
Poprawność językowa jest wskaźnikiem szacunku piszącego do swojego odbiorcy. Jeśli piszesz niechlujnie lub nie chce Ci się nauczyć języka ojczystego w stopniu umożliwiającym poprawne pisanie, to ja nie mam ochoty zapoznawać się z twoimi pomysłami, choćby były nie wiem jak genialne.
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.
W pełni zgadzam się z Bollym. Szanujmy język ojczysty i czytelnika.
Po prostu jestem ciekaw na ile poprawność językowa jest w stanie odstraszyć zapowiadających się autorów z ciekawymi pomysłami(No bo jeślu to takie trudne, i wymaga przyswojenia takiego a takiego zakresu wiedzy, to może dać sobie lepiej z tym spokój).
<><><>
Zamknięta w nawiasach część zapytania pozwala zrozumieć je we właściwy sposób, czyli ,,na ile wymóg zachowania poprawności językowej jest w stanie odwieść od prób realizacji literackich ambicji”.
Nie wiadomo. Może tak, może jednak nie. Ankiet i statystyk brak, przypuszczenia, oparte na doświadczeniach z tego portalu, pozostają bezdowodowymi przypuszczeniami.
Moje przypuszczenie? Nie odwodzi, bo zawsze znajdzie się grupa podobnie nieświadomych własnych niekompetencji czytelników, którzy nie tylko nie skrytykują, ale pochwalą kwiecistość frazy ,,wychodząc z ogrodów woń kwiatów silnie umilkła”.
To cytat!
Ja myślę, że potrafi odstraszyć. Reguł jest wiele, ciągle zmienianych, bywa, że są rozbieżne, głowią się nad nimi całymi latami tęgie umysły, zatem to może zdecydowanie zniechęcić. Jeśli ktoś ogólnie mało czyta i mało pisze, zazwyczaj takich – przynajmniej podstawowych – reguł sobie nie przyswoił i – chcąc nagle zostać pisarzem – staje przed zbyt wysoką górą. :)
Z drugiej jednak strony, góry są po to, aby je zdobywać. :)
Pecunia non olet
No, bez jaj. Jeżeli komuś nawet się nie chce sprawdzić, jak napisać "hrabia" (a skoro nie wie, to raczej niewiele w życiu przeczytał), jakie jest prawdopodobieństwo, że ma te dobre pomysły? I że je opracuje po ludzku?
Pomysły jako takie nie są jak ropa naftowa, tylko jak ropa z palca. Każdy sam je wytwarza. W większości bezwartościowe. O ile jest możliwe, że człowiek, który niczego nie przeczytał (bo umiejętności językowych, podobnie jak umiejętności myślenia, nabiera się, czytając) wpadnie na dobry pomysł – to nic z tego nie wyniknie, albowiem na ten sam pomysł (z dokładnością do trzech sigm) wpadnie tysiąc innych, z których jeden czy dwóch będą umieli go opracować porządnie.
Jeżeli rygor językowy kogokolwiek odstrasza, to tych, których odstraszyć należy – innymi słowy, tych, którzy mają głęboko w kiszce stolcowej to, co piszą i tych, dla których to piszą. Po co oni piszą? Żeby ich – w sposób całkowicie pusty, bo za co właściwie? – podziwiano? To mogą równie dobrze się rozebrać, włożyć pióropusz na głowę, wypłynąć na Motławę tratwą i wrzeszczeć “O sole mio”. Efekt, jeśli chodzi o sławę, jak i wkład w kulturowe dziedzictwo ludzkości, będzie bardzo podobny.
Jeśli ktoś powyższego nie przeczytał, bo za długie: ktoś, kto nie czyta, nie potrafi pisać. To chyba oczywiste?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Myślę że w dzisiejszych czasach poprawność językowa nie stanowi problemu, każdy z nas ma dostęp do wiedzy, różnych programów które automatycznie poprawiają tekst itd.
Powiem tak, moim zdaniem – jak napisałam - zasady pisowni mogą odstraszyć, czego dowodem jest częste komentowanie przez Autorów zamieszczonej pod opowiadaniem opinii:
“Dajmy spokój poprawności językowej, to sobie zostawiam na koniec, ale ja pytam na początku wyłącznie o treść – czy jest ciekawa, czy jest wciągająca, czy czegoś brakuje! A tu tylko ciągle te błędy, i błędy...”.
I na nic tłumaczenie, że bez poprawek tekst jest nieczytelny i niezrozumiały. :)
Pecunia non olet
Zgadzam się, odpowiednio napisany tekst to połowa sukcesu. Ale skoro mamy dostęp do różnych narzędzi, to szkoda było by ich nie wykorzystać, technologia rozwija się w zatrważającym tempie, nie żyjemy w latach 80/90 mamy 2025 rok.
No tak, Arczi, masz rację, teraz powinno być łatwiej, lecz ja mimo wszystko często czytam komentarz, że “chat nie wychwycił” i mowa tu nie tylko o przecinku (bo, fakt faktem, bywa on dyskusyjny), lecz np. o literówkach (wskutek czego powstają liczne neologizmy), czy nawet błędach ortograficznych i to rażących!
Pecunia non olet
Dlatego ja podczas pisania, sprawdzam każde słowo, zdanie itd, oczywiście jesteśmy tylko ludźmi i zdążają się niedopatrzenia. Aktualnie pisze moje pierwsze "poważne" opowiadanie, idzie mi to bardzo mozolnie, ale tak jak napisałem wyżej wolę sprawdzić jedno zdanie 20 razy niż pisać z bykami. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia
Czy autor powinien znać w dobrym stopniu język, którym się posługuje?
Zdecydowanie tak.
Nikt nie jest doskonały, przypuszczam, że nawet profesorowie Bralczyk i Miodek, jednakże dzięki nim autor się rozwija, a jego fraza się wzbogaca. Co przecież najważniejsze. Tu oczywiście należy dookreślić, że poprawność językowa to nie to samo co świadomość językowa, która, moim zdaniem dopuszcza stosowanie form niepoprawnych. Raczej gramatycznych niż ortograficznych. Potrzeba stylizacji może skłaniać do niejakich eksperymentów. Tyle, że autor musi być bardzo konsekwentny i niezwykle logicznie stosować stylizację.
A co do pomysłów, to: jak piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami, tak mózg autora pomysłami.
Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.
Jeśli nie masz na tyle zapału, by przyswoić odrobinę wiedzy, dotyczącej poprawnego pisania prozy, to może lepiej dać sobie spokój i znaleźć zajęcie, które przyswajania wiedzy nie wymaga.
Known some call is air am
Wzajemnie, Arczi, dziękuję i pozdrawiam Ciebie oraz Komentujących. Miłego dnia Wszystkim. :)
Pecunia non olet
Qutta Sewer, mam zapał nawet nie wyobrażasz sobie jak wielki, a gdy dokończę opowiadanie i je dopracuje wtedy będziesz mógł mi wytykać błędy, a ja będę poprawiał, tak długo aż bedzie dobre. Następnym razem zastanów się dwa razy co piszesz, ktoś inny mógłby wziość twoje słowa głęboko do serca i mógłby się zniechęcić. Pozdrawiam
I na nic tłumaczenie, że bez poprawek tekst jest nieczytelny i niezrozumiały. :)
To jedno, ale poziom opanowania języka (ojczystego) świadczy o sprawności rozumu ogólnie. Tu nie chodzi nawet o tego nieszczęsnego "hrabiego", ale o strukturę zdań, szyk, gramatykę, logikę. Ortografię można poprawić, można jej się wyuczyć na pamięć, a myślenia nie można. Więc tekst nie dlatego jest nieczytelny i niezrozumiały, że błędy przesłaniają sens, tylko dlatego, że autor tego sensu nie przemyślał i tam nie włożył.
technologia rozwija się w zatrważającym tempie, nie żyjemy w latach 80/90 mamy 2025 rok.
