
Trzecia powieść Szczepana Twardocha, jednego z najbardziej obiecujących młodych polskich pisarzy, socjologa, filozofa, publicysty, jest czymś więcej niż kolejną fantastyczną historią. To podróż przez śląską prowincję, gdzie każdy człowiek ma swój dramat, opowiedziana znakomitym językiem, obfitująca w niebanalne pomysły i oryginalne spostrzeżenia – wyjątkowa książka. Jej bohater, tytułowy ksiądz Jan Trzaska, intelektualista w sutannie, zostaje wikarym w małej miejscowości na Górnym Śląsku. Czuje się tam jak na zesłaniu – aż pewnej nocy zjawia się u niego Jezus Chrystus w towarzystwie archanioła Michała. Odtąd słowo wikarego oszałamia, dotyk leczy, a na Śląsk zjeżdżają dziennikarze, duchowni, a przede wszystkim chorzy pragnący uleczenia. Czy to jednak możliwe, żeby Jezus rozmawiał z człowiekiem?
Musiałem się tym z Wami podzielić. :) IMO świetna książka. Przeczytałem jednym tchem, a tak dawno mi się to nie zdarzyło. Polecam. I nie jestem religijny. Zresztą, Twardoch raczej też nie... A może się mylę?
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
A może ktoś coś innego Twardocha czytał? Morfinę? Warto?
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Sam sobie odpowiem: warto. Morfina i Przemienienie też są super.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "