
Logena Dziewięciopalcego, cieszącego się złą sławą barbarzyńcę, opuszcza w końcu szczęście. Czeka go los martwego barbarzyńcy, który pozostawi po sobie tylko pieśni i równie martwych przyjaciół.
Jezal dan Luthar, uosobienie egoizmu, żywi jedno pragnienie: odnieść zwycięstwo w kręgu szermierczym. Lecz zbliża się wojna, a na polach bitewnych lodowatej Północy walczy się według brutalniejszych zasad niż w turnieju.
Inkwizytor Glokta, kaleka, który stał się oprawcą, nie ucieszyłby się z niczego bardziej niż z widoku Jezala powracającego do domu w trumnie. Z drugiej strony człowiek ten nienawidzi każdego. Konieczność tępienia zdrady w sercu Unii, przesłuchanie za przesłuchaniem, nie zyskuje mu przyjaciół, a kolejne zwłoki pozostawiają za sobą ślad, który może doprowadzić do samego skorumpowanego serca rządu – jeśli Glokta utrzyma się dostatecznie długo przy życiu, by owym tropem podążyć…
Jerohu, rozumiem, że polecasz? Ktoś jeszcze czytał i może coś napisać?
Jak najbardziej. Abercrombie ma talent do tworzenia przykuwających uwagę, niejednoznacznych postaci (czyli, o ile się nie mylę, takich jak lubisz) oraz do snucia gorzkich refleksji na temat ludzkiej natury. Plus odpowiednio dawkowana akcja, plus sporo humoru, w przeważającej mierze czarnego.
[edit]
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Dzięki, Jerohu. Przeglądałam dziś w księgarni, zastanawiając się nad nią, ale mam dziwną awersję do przybrudzonych mięśniaków topless z mieczami na okładkach.
Pewnie się jednak skuszę.