A co to ma do rzeczy?
Tu oczywiście należy dookreślić, że poprawność językowa to nie to samo co świadomość językowa, która, moim zdaniem dopuszcza stosowanie form niepoprawnych
Tak, ale jedno wyrasta na gruncie drugiego.
Qutta Sewer, mam zapał nawet nie wyobrażasz sobie jak wielki,
To było raczej angielskie "ty" zastępujące formy nieosobowe (zob. http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842899 ), ewentualnie zwrot do założyciela tematu, nie do Ciebie. Bo faktycznie, to, co (chyba) założyciel tematu chce tu promować, to grzech lenistwa. Apage! (Boże, zbaw nas od grzechu lenistwa. Ale jutro.)
Natomiast używanie angielskich konstrukcji w polskim tekście lenistwem jest. Można zastosować:
"się": jeśli nie ma się tyle zapału
trzecią osobę: jeśli ktoś nie ma tyle zapału
unik: jeśli brakuje zapału
bezosobnik tu nie pasuje
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Jakie angielskie konstrukcje? To już nie można napisać normalnie, po polskiemu, do założyciela tematu, żeby nie zostać oskarżonym o jakieś niecne praktyki, obejmujące przemyt angielskich konstrukcji do języka polskiego?
A propos konstrukcji, to czy nie mamy w zdaniu "Natomiast używanie angielskich konstrukcji w polskim tekście lenistwem jest" do czynienia z nienaturalnym szykiem?
Known some call is air am
Natomiast używanie angielskich konstrukcji w polskim tekście lenistwem jest
Tak, łacińskawe :/
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
Jedno niewinne pytanie a wy popadacie od razu w syndrom anankastyczny. ;)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Popadacie? Zapadacie, a może cierpicie? Nosz... Kurka, chyba mi też zaczęło się udzielać. :)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Nawet, jeśli korekta językowa czasem jest przesadzona, to i tak jest na wysokim poziomie i za darmo, więc warto korzystać.
Nie warto przychodzić na portal z nastawieniem, że znajdzie się tu fanów i stepping stone do bycia wydanym (chyba, że np. wynika z konkursu, jak np. Wilkowe). To pierwsze gdzie indziej, to drugie jest niezależne od portalu.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Wspaniale widzieć, jak ta sama dyskusja po raz dziesiąty zatacza koło i powraca w nowej iteracji :D W każdym razie – jeśli ktoś nie jest w stanie nauczyć się pisać poprawnie po polsku, bo to za dużo pracy, nie powinien brać się za pisanie w ogóle. Jeśli ktoś nie jest w stanie poradzić sobie z odbiorem krytyki, to może pisać, jak najbardziej, ale raczej polecałbym mu pozostać w szufladzie, a nie próbować robić z tego karierę, bo krytyki będzie tylko więcej.
Sto razy bardziej wolę przeczytać dobrze napisaną historię, która może jest odtwórcza, ale dobrze poprowadzona i poprawnie napisana niż niesamowicie oryginalny, genialny pomysł, przez który trzeba się przedzierać z maczetą.
Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.
Bo ja wiem... Być wydanym? No może jakiś tomik poezji n.p. " poezja dla obłąkanych" :). A tak na serio, to wydaje mi się że pisanina ludzka, może być tylko odskocznią od życia codziennego. To jak z wykonywaniem na przykład, antropomorficznych potworków z tego co ma się akurat pod ręką:). Prawdziwa sztuka to Nigdy nie będzie, bo artysta nie po ASP, detal nie wykończony a całość nie opiera się na kulturowym utrwalonych kanonach sztuki. Jednak czasem nawet takie pokraczne "dzieła", mogą wywołać u kogoś uśmiech albo skłonić do refleksji. Zresztą wydaje mi się że pisanie książek na podstawie tylko i wyłącznie treści przyswojonych z innych książek. Przypomina trochę ćwiczenie modeli językowych na treściach z internetu. Jako sztuka dla sztuki, czemu nie, jeśli tylko kogoś to kręci. Osobiście, to ja , aktualnie tylko podręczniki, albo opowieści ludzi którzy coś ciekawego przeżyli i potrafili to ciekawie opisać, że szczególnym naciskiem na sytuacyjne absurdy:) Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za udział w panelu – po co było schodzić z drzew, lepiej dać małpie, książkę czy brzytwę?( A może brzytwę i ryzę papieru by nasza mała mogła kreślić własną krwią straszne historyjki obrazkowe?)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
To już nie można napisać normalnie, po polskiemu, do założyciela tematu, żeby nie zostać oskarżonym o jakieś niecne praktyki, obejmujące przemyt angielskich konstrukcji do języka polskiego?
