Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Sirin

Moda na Mroza

{
Remigiusza Mroza – człowieka, który wydaje powieści szybciej, niż czytelnicy je pochłaniają – można skojarzyć przede wszystkim z okładek kryminałów. Kto by przedstawił autora jako twórcę space opery? A jednak pisarz takową popełnił!

Na trop Chóru za­po­mnia­nych gło­sów wpa­dłem za po­śred­nic­twem Wojt­ka Ma­sia­ka, ama­to­ra-lek­to­ra, hob­by­sty-już-pro­fe­sjo­na­li­sty, z któ­rym swego czasu prze­pro­wa­dza­łem wy­wiad (do prze­czy­ta­nia w kwar­tal­ni­ku Sil­ma­ris 2, do po­bra­nia: http://silmaris.pl/silmaris-2-2016/). On tę książ­kę prze­czy­tał, on wy­wal­czył zniż­kę dla swo­ich słu­cha­czy w ser­wi­sie Sto­ry­tel. Lek­tor­ski zapał, wła­ści­wie de­biut na szer­szych wo­dach, pro­mo­cja i jesz­cze „moda na Mroza”. Za­po­wia­da­ło się prze­cie­ka­wie!

Chór za­po­mnia­nych gło­sów to space opera pełną gębą. Roz­po­czy­na się ni­czym Ósmy Pa­sa­żer, na stat­ku za­wie­szo­nym w pu­st­ce ko­smo­su, zbro­czo­nym juchą i ster­ro­ry­zo­wa­nym przez Nie­zna­ne (przez duże „N”). I od pierw­szych roz­dzia­łów po­wieść na­bie­ra sen­sa­cyj­ne­go roz­pę­du. Akcja ga­lo­pu­je, a dwóch oca­la­łych ko­smo­po­dróż­ni­ków wal­czy o życie (i wła­sne, i ludz­kie w zna­cze­niu cy­wi­li­za­cji), pró­bu­jąc jed­no­cze­śnie roz­wi­kłać za­gad­kę pod ty­tu­łem: „co tu się, do cho­le­ry, dzie­je?”. Mię­dzy bo­ha­te­ra­mi toczy się nie­ustan­na gra po­dej­rzeń, za­klę­ta w sar­ka­stycz­nych dia­lo­gach. Lek­tor czyta je „prze­zro­czy­ście”, po­zo­sta­wia­jąc in­ter­pre­ta­cję słu­cha­czom. Ich wy­obraź­nia sama do­po­wie, kto jest tym do­brym, kto złym – i naj­waż­niej­sze: co brzyd­kie­go czai się w cie­niach gro­dzi?

Wokół jed­ne­go okrę­tu Mróz do­ma­lo­wu­je na­stęp­ne sce­ne­rie. Po­ja­wia­ją się ko­lej­ni bo­ha­te­ro­wie, wy­da­rze­nia gnają jak sza­lo­ne. Gwiaz­dy, ko­smos, pla­ne­ty, spię­cia, po­je­dyn­ki, ko­smi­ci-czy-nie-ko­smi­ci – ileż ich nie ma i jak wiel­kie­go wszech­świa­ta one nie do­ty­czą. Może nieco tego wszyst­kie­go zbyt wiele, bo miej­sca­mi od­czu­wa­łem prze­syt; akcja nie sto­po­wa­ła, więc ja cza­sem sto­po­wa­łem au­dio­bo­oka, a iro­nicz­no-hu­mo­ry­stycz­ne wy­po­wie­dzi dwóch głów­nych bo­ha­te­rów zdają się od­twa­rza­ne jak z po­zy­tyw­ki, co też od­bie­ra im uroku.

Bra­ku­je po­wie­ści rów­nież świe­żo­ści, no­wo­ści, ory­gi­nal­no­ści. Na­wią­za­nia nie są po­da­wa­ne wprost czy jako in­ter­tek­stu­al­ne smacz­ki, a autor przed­sta­wia je ra­czej jak wła­sne po­my­sły na roz­wój akcji. Poza Alie­nem od­naj­dzie­my mo­ty­wy z Wel­l­sa, Star Gate, Col­lins, długo by wy­mie­niać wszyst­kich sko­ja­rzo­nych w trak­cie słu­cha­nia – są i kla­sy­cy, są i au­to­rzy tzw. „young adults”. Za­bra­kło tylko róż­dżek od Row­ling.

Choć ca­łość Chóru jest efek­ciar­ska, a im bli­żej końca, tym wię­cej twi­stów, wy­szło Mro­zo­wi dobre czy­ta­dło o świe­cie przy­szło­ści. Lek­tor rów­nież sta­nął na wy­so­ko­ści za­da­nia; po­mi­mo nie­wiel­kie­go jesz­cze do­świad­cze­nia, jego głos wręcz trzy­ma w ry­zach sza­leń­cze tempo nie­praw­do­po­do­bieństw fa­bu­lar­nych.

Nie znu­dzi­łem się, nie­źle po­ba­wi­łem, nie ża­łu­ję za­in­we­sto­wa­nia w zakup au­dio­bo­oka przy­go­to­wa­ne­go aku­rat przez Wojt­ka Ma­sia­ka. Cóż wię­cej dodać? Co prze­słu­cha­łem, to moje – i Wam, Słu­cha­cze, radzę „do­świad­czać”. Duet Mróz i Ma­siak brzmią bez za­rzu­tu i pro­po­nu­ją „ko­smicz­ną” roz­ryw­kę, ale trze­ba się z po­wie­ścią zmie­rzyć, by od­po­wie­dzieć, czy się lubi ten styl.

Komentarze

ob­ser­wuj

O książ­ce nie sły­sza­łem. Moją ostat­nią przy­go­dą z pol­ską space operą była po­wieść Ar­ka­de­go Saul­skie­go Czar­na ko­lo­nia. Jed­nak da­le­ko jej do po­zio­mu choć­by dy­lo­gii o Do­mi­nium So­lar­nym Ko­ło­dziej­czak (Ko­lo­ry sztan­da­rów, Schwy­ta­ny w świa­tła). Jeśli chcesz Si­ri­nie po­rząd­ną książ­kę z tego ga­tun­ku do za­chę­cam do tej po­zy­cji.

Space opery to nie mój kli­mat. Zresz­tą teraz przede wszyst­kim czy­tam i słu­cham ksią­żek hi­sto­rycz­nych, mi­to­lo­gicz­nych i po­dróż­ni­czych o pew­nej kra­inie :)

 Czyli re­se­arch na ca­łe­go :) Jakąż to kra­inę wzią­łeś na warsz­tat?

Naj­mroź­niej­szą z za­miesz­ka­łych, od Leny po Ko­ły­mę. A po­wieść się pisze nie­mal sama :)

Chęt­nie się za­po­znam jak już skoń­czysz :)

Fak­tycz­nie bar­dzo po­rząd­na re­cen­zja. Zde­cy­do­wa­nie za­chę­ca, choć fanem space opery nie je­stem. Ale może się sku­szę, kto to wie. ;)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Ja nie słu­cha­łem. Czy­ta­łem. Pięć ko­men­ta­rzy osób nie­za­zna­jo­mio­nych z tre­scią...?!? Znak czasu chyba. Dla mnie po­wieść świet­na. Jak na ro­dzi­me wa­run­ki od­waż­na. I godna po­le­ce­nia.   

Nowa Fantastyka