
Poetycka opowieść o czasach, w których nie gasi się pożarów, a wznieca je.
Główny bohater pali książki, taki jest jego zawód – nowa definicja strażaka. W końcu Montag sam zaczyna płonąć – od środka. Kolejne wersy, przypadkiem zdobyte książki wzniecają pożar w duszy. Słowa podpalają rozum, wzniecają bunt i nadzieję. Przedmiot zakazany wodzi Montaga na pokuszenie i nie ma już odwrotu. Stracona miłość, która nigdy nie była szczera. Przyjaźń która nigdy nie była wierna. Nowi ludzie, poświęcający życie, by ratować to co on palił. Wszyscy stają w obliczu wojny, która przyniesie oczyszczenie albo zgubę.
Wybuchu?? Nie pamiętam...
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Nie był to może wybuch nuklearny (dlatego poprawiłem), ale wybuch był. Ten, który zakończył wojnę. Tak jakoś mi się skojarzył z nuklearnym przez rok wydania.
F.S
A fajne toto? Nie czytałem nigdy, choć obił mi się o uszy
"I needed to believe in something"
Dla mnie fajne. Dobrze się czyta, choć nie wiem czy lubisz prozę poetycką. Książka bardzo aktualna.
F.S
Zależy jaką ;)
"I needed to believe in something"