I pomóż tu koledze...
A propos konstrukcji, to czy nie mamy w zdaniu "Natomiast używanie angielskich konstrukcji w polskim tekście lenistwem jest" do czynienia z nienaturalnym szykiem?
Mamy do czynienia z szykiem podkreślającym określone słowo w zdaniu, na które to słowo autorka uwagę zwrócić chciała.
Wspaniale widzieć, jak ta sama dyskusja po raz dziesiąty zatacza koło i powraca w nowej iteracji :D
Prawda? XD Kultura żyje w powtarzaniu ^^
Jeśli ktoś nie jest w stanie poradzić sobie z odbiorem krytyki, to może pisać, jak najbardziej, ale raczej polecałbym mu pozostać w szufladzie, a nie próbować robić z tego karierę, bo krytyki będzie tylko więcej.
Niom. ^^ Że zacytuję klasyka: książki są dla ludzi. Mają służyć do czytania.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Czy rygor językowy nie odstrasza aby przypadkiem ludzi z pomysłami, zacięciem itd... itp...
Z perspektywy osoby piszącej warsztat to są możliwości. I jednocześnie chcieć pisać i nie chcieć (za)dbać o warsztat mi się ze sobą kłóci. Bo im więcej umiem, tym bardziej mogę pisarsko zaszaleć i się rozwijać. A to uczucie, kiedy słowa układają się dokładnie tak, jak powinny, jest cudowne. Z kolei strasznie frustrujące bywają chwile, kiedy mam pomysł, ale umiejętności do jego zrealizowania jeszcze nie te :/
Dla mnie dobry warsztat to wolność pisania tego, co chcę i jak chcę.
Co do zmieniających się zasad językowych i hiperpoprawności. Istnieje redakcja i korekta, i nikt sensowny nie odrzuci tekstu, bo ktoś źle napisał nie z imiesłowami czy nazwę marki nie z tej litery.
There's no medicine for regrets.
Ja tu przybyłem, by zaznać krytyki i rygoru językowego.
d:
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Gryzok – może jeszcze chłostę? ;). Ja traktuję rygor językowy dość swobodnie. Literatura to nie sąd, a pisarze to nie niespełnieni prawnicy. Ciągłe fluktuacje.. W końcu wykładnia prawa zmienia się pod wpływem opinii publicznej i ewoluuje. Tak ?
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Tak, wiem, przepraszam. Obraza uczuć literackich, niech mnie Wisznu pokarze. :D
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Leclercu A, poproszę. Wakacje są, liczba utrapień w mym życiu drastycznie zmalała poniżej średniej, a natura nienawidzi próżni.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
No dobra. Mówisz masz. – jeśli język podlega ciągłej ewolucji, to nie ma sensu uczyć się go na sztywno jak teorii względności czy stałej Plancka.To tak jak oddawanie życia rozgrywkom szachowym a przecież to tylko takie przerośnięte kółko i krzyżyk. Po prostu nie chciałbym wyjść na debila przed Ufoludka mi:)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Leclercu Masz rację, język ewoluuje. Przeżywa ciągłą ewolucję a nie rewolucję. Nie żyjemy w orwellowskiej Oceanii, żeby przez jeden dekret Partii połowa słów zmieniła, albo nawet straciła, swoje znaczenie. Zmiany zachodzą stopniowo, więc chyba nie tak trudno jest być z nimi na bieżąco. Ja przynajmniej nie słyszałem, by jakiś pisarz twierdził, że jego życie to ciągłe cierpienie.
