- Hydepark: Czas i czasu brak.

Hydepark:

opowiadania

Czas i czasu brak.

Od dnia kiedy dodałam ostatni tekst minęło 11 dni... Pierwsza myśl? K**wa. ;)

W po­ko­ju re­mont, ta­pe­ty zdzie­ra­łam, wej­ści się nie dało, a teraz nawet z wła­sne­go kom­pu­te­ra nie piszę, bo w szko­cji sie­dzę, a mój w ser­wi­sie.

Ner­wi­ca, iry­ta­cjia, zde­ner­wo­wa­nie: bo jak tu do cho­le­ry pisać? I ILE można pisać jeden tekst?

Czy i Wy też tak macie, że zda­rza wam się coś na­pi­sać wdwa dni, a nad na­stęp­ną rze­czą sie­dzi­cie o wiele dłu­żej, nie tylko z po­wo­dów pro­za­icz­nych (re­mont), ale też z np... wła­sne­go le­ni­stwa? ;)

Komentarze

ob­ser­wuj

Z le­ni­stwa, braku weny (ko­cham to wy­tłu­ma­cze­nie), dłu­go­ści tek­stu, jego trud­no­ści i tak dalej. Tylko raz na­pi­sa­łam coś na szyb­ko - dwa dni wła­śnie, ale to wy­ją­tek był, za­in­spi­ro­wa­ny roz­mo­wą w hajd­par­ku. Cza­sem człek po pro­stu nie ma ocho­ty pisać, a zmu­sza­nie się, ra­czej do­brym po­my­słem nie jest. Bo, moim zda­niem, przy­jem­ność z pi­sa­nia też jest ważna.
U mnie to i tak trwa dłu­żej, bo więk­szość tek­stu pi­sa­na jes na pa­pie­rze...a wła­ści­wie róż­nych kart­kach, które potem trze­ba zna­leźć, po­skła­dać i prze­pi­sać. Ile można pisać? Tyle, ile trze­ba ;)

11 dni? Bar­dzo chciał­bym mieć tylko tak krót­kie prze­rwy w pi­sa­niu.

Ja mam tak, że po tym, jak coś skoń­czę, to od­ra­zu za­czy­nam na­stęp­ne: nie lubię nie mieć ni­cze­go na ta­pe­cie, muszę mieć za­ję­cie, nawet je­że­li jest to jedno zda­nie dzien­nie. ;) Po­tra­fię do pią­tej sie­dzieć nad tek­sta­mi, taki pra­co­cho­lizm. ;) Ale np teraz mam tak, że za­cze­łam pisać ko­lej­ny roz­dział i np 3 dni nic do niego nie do­pi­sa­łam. ;)
Też jest tak, że jak mam jakiś trud­ny mo­ment w tek­ście, to fak­tycz­nie po­tra­fię przez kilka go­dzin jedno zda­nie na­pi­sać. Niby wiem, co chcę na­pi­sać, ale chce zro­bić to naj­le­piej, jak się da.

No, 11 dni to jesz­cze nic. Moja naj­dłuż­sza prze­rwa w pi­sa­niu trwa­ła 4,5 roku ( może ze 20 stron prozy w tym cza­sie na­pi­sa­łem, taki brak weny i chęci).

Ja to mam taki typ cha­rak­te­ru, że muszę uni­kać dłuż­szych przerw w pi­sa­niu jak ognia, zwłasz­cza przy więk­szych tek­stach. Bo jest duża szan­sa, że jak nie na­pi­szę choć stro­ny dzien­nie, to nie na­pi­szę już nic. Naj­go­rzej jest, jak się w trans nie wpad­nie, nie wcią­gnie się w pi­sa­nie. Ma się dobry po­mysł, ma kon­cep­cje fa­bu­ły i ma bo­ha­te­rów, ale za­czy­na pisać i nagle... nie może, w sumie nie wia­do­mo dla­cze­go. Cza­sem nawet jest tak, że czło­wiek za­tnie się na jed­nym zda­niu i nie może pod­jąć te­ma­tu przez kilka dni. Takie prze­rwy mnie naj­bar­dziej wner­wia­ją. A jak trans jest, to i pięć­dzie­siąt stron w dwa (wolne) dni nie jest pro­ble­mem.

