zanais właśnie idealne oddałeś problem, który mam z opisywaną sceną. W takim przypadku, muszę dokładniej opisać postać z zespołem Downa, by w scenie w której krzyczy nie było wątpliwości o kogo chodzi. To komplikuje tekst, bo ta postać nie jest na tyle istotna dla fabuły by jej poświęcać więcej znaków. Z drugiej strony opisywanie kto krzyczy, po informacji, że krzyknął, całkowicie psuję klimat sceny. Z trzeciej strony jeśli takie określenie nie kojarzy się z osobą z zespołem Downa, to też nie ma sensu używać takiego określenia. Ale to nie zmienia faktu, że jestem w kropce :).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

    mgła, która nie jest fizyczna, ma stan....

Oczywiście, że mgła jest fizyczna. Chyba że to halucynacja, czy coś. Zresztą fizyczność nic nie ma do bycia w jakimś stanie (choć są stany, w których mogą być tylko byty fizyczne, tj. materialne).

    mgła może zawisnąć w bezruchu

Zasadniczo mgła nie robi nic innego, tylko wisi. Ale brzmi to jednak dość dziwnie. Mgła, jak zauważyła reg, raczej zalega albo ściele się.

    by uniknąć opisywania tego charakterystycznego krzyku, określenie “mongoidalny krzyk” może być użyte, by oddać specyfikę głosu osoby z zespłem downa.

Nie. Po pierwsze dlatego, że czytelnik nie musi wiedzieć, jak taki krzyk brzmi. Nie, wróć, po pierwsze dlatego, że to nie krzyk ma zespół Downa. Nie wiem, który powód jest ważniejszy, ale wiem jedno – jeżeli Tobie się nie chce pisać, nam nie musi się chcieć czytać.

 

A poza tym – "mongoloidalny". "Mongoidalny" kojarzy się z pomocnikiem szalonego naukowca (jest też, o czym nie wiedziałam, taka grupa etniczna w Afryce).

    Nie oddasz słowami tego niby charakterystycznego krzyku (ja nie słyszałem nic specjalnie charakterystycznego w krzyku osób z zespołem), więc myślę, że wystarczy opisać ten krzyk innym słowem.

Otóż to właśnie. Podobno książę Filip odpowiedział dziennikarzowi na pytanie "jak waszej wysokości minęła podróż", pytaniem "A leciał pan kiedyś samolotem? " Na co dziennikarz "Tak." I książę: "To mniej więcej tak." Widzisz analogię?

    W takim przypadku, muszę dokładniej opisać postać z zespołem Downa, by w scenie w której krzyczy nie było wątpliwości o kogo chodzi.

Możesz jej przypisać jakieś konkretne czasowniki już wcześniej, i potem je wykorzystać. Przykład (postać w przykładzie będzie palaczem):

 

(na początku tekstu): Andrzej zgniótł peta w popielniczce. – Goń się – wycharczał – moje płuca, ta?

(trochę dalej): – Jak idziesz do sklepu – wychrypiał Andrzej – kup mi szlugi, co?

(jeszcze dalej): Andrzej charknął, splunął i wyrwał mi zapalniczkę. – Po dziadku.

(i jeszcze): Andrzej zmierzył mnie spojrzeniem pełnym wzgardy. – Głupia jesteś – wychrypiał.

 

I tak dalej, aż czytelnik skojarzy sobie chrypę z Andrzejem i Andrzej będzie pierwszą postacią, o której pomyśli, czytając takie zdanie:

 

Powietrze przeszył chrapliwy krzyk.

 

Zwłaszcza, jeśli oddzielisz go od grupy.

    Z drugiej strony opisywanie kto krzyczy, po informacji, że krzyknął, całkowicie psuję klimat sceny.

A po co? Przecież bohaterowie mogą jakoś zareagować, na przykład:

 

– Co... to było? Kto...?

Ola przełknęła ślinę. – Chyba... Gosia...

 

Albo możesz to rozwiązać jeszcze inaczej. Jest mnóstwo możliwości. Ograniczając się do suchego raportu, no. Ograniczasz się. Trzeba myśleć na okrągło :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No i ma jasność w temacie :) dziękuję Tarnina.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nie ma problema :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kochani, do kogo mogę się zwrócić z kwestią tłumaczenia/weryfikacji łaciny? Temat związany z konkursem na Polski Horror.

Nie od dziś wiadomo, że łacińskie inkantacje przyzywania demonów muszą być poprawne gramatycznie.

 

^ obrazek dla atencji.

Zasadniczo najlepiej do ninedin, ale ona jest rzadko dostępna. Do drakainy, jeśli masz jej maila, bo jest jeszcze rzadziej dostępna. Ślimak Zagłady powinien coś wiedzieć. Jeżeli już naprawdę żadne z nich się nie odezwie, to możesz spróbować ze mną, ale moja łacina jest na poziomie “agricola puellam amat”, więc jeśli powiem, że coś gra, to wcale niekoniecznie musi.

obrazek dla atencji.

Wielce szanuję ten obrazek :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niestety pudło, nigdy się tego systematycznie nie uczyłem, moja znajomość deklinacji i koniugacji może być na jeszcze niższym poziomie “Romanes eunt domus”. Zdecydowanie czekać na Ninedin.

(nie, nie mogłam się powstrzymać)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A może Nikolzollern? Księża się uczą łaciny i czasem używają, więc może pamięta zasady?

Przynoszę radość :)

Dziękuję, będę próbować D:

Z zadeklarowanych powyższych najbardziej aktywną na portalu jesteś Ty, Tarnino, zatem spodziewaj się pw piątego dnia o brzasku.

To wciąż ta dziedzina wiedzy, w której zawodzi chatgpt ;)

Rybak się ostatnio popisuje :D A chaty i inne gnaty nie mają wiedzy :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Chyba jednak wyjdzie to tak:

 

A teraz coś zupełnie z innej beczki :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Literaci i Literatki!

 

Moje pytanie brzmi: czy w opowieści epistolarnej, zwroty “Ci” “Tobie” itd. powinny być pisane dużą literą, ze względu na to, że mamy do czynienia z listem, czy jednak małą literą, bo jest to forma literacka?

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

IMO, dużą, bo to list.

Babska logika rządzi!

Skoro to listy, zaimki i formy grzecznościowe pisałabym wielkimi literami.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Literatka to szklanka, a pytanie zawiera błędne założenie. Pisanie zaimków dużą literą to nie kwestia ortografii – to kwestia grzeczności. W ten sposób piszący okazuje adresatowi szacunek.

Dlaczego w dialogach i narracji tego nie robimy? Bo tam albo (narracja) nie zwracamy się do adresata, albo (dialog) bohaterowie mówią, a dużych liter raczej się nie słyszy.

Ale kiedy jeden z bohaterów pisze list do drugiego, widzimy ten list. Jakbyśmy mu patrzyli przez ramię. Jeśli bohater nie ma szczególnego powodu być niegrzecznym, powinien pisać zwroty do adresata dużą literą.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zgadzam się co do wniosku, ale nie co do objaśnienia. W korespondencji z tymi samymi osobami daję zaimki drugiej osoby wielką literą, gdy piszemy po polsku lub niemiecku, a małą, gdy po angielsku; nie znaczy to, że nam spada poziom wzajemnego szacunku, gdy przechodzimy na angielski, lecz że normy ortograficzne tych języków są różne. To (u nas) fakultatywna reguła ortograficzna, pozwalająca użyć jednego lub drugiego zapisu w zależności od tego, czy chcemy okazać grzeczność.

Oczywiście są natomiast zbliżone kwestie, uznawane w części środowisk za wymóg grzeczności, które jednak pozostają poza systemem ortografii normatywnej, jak stosowanie wobec życzących sobie tego osób neutratywów lub dukaizmów (polski), neozaimków typu xe/xer czy zee/ape (angielski).

nie znaczy to, że nam spada poziom wzajemnego szacunku, gdy przechodzimy na angielski, lecz że normy ortograficzne tych języków są różne

I tak – i nie. Różne są normy pragmatyki językowej zarządzające grzecznością. Podobnie ukłon w np. Japonii jest wymagany przez uprzejmość, a u nas nie (więc jest dziwny).