Po prostu nie chciałbym wyjść na debila przed Ufoludka mi:)
Chiba nie zrozumiałem, cóż miałeś na myśli.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Przeżywa ciągłą ewolucję a nie rewolucję. Nie żyjemy w orwellowskiej Oceanii, żeby przez jeden dekret Partii połowa słów zmieniła, albo nawet straciła, swoje znaczenie.
W końcu wykładnia prawa zmienia się pod wpływem opinii publicznej i ewoluuje. Tak ?
To, co mamy teraz w polityce, to sytuacja nienormalna, więc może nie przenoś jej na sytuacje normalne...
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sytuacja nienormalna. Czy ja wiem? Z punktu widzenia wygodnego fotela własnego światopoglądu, wiele zwykłych zjawisk może wydawać się nienormalnych. A to zwykłe przemiany społeczne. Od setek lat następują rozmaite zmiany w strukturach społecznych i wydaje mi się że nie ma w tym nic dziwnego. Spierają się rozmaite grupy łączone przez terytorializm, nacjonalizm i ideologie rozmaite. Łączą je wartości, religie, mniejsze lub większe interesy.. Jestem akurat w trakcie lektury "Ruchy Społeczne" autorstwa Donatelli della Porta i Mario Dianiego z Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego i kurka doszedłem do wniosku że nie ma grupy społecznej z którą mógłbym się identyfikować. Co do sytuacji politycznej w kraju.. Jestem prostym technikiem budowy maszyn i nawet jeśli samochód którym się poruszam ma na dachu nadmuchiwany, pozszywany z lateksu i czarnej skóry krzyż, pociągnięte autowidolem szyby mienią się na tęczowo a ktoś założył prezerwatywę na dźwignię zmiany biegów. To w dalszym ciągu jest to dla mnie tylko samochód. Ja wysiadam... :)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ciesz się że nie robisz za zakwefiony napęd dla rikszy na której rozwalił się jakiś Ahmad z Rpg7 przerzuconym przez plecy:). Kobiet póki co nie wyświęcają, po za tym masz już chyba swoje latka, więc na przejażdżkę Vaticanum Pedofilian Pedal Vagen, raczej się już nie załapiesz :)
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Nie pij tyle. Wątroba tego nie lubi.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Gdzie tam. Jakie picie.. Wypchałem dwulitrowy termos świeżą meliską, zalałem wrzątkiem. Dodałem trochę cukru i cytryny, a teraz leżę sobie grzecznie i sącząc napar czytam książeczkę:).
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
A ja się zastanawiam, czy jest sens cyzelować zdania i akapity. Żeby to było ładne, żeby płynęło, grało i brzmiało. Staram się, jak mogę najlepiej, ale okropnie powoli mi idzie to pisanie. Z jednej strony, chcę mieć to ładne, z drugiej strony, wciąż trafiam na reklamy książek, które wcale nie są tak dopracowane i się zastanawiam, czy takie dopieszczanie tekstu ma sens.
Tak. Ma sens. Jasne, że są na rynku buble – jasne, że nie zawsze się spotkasz z docenieniem, na które zasługujesz (a przynajmniej sądzisz, że zasługujesz). Jasne, że świat jest niedoskonały, a czasami (albo często...) człowiek po prostu ma ochotę rzucić wszystko w cholerę i zająć się uprawą marychy.
Ale jeśli coś robisz, wypada się starać to robić najlepiej, jak umiesz. I umieć coraz lepiej. To jest trudne. To jest niewdzięczne. Ale alternatywą jest, cóż. Świat, w którym każdy interesuje się tylko własnym tyłkiem, czyli świat polskiej polityki.
Ja też mam problemy z motywacją i piszę w ślimaczym tempie. I czasem mam wszystkiego dość. Takie jest życie, nie?