Nie bez­po­śred­nio o pi­sa­niu, ale w ści­słym z nim związ­ku.
Za­kwe­stio­no­wa­łem frag­ment tek­stu. Ko­le­dze to zro­bi­łem, więc spra­wa ro­ze­gra­ła się w za­ci­szach do­mo­wych. Stary, na­praw­dę do d**y? No, tylko do jed­ne­go pół­dup­ka, ale jed­nak. A jak to ru­szyć? Mnie py­tasz? Ja to pi­sa­łem? Ot, jaki ko­le­ga... Pew­nie, że dobry; wróg by tak pu­ścił, niech się lu­dzi­ska śmie­ją... No i tak z dnia na dzień, z próby na próbę, i chała. Ty­dzień, drugi... Za­ła­ma­łem się, sam za­czą­łem pró­bo­wać po­pra­wiać. Na­stęp­ny ty­dzień minął, dwie głowy roz­pa­lo­ne do czer­wo­no­ści, re­zul­tat ze­ro­wy. Kij w oko, niech idzie, jak jest... A ko­le­żan­ka, która miała dru­gie przej­ście zro­bić (i zro­bi­ła, jasne, zro­bi­ła), za­bi­ła nas śmie­chem, gdy zer­k­nę­ła na te nie­szczę­sne czte­ry wier­sze tek­stu. Dia­lo­gu, kon­kret­nie. Po­pra­wi­ła dia­log od ręki, a nas obu do­bi­ła stwier­dze­niem, że chło­py nigdy nie ko­ja­rzą dzie­wię­ciu mie­się­cy z tym, co na­le­ży, ale wy­łącz­nie z wy­da­rze­niem w punk­cie zero.
Morał: do pew­nych po­pra­wek i uzu­peł­nien po­trzeb­na płcia prze­ciw­po­łoż­na.
Spó­buj­cie, może po­mo­że...

Ja mam tak, że po­tra­fię jed­ne­go dnia na­pi­sać na­praw­dę sporo, by potem przez ko­lej­ne kilka ty­go­dni nie na­pi­sać nic. Po­my­sły przy­cho­dzą, hi­sto­rii się gro­ma­dzi, a pisać nia ma kto. Cza­sem po pro­stu wiem, że je­że­li teraz za­cznę coś pisać, to wyj­dzie z tego chała. Dla­te­go sobie od­pusz­czam. A na brak czasu to ja cier­pię za­wsze. Nawet jak tak na dobrą spra­wę nie mam nic do ro­bo­ty.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Pi­sar­stwo po­win­no być sztu­ką, a nie rze­mieśl­ni­czą ro­bo­tą. Dla­te­go po­win­no się pisać w pry­pły­wie na­tchnie­nia. Jeśli się go nie ma, to le­piej nawet cały dzień pa­trzeć w sufit niż na­pi­sać coś kiep­skie­go. Dla­te­go Ikumi nie za­mę­czaj sie­bie ta­ki­mi py­ta­nia­mi. Wszyst­ko jest ok ;)

Poza tym 11 dni to bar­dzo nie­wie­le. Ja kie­dyś za­czę­łam pisać po­wieść i od 2 lat nie po­cią­gnę­łam dalej wąt­ków :) Tak po pro­stu mi się nie chce ;)