 

ETA: PWN powiada (https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nazwy-osob-do-ktorych-sie-zwracamy-w-listach;22432.html )

Przepisy ortograficzne pozostawiają w tym wypadku dużą swobodę piszącemu. Wielka litera wskazuje, że adresata naszego listu czy maila darzymy uczuciem szacunku, miłości, przyjaźni itp.

Pragmatyka językowa (obejmująca także normy grzeczności) jest olbrzymią i fascynującą dziedziną, na której powinnam się znać bardziej od przeciętnego użytkownika języka, skoro już mam ten dyplom, ale muszę przyznać, że aż tak dobrze się nie znam (gdyby ktoś miał jakieś dobre książki, Searle’a, Grice’a, cokolwiek, to chętnie wymienię poezje Horacego i “Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, hint, hint, nidge, nudge). Ale Tę jedną regułę, oderwaną od jej sensu, kładą nam do głów w szkole – i skutki są takie, że przeciętna świeżynka pisze zaimki osobowe dużą literą zawsze, bo zbierała dwóje za pisanie ich małą. Po prostu złe metody nauczania.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

W jednym ze swoich tekstów mam uliczkę “rozświetloną mdłym światłem latarni”, ale to “rozświetlenie światłem” brzmi dość fatalnie. Chciałem zastąpić “światło” “blaskiem”, ale według słownika PWN “blask” to światło jaskrawe. WSJP tej jaskrawości nie podkreśla. A co sądzą na ten temat specjaliści od języka z forum NF?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Jaskrawe. Ale “rozświetloną” też można czymś zastąpić. Albo przebudować frazę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Sztywnym krokiem podszedł do nich opalony chłopak w białych spodniach i koszuli; tego samego koloru bransoletka, a także dłoń zaciśnięta na rękojeści przypasanego rapiera, oznaczały, że należał do klasy fechturgów. ”

 

Coś mi w tym fragmencie nie gra, ale nie wiem, co. Może tylko mi się wydaje, chociaż znając życie, pewnie nie...

Na pewno nie gra przecinek przed “oznaczały”, bo “a także dłoń zaciśnięta na rękojeści przypasanego rapiera” nie stanowi wtrącenia i nie należy oddzielać grupy podmiotu od grupy orzeczenia. Myślę, że z całą konstrukcją zdania też jest coś nie tak, skoro wymienia bransoletkę i zaciśniętą dłoń jako równorzędne oznaki – dłoń, w przeciwieństwie do bransoletki, nie powinna mieć znaczenia symbolicznego. Jest też trochę przydługie i popada w nieco monotonny rytm z jednym określeniem do kolejnych rzeczowników (sztywny krok, opalony chłopak, białe spodnie, zaciśnięta dłoń, przypasany rapier).

Na pewno nie gra przecinek przed “oznaczały”, bo “a także dłoń zaciśnięta na rękojeści przypasanego rapiera” nie stanowi wtrącenia i nie należy oddzielać grupy podmiotu od grupy orzeczenia.

Prawda.

Myślę, że z całą konstrukcją zdania też jest coś nie tak, skoro wymienia bransoletkę i zaciśniętą dłoń jako równorzędne oznaki – dłoń, w przeciwieństwie do bransoletki, nie powinna mieć znaczenia symbolicznego.

Tak – wszyscy mają dłonie (poza Lukiem Skywalkerem).

 

Bez kontekstu trochę trudno to zdanie poprawić.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki, Ślimaku. Zawsze potrafisz zmasakrować, co mi się wydaje dobrze xD  Człowiek żyłby sobie w błogiej nieświadomości, a tu bum! Mam nadzieję, że chociaż trochę poprawiłem...

Sztywnym krokiem szedł do nich opalony chłopak: miał na sobie białe spodnie, koszulę i tego samego koloru bransoletkę; dłoń zaciskał na rękojeści przypasanego rapiera. Spośród wszystkich adeptów tylko fechturgom pozwalano...

Bez kontekstu trochę trudno to zdanie poprawić.

Chodziło mi o takie błędy, które wskazał Ślimak. Kontekstu za wiele nie ma, ot, dziewczyna widzi chłopaka. 

Kontekst jest zawsze. A zdanie wygląda lepiej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czołem. 

Czy wie ktoś jak się nazywa to kółko, którym się kręci, żeby odblokować mechanizm ryglujący w schronie, bunkrze, łodzi podwodnej i innych miejscach, w których się tego używa?

 

Chodzi mi o to żółte: schron_drzwi_00001_istock,nICD62SaolTLo7bXW5mZ.jpg.webp

 

Ale o same kółko / klamkę / zawór / kręciołek (???). Szukam konkretnej, branżowej nazwy i znaleźć nie mogę.  Wpisałem nawet na ChatGPT i on twierdzi, że to koło ryglujące, ale Google nie znajduje niczego po wpisaniu tego, więc pewnie znowu kłamie. 

Pytanie dotyczące zdania:

Czekaj na instrukcje – przeczytał Jarek.

 

Czy nie powinno być dodatkowo wyróżnione cudzysłowem, skoro on tego nie myśli, tylko czyta? Czy może zostać tak jak jest? bo nie jestem pewna...

Dałabym cudzysłów, bo Jarek przeczytał cytowane słowa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobra, dzięki, Reg!  :)

Bardzo proszę. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak myślicie, czy zapisanie odgłosu czkawki jako “hek!” jest czytelne? 

Dla mnie tak. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hek! lub hik! jak najbardziej :)

Known some call is air am

Kojarzę jeszcze zapis “Hep!”.

Babska logika rządzi!

"Hep" bardziej kojarzy mi się z beknięciem niż czkawką, ale chyba też mogłoby być.

Known some call is air am

Dobra, dzięki wielkie! Jesteście niezastąpieni! :) heart

“Hep” przyjęło się chyba w angielszczyźnie. Nie widzę problemu z “hek”, byle kontekst pasował.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

– D-DZIEŃ DOBRY! – powtórzyła niepewnie. – PRZYBYWAM Z DALEKA. CZY MÓGŁBY MI PAN PO…

I wtedy, jak na złość, dostała czkawki. Na pierwsze ogłuszające „hep!”, które wyrwało się nagle z jej ust, grubas wydał zduszony okrzyk i cofnął się w głąb izby, zatrzaskując za sobą okno. Podczas gdy nieszczęsna Pantagruela, nie zauważywszy nawet jego zniknięcia, rozpaczliwie usiłowała przypomnieć sobie, jak brzmiała reszta rozpoczętego zdania, i dokończyć je na przekór czkawce, w sypialni oberżysta rozgorączkowanym tonem zwrócił się do żony:

– Margaret, wstawaj natychmiast! Zabierz dzieci i uciekaj do lasu! Dołączę do was za chwilę…

– Hę? Co? Dlaczego?

– Nie ma czasu na wyjaśnienia! Wyjdźcie kuchennymi drzwiami. Prędko!

– …Z ŁASKI SWOJEJ… HEP! …Z ŁASKI… HEP! SWOJEJ…

– Haroldzie, czyj to był głos?! Co to wszystko znaczy?!

– To pani olbrzym, mamusiu! Wielka i straszna. Siedzi tam, na dworku, i zagląda nam w okna… i chyba ma czkawkę…

– Nie gadaj tyle, Artie! Budź siostrę i idźcie z mamą, no już…

– Haroldzie, czy to prawda?!

– …Z ŁASKI SWOJEJ… HEP! Z PROŚBY MOJEJ…

– Mamusiu, co się dzieje? – do ogólnego rozgardiaszu dołączył drugi dziecięcy głosik, należący do dziewczynki. – Kto tak głośno mówi? Boję się…

– Spokojnie, Kaylee. Tatuś was obroni. Idźcie!

– …Z ŁASKI SWOJEJ… HEP! WIELKI GARGANTUO… HEP! O CO TO JA MIAŁAM…

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Fachowcy, potrzebuję pomocy. Mam dialog, w którym bohaterowie rozmawiają stylizowaną gwarą warszawską i w pewnym momencie następuje nawiązanie do postaci Arkadego Fiedlera:

 

– Właśnie – zgodził się Jacek. – Ta… Hina to imię?

– Pseudonim – wyjaśniła Anka, dmuchając w herbatę. – Wszyscy mówili tak na nią w obozie.

– Myślałem. Wygląda trochę tak… azjatycko.

– Te, Fiedlerzak – prychnął pogardliwie Wojtek – weź ty się może lepiej za rosół, nie?

Jaką literą powinienem zapisać tego “Fiedlerzaka”, wielką czy małą?

I z tymi słowy krewki pan Josek przypalantował panią Łaję w gambetę.

Pisałabym małą literą, tak jak hubalczyk lub dąbrowszczak.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy, dziękuję za opinię, ale, szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonany, czy podane przez Ciebie przykłady są adekwatne do tej sytuacji. Zarówno “hubalczyk” jak i “dąbrowszczak” określają przynależność do grupy, której nazwa bierze się od nazwiska dowódcy. W moim przypadku chodzi o co innego. W gwarze warszawskiej bardzo często występowało przekształcanie rzeczowników, w tym również nazw własnych, przez dodanie końcówki “-ak”, np. warszawianin → warszawiak, plac Kercelego → Kercelak, szwagier Piekutowski → szwagier Piekutoszczak, stary Majewski → stary Majeszczak, rowerzysta → rowerak.

Gdyby Wojtek posługiwał się zwykłą polszczyzną, powiedziałby do Jacka: “Ty, Fiedler” zamiast “Te, Fiedlerzak”, dlatego właśnie zastanawiam się, czy tutaj jak raz nie powinien wystąpić zapis wielką literą.

I z tymi słowy krewki pan Josek przypalantował panią Łaję w gambetę.

No cóż, w sprawach warszawskiej gwary nie mam nic do powiedzenia. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Jeśli to traktować jak przezwisko czy inną ksywę, choćby chwilową, to IMO dużą literą.

Babska logika rządzi!

Dziękuję – w takim razie zostawiam zapisane wielką literą.

I z tymi słowy krewki pan Josek przypalantował panią Łaję w gambetę.

Te oczy, uważne, błyszczące, przedwieczne, spojrzały spokojnie na dziewczynę. Druty pędziły, jakby ktoś pourywał hamulce. 

– Mam wiele imion, lecz Śmierć nie jest jednym z nich, dziewczyno. Wsłuchaj się w siebie, czy naprawdę myślisz, że to twój koniec?

Nie, to nie koniec, pomyślała Iskra, to nie koniec, przytaknął autor, bo bardzo chciał jeszcze pisać. 

Poczuj to, szepnął narrator. 

Iskra zamknęła oczy.

 

Mam pytanie do tego fragmentu. Tak na becie rozważaliśmy zapis wypowiedzi narratora i autora. Wiem, że można to zrobić różnie: cudzysłów, kursywa, od myślnika (półpauzy?). Czy taki zapis, jak jest teraz, może zostać? Nie chciałam za bardzo zaznaczać obecności autora i narratora, raczej gdzieś tam cichutko w tle sobie gadają.  Mimochodem wtrącają swoją obecność... :D

Zakładam, że jest tu zapis myśli, a potem narrator, szepcząc, mówi. Jednak nie wiem, czy należycie odczytałam zaprezentowany fragment.

 

Te oczy uważne, błyszczące, przedwieczne, spojrzały spokojnie na dziewczynę. Druty pędziły, jakby ktoś pourywał hamulce. 

– Mam wiele imion, lecz Śmierć nie jest jednym z nich, dziewczyno. Wsłuchaj się w siebie, czy naprawdę myślisz, że to twój koniec?

Nie, to nie koniec – pomyślała Iskra.

To nie koniec – przytaknął autor, bo bardzo chciał jeszcze pisać. 

– Poczuj to – szepnął narrator. 

Iskra zamknęła oczy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zasadniczo zgadzam się z Reg, ale dopuszczam jeszcze inne możliwości. Na przykład, jeśli chcesz podkreślić różnicę między myślami narratora/autora a myślami bohaterów, możesz je zapisać w jakichś fikuśnych nawiasach: <To nie koniec> – przytaknął autor. [Nieźle im idzie] – pomyślał narrator.

To byłoby rozwiązanie spoza podręczników, ale w końcu nie w każdym tekście narrator dostaje prawo do snucia własnych myśli.

Babska logika rządzi!

Nie chciałam za bardzo zaznaczać obecności autora i narratora, raczej gdzieś tam cichutko w tle sobie gadają.

Skoro tak, to zostawiłabym, jak jest. Gdybyś chciała mocniej zaznaczyć, to inna rozmowa. (Ale “przedwieczne oczy”?)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No dobra, przemyślę jeszcze... dzięki wielkie! 

No przedwieczne, no... :D

Ftaghn! XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Chciałam prosić o pomoc, jeśli w wypowiedzi bohatera jest konstrukcja – wypowiedź i stwierdzenie “łamał sobie głowę”, czy wyraz “łamał” można potraktować jako czynność gębową?  – np.:

– Co to może być? – łamał sobie głowę.

Pecunia non olet

„Łamać sobie głowę” to usilnie nad czymś myśleć, zastanawiać się, więc nie zapisałabym tego w postaci wypowiedzi dialogowej, a raczej myślenia: Co to może być? – łamał sobie głowę.

Albo: – Co to może być? – zastanawiał się głośno, łamiąc sobie głowę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

heart Serdecznie dziękuję, Regulatorzy

Pędzę zatem wpisać to przy becie. smiley

Pozdrawiam. kiss

Pecunia non olet

Bardzo proszę. Bruce. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niejasno przypominam sobie, że ktoś tu już kiedyś o to pytał, ale nie mogę się doszukać pytania i odpowiedzi. Jak zapisujemy w prozie numery władców? Słownie (np. Otton szesnasty) czy cyframi rzymskimi (Otton XVI)?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Rzymskimi – Henryk VIII; Elżbieta II; Karol III

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękówa.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Bardzo proszę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Które zwierzęta mają “głowę” a które “łeb”? Łeb konia brzmi bardzo dobrze, ale łeb wrony – ciężko było mi stwierdzić, w publikacjach zoologicznych dotyczących ptaków często pojawia się “głowa”. “Ryba psuje się od głowy”, ale jest też “Łeb Makreli”.

Duży potwór pewnie ma łeb, ale jeśli jest to humanoid? Jak go określić, jeśli nie ma wydzielonej tej części ciała? Jest bezgłowy czy bez... no właśnie, zaczyna się łamaniec językowy :)

Wydaje mi się, że u zwierząt to właściwie synonimy. A małe zwierzęta, jak wrona, mają łebki. Przy bezgłowych – nie mam pojęcia. Pewnie zależy od kontekstu; czasem można iść w biologiczne otwory gębowe i przednie segmenty, a czasem w poetyckie demonie paszcze.

Babska logika rządzi!

Może pomogą Ci definicje SJP PWN: głowa i łeb.

A wrona i inny ptak, tudzież mniejsze zwierzę, zawsze może mieć łebek/ łepek.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Łebki wron brzmią sensownie, aczkolwiek również zdrobniale i pieszczotliwie. Jeśli owe ptaszki przekrzywiają łebki, pukając w szybę z prośbą o świąteczny prezent, całość jest spójna. Jeśli zdecydują się pożywić na polu bitwy, to może “głowy” są jednak lepsze. Jeszcze to przemyślę. Dzięki za podpowiedzi!

Pewnie zależy od kontekstu; czasem można iść w biologiczne otwory gębowe i przednie segmenty, a czasem w poetyckie demonie paszcze.

To chyba dobry trop.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hej,

Z cyklu: jak to napisać?

 

Zapis myśli w nowym opowiadaniu robię za pomocą kursywy. Potem przecinek i “pomyślał”, “zastanowił się” itp.

A co jeżeli “pomyślunek” jest pytaniem? Wtedy mamy znak zapytania i... czy “Zastanawiał się” powinno być wielką literą?