ETA: Bill Nighy nie jest taki straszny
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Mądre słowa. :)
A poniżej jak się motywujemy i wspieramy w gronie znajomych:
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Bardzo dziękuję za motywację :)
Moim zdaniem, Renfri, wiele zależy od tego, co sprawia, że chcesz pisać. Miarą rynku wydawniczego pewnie warto mierzyć się wtedy, gdyby bycie wydrukowaną stanowiło Twoje nadrzędne pragnienie. Jeżeli jednak – jak się tutaj częściej zdarza – piszesz z potrzeby wewnętrznej, dla przyjemności własnej i grona czytelników o zbliżonych zainteresowaniach? Wtedy poziom dopieszczania tekstu wynika z wyczucia jakości, która zaspokoi Twoją pasję oraz okaże szacunek tym odbiorcom (nie można przecież marnować ich czasu, dając do czytania gniota). Z drugiej strony głupio byłoby zostać tym bohaterem Dżumy Camusa, który chciał napisać powieść i latami cyzelował pierwsze zdanie. Każdy szuka swojego złotego środka, mój znajduje się może dość wysoko, ale Tarniny wyżej. Jeszcze przykład ze względu na osoby Szanownych Rozmówczyń (z noblisty, a jakże):
Być może, kiedy Adam obudził się w ogrodzie, zwierzęta oblizywały pyski, ziewając przyjaźnie, a kły ich tudzież ogon smagający boki były figuratywne i dzierzba gąsiorek, później, o wiele później Lanius collurio nazwana, nie wbijała gąsienic na kolce tarniny.
Osobiście miałbym dużo więcej satysfakcji z tworzenia, gdyby udawało mi się składać tak piękne zdania, więc myślę, że warto ćwiczyć i rozwijać się w tym kierunku.
Ponieważ widzę, że jesteś nowiutką użytkowniczką, serdecznie polecam błyskotliwy poradnik Drakainy https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842, może nie odpowie na część pytań egzystencjalnych, ale pomoże Ci odnaleźć się i poczuć swobodnie na Portalu. Opieramy się na zasadzie wzajemnej pomocy literackiej, więc zawsze wypada komentować inne teksty, zwłaszcza gdy pisanie własnych idzie powoli!
Skarbówka chce nas wszystkich XD (wydudkać).
Każdy szuka swojego złotego środka, mój znajduje się może dość wysoko, ale Tarniny wyżej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dziękuję Ślimaku:) W link zajrzałam i postaram się być nieuciążliwym członkiem grupy ;) A co do kwestii dopieszczania tekstu, gdy zaczęłam czytać opowiadania z piórkami, wszystko stało się jasne. Ależ to jest ślicznie napisane. I dopracowane. Byłoby mi teraz wstyd wrzucić tu coś niechlujnego i niedopracowanego.
Arnubis napisał: Wspaniale widzieć, jak ta sama dyskusja po raz dziesiąty zatacza koło i powraca w nowej iteracji :D
Taki jest los tematów jednocześnie trwale niezmiennych w rdzeniu i dynamicznych w czasie. Niezmienność jest wpisana w samo zapytanie o rolę poprawności językowej w odbiorze literatury, jaką by ona nie była, od bajki dla dzieci do dzieł zmieniających pojmowanie świata. Dynamikę wymusza fakt, że język ewoluuje, słownictwo poszerza się, bo trzeba ponazywać nowe zjawiska, trendy, rzeczy i co tam jeszcze, a inne słowa wypadają z obiegu. Nic nowego, ale czasem trzeba odkryć Amerykę po raz stutysięczny siódmy...
Być może ktoś ze starszych stażem użytkowniczek i użytkowników pamięta, że mam ambiwalentny stosunek do Internetu. Jeżeli nie, to właśnie o tym przypomniałem... Spyta ktoś może, dlaczego. Ano dlatego, że wspaniały technologicznie twór został zmarnowany i z racji zawartości, tej przeważającej, wyrządza więcej szkody, niż daje pożytku. Żeby jeszcze mniej zabawnie było, podam przykład nasilający się od czasu udostępnienia youtuberom AI, i będzie to przykład dotyczący wyłącznie języka.
Poświęciłem się i przesłuchałem, zarazem oglądając, niemało filmików o niezwykłych, wręcz cudownych przypadkach niby to z życia branych. Chyba setkę w sumie. To nie są polskie produkcje. Są owszem spolszczane, ale jak... Widzisz, Panie, a nie grzmisz... Wielkimi, blokowymi i kolorowymi literami tłumaczenie numer jeden, tak je nazwijmy, na tle tych bloków drobnym tekstem automatyczne tłumaczenie numer dwa, bynajmniej nie identyczne z pierwszym, a lektor podaje słuchaczowidzowi swoją, trzecią wersję. O dziurach fabularnych, zapętleniach obrazu i dźwięku litościwie zmilczę, nie ten temat. Ale do jakości translacji wrócić muszę. Że jest katastrofalna, dałem już do zrozumienia. Pozostało wyjawić, dlaczego taki przykład wybrałem i podałem. Otóż dlatego, że masowość tej sieczki przypomniała mi, co powiedział minister propagandy kraju, którego nie wymienię. Z tym, że nie chodzi tutaj o kłamstwa, lecz tysięczne, milionowe może nawet przykłady niechlujstwa językowego. Wryją się w pamięć i przepadło, żegnaj się pupcio w portkami.
Zostało tylko zapytać, wprost, brutalnie, po chamsku nawet: kiedy, z czego mają się bardzo młodzi ludzie uczyć polskiego jako polskiego, nie polskawego? A nie łaska, do k***y nędzy, ząłożyć filtrów, wykorzystując do tego stawianą na piedestałach Śtucnom Ętelegencje?
A nie łaska, do k***y nędzy, ząłożyć filtrów, wykorzystując do tego stawianą na piedestałach Śtucnom Ętelegencje?
To nic nie da. Zresztą – rozkład postąpił już za daleko...
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Mnie się wydaje, że twory robione przy pomocy AI nie są największym problemem. Zwróć uwagę, jakim językiem posługują się twórcy internetowi. Polecam coś z popularnego nurtu “commentary”. Ludzie bardzo chętnie tego słuchają i osłuchują się z takim językiem ;)
Polecam coś z popularnego nurtu “commentary”. Ludzie bardzo chętnie tego słuchają i osłuchują się z takim językiem
Uhh, oglądałem to kiedyś. Potem na szczęście znalazłem sobie inne zainteresowania niż konsumowanie treści i przestałem w te strony oglądać. Czuję się lepiej, uważam się za ciekawszą osobę, nie żałuję. (:
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
AI, jak każdy system komputerowy, działa na zasadzie “garbage in – garbage out”. Jak to ujął jeden matematyk (John Lennox), ona nie wytwarza treści semantycznej, a najwyżej przetwarza informację syntaktyczną.
Inna rzecz, że nawet mniemani specjaliści ją antropomorfizują – tego: https://www.youtube.com/watch?v=AkQboUhrjZk zaczęłam wczoraj słuchać i padłam na 35 minucie, kiedy pan specjalista (po zacytowaniu “filozoficznego” bełkotu AI) z całą powagą stwierdził, że ludzie uczą się u ludziach z książek, więc AI też będzie (hint: petitio principi). Jeśli ktoś ma siłę dosłuchać dalej, to jest większym twardzielem ode mnie. (Gość nie rozumie też, co to są pojęcia, sądząc po tym tekście, że “ludzie nie wytwarzają pojęć (prawdy)” – albo jest złośliwcem).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnina zacytowała i napisała:
A nie łaska, do k***y nędzy, ząłożyć filtrów, wykorzystując do tego stawianą na piedestałach Śtucnom Ętelegencje?
To nic nie da. Zresztą – rozkład postąpił już za daleko...
<><><>
Muszę, niestety, przyznać Tobie nie mniej od trzech czwartych racji. Nie ma ucieczki z błędnego koła, jakie dzięki ślepocie geniuszy marketingu powstało albo znajduje się na takim etapie powstawania, że domknie się niebawem. Chodzi, oczywiście, o pętlę w procesach nauczania SI. Najpowszechniejsze i najobfitsze źródło ,,wiedzy’’ to Internet, interakcje z użytkownikami też, więc, ponieważ cudów na zawołanie jakoś nie ma, ,,średnia inteligencja SI’’ ma mikroskopijne szanse na już nie to, że rozwój wzwyż, ale nawet na pozostanie na startowym poziomie. Uzus, słowo i pojęcie, których bardzo nie lubię, robi swoje...
To jednak nie znaczy, iżby sprawa była z góry przegrana. Zbudowanie wyspecjalizowanego układu, kontrolującego na przykład poprawność ortograficzną i zamkniętego na zewnętrzne wpływy, jest możliwe i wcale nie takie bardzo trudne. Problemem byłoby w zasadzie jedynie rozpoznawanie kontekstu, kiedy na pewno słynna stróżka, a kiedy jednak strużka. I mielibyśmy ,,wyłapywacz’’ błędów od razu dwóch kategorii...
Mmmm... obawiam się, że czeka nas jednak los świata Williamsona... nie chcę tu siać defetyzmu, ale...
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
obawiam się, że czeka nas jednak los świata Williamsona...
To znaczy...?
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Opowiadanie Dicka pt. “Pamiątka”. Kolonia zaginiona od 300 lat zostaje odnaleziona – i wysadzona jak Alderaan, ponieważ nie zgadza się na dopasowanie swojej oryginalnej kultury do wymogów imperium (hmmm...).
Znajdziesz je w zbiorze “Impostor” a w oryginale tutaj: https://archive.org/details/Fantastic_Universe_v02n03_1954-10/page/n41/mode/2up
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Uuuuuuuu, brzmi ciekawie, będę musiał się temu przyjrzeć.
Nie mam do powiedzenia w tej kwestii więcej niż to, że skoro świat płonie, to upieczmy pianki, zamiast się stresować. (:
A tak odbiegając od tematu, to czy dwa neurony w moim mózgu wreszcie zadziałały normalnie i skojarzyły poprawnie, że Dick jest tym, który napisał “Człowieka z Wysokiego Zamku”...?
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
On Ci to właśnie, ten sam. Dużo napisał. Między innymi także “Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” (najbardziej znana powieść), “VALIS”, “Trzy stygmaty Palmera Eldritcha”, ho-ho opowiadań...
W tej chwili mam moment heideggerowski i jest mi smutno, więc
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
On Ci to właśnie, ten sam.
Te dwa neurony zostaną tym samym pracownikami miesiąca.
“Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”
Inspiracja dla Blade Runnera. ^^ (To wcale nie tak, że dowiedziałem się o tym trzy miesiące temu i teraz uznaje się za kulturoznawcę i w ogóle mądrego człeka.)
W tej chwili mam moment heideggerowski i jest mi smutno, więc
– Dlaczego pijesz?
– Aby zapomnieć
– O czym zapomnieć?
– Aby zapomnieć, że się wstydzę
– Czego się wstydzisz?
– Wstydzę się, że piję
Rób, jak chcesz, bylebyś nie skończyła jak Dick. Jesteś potrzebna we wszechświecie i okolicach.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
To wcale nie tak, że dowiedziałem się o tym trzy miesiące temu i teraz uznaje się za kulturoznawcę i w ogóle mądrego człeka.
Człowiek uczy się całe życie ;)
Rób, jak chcesz, bylebyś nie skończyła jak Dick. Jesteś potrzebna we wszechświecie i okolicach.
Każdy skończy dwa metry pod kwiatkami. Zresztą dusza jest nieśmiertelna. (A Dick nie tyle pił, co ćpał... na co mnie nie stać).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.