Jak za­czy­nam pisać opo­wia­da­nie, muszę je skoń­czyć w trzy dni, nie wię­cej, ina­czej tracę wątek i naj­czę­ściej taki pro­jekt zo­sta­je nie­do­koń­czo­ny. Po pro­stu nie mogę mieć prze­rwy w pi­sa­niu. Na­pi­sa­łem już po­wieść. Trwa­ło to krót­ko - może nie­ca­ły mie­siąc. Chcia­łem na­pi­sać drugą, ale nie mia­łem czasu i utkwi­łem w mar­twym punk­cie. Pew­nie już nigdy jej nie skoń­czę.
Dla­te­go, moim zda­niem, brak czasu i prze­rwy są pro­ble­mem i to dużym. Dla­te­go sta­ram się pisać, gdy wiem, że mam kilka wol­nych dni w za­pa­sie żeby coś za­cząć i skoń­czyć. W innym wy­pad­ku wszyst­ko szlag tra­fia.

heh, ja nad jed­nym tek­stem po­tra­fię spę­dzić od kilku dni po parę mie­sie­cy;P szyb­ko to piszę, ale gdy mam ,,topór kata'' nad kar­kiem, jak np. ter­min ukoń­cze­nia kon­ku­ir­su;P

“A les­son wi­tho­ut pain is me­anin­gless. That's be­cau­se no one can gain wi­tho­ut sa­cri­fi­cing so­me­thing. But by en­du­ring that pain and over­co­ming it, he shall ob­ta­in a po­wer­ful, unmat­ched heart. A ful­l­me­tal heart.”

Kur­cze, za­zdro­szę tych 11 dni. Ja od roku nic. Pierw­szy rok stu­diów tak mnie wcią­gnął i za­brał cały czas, że w wa­ka­cje nagle się oka­za­ło, że brak po­my­słu, a jak jest, to chęci. Wal­czę z tym i robię małe krocz­ki, ale zaraz znowu się za­cznie. Będę mu­sia­ła coś wy­my­ślić, ale jak mówią, nic na siłę. Le­piej nic nie na­pi­sać, niż kazać lu­dziom czy­tać byle co.
Je­dy­ne co mnie boli, to wyj­ście z wpra­wy. Im dłuż­sze prze­rwy, tym trud­niej wró­cić to wcze­śniej­sze­go, wy­pra­co­wa­ne­go stylu.

styl nigdy nie znika;p można imi­to­wać inne, ale wła­sne­go ra­czej nie stra­cisz;P

“A les­son wi­tho­ut pain is me­anin­gless. That's be­cau­se no one can gain wi­tho­ut sa­cri­fi­cing so­me­thing. But by en­du­ring that pain and over­co­ming it, he shall ob­ta­in a po­wer­ful, unmat­ched heart. A ful­l­me­tal heart.”

Chdzi mi o to, że po dłu­giej prze­rwie jest bar­dziej sztyw­ny ;)

Pierw­szy rok stu­diów tak mnie wcią­gnął i za­brał cały czas...
To ja się roz­pi­sa­łam wła­śnie na pierw­szym roku stu­diów :D

A ja wła­śnie idę na stu­dia. :D In­for­ma­tycz­ne... Więc pew­nie bę­dzie bar­dziej jak u Mad­der, niż Rhei...
Prze­rwa ma swoje za­le­ty, dziś po­zwie­dza­łam tro­chę, w Edyn­bur­gu się było... :D Swoją drogą, za wej­ście na zamek trze­ba za­pła­cić 14fun­tów: 70zł...
Teraz jak wrócę do domu to i tak nie będę jesz­cze miała jak pra­co­wać, bo ścia­ny ma­lo­wać trza bę­dzie, i kom­pu­ter ode­rać z ser­wi­su. To jest też iry­tu­ją­ce, nie ma kompa, nie bar­dzo mogę pisać, bo prze­pi­sy­wa­nie z pa­pie­ru nie wcho­dzi w grę: kie­dyś na­pi­sa­łam 200stron po­wie­ści, do tej pory w ze­szy­cie. Nie lubię prze­pi­sy­wać na kompa...

Zleć jako usłu­gę. Tak robi zna­jo­my. Tro­chę kosz­tu­je, ale oszczę­dza czasu i ner­wów.

Ale jak się prze­pi­su­je sa­me­mu, to można zda­nie ina­czej skle­cić, po­pra­wić, coś zmie­nić.