Gdzie u diabła był ten złamas? Zastanawiał się Bernard.

Ja bym się trzymała przecinka: …złamas?, zastanawiał się B.

Ale pewna nie jestem. Zawsze możesz w tym przypadku odejść od zapisu myśli i dać zdanie: B. zastanawiał się, gdzie, u diabła, podział się ten złamas. Wtedy już bez pytajnika.

Babska logika rządzi!

Ramshiri, sugeruję:

Gdzie u diabła był ten złamas? – zastanawiał się Bernard.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, dziękuję za szybką odpowiedź.

Jeszcze zastanowię się co zrobić w przypadku tego opowiadania. Być może zmienię to tak, jak mówisz Finkla (szyk zdania).

Na przyszłość, po prostu będę robił tak, jak mówisz regulatorzy, bo za każdym razem mam rozterki co z tym zrobić.

Jeszcze raz dziękuję :)

Bardzo proszę, Ramshiri. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

Potrzebuję wstawić komentarz narratorski w monologu. Czy taki zapis będzie poprawny?

 

– Próżne słowa! Takich nikt już nie wychowa! – gromko zakrzyknęła kura, bo jak mawiała jej mamusia: gromkie zakrzyknięcie przy bezpośrednim zwrocie do adresata jest gwarantem przykucia uwagi tegoż. – Trudno. Wszyscy się wynoście!

No i poszli sobie goście. 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Ja cytat z mamusi raczej dałabym w cudzysłowie, a nie kursywą. Reszta w porządku.

Babska logika rządzi!

I przecinek przed “jak mawiała”.  A skoro jest dwukropek, to i cudzysłowu nie trzeba.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Raczej nie dawałbym przecinka, bo mamy do czynienia z “połączonym wskaźnikiem zespolenia”. Te wszystkie bo jeśli, zamiast żeby, że ponieważ gdyby… są zapisywane bez przestankowania.

Hmmmmmmmm...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ok, czyli zapis z jednym przecinkiem? Bo z dwoma to wygląda dość brawurowo :D

 

– Próżne słowa! Takich nikt już nie wychowa! – gromko zakrzyknęła kura, bo (,) jak mawiała jej mamusia: “gromkie zakrzyknięcie przy bezpośrednim zwrocie do adresata jest gwarantem przykucia uwagi tegoż”. – Trudno. Wszyscy się wynoście!

No i poszli sobie goście. 

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Finklo, Tarnino, Ślimaku, dziękuję serdecznie za pomoc :)

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Cieszę się w imię kolektywu :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witam!

Jak można elegancko określić grupę trzech ludzi i wóz z woźnicą?

Na razie najlepsze, co wymyśliłem, to konwój.

Transport – zbyt ogólne

Oddział – tylko jeśli są zbrojni, poza tym trochę za mało ich na oddział

Eskorta – odnosi się tylko do “otoczki” wozu, a nie do całej grupy

Karawana – kojarzy się z większą ilością wozów

 

Konwój chyba jest w porządku, chociaż to jeszcze zależy od czasów, kontekstu itd. A musi być jednym słowem? Nie może być “wóz z obstawą/eskortą”? I są jeszcze bardziej ogólne określenia; podróżni, kupcy, pielgrzymi, przyjaciele...

Babska logika rządzi!

Mała karawana.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Karawana to dużo wozów. Konwój zresztą też (zwykle: https://pl.wiktionary.org/wiki/konw%C3%B3j ). A co oni robią? Jeśli coś przewożą, to transport (o ile pasuje stylistycznie) będzie grał.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Około dwóch wozów" – to już karawana;) ?

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No, jakby nie bardzo, ale zdobywać Dziki Zachód możesz :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tym razem z innej beczki: jak nazwać “komórkę” struktury zbliżonej do pszczelego plastra, wewnątrz której hoduje się niekoniecznie pszczołę, ale dowolny rodzaj stwora? Stwory nie zawsze mają postać larwalną i nie zawsze są owadami.

Na razie jest “komórka”. Inkubator nie brzmiał dobrze, ponieważ struktura jest organiczna. Inne pomysły? Jeśli używa się tego samego słowa w sąsiadujących zdaniach i nie ma synonimów, nie wygląda to dobrze.

Z góry dziękuję!

Jeśli używa się tego samego słowa w sąsiadujących zdaniach i nie ma synonimów, nie wygląda to dobrze.

Pomyślałabym raczej nad przeformułowaniem zdań tak, aby powtórzenie nie było potrzebne, zamiast szukania synonimu. 

Możesz też stworzyć własne słowo na nazwanie takiej komórki i używać w tekście obu zamiennie. 

 

Ze słów, które są mniej więcej synonimiczne, przychodzi mi na myśl segment i cela. Można by też użyć szerszej znaczeniowo wylęgarni. 

 

 

It's ok not to.

Pomyślałabym raczej nad przeformułowaniem zdań tak, aby powtórzenie nie było potrzebne, zamiast szukania synonimu. 

Dobrze gada, dać jej kakao :)

Możesz też stworzyć własne słowo na nazwanie takiej komórki i używać w tekście obu zamiennie.

Można.

Ze słów, które są mniej więcej synonimiczne, przychodzi mi na myśl segment i cela. Można by też użyć szerszej znaczeniowo wylęgarni. 

Hmm.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Można by też użyć szerszej znaczeniowo wylęgarni. 

Wylęgarnia już jest, na określenie całości struktury. Cela – ktoś jeszcze napisze, że angielskawe, i zalatuje więzieniem, a stworków nie potrzeba więzić (może poza jednym). Segment –  dobry pomysł, nie wpadłem na to. Dzięki!

 

Przeformułowanie zdań – jest to jakaś myśl. Jeśli dam dokładniejszy opis na początku, czytelnik (może) zapamięta, że ściany i przegrody należą do komórek. Gorzej, jeśli wypije zbyt mało kawy rano ;)

Tak, z całą pewnością uznałbym “celę” za błędną kalkę z angielskiego. “Segment” też nie bardzo, spodziewałbym się raczej, że to, co się wylęga, może mieć segmenty głowotułowia i odwłoka. A dlaczego nie “sześciokąt, heksagon”?

Cześć

 

A dlaczego nie “sześciokąt, heksagon”?

Dlatego, że to figury płaskie. Czworościan, sześcian, ośmiościan, dwunastościan – to są polskie zwierzęta :D .

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Akurat wyobraziłem sobie komórki lęgowe tworzące płaską siatkę sześciokątną, o pomijalnej grubości w stosunku do wymiarów poprzecznych. Jeżeli analogią miał być plaster pszczeli, to one jednak mają znaczną głębokość, więc bardziej odpowiadałyby graniastosłupom.

Skądinąd właściwie nie wiem, dlaczego bryły platońskie to Twoim zdaniem “polskie zwierzęta” – z tego, co kojarzę, nie wiążą się jakoś szczególnie z historią polskich odkryć matematycznych?

Skądinąd właściwie nie wiem, dlaczego bryły platońskie to Twoim zdaniem “polskie zwierzęta” – z tego, co kojarzę, nie wiążą się jakoś szczególnie z historią polskich odkryć matematycznych?

Nie gniewaj się, Ślimaku :). Moje ADHD mi odpaliło w głowie motyw z Chłopaki nie płaczą. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=2jAbD-LFmm4

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

O co tu mógłbym się gniewać? Pytałem tylko z ciekawości, a na takie skojarzenie bym nie wpadł, dzięki za wyjaśnienie!

Przychodzi mi na myśl jeszcze słowo wnęka. 

 

Pewnie byłoby łatwiej znaleźć odpowiednik, gdybyś dał fragment, w którym go potrzebujesz :)

It's ok not to.

Ślimaku Zagłady, słuszne spostrzeżenie i sześciokątów już używałem, przy opisie powierzchni. Tak bohaterka widzi strukturę, jeśli stoi na jednej z przegród dzielących komórki.

Segmentów na próbę użyłem i zabrzmiały na razie jak na mój gust dobrze, ale jako “segmenty struktury”.

Morderco Bez Serca, ośmiościan – geometrycznie jest ok, muszę wypróbować w zdaniach. Na oko jest dobre przy pierwszym opisie komórki.

Dogsdumpling: wnęka – gdyby struktura stała pionowo, byłaby idealna. Wylęgarnia jest pozioma. Obawiam się, że wzbudzi mylne skojarzenia. Kiedy czytam opis drogi wspinaczkowej, wnęka sugeruje mi miejsce, gdzie mogę się schować, nie coś, do czego mogę wpaść. Nie wiem, czy inne osoby mają takie skojarzenia ;)

Z dwoma synonimami dam sobie radę. Wolę wrzucić całość do poczekalni, niż teraz wycinać kawałek. Dzięki!

No to może studzienka, dołek, kanał, pionowa trumna?

Babska logika rządzi!

Jednostka, podjednostka?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Finklo i Bolly, dzięki za starania. Widzę, że bez cytatów się nie obejdzie:

 

Poderwałam się. Pająk zakołysał się, kiedy uderzyłam stopami o powierzchnię błony. Uginała się pode mną, czyniąc bieg nieporadnym i powolnym. Wreszcie wydostałam się na twardą przegrodę. Płaskie sześciokąty zasklepionych komórek ciągnęły się aż po skraj pola widzenia. Tylko z pozoru były jednakowe. Od kiedy po raz pierwszy opuściłam moją komórkę, uczyłam się znajdować drogę w tym labiryncie, zapamiętując zamieszkujące go stwory. Nieliczne reagowały na wizytę agresją i te nauczyłam się omijać. Większość lubiła kontakt, szczególnie te, które znałam od małego.

Widziałam przed sobą komórkę odmienną od reszty, pokrytą błoną czarną jak smoła i oddzieloną od innych pustymi wnękami. Przegrody rozdzielające segmenty miały szerokość nie większą od stopy, musiałam więc uważać, by się z nich nie ześlizgnąć.

Czarna substancja zasklepiająca komórkę wydawała się nieprzenikniona i znacznie twardsza od reszty błon. Położyłam dłonie na pokryciu komórki i spróbowałam je otworzyć tak samo, jak robiłam to w innych segmentach. Błona usłuchała mnie i rozwarła się na tyle szeroko, że mogłam wślizgnąć się do wnętrza. Wzdłuż każdej pionowej krawędzi ośmiościanu znajdowały się wyżłobienia, pełniące rolę drabinki. Wyczułam je pod stopami, zeszłam kilka kroków i zamknęłam błonę nad sobą.

 

 

Udało mi się wykorzystać synonimy, niestety nie te Finklowe, ponieważ wbrew pozorom nie jest to horror. Z tego względu kanał lub trumna zwiodą czytelnika na manowce.

Jak widać, jeszcze nie wyczesane językowo – już zauważyłem w trzecim cytacie, że powinny pełnić funkcję, a nie rolę :P

Opowiadanie nie było jeszcze leczone na siękozę, rzeżączkę, jejozę i inne choroby. Rosyjskich i angielskich pasażerów na gapę też jeszcze nie wyprosiłem, ale zwykle robię to na samym końcu. Powtarzająca się komórka była poważniejszą zarazą i mam nadzieję, że w cytatach synonimy brzmią teraz w miarę dobrze.

Hmm. Wygląda nieźle, choć ośmiościan trochę nie w tę stronę kieruje – komórki pszczelego plastra są zasadniczo sześciokątne, a dno mają takie z trzech ścianek. Ale może Twoje mają płaskie, nie wiem smiley

 

ETA: A, i – jak najedziesz na belkę u góry, to pokaże się między innymi “edytuj”:

możesz dzięki niemu edytować posty, zamiast wklejać jeden po drugim heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nawet jeżeli mają płaskie dno, to mnie na hasło “ośmiościan” staje przed oczami raczej ośmiościan foremny niż graniastosłup sześciokątny prawidłowy. Nie wiem oczywiście, na ile to reprezentatywne dla ogółu czytelników.

W fantasy graniastosłup sześciokątny prawidłowy nie przejdzie. SF ledwo. Nie, żebym sugerował, że czytelnicy fantasy to tylko czekają na mordobicie/mieczobicie/magiobicie, a SF czytają sami matematycy :D

No to może coś z miejscem zamieszkania; domek, norka, jama, mieszkanko?

Babska logika rządzi!

to mnie na hasło “ośmiościan” staje przed oczami raczej ośmiościan foremny niż graniastosłup sześciokątny prawidłowy

Właśnie, mnie też.

W fantasy graniastosłup sześciokątny prawidłowy nie przejdzie. SF ledwo

Fantastyczne beryle:

 

Zupełnie fantasy :)

No to może coś z miejscem zamieszkania; domek, norka, jama, mieszkanko?

Gniazdo?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fantastyczne beryle:

Tarnino, przy innych proporcjach otrzymujesz trylinkę, nie beryl :P

 

Czy to budzi fantastyczne skojarzenia... u mnie jak jakikolwiek ciekawy kształt może wzbudzić, ale nie musi. Fraktalny kształt liścia paproci dla jednych jest magiczny, a dla innych wynika z minimalizacji dystansu dostarczania wody i odbierania cukrów, przy zachowaniu odpowiednich właściwości mechanicznych. Tak samo ten beryl ze zdjęcia może być przejawem minimalizacji energii i ciasnego upakowania atomów przy zachowaniu odpowiedniego kąta wiązania, a może być w nim zaklęta przyszłość świata, którą zobaczy tylko młody mag, wiedziony ciekawością...

 

Bohaterka może nazwać to ośmiościanem, ponieważ ma osiem ścian. Dla mnie, jako autora, pasuje to do bohaterki. Żeby nazwała to graniastosłupem sześciokątnym prawidłowym, potrzebuje jeszcze nauczyciela geometrii. Użycie tego w dialogu nie zabrzmi naturalnie, ponieważ bohaterka i jej ojciec-stworzyciel mają inne zmartwienia. Użycie w narracji pierwszoosobowej będzie sugerować, że lubi nauki matematyczne lub dąży do precyzji określeń, co niekoniecznie jest prawdą. Gdybym miał narrację trzecioosobową, z większym dystansem do postaci, nie czułbym takiego dysonansu i wtedy użycie GSP miałoby większy sens. Tak przynajmniej to “czuję” :P

 

Gniazdo za to pomysłowe, brzmi organicznie.

 

P.S. W patencie Trylińskiego z 1933 roku przy opisie geometrii trylinek użyte jest sformułowanie “płyty sześciokątne”, zatem wydaje się. że “komórki sześciokątne” również mają sens. Niestety, nie jest to wykładnią językową – zetknąłem się z  procesem przyznawania patentów i muszę przyznać, że bardzo małą uwagę zwraca się przy nim na stronę językową. Sprawdzane są jedynie zwroty patentowe i ogólna logika opisu, a recenzenci są często z łapanki i zupełnie nie znają się na tym, co recenzują.

Gdybym miał narrację trzecioosobową, z większym dystansem do postaci, nie czułbym takiego dysonansu i wtedy użycie GSP miałoby większy sens.

Ano, właśnie. Szukamy dalej.

wydaje się. że “komórki sześciokątne” również mają sens

Mają, jestem pewna, że gdzieś je widziałam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czy w języku polskim w nazwach statków każdy wyraz zapisujemy wielką literą, czy tylko pierwszy?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Każdy (oprócz spójników i przyimków), bo nazwa statku to imię własne. Zresztą traktowana kulturowo niemal jak imię człowieka – są chrzczone z wielką pompą. Latający Jeleń. Czerwony Październik. Zemsta Królowej Anny. Wędrowiec do Świtu.

Kontrowersyjna jest inna kwestia w zapisie nazw statków: niektórzy autorzy wyróżniają je cudzysłowem lub kursywą, a niektórzy traktują tak bardzo jak imiona, że wystarczają im same wielkie litery. Mnie się zdaje, że pierwsze podanie nazwy dobrze jest wyróżnić cudzysłowem (zwłaszcza gdy jest podana z typem okrętu czy inną charakterystyką), kiedy zaś powraca wielokrotnie w tekście, nie ma już takiej potrzeby:

Na czele kolumny płynął ciężki krążownik „Blücher”. (...) Trafiony dwoma pociskami kalibru 280 mm, Blücher zatonął stępką do góry z większością załogi.

Czyli dobrze myślałem. Dzięki, Ślimaku.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Pokazują na mnie palcami, gdziekolwiek/dokądkolwiek się nie udam.

 

Jest tutaj jakaś różnica?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Druga wersja – dokąd jest związane z ruchem, a gdzie – statyczne. Gdziekolwiek jestem, dokądkolwiek się nie udam.

Babska logika rządzi!

Otóż to.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Taki drobiazg – czy królewna z quasi-średniowiecznego świata powinna mieć osobistego “strażnika” czy “ochroniarza”? Mam wrażenie, że “ochroniarz” brzmi nieco zbyt współcześnie.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Jest gwardia pałacowa / zamkowa? jest, bo powinna być. Z jej szeregów można wydzielić drużynę, chroniącą królewnę podczas jej przebywania poza zamkiem / pałacem.

A czy ten goryl musi mieć jakieś specjalne nazwanie? “Strażnik” ujdzie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jeśli księżniczka była rzymska, to może jeszcze być pretorianin.

Babska logika rządzi!

Moim zdaniem problem wynika głównie z tego, że w realiach zbliżonych do średniowiecznych królewna zwykle nie będzie podróżowała sama (bez dworu). Gdyby nawet, samotna wyprawa z człowiekiem niskiego stanu zapewniającym tylko walory fizyczne to murowany przepis na skandal. Jej towarzysz powinien mieć określoną funkcję czy rangę, którą można nazwać.

Jak już wyżej wskazano, gdyby świat był pod tym względem nieco odleglejszy od naszego, królewna dysponowała większą samodzielnością i swobodą, to może mieć jednego lub kilku strażników bądź gwardzistów (byle z kontekstu jasno wynikało, czy jej podlegają, czy pilnują jako więźniarki).

Gdyby okoliczności zmusiły królewnę do podróżowania incognito z minimalną świtą, jej niski stanem pomocnik będzie to po prostu sługa – i rozumie się domyślnie, że pełni też funkcję ochroniarza.

Osoba uczona, często można lub duchowna, której powierzono wychowanie królewny i może się z nią dokądś sam wybrać, będzie nazywana opiekunem lub preceptorem, nieco później guwernerem.

W niektórych realiach dworskich, zwłaszcza turnieju rycerskiego czy nawet wyprawy wojennej, królewna może mieć swojego giermka (może też mieć pazia, ale ten się na ochroniarza nie nada). Kiedy wojskowość zbliża się do nowożytnej, zamiast niego pojawi się przyboczny lub adiutant.

Gdyby królewna (częściej jednak: wielka dama) mogła udać się na jakieś spotkanie bądź wydarzenie kulturalne prawie sama, ale z osobą pilnującą jej dobrego zachowania i cnoty, będzie to przyzwoitka lub duenna. W rzadkim przypadku, gdy tę funkcję pełni mężczyzna (godny zaufania starszy krewny), najlepiej nazwać go szaperonem (ale w tradycji islamskiej mahramem).

Kiedy realia kulturowe pozwalają, by królewna wybrała się dla rozrywki na przejażdżkę lub polowanie z pomocą wyznaczonego do tego zaufanego sługi czy dworaka, zwykle określimy go jako masztalerza.

Urzędnik powołany do opieki nad fraucymerem jest to wojski.

W szczególnych przypadkach (coś na kształt późnej Republiki Weneckiej), gdy wielka dama może utrzymywać przy sobie drobniejszego szlachcica, w domyśle świadczącego także usługi seksualne, przyznajemy mu miano cicisbeja.

Oczywiście nie czuję się do końca pewnie w tych wszystkich zróżnicowanych realiach i epokach, więc śmiało korygujcie, gdybym coś poplątał.

Moim zdaniem problem wynika głównie z tego, że w realiach zbliżonych do średniowiecznych królewna zwykle nie będzie podróżowała sama (bez dworu).

Kurczę... oczywiście. Jak ja o tym nie pomyślałam?

W niektórych realiach dworskich, zwłaszcza turnieju rycerskiego czy nawet wyprawy wojennej, królewna może mieć swojego giermka

Ooo?

Urzędnik powołany do opieki nad fraucymerem jest to wojski.

Hmm, na pewno?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wyglądałoby na to, że z wojskim trochę poplątałem. Głównie to był taki urzędnik rezerwowy, zwykle starszy wiekiem, mający przejąć obowiązki, gdyby reszta miejscowej administracji musiała wyjechać (a potem, w późnej RON, oczywiście już tylko tytuł honorowy). Według Glogera “Stąd urosła tradycja, że dawny wojski był z urzędu opiekunem żon, matek i córek szlachty, która poszła na wojnę”, ale to absolutnie nie to samo co opieka nad fraucymerem – bo urząd typowo lokalny, nie było nigdy wojskiego asygnowanego przy dworze królewskim. Co prawda, u Waligórskiego kneź Dreptak miał takiego wojskiego, więc w fantastyce historycznej różnie można kombinować.

A, o tytulaturze dworskiej mam pojęcie mniej więcej takie, jak kura o przyprawach kuchennych wink

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak zapisać wiersz mówiony przez bohatera. Czyli jeśli mój bohater mówi: “Stoi zna stacji lokomotywa, tłusta ogromna i pot z niej spływa.”

 

To zapisać jako dialog, czy jako wiersz?

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Jeśli bohater recytuje cały utwór – kursywą jako wiersz. A jeśli cytuje tylko tylko jedno zdanie, dałabym je jako dialog, ale w cudzysłwie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dużo zależy od kontekstu. W jakiej sytuacji pada cytat, jaką pełni rolę – ilustracyjną, jest odpowiedzią na słowa lub postępek innej postaci, i te de, i te pe. W rezultacie cytat można podać, stosownie do kontekstu, w różnych formach. Zapowiedzianego przed wygłoszeniem, najpierw wypowiedzianego, potem objaśnionego, że był cytatem, a nawet bez objaśnień, bez wyróżnień, jeżeli jest frazą powszechnie znaną, jak na przykład nihil novi sub sole.

Trudno, nawet się nie da, radzić w ciemno.

cytat można podać, stosownie do kontekstu, w różnych formach

Otóż to.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mam taki zgryz i może mi coś poradzicie. Jak dobrze wiecie, u mnie z ortografią i interpunkcją jest zawsze kiepsko, ale jednak mimo wszystko z reguły przynajmniej STARAM SIĘ pisać poprawnie.

 

I mój zgryz dotyczy tego, co uczyniłem powyżej. Czytaj: by podkreślić słowa “staram się” napisałem je dużymi literami.

Wielokrotnie zwracano mi tu uwagę, że to jest niepoprawne... ale chciałbym spytać Was, szczególnie takich słodkich grammar-nazi jak @Tarnina@regulatorzy czy @Ślimak Zagłady (ale oczywiście każdy może się wypowiedzieć, im więcej osób zabierze głos, tym lepiej) – czy to naprawdę aż tak bardzo Was razi czy też wybija z rytmu przy czytaniu. Czy może wręcz oczy wypala?

Pytam, bo zamierzam tę regułę świadomie łamać :) Po prostu... strasznie mi ona nie leży, podobnie jak pisanie “herbata” przez samo “h”, gdy jest ona posłodzona (każde dziecko wie, że herbata z cukrem staje się cherbatą ;-) ) – ale o ile o “cherbatę” walczyć nie będę i z bólem, bo z bólem napiszę długie i przegadane “herbata z cukrem” zamiast po prostu “cherbata”, to jednak te duże litery są mi o wiele bardziej potrzebne do szczęścia.

Zwłaszcza – w dialogach.

 

Bo spójrzmy na to:

– Musisz wiedzieć dobrze, by wygrać – powiedział, kładąc nacisk na słowie “wiedzieć”

a:

– Musisz WIEDZIEĆ dobrze, by wygrać.

Didaskalia stają się zbędne.

 

Ale to nie jedyny problem, który chcę w ten sposób rozwiązać:

 

– Musisz dobrze wiedzieć, co musisz wiedzieć, by wygrać – powiedziała, kładąc nacisk na słowie “wiedzieć”

Teraz nie wiadomo – na którym słowie “wiedzieć” położyła nacisk, więc należy napisać coś w stylu:

 

– Musisz dobrze wiedzieć, co musisz wiedzieć, by wygrać – powiedziała, kładąc nacisk na pierwszym słowie “wiedzieć”.

 

Niby dobrze (tyle, że strasznie długo tekstu, a wiadomo, jakbym pisał na jakiś tutejszy konkurs, to każdy znak na wadę złota... zresztą mnie samemu to przegadanie nie pasuje) – ale...

...ale czytelnik się dowiaduje, które słowo zostało zaakcentowane dopiero pod koniec didaskaliów (trzy wyrazy przed końcem). Wydaje mi się to bardzo nieuprzejme względem niego. Może w niemieckim, by to tak nie raziło, oni i tak muszą czekać do ostatniego wyrazu w zdaniu, by wiedzieć o czym w ogóle mowa, ale my, Polacy, nie gęsi, mamy swój język i swą mentalność – zwykle nam się wszędzie spieszy, do zrozumienia – również.

 

– Musisz dobrze WIEDZIEĆ, co musisz wiedzieć, by wygrać.

 

Nie tylko skraca całość dwukrotnie, ale też sprawia, że zamiast w trzecim wyrazie od końca długiej linijki, czytelnik dowiaduje się, że coś zostało zaakcentowane w chwili, gdy podkreślony wyraz czyta.

 

Mógłbym jeszcze podać inne przykłady, na przykład, z wieloma uwypuklanymi wyrazami, które didaskalia uczyniłyby jeszcze bardziej zagmatwanymi, ale to nie jedyna trudność. Załóżmy, że dwie osoby z sobą dyskutują i każda z nich podkreśla w ten sposób jakieś wybrane słowa:

 

– Musisz dobrze wiedzieć co musisz wiedzieć, by wygrać – powiedziała, akcentując słowo “wygrać”.

– Czy twoje wygrać nie oznacza raczej po prostu przeżyć? – odpowiedział, kładąc nacisk na słowach “wygrać” i “przeżyć”

– Planujesz wygrać będąc martwym? – rzekła, podkreślając słowo “martwym”.

– Nie, ale być na koniec żywym, to za mało, by zwyciężyć – odparł, akcentując “za mało”.

 

Oczywiście powyższy dialog jest troszku wydumany na użytek tego przykładu, ale potrafiłbym sobie wyobrazić takie, w których to akcentowanie przez każdą osobę kolejnych słów – miałoby więcej sensu i byłoby uzasadnione, a mi chodzi tylko o to, że po pierwsze – za chwilę mi się skończą didaskalne synonimy, po drugie – już mi się skończyły synonimy do “kłaść nacisk” (pewnie jakbym poszukał w głowie, to znalazłbym wincyj, ale nie o to chodzi – one albo nie będą brzmiały naturalnie, albo w pewnym momencie się jednak skończą), a po trzecie, najważniejsze, to mam wrażenie, że te didaskalia odciągają czytelnika od głównego tematu rozmowy, i zapisanie tego tak jak poniżej, będzie z większą korzyścią dla wygody czytającego:

 

– Musisz dobrze wiedzieć co musisz wiedzieć, by WYGRAĆ.

– Czy twoje WYGRAĆ nie oznacza raczej po prostu PRZEŻYĆ?

– Planujesz wygrać, będąc MARTWYM?

– Nie, ale być na koniec żywym, to ZA MAŁO, by zwyciężyć.

 

Podsumowując: który z zapisów czyta Wam się lepiej, który jest jaśniejszy i czy któryś (w domyśle: ten drugi) nie wywołuje u Was mocnej reakcji alergicznej?

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

U mnie drugi zapis nie wywołuje ciarek, acz chyba przyjęło się w internetach, że duże litery oznaczają raczej krzyk niż nacisk.

Przy takim stężeniu didaskaliów tekst wygląda dziwnie i monotonnie, jakieś graficzne podkreślenie aż się prosi. Może pogrubienie zamiast kapitalików?

Aha, dodaj przecinki przed “by”.

Babska logika rządzi!

    czy to naprawdę aż tak bardzo Was razi czy też wybija z rytmu przy czytaniu. Czy może wręcz oczy wypala?

Nie, nieszczególnie. Oczywiście, nadużywanie tego byłoby cokolwiek wnerwiające, ale tak raz na jakiś czas? Tylko że WERSALIKI to najwyższa forma podkreślenia, jest jeszcze wytłuszczenie, kursywa...

    każde dziecko wie, że herbata z cukrem staje się cherbatą ;-)

XD

    Didaskalia stają się zbędne.

Są na to inne sposoby ;)

    Wydaje mi się to bardzo nieuprzejme względem niego.

Hmm, prawda, prawda. To jest argument.

    zapisanie tego tak jak poniżej, będzie z większą korzyścią dla wygody czytającego

A właściwie dlaczego chcesz to akcentowanie wyrazów aż tak podkreślać?

    acz chyba przyjęło się w internetach, że duże litery oznaczają raczej krzyk niż nacisk.

W Internetach tak, ale poza tym?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pierwszy zapis (z didaskaliami) jest irytujący. Uznałabym, że autor nie potrafi pisać i traktuje mnie jak idiotę, najprawdopodobniej przestałabym czytać dalej.

Drugi nie ma sensu – krzyczysz (duże litery) zamiast podkreślać (kursywa). To jest moje rozwiązanie ;)

Przynoszę radość :)

Uznałabym, że autor nie potrafi pisać i traktuje mnie jak idiotę, najprawdopodobniej przestałabym czytać dalej.

No, od wielkiego dzwonu tak można, ale w zasadzie samo miejsce wyrazu w zdaniu wpływa na akcent. Normalny czytelnik to zauważy, nie bój żaby. Dlatego spytałam, czemu w ogóle chcesz to akcentowanie podkreślać. Czemu ono jest takie strasznie ważne?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czyli kursywa albo pogrubienie? (jakieś inne pomysły może jeszcze? Podkreślenie?)

Prawdę mówiąc za bardzo nie lubię ani jednego ani drugiego (być może z powodu, że jestem starej daty) – a mianowicie, gdybyście to pisały w zeszycie, ręcznie, nie na komputerze, to przecież tam o żadnym pogrubieniu mowy by być nie mogło (kursywę od biedy można by zrobić, ale moje pismo ręczne i bez tego jest pochyłe na wszystkie strony ;p).

Po drugie, kursywa mi się bardziej kojarzy z cytowaniem kogoś, ironią, albo braniem czegoś w powietrzny cudzysłów.

 

czemu w ogóle chcesz to akcentowanie podkreślać. Czemu ono jest takie strasznie ważne?

 

Bo wielokrotnie nie pasuje mi, szczególnie w dialogach, podkreślanie tego przez zmianę szyku, poza tym jak nawet poza dialogami (bo jak pisałem, w dialogach uważam to za błąd, ludzie nie mówią w ten sposób, a jedynie piszą) zmieniam szyk wyrazowy tak by jakieś słowo podkreślić, to z reguły ktoś potem w komentarzach zwraca uwagę na to, że stosuję nienaturalny szyk. Więc widocznie to czytelnikom przeszkadza.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

No to może podkreślenie? Podkreślałeś temat w kajetach? ;-)

Mnie też kursywa kojarzy się z innymi rzeczami niż z akcentem – pismo odręczne, słowa z innych języków, myśli itp.

Babska logika rządzi!

Podkreślałeś temat w kajetach? ;-)

 

Nie. Ale koleżanki zawsze podkreślały, a nawet robiły szlaczki (mi się też zdarzało, ale moje szlaczki z czaszek i kości nie znajdowały uznania u nauczycielek).

Chyba rzeczywiście podkreślenie było by lepsze by zaznaczyć, że ktoś coś w swej wypowiedzi podkreśla – tylko, czy ludzie czytając, rzeczywiście tak to zrozumieją?