Ale same po­praw­ki zaj­mu­ją o wiele mniej czasu, któ­re­go Ci bra­ku­je. No, chyba że trza­skasz mi­ni­mum sto osiem­dzie­siąt na mi­nu­tę...

Ja mam tak, że do­pó­ki pi­sa­nie nie jest za­wo­dem, to nie zżera mnie, że nie mam czasu prze­pi­sać na kom­pu­ter. Nie mam prze­cież żad­ne­go od­gó­ne­go ter­mi­nu (kon­kur­sy są tu wy­jąt­kiem). Piszę więc, kiedy mam czas. Samą hi­sto­rię mam na luź­nych kart­kach, spi­sa­ną ręcz­nie. Tak pisać można nie­mal za­wsze.

Ja też mie­wam dłuż­sze prze­rwy. Teraz np. mam za­czę­te dwa tek­sty, każdy po ok. roz­dzia­le. A z trzy ty­go­dnie temu je za­czą­łem.  I jakoś nie mam weny, żeby dkoń­czyć. A znów mój ostat­ni tekst, który tu do­da­łem, po­wstał w przy­pły­wie weny, eu­fo­rii i na­tchnie­nia w pra­wie godz­nę. Była jedna ko­rek­ta i na por­tal.

Za­ufaj Al­la­ho­wi, ale przy­wiąż swo­je­go wiel­błą­da.

Naj­star­sza rzecz ma... 12 lat. Nie skoń­czy­łam. Ale zwy­kle piszę trzy­dzie­ści minut, ty­dzień lub mie­siąc... Po mie­sią­cu po­pra­wiam. Po dwóch wy­rzu­cam ;). Po­zo­sta­je mi więc tylko za­zdro­ścić tym, któ­rzy nawet mimo braku czasu i/lub le­ni­stwa są w sta­nie na­pi­sać coś na­da­ją­ce­go się do prze­czy­ta­nia.

Trud­no ra­czej po użyt­kow­ni­kach por­ta­lu do­strzec, żeby nie mieli czasu na pi­sa­nie, bądź mieli dłu­gie prze­rwy. ;) Kiedy widzę, że ktoś w ciągu ty­go­dnia daje 3 rózne tek­sty wpa­dam w kom­plek­sy. xD Cza­sa­mi to aż dziw­ne, a nawet dla mnie nie­straw­ne. ;) Jak to się dzie­je, że ktoś po dniu, dwóch od po­przed­niej pracy ma tekst na­pi­sa­ny, po­pra­wio­ny i dany na stro­nę? Aż dziw­ne.

Może wrzu­ca­ją tek­sty od­grze­ba­ne, wy­ję­te z szu­fla­dy, po pro­stu?

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Ja już się na­uczy­łam, że tak nie wolno w moim przy­pad­ku robić. :)
To co pi­sa­łam po­wiedz­my rok temu ma się co­najm­niej mier­nie do tego, co piszę teraz. Jakoś ostat­nio szyb­ciej swój warsz­tat roz­wi­jam, ale może to temu, że nie ma dnia, żebym nie pi­sa­ła. ;) Go­rzej, że piszę nie­wie­le...

Nie ma się co przy­mu­szać, chęć do pi­sa­nia po­win­na... spły­wać sama na Cie­bie ;) Wtedy też naj­szyb­ciej się uczy, a czy pi­szesz czę­sto i mało, czy dużo, ale rza­dziej - wszyst­ko ma swoje za­le­ty.

Ikumi, jeśli uwa­żasz swoje stare tek­sty za marne, to zrób to co ja zro­bi­łem.
Kilka (5?) lat temu na­pi­sa­łem pro­log do opo­wia­da­nia, które miało być bar­dzo ob­szer­ne i któ­re­go wątki mia­łem do­brze ob­my­ślo­ne, był to jeden z moich ulu­bio­nych „pro­jek­tów". Potem do­pi­sa­łem do niego pierw­szą część. Szyb­ko stwier­dzi­łem jed­nak, że to co po­wsta­ło jest bez­na­dziej­ne.
Do­pie­ro kilka ty­go­dni temu wró­ci­łem do tego tek­stu, na­pi­sa­łem od nowa pro­log, ten już mnie za­do­wa­lał i praca nad nim była bar­dzo przy­jem­na (choć cięż­ka). Efekt mo­że­cie zresz­tą oglą­dać na stro­nie (Rządy Cieni). Na­praw­dę, bar­dzo po­le­cam takie „za­bie­gi", jest to świet­na rzecz, mo­żesz po­rów­nać jak bar­dzo przez te kilka lat roz­wi­nę­ły się twoje umie­jęt­no­ści.
Dla­te­go, Ikumi - do pi­sa­nia! Stare po­my­sły można jesz­cze wy­ko­rzy­stać.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Cóż, mam taki jeden stary po­mysł: plan za­kła­dał 11 tomów, tyle ilu bo­ha­te­rów, wszyst­ko mia­łam do­pra­co­wa­ne na ostat­ni guzik, pi­sa­łam w ze­szy­cie: wy­szło 200 stron. ;) Ale pro­blem nr jeden: nie­na­wi­dze prze­pi­sy­wać. xD Pro­blem numer dwa: po­wieść a'la anime z Magic Girls, wszyst­kim ko­ja­rzy­ło się z Sa­ilor Mo­onem, mimo że wy­my­śli­łam to dużo przed tym, jak to anime po­zna­łam. xD Ale ze­szy­ty mam nadal, cza­sa­mi wra­cam do tego i se czy­tam, nie­któ­re frag­men­ty bar­dzo lubię. ;)

Witam i po­zdra­wiam wszyst­kich, al­bo­wiem je­stem tu nowa :) cho­ciaż może część pa­mię­ta mnie z daw­nych cza­sów, na forum... ;)

11 dni prze­rwy? Kur­czę, też bym tak chcia­ła. Moja naj­dłuż­sza prze­rwa trwa­ła 2,5 roku. Ja w ogóle piszę bar­dzo po­wo­li - jedno opo­wia­da­nie po­tra­fię pisać kilka mie­się­cy. Tylko pisać, a tu jesz­cze trze­ba zna­leźć i wy­eli­mi­no­wać błędy, potem dać do od­le­że­nia... tak więc sporo czasu mija, nim tekst jest go­to­wy do prze­czy­ta­nia :) A ile mam za­czę­tych i nie­skoń­czo­nych, to już nawet nie zli­czę. Wszyst­kie mam na kom­pie, żad­ne­go nie wy­rzu­cam. Przy­da­dzą się, to wiem :)
Ostat­nio wzię­łam udział w warsz­ta­tach na innym forum, sia­dłam, na­pi­sa­łam i wy­sła­łam. Trze­ba było na­pi­sać krót­ką scen­kę; moja nie była per­fek­cyj­na, ale od tam­tych warsz­ta­tów coś mnie od­blo­ko­wa­ło. Sia­dłam do tek­stu, któ­re­go za­czę­łam kilka mie­się­cy temu i za­czę­łam go pisać od nowa. I tak co­dzien­nie pi­sa­łam po kilka zdań, a raz nawet sia­dłam i 2 stro­ny jed­ne­go dnia mach­nę­łam (co od lat mi się już nie zda­rza­ło :)). Mam już na­pi­sa­ne wię­cej niż po­ło­wę. I znowu blo­ka­da: nosz kurde, wiem co ma być dalej, ale nie wiem jak to na­pi­sać. Sia­dam, piszę zda­nie, ka­su­ję i piszę od nowa. Wczo­raj wpraw­dzie do­pi­sa­łam pe­wien frag­ment, ale coś czuję, że dzi­siaj on po­le­ci... Heh...
Nic to, skoń­czę ten tekst, choć­bym miała go pisać dwa lata. Żół­wie mam tempo, ale po­cie­szam się tym, że Grzę­do­wicz też rzad­ko pu­bli­ko­wał, a pa­trz­cie jak pisze :D

Nowa Fantastyka