 

Mnie też kursywa kojarzy się z innymi rzeczami niż z akcentem – pismo odręczne, słowa z innych języków, myśli itp.

 

To też – jako szczególne formy cytowania czegoś.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Chyba rzeczywiście podkreślenie było by lepsze by zaznaczyć, że ktoś coś w swej wypowiedzi podkreśla – tylko, czy ludzie czytając, rzeczywiście tak to zrozumieją?

Przypuszczam, że tak, trudno byłoby to zrozumieć inaczej. Ewentualnie jest jeszcze druk rozstrzelony:

Przed-chrześcijański to i błogi sposób

Tworzenia sobie   l e k k i c h   rekreacji,

Lecz   c i ę ż k i e j   wiary, że śmierć:   t y k a   o s ó b ,

N i e   s y t u a c j i   – –

Chyba nigdy nie zrozumiem, że ktoś umie mówić wielkimi literami.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

    Więc widocznie to czytelnikom przeszkadza.

Przeszkadza, ale kiedy widać, że chodzi o podkreślenie, to nie powinno.

    Mnie też kursywa kojarzy się z innymi rzeczami niż z akcentem – pismo odręczne, słowa z innych języków, myśli itp.

Mhm. Ma dużo zastosowań.

    Ewentualnie jest jeszcze druk rozstrzelony:

O, też można.

 

ETA:

Chyba nigdy nie zrozumiem, że ktoś umie mówić wielkimi literami.

A Śmierć u Pratchetta? Mówi DUŻYMI LITERAMI bo jest... hmm. Czymś innym od reszty postaci?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A Śmierć u Pratchetta? Mówi DUŻYMI LITERAMI bo jest... hmm. Czymś innym od reszty postaci?

Tarnino, Pratchett był kimś, komu było wolno więcej i mógł w ten sposób wyróżnić Śmierć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, właśnie o to mi chodzi – wyróżnił Śmierć, ale czemu akurat tak?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie zaliczam się do grammar-nazi, lecz wszystkie ozdobniki w rodzaju pogrubień, kursywy, podkreśleń, kolorów i innych znaczników słów mnie irytują w trakcie czytania. IMHO to właśnie szykiem zdania możemy manewrować. Szykiem, graniem słowem i samym tekstem, nawet jeśli będziemy ocierać się o niezrozumiałość. Znaczenia przenoszą się również pomiędzy słowami.

O Hemingwayu, pisze się że jest mistrzem tzw. góry lodowej (teoria, ponadto nie tylko on). Przedstawia sytuacje, rozmowy, a czytelnik domyśla, dopisuje znaczenia i nie musi krzyczeć, czujemy podskórne napięcie, wiemy, że jest coś poza ekranem, jakiś wieloryb. Pamiętasz np. “Wzgórza jak białe słonie”, “Kota w deszczu” czy Krótkie, szczęśliwe życie Franciszka Macombera”, albo inne.

Nie przepadam za krzykiem w tekście, odbierałabym go  jako wejście nowej persony, kogoś innego w bohaterze, w pełni zgadzam się z reg, że Śmierć u Pratchetta jest wyjątkowa.

Dodatkowa uwaga: jeśli gadają dwie osoby i każda z nich coś podkreśla zabieg wydaje mi się irracjonalny, chyba że używa głosu z Diuny. :D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

No, właśnie o to mi chodzi – wyróżnił Śmierć, ale czemu akurat tak?

Tarnino, nie wiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eh... to już nie wiem, co zrobić... gdzie mi tam do Pratchetta, a te podkreślenia też wyglądają dziwnie, jakby wypracowanie z polskiego z uwagami od nauczycielki :/

Żonglowanie szykiem w dialogach też mi nie pasuje – bo psuć będzie właściwość języka postaci.

Mowa to nie tekst pisany, a dialogi naśladują mowę, a nie literacką polszczyznę (ale też bez przesady, wiadomo, nie idą niewolniczo za językiem mówionym, bo to by było strasznie irytujące, są czymś pośrednim). Gdy mówimy, nie akcentujemy wyrazów przez zmianę ich szyku, a przez głośniejsze (mocniejsze) ich wypowiedzenie. Ewentualnie jak to nie wystarcza – powtarzamy jakieś słowo.

Może powtórzenia są właśnie odpowiedzią? Hmmm...

 

– Planujesz wygrać, będąc martwym? Martwym, tak?

 

Dziwnie to brzmi :/

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Jeśli szukasz siły, wzmocnienia to przez słowa: czasowniki i rzeczowniki, zwroty. Daj to wzmocnienie w zdaniu, pytaniu. Moim zdaniem podkreślenie i inne nie zwiększają siły wyrazu, co najwyżej obudzą ciekawość o co chodzi.

Czasem przez powtórzenie się da, a czasem trzeba zrobić inaczej. Np. w tym przypadku – podanym pytaniu każde ze słów jest słabe (przenoszenie emocji, napięcia): planujesz, wygrać i martwy. Są raczej z gatunku tych zdystansowanych. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

    Żonglowanie szykiem w dialogach też mi nie pasuje – bo psuć będzie właściwość języka postaci.

Wiesz, nie musisz za każdym razem podkreślać tak samo.

    Może powtórzenia są właśnie odpowiedzią? Hmmm...

Czasami pewnie tak. Ale nie zawsze.

podanym pytaniu każde ze słów jest słabe (przenoszenie emocji, napięcia): planujesz, wygrać i martwy. Są raczej z gatunku tych zdystansowanych. 

Dobry trop. Spójrz:

– Planujesz wygrać, będąc martwym? Martwym, tak?

To może być najwyżej ironiczne klepnięcie w głowę, kiedy postacie siedzą przy stole i planują. A kiedy się autentycznie kłócą? Co powiesz na:

– I co? Wygrasz jako trup?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Abstrahując od tego, że tę konkretną scenkę wymyśliłem tylko dla potrzeb tego pytania, to nie jestem pewien czemu słowo “trup” miałoby być silniejsze niż “martwy”. Inne synonimy w stylu “denat” też nie wydają mi się być mniej zdystansowane.

Co do “planujesz” – oczywiście zgoda, bo to jest zdystansowane, ale dlaczego “trup” ma być lepsze niż “martwy” to serio nie wiem.

Chyba nie do końca łapię tę koncepcję (znaczy, w teorii łapię, ale w praktyce – nie bardzo, bo trudno mi orzec, które słowa są bardziej zdystansowane a które mniej, jest jakiś algorytm / klucz jak je rozróżnić?).

Czy na przykład to poniżej jest bardziej czy mniej zdystansowane?:

 

– A wygrasz, gdy rozszarpie twoje ścierwo?

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

     to nie jestem pewien czemu słowo “trup” miałoby być silniejsze niż “martwy”

Krótsze, dosadniejsze. Łatwiej szybko wymówić.

    jest jakiś algorytm / klucz jak je rozróżnić?

Hmm. Chyba nie... ogólne wskazówki można podać: im słowo dłuższe i bardziej uczone, tym bardziej zdystansowane. Im wypowiedź dłuższa, poprawniejsza, bardziej książkowa i dopracowana, tym bardziej zdystansowana.

    – A wygrasz, gdy rozszarpie twoje ścierwo?

"Gdy" trochę ją dystansuje (książkowe), gdyby było "jak" to zdecydowanie byłaby mniej zdystansowana.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kurczaki, nie miałem pojęcia, że “jak” jest mało zdynsanowany...

 

 

Wygląda na dość zdynsanowanego, czyż nie?

A tak serio, serio – to w życiu nie powiedziałbym, że “gdy” jest “poważniejsze” i bardziej książkowe niż “jak”.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Wyluzowany jak, ale “gdy” jednak trochę książkowe jest. Wyobraź sobie, powiedzmy, pana, który pod sklepem konsumuje trunki o niewygórowanych cenach. Czy powiedziałby:

Gdy zarobię nieco pieniędzy, nabędę kolejną flaszę

czy jednak

Jak wpadnie parę groszy, to se jeszcze flaszkę kupię?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka